Buntownik
Wczoraj moje liceum zostało oklejone odezwą do nauczycieli i uczniów zatytułowaną „Chcą zamknąć naszą szkołę!!!”. Autor listu otwartego podpisał się pod nim imieniem i nazwiskiem. Każdy go zna, to chłopak z klasy maturalnej, III d o specjalności prawniczej. W poniedziałek wszyscy mogli przeczytać (cytuję najważniejszy fragment):
„Ostatnio nasza szkoła bez wątpienia zaczęła wyraźnie schodzić na psy. Ilość czasu, który marnujemy w szkole na lekcjach, podczas których nic się nie dzieje, jest przerażająca. Nauczycielom coraz mniej się chce, a uczniom to nie przeszkadza. Odnoszę wrażenie, że coraz więcej zajęć jest realizowanych tylko po to, aby być zaksięgowanym w dziennikach. Z czysto ergonomicznego punktu widzenia nie opłaca się przychodzić do szkoły. Zaoszczędzony czas lepiej poświęcać na dłuższy sen i dużo efektywniejszą samodzielną naukę w domu. Jestem pewien, że przez ten cały stracony w szkole czas spokojnie zdążyłbym napisać epopeję narodową. Po co zatem w ogóle ta cała maskarada z budą na rogu Kopernika?”
Na razie zdążyłem przeczytać tylko tyle, gdyż nie wypadało za bardzo spóźnić się na lekcję. Dyrektor stał w tłumie i też czytał. Nawet złożył pod listem odręczny podpis tej treści: „I to mówi i pisze największy obibok w szkole”. Do tej pory wydawało mi się, że uczeń ten cieszył się zaufaniem dyrekcji, a nawet był uważany za jej pupilka (liczne nagrody, dyplomy, wyrazy uznania, pochwały dla rodziców). W pokoju nauczycielskim zaczęto mówić, że chłopak ten nie tak dawno opisał w szkolnej gazetce, „Prusaku”, naszą szkołę jako kwitnącą i rozwijającą się dzięki zaangażowaniu nauczycieli, którzy pracują bardzo dobrze. Mnie, jako polonistę tego chłopca, poproszono, abym wytłumaczył autorowi listu, że jego zachowanie jest nielogiczne: chwalił, teraz gani. Odmówiłem, gdyż według mnie wszystko jest logiczne.
Po prostu chłopak się zbuntował. Do tej pory przytakiwał i robił to, co mu kazali nauczyciele, a teraz powiedział „NIE!”. Bunt właśnie na tym polega. Buntownikami nie jesteśmy od urodzenia, tylko od momentu, kiedy trafi nas szlag. Kiedy już dłużej nie możemy wytrzymać. Kiedy czujemy, że kropla goryczy się przelała. Jak pisał Albert Camus w „Człowieku zbuntowanym”, buntownik to były niewolnik.
Cieszę się z tego buntu, mimo że jest on skierowany także przeciwko mnie. Już myślałem, że prędzej mi kaktus wyrośnie na dłoni, niż zobaczę bunt dzisiejszej młodzieży. Na razie to tylko jeden niewyraźny głos. Maturzysta coś tam zapiszczał. Gdyby dyrektor chciał, łatwo mógłby zniszczyć ten zarodek buntu. Ja jednak uważam, że powinien chuchać i dmuchać, aby bunt nie zaniknął. Nareszcie jakiś młody człowiek powiedział, nie kryjąc się za anonimami, ani nie uciekając przed odpowiedzialnością, że czegoś chce, że coś mu się nie podoba. Uważam, że list otwarty buntownika ma wielkie znaczenie dla naszego liceum. Dlaczego?
Otóż wielu uczniów przechodzi potworny zawód w szkole, jedni już w podstawówce, inni w gimnazjum, a jeszcze inni dopiero w liceum, także w naszym. Młodzież chce innych szkół. Na razie możemy zgadywać, o jakich szkołach marzą młodzi ludzie. Mnie się nawet wydaje, że chodzi im o to, aby lekcje przypominały show z MTV, a nie XIX-wieczne wykładanie treści czy XX-wieczną pracę w grupach. Może się mylę. Może chodzi im o coś zupełnie innego. Ale niech to wyraźnie powiedzą. Niech zainteresują się, jaką wartość ma edukacja przygotowana dla nich przez starsze pokolenia. Niech mówią głośno o tym, o czym wciąż myślą. A może myśli tylko buntownik, a reszta bezmyślnie uczestniczy w wyścigu szczurów.
Komentarze
To nie jest bunt! Napisałem list otwarty, wyrażający moje opinie, to wszystko. Wsadziłem kij w mrowisko i teraz obserwuje reakcje. Nie wzywam do rewolucji, ani ogólnoszkolnego buntu. Opisuję tylko problem, który mnie frapuje. Jednocześnie chciałbym pozostać w jak najlepszych relacjach z Dyrekcją. To, o czym piszę, to jest w gruncie rzeczy „wina niezawiniona”; problem jest również związany z całym systemem edukacji.
Być może użyłem w pierwszym zdaniu niefortunnego sformułowania. I tak przeciwnicy moich poglądów zdążyli pozrywać moje plakaty, więc jutro pojawią się nowe z poprawioną frazą „na psy”.
Chciałbym jeszcze podkreślić, że nie kieruję tego listu otwartego do Pana, profesorze Chętkowski! Cenię i ceniłem Pana i pańskie lekcje, jak nikogo, choć jestem świadomy, że ich poziom przygotowania do matury jest mierny. Niemniej jednak język polski w mojej klasie D nigdy nie był lekcją zmarnowaną, zawsze coś robiliśmy, tworzyliśmy, dyskutowaliśmy. Einstein powiedział, że od wiedzy ważniejsza jest wyobraźnia. I na polskim właśnie starał Pan się kreować naszą wyobraźnię, a nie pakować w nas wiedzę. Ma to oczywiście negatywne skutki, ale dla mnie bez wątpienia istotniejsze są te pozytywne.
Poza tym nie jestem zwolennikiem buntu, jako metody walki, lecz dyskusji jako metody dochodzenia do wniosków.
To nie jest bunt! Napisałem list otwarty, wyrażający moje opinie, to wszystko. Wsadziłem kij w mrowisko i teraz obserwuje reakcje. Nie wzywam do rewolucji, ani ogólnoszkolnego buntu. Opisuję tylko problem, który mnie frapuje. Jednocześnie chciałbym pozostać w jak najlepszych relacjach z Dyrekcją. To, o czym piszę, to jest w gruncie rzeczy „wina niezawiniona”; problem jest również związany z całym systemem edukacji. *Nie jestem zwolennikiem buntu, jako metody walki, lecz dyskusji, jako metody dochodzenia do porozumienia.
Być może użyłem w pierwszym zdaniu niefortunnego sformułowania. I tak przeciwnicy moich poglądów zdążyli pozrywać moje plakaty, więc jutro pojawią się nowe z poprawioną frazą „na psy”.
Chciałbym jeszcze podkreślić, że nie kieruję tego listu otwartego do Pana, profesorze Chętkowski! Cenię i ceniłem Pana i pańskie lekcje, jak nikogo, choć jestem świadomy, że ich poziom przygotowania do matury jest mierny. Niemniej jednak język polski w mojej klasie D nigdy nie był lekcją zmarnowaną, zawsze coś robiliśmy, tworzyliśmy, dyskutowaliśmy. Einstein powiedział, że od wiedzy ważniejsza jest wyobraźnia. I na polskim właśnie starał Pan się kreować naszą wyobraźnię, a nie pakować w nas wiedzę. Ma to oczywiście negatywne skutki, ale dla mnie bez wątpienia istotniejsze są te pozytywne.
To ja juz niczego nie rozumiem. Może ktoś łaskawie objasni „o co biega”.
CZy to bunt czy zatroskanie o własne wykształcenie.
Coż to znowu za kadzenie ,że „język polski w mojej klasie D nigdy nie był lekcją zmarnowaną, zawsze coś robiliśmy, tworzyliśmy, dyskutowaliśmy”.
Pięknie jeżeli jednak jestes tym „buntownikiem” to wyjaśnij swoje sympatie bardziej osobiście. Chyba, że to jakaś, niezrozumiała dla mnie, prowokacja.
Brawo Filip. Uczę od 30 lat i mam podobne odczucia o naszym systemie edukacji. Popieram Cię. Ty odważyłeś się wyrazić swoje opinie na piśmie, wielu Twoich kolegów, nie tylko z Twojej szkoły wyraża swoją opinię opuszczając maksymalną możliwą ilość zajęć.
Dyrektor dopisal uwage o „obiboku”? No, pewnie! Po co odpowiadac na zarzuty. Lepsze inwektywy. Inni uczniowie dwa razy sie zastaniwia, zanim zaczna cokolwiek krytykowac.
Dobre.
Z jednym nie mogę się zgodzić, a mianowicie
?Gdyby dyrektor chciał, łatwo mógłby zniszczyć ten zarodek buntu.?
A pamięta Pan Sprawę Bartka G. z zeszłego roku. Dyrektor jakoś go nie mógł uciszyć, chodź bardzo chciał. Kolejnym przypadkiem może być przykład Tomka W. z przed bodaj 3 lat. Tu również pojawiały się jakieś listy otwarte. Tomek miał nawet wylecieć ze szkoły, ale poszedł jeszcze wyżej niż tylko do dyrektora i został. Jakieś dwa lata temu pewien pierwszak pojechał na wycieczkę integracyjną. Wiadomo jak się na niej ?integrował? z klasą. (zwymiotował na swoją wychowawczynię i wszczął ogólną awanturę. We wszystkich liceach o tym huczało.
I co? I chodzi do XXI w najlepsze:) Dyrektor wcale nie ma takiej władzy w szkole, a jeśli ma to wykorzystuje ją tylko do uciszania sprawy ?żeby się nie rozniosło?. Wyrzucając nawet tego chłopaka od wycieczki szkolnej naraziłby się na negatywny rozgłos ? musiałby powiedzieć, za co go wyrzuca i tym samym przyznać się do tego, iż nauczycielka nie potrafiła zapanować nad jednym wystraszonym kotem ? pierwszakiem.
Takie przykłady można mnożyć. A pamięta Pan jak paru chłopców z XXI LO będąc na wycieczce chyba w Czechach w nocy pod wpływem alkoholu pomalowało sprejami świeżo odnowioną kaplicę czy jakiś Urząd miasta? Czy zostali wydaleni ze szkoły? Nie. Bo jedyne, co się robi w tej szkole to ukrywa jej niedoskonałości. A nic się nie robi by je naprawiać czy im nawet zapobiegać
Cóż chyba jednak zasada ?Mało robić – dużo zyskać? nie jest tylko problemem uczniów. Ta szkoła rozpada się od środka. Tak jak mówiłem ryba psuje się od głowy. Niech Pan nie narzeka na uczniów tylko zmobilizuje kolegów i koleżanki z pracy do roboty. Dajcie przykład dzieciakom to i oni zaczną pracować.
Obawiam się jednak teraz, że owy list otwarty spowoduje opaczną reakcję nauczycieli.
?Nie podoba Ci się jak prowadzę lekcje? No to teraz zobaczysz huncwocie?
I z nauczycieli nic nierobiących zmienią się w nauczycieli nadal nic nierobiących, ale z dantejskimi wymaganiami wobec ucznia, który jak czegoś się nie nauczy na korepetycjach to nie ma, co liczyć na tę budę na rogu Kopernika.
Pozdrawiam.
List absolutnie bez treści. Można by to streścić w jednym zdaniu, więc gratuluję maskarady w Cromwellowskim stylu o redundancji zamieniającej kisiel w wodę. Ale tak to już bywa, kiedy kult samooceny wzmaga produkcję oświeconych licealistów, którzy zbytnio wierząc w swoją rolę wyraziciela i nośnika wzniosłych idei (nie mówiąc już o „godnym podziwu nonkonformizmie”, „niesamowitej autorefleksji i brawurowej kontestacji”, oraz innych bzdurach, jakimi pewnie ten list zostanie ometkowany), trywializują i dramatyzują być może ważne sprawy i po prostu nie umieją pisać koherentnie i do rzeczy. Być może kurs z logiki (Pan Chętkowski na pewno opowie Ci o tym szerzej) i bardziej pragmatyczne podejście pozwolą rozwiać lub podnieść ten lichy fantazmat.
Do Filipa Piestrzeniewicza:
Jedną z podstawowych zasad etosu szanującego się licealisty-impertynenta jest to, aby nie wchodzić z gronem pedagogicznym w interakcje wykraczające zakresem poza te konieczne. Niestety, połasiłeś się na zyskanie łatwej sławy i rozgłosu poprzez quasi-kontrowersyjne zachowanie, w czym widać dopomógł Ci przykład polonisty – przesławnego DCH. Zamiast skrytobójczego sztyletu kpiny dzierżonego pod ostatnią ławką w rzędzie pod drzwiami serwujesz list miałki i nudny w swej treści -zachowawczy i ostrożnościowy. Nie wiem, jakie masz plany po maturze, ale jeśli masz zamiar zdawać na studia prawnicze ucieszy Cię zapewne fakt, że zaprezentowane lizusostwo, zachowawczy konformizm oraz indolencja pojęciowa (vide: „wina niezawiniona”) sprawi, iż posiadasz już wyróżniające cechy znakomitej większości studentów prawa WPiA UŁ.
Do DCH:
Niestety, Gospodarzu – zachowanie tego ucznia to nie żadna uczniowska partyzantka ani bunt, lecz jedynie żałosna kolaboracja. Ekstrawertyczny pupilek zagrał po prostu kolejną kartą z bogatej talii autokreacji.
Per Herngren
Podstawy Obywatelskiego Nieposłuszeństwa
Czym jest obywatelskie nieposłuszeństwo? Czy jest możliwe kontynuowanie stawiania oporu podczas pobytu w więzieniu? Czy konsens jest efektywną formą demokracji? Na te i inne pytania próbuje odpowiedzieć autor, który przez wiele lat korzystał z obywatelskiego nieposłuszeństwa jako formy stawiania oporu bez użycia przemocy. Piętnaście miesięcy spędził w więzieniu w Stanach Zjednoczonych po przeprowadzeniu akcji rozbrojenia pocisku jądrowego. Prowadził kursy obywatelskiego nieposłuszeństwa w Chile, Stanach Zjednoczonych, północnej Europie
Źródło: Biblioteka ?Zielonych Brygad?
http://www.most.org.pl/ZB/bzb/20/index.htm
Tam można książkę: przeczytać on-line, ściągnąć na dysk, a także zamówić – polecamy tą stronę
Już raz to wklejałem, ale teraz to bardziej na czasie, może jakiś odważny belfer przeprowadzi na podstawie tej lektury lekcję z „obywatelskości „?
Nie wiem, jaki z natury jest Filip, ale wiem, że napisał prawdę, która mocno kole w oczy. Dyrektor powinien wyciągnąć wnioski, że skoro nawet takiemu „obibokowi” przeszkadza nic nierobienie, to co dopiero osobom zdolnym i parcującym, które w gruncie rzeczy i tak osiągną to, co chcą, bo mają ambicję.
Podzielam zdanie Filipa na temat naszej „elitarnej” szkoły, ale boję się je głośno w niej wypowiedzeć, robię to prędzej poza jej murami, ale tam tylko słyszę, że to był mój świadomy i dojrzały wybór, a poza tym, jakby nie było, to „jeszcze” zaszczyt tam uczęszczać na jakże wybitne zajęcia lekcyjne przygotowane przez świetnych profesorów.
Orientując się wśród opinii ucznowskiej, wszyscy łatwo przyznają, że Dwa Jeden jest najzwyczajniej przereklamowane i jego główną zaletą jest to, że często jest telewizja, a parę kroków dalej jest Piotrkowska.
Nie do końca wiem, co Filip chciał osiągnąć, bo uważam, że pewnie zauważył to już wcześniej, a odezwał się dopiero w klasie maturalnej-no chyba, że planuje tu jeszcze trochę zabawić, w co wątpię i czego nikomu nie życzę. Ciężko nagle zmienić ludzi i ich przyzwyczajenia, tym bardziej, że nikt nie widzi winy u siebie (wszyscy zwalają odpowiedzialnośc za to nie nierobienie na innych nauczycieli). Dobijające jest tylko zachowanie np. jednego z historyków, który to stwierdził, że skoro Filip odważył się coś takiego napisać, to znaczy, że na pewno będzie dzisiaj wyśmienicie przygotowany na lekcję historii- w końcu to jego rozszerzony przedmiot, więc wczoraj ów nauczyciel układał z namiętnością pytania mające na celu uświadomienie Filipowi jak marną wiedzą posiada i jakim jest, bądź co bądź, obibokiem.
I może teraz Pan wyjaśni, jaki cel ma przedstawianie głośno swojego zdania? Dyrektor wyzywa, historyk się mści, 3a zrywa plakaty i również wyzywa. Łatwiej jest przeczekać w ciszy do matury, tam przemycić kawałek siebie i żyć spokojnie-oto, co zrobiła ze mnie „elitarna” buda na rogu Kopernika.
A jednak …, Filip (być może podświadomie) dotknął problemu, który wyczuwa większość pedagogów, w tym chyba także Pan Dyrektor XXI LO, a na pewno większość uczniów (także podświadomie).
Jaką wartość ma wykształcenie oferowane przez współczesną szkołę, także uczelnie, nie tylko w Polsce?
Dlaczego zmuszamy do nauki wszystkich o wszystkim?
Dlaczego wszyscy muszą umieć myśleć i mieć wykształconą wyobraźnię?
Dlaczego trzeba wiedzieć, skoro wystarczy mieć papier(świadectwo)?
Po co wiedza, skoro jest do niczego nieprzydatna, można bez niej świetnie żyć?
Po co się uczyć, skoro i tak pozwolą skończyć szkołę, otrzymać świadectwo, nawet maturalne, obniżając wymagania?
Po co mieć wiedzę, skoro, aby osiągnąć sukces wystarczy odgadnąć właściwą walizkę, pudełko, kopertę, bądź wystąpić w reality show?
W ubiegłym roku, w mojej szkole, w technikum kształcącym w zawodzie dającym natychmiastową dobrze płatną pracę, większość przyszłych absolwentów zwierzyła się, że ich największym marzeniem jest zostać ochroniarzem.
I dlatego wlasnie nalezy popierac wszelkie dzialania spoleczne, bo dopoki wszyscy beda przytakiwac, popierac albo siedziec cicho, to nic sie nie bedzie zmieniac. I tu nie chodzi tylko o szkoly, ale o cale nasze spoleczenstwo. Wszyscy uwazaja, ze to wina tych czy tamtych, a sami nie probuja zrobic nic, by zmienic ich otoczenie, chocby to najblizsze. A uczenie sie wszystkiego w liceum, to problem ogromny, ale dlugo nie bedzie on rozwiązany, chociaz moze jesli wiecej osob bedzie zglaszac swoj sprzeciw, to szybciej zrobi sie ten krok naprzód.
Jestem lekarzem, nauczycielem akademickim i mam kontakt z młodzieżą. Problem, który wypłynął po liście Filipa nie jest, w moim odczuciu, problemem wyłącznie jego szkoły, ale polskiego szkolnictwa jako całości. Nauczyciele mają wyznaczone zadania i muszą się z tego rozliczyć. Niektórzy z nich realizują własne pomysły, ale zwykle nie spotyka się to z przychylnością „na górze”, bo urywają czs przeznaczony na realizuję „programu”. Byłoby wspaniale, gdyby każdy nauczyciel miał niezwykłą osobowość i mógł kreatywnie podchodzić do swojej pracy. Byłoby też dobrze, gdyby był za to włąściwie doceniony i nagradzany. Nauczyciele i uczniowie są tak naprawdę po jenej stronie barykady. Tylko te barykady trzeba usunąć.
Tak, jak przewidywałem, moja akcja spotka się z kontrowersjami i byłem przygotowany, że zostanę również ostro skrytykowany. Nie przekonują mnie jednak, jak to pisze Anonymous, „wyzwiska” Pana Dyrektora, ponieważ niejako są one oderwane od rzeczywistości, a historyk wcale się nie mści, tylko podjął charakterystyczną dla siebie formę rozmowy (biorąc mnie do talbicy). Są jednak w szkole osoby, takie, jak prof. Chętkowski, które potencjalnej krytyki w swoim kierunku nie utożsamiają z czymś złym i podejmują próbę przemyślenia problemu. Można tę postawę skonfrontować z panią profesor z dość długim stażem, która do sprawy podchodzi jako skomlenie kundla, którego miejsce jest w budzie, i któremu należy przetrącić łapę aby się uciszył.
Mnie w całej tej sprawie najbardziej zastanawia to, czy w tym kraju wszystko, nawet szkolnictwo, żeby zacząć się rozwijać, najpierw musi sięgnąć dna? Po ponad dziesięciu latach swojej przygody z państwową szkołą zrozumiałem, że jedyną możliwością, żeby ją skończyć bez nerwicy jest nabranie ogromnego dystansu i przy popcornie i dużej coli patrzeć jak ci wszystcy mędrcy płyną do Szwecji przez Grenladię… Czekam, aż w końcu któryś z nich otworzy rano oczy i powie:”To przecież musi być prywatne!” BTW, ‚prywatyzacja’ jest już wulgaryzmem, czy jeszcze nie?
fajnie, że ktoś postanawia coś powiedzieć, nie boi się wyrazić swojej opinii na forum całej szkoły, liczy się z krytyką… ale czy ta sama osoba, kieruję te słowa do Ciebie – Filipie, liczy się z konsekwencjami…?! i nie mówię w tym momencie o konsekwencjach dla Ciebie, bo w obecnej sytuacji przykro mi to mówić, ale prawda jest taka, że najmniej mnie one interesują… ciekawi mnie, czy zastanowiłeś się chociaż przez chwilę nad, mówię ewentualnym konsekwencjami (bo nie wiemy, czy zostaną wyciągnięte…) wobec całej naszej, uczniowskiej społeczności XXI LO. nie wnikam, czy jest dobrze, czy źle… owszem, godzin jest dużo, na niektórych nic się nie robi, wiele osób omija sporo godzin lekcyjnych, szczeze mówiąc, bywa, że i ja wybieram takie rozwiązanie… ale… wydaje mi się, że to wszystko kwestia dopasowania, elastyczności, a może odpowiedniej adaptacji do sytuacji i środowiska…? robisz wielkie zamieszanie pod koniec swojej kadencji w dwa-jeden… ale pytam PO CO?!
pytam PO CO?! bo to interesujące pytanie, zważywszy, ze pozostało Ci, niecałe 3,5 miesiąca w tej szkole!!! ewentualne zmiany, których tak usilnie się domagasz i tak nie dosięgną Ciebie… tylko innych, pierwszoklasistów, drugoklasistów i kolejne nieszczęsne pokolenia, których nie zapytałeś o zdanie, czy chcą zmian… czy odpowiada im tak jak jest… cała moja wypowiedź jest po prostu wywołana wielką obawą o to, co będzie PO, co będzie PO CAŁYM SHOW, które wywołałeś… obawiam się „dokręcenia śruby”, czego w obecnej sytuacji najmniej mi potrzeba! obawiam się, że Pan Dyrektor będzie miał kolejny argument, by powiedzieć „NIE”, w sytuacji, gdy któraś z klas poprosi Go o wyjście do kina, co podobno już miało miejsce, a klasa w odpowiedzi usłyszała: „nie wyjdzcie do kina, bo później wypisujecie, że nic w szkole nie robicie…” czy o to chodziło? mam nadzieję, że nie taki był Twój zamiar, bo nie posądzam Cię o chęć zaszkodzenia innym… nie mniej jednak PYTAM, czy liczyłeś się z tym i pomyślałeś przez chwilę, że pomimo iż swój apel, list otwarty, czy jak to nazwiemy podpisałeś imiennie i wyrażałeś swoją opinię, pisząc w pierwszej osobie, że jednak… zostanie on odczytany i odebrany przez władne nam osoby jako pogląd wszystkich uczniów, a jak wszyscy… to wszyscy są winni, to skoro wszyscy się nudzą w szkole i uważają, że „schodzi na psy” to my – nauczyciele, dyrekcja i bóg wie, kto tam jeszcze pokażem i udowodnimy im, że jednak jest fajnie… pytanie dla kogo teraz będzie fajnie, dla Ciebie czy dla nas pierwszo i drugoklasistom?!
Jedno jest pewne: Niezależnie od tego, jakie intencje kierowały autorem listu, poruszył on ważki i zarazem bardzo złożony problem efektywności procesu nauczania. Tęgie głowy myślały (nadal myślą) co zrobić, by proces ten dawał uczniowi, po prostu, jak najwięcej. Zostawmy jednak w spokoju merytoryczne przygotowanie przedmiotowców, które jest naprawdę niezłe. Według mojej opinii (a jest ona poparta wieloletnią obserwacją zachowań uczniowskich) relacje interpersonalne podmiotów szkolnych (nauczyciele–uczniowie) mają ogromne znaczenie dla skuteczności nauczania. Co za tym idzie – lepsze wyniki osiąga ten nauczyciel, który cieszy się autentycznym szacunkiem i autorytetem pośród uczniów; Taki, którego młodzież darzy sympatią i zaufaniem; z którym otwarcie może się podzielić swoimi obawami i któremu poczucie humoru nie jest obce (truizmy?). Dlaczego tak się dzieje? Także dlatego, że jego cechy osobowościowe, oraz postawa wobec rzesz uczniowskich, pozytywnie wpływają na motywację małolatów. I tyle. Nie będę się dalej rozwodził. Oczywiście, na respekt (szacunek) społeczności uczniowskiej trzeba sobie ciężko zapracować. Nie ma tutaj dróg na skróty! Niektórzy nauczyciele zdają się o tym chyba nie wiedzieć, bo wciąż trwają w błędnym przekonaniu, że samo „bycie” belfrem gwarantuje im uczniowskie uznanie. Hm, dopóki będą tak myśleć, dopóty ciężka orka przed nimi! Ciężka i nieefektywna, a na domiar złego, skutkująca przejawami niechęci i buntu młodych ludzi.
Ha!
Bardzo ładnie! Nie będę się spierać o to czy zachowanie mojego nieco młodszego kolegi to bunt, czy też może nie jest to bunt, ale jedno wiem na pewno: GRATULUJĘ CI, DROGI FILIPIE! Ja, swojego czasu, nie miałam odwagi by powiedzieć, że mierzi mnie tracenie czasu na lekcjach, na których nic się nie dzieje i że chciałabym by wreszcie ktoś wywalił starą i niedosłyszącą panią od historii, a na jej miejsce dał jakiegoś młodego, fajnego nauczyciela, z którym dałoby się pogadać o tym, co nas interesuje. Bardzo dużo straciłam ja i moi koledzy, bo baliśmy się zawalczyć o to, co się nam należy – solidne i sensowne rozporządzanie naszym czasem! Popieram Cię!
Bardzo podziwiam zachowanie tego chopaka. Tylko odwaga pozwala nam odkryc siebie na nowo. Cenie ludzi otwartych i takich co maja swoje zdanie i poglady. Dyrektor ”tej” szkloły powinien przyjrzec sie dokladnie co jest nie tak. Racja. To był pisk pojedynczej osoby. ale reszta tez powinna pójść w jego ślady (no może nie dosłownie). Jasno wyrazic swoja opinie. powiedziec otwarcie co sie chce zmienic. Bez owijania w bawełne. Tylko w ten sposób można coś zmienic, naprawic. 3maj sie FILIPIE>
Przede wszystkim – nikt z mojej 3a nie zrywał tych plakatów. Moja klasa składa się konformistów i wygodnickich, to prawda. U mnie nikt takiego listu by nie napisał. Ale mimo takiego podejscia uwazam, ze w mojej klasie panuje pełne poparcie dla listu Filipa,choc nikt głosno tego nie powie.
Filipie, podziwiam Cię za to, że miałeś odwagę to napisac. Napisać prawdę, trudną do przełknięcia dla Pana Dyrektora „Super-Elitarnego-Liceum” i Pani „Prawie-Dyrektor-Na-Szczęscie-Prawie-Robi-Wielką-Róznicę”. Nie ma co rozważać, czy mialo to sens czy nie. Filip nie zmieni szkoły, bo jeden uczen – co ja mowię, nawet 300 uczniow – tgo nie dokona. Ale coż, gdybym ja napisała coś takiego, może miałabym więcej szacunku dla samej siebie. Za to, ze mimo wszystko potrafiłabym wykrzyczec to, co mni boli. Ale tego nie potrafię.
Drugo- i pierwszoklasiści – bez obaw. ta szkoła się nie zmieni. Nicnierobienie względnie nudzenie nadal będzie najpopularniejszą formą lekcji. Mozecie byc o to spokojni.
Za twórcę idei Obywatelskiego nieposłuszeństwa można uznać Henry Davida Thoreau – XIX wiecznego amerykańskiego myśliciela.
Thoreau urodził się w 1817r. w Concord i tam spędził całe życie. Nazywano go „produktem w stu procentach lokalnym” – rodzinne miasteczko było dla niego centrum świata. Podróżował niewiele, był ekscentrykiem i samotnikiem. W 1837r. ukończył studia na Uniwersytecie Harvarda. Otwierała się przed nim, jako absolwentem doskonałej uczelni, wspaniała przyszłość. Miał do wyboru tradycyjne drogi: zostać pastorem albo nauczycielem, prawnikiem czy lekarzem, albo zająć sie handlem. Wybrał zawód nauczyciela, w którym wytrwał bardzo krótko. W ciągu następnych lat był bezrobotnym przez kilkanaście miesięcy, pracował jako robotnik, redaktor, wykładowca i producent ołówków.
Esej Thoreau Obywatelskie nieposłuszeństwo wzbudził zainteresowanie Lwa Tołstoja, Czechowa, nie rozstawał się z nim Gandhi, stał się jakby podręcznikiem dla licznych grup oporu w czasie drugiej wojny światowej.
Thoreau sam przeprowadził akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa – odmówił płacenia podatku państwu ponieważ uznał je za niesprawiedliwe – był przeciwny niewolnictwu panującemu wtedy w Ameryce. Za tą odmowę został wtrącony do wiezienia ale przesiedział tam tylko 1 noc bo ktoś anonimowo wbrew jego woli zapłacił za niego podatek.
Więcej o tej postaci i samym zjawisku obywatelskiego nieposłuszenstwa można poczytac w serwisie zalożonym w 1999 r. – http:/www.obnie.info