W co się bawić?

Prasa regionalna, m. in. suwalska „Gazeta Współczesna”, przypomina, w co się można bawić na podwórku. Wiele dzieci bowiem nie wyjechało na żaden wypoczynek i snuje się po okolicy. Mogliby się w coś bawić, ale chyba nie znają podwórkowych rozrywek z okresu PRL. Dlatego prasa uczy, jak radzić sobie z nudą.

Z przyjemnością przypomniałem sobie reguły zabaw, którymi zajmowałem się w dzieciństwie (np. gry w kapsle). Wprawdzie obecnie trudniej o kapsle, gdyż piwosze częściej piją z puszek, jednak jak dobrze poszukać, to coś się znajdzie. Mnie udało się nawet znaleźć takie, w których od wewnętrznej strony wypisane były różne pożyteczne informacje, np. definicje trudnych słów. Takich rzeczy w PRL nie robiono, kapsel bowiem składał się tylko z dwóch części: metalu z logo lub bez i czystej gumowej koszulki. Oprócz gry w kapsle dziennikarze proponują zabawę w słup soli, grę w klasy i kolory, widoczki, kózkę i parę innych. Wszystkie dobrze mi znane z dzieciństwa.

Małe dzieci można namówić na te zabawy, gorzej z młodzieżą. I tu prasa nie ma żadnego pomysłu, ostrzega więc jedynie, że miejscowa policja robi naloty na parki i skwerki, gdzie nastolatki piją alkohol. Przy okazji dziennikarze objaśniają, jak dzieci radzą sobie z zakazem sprzedawania alkoholu osobom niepełnoletnim. Niby objaśnienia te podawane są w formie faktów, jednak mniej obrotnym nastolatkom mogą służyć za doskonałą podpowiedź. Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem.

Można by współczuć dzieciom, które nigdzie nie wyjechały. Ale jak się przeczyta, co napisał Bogusław Śliwerski na temat rozrywek oferowanych na koloniach, to nie ma czego żałować. Ja w każdym razie wołałbym, aby moje dziecko grało na podwórku w kapsle, niż obijało się bądź umierało z nudów na wczasach (zob. wpis prof. Śliwerskiego).