Czy nauczyciel może być pracoholikiem?
Nie wiem, czy świętować dzisiejszy dzień pracoholika, ponieważ podobno nie dotyczy on nauczycieli. Może więc na odwrót wezmę się dziś do roboty, skoro przez cały rok nic nie robię.
Co musi robić nauczyciel, aby uznano, że pracuje. Na pewno prowadzenie lekcji to praca, a co z resztą działań, jakie wykonuje na rzecz swojego pracodawcy? Czy dyżurowanie na przerwach albo odnoszenie dziennika (w związku z ochroną danych osobowych uczniowie nie mogą wykonywać tej czynności) to praca czy nie? A co ze sprawdzaniem uczniowskich wypracowań albo z wyjazdami na wycieczki? A spotkania z rodzicami i rady pedagogiczne? Jeśli nie jest to praca, to nauczyciel nie ma obowiązku wykonywać tych czynności. Jeśli zaś ma taki obowiązek, to jest to praca. Co zatem należy do obowiązków nauczycieli oprócz prowadzenia lekcji?
Naprzeciwko mojego mieszkania mieści się firma. Obserwuję, jak pracownicy przychodzą na godzinę dziewiątą, ale nie zaczynają dnia od pracy, lecz od śniadania. Tylko jeden chłopak przychodzi do firmy po śniadaniu, a reszta nigdy. Zatem ich dzień pracy zaczyna się o dziesiątej, a jego godzinę wcześniej. Ten jeden, co przychodzi po śniadaniu, jest nałogowym palaczem. Wychodzi z biura średnio co godzinę na papierosa i pali go ok. piętnastu minut. A zatem ucina sobie z roboty prawie dwie godziny. Czy jedzenie śniadania w firmie i wychodzenie na papierosa to praca czy nie? Wpadłem kiedyś do tej firmy ze sprawą – patrzę, jeden bloguje, drugi rozmawia przez telefon w prywatnej sprawie, trzeci siedzi na Naszej Klasie, a tylko czwarty (akurat ten od papierosów) wypisuje faktury. Czy oni wszyscy pracują?
Nauczyciel może i ma niskie pensum, ale kiedy prowadzi swoje lekcje, to nie przerywa ich wyjściem na papierosa, nie bloguje w tym czasie ani nie szuka znajomych na Naszej Klasie. Prowadzi 18 lekcji w tygodniu, ale za to jak intensywnie wtedy pracuje. Naprawdę, jeśli pracą nazywamy siedzenie w pracy, to nauczyciele mniej pracują, ale jeśli pracą jest wykonywanie czynności, które należą do obowiązków pracownika, to nauczyciel pracuje więcej niż niejeden zatrudniony w firmie.
Mieszkał kiedyś obok mnie piłkarz, który grał w pierwszej lidze. Pamiętam, że nawet w niedziele intensywnie biegał. Ktoś mógłby uznać, że taki bieg to relaks, a nie praca. A jednak w jego przypadku to była praca, podobnie jak w moim przypadku, polonisty, czytanie literatury jest pracą. Oczywiście wybrałem taki zawód, aby móc łączyć przyjemne z pożytecznym. Teraz są wakacje, a ja czytam namiętnie książki, po prostu jedna za drugą. Gdybym był górnikiem, znaczyłoby, że się relaksuję. Ponieważ jestem polonistę i nie chcę prowadzić lekcji jako głąb, czytanie literatury traktuję podobnie jak wspomniany piłkarz niedzielne bieganie – jako niezbędny trening.
Kibice – a mam na myśli zarówno tych, którzy oglądają mecze, jak i tych, którzy obserwują nauczycieli – za pracę piłkarzy uznają wyłącznie ich grę na boisku, a za pracę nauczycieli wyłącznie prowadzenie przez nich lekcji. Jakiego piłkarza można uznać za pracoholika? Czy takiego, który codziennie rozgrywa po dwa mecze? A nauczyciela? Czy takiego, który codziennie prowadzi po dwanaście lekcji? Aby to zrozumieć, trzeba przestać być kibicem, a zacząć samemu grać w tę piłkę.
Komentarze
świetny tekst! to dla tych wszystkich „zapracowanych w korporacjach” panienek, które (dzięki przesiadywaniu w internecie głównie)najlepiej wiedzą i tym, jak to nauczyciele się obijają…;)
Moja mama zwykła mawiać: zwykle to złodziej podejrzewa innych o kradzież, zwykle kłamca oskarża drugiego o kłamstwo. Dopowiadam: tylko leń potrzebujący ciągłego dozoru będzie wytykał innym lenistwo. Problem pracy nauczyciela polega na tym, że nie jest to praca wykonywana w jednym miejscu. Sporą część ‚niewidzialnych’ obowiązków zabieramy do domu, o czym była mowa przy okazji poprzedniego wpisu. Większość ludzi jest przyzwyczajona do tego, że „pracować” = „przebywać w miejscu pracy”, co jednak nie jest tym samym…, za tym podąża kolejny wniosek „nie pracować” = „nie przebywać w miejscu pracy”. Dom dla większości osób to miejsce odpoczynku, niewielu przywleka sprawy firmy za sobą, a ci którzy tak robią, nie dziwią się z kolei, że w domu się pracuje… Dlatego żałuję, że nie mamy tego komfortu pracować w miejscu pracy, jakim jest szkoła, na jej koszt (materiały biurowe, sprzęt, prąd, Internet, telefon…), co skutkowałoby zadowoleniem mas widzących, że „nauczyciel pracuje”. Spora część mojej dodatkowej pracy znajduje swoje odbicie w Internecie i zdaję sobie sprawę, że jest to praca niewidoczna. Podobnie jak przygotowywanie do konkursów, apeli. Tego się nie widzi, bo to wszystko „samo się robi”. Do tego efekty naszej pracy są uzależnione nie tylko od nas samych, ale i od materiału, który obrabiamy.
Do belferrrki:
Pani czyta, szuka w internecie, sprawdza, przygotowuje, uzywa wlasnego sprzetu i materialow. Jest Pani pracowita i tak samo mysli o innych. Jest tez Pani inteligentna i swiadoma tego, ze sa nauczyciele, ktorzy nie szukaja, nie sprawdzaja, nie przygotowuja, nie uzywaja zadnych sprzetow ani materialow. Nawet jesli sa oni w mniejszosci to ta mniejszosc najbardziej w oczy kluje „masy” (nieladny zwrot jak na belferke) i ta mniejszosc jest krytykowana.
Nie rozumiem o co sie tak uczciwi nauczyciele obrazaja? Nie was krytykuja.
Pracujacego nauczyciela „widac, slychac i czuc.”
Druga sprawa: wliczanie godzin pracy w domu jest nieracjonalne i nieuczciwe bo nie ma sposobu godzin tych policzyc. Ja np wliczylabym chetnie do godzin pracy godziny spedzane na planowaniu (w myslach) tego co zrobie na lekcjach w tym tygodniu albo w tym roku. Duzo tez rozmyslam o konkretnych uczniach, jak ich podejsc, jak zachecic, czy popelniam bledy jasli tak to jakie, rozmyslam tez o swoich stosunkach z pracownikami szkoly, w ktorej pracuje, czytuje np popularnonaukowe artykuly w internecie z dziedziny psychologii i godzinami analizuje to co wyczytalam (taj jak Gospodarz chce byc nauczycielka i szerokich horyzontach- rozmyslnie nie powtarzam Gospodarza negatywnego wyrazenia: tyle sie ostatnio o polskim „negatywizmie” w sieci mowi)itp. Rozmyslajac tak, trace cenny czas prywatny bo trace kontakt z rodzina, albo rozmyslajac przy zmywaniu naczyn potluke to i tamto a ze potluko sie przy pracy to co, ktos mi wliczy do kosztow a godziny rozmyslan do pensum?
Mysle, ze uczciwiej byloby wykonywac cala ta domowa prace w szkole. Nawet jesliby zabraklo komputera czy mazaka uczniowie znacznie by skorzystali.
Tylko, ze w dyskusji na tym blogu nie chodzi o korzysci uczniow tylko o zachowanie przywilejow a jesli tak to przepraszam, bo nie na temat pisze.
Pozdrawiam,
tez belferka
@tsubaki
Mysle, ze uczciwiej byloby wykonywac cala ta domowa prace w szkole. Nawet jesliby zabraklo komputera czy mazaka uczniowie znacznie by skorzystali.
A co jeśli brakuje nawet biurek? W niektórych szkołach pokój nauczycielski to w porywach 3x6m kw. (podstawówka, tysiąclatka).
tsubaki.
Ja z tych żal się Boże „przywilejów” zrezygnowałem. Po godzinach w szkole sprawdzam zeszyty, sprawdziany, umawiam sie na rozmowy z rodzicami. Nie mam komputera służbowego, zatem w domu muszę pare rzeczy robić. I tylko patrzeć jak mnie wygonią bo: światło się świeci, bo zużycie wody, bo szkołę trzeba zamknąć, bo panie nie mogą sprzątać. Nauczyciel w domu to wygoda dla władz i powód aby szczuć na nas społeczeństwo. Zresztą w tym celu wygnano nas ze szkoły, bo taniej. Dla młodzieży przypominam, że w PRL nauczyciel miał prawo do dodatkowego pokoju w spółdzielczym „m”, byle tylko nie pracował w szkole. Zatem protestujmy, czyli pracujmy w szkole.
Nie, słowo „masy” mnie nie razi, za to brak polskich znaków dielektrycznych, czy przecinków- jak najbardziej 😉 . Dla pani wiadomości informuję, że coś takiego jak planowanie pracy należy do obowiązków zawodowych, a więc do pracy właśnie. Takiego zadania nie wykonuje się myjąc naczynia, gdyż nie gwarantuje dobrego przygotowania, pokazuje też wzgardę dla tak istotnego procesu. A to że powinien być wykonywany w miejscu pracy, za jaki postrzegamy szkołę, o tym już wspominaliśmy wielokrotnie.
Co do postrzegania nauczycieli jako leniwych i resztę, moje ulubione „masy” często nie mają zwyczaju rozróżniania, podobnie jak i w wypadku lekarzy, prawników, policjantów, itp. („każdy” to łapówkarz i „wszyscy” to wiedzą). „Wszyscy” nauczyciele są leniwi, „wszyscy” żądają prezentów, „wszyscy” wymuszają korepetycji… Rzadko kiedy spotykam się z wypowiedziami oddzielających leni, unikających wyzwań, doskonalenia warsztatu, poszerzania swej wiedzy, korzystania z nowości technicznych, od reszty, dla której powyższe jest normą.
Tak, jak najbardziej przy okazji tej wypowiedzi Gospodarza omawiamy nasze warunki pracy, więc nie rozumiem świętego oburzenia dotyczącego żalu, „że nie chodzi o korzyści uczniów”. Pozwolę sobie zauważyć, że w przyzwoicie zaopatrzonej szkole, gdzie komputer to podstawa (mamy XXI wiek, to narzędzie jest wykorzystywane przez większość ludzi pracy, tak więc wykorzystanie go w szkole powinno być normą, a nie fanaberią: tak co najwyżej stwierdzi ten, kto nie potrafi się nim wprawnie posługiwać), w której nauczyciel ma czas i możliwości odpowiedniego przygotowania zajęć, uczeń zyskuje. I doprawdy nie rozumiem, dlaczego nie łączy pani polepszenia warunków pracy, a naszą pracą jest nauczanie- że tak pozwolę sobie przypomnieć- z polepszeniem warunków przyswajania wiedzy i nabywania umiejętności przez uczniów. W każdym normalnym zakładzie pracy polepszenie warunków pracownikom, troska o nowoczesność i innowacje prowadzi do maksymalizacji wyników. Nie dziwię się jednak, że osoby odpowiedzialne za finansowanie edukacji nie dostrzegają takiego związku w szkole, skoro niektórzy nauczyciele tego również nie dostrzegają i oburzają się, gdy niektórzy mają czelność takowych warunków się domagać.
tsubaki,
Nic dodać nic ująć.Szkoda że mało nauczycieli myśli tak jak Pani.
Drogi Gospodarzu,
Przepraszam że tak na nauczycielski blog pisze,ale nijak juhasowego w necie znaleźć nie mogłem.
Temat który poruszacie jakoś mi bliski się wydał dlatego pisze.
Mam tak samo.
Cepry myślą, że cała moja praca to tylko z owcami na spacery po halach chodzić.
To prawda,jak się owce prowadza to i fajeczkę można zakurzyć,ptaków posłuchać.Ale to tylko jak słoneczko świeci.Jak leje,a leje często,to nie tylko fajeczka,ale cały człek przemaka.
No, ale jak sikawica,to cepry na hale nie chodzą.W chałupie się grzeją i nie widzą, jak juhas moknie.
Do tego owce trzeba strzyc,doic, żeby cepry oscypka zjadły,przed wilkami bronic.Jak się owce kocą to nie jedną noc nie spać.
A gdzie urlop,emerytura to jak Pan Bóg powoła.
Ciężkie jest życie juhasa.
Juhas
Drogi Parkerze,
piękny kontekst do nauczycielskich problemów. Już w Biblii nauczyciela prównywano do pasterza, a uczniów do owiec. I chyba słusznie. Jak Pan wykazał, podobieństw jest wiele.
Pozdrawiam
DCH
No to trzeba by nas objąć kartą nauczyciela.
Juhas
Kochani belfrzy i belferki, nie ma się o co sprzeczać, jedni z nas wolą zostać dłużej w szkole ( mają zaplecze, wolą pracować na jednym „wdechu”, odreagowują , gdy pracują już nie z uczniami ale indywidualnie) inni wolą wrócić do domu (odreagowują w drodze powrotnej hałas, napięcia), a wieczorem podziobać w necie, posprawdzać klasówki przy muzyce. Ta wolność to podstawa jakieś elementarnej higieny psychicznej potrzebnej w zawodzie. Nie dajmy się zwariować i nie pozwólmy, by ktoś nam mówił nie tylko co mamy robić, ale jeszcze kiedy i jak mamy to robić. Dbajmy o siebie inie dajmy się……dla dobra własnego i uczniów.
Gospodarzu napisz co czytasz namiętnie? Opowiedz o swoich lekturach. Pozdrawiam
W wymianie tekstów pomiędzy belferrrk-ą a tsubaki została poruszona ważna rzecz – powiązanie warunków pracy z jej efektywnością. Myślę że belferrrka ma sporo racji, nie da się tych dóch rzeczy oderwać od siebie. Nie można też twierdzić że są to oddalone od siebie bieguny i jeśli ktoś chce poprawy warunków pracy to jest zły a jak zależy mu na jakości nauczania to jest dobry. To jest jakieś kuriozum bo we wszystkich podręcznikach do zarządzania jest jasno napisane że większy komfort pracy (oczywiście do pewnego stopnia) owocuje lepszymi wynikami. Dziwię się iż rzecz ta jest oczywista w odniesieniu do fabryk samochodów, firm komputerowych i wielu innych zakładów pracy ale już nie w odniesieniu do szkół. Według powszechnej opinii nauczyciele mają dobrze pracować bez względu na warunki jakie zapewnia im pracodawca a wszelkie marudzenie o sferze materialnej uważane jest za niegodne tego zawodu.
„Nie dajmy się zwariować i nie pozwólmy, by ktoś nam mówił nie tylko co mamy robić, ale jeszcze kiedy i jak mamy to robić.”
No to to nie wymaga komentarza.To tylko nauczyciele mają nie pozwolić czy też apel jest szerzej adresowany.Jako juhas przyłączam się do apelu.Nie będzie baca nas uczył gdzie owce wypasać.
Pytanie ile pracuje nauczyciel, kiedy można mówić o lenistwie a kiedy o pracocholiźmie wynika z niezdefiniowania naszych obowiązków. Zapis, że nauczyciel realizuje zadania „dydaktyczne i wychowawcze” pozwala na skrajnie różne interpretacje. Jak wynika z dyskusji na różnych forach, dla większości społeczeństwa nauczyciel to leń pracujący 18 godzin. Dla takich osób czas poświęcony na sprawdzanie prac uczniów, przygotowanie do konkursów to nie praca. Dlatego czekam kiedy zostanie sprecyzowane ile obowiązkowego czasu miesięczni/rocznie nauczyciel powinien poświęcić na kontakty z rodzicami, wycieczki itp. Wówczas będziemy mogli ocenić czy ustny egzamin maturalny to obowiązek nauczyciele czy jego dodatkowa praca, za która powinien otrzymać dodatkowe wynagrodzenie. Obecna sytuacja jest bardzo wygodna dla MEN, tylko czekać kiedy w ramach 40 godzin będziemy sprawować opiekę nad uczniami podczas wakacji, udzielać po lekcjach darmowych „korepetycji”.
Popieram Z.O.
Pracujmy w pracy. Mamy wszyscy na umowach zapisany 40godzinny tydzień pracy, zatem przychodźmy na 7.30 a wychodźmy o 15.30. A czas spędzony na posiedzeniach rady pedagogicznej, wywiadówkach, szkolnych imprezach i temu podobnych dokładnie notujmy i odbierajmy w godzinach wolnych. I nie zabierajmy żadnej pracy do domu. To by była fajna forma protestu.
A tak szczerze mówiąc (i patrząc na moją własną szkołę i szacowne grono) to niestety wielu spośród nas robi nam opinię „leni patentowanych” i na to niewiele poradzimy. No chyba, że zostaniemy dyrekcją i wywalimy ich z pracy. Dopóki nie zaczniemy WSZYSCY poważnie traktować swojej pracy, to będą nas postrzegać jak bandę darmozjadów.
Pozdrawiam wszystkich Nauczycieli,
tom:)
Tak dobrego porównania naszej roboty z treningiem piłkarza tylko Gospodarzowi pogratulować!!! Tak właśnie. Tak właśnie a nie inaczej. Są czynności, które widać i czynności niewidoczne dla zwykłego odbiorcy. Szczególnie marudy. Świetny wpis. Przyda mi się takowa argumentacja Gospodarza przy ewentualnej dyskusji na temat mojej pracy z niedoinformowanymi. Pozwolę sobie skorzystać z przytoczonego porównania w razie czego rzecz jasna.
Dzieki parker, odetchnelam.
Belferrka woli pisac o czymkolwiek byle miec racje.
Ja dodac moge do metafor Parkera rozne inne zawody i zajecia, w ktorych ludzie w pocie czola robia to co im dyktuja boss, klient itp. ogolnie mowiac pracodawca. Sklepikarz placze w lutym czy marcu bo obroty na granicy bankructwa a nauczyciel pisze:
„…Nie dajmy się zwariować i nie pozwólmy, by ktoś nam mówił nie tylko co mamy robić, ale jeszcze kiedy i jak mamy to robić. Dbajmy o siebie i nie dajmy się??dla dobra własnego i uczniów…”
Buta czy brak rozeznania w rzeczwistosci? Jedno i drugie. My tacy eleganccy, wyksztalceni, musimy miec higiene pracy itp. inni maja normy, czesto niemozliwe do wyrobienia, rywalizacje, walke na wszystko albo nic! Tak, tak panowie i panie, walka w sektorze prywatnym, walka o przetrwanie na kawalku ciasnej kanciapy, bo eleganckie i rozlegle wnetrze to dla klientow a nie pracownikow budzetowki! Life is brutal.
Wszystkim nauczyczycielom proponuje praktyki nie w szkolach, gdzie nikt i nic nie obserwuje i nie ocenia ale w prywatnych firmach i nie po miesiac albo dwa, ale na piec, dziesiec lat, tak by wiedzieli co czuja rodzice i mlodziez, co czuje spoleczenstwo, ktore swiadomie (lub w wiekszosci nieswiadomie) ksztaltuja.
Zgodze sie , ze zle warunki pracy nie sprzyjaja jej dobremu wykonaniu. Co mnie razi to ta niumiejetnosc dostrzegania trudu innych zawodow i pyszalkowatosc co gorszych nauczycieli.
@Owca to to znaczy „w porywach 3na 6 m kw? poszerza sie i zwerza?
W takich sytuacjach nie ma co sie pieklic, mozna zabrac papiery do domu, chodzi mi o system czy reguly a nie wyjatki, o ktore nikt mieczy kruszyl nie bedzie.
@Andre
Bardzo przepraszam za okreslenie, ale jest pan bialym pudelkiem kanapowym (ktory jest mily i nawet je lubie) piszac, ze cytuje „…To jest jakieś kuriozum bo we wszystkich podręcznikach do zarządzania jest jasno napisane że większy komfort pracy (oczywiście do pewnego stopnia) owocuje lepszymi wynikami…” Widzial kiedys pan na wlasne oczy jak te podreczikowe analizy maja sie do rzeczywistosci, w ktorej wlasciciel firmy rozdarty jest checia sprostania podrecznikowym standardom a checia czy musem zysku? Skoro czytuje Pan takie podreczniki to tez pewnie wie pan, ze 50 % ludzi podejmujacy ryzyko „pojscia na swoje” bankrutuje w ciegu 3 lat tracac oszczednosci zycia. Stad nen moj „nerw” w stosunku do pudelkow, ktore zwyczajnie zycia nie znaja, to nie fair w stosunku do innych Polakow. Nie wspominac juz, ze poradniki biznesowe traktuja o prowadzeniu przedsiebiorstw ukierunkowanych na zysk. A szkola publiczna w tej kategorii sie nie miesci.
@belferrka
Dziekuje za wazny argument w dyskusji:(
„…Nie, słowo ?masy? mnie nie razi, za to brak polskich znaków dielektrycznych, czy przecinków- jak najbardziej …”
Za granica nigdy pani nie byla, czy co?
Dwudziesty pirwszy wiek jest w kalednarzu. W polskiej oswiacie jest to wciaz wiek dwudziesty, gleboki PRL z przedmiotowym traktowaniem ucznia. Nie jest fanaberia domaganie sie lepszych warunkow pracy. Fanaberia jest upieranie sie, ze Polske to czesc bogatej, nowoczesnej Europy. Polska to sredniozamozny kraj, w ktorym na komputery zwyczajnie kasy nie ma, a nawet jak by byla to by sie zmarnowala. W poslugiwaniu sie komputerem przez nauczyciela nie wystarczy bieglosc, ale swiadomos skutkow wlasnej, zawodowej dzielalnosci. Swiadomosci tej Polakom, nie tylko nauczycielom, brakuje i brak ten niweczy wszelkie inne zaslugi i talenty.
@Gospodarz
„Kibice – a mam na myśli zarówno tych, którzy oglądają mecze, jak i tych, którzy obserwują nauczycieli – za pracę piłkarzy uznają wyłącznie ich grę na boisku…”
Znowu dopuszcza sie pan grzechu samolubstwa traktujac kibicow jako tepych szalikowcow niezdolnych do myslenia. Zapewniam pana, ze nie jeden kibic, nie tylko pilki noznej ale i innych dyscyplin sam je uprawia i doskonale zdaje sobie sprawe z tego ile trzeba trenowac do osigniecia perfekcji.
Nauczyciele moga tlumaczyc spoleczenstwu, ze pracuja 40 a nie 18 godzin ale nie moga mowic, za jaka placa taka praca bo kazdy ma prace ponizej swoich ekonomicznych ambicji i co? Chce Pan, zeby murarz tak samo myslal budujac panu dom, a lekarz operujac bliska osobe?
Pretensje o zarobki nizsze od niemieckich, prosze kierowac do Churchila, Jalty czy Poczdamu, a nie do innych Polakow. Wszyscy na tym samym wozie jada.
@Tom
„A tak szczerze mówiąc (i patrząc na moją własną szkołę i szacowne grono) to niestety wielu spośród nas robi nam opinię ?leni patentowanych? i na to niewiele poradzimy.”
Poradzimy, wraz z powalna przemiana postaw spolecznych, ktore juz sie dokonuja. Wystrczy uswiadomienie problemu zainterosowanym a oni sami juz sobie poradza z mysleniem.
Poprawiam: Kazdy ma ZOROBKI ponizej swoich ekonomicznych mozliwosci.
ekonomicznych ambicji
tsubaki
Musisz się zdecydować czy ty jesteś za komuną czy kapitalizmem. Zabiegasz o wrażliwość społeczną nauczyciela, który ma zrozumieć trud innych profesji, ale ja mam pytanie o które ci profesje chodzi? Czy ja jako nauczyciel mam równać do wykorzystywanej kasjerki z Biedronki czy do na poły niezależnego informatyka lub architekta?
Czy ja jako nauczyciel mam dawać wpychać się z poradami byle komu, bo przecież na szkole jak na piłce nożnej zna się każdy? Czy jednak zawierzyć swemu wykształceniu i doświadczeniu by doradców wątpliwej kondycji odesłać do kąta?
@Piotr Kraj
Zgadzam sie zTsubaki „…swiadomosc skutkow wlasnej, zawodowej dzielalnosci. Swiadomosci tej Polakom, nie tylko nauczycielom, brakuje i brak ten niweczy wszelkie inne zaslugi i talenty”
Co jeszcze wydaje mi sie istotne, to brak wzorcow w poprawnym zarzadzaniu ludzmi na kazdym szczeblu. Zaczyna sie od tego, ze bardzo dobra polska szkola niweczy swoje zaslugi przedmiotowym traktowaniem uczniow i nie ksztalci, a nawet niszczy zdolnosci uczniow, ktorych w USA juz w przerwszej klasie podstawowki ukierunkowuje sie na przyszlych liderow.
„Czy ja jako nauczyciel mam równać do wykorzystywanej kasjerki z Biedronki czy do na poły niezależnego informatyka lub architekta?”
Do wykorzystywanej kasjerki w Biedronce! Niestety:-(.
To wlasnie starala sie wytlumaczyc tsubaki.
Niezalezny informatyk – buduje program, strone internetowa…. Przez kilka lat jest utrzymywany przez zone lub rodzicow…Podejmuje ryzyko. Jezeli sie uda – zostale milionerem. Nie udaje sie (czesciej)- nikt mu nie zaplaci za prace i stracony czas – traktuje to jako cwiczenie, ktore zaowocuje w przyszlosci.
Tutaj gdzie mieszkam ( niedaleko Silicon Valley, czyli w najwiekszym zageszczeniu informatykow) wielu z nich tez czuje sie jak pracownicy Biedronki. Pracuja po 12-14 godzin dziennie i absolutnie nie robia tego co im sie wydaje, ze trzeba, tylko to, czego od nich wymaga korporacja. (Dodam jeszcze, ze wiekszosc umow jest z mozliwoscia natychmiastowego zwolnienia). Niektorym udaje sie zbudowac Google czy Twitter. Najczesciej sa to ludzie, ktorzy potrafia dobrze zarzadzac i ludzie bardzo tworczy. Liderzy, ktorzy sprawiaja, ze inni bardzo zdolni ludzie chca pracowac wlasnie dla nich.
Dla wyjasnienia – pracowalam kilka lat w szkole w Polsce. Wiem, ze jest to bardzo trudna praca. Tak jak zauwazyla Tsubaki, problem lezy w naszej polskiej mentalnosci, ktora sprawia nie nie potrafimy (szczegolnie w kraju) w pelni wykorzystac swoich mozliwosci, nie szanujemy siebie ani innych. Przed wyjazdem uwazalam ze jestesmy mniej asertywni od innych nacji. Teraz, tak jak Tsubaki – uwazam ze to co nas gubi to buta, brak rozeznania w rzeczywistosci i brak szacunku dla innych. Wstyd sie przyznac, ale dopiero w USA nauczylam sie prawdziwego szacunku dla ludzi takich jak pracownicy supermarketow czy panow sprzatajacych moje miejsce pracy. Nauczylam sie wymagac od swoich pracownikow dobrej pracy, a od zwierzchnikow – dobrych warunkow pracy. Dla tubylcow sa to sprawy oczywiste :-(.
Znowu Ci cos nie pasuje. Jezeli Ci sie tak ciezko pracuje, to sie zatrudnij na kasie w Tesco?
@ Piotr Saj
„Czy ja jako nauczyciel mam równać do wykorzystywanej kasjerki z Biedronki czy do na poły niezależnego informatyka lub architekta?”
Kwintesencja polskiej buty. I co ciekawe, Piotr Saj nic w takim zdaniu niestosownego nie widzi.
Chcialam tylko wytlumaczyc, ze powinienes ja szanowac, jesli juz nie z ludzkich powodow to chociazby z wyrachowania: z jej wyzysku wlasciciel generuje zysk, z ktorego czesc trafia do panstwowej kasy. Im zasobniejszy ten portfel tym wyzsze szanse na godziwe zarobki dla nauczycieli.
I nie ma czegos takiego jak niezalezne zawody.
Kazdy ma bosa, jesli sam jest wlascicielem to bosem jego bedzie klient. Architekt moze sobie tworzyc co mu sie zywnie podoba, jak jest bogaty. Jak nie jest szybko zacznie tworzyc to co mu klient albo plan zagospodarowania przestrzennego podyktuje.
Tylko ulamek procenta ludzi na tej ziemi moze sobie tworzyc niezaleznie i dyktowac innym. Smieszny jest nauczyciel na pensji, ktoremu sie wydaje, ze jest tym ulamkiem:)