Diagnoza pierwszoklasistów

Na koniec nauki w gimnazjum uczniowie zdają egzamin. Na tej podstawie zostają przyjęci do danego liceum (obowiązuje konkurs świadectw). Teraz na początku nauki w nowej szkole pierwszoklasiści piszą z tych samych przedmiotów sprawdzian diagnostyczny. Wyniki są bardzo różne.

Egzamin po nauce w gimnazjum jest zewnętrzny, przeprowadzany przez Okręgowe Komisje Egzaminacyjne, nadzorowany przez CKE i kosztuje krocie (pieniądze idą z budżetu państwa). Sprawdziany diagnostyczne są wewnętrzne, przeprowadzane przez nauczycieli uczących w danym liceum. Między wynikami z obydwu egzaminów jest przepaść.

Najczęściej średni uczniowie piszą na jedynkę, dobrzy na dwójkę, a bardzo dobrzy i celujący na słabą trójkę. Nieraz w całej klasie, gdzie połowa przyniosła świadectwo po gimnazjum z biało-czerwonym paskiem, jest tylko jedna trójka lub czwórka ze sprawdzianu, a reszta to same jedynki i dwójki. Różnice między egzaminem państwowym a sprawdzianem szkolnym są przerażające.

Po co w ogóle robimy sprawdziany diagnostyczne? Czy po nauce w liceum i po maturze studenci przechodzą sprawdzian diagnostyczny na studiach? A czy absolwenci uczelni, którzy dostali pracę, mają obowiązek pisać sprawdzian diagnostyczny w miejscu pracy? Czy sprawdzianem nie jest to, jak sobie nowi uczniowie, nowi studenci czy nowi pracownicy radzą?

Moi nowi uczniowie świetnie sobie radzą w szkole. Miło prowadzić z ich udziałem lekcje. Nic dziwnego, dostali się do naszego liceum na podstawie doskonale zdanego egzaminu po gimnazjum. Pogratulować wiedzy i umiejętności. Jednak to piękne wrażenie przepadnie natychmiast, jak tylko ogłosimy wyniki po sprawdzianach diagnostycznych. Wyjdzie, że przyjęliśmy do szkoły osoby ze strasznymi brakami, głąbów i nieuków, a wyniki z egzaminu gimnazjalnego to zwykłe oszustwo i pic na wodę. Nie ma to, jak porządnie uderzyć dziecko w łeb, aby zrozumiało, że jest zerem.