Matura BASIC i EXECUTIVE
Trzeba się pogodzić z tym, że matura staje się coraz łatwiejsza. Ludziom średniego i starszego pokolenia nie mieści się w głowie, iż można napisać maturę z języka ojczystego w dwie godziny (po 100 minutach pierwsi maturzyści wychodzili z sali). Trudno też pojąć seniorom, dlaczego matura z języka ojczystego polega przede wszystkim na udowodnieniu, że się rozumie czytany tekst. I nie chodzi wcale o rozumienie naukowej rozprawy, tylko zwykłego tekstu literackiego, np. „Pana Tadeusza” (poziom podstawowy) czy wierszy Jana Kochanowskiego (poziom rozszerzony). Naprawdę nie sposób pojąć, jak można pisać maturę z tak łatwych treści.
Nie mogą tego pojąć także uczniowie z tzw. lepszych szkół. Sprawdzam nieomal co roku poziom umiejętności pierwszaków i zawsze wychodzi, że są przygotowani do zdania matury już na starcie. W pierwszej klasie mogliby zdać egzamin maturalny na całkiem przyzwoitym poziomie. Wystarczy zapoznać ich z procedurą wypełniania testów, co zajmuje nie więcej niż tydzień pracy, a już mogliby mierzyć się z maturą. Po co więc chodzą do szkoły średniej, jeżeli po gimnazjum są przygotowani do zdawania matury? Po co marnują czas w liceum?
Nie ma powrotu do starej matury. Pięć godzin pisania pracy stylistycznej to już przeszłość. Do lamusa odeszło także przepytywanie uczniów z czytania lektur. Stara formuła matury wrócić nie może. Nauczyciel musiałby posługiwać się pałką i kijem, aby zmusić uczniów do czytania lektur i pisania długich wypracowań (7-8 stron formatu A-4 było normą, sam napisałem maturę na 11 stron).
A jednak także obecna formuła matury nie powinna być utrzymywana. Taki system egzaminowania, jaki mamy, zabija motywację uczniów do pracy nad językiem ojczystym. Przecież do matury zdolni uczniowie mogą się przygotować w trakcie pisania matury. Niczego nie muszą czytać, niczego powtarzać ani też niczego wkuwać. Wystarczy na maturę przyjść.
Obecną formułę matury należy pozostawić i nazwać ją „poziomem BASIC”. Niech zdają ją uczniowie mniej ambitni, tacy, którzy nie podejmą walki o miejsce na prestiżowych kierunkach studiów. Natomiast dla uczniów ambitnych i zdolnych powinna być całkiem inna matura, nazwijmy ją „poziomem EXECUTIVE” (dla elity). Jeśli ktoś chce studiować prawo, medycynę czy inżynierię budowlaną itd. nie może być egzaminowany z umiejętności, które posiada już gimnazjalista. Dla zdolnej, ambitnej młodzieży poprzeczkę trzeba postawić wyżej, inaczej młodzież ta wypnie się nie tylko na edukację, ale także na nasz kraj. Zrezygnuje z matury polskiej, zacznie zdawać międzynarodową, za granicą też będzie studiować i pracować. Zostaną tylko ci, którym trudność będzie sprawiało obliczenie, ile jest dwa plus dwa, i udzielenie odpowiedzi na pytania, kto skonstruował silnik Diesla oraz kto odkrył promienie Roentgena.
Komentarze
Czy napisyanie, ze Telimena ostatecznie wyszła za Rejenta to błąd kardynalny?
Jeśli dodatkowo przez pomyłke córke Stolnika nazwało sie Elżbietą
TO tylko jedno zdanie było takie głupie czy obleją mi za to mature?
Niestety! ma Pan zupełną rację! zastanawiam się sama, po co „męczę” moich uczniów esejami, dodatkowymi lekturami, po co wściekam się, że nie znają „Lalki”? rano wpadłam do szkoły ocenić układ sił. maturzyści wyszli rozpromienieni! większość od razu powiedziała, że nie czytała tej lektury, ale poszło im świetnie! (na szczęście nie byli dumni z tego, że nie czytali, po prostu zwykła ludzka szczerość, bym się nie martwiła ich losem niepotzrebnie). aż boję się jechać na sprawdzanie matur. nie wiem, dlaczego, ale smutno mi. tracę motywację do pracy.
Nie uczę w renomowanej szkole, dla moich uczniów dzisiejsze wypracowania mogły byc problemem. Oni pochodzą z ubogich, często patologicznych środowisk, na ich lekcjach sporo nauczycieli modliło się dzwonek. Jednakże, Panie Dariuszu, nie jestem zwolennikiem wprowadzenia odrębnej matury dla zdolnych i innej dla pozostałych. Wystarczy, że młodzież dzieli polska bieda i jej stosunek do wiedzy. Zdolni mogą wybrac poziom rozszerzony, pozostali – podstawowy. Albo nie przystąpic do pisania egzaminu dojrzałości.
Pisałem dziś maturę i się w pełni zgadzam. Wypiąłem sią na nią już dawno i dlatego pisałem poziom podstawowy. Przez całe liceum napisałem moze dwa wypracowania, a „jakotakim” językiem posługuję siejedynie dlatego, ze czytam gazety. A raczej książki, bo z dziennikarzami też różnie bywa. Spotkałem się na gazeta.pl z przykładowymi rozwiązaniami i głupio mi przyznać, ale napisałem lepiej niż ten dziennikarz, który nie odpowiadał na pytania, a już na pewno nie własnymi słowami, co było wymagane.
Nie chciałbym jednak, aby zaliczył mnie Pan do grona mniej ambitnych. Skończyłem jedną z najlepszych szkół publicznych na podkarpaciu, a na łatwiznę idę tylko dlatego, że 12 lat nauki nauczyło mnie ile oceny są warte. Są gówno warte (za przeproszeniem).
Otóż to! Formuła nowej matury jest zła i chyba nawet ministerstwo zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Może więc zamiast wprowadzać coraz bardziej wymyślne formy egzaminu warto powrócić do starych zasad? (udoskonalając je!) Wcale nie jest powiedziane, że forma matury polegająca na napisaniu kilkustronicowej rozprawy to relikt przeszłości. Proszę zwrócić uwagę na egzaminy w innych krajach… A Matura Międzynarodowa? Tam uczeń dostaje kilka tematów i wybiera ten, do którego przeczytał stosowne lektury (nie przejdzie czytanie opracowań…). A polska matura ustna? To już kompletna farsa. Niech uczeń dostanie temat, 20 minut na przygotowanie i wypowie się składnie chociaż przez 8 minut. Wtedy sprawdzimy czy rzeczywiście umie mówić po polsku, a nie tylko wkuwać na pamięć.
Mam wrażenie, że Ministerstwo po prostu nie ma pomysłu na egzamin maturalny. Proponuję rozejrzeć się jak to się robiło kiedyś w Polsce i obecnie w innych krajach. Może to będzie jakąś inspiracją…
Chciałbym się zapytac czy to prawda, że w tym roku po raz pierwszy konsekwencją błędu rzeczowego będzie skreślenie wypracowania?
Waldix,
to plotka. Za błąd rzeczowy nie dyskwalifikuje się całej pracy.
Pozdrawiam
DCH
poczytałam dziś w sieci i posłuchałam komentarzy maturzystów – co znamienne: lektur nie czytali, ale tematy były tak łatwe, że spodziewają się dobrych wyników, a inni wręcz żałują, że poświęcali czas na jakąkolwiek naukę do matury z polskiego, bo na nic im się to przygotowanie nie przydało.
Pominę pomysła Autora z dwiema kategoriami egzaminu. Moim zdaniem nie tędy droga. Dla mnie zunifikowana matura w skali kraju to nonsens i mrzonka. Ocena z matury powinna być tyle warta, ile warta jest marka szkoły, która daną ocenę wystawiła. A uczelnie powinny móc same decydować o kryteriach przyjęcia, oczywiście z organizowaniem egzaminów wstępnych włącznie.
Ale ja nie o tym chciałem.
System oświaty obserwuję przez pryzmat szkoły bardzo słabej. W szkołach dobrych wiadomo: czas na lekcjach spędzamy na robieniu rzeczy ambitniejszych, do matury specjalnie uczniów przygotowywać nie trzeba, co objaśnił Autor. A w szkołach nędznych? Czy raczej wbijać uczniom do głów wiedzę (lektury, dowody matematyczne, gramatykę języka obcego itd., w ogóle myślenie) czy raczej tylko wpajać techniczną umiejętność skutecznego zdania matury (jak z prawem jazdy: przerobić 100 testów)? Tzn. czy uczyć po staremu będąc w zgodzie z własnymi przekonaniami, z własną wizją sensu zawodu nauczyciela, z własnymi przyzwyczajeniami sprzed lat? Czy tylko podporządkować się biernie wizjom urzędników z ministerstwa, tj. „przeć na statystyki”, pokazywać swoją skuteczność, która przecież jest mierzona chyba tylko średnimi z matury właśnie?
Witam.
Umieściłem chłopów w epoce pozytywizmu. Dodałem także myśli filozoficzne, mianowicie praca u podstaw oraz praca organiczna. Czy jest to błąd rzeczowy którego konsekwencją może być wyzerowanie pracy?
Proszę o szybką odpowiedz.
Pozdrawiam Michał.
Ustalmy raz na zawsze, że
– przedwojenna matura = dzisiejszy doktorat, czyli fanaberia dla 5% inteligentów. Tak jak przed wojną nikt nie wymagał od dziecka sklepikarza, żeby czytało kod kulturowy, tak nie wymagajmy dziś, żeby działo się inaczej
– nowa matura wytępiła panienki (tak zwane humanistki), które bredziły coś o jakimś wierszyku, po czym zapytane, jak to się ma do tekstu, mówiły, że może tego nie ma w tekście, ale one tak czują… Nich żyje nowa matura (na poziomie podstawowym oczywiście) – niech się ludzie uczą słuchania tego, co inni do nich mówią (to z dedykacją do posłów na trybunie sejmowej)
– matura rozszerzona jest … tu odwołuję się do finalnego zdania Antoniego Banana. Bo ona powinna być dla tych 5% inteligentów, a jest dla, jak słusznie pisze Gospodarz, dla inteligentnych pierwszaków, którym wystarczy tydzień kursu cwaniactwa maturalnego, żeby zdać, i to dobrze
– A tak generalnie – jeśli mam czytać bzdury – a po ponad 20 latach w zawodzie mam już pewną wprawę, to wolę czytać 2 niż 10 stron
Nie rozumiem, nie pojmuję.
Jak można trąbić na lewo i prawo, o tym jaka to matura była trywialna zdając podstawę. Jeśli ktoś tak kozaczy, to niech próbuje na wyższym poziomie, a tymczasem tylko 7% zdających pisało test w formie rozszerzonej. To tylko zastanawia, halo, coś jest nie tak!?
Po co egzamin dojrzałości, jeśli ktoś nie potrafi sam ocenić swoich możliwości?!
Tak poza tym, mam nadzieję, że zamieszczane tu pytania to kpina, bo jeśli są one prawdziwe, to tracę wiarę w swój świetny rocznik.
Ewolucja metod nauczania matematyki na przykładzie zadań egzaminacyjnych:
1962 : Drwal sprzedał ciężarówkę tarcicy za sumę 100 dolarów. Wiedząc, że
koszt produkcji drewna wynosił 4/5 jego ceny, oblicz zysk drwala.
1972 : Drwal sprzedał ciężarówkę tarcicy za sumę 100 dolarów. Wiedząc, że
koszt produkcji wyniósł 4/5 jego ceny, czyli 80 dolarów, oblicz zysk
drwala.
1982 : (nowy program matematyki) Drwal dokonał wymiany zbioru T tarcicy na
zbiór P pieniędzy. Moc zbioru P wyrażona w liczbach kardynalnych wyniosła
100, przy czym każdy z jego elementów jest wart 1 dolara. Zaznacz w
kwadratowej tabeli 100 punktów, aby przedstawić graficznie elementy zbioru
P. Zbiór kosztów produkcji zawiera 20 elementów mniej niż zbiór M.
Przedstaw zbiór K jako podzbiór M i odpowiedz na pytanie : jaka jest moc
zbioru Z zysku wyrażona w liczbach kardynalnych ?
1992 : Drwal sprzedał ciężarówkę tarcicy za 100 dolarów. Koszt produkcji
drewna wyniósł 80 dolarów, a zysk drwala 20 dolarów. Zakreśl liczbę 20.
2002 : Ścinając stare piękne i bezcenne drzewa, ekologicznie
niezorientowany drwal zarobił 20 dolarów. Co myślisz o takim sposobie na
życie ? W podgrupach postarajcie się przygotować teatrzyk przedstawiający,
jak czują się leśne ptaszki i dzika zwierzyna.
Ja tego tez nie rozumiem i mam nadzieje, ze poziom jednak wzrosnie. Edukacja to podstawa.
Każde społeczeństwo z natury dąży do uformowania elity. Przepustką do elity jest pokonanie odpowiednich progów, ustawionych tak, że np. tylko najlepsze 10% przechodzi. Skoro od lat obniżamy istniejące progi formalne (matura, dyplom wyższej uczelni), to będą się samoczynnie kształtowały progi nieformalne. Tak jest np. we Francji, gdzie wyższe studia może skończyć każdy (na jakiejś prowincjonalnej uczelni), ale na stanowisko nauczyciela w liceum jest 50 chętnych z dyplomami i dyrektor naprawdę może wybrać najlepszego. Reszta idzie do McDonaldsa i to jest włąśnie ten próg nieformalny.
Byli i będą dobrzy nawet bez żadnej szkoły – i wbrew wynikom CKE (http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=461#comment-61214). Szkoda, że ulegają urokowi łatwizny (http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=721#comment-61255).
Szanowni Państwo
Mój przedmówca – Lordjohn – bardzo trafnie ujął problem. Ja bym go doprecyzował tak: eksperyment demokratyczny doprowadził do umasownienia oświaty. To nieuchronnie musi prowadzić do ujednolicenia poziomu, czyli dostosowania go do poziomu dominującego wśród masy. Tymczasem talenty nie są z natury demokratyczne. A więc matura nie jest elitarna (jaką była jeszcze za PRL), lecz egalitarna i dlatego jest, jaka jest. Skoro przystępuje do niej 90% rocznika, a jak – jeszcze 20 lat temu – 25%. Biadanie nad upadkiem systemu oświaty nic tu nie da, bo takie są prawa rządzące rozwojem współczesnych społeczeństw. Natomiast progiem staje się ukończenie odpowiedniej uczelni. Już w tej chwili wszyscy wiedzą, że ukończenie prawa na UW, czy nawet UŁ, to coś więcej niż pedagogika na Wyższej Szkole Czegoś i Czegoś. Moja córka, która zajmuje się rekrutacją personelu do firmy, powiedziała mi, że absolwentami niektórych uczelni w ogóle się nie rozmawia, bez względu na to, co stoi w dyplomie. Po co więc takie uczelnie istnieją? Bo istotą demokracji jest równość szans, także na zdobycie wyższego wykształcenia. Każdy powinien mieć możliwość, na miarę swoich możliwości.
A na zakończenie: chciałbym poznać wyniki z egzaminów z j. polskiego, tych, którzy tak buńczucznie twierdzą, że była banalna itp. A że – w niektórych szkołach ustna to farsa (raczej tragifarsa), to wina nauczycieli. Niestety
Lordjohn:
Skad te dane o przyjmowaniu nauczycieli do pracy we Francji?
Przystapienie do konkursu (trzeba posiadac minimum licencjat), przejscie przez niego gwarantuje posade nauczyciela a nie wybor dyrektora!
Malgorzata
Spokojnie.
Gdy PRL się kończył, oceniano że wyższe wykształcenie ma nie więcej niż 7% dorosłych Polaków. To się nie zmieniło o tyle, że więcej ma dyplomy ale nie ma wykształcenia. Dlatego, że przyjmując do pracy trzeba często zastępować licea i „uniwersytety” i oceniać umiejętności kandydatów oraz stażystów samodzielnie. Posiadanie formalnych dowodów mających świadczyć o wykształceniu coraz mniej się liczy.
Co ciekawe, Niemcy mają podobny problem. Tam z kolei landy mają dużo autonomii i dlatego w całych Niemczech łatwiej znaleźć pracę dobremu abiturientowi po szkole w Bawarii niż bardzo dobremu z innych landów. W Bawarii więcej wymagają od uczniów…
Wszystkie procesy społeczne mają charakter cykliczny, jeśli dają się kwantyfikować, to są sinusoidą. Za 20 lat maturę znów będą posiadać nieliczni.
A ministrów Radziwiłł (ś.p?), Handtkego i Hall będą wspominać jako autorów upadku edukacji i kultury polskiej. Późnych rewolucjonistów roku 1968…
Wczoraj zdawałam maturę z j. polskiego na poziomie rozszerzonym i jestem nią bardzo zawiedziona. Polski od zawsze był moim ulubionym przedmiotem, czytałam wszystkie lektury, a przed maturą zrobiłam sobie powtórkę z epok literackich. Moim zdaniem obecna forma matury jest niedopuszczalna. Tekst w czytaniu ze zrozumieniem był prosty, jednak CKE nie była w stanie sprecyzować pytań, w związku z czym będę miała o wiele słabszy wynik niż na maturze próbnej (zdanej na ponad 90%, również rozszerzonej). Co do wypracowania – ocenianie według „klucza” jest wręcz absurdem, zabija jakąkolwiek oryginalność. Czytając tekst nie mogę swobodnie zastanawiać się nad tym, co miał na myśli jego autor, ale jak zinterpretowałby go i wypunktował egzaminator. Przecież to śmieszne! Uwielbiam pisać dłuższe formy wypowiedzi i stara matura byłaby dla mnie o wiele lepszym rozwiązaniem.
Witam
Mam pytanie ponieważ na pracy maturalnej zamiast użyć imienia Weronka(które było podane we fragmencie) użyłem Weronika , czy to jest duży błąd??, udało mi się znaleźć się fragment w 2 tomie Chłopów gdzie właśnie występuje imię Weronika
Michał – niezły z Ciebie placek. To były już błędy poniżej krytyki 😀
Właśnie skończyłam pisać post dot. matury na GW… Pisałam maturę 10…hmm 11 lat temu a widząc obecne tematy ręce mi opadły… drugi raz załamanie przyszło czytając wypowiedzi maturzystów: „żeby nie było długich lektur np „Potopu” czy „Chłopów”… nie jestem stara, ale faktycznie coś nie tak jest z j. polskim na maturze. Dobrze, że są 2 poziomy, ale niech podstawowy nie oznacza stopnia trudności sprawdzianu w 1ej klasie!
Sama jestem nauczycielką i choć od roku mam przerwę w pracy, na bieżąco śledzę doniesiena z Polski dot. matury.
Kiedy wreszcie skończą się te idiotyczne zmiany i poprawki a nastanie era konkretnego standardu?
Z perspektywy kilku lat widzę, że bez większych problemów jedynie języki dobrze wpisują się w formę obecnej matury-jest to efekt wielu lat obserwacji egzaminów na bazie testów typu FC.
Prof. Bralczyk na łamach GW opowiedział się za grupową pracą na części ustnej matury. Choć dażę go wielkim szacunkiem, pomysł ten jest chybiony (najdelikatniej ujmując). Kiedy nasi akademicy zejdą wreszcie ze swoich katedr na poziom liceum i zaczną proponować rozwiązania nieoderwane od rzeczywistości? Gdzie jest głos praktyków przy pracach nad pytaniami i formą egzaminu?
Ps. mp masz 100% rację co do Niemiec, kolega z pracy mojego męża ukończył studia z bdb ocenami, niestety życie pokazało, że faktyczną wiedzą nie mógł się popisać.
Zgadzam się z Meg, że pytania do czytania ze zrozumieniem, były dość dziwnie postawione, nie spotkalam się z takimi w żadnej z próbnych matur (np. konkret i uogólnienie).
co do nowej matury z polskiego: zła jestem na siebie, że od września zamiast uczyć się angielskiego i historii poświęcałam czas na czytanie książek pana Jana Kotta tudzież innych, często nawet ciekawych, skiązek dutyczących polskiej i światowej literatury. Dlaczego? Bo na maturze nie moglam wykorzystać informacji w ten sposób zdobytych (pisalam o znaczeniu drogi).
Ta łatwość tegorocznej matury może się okazać pozorna. Tj. egzaminatorzy mogą zawęzić ilość odpowiedzi, które będą uznawane ( czyli niekoniecznie tylko poprawne!). Podobnież przy ocenie wypracowania stosować się do b. kategorycznego klucza. Ucierpieli by na tym maturzyści, którzy starają się zawrzeć w swojej pracy oryginalne spostrzeżenia, nie mogąc znieść myśli, że spod ich rąk mogłoby wyjść banalne wypracowanie, tak jak w temacie. Jeżeli się mylę pod tym względem proszę mnie poprawić.
Gdy zdawałem maturę rok temu udało mi się jakoś połknąć tą żabę i pisałem myśląc jak mógłby wyglądać klucz. Rozmyślania nad istotą problemu zawartego w temacie skutecznie oduczyła mnie moja polonistka, dzięki której zdałem maturę. Moje własne przemyślenia odnośnie tekstu zwykle rozmijały się z kluczem, punktów za pracę nie zbierałem za dużo („bardzo dobrą pracę napisał Krzysiek, 30/50” (5 pkt. za temat)). Zwykle pisanie o tym co wydaje się być oczywiste i nie wymaga zastanowienia uznaje za stratę czasu.
Mój syn zdający maturę przed dwoma laty cały czas uważa, że zdanie matury z języka polskiego na poziomie rozszerzonym jest łatwiejsze niż na poziomie podstawowym. A uczył się w klasie o profilu fizyczno-chemicznym.
Nie czytają lektur, albo przynajmniej mają awersję do czytania dłuższych tekstów, nie pracują konsekwentnie nad stylistyką używanego na codzień języka.
W rezultacie gro dzisiejszej młodzieży włada ojczystą mową bardzo nieefektywnie. Wymowa jest często niezrozumiała, tempo mówienia bardzo szybkie (może im przejdzie, jak Kubica skończy się ścigać), dobór słownictwa – na poziomie niskim.
Podczas rozmowy licealistów (np . przez telefon w autobusie) można z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładać, że wypowiadane frazy rozpoczynać się będą zwrotem EJ, a kończone będą zwrotem NIE.
‚EJ, Tomuś, zaj*****ie było na maturze, NIE?’
Odpowiadam: tęsknię za swoimi czasami, gdy na polskim czytało się cegły w rodzaju ‚Chłopów’, a na maturze siedziało się parę godzin.
Napisałem to ja – dinozaur maturzysta z 1995 roku – przedpotopowy gad, lat 32.
Pozdrawiam 🙂
Sam uczęszczałem do klasy o profilu matematyczno-fizycznym a studiuję inżynierię biomedyczną;) mimo to nie wyobrażam sobie życia bez literatury. podział na umysły humanistyczne i ścisłe wydaje mi się nietrafiony
Krótko. Nie odnoszę się do samej formy matury, bo skoro już ją piszę, to nic nie mogę zmienić. W każdym razie pisałem wczoraj polski rozszerzony i temat z Kochanowskiego. Napisałem ośmiostronicowy esej, z którego jestem naprawdę dumny. Obawiam się jednak, że moje odpowiedzi niekoniecznie znajdą się w uśrednionym kluczu i dostanę (przy dobrej woli egzaminatora) marne cztery punkty za „szczególne walory pracy”.
Jedenaście lat temu, kiedy pisałam maturę, trzeba było coś do niej umiec. I umiec myślec oraz posługiwac się sprawnie słowem również. A potem nauczyc się jeszcze do egzaminów wstępnych na uczelnie. Dzisiejsza parodia westeru zwana „maturą” to po prostu porażka, żenada, śmiech na sali. Jestem przeciwna pomysłom na wprowadzenie matury łatwiejszej i trudniejszej. Matura jest maturą, w moich czasach mieli ją tylko Ci, którzy czuli się na siłach aby ją zdac. To właśnie wyróżniało ich spośród leserów i olewaczy. Nie ma przymusu posiadania matury, jeśli ktoś nie czuje się na siłach niech kończy zawodówkę. Proste.
Nie zgadzam się z Gospodarzem. Uczniów trzeba nauczyć analitycznego myślenia a nie wbijać im do głowy lekturę na przysłowiową „pałę”. To anachronizm. Natomiast pewnie jest jedno: należy zmodyfikować klucz maturalny tak by nie była karane twórcze myślenie abiturienta.
A w ogóle to poziomy powinny być zlikwidowane gdyż to tylko mąci przejrzystość matury.
Stara matura niestetydopuszczała możliwość powstawania układów nauczycielsko-uczniowskich i to był jej wielki minus. Poza tym niech mi pan nie mydli tutaj oczu że ta matura cokolwiek weryfikowała skoro sprawdzali ją ludzie z macierzystych szkół. To nie jest obiektywna weryfikacja wiedzy. Teraz system jest dobry – arkusze „jadą w Polskę” i sprawdzają je ludzie niezależni. Nie sprawdzają swojego ulubieńca, pupila czy znienawidzonego(np. za poglądy polityczne) ucznia. Sprawdzają Iksińskiego albo Igrekowskiego. I to jest osiągnięcie nowej matury. Poza tym ta matura wcale nie reprezentuje niższego poziomu niż niegdysiejsza. Gospodarz tak pisze gdyż teraz „modne jest atakowanie nowej matury”. Poziom jest wyższy – trzeba się pomęczyć nad wyłuskaniem podobieństw i różnic z fragmentów – najlepszy dowód że na rozszerzeniu rzadko kiedy zdarzają się fragmenty lektur (na szczęście!). Matura nie powinna polegać na trywialnym odtwarzaniu wyklepanej wiedzy. Matura musi być twórcza – to w końcu egzamin dojrzałości. Inaczej będziemy wypuszczać ze szkół matołków którzy będą wiedzieli jaki kolor sukienki miała Elżbieta z „Granicy” a nie będą potrafili ocenić z moralnego punktu widzenia dowolnego bohatera utworu wykraczającego poza kanon letur.
Gospodarzowi proponuję przeczytać albo obejrzeć sztukę Jarosława Abramowa-Newerlego „Żaglowce, białe żaglowce”. Czy po 25 latach od matury przydaje się człowieka wiedza ze szkoły – inna niż potrzebna dla wykonywania zawodu tego człowieka? Nie. Więc należy nauczyć abiturientów tego co przyda im się także w innych dziedzinach życia. Ergo: analitycznego myślenia i operatywności. I tego uczy nowa matura. Dlatego nie jest ona wyrazem komunistycznego betonu ale ma szansę przystosować uczniów do egzystencji w nowoczesnych warunkach intelektualnych zjednoczonej Europy.
Czy maturzysta rozumie czytany takst- ludzie,przecież tu chodzi o maturzystę,a nie ucznia kończącego szkołę podstawową.Komu w ogóle przyszło do głowy nadać taką formę maturze z języka polskiego. I do tego jeszcze ta farsa z prezentacją na ustnym.Czy w ministerstwie i CKE pracują ludzie kompletnie bez wyobrażni? Nie wolno aż tak obniżać poziomu.Proszę posłuchać co się stało z nasza ojczysta mową.Należy bić na alarm, a nie obbniżać wymagania na egzaminie. Zaraz po wojnie władza organizowała kursy dla analfabetów,ktorzy po kursie nadal byli analfabetami,ale mieli zaświadczenia,że już nie są.To samo robi się obecnie z maturą z języka polskiego.
Krzysztof pisze:
Nie odnoszę się do samej formy matury, bo skoro już ją piszę, to nic nie mogę zmienić. W każdym razie pisałem wczoraj polski rozszerzony i temat z Kochanowskiego. Napisałem ośmiostronicowy esej,
Brawo! A nikt Ci nie mówił,że brudnopisu się nie sprawdza?
Stockton pisze:
Nie czytają lektur, albo przynajmniej mają awersję do czytania dłuższych tekstów, nie pracują konsekwentnie nad stylistyką używanego na codzień języka.
I to oczywiście na skutek wprowadzenia nowej formuły egzaminu? Pracuję ponad 20 lat i proszę mi nie wmawiać,że przed reformą wszyscy przystępujacy do matury czytali. Może i czytali- bryki.
Kinga pisze:
Zgadzam się z Meg, że pytania do czytania ze zrozumieniem, były dość dziwnie postawione, nie spotkalam się z takimi w żadnej z próbnych matur (np. konkret i uogólnienie).
To w końcu matura ma być przewidywalna i schematyczna czy nie? Czy wskazanie przykładu/konkretu i uogólnienia przekracza możliwości abiturienta z ambicjami do poziomu rozszerzonego?
Przepraszam za ton,ale jak co roku wkurza mnie ta wrzawa ,zwłaszcza w kontekście rozbrajających pytań dotyczących konkretnych „problemów” tegorocznych maturzystów.
Hip i mp – dzieki- Wasze komentarze ,moim zdaniem,trafiają w sedno
Krzysztof pisze:
Nie odnoszę się do samej formy matury, bo skoro już ją piszę, to nic nie mogę zmienić. W każdym razie pisałem wczoraj polski rozszerzony i temat z Kochanowskiego. Napisałem ośmiostronicowy esej,
Brawo! A nikt Ci nie mówił,że brudnopisu się nie sprawdza?
Stockton pisze:
Nie czytają lektur, albo przynajmniej mają awersję do czytania dłuższych tekstów, nie pracują konsekwentnie nad stylistyką używanego na codzień języka.
I to oczywiście na skutek wprowadzenia nowej formuły egzaminu? Pracuję ponad 20 lat i proszę mi nie wmawiać,że przed reformą wszyscy przystępujacy do matury czytali. Może i czytali- bryki.
Kinga pisze:
Zgadzam się z Meg, że pytania do czytania ze zrozumieniem, były dość dziwnie postawione, nie spotkalam się z takimi w żadnej z próbnych matur (np. konkret i uogólnienie).
To w końcu matura ma być przewidywalna i schematyczna czy nie? Czy wskazanie przykładu/konkretu i uogólnienia przekracza możliwości abiturienta z ambicjami do poziomu rozszerzonego?
Przepraszam za ton,ale jak co roku wkurza mnie ta wrzawa ,zwłaszcza w kontekście rozbrajających pytań dotyczących konkretnych „problemów” tegorocznych maturzystów.
Hip i mp – dzieki- Wasze komentarze ,moim zdaniem,trafiają w sedno
Polska edukacja dryfuje. Nie wiadomo, gdzie jest, ani dokąd zmierza. Chciano ją poprawiać i reformować, a reformatorzy mocni w sloganach i obietnicach doprowadzili do tego, że jest jeszcze gorzej niż było.
Aby nie popełnić tego samego błędu i z tego – co nie tylko zdaniem uczniów (na przykład AntoniBanan), ale i nauczycieli (na przykład hip) – jest już złe, nie zrobić czegoś jeszcze gorszego, trzeba starannie zbadać i określić jej stan aktualny. Mimo licznych zastrzeżeń należy ?przeć na statystyki? (WhoCares), ale na statystyki rzetelne (http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=461#comment-61214), a nie na te ?odkrywcze statystyki” w wydaniu MEN i CKE, które nie mają nic wspólnego z rzetelnymi metodami statystycznymi – a są jedynie najwyższym stopniem statystycznego kłamstwa (Istnieją trzy stopnie kłamstwa: zwykłe kłamstwo, piekielne kłamstwo – i statystyka).
Trzeba też przyjąć i uzgodnić pewne warunki brzegowe oraz podstawowe zasady, a potem twardo się ich trzymać.
1. Jedna matura dla wszystkich (Ino) zarówno zdolnych, jak i mało zdolnych, ale z jednym bardzo istotnym zastrzeżeniem. Zestaw zadań maturalnych (egzaminacyjnych) musi w takim przypadku zawierać zadania o bardzo zróżnicowanym stopniu trudności oraz w liczbie punktów odpowiedniej do trudności tych zadań. Uczniowie powinni sami wybierać zadania, za które mogą uzyskać w sumie najwięcej punktów. Uczniowie najlepsi będą mogli rozwiązywać najtrudniejsze zadania, a nie muszą tracić czasu na rozwiązywanie zadań o niewielkiej skali trudności (i liczbie punktów). Te ostatnie mogą być wybierane przez uczniów średnich i słabych.
2. Jak można poprawić zarówno egzaminowanie zewnętrzne jak i wewnątrzszkolne sprawdzanie wiadomości uczniów? mr radzi: „zamiast wprowadzać coraz bardziej wymyślne formy egzaminu warto powrócić do starych zasad”. Jest to niewątpliwie krok w dobrym kierunku pod warunkiem, że w miarę jednoznacznie określimy, co rozumiemy pod pojęciem „forma egzaminu” a ogólnie forma sprawdzania i egzaminowania uczniów. Warto w tym miejscu zauważyć, że w pedagogice poza takimi określeniami jak „uczeń”, „nauczyciel” i „lekcja” nie ma ani jednego pojęcia, które byłoby tak samo rozumiane przez wszystkich nauczycieli oraz uczniów. Przykładem mogą być takie określenia jak „dobry podręcznik” czy „dobry uczeń”, ale i „forma egzaminowania”.
Każdy nauczyciel i każdy uczeń może rozumieć te pojęcia w całkiem odmienny sposób.
Najgorszą formą egzaminowania jest schematyzm, który uprawia CKE, a najlepszą – całościowe ujmowanie problemów, do czego dążyły tradycyjne formy egzaminowania.
Jeżeli przedmiotem egzaminowania byłaby jedna z gotyckich katedr, to egzaminatorzy z CKE będą w niej widzieć i pytać uczniów tylko o łatwo policzalne i zróżnicowane elementy, na przykład, ile w niej jest ławek, witraży, jaka jest jej długość, wysokość i szerokość – bo to wszystko można łatwo policzyć i sprawdzić. Egzaminatorzy z CKE nie będą pytać uczniów, co przedstawiają sceny na witrażach, jaka była technika ich wykonania; nie będą żądać porównywania ich z witrażami w innych gotyckich katedrach czy też z witrażami romańskimi. To byłoby zbyt trudne do schematycznego i szablonowego oceniania – i rzeczywiście jest trudne!
Możliwe są zatem dwa krańcowo różne modele egzaminowania:
1. nowoczesne egzaminowanie – schematyczne, zatomizowane i stosunkowo bardzo precyzyjne, ale o bardzo niskiej wartości poznawczej i egzaminacyjnej
,
2. tradycyjne, holistyczne egzaminowanie ujmujące całość zagadnienia albo jego wybrane większe fragmenty o dużej wartości poznawczej i egzaminacyjnej, ale, niestety, w znacznym stopniu subiektywne i nieprecyzyjne.
Jak zabezpieczyć interesy uczniów w mało precyzyjnym i w znacznym stopniu subiektywnym egzaminowaniu holistycznym lub bliskim egzaminowania holistycznego?
Nauczyciele w zasadzie nie mają żadnych wątpliwości odnośnie bezstronności i obiektywności wystawianych przez nich stopni, co, niestety, jest pedagogicznym dogmatem ? ale prawdą nie jest!
agat pisze:
Brawo! A nikt Ci nie mówił,że brudnopisu się nie sprawdza?
Jest procedura. Zgłasza się komisji, że pisało się w brudnopisie – wtedy napis „brudnopis” się przekreśla i ta część podlega normalnej ocenie.
Ze swojej strony chciałbym bronić idei czytania ze zrozumieniem. To wcale nie jest takie oczywiste. Rodziłbym niematuralnym rozwiązać chociaż kilka takich zadań i zobaczyć swoje wyniki. Jestem pewien, że będą w szoku. Nie wspominam o tragicznych wynikach wśród młodzieży.
Witam.
Napisałem wypracowanie z polskiego, jednak nie daje mi spokoju pewna rzecz…. Mianowicie wszędzie czytam, że wszyscy na wstępie pisali w jakiej epoce powstali „Chłopi”, kim był ich autor, blabla.
Ja natomiast skupiłem się od razu na problemie, jednak pierwsze zdania Chłopów nie dotyczą. Mianowicie, opisałem kim jest ojciec (nie chodziło o Bylicę) w pełni swojego życia, jakie są jego obowiązki. I na końcu wstępu postawiłem pytanie: jak później, za jego zasługi dla rodziny, odwdzięczają mu się jego dzieci, ludzie młodzi, pełni energii, kiedy on już nie ma siły wykonywać dawnej roli? No i napisałem: „odpowiedź na pytania zawarte we wstępie znajdziemy we fragmencie Chłopów, blabla, gdzie zaprezentowana jest postać starego Bylicy….”.
Proszę, czy jest ktoś na podstawie mojego opisu ocenić „wartość” wstępu, w kontekście tematu? Wszyscy dookoła mówią, jaka ta matura była prosta. Ja jednak martwię się trochę o swoją pracę.
Dziękuję i pozdrawiam! A z oceną trudności matury poczekajmy do czerwca.
„ile jest dwa plus dwa, i udzielenie odpowiedzi na pytania, kto skonstruował silnik Diesla oraz kto odkrył promienie Roentgena” odpowiedź na Pańskie dwa ostatnie pytania: Pan Handke i Pani Hall.
Na maturze najważniejsze są PROCEDURY. Córka musiała wyjśc przed czasem, ponieważ pełny pęchęrz nie pozwalał się jej skoncentrować a wyjście do toalety (nawet w asyście nauczyciela jest zakazane).
ps. toaletę odwiedzała także tuż przed egzaminem, ale co zrobić, jeżeli na sali jest chlodno, otwarte okna a do tego trochę nerwów (jak to na egzaminie). I co z tego ,ze matura była dla niej łatwa, skoro skoncentrowac się na pisaniu nie była w stanie?
Zrezygnujmy państwowego egzaminu maturalnego.W USA każda szkoła typu średniego ,takie egzaminy organizuje we własnym zakresie.Jeżeli po takim egzaminie znaczna ilość absolwentów dostaje się do prestiżowych uczelni,szkoła zdobywa renomę.Idą za tym ,kandydaci pieniądze na dalsze nowoczesne kształcenie.Nasz system zlik
widował prawie całkowicie szkoły zawodowe,gdyż ktoś ubzdurał sobie „każdy Polak z maturą”.Polak,który nadaje się tylko do szkoły zawodowej uczęszcza do jakiegoś liceum.Polonista się piekli bo uczeń nie czyta.Często nie potrafi,o rozumieniu
tekstu można pomażyć.Matematyk,5×7 bez komórki uczeń nie da rady.I
takich mamy „asiorów” do matury.Więc i matura dla dobra statystyki jest dla
„asiorów”
Przepraszam za marzenia w poprzedniej wypowiedzi!!!
Ja mam pytanie do gospodarza tego blogu w wprawie ”błędu” związanego z imieniem. Zamiast Weronka pisałem Weronika 🙁 ta sprawa nie daje mi spokoju bardzo proszę o odpowiedz
Myślę, że należało zachować starą formę egzaminu ustnego z języka polskiego. Nawet nieobiektywna wymagała pewnego przygotowania.
michal4444 – cześć.
Myślę, że nie masz się o co martwić. Weronka to zdrobnienie od imienia Weronika. To tak, jakbyś pisał Hanna zamiast Hanka. 🙂 Dowodem na to, że pisanie „Weronika” nie jest błędem jest fakt, że nawet Reymontowi zdarzało się nazywać córkę Bylicy w ten sposób – nie używając zdrobnienia.
Nie martw się.
Napisałem ze Bylica podobnie
jak Agata czuje się wyobcowany , jednak cechą która różni Agatę i Bylice to fakt że od kobiety
odwrócili się wszyscy natomiast bylica mógł liczyć
na pomoc i wsparcie Hanki. Czy wyciągnąłem poprawne wnioski, czy to stwierdzenie jest błędne ?? proszę o opinie ,to dla mnie b. ważne