W szkole śmiesznie jest i zdrowo

W pracy atmosfera bardzo zła, ale za to ludzie opowiadają dowcipy. Im więcej nieprzyjemnych sytuacji w kontaktach z… (proszę się domyślić), tym większe poczucie humoru mają nauczyciele. Dzisiaj cały dzień boki zrywałem, tak było śmiesznie. Wystarczy słowo powiedzieć, np. „dyżur”, „punktualność” albo „dziennik”, a każdy wybuchał śmiechem. Pewnie jeszcze niejeden z nas zapłacze, ale zanim do tego dojdzie, trzeba się pośmiać. No cóż, skazaniec ma prawo do jednego życzenia – my chcemy się turlać ze śmiechu. Potem można nas ćwiartować, przypalać i nogi z tyłka wyrywać.

Uczniowie też zauważyli, że nauczyciele są wyjątkowo rozchichotani. Wychowankowie więc chcą nas przegonić w byciu dowcipnymi. Na jedną z moich lekcji ktoś niespodziewanie zajrzał na ćwierć sekundy (diabli wiedzą, kto to był, bo nawet „dzień dobry” nie powiedział, jednak wszyscy się domyślili), a uczniowie chórem: „Kontrola!” Potem było: „Baczność! W prawo patrz, salutuj broń!” i inne tego typu polecenia. Trudno było zapanować nad uczniami, aby nie wygadywali głupstw. Czuję, że za parę dni na widok otwieranych niespodziewanie drzwi wszyscy będą się zrywać z miejsc i śpiewać hymn narodowy oraz „Boże coś Polskę”. Wprawdzie nigdy nie wiadomo, kto otwiera drzwi, ale przecież nie duch święty.

Opowiedziałem kilku osobom, że u mnie na lekcji drzwi się otworzyły, a ludzie w płacz, że u nich nikt nie był. A przecież punktualnie rozpoczęli, punktualnie skończyli, ani minuty nie zmarnowali na gadki-szmatki. Dlaczego więc ich nie kontrolowano, nie pochwalono, po plecach nie poklepano, do nagrody nie wyznaczono, dodatku motywacyjnego nie przyznano, tylko mnie? Każdy pragnie zostać złapanym, jak dobrze pracuje. Można by na parę dni mieć spokój. A tak nadal trzeba być czujnym. Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny.

Nie ma co narzekać na nieustanne kontrole. Służą one ciału pedagogicznemu i wyrządzają mu samo dobro. Jak wiadomo, codzienna kontrola punktualnego przychodzenia do pracy leczy z alergii. Sprawdzanie, czy pracownik przypadkiem przed czasem nie kończy pracy, dobrze działa na zaparcia. Natomiast biegunkę skutecznie zwalcza codzienna kontrola dokumentacji. Odkąd sumiennie wypełniam dziennik, zdecydowanie rzadziej korzystam z toalety. Wszyscy wiedzą, że jestem nadzwyczaj chorowity, a jednak od czasu wprowadzenia wzmożonych kontroli absolutnie nic mi nie dolega. To nie wszystko. Codzienne kontrole pomogły mi zwalczyć otyłość. Już straciłem dziesięć kilogramów. Po prostu dieta cud. Zniknął też – jak ręką odjął – ból w kolanie. Już myślałem, że będę musiał leczyć się z reumatyzmu, a tu proszę, cudowne ozdrowienie. Na trzecie piętro wbiegam jak młody jelonek.

Jeszcze kilka tygodni temu cierpiałem na kurzą ślepotę, umysłowe otępienie typowe dla weteranów pracy, miewałem zburzenia słuchowe i ogólny niedowład kończyn, np. dupy mi się nie chciało podnieść po dzwonku A teraz absolutnie nic. Zrobiłem się czujny niczym zając na polu marchewek, wzrok mam sokoli, a węch jak pies myśliwski. Zrywny też jestem niesłychanie. Z daleka widzę, słyszę i czuję, kto do mnie bieży. Sekunda i jestem na lekcji.