Jak uczyć drugiego przedmiotu?
Do nauczycieli dotarło, że już od 2012 roku wszyscy mają uczyć co najmniej dwóch przedmiotów (zob. tekst). Nie traktuję poważnie tych rewelacji, ponieważ MEN nie takie rzeczy wymyślało, aby zaistnieć w mediach. Tym razem będzie podobnie – z dużej chmury mały deszcz.
Jednak na wszelki wypadek koledzy zastanawiali się dzisiaj, co z nimi będzie za dwa lata. Jakiego dodatkowego przedmiotu powinni się chwycić, aby nie wyjść na durnia?
Okazało się, że w naszym gronie jest wiele osób, które były edukowane przez wieloprzedmiotowców. Na przykład jedną z koleżanek uczyła łaciny i języka francuskiego ta sama nauczycielka. Wyglądało to tak, że po przeprowadzeniu kilku godzin łaciny nauczycielka ta stwierdziła, że więcej pożytku będzie, gdy zacznie na łacinie prowadzić język francuski. Co też zrobiła. W dzienniku były wpisywane tematy z łaciny, ale w rzeczywistości na tych lekcjach odbywało się nauczanie francuskiego.
Podobnie zachowywali się inni nauczyciele, którzy zmuszeni byli do prowadzenia dwóch przedmiotów – nauczali tylko tego, w którym czuli się lepsi, a ten drugi traktowali po macoszemu, aby w końcu całkowicie z niego zrezygnować. Mnie też niemieckiego uczył polonista, więc wszystko jasne, w której dyscyplinie jestem lepszy.
Doszliśmy zatem do wniosku, że przymuszenie nauczycieli do prowadzenia lekcji z co najmniej dwóch przedmiotów ma swoje dobre strony. Jakoś te uprawnienia się załatwi. Na pewno jak grzyby po deszczu wyrosną uczelnie, które zaoferują błyskawiczne zdobycie uprawnień do nauczania drugiego przedmiotu. Polak przecież potrafi. Wprawdzie nikt nie opanuje nawet podstaw drugiego przedmiotu, ale przecież nie o to chodzi, aby chemik naprawdę musiał uczyć biologii, a fizyk – matematyki. Chodzi o to, że tzw. dwuprzedmiotowcy będą mogli na wszystkich swoich lekcjach, np. na matematyce i fizyce, uczyć tylko jednego przedmiotu. Godzin do dyspozycji każdy nauczyciel ma za mało, ale jak je umiejętnie połączy, to na naukę jednego przedmiotu wystarczy.
Jeden z moich znajomych, posiadający uprawnienia do nauczania angielskiego i niemieckiego, ma zwyczaj pytać klasę, w której uczy obydwu przedmiotów: „Którego języka chcecie się naprawdę nauczyć?”. I potem na wszystkich lekcjach uczy angielskiego. A godzin ma więcej niż pozostali angliści. Nie muszę chyba dodawać, że w swojej szkole jest bardzo cenionym nauczycielem. Mieć uprawnienia do nauczania dwóch przedmiotów i uczyć na wszystkich lekcjach tylko jednego – wymarzona sytuacja.
Komentarze
Strachy na Lachy, już kiedyś ministerstwo wystosowało do nas takie pogróżki. W moim mieście kto żyw prędziutko zrobił trzy semestry „przyrody” bo akurat ten kierunek otworzyli na Kolegium Karkonoskim. Tylko stracili pieniądze.
Jeszcze lepsze „kwiatki” dotyczą szkolnictwa zawodowego.
Maura
Nie wiem czy stracili, bo przyroda jest ciekawa. Z sentymentem wspominam szkolne wędrówki po parku zdrojowym z „Kluczem do oznaczania roślin” Rostafińskiego.
Pozdrawiam
A jeżeli specjalista od wf zrobi sobie podyplomowe z polskiego?
Jak to stracili? przecież zeby uczyc przyrody trzeba mieć chyba podyplomówkę z tego nie?
Ja się dzisiaj zastanawiałam czego ja bym się pouczyła i wyszło mi, że:
– angielskiego (ale z tego chyba nie ma studiów podyplomowych- znacyz żeby uczyć tego trzeba naprawdę umieć)
– rosyjskiego (chce ktoś jeszcze nauczycieli rosyjskiego)
– historii- ale po co matematykowi historia? i jak to połączyć w blok?
– informatyki- bo to łatwe dla mnie choc średnio interesujące
– ekonomii i statystyki- i tu uważam że to by były naprawdę sensowne studia ale czy są takie przedmioty?
Czego na pewno nie?
– fizyki – a to ona jest własnie w bloku z matematyką.
Tzw. uczelnie juz od kilku lat generuja nauczycieli 2 przedmiotu w cyklu zajec 12 miesiecznych. Ja zastanawiam sie czy Ministerstwo powiino pojsc dalej i .. nie wprowadzic 3 przedmiotu do nauczania przez 1 nauczyciela!!! A co?
A ja uważam,że jeden nauczyciel powinien uczyć wszstkich przedmiotów!!To dopiero by było….
Nie chcialbym sie tu za bardzo wypowiadac na tematy uczenia, a tym bardziej koniecznosci dostudiowywania drugiego przedmiotu. Nie interesuje mnie to i koniec, nie zajme sie tym wiecej, ale jedno mnie nurtuje. Sa przedmioty takie jak np. angielski, czy niemiecki, ktorych nauka zabiera conajmniej ok. dziesieciu lat (spytajcie jezykowcow w ktorej klasie podstawowki zaczeli sie na serio interesowac swoimi jezykami, francuski tez na przyklad).Rosyjski z tego wylaczamy, bo jest bardzo podobny do polskiego, niczym czeski, wiec to latwizna. Opanowanie jezyka obcego z wymienionej Wielkiej Trojki to nie lada wyczyn. Do tego mozna tylko porownac nieskonczone meandry przez nikogo nie zrozumialych kombinacjii matematycznych promowanych ciagle przez matematykow. A na drugim koncu sa jakies takie kompletne proste sprawy typu religia, przyroda, historia, niektore z przedmiotow zawodowych, krotko wymieniac. Przeskakiwanie przez nauczycieli na inne przedmioty powinno sie odbywac wiec za ogolna porada moderatorow oswiaty, ktorzy wskazaliby za ktore przedmioty sie brac. Pani lidqa dobrze zauwazyla, ze za anglika nie ma co sie lapac za szybko. O wuefie nikt niestety nie chcial wspomniec.
A teraz o Parkerze.
Parker sie troche chyba przegrzal, za duzo chcial osiagnac za jednym rzutem. Tez za nim tesknie i smutno mi, jak nie musze czytac jego rewelacji na wszelkie nas interesujace tu tematy. Mam wrazenie jakkolwiek, ze facet byl zazdrosny. Tak, on byl zazdrosny o palme pierwszenstwa. Chcial byc wielkim dominatorem, dominowac chcial, a inni rozmyli, rozmydlili jego tezy swoimi glupimi komentarzami.
Ale mimo wszystko, niczym zespol Perfect na pocz lat 90-tych wzywajacy Zbigniewa Holdysa, zeby wrocil z powrotem do ich zespolu, ja teraz wolam: Parkerze, wracaj do nas. Parkerze, nie obrazaj sie tak szybko, nie schodz ze sceny niepokonanym!
Aha, więc jak dla mnie to są dwie wiadomości, jedna dobra, druga zła. Dobra: nic specjalnego z tego nie będzie. Cieszę się, bo jak przeczytalem co chce zrobić ministerstwo, to poczułem nieprzyjemne ukłucie w dołku (nie wiedziałem co o tym myśleć, bo podlegam innemu ministerstwu).
Druga wiadomość jest zła: ministerstwo dalej jest oderwaną od rzeczywistości „kryptocesarską” władzą. A wszyscy (tzn. – jak mówił w Rejsie Jan Himilsbach – „społeczeństwo”) są do tego tak przyzwyczajeni, że nic sobie z tego nie robią. Bo mamy już swoje sposoby na durną władzę. A przecież należałoby za to i za inne rzeczy wytoczyć taczki do wywożenia arogantów na ulicę.
Pozdrawiam belfersko!
Mogę pogadać z parkerem
Witam.Jako wieloletnia czytelniczka Polityki,obecnie mieszkająca poza granicami Polski uzupełniam braki wydaniem internetowym ,oraz blogami tygodnika.
Bardzo często zaglądam do Pana blogu. Mam syna ,który edukację rozpoczął w Polsce,kontynuuje w Niemczech. Jesteśmy na południu Niemiec -co jest istotne ponieważ w ramach landów są pewne różnice ( również w edukacji).
Żeby nie rozwlekać .
Nauczyciel gimnazjum ( liceum) ZOBOWIĄZANY jest do uczenia,wykładania MIN. DWÓCH PRZEDMIOTÓW.
Każdy nauczyciel ,który jest pracownikiem rządowym ( więc np. nie przysługuje mu np. prawo do strajku ) ma obowiązek posiadania minimum dwóch skończonych kierunków studiów – i to nie chodzi o pokrewne dziedziny.
Żeby być nauczycielem gimnazjum ,liceum trzeba mieć skończone dwa oddzielne kierunki studiów. Często nauczyciele języków maja (dodatkowo) za sobą staż językowy w innych krajach. Często nauka ta zajmuję 8 lat ,i proszę mi wierzyć system stypendialny nie jest tu idealny.
W efekcie mój syn ma katechezę (katolicką) z nauczycielka matematyki.
Skończyła teologię i matematykę. Odbieram to bardzo pozytywnie. Kobieta ta, to nie rozmodlona mniszka ,ale stąpająca po ziemi nauczycielka z dobrym kontaktem do uczniów. Angielski i sport to też jeden nauczyciel.Dodatkowo jest on nauczycielem „powiernikiem” dla uczniów. Można do niego zgłosić problemy z innymi nauczycielami.
Nauczycielka historii ma trzy dyplomy . Uczy historii, francuskiego i angielskiego.
Dlatego nie dziwię się decyzji MON.Powie Pan inne pieniądze, inne warunki pracy itd. …..
Pozdrawia megie
Megie,
zgadzam się, że posiadanie kilku dyplomów to wielka wartość. Jednak w Polsce wcale to nie będzie wyglądało tak różowo. Wydając rozkaz, że od 2012, czyli za dwa lata, wszyscy nauczyciele muszą być dwuprzedmiotowcami, powoła się do życia fikcję.
Uważam, że należałoby raczej wprowadzić prostą zasadę, iż przy zatrudnianiu pierwszeństwo mają osoby posiadające więcej niżjeden dyplom ukończenia studiów, a przy zwalnianiu najpierw zwalnia się jednoprzedmiotowców, a potem wielo. Wtedy ludzie sami chcieliby studiować dwa kierunki. Tymczasem w Polsce wprowadza się przepis, że na uczelniach publicznych za darmo można studiować tylko jeden kierunek, a kolejne już odpłatnie. I teraz nagle przymus natychmiastowego posiadania uprawnień do nauczania drugiego przedmiotu. Przecież wszyscy nauczyciele rzucą się zdobyć na uczelniach-krzakach fikcyjne dokumenty potwierdzające posiadanie pseudouprawnień.
Pozdrawiam
DCH
Halo, halo! Przeciez w 2012 ma byc koniec swiata, czyz nie tak? Sprawdzcie na jutjub.
Pozdrawiam
serdecznie
wszystkich
blogowiczow
parker
wróć
na
łono
…
Do pani Megie:
Co z tym wszystkim MON ma wspolnego? Nie rozumiem,hmm…, moze tak ma byc… Lidqo, wzywam cie na ratunek. Na serio. Powaznie. Nie zartuje sobie teraz.
Glupku nie czepiaj się 🙂
Megie a ile lat u was trwaja studia nauczycielskie? I jakim cudem ci ludzie robią tyle kierunków? Bo u nas to jest jednak 5 lat studiów kierunkowych a potem roczne czy też 3-semestralne podyplomówki taki pic na wode. Np ja pisałam prace z własności grup nieskończonych rzędu nieparzystego, a moja koleżanka na podyplomowce z wprowadzania twierdzenia pitagorasa. Bardzo możliwe ze na poziomie podstawówki to bardziej potrzebne, ale w liceum to już smiem wątpić.
W czechach też są międzyprzedmiotowcy, tylko że oni takie studia od początku wybierają. U nas się idzie na matematyke i robi kurs pedagogiczny- człowiek jest z zawodu bardziej matematykiem niż nauczycielem- a zawodu sie uczy w międzyczasie. U nich – z tego co wiem- człowiek wybiera zawód naucyciel i sobie tylko wybiera że to będzie np geografia i plastyka albo informatyka i angielski. Zreszta u nas żeby uczyć czegokolwiek trzeba mieć koniecznie studia z tego- w czechach jeśli znasz angielski na tyle żeby uczyc maluchy i nie ma nikogo innego kto by chciał to robić to uczysz.