Czy nauczyciel może być pracoholikiem?

Nie wiem, czy świętować dzisiejszy dzień pracoholika, ponieważ podobno nie dotyczy on nauczycieli. Może więc na odwrót wezmę się dziś do roboty, skoro przez cały rok nic nie robię.

Co musi robić nauczyciel, aby uznano, że pracuje. Na pewno prowadzenie lekcji to praca, a co z resztą działań, jakie wykonuje na rzecz swojego pracodawcy? Czy dyżurowanie na przerwach albo odnoszenie dziennika (w związku z ochroną danych osobowych uczniowie nie mogą wykonywać tej czynności) to praca czy nie? A co ze sprawdzaniem uczniowskich wypracowań albo z wyjazdami na wycieczki? A spotkania z rodzicami i rady pedagogiczne? Jeśli nie jest to praca, to nauczyciel nie ma obowiązku wykonywać tych czynności. Jeśli zaś ma taki obowiązek, to jest to praca. Co zatem należy do obowiązków nauczycieli oprócz prowadzenia lekcji?

Naprzeciwko mojego mieszkania mieści się firma. Obserwuję, jak pracownicy przychodzą na godzinę dziewiątą, ale nie zaczynają dnia od pracy, lecz od śniadania. Tylko jeden chłopak przychodzi do firmy po śniadaniu, a reszta nigdy. Zatem ich dzień pracy zaczyna się o dziesiątej, a jego godzinę wcześniej. Ten jeden, co przychodzi po śniadaniu, jest nałogowym palaczem. Wychodzi z biura średnio co godzinę na papierosa i pali go ok. piętnastu minut. A zatem ucina sobie z roboty prawie dwie godziny. Czy jedzenie śniadania w firmie i wychodzenie na papierosa to praca czy nie? Wpadłem kiedyś do tej firmy ze sprawą – patrzę, jeden bloguje, drugi rozmawia przez telefon w prywatnej sprawie, trzeci siedzi na Naszej Klasie, a tylko czwarty (akurat ten od papierosów) wypisuje faktury. Czy oni wszyscy pracują?

Nauczyciel może i ma niskie pensum, ale kiedy prowadzi swoje lekcje, to nie przerywa ich wyjściem na papierosa, nie bloguje w tym czasie ani nie szuka znajomych na Naszej Klasie. Prowadzi 18 lekcji w tygodniu, ale za to jak intensywnie wtedy pracuje. Naprawdę, jeśli pracą nazywamy siedzenie w pracy, to nauczyciele mniej pracują, ale jeśli pracą jest wykonywanie czynności, które należą do obowiązków pracownika, to nauczyciel pracuje więcej niż niejeden zatrudniony w firmie.

Mieszkał kiedyś obok mnie piłkarz, który grał w pierwszej lidze. Pamiętam, że nawet w niedziele intensywnie biegał. Ktoś mógłby uznać, że taki bieg to relaks, a nie praca. A jednak w jego przypadku to była praca, podobnie jak w moim przypadku, polonisty, czytanie literatury jest pracą. Oczywiście wybrałem taki zawód, aby móc łączyć przyjemne z pożytecznym. Teraz są wakacje, a ja czytam namiętnie książki, po prostu jedna za drugą. Gdybym był górnikiem, znaczyłoby, że się relaksuję. Ponieważ jestem polonistę i nie chcę prowadzić lekcji jako głąb, czytanie literatury traktuję podobnie jak wspomniany piłkarz niedzielne bieganie – jako niezbędny trening.

Kibice – a mam na myśli zarówno tych, którzy oglądają mecze, jak i tych, którzy obserwują nauczycieli – za pracę piłkarzy uznają wyłącznie ich grę na boisku, a za pracę nauczycieli wyłącznie prowadzenie przez nich lekcji. Jakiego piłkarza można uznać za pracoholika? Czy takiego, który codziennie rozgrywa po dwa mecze? A nauczyciela? Czy takiego, który codziennie prowadzi po dwanaście lekcji? Aby to zrozumieć, trzeba przestać być kibicem, a zacząć samemu grać w tę piłkę.