Przedszkolanki chcą strajkować
Najbardziej gotową grupą do strajku są nauczycielki wychowania przedszkolnego. Chcą przerwać pracę natychmiast i dziwią się, że procedura związkowa tak długo trwa. Najbliższy termin to dopiero kwiecień. Przedszkolanki nie mogą się doczekać.
Gdyby stanęły wszystkie publiczne przedszkola w kraju, strajki w szkołach byłyby już niepotrzebne. Z małymi dziećmi rodzice sobie tak łatwo nie poradzą, będzie chaos. Przedszkolanki są świadome, że dysponują największą siłą rażenia. Dlatego naciskają na władze związkowe, aby przyspieszyły procedury. Żeby zapał w placówkach nie przygasł.
Co ciekawe, do strajku najbardziej prą pracownicy niezrzeszeni w związkach. Związkowcy dopiero za nimi gonią. Atmosfera strajkowa jest nawet w tych placówkach, gdzie nie działa żaden związek. Z tego, co wiem, prawo nie przewiduje strajku organizowanego przez pracowników niezrzeszonych. Podejrzewam, że gdyby nie to ograniczenie, strajki już by były. A tak, trzeba poczekać na niemrawych działaczy.
Komentarze
A żłobkanki nie?
Zrobić lokaut, przedszkolanki na bruk wyrzucić, a na ich miejsce zatrudnić meneli z pośredniaka.
Jedne ruch, a dwa problemy rozwiązane!
Płynna Rzeczywistość 29 stycznia o godz. 20:16 260698
Zakonnice je zastąpią. I księża lubiący dzieci.
– – –
Jak głębiej wczuć się w bolączki przedszkolanek, to potrzeba zmartwychwstania centralnej rady związków zawodowych jawi się dziejową.
Oczywiście: czekać, to święto ruchome.
– – –
Panowie, i tak swoim dowcipem nie przebijecie ostatniego zdania jadama 48 z godz 13.13 z dnia wczorajszego.
A tak poważnie, i panie maluchów czują się niedocenione finansowo. A przecież nie tylko wycierają maluchom nosy.
To, że przedszkolankom się należy duża podwyżka jak i innym grupom belferskich jest oczywiste. W przedszkolu mojej córki generalnie trwa spychologia. Dzieciaki niewiele ciekawego robią, moja mała od dawna nie przyniosła mi czegoś nowego z przedszkola, jakiejś wiedzy, której ja lub żona byśmy nie przekazali. Dopytuję córkę, a ta mi opowiada, że pani każe im się bawić to nie są jakieś twórcze zajęcia, dzień do dnia podobny. Cała praca to dom, czytanie, tłumaczenie. W przedszkolu znikome ilości sensownej wiedzy. To przechowalnia. I choć jestem za tym, żeby przedszkolanki dostały podwyżkę to mam wątpliwości, czy ich jakość pracy wzrośnie. Sądzę, że bardziej niż szybko wróci wszystko w dawne koleiny. To państwówka, nauczycielki z dyrektorką znają się lata, jaka jest szansa, że wypalona zawodowo przedszkolanka poszła na podreperunek zdrowia, albo była zastąpiona kimś dużo lepszym? Szanse są małe aby moje dziecko miało dobrą wczesną edukację a podwyżki nic tu nie zmienią, To jest problem strukturalny a nie finansowy.
Cukiertort 29 stycznia o godz. 21:20 260704
Otóż to.
Ìno 29 stycznia o godz. 21:15 260703
Pupy też im wycierają. Ale co z tego? Milej to robić w przedszkolu niż domu opieki społecznej.
Oczywiście, jest to problem strukturalny. I dlatego te struktury należy zlikwidować. Z jednym strzałem kilka zajęcy, aż chciałoby się rzec – dzików. Odciążenie (finansowe) dla samorządów, powrót kobiet do domów (gdzie ich miejsce) i do właściwych dla nich zajęć, umocnienie prawidłowego modelu rodziny (KKK). Same korzyści. A przedszkolanki – do szkół (rodzenia)
– – –
Kontynuując zadane wpisem klimaty zdemoralizowanego absurdu:
A gdyby tak pediatrzy zastrajkowali, to (cyt) z małymi +chorymi dziećmi rodzice sobie tak łatwo nie poradzą, będzie chaos. Przedszkolanki są świadome, że dysponują największą siłą rażenia.
Tak, drodzy wychowawcy – na chętki przedszkolanek nie ma to jak razić małe dzieci chaosem.
I jak tu się nie śmiać, od kogo się uczymy?
Endo,
Widzę, że moje nauki nie idą w las. Bardzo ładnie! Wytrwałości! Wasza postawa będzie zapamiętana, a gdy przyjdzie Czas – policzona!
O, brawo: to już 1001 tekst autora pana bloga na temat strajku i sposobu strajkowania. Gdyby tak choć jedno zdanie pan autor zamienił, a nie non stop upubliczniał jeden i ten sam tekst…
Gekko,
Cóż jednak różni menela figuratywnego od nauczyciela niekompetentnego?
Płynna Rzeczywistość
29 stycznia o godz. 22:20
–
Teraz ja nie rozumiem, dlaczego miałbym taką analizę bytów Ci zaserwować, ale to między nami.
Ważniejsze jest to, że mim zdaniem, delikatnie mówiąc, w walce o godność zarobków w roli nauczyciela, strzelanie motywem bólu zadawanego maturzystom (jako celu preferencji strajku w czasie matur, jak w wywiadzie) czy siłą rażenia małych dzieci chaosem (jak we wpisie) jest strzelaniem we własną stopę. Na poprawę losu mniemanego są odpowiednie procedury zdrowotne, o kosztach nie wykraczających poza zakres składek na nfz.
Po co mieszać w to (i się w) dzieci?
Co Ty na to?
–
ontario 29 stycznia o godz. 22:14 260711
Za dużo wymagasz!
Nie wiem. Ja już pisałem, że nigdy w życiu nie strajkowałem, a tylko raz w życiu musiałem pożyczyć od znajomych, żeby dotrwać do pierwszego (straszne uczucie). Dlatego emocji tych, którzy są w nastroju strajkowym, nie rozumiem.
Nauczycielem byłem krótko i do tej pory pamiętam zdziwienie, że za te pieniądze można przeżyć. Pewnie z czasem wyrobiłbym sobie rynek tłustych rodziców leniuszków wymagających korepetycji i wtedy nieźle wiązałbym koniec z końcem, ale życie oferuje różne opcje, nie tylko szkołę.
Nie jet to jednak rozwiązanie dla historyków czy geografów.
Niemniej, przy swojej niechęci do strajkowania jako opcji godnej rozważania, nie wydaje mi się, by nauczycieli mieli inne, skuteczne sposoby dotarcia ze swoją SPRAWĄ na Nowogrodzką.
SPRAWA oczywiście nie dotyczy samych zarobków, co raczej kompleksowej reformy tego cyrku, który w swojej masie nie nadąża za coraz bardziej płynną rzeczywistością.
Jednak z jakichś powodów strajku kontrolerów lotniczych nikt nie rozważa w kategoriach moralnych, tym bardziej górników.
Jeśli dziwisz się, że nauczyciele nie stawiają SPRAWY w całej szerokości i długości, a swoje niezadowolenie redukują do kwestii płacowych, to ja im się nie dziwię. Będąc na ich miejscu chciałbyś kolejnej reformy? Kolejnej Zalewskie, Kluzik-Rostkowskiej albo Giertycha.
Cztery litery czarna.
A może tak zastrajkują uczniowie?
Płynna Rzeczywistość 29 stycznia o godz. 22:53 260715
Nauczyciel jest zawodem zaufania publicznego. Powierzamy mu bowiem swoje dzieci.
Płynna Rzeczywistość
29 stycznia o godz. 22:53
–
Bardzo to zrozumiale napisałeś, dziękuję.
Dobrze, że zgadzamy się (?) że …udział w cyrku może frustrować, ale co robi nauczyciel w cyrku?
Żenada kupletów cyrkowych w wykonaniu nauczyciela to żenada nauczyciela, nie cyrku. Kto uważa, że na występach traci, może przecież inaczej i gdzie indziej (nie jest to dla nikogo łatwe), ale kąsanie zabiletowanej na widowni dzieciarni przez ryczących jak foki klaunów, by cyrk rzucał więcej ryb na arenę? No, daruj…
Tu się właśnie nasze mentalności i doświadczenia rozchodzą, a co ciekawe, jak sądzę, miały wspólny start losów życiowych…
Według Heckmana inwestycja we wczesną edukację ma najwyższą stopę zwrotu. Nauczycielki przedszkola powinny być bardziej doinwestowane. Wiedzą to i ich frustracja zaczyna osiągać masę krytyczną.
Jak Przedszkolaki zaczną strajkować to będzie to naukowe potwierdzenie , że genetyczne zmiany jakie PRL wprowadził do genotypu „Polaka-solidarnościowca” są trwałe i przyniosą wkrótce oczekiwany efekt w postaci nowego rozbioru Polski po zrealizowaniu przez PiS żądań ustawy numer 447.
Oczywiście można dawać wszystkim wiece pieniędzy ( wyższe zarobki ) przez co społeczeństwo będzie dysponowało większą siłą popytu, która trzeba będzie zrównoważyć zwiększona podażą.
Jeśli gospodarz utrzymujący swą rodzinę z tego, co wytworzy w swoim gospodarstwie zechce zatrudnić opiekunkę dla małych i nauczyciela dla starszych dzieci, ogrodnika by dbał o kwiatki wokół domu i buchaltera by zapisywał w księgach przychody i wydatki to MUSI ZWIĘKSZYĆ PRODUKCJĘ swego gospodarstwa by mieć więcej towaru do poszycia lub sprzedaży.
Przecież już to ćwiczyliśmy od 1980 roku, gdy „wystrajkowało się” podwyżki zarobków , które nie miały pokrycia w odpowiednio wyższej podaży dóbr konsumpcyjnych.
Wyższe zarobki to wyższy koszt zatem rosną ceny. cóż z tego, ze zarabialiśmy miliony jak jajko, chleb kosztowały tysiące.
Czyli krótko – jeśli się chce lepiej ludzi nakarmić, to trzeba upiec więcej chleba a gdy da się im tylko więcej pieniędzy to tylko cena chleba wzrośnie.
kaesjot
30 stycznia o godz. 8:46
–
Bardzo ładny wywód, ale zupełnie ignorujący lata publicznej edukacji szkolnej dla publiki.
Przecież (patrz na moje usta) przedszkolanki CHCĄ!
A jeśli chcą, to im SIĘ NALEŻY.
A jak się należy, to godność chcenia wymaga prawa i sprawiedliwości.
No i PiSdaje (czytać razem, szybko, bez ubezdźwięcznień) a lud bierze.
Ecce schola populorum.
–
kaesjot
30 stycznia o godz. 8:46 260722
W mojej mej mojastej gminie w 2018 padły: piekarnia, dwa zakłady fryzjerskie, warzywniak, sklep „żelazny”, lumpeks, dwa złomowiska, stolarnia…, zwolniono parę osób w większych sklepach…
Ludziska mają coraz mniej forsy, więc kupują coraz mniej, a gdy nie przychodzą po zakupy, to sklepy/zakłady padają.
Wtedy ty, tak, ty, bulisz niepracującym (bo coraz większe bezrobocie), bulisz ze swoich podatków na zasiłki wszelkiego typu…
No, jest jeszcze inne rozwiązanie: mogą ci coraz biedniejsi iść do slamsów albo umrzeć…
A bogaci i tak robią zakupy w Niemczech… Np. jakieś 90 % aut, elektroniki itp. to towary niemieckie.
Bul więc, bul.
Bul, bul, bul!
Porównywanie gospodarki dzisiejszej z gospodarką za Jaruzela ma głęboki, głoboczasty, najgłębisty sens.
Bul, bul, bul za innych i na innych. Stać cię.
woytek
30 stycznia o godz. 3:38 260721
Fakt: przedszkolanki są frajerkami.
A przecież mogłyby np. nie pracować w przedszkolu, a w Niemczech. Tak robią niebędący frajerami. Wynajmują wszelkie miejsca noclegowe wzdłuż Nysy i przez 5 dni dojeżdżają do pracy w Niemczech. Na sobotę i niedzielę wracają do domów w głębi Polski.
Ci miejscowi zaś zasię (z mojej gminy) dojeżdżają każdego dnia do Niemiec do roboty.
Oczywiście, podatki, podateczki płacą w Niemczech.
Jest rozwiązanie, jest. Niektóre przedszkolanki już mądrzeją i też będą pracować w Niemczech. A co?
Ale jest rozwiązanie braku przedszkolanek w przedszkolu: zatrudnia się Ukrainki.
A co?
Nie ma cudów, a wszystko ze sobą się wiąże.
Np. od początku lat 90-tych do dzisiejszego dzionka se słyszę non stopowo: tania siła robocza. Musi być tania siła robocza, bo: Zachód zainwestuje w Polskę, dźwignie gospodarkę Polski.
Mądra filozofia, najmądrzejsza. Efekt się liczy: 3 mln Polaków wyjechało za chlebem i wzbogaca Zachód, zachodnie towary zalały kraj, nie ma ani jednego polskiego auta itd. Ludziska kombinują, jak mogą, praca na czarno kwitnie, śmieci z Zachodu milionami ton do Polski itd.
Jeżeli nie można dużo zarobić, choćby się urobiło po łokcie i tyrało 24 godzinę na dobę, to trzeba coś wykombinować. Kombinacje jeszcze większe i bardziej powszechne niż za komuny, gdy bez kombinacji ani rusz.
@Gospodarz
Przedszkolanki po prostu zawsze (!) pełniły usługowe(!) funkcje opiekuńcze żeby matki mogły pracować. Dlatego nie są zatrute mitami o misji, etosie itp. bzdurami. Dlatego są dobrze dostosowane do rynku pracy po prostu!!! Chcieliście rynku(pracy!), no to go macie, skumbrie w tomacie … 😉
Belferxxx 30 stycznia o godz. 12:02 260727
Otóż to. Chcieliście belfrzy kapitalizmu i rynku (pracy!), no to go macie, skumbrie w tomacie …;-)
– – –
Tak jest. Pegeerem chcicy na godność zaraził nas kapitalizm i trzyma, su.in.yn
A miały być radzieckie skumbrie bez kartek…
– – –
Ontario 30 stycznia o godz. 10:15 260726
Tania silą robocza jest nieodłącznym atrybutem każdej neokolonialnej, kompradorskiej gospodarki, opartej na dominacji zagranicznego kapitału u importowanej technologii, a wprowadzonej u nas w roku 1989 tzw. Planem Balcerowicza. A przypominam, że taka gospodarka NIE potrzebuje wysoko wykwalifikowanych fachowców. Trzymanie na siłę młodych Polaków, aż do osiągnięcia przez nich pełnoletności, w systemie obowiązkowej edukacji, ma przecież tylko jeden cel – aby na rynek pracy, na którym (wbrew oszukańczym dezinformacjom reżymowej propagandy) pracy nie ma i nie będzie (mechanizacja, automatyzacja w tym robotyzacja, komputeryzacja i sztuczna inteligencja) nie wstępowało zbyt dużo nowych bezrobotnych. W związku z tym naiwnością jest oczekiwanie, że rząd da więcej na edukację, jako iż jeśli tylko trochę pogorszy się koniunktura, to edukacja będzie pierwszą ofiarą cięć budżetowych, jako najmniej ważna pozycja w wydatkach budżetu państwa i to nie ważne, czy będzie rządzić Kaczyński czy Tusk albo też np. Biedroń lub Zandberg.
Ontario 30 stycznia o godz. 10:15 260726
Tania siła robocza jest nieodłącznym atrybutem każdej neokolonialnej, kompradorskiej gospodarki, opartej na dominacji zagranicznego kapitału i importowanej technologii, a wprowadzonej u nas w roku 1989 tzw. Planem Balcerowicza. A przypominam, że taka gospodarka NIE potrzebuje wysoko wykwalifikowanych fachowców. Trzymanie na siłę młodych Polaków, aż do osiągnięcia przez nich pełnoletności, w systemie obowiązkowej edukacji, ma przecież tylko jeden cel – aby na rynek pracy, na którym (wbrew oszukańczym dezinformacjom reżymowej propagandy) pracy od dawna nie ma i nie będzie (mechanizacja, automatyzacja w tym robotyzacja, komputeryzacja i sztuczna inteligencja czyli AI) nie wstępowało zbyt dużo nowych bezrobotnych. W związku z tym naiwnością jest oczekiwanie, że rząd da więcej na edukację, jako iż jeśli tylko trochę pogorszy się koniunktura, to edukacja będzie pierwszą ofiarą cięć budżetowych, jako najmniej ważna pozycja w wydatkach budżetu państwa i to nie ważne, czy będzie rządzić Kaczyński czy Tusk albo też np. Biedroń lub Zandberg.
Ohmy 30 stycznia o godz. 2:13 260720
Piszesz, że według Heckmana, to inwestycja we wczesną edukację ma najwyższą stopę zwrotu. Ale na jakiej podstawie ów Heckman doszedł do takiego wniosku? Przeprowadził on jakieś badania, a jeżeli tak, to jaką zastosował metodologię i skąd wziął do nich dane?
Kaesjot 30 stycznia o godz. 8:46 260722
Jak zwykle, masz 100% rację, ale czy to dotrze do pokolenia ogłupionego burżuazyjną, pro-wolnorynkową propagandą, według której przemysł, górnictwo i rolnictwo to przeszłość, a PKB wytwarza się biurach, które nota bene nic realnego nie wytwarzają, a tylko konsumują, w tym nieodnawialne nośniki energii i przy okazji dewastują środowisko naturalne.
Ontario 30 stycznia o godz. 9:48 260724
Nie wytrzymali konkurencji z sieciami zachodnich supermarketów. Dobiły je niedziele bez handlu, gdyż teraz ludzie pracy robią zakupy w sobotę, a wiec robią je w supermarketach, gdzie ceny są niższe niż u polskiej konkurencji a wszystko mają tam w supermarkecie pod jednym dachem i przy jednej kasie. W związku z tym prawie nikt nie robi już zakupów w niedziele, gdyż przyjęło się, że w ten dzień sklepy a szczególnie centra handlowe i supermarkety są zamknięte. Natomiast frekwencja w kościołach się nie poprawiła, gdyż dawniej wychodząc po zakupy, szło się często po drodze na mszę, a dziś często się w niedziele z domu nie wychodzi, bo i po co, skoro sklepy są zamknięte.
https://oko.press/samorzady-szyja-co-rzad-sprul-12-miast-w-obliczu-kumulacji-rocznikow-2019-2020/
@Płynna nierzeczywistość
Bzdury! Samorządy wielkich miast, szczególnie Warszawy, STAĆ na to, żeby problem kumulacji, który dotknie aż 7(!) całych roczników załatwić bezkonfliktowo i bez cofania tych roczników o PÓŁ WIEKU do tyłu w epokę 38-osobowych klas, nauki na zmiany i w weekendy, bez odpowiednich nauczycieli(brakuje ich bo w stolicy średnia płaca to DWUKROTNOŚĆ średniej krajowej i odpowiednio wysokie koszty utrzymania, a nie ze względu na politykę płacową MEN!). BTW poprzednio CI SAMI uczniowie z dodatkowego rocznika mieścili się w gimnazjach i to w MAŁYCH, 25-osobowych klasach. Budynki nie zniknęły, więc …. 😉 Potrzeba paru drobiazgów:
1.WOLI i PRIORYTETÓW – wydatki pseudoprestiżowe vs codzienny(!) koszmar edukacyjny przez MINIMUM rok aż 7 roczników SWOICH dzieci. One nie są z PiS ani PO!!!
2.Pomyślunku i wiedzy (=KWALIFIKACJE!) urzędników oraz poczucie ich odpowiedzialności!!!
3.Może najważniejsze – myślenie o rozwiązaniu PROBLEMU w pierwszej kolejności i dzieciach/młodzieży, a nie o tym czy się uda konkurencji politycznej go przypisać. NIE UDA SIĘ – w Polsce powiatowej tego problemu NIE BĘDZIE!!!
@JohnKowalsky
Wiesz dlaczego mamy importowaną technologie?, bo opracowywanie technologii w prl polegało na wzajemnym pieszczeniu sie potrojnymi całkami przez szanowne grono doktorsko profesorskie ( z ohami i ahami nad wysokim poziomem edukacji)bez zadnego zwiazku z przemyslem, i nawet przestarzala zachodnia technologia byla w polsce nieomal cudem techniki za gierka. Tak samo Ty teraz piescisz sie wielka informatyzacja i automatyzacja ktora niby zabiera prace, tylko jakos ofert pracy nie brakuje.
Nauczycielki w przedszkolu ? Nie mogą dzieci uczyć ani liczyć , ani pisać. Zabrania tego podstawa programowa. Ta sama podstawa narzuca ograniczenia na klasy I – III. Też im zbyt wiele nie wolno. Dlaczego ? Dzieci się mają bawić, nie uczyć. Nie można im zabierać dzieciństwa. W rezultacie, zamiast podstaw uczyć stopniowo, wszystko na raz spada na dzieci w IV klasie. I tam się dzieją dramaty, których władza nie widzi. Winny oczywiście jest – nauczyciele nie potrafią uczyć.
Piszę to, bo wszyscy na blogu – o płacach.
Może jeszcze coś. Likwidują szkolnictwo specjalne. Kolejne dzieci z zaburzeniami zachowania i poniżej normy IQ zasilają normalne szkoły. Dlaczego, bo taniej. Nie zajmuje się takim uczniem 8 specjalistów lecz 1 wychowawca. Wychowawca, który od zeszłego roku nabył – z automatu, bez przeszkolenia lub studiów, kompetencji psychologa. Mało tego – ma diagnozować psychologicznie dzieci. I pisać kilometry sprawozdań na temat – na którym się nie zna.
To, o czym piszę jest głównym powodem zapaści w szkolnictwie. Powodem, którego nie było, zanim przy szkolnictwie zaczął majstrować obecny rząd.
Płace swoją drogą, ale powody niezadowolenia są inne niż myślicie. Tu się już nie da normalnie pracować.
Devin 30 stycznia o godz. 23:09 260737
Dlaczego mamy dziś w Polsce importowaną technologie? Nie dlatego, że czasach w PRL-u było coś nie tak z nauką, gdyż PRL-u nie ma już od prawie 30 lat. Poza tym, to w czasach PRL-u politechniki miały realne związki z przemysłem, a tzw. zachodnia technologia była w Polsce nieomal cudem techniki tylko w latach PRL-owskiej smuty wywołanej „solidarnościowymi” strajkami, , czyli w latach 1980-1989.
I zgoda, w Polsce dziś ofert pracy nie brakuje, ale dla kogo? Dla niewykwalifikowanych pracowników ochrony, opieki na staruszkami czy też do sprzątania. Nie ma zaś ofert pracy dla wysokowykwalifikowanych specjalistów, gdyż oni dziś nie są dziś Polsce potrzebni, jako iż model gospodarczy obecnej Rzeczpospolitej określić można jako „kapitalizm kompradorski”. Przypominam, że termin „kompradorzy” używany był przez marksistów dla określenia grupy tubylców w krajach kolonialnych, którzy w zamian za kolaborację z metropoliami nagradzani byli przywilejami ekonomicznymi i tworzyli wąską warstwę uprzywilejowaną – enklawę, którą nazywano właśnie kapitalizmem kompradorskim. Różni się on tym od „zachodniego” (czyli z tzw. Pierwszego Świata) kapitalizmu głównie tym, że w owym „zachodnim” modelu kapitalizmu o dostępie do rynku i o możliwościach funkcjonowania na nim decydują (przynajmniej w teorii) głównie osobiste cechy człowieka, takie jak np. inteligencja, przedsiębiorczość, pracowitość, rzutkość etc., podczas gdy w kapitalizmie kompradorskim o sukcesie tym decyduje przede wszystkim przynależność do koterii (inaczej sitwy).
Plan Balcerowicza, który ustanowił w Polsce ów kompradorski model kapitalizmu, a który wprowadzony został u nas na skutek postanowień Okrągłego Stołu, zgodny był zaś z tzw. konsensusem waszyngtońskim, czyli dokumentem, będący podstawą polityki gospodarczej USA. Konsensus ten został po raz pierwszy przedstawiony przez amerykańskiego ekonomistę Johna Williamsona pod koniec lat 1980-tych i do dziś jest on kanonem ortodoksyjnej polityki gospodarczej MFW oraz Banku Światowego. Początkowo był opracowany w celu zastosowania w krajach Ameryki Łacińskiej, jednak później rozciągnięto go na inne kraje, przechodzące trudności gospodarcze lub znajdujące się w procesie transformacji systemowej. Takie jak właśnie Polska. Dokument opiera się na dziesięciu podstawowych punktach, które zdaniem jego autorów i zwolenników powinny być realizowane w celu zapewnienia stabilnego i zrównoważonego wzrostu i rozwoju gospodarczego :
1. Utrzymanie dyscypliny finansowej;
2. Ukierunkowanie wydatków publicznych na dziedziny, które gwarantują wysoką efektywność poniesionych nakładów i przyczyniają się do poprawy struktury podziału dochodów;
3. Reformy podatkowe ukierunkowane na obniżanie krańcowych stóp podatkowych i poszerzanie bazy podatkowej;
4. Liberalizacja rynków finansowych w celu ujednolicenia stóp procentowych;
5. Utrzymywanie jednolitego kursu walutowego na poziomie gwarantującym konkurencyjność;
6. Liberalizacja handlu;
7. Likwidacja barier dla zagranicznych inwestycji bezpośrednich;
8. Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych;
9. Deregulacja rynków w zakresie wchodzenia na rynek i wspierania konkurencji;
10. Gwarancja praw własności.
Jednakże we wszystkich gospodarkach, które wdrożyły ten konsensus, dały się zauważyć takie problemy jak:
1. Zbytnia liberalizacja rynków kapitałowych skutkowała zawsze przepływem kapitału z państw rozwijających się do państw, które narzuciły ów konsensus;
2. Zbyt duży stopień liberalizacji handlu nie zawsze dawał pozytywne efekty;
3. Systemy zabezpieczeń socjalnych były zbyt mało sprawne w kontekście wprowadzanych zmian, szczególnie na polu prywatyzacji, co w efekcie przyczyniało się do niszczenia miejsc pracy a nie tworzenia nowych, np. w Polsce stopa bezrobocia po transformacji ustrojowej osiągnęła poziom rzędu 16,4% w roku 1993;
4. Nadmierna surowość założeń tego konsensusu dławiła wzrost gospodarczy;
5. Konsensus okazał się dokumentem wyrażającym interesy przede wszystkim Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Światowej Organizacji Handlu i Ministerstwa Skarbu USA.
Na skutek Planu Balcerowicza nastąpiło w Polsce, co prawda, obniżenie inflacji i deficytu budżetowego, ale za cenę drastycznego zwiększenia się bezrobocia i pogorszenia się sytuacji materialnej znacznej części społeczeństwa. Do najczęściej krytykowanych (głównie przez Grzegorza Kołodkę) elementów towarzyszących wprowadzeniu planu należą zaś:
1. Ustawa o uporządkowaniu stosunków kredytowych (z grudnia 1989), dzięki której z rynku miał być ściągnięty tzw. nawis inflacyjny. Uchylono wówczas postanowienia umów kredytowych dotyczących przywilejów i preferencji w zakresie dostępu do kredytów i ich oprocentowania poniżej inflacji oraz wprowadzono „zmienne” progi oprocentowania zamiast umownych (w już zawartych umowach kredytowych). W rezultacie, w warunkach istniejącej hiperinflacji, banki z dnia na dzień mnożyły swoje wierzytelności wobec kredytobiorców.
2. Utrzymanie przez okres kilkunastu miesięcy (styczeń 1990 – maj 1991) stałego kursu dolara USA (9500 zł za USD), czyli tak zwana kotwica antyinflacyjna. Skutkiem jej był spadek siły nabywczej oszczędności dolarach USA oraz możliwość zysku inwestorów zagranicznych z wysokiego oprocentowania oszczędności w złotych polskich (ograniczona prawem dewizowym oraz płynnością walutową gospodarki).
Według wielu ekonomistów plan ten doprowadził do załamania popytu wewnętrznego, zalania rynku krajowego importowaną produkcją, upadku zadłużanych polityką finansową przedsiębiorstw państwowych i wyprzedaży najlepszych z nich w ręce głównie kapitałów państw zachodnich, silnej pauperyzacji większości społeczeństwa i skokowego wzrostu bezrobocia. Przesądzającym wszakże na pokolenia skutkiem planu było stworzenie możliwości przeprowadzenia prywatyzacji majątku państwowego w formule latynoamerykańskiej w postaci wyprzedaży, aż do skali rozbioru gospodarczego, enklaw nowoczesności i rentowności zagranicznym korporacjom za 4,5-5% ich wartości odtworzeniowej.
Problem kumulacji roczników ? Władza go nie ma. Niech się martwią samorządy. Będzie wyraźnie widać, że są niepotrzebne. Bo jak sobie poradzić z czymś na co nie ma pieniędzy ? No , może w dużych miastach, które pieniędzy mają więcej. Ale na prowincji – katastrofa. Lud pisowy zobaczy, że samorządy sobie nie radzą. A skoro sobie nie radzą, to są niepotrzebne. I o to chodzi. Wymówka, aby centralizować.
Kwant25 30 stycznia o godz. 23:51 260738
Upadek polskiego szkolnictwa zaczął się od czasów „reformy” Balcerowicza (patrz moja odpowiedź dla Devina), a nauczycielom chodzi dziś tylko i wyłącznie o wyższe płace za mniej pracy.
Kwant25 31 stycznia o godz. 0:05 260740
Edukacja jest zbyt ważną sprawą, aby powierzać ją lokalnym władzom, a szczególnie zaś wójtom.
Belferxxx 30 stycznia o godz. 22:34 260736
Otóż to.
@JohnKowalsky
Strasznie dużo był warty ten majątek w 89, tyle samo co pracownicy w tym majątku, którzy jak mieli okazję to kradli nawet papier toaletowy. Taka jest prawdziwa wartość tamtej ekonomiczno – społecznej stajni Augiasza, a Balcerowicz zrobił za mało, trzeba było kijem tresować przez 40 lat żeby wykształcić społeczeństwo kapitalistyczne.
@devin
Możesz uchylić rąbka tajemnicy i podać ile masz lat ? , Mnie się wydaje, ze jesteś młody gdyż powtarzasz tylko propagandowe mity.
Ja przepracowałem ponad 40 lat w zakładach takich jak KGHM czy HCP na kierowniczych stanowiskach w produkcji i znam to z własnego doświadczenia a nie z opowieści z „drugiej ręki”.
HCP produkujący silniki okrętowe ( do 60 szt/rok ), silniki agregatowe i trakcyjne o mocy do 5MW ( 100 – 120 szt/rok ) wagony ( ok. 300 szt/rok. lokomotywy ( do 100 szt/ rok) a do tego rożnego rodzaju obrabiarki, produkcję dla wojska, dający w sumie pracę ponad 20 tys. ludzi ( dzisiaj mniej niż tysiąc i to głownie w biurach ) był niewiele wart ?
A możne Ursus produkujący do 55 000 szt /rok ciągników rolniczych , z których wiele pracuje na polach jeszcze do dzisiaj tez był g… wart ?
A może Elwro, które sprzedano Siemensowi w momencie gdy uruchamiano tam produkcje PC-tów? Siemens sprowadzane tam urządzenia linii zabrał do siebie a 6 000 pracowników Elwro wyrzucił na bruk.
Poznańska Teletra miała kontrakt na dostawę kilku tysięcy central telefonicznych do ZSRR ( wtedy nie słyszano jeszcze telefonach korkowych ) – sprzedano ją Alcatelowi. Takich przykładów można by przytoczyć setki jeśli nie tysiące.
Celem przemian po 1989 roku nie było unowocześnienie i rozwój NASZEGO, POLSKIEGO przemysłu lecz jego zniszczenie, gdyż dość skutecznie opanowywał rynki zbytu głównie w tzw Krajach Trzeciego Świata – Azji, Afryki, Ameryki Płd..
Odpowiedz sobie sam na pytanie – jak wyglądalibyśmy dzisiaj, po 30-tu latach, gdyby nasza gospodarka poszła drogą taką jaką poszły Korea Płd czy choćby Chiny.
@Kwant25
W „Polsce powiatowej” rządzonej przez PiS żadnych większych(!) problemów z kumulacją roczników nie będzie.
1.Polska prowincja się wyludnia/wyludniła na rzecz zagranicy i wielkich miast, więc i młodzieży mniej znacznie!!!
2.Ma stabilną(!) sieć szkolną, niepodaną na typową dla np.stolicy „optymalizację” czyli przekazywanie chwilowo niedociążonych budynków szkolnych na inne cele.
3.Na prowincji posada nauczyciela ma swoją wartość. Tam nie ma braków kadrowych!) i nadgodziny w niej też – więc tam się raczej nauczyciele ucieszą z okazji do dorobienia …;-) Tak, że kumulacja dotyka jedynie BOGATE duże miasta – akurat rządzone przez PO/KO&Co
kwant25
31 stycznia o godz. 0:05 260740
To prawda faktyczna empirycznie naukowa: NIE radzimy sobie (my, samorządowcy), bo, bowiem, albowiem, ponieważ w mojej gminie: wybudowaliśmy gimnazjum, a wcześniej wybudowaliśmy dwie szkoły podstawowe, teraz przeprowadziliśmy kapitalne remonty wszystkich szkół, przedszkola, świetlic. Jesteśmy do kitu kitowego, to trzeba przyznać i bić się w piersi. Biję się zatem, bęc, bęc, bęc.
belferxxx
31 stycznia o godz. 10:09 260746
Faktycznie naukowo niepodważalnym empiryzmem udowodniłeś, że w Polsce powiatowej rządzi PiS. NP. w moim powiecie ani jeden wójt, burmistrz NIE jest pisowcem, a w pozostałych powiatach województwa też takoż podobnie.
Samorządowcy (zwłaszcza gminni) NIE są partyjniakami. Mają w d… partie (na ogół).
https://twitter.com/Wladek_Z/status/1090548205643812864?s=20
JohnKowalsky
31 stycznia o godz. 0:09
Wójt/Burmistrz a szerzej Urząd Gminy czy Miasta odpowiada za sprawy administracyjno – gospodarcze i finansowe szkół na jego terenie. Nie ma natomiast żadnego wpływu na sprawy związane z programem nauczania.
Jak gmina bogata to Wójt jeszcze dorzuci środków ponad to , co pochodzi z dotacji na ten cel a jak biedna, to patrzy by z dotacji oświatowej urwać nieco na inne cele.
@Ontario, Płynna nierzeczywistość
Oczywiście w Polsce są nawet okolice rządzone przez SLD, Kukiza czy narodowców, i jak piszesz, mające partie tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę … To nie ma dla mojego wywodu znaczenia – kumulacja dotknie wielkie ośrodki rządzone przez POKO&Co i nie dotknie ‚Polski powiatowej”. Czyli PiS powie, że prawdziwi samorządowcy sobie radzą, a tam gdzie rządzi opozycja(wielkie ośrodki!) sabotują(!) reformę nawet kosztem NASZYCH dzieci. I, jak mówi młodzież, pozamiatane… 😉
Zmieniając nieco temat: „Nam nie trzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery”!
Mróz w USA zbiera żniwo. Nie żyje 8 osób
Mróz w USA daje się mocno we znaki mieszkańcom już od niedzieli. Temperatury są rekordowo niskie - na termometrach -30 stopni C, ale odczuwalnie to nawet -55 stopni. CNN informuje, że z powodu ekstremalnych warunków pogodowych zamarzło osiem osób. O arktycznym wirze polarnym, który opanował w tym tygodniu Stany Zjednoczone, pisaliśmy już wczoraj. W tym roku dotarł on dalej niż zazwyczaj, objął już prawie 80 proc. północnej części Ameryki. Synoptycy zapowiadają, że w zimniejszych stanach Amerykanie mogą spodziewać się, że temperatury mogą spadać nawet do -30 stopni C, a przez silny wiatr temperatura odczuwalna będzie wynosić nawet -55 stopni. Jest tak zimno, że jeziora parują – dzieje się tak, ponieważ temperatura lodu jest wyższa niż temperatura powietrza.
W Stanach pojawiły się także bardzo intensywne opady śniegu. Na ulicach leży od 30 do 60 centymetrów śniegu.
Od kilku dni w wielu stanach ogłoszono stan wyjątkowy – zamknięto miejsca pracy, urzędy i szkoły. Władze stanowe ostrzegają, że przebywanie na zewnątrz może być bardzo niebezpieczne. Apelują, aby nie wychodzić bez potrzeby. Niestety bilans już jest tragiczny. W wyniku mrozu od niedzieli zmarło już osiem osób. Jak podaje CNN, w poniedziałek w stanie Indiana, policjant i jego żona stracili panowanie nad samochodem na zaśnieżonej drodze i zginęli w wypadku. Tego samego dnia w Illinois mężczyzna został śmiertelnie potrącony przez pług śnieżny. Dzień później, we wtorek, 55-letni mieszkaniec Wisconsin został znaleziony przed drzwiami do swojego garażu, przyczyną śmierci było zamarznięcie. Wśród ofiar mrozu jest także 22-latek znaleziony w Minnesocie.
Komunikacja w USA sparaliżowana
Warunki w Stanach Zjednoczonych są fatalne. Bez wątpienia można mówić o paraliżu kraju. Poczta zdecydowała wstrzymać dostarczanie przesyłek w sześciu stanach oraz części czterech innych. Problemy są także na lotniskach. We wtorek i środę odwołano ponad 2 700 lotów, 1 500 z nich na lotniskach w Chicago.
Więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,24415777,mroz-w-usa-zabil-juz-osiem-osob-temperatura-odczuwalna-wyniesie.html#s=BoxOpImg3
Belferxxx 31 stycznia o godz. 10:34 260751
A kogo dotknie kumulacja w Totka, o której ostatnio tak jest głośno?
@Anna
Akurat TU Trzaskowski ma niekompetentnych (skrajnie!) urzędasów, a ZNP – rację!!! RAZEM ich pomysły z pomysłami płacowymi Zalewskiej (przy i tak już skrajnie spłaszczonej strukturze płac w oświacie!) powodują, że nauczyciel mianowany będzie (po „awansie” 😉 ] zarabiał MNIEJ od kontraktowego o paręset złotych … 😉
Kaesjot 31 stycznia o godz. 10:29 260750
Jeżeli ktoś finansuje szkoły, to ten ktoś powinien mieć wpływ na ich program. Inaczej, to taka sytuacja jest nieporozumieniem. Szkoły powinny być więc finansowane i zarządzane centralnie, a nie lokalnie, aby dać takie same szanse każdemu uczniowi, niezależnie od miejsca jego zamieszkania.
Devin 31 stycznia o godz. 1:05 260744
Majątek PRL-owski mial ogromną wartość, o której ty oczywiście nie masz nawet zielonego pojęcia. Wyjaśnił ci to już Kaesjot. A ty potrafisz pisać tylko co papierze toaletowym. A przecież dziś kradną w Polsce, z powodu skrajnej biedy i braku pracy, nie tylko ten papier, ale także miedziane kable, paraliżując np. ruch pociągów albo pokrywy włazów do kanalizacji, narażając przechodniów na kalectwo a nawet i śmierć. Dziś, „dzięki” Balcerowiczowi, mamy w Polsce rzesze tzw. nurków śmietnikowych. Dziś ludzie umierają w Polsce z zimna, tak samo zresztą jak w twoich ukochanych USA (patrz mój wpis powyżej). A jeżeli uważasz, że kapitalizm polega na tresowaniu pracowników kijem, to chyba pomyliłeś go z niewolnictwem i feudalizmem. W kapitalizmie stosuje się bowiem przymus ekonomiczny a nie fizyczny. Jeżeli zaś Balcerowicz uważał tak jak ty, to znaczy, że jest on jeszcze głupszy niż ja się tego spodziewałem.
Kaesjot 31 stycznia o godz. 8:37 260745
Masz jak zwykle, 100% rację, ale to przecież nie trafi do ideologicznie zaślepionych oszołomów typu de Vina. Celem przemian po 1989 roku nie było przecież unowocześnienie i rozwój NASZEGO, POLSKIEGO przemysłu lecz jego zniszczenie, gdyż dość skutecznie opanowywał rynki zbytu głównie w tzw. Krajach Trzeciego Świata – Azji, Afryki, Ameryki Płd. A jak wyglądalibyśmy dzisiaj, po 30-tu latach, gdyby nasza gospodarka poszła drogą taką jaką poszły Korea Południowa czy choćby Chiny? W tym celu porównajmy najpierw, w jakim stanie była Polska i Chiny Ludowe (ChRL) w roku 1980, kiedy to Chiny zaczęły swoją modernizację, a Polska pogrążyła się w chaosie festiwalu „solidarnościowych” strajków, a w jakim stanie są te gospodarki dziś (koniec drugiej dekady XXI wieku). Chiny rozwijały sie w tym czasie w tempie około 10% rocznie, a my około 1% rocznie. Chiny Ludowe (ChRL) mają dziś swój własny, nowoczesny przemysł, którego produkcją zalewają cały świat, mają też swoje własne nowoczesne technologie w tym swój własny sektor wysokich technologii (high tech) oparty na chińskiej myśli technicznej i chińskiej nauce i doskonałe uniwersytety światowej klasy. ChRL ma też największą na świecie sieć autostrad i kolei wysokich prędkości, największe na świecie metro (Szanghaj). Chińczycy latają w kosmos chińskimi rakietami a ich sondy lądują na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. A my tymczasem mamy biedną i zacofaną jak na Europę Centralną kompradorską gospodarkę typową dla Latynosów, gospodarkę opartą na prymitywnych technologiach i taniej sile roboczej oraz na eksporcie siły roboczej na Zachód (głównie do UK i Niemiec). Nie mamy też naszej własnej, czyli polskiej myśli technicznej, nie mamy polskiego sektora wysokich technologii (high tech) ani też ani, w odróżnieniu od Chin, ani jednego uniwersytetu klasy światowej.
W roku 1990 Chiny miały około 6% a Polska około 28% PKB per capita USA, zaś w roku 2016 odpowiednio 26% i 47%, czyli że Polska zwiększyła w tym czasie swoj PKB per capita tylko około 1.7 razy, zaś Chiny aż około 4.3 razy czyli o około dwa i pół razy więcej. Według danych MFW (IMF) nominalny PKB Chin (ChRL) wzrastał w latach 1980-1990 średnio o ok. 10% rocznie (9.5% do 10.7% w zależności od źródła) a Polski o 4.4%, zaś w latach 2009-2009 odpowiednio o 10.3% i 4.0%, zaś PKB per capita odpowiednio 10.0% i 3.4% oraz 10.5% i 2.5% (dane IMF International Financial Statistics), a więc wzrost ten był około dwa do trzech razy szybszy w Chinach niż w Polsce. Według „Central European Financial Observer”, PKB PPP per capita Chin (ChRL) zwiększył się w roku 2015 nieco ponad 25 razy w porównaniu do roku 1990, Wietnamu (który przyjął strategię rozwoju podobną do chińskiej) ponad 21 razy a Polski tylko nieco ponad 7 razy, czyli że „kapitalistyczna” Polska rozwijała się prawie 4 razy wolniej niż „komunistyczne” Chiny i około 3 razy wolniej niż „komunistyczny” Wietnam.
PKB Chin wzrósł w latach 1980-2016 prawie 37 razy (licząc w cenach bieżących) i aż 69 razy (licząc w cenach porównywalnych, czyli PPP). Dla Polski odpowiednio wskaźniki to są zaś zaledwie nieco ponad 8 i prawie 6. Wynika z tego, że Chiny, pod władzą komunistów, zwiększyły w latach 1980-2016 swą gospodarkę aż nawet do około 10 razy więcej niż Polska, od roku 1989 będąca pod wpływem zachodniego kapitału. Innymi słowy – gospodarka Chin Ludowych (ChRL) rozwijała się w tych latach w średnim tempie (tzw. compound annual growth rate) pomiędzy około 10,5% rocznie (licząc w cenach bieżących) a 12.5% (licząc w cenach porównywalnych, czyli PPP), a gospodarka Polski tylko w tempie odpowiednio około 6% i 5% rocznie, a więc mniej więcej dwa razy wolniej niż Chiny Ludowe. W roku 1980 gospodarka Polski stanowiła ok. 18% i 59% (ceny bieżące i PPP) gospodarki Chin, a w roku 2016 odpowiednio 4.2% i 4.9% gospodarki Chin.
Od roku 1979 do roku 2010 średni roczny wzrost PKB w Chinach wyniósł 9.91%, osiągając historyczne maksimum 15.2% w roku 1984. W oparciu o aktualne ceny, średni roczny wzrost PKB w tym 32-letnim okresie wynosił w Chinach 15.8%, osiągając rekordowy poziom 36.41% w roku 1994 . Tak więc Chiny miały w latach 1990-2016 średni wzrost PKB na poziomie co najmniej około 9-10%, a Polska w tym czasie na poziomie najwyżej około 2-3%.
Ponadto, to według Banku Światowego (World Bank), ponad 500 milionów ludzi zostało wyciągnięte w Chinach Ludowych (ChRL) z ubóstwa w latach 1981-2012, jako że wskaźnik ubóstwa spadł tam z aż 88% w roku 1981 do zaledwie 6,5% w roku 2012, głównie dlatego, że PKB Chin wzrósł w latach 1980-2016 prawie 37 razy (licząc w cenach bieżących) i aż 69 razy (licząc w cenach porównywalnych, czyli PPP). Dla Polski odpowiednio wskaźniki tego wzrostu PKB są zaś zaledwie nieco ponad 8 i prawie 6. Wynika z tego, że Chiny, pod władzą komunistów, zwiększyły w latach 1980-2016 swą gospodarkę aż nawet do około 10 razy więcej niż Polska, od roku 1989 będąca pod wpływem zachodniego kapitału. Innymi słowy – gospodarka Chin Ludowych (ChRL) rozwijała się w tych latach w średnim tempie (tzw. compound annual growth rate) pomiędzy około 10,5% rocznie (licząc w cenach bieżących) a 12.5% (licząc w cenach porównywalnych, czyli PPP), a gospodarka Polski tylko w tempie odpowiednio około 6% i 5% rocznie, a więc mniej więcej dwa razy wolniej niż Chiny Ludowe.
Także Korea Południowa, która przyjęła strategię kontrolowanego przez państwo rozwoju gospodarczego, a która w roku 1981 zajmowała w rozwoju nauki dopiero 47-me miejsce, daleko za Polską, wyprzedziła Polskę już w roku 1997, a obecnie w światowym rankingu rozwoju nauki zajmuje ona wysokie 9-te miejsce. Przypominam tu, że w Korei Południowej, odwrotnie niż w Polsce, postawiono na rozwój własnego przemysłu i własnej nauki, które stały się siłą napędową rozwoju gospodarczego i społecznego Korei Południowej.
Biorąc pod uwagę przetoczone tu fakty, sens ma więc postawienie pytania, czy przyjęta przez Polskę w roku 1989 strategia rozwoju była rzeczywiście jedyną możliwą a co najważniejsze, czy była ona rzeczywiście optymalną dla Polski strategią rozwoju gospodarczego.
Pozdrawiam,
LK
Anna
Trzaskowski jest nie tylko że niekompetentny, ale także doszczętnie skorumpowany, tak samo jak jego guru czyli HGW.
Anna
Opowiem ci bajeczkę. Otóż pewna „koszerna” fundacja ma atrakcyjną ziemię w centrum stolicy pewnej wschodniej krainy i chce na niej wybudować dwa bliźniacze wieżowce, które według wszystkich specjalistów byłyby doskonałą inwestycją. Przedstawiciel zarządu tej fundacji negocjuje z pewnym zachodnim, także „koszernym” biznesmenem, aby zrealizować ten plan. Ale niestety okazuje się to niemożliwe, gdyż niechętny mu, z powodów ideologiczno-religijnych, lokalny kacyk, będący nota bene gojem a więc „trefny”, cały ten projekt „uwala”. Niczego Ci to nie przypomina?
kaesjot
31 stycznia o godz. 10:29 260750
Samorządowcy NIE powinni mieć żadnego wpływu na program nauczania, bo:
1) są niekompetentni;
2) co kilka lat po wyborach zmienia się skład Rady, zmienia się Wójt – zatem wraz zmieniałby się program szkół.
Samorządowcy NIE powinni mieć żadnego wpływu na szkołę, bo edukacja jest państwowa.
Ontario 31 stycznia o godz. 11:18 260760
Przecież napisałem dokładnie to samo 31 stycznia o godz. 10:42 260755: Jeżeli ktoś finansuje szkoły, to ten ktoś powinien mieć wpływ na ich program. Inaczej, to taka sytuacja jest nieporozumieniem. Szkoły powinny być więc finansowane i zarządzane centralnie, a nie lokalnie, aby dać takie same szanse każdemu uczniowi, niezależnie od miejsca jego zamieszkania.
@Ontario
Jak na samorządowca masz dziwne poglądy. W USA nawet system egzaminacyjno-rekrutacyjny (SAT, Advanced Placement etc.) jest prywatny, a programy szkół, z dokładnością do pewnego klucza, zależy od samorządu, stanu etc.W Niemczech też jest wielka decentralizacja. W Polsce jest uniformizacja&biurokratyzacja&formalizacja posunięta do absurdu i niespotykana w krajach cywilizowanych i nie tylko. Co jest niefunkcjonalne i kosztowne (urzędasy x 2!)
ontario
31 stycznia o godz. 11:18 260760
Ale jest inaczej. To wójt decyduje jakiego ma dyrektora i poprzez niego kogo zatrudnia szkoła. To wójt mógłby podwyższyć, ale tego nie robi, fundusz jaki ma dyrektor na nagrody dla wyróżniających się nauczycieli. To wójt daje nagrody dyrektorom i niektórym nauczycielom. To wójt dorzuca środki lub nie, na rozwój konkretnej szkoły.
W efekcie wójtowi najbardziej zależy na tym jak szkoła wygląda, a już nie koniecznie jaki poziom nauczania prezentuje, bo to „nie jego broszka” i często na tym się nie zna.
Wójt przyznaje też środki na dodatkowe zajęcia.
Co z tego, że edukacja jest państwowa, jak nie wystarczająca jest dotacja oświatowa i gmina musi dopłacać do tego interesu. Robi to z przykrością, ale musi. W zamian wójt chce mieć wpływ na to kogo szkoła zatrudnia i kto jest dyrektorem. W końcu płaci. Co to ma wspólnego z poziomem, to już inna sprawa.
Belferxxx 31 stycznia o godz. 11:26 260762
Te twoje kochane USA nie potrzebują „Bundeswehry”, tam wystarczy minus cztery i cztery – http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,24415777,mroz-w-usa-zabil-juz-osiem-osob-temperatura-odczuwalna-wyniesie.html#s=BoxOpImg3.
Przecież z tego, że na tzw., Zachodzie stosują daną politykę oświatową, NIE wynika, że ta polityka jest dobra a szczególnie NIE wynika że jest ona odpowiednia dla Polski, która, nota bene, NIE jest państwem federacyjnym tak jak USA czy RFN.
Kwant25 31 stycznia o godz. 11:36 260763
Czyli że mamy tu kompletny bałagan i niejasny podział kompetencji. Jak to już pisałem, oświata jest zbyt ważną sprawą, aby powierzać ją lokalnym samorządom, a z kolei jeżeli ktoś finansuje szkoły, to ten ktoś powinien mieć wpływ na ich program. Inaczej, to taka sytuacja jest nieporozumieniem. Szkoły powinny być więc finansowane i zarządzane centralnie, a nie lokalnie, aby dać takie same szanse każdemu uczniowi, niezależnie od miejsca jego zamieszkania.
@JK&Ontario
Czy na pewno dzieci w Warszawie i w Bieszczadach (biorąc pod uwagę różnice doświadczeń i potrzeb!) powinny się uczyć TAK SAMO i TEGO SAMEGO ??? 😉
JohnKowalsky
31 stycznia o godz. 11:42 260765
Tu masz rację. Podział kompetencji jest mało czytelny. Po prostu nikt szkoły nie chce bo jest droga, choć w porównaniu do innych krajów UE tania. Gdyby nauczyciele wywalczyli podwyżki byłaby o wiele droższa. Jeśli nie wywalczą, nie będzie miał kto uczyć i system będzie się sypać jak domek z kart. I tak źle i tak niedobrze. Dlatego dziwię się rodzicom, obywatelom tego kraju, bo to oni przecież mają dzieci i powinno im na edukacji zależeć, a popierają partię, dla której edukacja jest na ostatnim miejscu w hierarchii potrzeb.
@JK
Ja nigdzie nie twierdziłem,że USA są idealne. Natomiast na pewno znaczna autonomia(!!!) poszczególnych elementów tak wielkiego i zróżnicowanego(również działającego w skrajnie różnych warunkach!) systemu jak oświata, jest niezbędna by mógł działać W MIARĘ efektywnie!!!
belferxxx
31 stycznia o godz. 12:05 260768
Natomiast na pewno znaczna autonomia(!!!) poszczególnych elementów tak wielkiego i zróżnicowanego(również działającego w skrajnie różnych warunkach!) systemu jak oświata, jest niezbędna by mógł działać W MIARĘ efektywnie!!!
Dlatego szkół nie można prowadzić centralnie. Powinny mieć autonomię, ale też niezależność od działaczy samorządowych, co wykrzyczał Ontario, bo widzi jakie gierki odbywają się w szkołach na poziomie gminy.
Potrzebna jest Rada Szkoły, ale utworzona z fachowców, a nie reprezentantów 500+, którzy to robią pod przymusem, bo nikt inny nie chce. Ta Rada wraz z dyrektorem zarządza, a rozlicza się ich po upływie kadencji – inaczej mówiąc nie koniunkturalnie.
JohnKowalsky
31 stycznia o godz. 10:42
Jest to typowy przykład zarządzania przez cele – „góra” wyznacza cel ( program nauczania ) i zapewnia środki ( dotacja oświatowa ) a „dół” ma te cele z pomocą tych środków osiągnąć.
Ale to by pobudować nową szkołę czy rozbudować starą, pobudować sale gimnastyczną albo nawet i pływalnię zależy od decyzji i możliwości finansowych lokalnych władz samorządowych. Głupota przecież byłoby występowanie do ministerstwa z wnioskiem o zakup nowych mioteł dla sprzątaczek.
Belferxxx 31 stycznia o godz. 11:58 260766
Dzieci w Warszawie i w Bieszczadach powinny mieć takie same warunki zdobywania wykształcenia i taki sam podstawowy program nauczania, aby możliwe było bezproblemowe przejście dziecka ze szkoły w Bieszczadach do szkoły w Warszawie i na odwrót, jako iż nie mamy w Polsce od dawna niewolnictwa czy feudalizmu, a więc mamy swobodę, a także często i konieczność (rynek pracy!) przemieszczania się Polaków po całej Polsce.
Kwant25 31 stycznia o godz. 12:00 260767
Tu jest więc winny cały POPiS wraz ze swoimi ideowymi poprzednikami, i to od roku 1989. Dlatego też dziwię się rodzicom, obywatelom tego kraju, bo to oni przecież mają dzieci i powinno im na edukacji zależeć, a popierają oni partie takie jak PO, PiS, Nowoczesna (i to co od niej się ostatnio odłączyło), SLD, PSL, Kukiz etc., dla których edukacja jest na ostatnim miejscu w hierarchii potrzeb. Jak to już bowiem tłumaczyłem, nie ma dziś w Polsce ofert pracy dla wykwalifikowanych specjalistów, gdyż oni dziś nie są dziś Polsce potrzebni, jako iż model gospodarczy obecnej Rzeczpospolitej określić można jako „kapitalizm kompradorski”. Przypominam, że termin „kompradorzy” używany był przez marksistów dla określenia grupy tubylców w krajach kolonialnych, którzy w zamian za kolaborację z metropoliami nagradzani byli przywilejami ekonomicznymi i tworzyli wąską warstwę uprzywilejowaną - enklawę, którą nazywano właśnie kapitalizmem kompradorskim. Różni się on tym od „zachodniego” (czyli z tzw. Pierwszego Świata) kapitalizmu głównie tym, że w owym „zachodnim” modelu kapitalizmu o dostępie do rynku i o możliwościach funkcjonowania na nim decydują (przynajmniej w teorii) głównie osobiste cechy człowieka, takie jak np. inteligencja, wykształcenie, przedsiębiorczość, pracowitość, rzutkość etc., podczas gdy w kapitalizmie kompradorskim o sukcesie tym decyduje przede wszystkim przynależność do koterii (inaczej sitwy), a do tego, to przecież dobrych szkół nie potrzeba.
Kaesjot 31 stycznia o godz. 12:55 260770
Słyszałeś może o delegowaniu uprawnień? Szkoła dostaje z ministerstwa via województwo (kuratorium) i powiat (inspektorat) roczny budżet, a wtedy jej kierownik administracyjny (w małej gminnej szkole może być to po prostu woźny) decyduje o zakupie mioteł, w ramach budżetu, którym on(a) dysponuje. A o budowie sali gimnastycznej czy pływalni decyduje się na szczeblu powiatu albo nawet i województwa, w zależności od tego, ile one kosztują.
Kwant25 31 stycznia o godz. 12:19 260769
Belferxxx 31 stycznia o godz. 12:05 260768
Autonomia szkół podstawowych i średnich oznacza w praktyce całkowity chaos, szczególnie zaś w obecnej epoce schyłkowego kapitalizmu rynkowego, w której ludzie często zmieniają miejsce zamieszkania poszukując pracy. Nie można też mieć systemu oświaty funkcjonującego na zasadzie „każdy sobie rzepkę skrobie”, a więc dającemu uczniom drastycznie inne warunki pobierania nauki w zależności od zamożności i jakości zarządzania w gminie (mieście, dzielnicy, wsi etc.), w której ci uczniowie mieszkają, a co jest przecież rakiem zżerającym system oświaty, i nie tylko oświaty, na tzw. Zachodzie, a szczególnie zaś w USA.
kwant25
31 stycznia o godz. 12:19 260769
NIEPRAWDA: nie widzę żadnych gierek (proszę o cytat z mojej wypowiedzi o gierkach), natomiast wyraziłem swój pogląd: samorząd nie może zajmować się czymś, co do czego nie ma kompetencji (program nauczania); a ze względu na to, że oświata jest państwowa a nie samorządowa, to powinno się nią zajmować państwo.
Prosiłbym uprzejmie o nieodnoszenie się do tego, czego nie napisałem.
kwant25
31 stycznia o godz. 12:19 260769
Rada Szkoły ma autonomię i nikt nie ma prawa niczego jej określać, jeśli chodzi o to, kto ją tworzy, jakie osoby wybrane spośród rodziców dzieci aktualnie chodzących do szkoły.
Kwant25 31 stycznia o godz. 12:19 260769
Rada Szkoły pochodząca z powszechnych wyborów w danej gminie (albo też przez wyborców rozliczana) i jednocześnie utworzona z fachowców to jest jednak sprzeczność sama w sobie, gdyż aby być wybranym do tej Rady, to trzeba mieć populistyczny program trafiający do gustów ludu (populus, inaczej pospólstwa). A więc albo mamy ludowładztwo (demokrację, czyli inaczej populokrację), czyli rządy populistów, albo też merytokrację (rządy fachowców, albo jak kto woli ekspertów), ale ona przecież wyklucza powszechne wybory przez lud czy pospólstwo. Tak więc tertium non datur – albo ludowładztwo albo merytokracja.
belferxxx
31 stycznia o godz. 11:26 260762
Dziwne? Jakim cudem? Podajesz przykłady szkół z zagranicy, szkół prywatnych i zdecentralizowanych, a ja do nich się NIE odnoszę. Odnoszę się do szkół polskich, scentralizowanych i publicznych.
Porównujesz rzeczy nieporównywalne i na tej absurdalnej podstawie oceniasz moje poglądy? Powtarzam: odnosiłem się do polskich szkół.
Gdyby szkoły w gminie były prywatne albo zdecentralizowane, wyraziłbym na ten temat swój pogląd, ale nie są.
Ontario 31 stycznia o godz. 13:20 260776
Rada Szkoły musi działać zgodnie z prawem i swoim regulaminem, z zewnątrz jej narzuconym i w ramach otrzymanego z zewnątrz budżetu.
@JK
Nawet uchodząca (w Polsce!)za wzorzec tępej dyscypliny armia III Rzeszy uznawała i promowała autonomię dowódców w ramach realizacji wyznaczonych celów – w przeciwieństwie (w pierwszym okresie wojny – rok 1941!) do armii stalinowskiej.Skutki były jasne – to hitlerowcy doszli do Moskwy. Potem Stalin poszedł po rozum do głowy … 😉
kwant25
31 stycznia o godz. 11:36 260763
1) Nieprawda, wójt NIE decyduje, jakiego ma dyrektora. Decyduje komisja, a de facto – kuratorium i nauczyciele z tej komisji, wybierają spośród kandydatów.
2) Nieprawda, nie tylko wójt, a także Rada Gminy (poprzez uchwały, które przyjmuje albo odrzuca), wójt wykonuje uchwały; fundusz nagród jest z puli nauczycielskiej.
3) Nie tylko wójtowi (któremu może zależeć lub nie, np. w kampanii wyborczej ok. 30 % głosów zyskują ci kandydaci, którzy chcą zaorania szkoły!), także Radzie Gminy (w której bywają radni chcący zaorania szkoły!).
4) Nieprawda, nie tylko wójtowi zależy lub nie zależy, ale także Radzie Gminy, w której są radni, którym zależy, i są, którym nie zależy).
@Ontario
To jako reprezentant swoich wyborców, w ich interesie, powinieneś być za znaczącą(!) decentralizacją decyzji oświatowych …;-)
kwant25
31 stycznia o godz. 11:36 260763
Nieprawda, dyrektor szkoły ma autonomię w zakresie zatrudniania nauczycieli oraz personelu obsługi.
Jeśli tę autonomię ceduje na wójta, to jest niegodne. Natomiast może się konsultować z wójtem.
belferxxx
31 stycznia o godz. 11:58 260766
Jeśli Państwo określa, czego uczyć, to tak, wszędzie w całej Polsce dzieci mają się uczyć tej samej podstawy programowej.
belferxxx
31 stycznia o godz. 13:32 260782
Gros moich wyborców chce utrzymać państwowy status szkół. Natomiast ok. 30 % jest za zaoraniem gminnej oświaty. Mają do tego prawo, demokracja, a są to głównie wyborcy, którzy już NIE posyłają dzieci do gminnych szkół.
Mój pogląd prywatny już określiłem: żadnego wpływu wójta, rady na oświatę. Żadnego. Już tłumaczyłem, dlaczego tak myślę, ale powtórzę: 1) ani wójt, ani radni nie mają kompetencji edukacyjnych (program nauczania); 2) gminy nie dysponują odpowiednimi funduszami.
@JK
99% dzieci w Bieszczadach i 99% dzieci w wielkich miastach ma INNE (oczywiście częściowo!) potrzeby, doświadczenia i warunki edukacji. W interesie tego hipotetycznego 1 %(który może trafić również do Chin, USA, UK i do RPA) dręczyć wszystkich tym samym??? 😉
Belferxxx 31 stycznia o godz. 13:30 260780
Bzdura. Znasz może to „nie mam swojego zdania, jestem niemieckim oficerem”. Autonomia dowódców niższego szczebla istnieje bowiem w wojsku tylko wtedy, kiedy nie maja oni łączności ze swoimi dowódcami. Widać, że w wojsku nigdy nie służyłeś, a już na pewno nie jako oficer, a więc bezmyślnie powtarzasz kłamstwa zachodniej propagandy. Pruska dyscyplina i dryl są przecież wręcz przysłowiowe, a hitlerowcy doszli do Moskwy, gdyż Stalin nie spodziewał się ataku z ich strony. Podobnie też hitlerowcy doszli do Paryża i nawet go zajęli, ale ty nie krytykujesz tu francuskich polityków z tego czasu. Czysta hipokryzja.
W całości:
Ring: Pana zdanie?
Kloss: Nie mam własnego zdania. Jestem niemieckim oficerem.
Ring: Niech pan się nie wygłupia, Kloss.
Źródło: „Stawka większa niż życie”, odc. 17 „Spotkanie”
Belferxxx
31 stycznia o godz. 13:44 260786
Nie wygłupiaj się. One maja tylko w 1% inne potrzeby i doświadczenia.
31 stycznia o godz. 13:32 260782
Ontario, jako reprezentant swoich wyborców, w ich interesie, powinien być za całkowitą centralizacją decyzji oświatowych.
@JK
Rozumiem, że źródło twojej wiedzy o armii III Rzeszy to stereotypy ze „Stawki większej niż życie” … 😉 Otóż cała masa żołnierzy i oficerów tej armii napisała swoje wspomnienia – warto poczytać. Łączność oni mieli akurat dobrą, ale nadal promowali inicjatywę i karali jej brak … 😉
ontario
31 stycznia o godz. 13:32 260781
Zazdroszczę ci gminy. W mojej było tak, jak ja napisałem. Oczywiście wolałbym być w takim razie dyrektorem w twojej gminie. Widocznie nie miałem szczęścia.
Na szczęście rozstałem się z nimi 5 lat temu, przeniosłem do dużego miasta i jestem szczęśliwy, bo pracuję na cząstkę etatu ucząc matematyki.
Tutaj dyrektorowi się nikt nie wtrąca. Nawet gdyby chcieli – za dużo jest szkół. Natomiast budynki, w których się mieszczą wyglądają fatalnie. To moja gminna była piękna i przytulna. To jedyne wybitne edukacyjne osiągnięcie mojego byłego wójta.
https://www.youtube.com/watch?v=tGcr6qEJKOg
Kapitalizm to MIT i UTOPIA a Wolny Rynek to UROJENIE !!! prof. Paweł Bożyk
Apokalipsa wg.prof.Pawła Bożyka, czyli jak zniszczono nasz kraj, to książka
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/272793/apokalipsa-wedlug-pawla-jak-zniszczono-nasz-kraj
Profesor Paweł Bożyk – doradca ekonomiczny Edwarda Gierka – o neoliberalizmie, planie Balcerowicza, zadłużeniu, dzikiej prywatyzacji.
Jest to książka o najważniejszych postaciach i efektach polskiej polityki na szczytach władzy w ostatnim ćwierćwieczu. Wnioski wypływające z tej polityki nie skłaniają do optymizmu, ilość błędów popełnianych w niej nie była bowiem mniejsza niż błędów popełnianych w poprzednich okresach,
a często wręcz je przewyższała. (…)
Centralnym wydarzeniem ostatniego ćwierćwiecza była niewątpliwe transformacja systemowa. Każdy z analizowanych podmiotów chciał na tym wydarzeniu coś „ugrać” i to nie tylko politycznie, lecz także ekonomicznie. Nic więc dziwnego, że Polska była w tym okresie przedmiotem zainteresowania zwłaszcza polityków amerykańskich i rosyjskich, brytyjskich i niemieckich. Ożywioną działalność prowadziły na jej terytorium wywiady z całego świata. (…) [Ze wstępu autora]
https://www.youtube.com/watch?v=tyIegf_fzOI
prof.Witold Kieżun ZNISZCZENIE POLSKIEJ GOSPODARKI
https://www.youtube.com/watch?v=TLT0KfxtmLI
Jak doszło do tego, że jest, jak jest? – prof. Witold Kieżun
https://www.youtube.com/watch?v=DO1v5aRsU2c
Czy kapitalizm jest Moralny (prof. economics Walter Williams George Mason University)
…………………………….
Jeżeli jeszcze ktoś będzie miał jakieś wątpliwości jak to naprawdę, w rzeczywistości było z PRL-em znaczy to ,że, użyję eufemizmu, jest niespełna rozumu.
kwant25
31 stycznia o godz. 14:03 260790
Zazdrościć nie ma powodu, jeśli chodzi o gospodarkę, infrastrukturę (totalne zniszczenie po 1989).
Zazdrościć można postawy wójta/rady wobec oświaty gminnej (głównie od 2014) oraz wyjątkowego piękna przyrody, krajobrazu.
https://www.youtube.com/watch?v=511VngIXqN4
Indoktrynacja w polskich szkołach – gender i mowa nienawiści | Lidia Sankowska-Grabczuk
Co na to udzielający się tu belfrowie?
Belferxxx 31 stycznia o godz. 13:59 260789
Nie masz nawet za grosz poczucia humoru. Oczywiście, że w Wehrmachcie nie służyłem, w odróżnieniu od dziadka Tuska, ale sporo wiem o siłach zbrojnych III Rzeszy z poważnych opracowań na temat historii wojskowości a szczególnie historii III wojny światowej. Natomiast jeśli chodzi o wspomnienia żołnierzy i oficerów, to nie maja one żadnej wartości historycznej (dokumentalnej, faktograficznej), gdyż każdy pamięta to co chce zapamiętać i na dodatek nie pisze o tym, czego się wstydzi, a jak to dobrze wiemy, żołnierze Wehrmachtu mieli się czego wstydzić i dobrze wiedzieli, że zbrodnie przeciwko ludzkości nie ulegają przedawnieniu, a więc z definicji nie pisali prawdy o tym, co oni naprawdę robili podczas wojny.
Łączność mieli oni zaś, jak obecne standardy, bardzo marną – na niższych szczeblach dowodzenia głównie telefoniczną i przez kurierów, a więc mocno zawodną. Oddolnej inicjatywy w Wehrmachcie na pewno zaś nie promowano, a karano, i to bezwzględnie, za brak posłuszeństwa. Przykład szedł zresztą z góry, jako że Hitler nie tolerował samodzielności swoich dowódców i wymagał nawet od marszałków ślepego posłuszeństwa. I to była też jedna z ważniejszych przyczyn klęski III Rzeszy – to, że ignorowano w siłach zbrojnych tego państwa zdanie najlepszych oficerów. Przecież tylko szaleniec taki jak Hitler mógł pójść na Moskwę praktycznie sam, gdyż sojusznicy III Rzeszy byli nic nie warci, a nawet marszałkowie bali się mu przeciwstawić.
Apokalipsa wg.prof.Pawła Bożyka, czyli jak zniszczono nasz kraj, to książka
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/272793/apokalipsa-wedlug-pawla-jak-zniszczono-nasz-kraj
Profesor Paweł Bożyk – doradca ekonomiczny Edwarda Gierka – o neoliberalizmie, planie Balcerowicza, zadłużeniu, dzikiej prywatyzacji.
Jest to książka o najważniejszych postaciach i efektach polskiej polityki na szczytach władzy w ostatnim ćwierćwieczu. Wnioski wypływające z tej polityki nie skłaniają do optymizmu, ilość błędów popełnianych w niej nie była bowiem mniejsza niż błędów popełnianych w poprzednich okresach,
a często wręcz je przewyższała. (…)
Centralnym wydarzeniem ostatniego ćwierćwiecza była niewątpliwe transformacja systemowa. Każdy z analizowanych podmiotów chciał na tym wydarzeniu coś „ugrać” i to nie tylko politycznie, lecz także ekonomicznie. Nic więc dziwnego, że Polska była w tym okresie przedmiotem zainteresowania zwłaszcza polityków amerykańskich i rosyjskich, brytyjskich i niemieckich. Ożywioną działalność prowadziły na jej terytorium wywiady z całego świata. (…) [Ze wstępu autora]
Optymatyk 31 stycznia o godz. 17:03 260795
Devin tego nigdy nie zrozumie.
https://www.youtube.com/watch?v=tyIegf_fzOI
prof.Witold Kieżun ZNISZCZENIE POLSKIEJ GOSPODARKI
Optymatyk
31 stycznia o godz. 17:45 260797
Dzięki za link.
https://www.youtube.com/watch?v=GYKh8OJKrOc
„Patologia Transformacji” – wykład prof. Witolda Kieżuna
W tej chwili struktura gospodarki polskiej jest strukturą gospodarki kraju skolonializowanego, tak samo jak struktura Burundi, Rwandy i krajów afrykańskich. 95% kapitału bankowego, 90% kapitału handlowego i praktycznie rzecz biorąc minimalny procent własnych przedsiębiorstw produkcyjnych…- mówi Kieżun.
Optymatyk 31 stycznia o godz. 18:55 260799
Kapitalizm kompradorski. „Solidarność” zrobiła z nas białych murzynów.
Optymatyk 31 stycznia o godz. 18:55 260799
A murzyni szkół nie potrzebują, przynajmniej zdaniem kolonizatorów.
JohnKowalsky
31 stycznia o godz. 13:05
Moja żona przepracowała 30 lat w zespole szkół ( przedszkole + SP+ Gim – razem ok. 700 dzieciaków ) w niewielkiej gminie, z tego 15 lat na stanowisku wicedyrektora a więc znam jak to działa w praktyce.
W różnych gminach może się to różnić w szczegółach ale generalnie jest tak jak pisze @ontario.
Optymatyk, Kaesjot
Wszystko wydaje się potwierdzać tezę, że celem spółek zagranicznych w najbardziej atrakcyjnym obszarze, czyli wyrobów wysokiej techniki jest wyeliminowanie konkurencji przemysłów krajowych. Wiele konkretnych przykładów wydaje się potwierdzać tę tezę. Wśród przedsiębiorstw w tych przemysłach, zlikwidowanych w Polsce wyniku postępowania upadłościowego z powodu ich niezdolności do sprostania wymogom konkurencji zagranicznej na skutek nieuczciwej konkurencji ze strony zagranicznych firm i braku pomocy ze strony polskich władz wymienić należy przykładowo:
1) Naukowo- Produkcyjne Centrum Półprzewodników CEMI w Warszawie. Był to czołowy i jedyny w kraju producent elementów półprzewodnikowych, który zatrudniał ok. 7 tys. osób. W rezultacie produkcja układów scalonych została praktycznie zlikwidowana. Upadek ich produkcji w CEMI był głównie wynikiem wprowadzenia na rynek wyrobów zagranicznych, ale także dumpingowych cen, a więc częściowo nieuczciwej konkurencji. Istotnym tego czynnikiem był także brak środków na modernizację technologii.
2) Zakłady Radiowe im. M. Kasprzaka w Warszawie. Był to czołowy producent radiomagnetofonów (licencja Grundiga). Zakład zlikwidowano. Część budynków sprzedano. Zakład zatrudniał ponad 6 tys. osób. Produkcję odbiorników i magnetofonów praktycznie zlikwidowano.
3) Zakład podzespołów elektronicznych Telpod w Krakowie zlikwidowany po wyprzedaży majątku przez syndyka masy upadłościowej.
4) Łódzkie Zakłady Elektroniczne „Fonica”, które sprzedano zagranicznemu przedsiębiorcy, po całkowitej zmianie asortymentu wyrobów, wyszły one już z branży elektronicznej.
5) Fabryka magnetofonów w Lubartowie. Po upadłości sprzedano grunty.
6) Zakłady Lampowe „Róża Luksemburg” w Warszawie, które zatrudniały 5 tys. pracowników. W rezultacie zlikwidowano znaczną część krajowej produkcji lamp elektronowych, żarówek i świetlówek.
7) Warszawskie Zakłady Telewizyjne – zlikwidowane.
8) Radomska Wytwórnia Telefonów – zlikwidowana.
9) Kilkanaście zakładów aparatury pomiarowej i naukowej, które miały osiągnięcia w produkcji niektórych oryginalnych rodzajów tej aparatury, w tym m.in. Zakłady Aparatury Pomiarowej ZOPAN w Warszawie, gdzie budynki sprzedano. W rezultacie skazało to nas na duże uzależnienie od importu tej aparatury.
Z kolei przykładem likwidacji dotychczasowego profilu produkcyjnego bądź też wykupu w ramach prywatyzacji w celu likwidacji mogą być m.in. Zakład komputerowy ELWRO- Wrocław zakupiony przez Siemensa. Buldożerami oczyszczono teren z niektórych budynków. W jednym budynku wytwarzano przez pewien czas się wiązki przewodów dla zakładów w RFN, co jest produkcją prymitywną. Produkcję maszyn cyfrowych całkowicie zlikwidowano. Nie dotrzymano przy tym zobowiązań, co do utrzymania przez 18 miesięcy stanu zatrudnienia w ilości 900 osób, które zmniejszono najpierw do ok.. 200 osób a następnie do zera, oraz zobowiązań dotyczących inwestycji modernizacyjnych burzenia starych struktur.
Ponadto, te kilka przykładów pozytywnych związanych było z aktywną polityką rządu w ostatnich latach (1996, 1997), a mianowicie wymaganiem, aby firmy dostarczające sprzęt telekomunikacyjny dla danej TP S.A. (obecnie Orange, firma francuska) prowadziły chociażby częściową działalność produkcyjną w Polsce. Przykłady te potwierdzają więc tylko tezę, że warunkiem skutecznych inwestycji kapitału zagranicznego w przemysłach wysokiej techniki w Polsce jest aktywna polityka państwa w tym zakresie.
kaesjot 31 stycznia o godz. 20:03 260802
Czyli że jest źle od roku 1989.
@JK
1.Nie pisałem o jakości dowodzenia armią III Rzeszy przez dyletanta wojskowego Hitlera i to w okresie, kiedy wojna już była przegrana … Pisałem o dowodzeniu plutonami, kompaniami, batalionami, pułkami i dywizjami – na autonomicznych decyzjach i inicjatywie dowódców opierała się cała doktryna (i wykonanie!) blitzkriegu
2.Stalina nic nie zaskoczyło – miał 4 razy tyle (i to lepszych!) czołgów,podobnie dział, 4 razy więcej (porównywalnych) samolotów i planował swoje uderzenie – Hitler wyprzedził go o dzień do 2 tygodni. BTW – 25 czerwca ściągnięte z zaatakowanego już 22 czerwca przez Niemców Przybałtyckiego Okręgu Wojskowego jednostki próbowały uderzyć na … Finlandię. Ciekawe zachowanie, jak na zaskoczonego Stalina.
3.Tym co zaskoczyło Stalina było fatalne morale jego wojsk – żołnierze nie chcieli walczyć, masowo się poddawali i dezerterowali, porzucali znakomity, cenny sprzęt. Państwo się rozpadało. I tu pomógł mu Hitler 3 decyzjami bynajmniej nie wojskowymi, a polityczno-ekonomicznymi. Po pierwsze, dla wygody, postanowił nie rozwiązywać kołchozów, po drugie – wydał rozkaz o rozstrzeliwaniu poddających się komisarzy i Żydów, po trzecie – rozkazał zagłodzić na śmierć za drutami 3-4 miliony radzieckich jeńców wziętych do niewoli latem 1941 roku. Razem wzmocniło to znakomicie morale i żołnierzy i kadry dowódczej Armii Czerwonej… Mieli do wyboru walczyć bohatersko za Ojczyznę(i może polec lub zostać rannym) albo, z piętnem zdrajcy ojczyzny, męczeńsko zdechnąć z głodu za drutami. Bardzo ładnie w paru wydanych w Polsce książkach opisał to m.in. Mark Sołonin. Szanse Hitlera były w rozpadzie państwa radzieckiego pod wpływem klęsk z początku wojny – swoimi decyzjami on je pogrzebał. Ostatnią szansę miał 16 października 1941 roku – Niemcy widzieli już Moskwę, byle panika mogła dać im sukces. Ale tego dnia spadł śnieg, zaczęła się zima, do której Niemcy nie byli przygotowani – w wojnie na wyczerpanie z koalicją(!)szans żadnych nie mieli … 😉
Belferxxx 1 lutego o godz. 10:03 260812
1. Blitzkrieg udać się mógł tylko na relatywnie małym obszarze działań, gdyż Wehrmacht był zaopatrywany głównie przez kolej a nawet i tabory konne, o czym mało kto z laików wie. Stad też Blitzkrieg udał się w Polsce czy Francji, ale zawiódł na ogromnych obszarach Rosji. Niemiecki sztab generalny popełnił w Rosji ten sam błąd co wcześniej Polacy czy Napoleon, czyli że nie wziął pod uwagę tego, że wojna z Rosją jest jakościowo zupełnie inna niż wojna z każdym innym państwem europejskim. Podczas Blitzkriegu nie było też miejsca na owe autonomiczne decyzje i inicjatywę dowódców niższego szczebla, którzy otrzymywali szczegółowe rozkazy od dowódców wyższego szczebla – inaczej to nie byłoby niezbędnej koordynacji działań i Niemcy ostrzeliwaliby samych siebie, jak się to ostatnio często zdarza się US Army i Marines.
2. Powtarzasz też propagandowe bajki Suworowa vel Riezuna o tym, że ZSRR planował atak na III Rzeszę. Poza tym, to czołgi, którymi na początku wojny z Niemcami dysponował ZSRR wcale nie były lepsze niż niemieckie, a liczbowo, to Polska też miała całkiem sporo czołgów w roku 1939 (prawie tysiąc, a Niemcy około dwa i pół tysiąca). Finlandia była zaś sojusznikiem Hitlera podczas tej wojny.
3. Morale Armii Czerwonej na początku wojny z Niemcami było marne, gdyż nie była ona psychicznie przygotowana do walki z niedawnym sojusznikiem, czyli III Rzeszą. I nie dziw się, że Hitler postanowił nie rozwiązywać kołchozów, gdyż były one idealne dla ówczesnej gospodarki wojennej i miały być one po wojnie przekazane w całości w ręce pruskich junkrów, a nie podzielone pomiędzy rosyjskich chłopów. A ponieważ była to walka pomiędzy dwiema skrajnymi totalitarnymi ideologiami, to Hitler musiał wydać rozkaz o rozstrzeliwaniu poddających się komisarzy i Żydów, swoich największych przeciwników. A co do tego, że Hitler kazał zagłodzić na śmierć za drutami 3-4 miliony radzieckich jeńców wziętych do niewoli latem 1941 roku, to przypominam, że to samo zrobili Polacy z radzieckimi jeńcami w roku 1920, a generał Sikorski wręcz wydawał wtedy rozkazy rozstrzeliwania radzieckich jeńców wojennych. Wojny na wschodzie są bowiem z reguły bardzo okrutne i żadna z walczących stron nie ma w nich czystych rąk. Nie da się zresztą prowadzić żadnej większej wojny bez strat w ludziach i bez rezygnacji nawet z pozorów moralności i uczciwości.
4. Przypominam też, że Napoleon a wcześniej też i Polacy nie tylko, że podeszli pod Moskwę, to ją nawet ją zajęli, ale nie wygrali tym samym wojny z Rosją. Tłumaczenie się śniegiem czy mrozem jest zaś wręcz żałosne, jako że idąc na kraj znany z ciężkich zim, tzeba być na nie przygotowanym. Co więc z tego, że 16 października 1941 roku najbardziej na wschód wysunięte niemieckie szpice widziały już Moskwę, skoro Niemcy nie mieli wówczas dostatecznie wydajnych linii zaopatrzenia, aby podesłać pod Moskwę więcej oddziałów i sprzętu wraz z zaopatrzeniem dla nich? Znów – twoja ignorancja w dziedzinie wojskowości dorównuje tylko twojej ignorancji w zakresie ekonomii. Wojen nie wygrywa się bowiem na froncie, a tylko na jego zapleczu. Ekonomia, głupcze, że zacytuję tu klasyka… 🙁
I chciałyby i boją się.
Źle, gdy serce
Jest w rozterce
Gdy kto dylematy ma
Gdy jest prawie
W każdej sprawie
Niezdecydowany jak ja
Bo ja chciałabym, a boję się
To chciałabym, to boję się
Próbowałabym i zbroję się
I od razu nagle trach
Chciałabym, a boję się
Umiałabym, a dwoję się
Próbowałabym i zbroję się
I w ostatniej chwili strach
Już czasem zbieram się fest
Mówię sobie: „Pokaż mu gest”
Chciałabym i boję
Umiałabym, a dwoję się
Pokazałabym, a boję się
To natura taka jest
Gdy mężczyzna
Damie wyzna
Że ją pragnie mieć jak król
Dama na to
Jak na lato
Dla mnie to jest rozpacz i ból
Bo ja chciałabym, a boję się
To chciałabym, to boję się
Próbowałabym i zbroję się
I od razu nagle trach
Chciałabym, a boję się
Umiałabym, a dwoję się
Próbowałabym i zbroję się
I w ostatniej chwili strach
Już czasem zbieram się fest
Mówię sobie: „Pokaż mu gest”
Chciałabym i boję
Umiałabym, a dwoję się
Pokazałabym, a boję się
To natura taka jest
Autor tekstu Marian Hemar
Strajkują wreszcie?