Wyrzucanie literatury
Kto czyta lektury, ten dureń i kiep. Okazuje się, że egzamin gimnazjalny nie będzie dotyczył lektur szkolnych (zob. tekst). Także maturę można zdać, myląc „Wesele” z „Panem Tadeuszem”, a Reja z Miłoszem. Oczytanie nie ma dziś żadnego znaczenia, ignorancja zaś w tej dziedzinie, nawet całkowita, nie stanowi żadnej przeszkody, aby uzyskać prawo pobierania nauki w liceum, a potem legitymować się świadectwem maturalnym. Centralna Komisja Egzaminacyjna stawia polonistów przed faktem dokonanym – w procesie nauczania języka polskiego lektury są materiałem zbędnym. W imię miłości do literatury nauczyciele mogą omawiać z uczniami wyimki z kanonu, ale pożytku z tego młodzież nie będzie miała żadnego.
Łatwo mówić o osobistej satysfakcji z czytania lektur, ale do szkoły nie chodzi się dla przyjemności, lecz po to, by zostać dobrze przygotowanym do następnego etapu nauki i bez problemu zostać przyjętym do wybranej szkoły wyższego stopnia. Liczy się korzyść tu i teraz, a nie po wielu latach. Poza tym uczniom, podobnie jak każdemu z nas, potrzebny jest solidny bodziec, aby chciało się czytać. Takim bodźcem powinien być egzamin ze znajomości szkolnego kanonu. Gdy nikt tej wiedzy nie chce sprawdzać, czytanie odkłada się na później, np. na starość.
Coraz bardziej nauczanie w szkole rozmija się z wymaganiami egzaminacyjnymi. W szkole omawia się lektury, a na egzaminie jest coś całkiem innego. Dlaczego CKE nie zagra z nauczycielami i uczniami w otwarte karty i nie powie prawdy, czyli że czas lektur się skończył? Skoro nie ma egzaminu z kanonu, to ogłośmy to i pozwólmy młodzieży czytać cokolwiek. Po co ćwiczyć uczniów w powożeniu sześciokonną karetą, gdy egzamin sprawdza umiejętność prowadzenia taczek?
Komentarze
Panie Dariuszu!
W szkole uczeń powinien się nauczyć czytać i lubić czytać utwory literackie, a nie, na pamięć, treści kliku czy kilkunastu z nich.Bo i w jakim celu???Powinien się też nauczyć wypowiadać swoje myśli w poprawnej wersji języka ojczystego!!!Dlatego akurat tu, wyjątkowo, przyznaję rację CKE i MEN!!!
Mam wrażenie, że obecnie dąży się do tego aby szkoła uczyła… w jaki sposób się uczyć. Techniki czytania ze zrozumieniem, szybkiego zapamiętywania, umiejętność pracy w grupie itp. są teraz w modzie. Nie kwestionuję przydatności tego typu rozwiązań ale jednocześnie uważam, że niezbędny jest pewien zasób wiedzy (wiedzy nie umiejętności) aby skutecznie działać.
W związku z powyższym popieram stanowisko pana Chętkowskiego. Należy rozliczać uczniów ze znajomości szkolnego kanonu lektur (inną sprawą jest ilość i dobór pozycji).
Uwielbiałam czytać, ale… Trylogię przeczytałam jakoś w 6-tej klasie, potem kiedy już trzeba było wydawała mi się głupia. Pana Tadeusza nigdy nie przeczytałam, podobnie jak większości lektur. Nie znoszę pozytywizmu, to już jakoś Dziady były lepsze. W zasadzie kiedy pomyślę o lekturach liceum to tylko niektóre wojenne mnie naprawdę wciągnęły. To samo z doborem wierszy. Ja np strasznie lubiłam wtedy Twardowskiego i znałam masę jego wierszy na pamięć, ale akurat w podręczniku miałam Mrówko, ważko biedronko, którego nie lubię. Itp Itd.
Generalnie uważam że gdyby mnie mama nie nauczyła kochać książek to lektury by mnie do tychże skutecznie zniechęciły. A sprawdzanie wiedzy z tychże książek jeśli ja je czytałam 3 lata temu i np nie pamiętam już imion bohaterów jest wg mnie bez sensu i w ogóle nie uczy niczego.
Tyle, że istnieje coś takiego jak „obycie literackie”, rozumienie pewnych kodów kulturowych, chwytanie w lot pewnych cytatów, wyrażeń, zwrotów. Ale rozumiem, że to tylko „słowa, słowa, słowa”.
Bardzo, bardzo mi sie podobal ten przykladowy temat maturalny o podrozy i zaluje, ze sama nie mialam takiego na maturze. Wiem, ze moja polonoistka z ostatniej klasy, Ela Zwirkowska bylaby tez zachwycona. Moglabym pisac o Odysei i Kawafisie (Itaka), o Herbercie (Podroz – odpowiedz na Kawafisa), o Mandelsztamie i nawet o Moskwie- Pietuszki .
Bardzo mi sie podoba pomysl aby sprawdzac maturzystow z czytania literatury , a nie lektur. Wiem, ze to nie dla wszystkich i byc moze wioekszosc odda temat podrozy na rzecz przypisanych lektur. Sama wyvralabym „podroze”. Ale akurat moja poloniostka (szkoda, ze tylko przez rok) uwazala, ze waznmiejsze jest abym przeczytala Antygone niz Nad Niemnem.
Ach, ten nudny polski „kanon”.
„Literatura polska jest względnie mało znana w świecie, gdyż jest niemal nieprzetłumaczalna. Porównując ją z innymi literaturami można ocenić jej niezrównaną dziwaczność. Jest to rodzaj tajnego bractwa mającego własne obrzędy obcowania z umarłymi, gdzie płacz i śmiech, patos i ironia współistnieją na równych prawach”.
Waszym zadaniem, poloniści, jest dać uczniowi prawo jazdy, a on już niech sobie sam wybiera wartburga albo rolls-royce’a. W normalnym świecie ani na karetę, ani na taczkę takowych nie wymaga się, więc powszechna nauka powożenia zyzem jest w dzisiejszych czasach kosztownym dziwactwem. Żeby to zauważyć nie potrzeba urzędniczych nakazów czy zezwoleń.
Nie mogę się z Tobą zgodzić Heleno. Nie sądzę, by maturzysta potrafił zrozumiec podróż Wieniczki na trasie Moskwa Pietuszki. Ta ksiazka wymaga jednak pewnej dojrzalosci zyciowej
Pozdrawiam
Do mada
Czy naprawdę sądzisz,że ludzie mający „obycie literackie”nabyli go ucząc się na pamięć treści kilkunastu różnej klasy utworów literackich???;-)
Znajomość szczupłego chociażby kanonu, to nie tylko „słowa, słowa, słowa” to właśnie chwytanie kodów kulturowych, zrozumienie mitów narodowych, utorowanie drogi do poznania warunków kształtowania się kultury na tym naszym pomoście lądowym Europy. Żaden mlody człowiek z przyjemnością po pozytywistów nie sięgnie (z wyjątkiem może „pierwszorzędnej literatury drugorzędnej”) i uniesienia romantyków także są mało czytelne dla młodzieży. A przecież przeczytać to i owo z tej literatury powinni, bo inaczej nie zostanie utrzymana łączność z kulturą własnego kraju. Rzecz w proporcjach i w rzetelnym rysie krytycznym. Nie wiadomo dlaczego w szkole trzeba „na kolanach”, a nowoczesne, samodzielne myślenie jest najbardziej w życiu przydatne. Myślenie. Własne. Nie „klucz odpowiedzi”.
CKE i OKE, i MEN do taczek – przypięci łańcuchami!!! Piękne marzenie?
Od kilku lat umiejętność poprawnego pisania i wypowiadania się nie jest warunkiem koniecznym do uzyskania matury, gdyż większość czasu na lekcjach języka polskiego jest zużywanie na psychoanalizę bohaterów literackich albo wtłaczanie faktów z jakiegoś opasłego tomiszcza wpisanego na listę lektur przez kolejnego nawiedzonego polityka. Normą staje się więc pani magister filologii polskiej, która robi błędy ortograficzne i mówi „tu pisze”, albo „ide se” albo „zrobimy kartkówkie”.
… uczniom, podobnie jak każdemu z nas, potrzebny jest solidny bodziec, aby chciało się czytać.”
Najsolidniejszym bodźcem jest przyjemność z lektury.
Nudne,niedzisiejsze i niedostosowane do wieku lektury zniechęcają do czytania i odnoszą odwrotny skutek od zamierzonego.
Dobry nauczyciel polskiego powinien zachęcać do czytania,podsuwać atrakcyjne dla młodzieży lektury i o nich rozmawiać.
Co do niezbędnego kanonu kulturowego to zapewniam, że tym którym jest on potrzebny to go nie zabraknie.
Zachęceni do czytania a nie zniechęceni sami sobie po klasykę sięgną.
A kto zacięcia erudycyjnego nie ma i tak wciśnięte na siłę lektury zapomni i tylko czasu i nerwów natraci a mógłby sobie w tym czasie w piłkę pograć.
I alergie nawet na kryminały będzie miał.
A Chandler jest w kanonie?
No i mam dylemat. Bo ja jednak jestem „starej daty” jak tutaj widze. Pewne lektury powinno sie znac – nawet ze wzgledu na historie literatury. A te, ktore uczen chce to i tak przeczyta ( nawet kosztem tych z „kanonu” lektur zadanych). Jestem tez za tym, aby uczen mial wlasne zdanie, aby sie rozwijal itd. Bo przeciez jezeli w Polsce przestanie sie czytac lektury= to co bedzie za granicami kraju? Juz i tak czytaja fragmenty! I tak nauczyciele opowiadaja lektury, bo mlodzi nawet nie staraja sie szukac opracowan! A co dopiero siegnac po lekture w tak trudnym jezyku jakim jest polski! Kiedy czytam propozycje pytan maturalnych czesto podawanych w internecie- to mysle, ze uczniowie sa geniuszami polonistycznymi – jeszcze przed rozpoczeciem studiow. Motyw w tworczosci to dla nich pestka! A u nas walczymy z tym, aby uczen poznal epoki i ich przedstawicieli i mial „blade” pojecie o literaturze kraju, z ktorego pochodza rodzice , a czesto dziadkowie. Moze poleca na mnie kamienie- ale uwazam, ze powinno sie lektury czytac. Najwyzej uczniowie nie siegna po nie po raz drugi. Bo ja – czesto do ulubionych ksiazek siegam wielokrotnie! No i jak sie zbuntuja, ze ” Nad Niemnem” jest nudne, a „Granica” glupia- to przynajmniej beda wiedzieli o czym mowia i co krytykuja.
To, że lektury należy znać nie ulega, moim zdaniem, wątpliwości. Ale akurat w tym sporze prawda leży pośrodku. Należy dyskutować na formułą egzaminu gimnazjalnego. Tematy wypracowań egzaminacyjnych są po prostu infantylne, zmuszają szesnastolatków do „lania wody” na poziomie średnio rozgarniętego ucznia piątej klasy szkoły podstawowej. Te wszystkie podróże, ogrody (tzw. motywy przewodnie kolejnych egzaminów gimnazjalnych) nijak się mają do tego, co interesuje gimnazjalnych trzecioklasistów. Z drugiej strony klapa z tematami dotyczącymi lektur świadczy o kondycji nauczania polskiego. Bo jeśli podczas trzyletniej nauki w szkole uczniowie nie poznają pięciu (!!!) lektur to źle świadczy nie o nich, lecz o bakałarzach. Nie tylko Żeromski i Kamiński, kilka lat temu, gdy na egzaminie była „Antygona” nauczyciele też tłumaczyli się, że chcieli ją „przerabiać” w czerwcu w trzeciej klasie, a więc po egzaminie.
W Pana tekście niepokoi mnie jednak co innego. Piszesz Gospodarzu, że można być nieukiem, który myli Reja z Miłoszem i zdać maturę. Po pierwsze nie jest tak, jeśli praca zawiera kardynalne błędy rzeczowe uznawana jest za niedostateczną, a obydwa wymienione przez Pana przykłady do tej kategorii należy zaliczyć. Natomiast rzeczywiście, maturę zdać łatwo i nie raz, nie dwa zdarzają się przypadki dawania mtury za nic, czyli premiowania nieuctwa. Nie jest to jednak wina CKE, lecz rzeczywiście niskiego progu zaliczenia (30% możliwych do zdobycia punktów) ustalonego przez MEN. Ktoś kiedyś wymyślił, że matura musi być powszechna, więc należy umożliwić jej zdanie wszystkim. Stąd obniżenie wymagań. Populacja jako taka nie zmieniła się, tyle samo jest w niej osób zdolnych, przeciętnych i takich, którzy sklepu z rozumem nie założą, bo go za wiele nie mają. Jeśli kiedyś do szkół kończących się egzaminem dojrzałości chodziło 20-30 procent uczniów, a dziś pewnie z 80-90 procent, to po prostu obniżono wymagania. Należy jednak rozróżnić zdanie matury (łatwe) od uzyskania dobrego wyniku (w granicach 70 procent punktów możliwych do uzyskania). A takich prac jest już zdecydowanie mniej, zarówno na poziomie podstawowym, jak i rozszerzony. Czy naprawdę uważasz, Gospodarzu, analizy wierszy, z jakimi spotykają się maturzyści na poziomie rozszerzonym za łatwe? Ale o tym podyskutujemy już niebawem, po 4 maja!
Czytam dużo. Ale do dziś pozostał mi wstręt do tzw. lektur. Dlaczego? Bo mi je wmuszano strasząc egzaminem i maturą. Myślę, że nie jestem wyjątkiem.
A nie, Karteczko. Oczywiscie w moich czasach szkolnych, Moskwa -Pietuszki jeszcze nie byla napisana, ale jestem przekonana, ze gdyby podsunieto mi to w wieku odpowiednio mlodym, wpadlabym w absolutny zachwyt – nie tylko nad receptura kaktajli „lza komsomolki” czy „duch Genewy”, ale takze nad jej literacka konstrukcja, bardzo wyraznie i swiadomie odwolujaca sie do Drogi Krzyzowej, stacji Meki Panskiej z ostatnia scena Ukrzyzowania pod Kremlem. To wszystko uderzylo mnie przed laty, keidy czytalam powiesc w oryginale, a jej polska wersja w kongenialnym tlumaczeniu Niny Karsov (znacznie lepszym niz pozniejsza) dopiero powstawala. To wielka powiesc i zaluje, ze dla wielu czytelnikow jest ona zredukowana do „studiu alkoholizmu w Rosji sowieckiej” – tak gdzies ostatnio czytalam.
GW doniosla dzis ze jakas szkola w Krakowie z inicjatywy jakiegos rodzica postanowila przez rok dzien i noc pelnic warte przy nowym krakowskim zabytku – Krzyzi Pamieci Narodowej.
Zaczelam sie zastanawiac przy tej okazji jak szkoly poradza sobie z zawlaszczonym przez Braci Kaczynskich i ich formacje slowem „patriotyzm”? Czy ludziom takim jak ja, Ty, nie mowiac juz o znacznie mlodszych pokoleniach „patriotyzm” nie bedzie sie juz zawsze kojarzyl ze skrajnym obciacchem, pustymi gestami i slowami, maczuga i nienawiscia do innych, skrajna glupota i czym tam jeszcze?
Jak dzisiejsza szkola moze odzyskac to pojecie dla nowych pokolen? Jak odrozni prawdziwa gotowosc sluzby swemu krajowi i spoleczenstwu od „patryjotysu” kaczynskiego?
Helenko
No ale bez pewnego przygotowania – powiedziałbym konsumpcyjnego – moim zdaniem nie da się w pełni artyzmu tej książki pojąć. To miałem na myśli pisząc o maturzystach, których wiek obiektywnie uniemozliwia pełny odbiór tej ksiązki. Pamietam, że zachwyciła mnie ona jeszcze na studiach w okresie dekadenckiego upadku porządku gierkowskiego. Sporo wtedy piłem, bo alkoholowa perspektywa pozwalała widzieć ten upadek wielowymiarowo – nawet egzystencjalnie. I Jerofiejew wydany prze bodajże „Nową” był odkryciem. Podobnie zresztą jak „Tortilla Flat” Steinbecka wydana przez oficjalny PIW – przebój strajków na mojej uczelni.
Pozdrawiam serdecznie i dzięki za wspomnienie
Menager
Niestety nie ma Chandlera ani Rosa McDonalda. Ale pewnie jest „Placówka” i „Nasza szkapa” jako „wyimek z kanonu” narodowych horrorów.
Pozdrawiam
A mnie nie martwi, ze wymagania do uzuskania matury obnizyly sie. Swiat sie bardzo zmienil od czasu mojej wlasnej matury i swiadectwo dojrzalosci nie jest dzis biletem do wstapienia do klasy sredniej jak bylo niegdys. Dopiero dalsza nauka zawodu lub studia wyzsze daja taka mozliwosc. I trzymanie uczniow w szkole sredniej az do czasu kiedy nalezycie przerobia caly material przewodziany w szkole sredniej jest troche bez sensi – jak mi sie wydaje. Niech maja „papierek” i czym predzej wychodza na szerokie wody – ucza sie zawodu, zdaja na stuidia, zakladaja biznesy. Tyle barier przed nimi, tyle mozolu, tyle konkurencji – jest im chyba dzis trudniej niz bylo mnie w ich wieku.
„Łatwo mówić o osobistej satysfakcji z czytania lektur, ale do szkoły nie chodzi się dla przyjemności, lecz po to, by zostać dobrze przygotowanym do następnego etapu nauki i bez problemu zostać przyjętym do wybranej szkoły wyższego stopnia. Liczy się korzyść tu i teraz, a nie po wielu latach. Poza tym uczniom, podobnie jak każdemu z nas, potrzebny jest solidny bodziec, aby chciało się czytać. Takim bodźcem powinien być egzamin ze znajomości szkolnego kanonu. Gdy nikt tej wiedzy nie chce sprawdzać, czytanie odkłada się na później, np. na starość.”
Ależ Pan jest zakłamany. Pamiętam, jak w jednym z tekstów ubolewał Pan nad tym, że każde napisane przez ucznia wypracowanie na temat zamierzchło-lekturowy oddala ucznia o lata świetlne od rzeczywistości.
Jako matka trójki dzieci jestem zachwycona takim obrotem spraw. Jeśli naprawdę nauczyciele odpuszczą lekturom, to może skończy się publiczne mordowanie w klasie szkolnej „Mistrza i Małgorzaty” i innych zachwycających książek, a ramoty zakurzą się na dobre tam, gdzie ich miejsce.
Nie mogę wyjść ze zdumienia, że uważa Pan, że można komukolwiek wepchnąć coś siłą do gardła i oczekiwać szacunku, zachwytu, zrozumienia, zainteresowania.
Mam nadzieję, że moje dzieci nie spotkają w szkole belfrów takich jak Pan.
No widzisz Gospodarzu, wpychanie do gardla i oczekiwanie szacunku jest pewnym dowodem twojego zaklamania. Kto by sie spodzewal…
Żeby tak jeszcze przestali pytać „co peta miał na myśli”.
Sasza, o jakiego peta ci chodzi? Nie moge znow zrozumiec…
Przepraszam, byłem głodny i zjadłem jedną literkę. Powtarzam więc do mego marzenia – żeby tak jeszcze przestali pytać „co poeta miał na myśli”.
Chyba się nie wyspałem.
Oczywiscie lektury powinno sie czytac, dlatego sa obowiazkowe i to rozumie sie samo przez sie. Sprawdzac znajomosc lektur oczywiscie sie powinno, ale to zmudna praca polonisty przez lata i na to juz komisja maturalna nie ma czasu. I nie to jest zreszta przedmiotem egzaminu maturalnego. Natomiast uczen na maturze powinien oczywiscie wykazac sie znajomoscia lektur. Dlatego tematy powinny byc tak dostosowane, azeby mu to umozliwic. Nie moga byc nastawione na to, zeby sprawdzac, czy uczen przeczytal czy nie, bo wtedy nastapiloby splycenie problematyki. Chodzi o to, zeby wypracowac taka formule, zeby dla ucznia, ktory nie czytal, znacznie trudniej bylo zdac egzamin. W normalnej sytuacji, w wiekszosci przypadkow latwo jest poznac, kto czytal lekure a kto nie, jesli sie postawi wlasciwie sforumowane pytanie. A jesli wymagania sa tak niskie, ze mozna zdac mature nie czytajac lektur, to trzeba walczyc o podniesienie ogolnego poziomu, a sprawa lektur sama sie niejako rozwiaze.
@ Sasza
No, to sie popraw na przyszly raz. Nie polykaj literek, bo na tym blogu to po prostu nie wypada, nie stosuje sie… I nie przepraszaj tyle, raczej skup sie i uwazaj.
Czy sie to nam podoba czy nie, literatura nie jest juz kodem kulturowym, laczacym jednostki danego spoleczenstwa. dzisiaj te role przejmuje reklama, internet. Wystarczy sobie poczytac fora np kobiece. Dziwczyny (starsze dziewczyny) pisza:
-„Z pewna taka niesmialoscia” (reklama podpasek z przed 10-ciu lat) pisze na forum bo mam taki a taki problem.
Albo:
– znowu wydalam majatek na kolczyki, bo „Jestem tego warta”(nie wiem czego to reklama”.
Mickiewiczow czy slowackich jakos nikt nie cytuje, niechwytliwe mieli tresci;)
tsubaki … czy ty przeczytales w zyciu chociaz jedna ksiazke? nie mowiac juz o lekturze….
Nie przeczytala zadnej, to widac golym okiem po jej wypowiedziach. Nie zna sie i tyle.
A czy mala i glupek przeczytali cos wartosciowego? Nawet jesli, to nic im to nie dalo: nie potrafia czytac ze zrozumieniem.
Napisalam co zaobserwowalam na forach, nie podjelam sie oceniania zjawiska:/
Znalezli sie „erudyci”…
Podzielam Wasze opinie co to tsubaki, jednak „było cymbalistów wielu” czy też „poloneza czas zacząć” będzie częściej używane niż „z pewną taką nieśmiałością”. A dlaczego? Ano dlatego, że reklama podpasek nie jest już wyświetlana od jakiegoś czasu, a literatura, bądź co bądź, pozostaje. Zresztą jest nawet słynne hasło łączące oba wątki – literacki i reklamowy, a mowa tu o „ojciec, prać” 🙂
Nie chwytacie ironii, wnioskuje: niskie IQ:(
Tsubaki! Quotient moze u nas niski, ale to ty jestes erudyta, a nas od takich nie wyzywaj (Gospodarzu, inwektywy mialy byc usuwane). A to, ze probowalas ocenic zjawisko bez przeczytania ani jednej lektury, to fakt jaskrawy i z tego nam sie tu nie wycofasz. Wyczulismy cie tu wszyscy od razu i podsumowalismy. Nawet nie probuj sie bronic.