Mowa nienawiści
Kadra pedagogiczna mojej szkoły została pouczona w sprawach związanych z mową nienawiści. Uczniowie też zostali przeszkoleni, chociaż w innym miejscu i czasie. Przyszli fachowcy i nam wyłożyli, co wolno, a czego nie wolno.
Cała społeczność liceum została objęta tym szkoleniem, a właściwie nie cała. Woźne uznano za nieistotną część kadry, więc im darowano. Trochę mnie to niepokoi, bo jeśli nasze panie posługują się mową nienawiści, to nie powinny ponosić za to odpowiedzialności. Przecież nie wiedzą, co czynią.
Chcemy natomiast, aby uczniowie mieli pełną świadomość tego, co robią w internecie, i – co najważniejsze – natychmiast wyrzekli się złej mowy. Młodzież robi wielkie oczy na naszą pracę wychowawczą, bo podobno wcześniej nikomu to nie przeszkadzało, że trochę sobie na kimś poużywają w sieci. Zapytałem więc tego i owego „podejrzanego”, jak nauczyciele traktowali te sprawy wcześniej, w gimnazjum i podstawówce. Dowiedziałem się, że różnie, ale najczęściej kierowali się zasadą, że „to są głupie odzywki dzieci i nic się nie da z tym zrobić”. Właściwie więc nie reagowano.
Uczniowie przyzwyczaili się zatem, że internet to nie jest świat nauczycieli, a jeśli nawet jakiś belfer tam zagląda, to przecież nie za głęboko. Teraz to się gwałtownie zmienia i uczniowie są w szoku. Podejrzewam, że podobnie byłyby w szoku panie woźne, gdyby nagle zostały objęte szkoleniem pedagogicznym i nakazano by im totalnie zmienić styl bycia i zachowania. Nikomu jednak nie przychodzi to do głowy, więc panie woźne mogą zachowywać się po staremu, a uczniowie już nie.
Komentarze
Ciekawe jak dzisiejsza młodzież odbiera takie „akcje wychowawcze”. Może jak w moich czasach wskazówki, by „językiem miłości” doceniać wieczną przyjaźń do miłującego pokój Związku Radzieckiego i z nieufnością podchodzić do sił reakcji z agresywnego świata wyzysku społecznego.
No to Redakcja i Szkoła mają niezły pasztet. Ostatnimi czasy, pewna firma, bodajże z Łodzi, odmówiła druku plakatów klientom ze środowisk LGTB, pod pretekstem, o ile pamięć mnie nie myli:”tych państwa nie obsługujemy”. W takim razie, mową nienawiści staje się sposób traktowania przez Szanowną Redakcję, wpisów człowieka z Chicago oraz cenzurowania w/g b. subiektywnych kryteriów informacji i wpisów, które wyczerpują przyjętą przez Sąd, definicję wykluczenia. Jednocześnie na blogu uprzywilejowuje się wpisy jednoznacznie zionące nienawiścią do kilkusettysięcznej rzeszy nauczycieli.
No to ja nie wiem. Wydaje mi się, że Szkoła powinna uczyć między innymi oddzielania plew od ziarna. Co jest ziarnem? Mój Boże jedyny, żyję na tym świecie leibnitzowskim tyle lat i dowiaduję się, co i rusz, że to, co było ziarnem wczoraj, przy porannym myciu zębów już nie jest. Jak żyć, Panie Boże, jak żyć?
Mowa nienawiści to bardzo ciekawy temat, który akurat w liceach powinien inspirować do bardzo twórczych i krytycznych dyskusji w ramach rozwijania umiejętności socjalno-komunikacyjnych.
Gdybym był nauczycielem w liceum, to próbowałbym wciągnąć uczniów w dyskusję i rozważania na tematy w rodzaju:
„Czy język nienawiści mieści się przyrodzonym prawie człowieka będącym podstawą demokratycznego społeczeństwa, do wolności wyrażania i kształtowania opinii, znanym również jako prawo wolności słowa? A jeśli są jakieś granice wolności słowa, to gdzie określiłbyś te granice na konkretnych przykładach w odniesieniu do mowy nienawiści?”
Albo inny temat:
„Jak ocenisz problematykę mowy nienawiści w świetle tezy głoszonej przez naukę Kościoła Katolickiego w brzmieniu ‚Potępiaj złe czyny, ale nigdy nie potępiaj człowieka’ ”
Albo w ramach ćwiczeń praktycznych dałbym zadanie:
„Wyraź językiem neutralnym lub mową miłości następujące słowa wyrażone językiem nienawiści:
a) Nazistowskie i bolszewickie kanalie, mordercy i skurw….ny wymordowały w sumie wiele dziesiątek milionów ludzi. Dlatego z nazistowskimi i bolszewickimi świniami się nie rozmawia. Do nich się tylko strzela.
b) Nie będzie Niemiec pluł nas w twarz i dzieci naszych gnębił i już lepiej dokonać aktu samospalenia jak nasza Wanda, niż wyjść za mąż za Niemca.
c) Wszyscy na koń, i bolszewika goń, goń, goń. A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści
”
W każdym bądź razie temat jest wielce ciekawy i wymarzony do twórczej pracy wychowawczej i edukacyjnych z młodzieżą.
„
Wyszłaby z tego „mechaniczna pomarańcza”. Temat znany od zawsze.
Gdybym była mężczyzną, mężem, wolałabym, żeby moja Żona powiedziała do mnie: „Do ciężkiej cholery, kretynie niewyuczalny, zamykaj klapę od kibla, bo ci ostatecznie wpierdolę kiedyś”, zamiast: ‚Kochanie, jeżeli się nie nauczysz zamykać muszli klozetowej klapą do tego przeznaczoną, źle się to któregoś dnia skończy dla nas obojga’.
Ale nie jestem mężem. Nawet facetem nie jestem.
@walkiria
Coś dziwnie kręcisz. Nie wiadomo o co chodzi. Może powinnaś wprost powiedzieć, że najchętniej to byś męża opi….ła, ale przez łagodną naturę i kulturę lekko napominasz strasząc w sposób zawoalowany rozwodem.
Swoją drogą nie rozumiem tego słynnego kobiecego problemu z opuszczaniem deski klozetowej. Może kryją się za tym jakieś jakieś podskórne kompleksy.
Ale nie jestem żoną. Nawet babą nie jestem.
No, przecież baby wiecznie kręcą.
Z tą deską klozetową, to sama nie jestem pewna, o co idzie. Myślę, że to taka tradycja… Bo, jeżeli muszla jest czysta, to sama radość spoglądać w tę czeluść. Nie wiem; osobiście wolę jednak, żeby była zamknięta. Jakieś wady to ja mogę chyba mieć?
Źle się skończy z tą „poprawnością polityczną”. Nie da się zatkać tego wentyla.