Jedynka za zachowanie
Od kiedy nie można bić uczniów ani na nich krzyczeć, najskuteczniejszą metodą dyscyplinowania stała się ocena niedostateczna. Dziecko dostaje jedynkę i od razu jest z nim spokój.
Wprawdzie przepisy szkolne nie pozwalają stawiać ocen przedmiotowych za zachowanie, jednak każdy belfer ma swój sposób na obejście tego jakże nieżyciowego przepisu. Jedni nauczyciele dyscyplinują dzieci karną kartkówkę, tak formułując pytania, aby udzielenie poprawnych odpowiedzi graniczyło z cudem. Po czymś takim odechce się łobuzom przeszkadzać. A jak nie, to znowu będzie karna kartkówka – aż do skutku, czyli ciszy na lekcji.
Inni nauczyciele nie bawią się w takie ceregiele, tylko proszą o powtórzenie tego, co przed chwilą zostało powiedziane na lekcji. Nie wiesz – jedynka. Niektórzy nawet wprowadzają odpowiedni przepis do regulaminu oceniania: „Uczeń nie uważa na zajęciach – minus, nadal nie uważa – 1”. W przedmiotowych systemach oceniania znalazłem też coś takiego: „Uczeń nie wie, co robi klasa – minus. Trzy minusy = 1”. Prawdopodobnie taki zapis jest bezprawny, a na pewno niezgodny z zasadami pedagogiki. Jedynka z matematyki czy chemii za odwrócenie się do koleżanki? Żadna logika tego nie uzasadni.
Podejrzewam, że 90 procent ocen niedostatecznych uczniowie otrzymują za zachowanie, a tylko co dziesiątą za autentyczny brak wiedzy. Łatwo krytykować nauczycieli za to, że dyscyplinują uczniów jedynkami, ale co ma robić biedny belfer, gdy nawet porządnie ryknąć nie może? Dawniej stawiało się dziecko do kąta, ogłuszało krzykiem, kazało klęczeć na grochu, wymierzało łapy drewnianą linijką, a dziś co? Obecnie nic nie wolno, a dzieci – jak wiadomo – coraz gorsze. No to trzeba stawiać jedynki.
Komentarze
Smutne to niestety, ale taka jest obecna rzeczywistość polskiej szkoły. Nie mówię, że za moich czasów tego nie było (pamięć uległa zatarciu), bo pewnie było, a udowodnienie uczniowi, nie wiadomo jak zdolnemu nawet, że jest idiotą, żadnemu z nauczycieli nie zajęłoby więcej niż kilkanaście sekund, niemniej jakaś dyscyplina i autorytet były.
Polska szkoła przegrywa na tym polu z dzieciakami i – co gorsza – także ich rodzicami, a co w sumie najbardziej bolesne, choroba ta rozprzestrzenia się na inne dzieciaki, nawet te dobrze poukładane i spokojne, które widząc, że wszyscy wokół harcują, same zaczynają w ten sposób postępować…
Dlatego też rozumiem, choć nie akceptuję, nauczycieli uciekających się do takich metod – jest to bowiem broń obosieczna, a dzieciaki szybko orientują się, że de facto dostały „laczka” za nic. Dopóki jednak szkoła nie będzie miała innych narzędzi i jak długo nie będzie pełnej współpracy na linii szkoła – dom, tak długo ta metoda dyscyplinowania pozostanie najpopularniejszą.
A skoro już poszliśmy w tym kierunku, chciałbym zapytać, panie Dariuszu, jakie Pan ma pomysły (możliwe do zrealizowania w ramach obecnych przepisów lub wymagających zmiany tychże) na poprawę tego stanu? W lanie linijką nie wierzę, ale jakaś forma karceru…? 😉
Ja jestem wiekowa – stąd i nauczyciel za katedrą i kat do odstania kary i jęzor powieszony na piersi gaduły – skarżypyty i w ostateczności – linijka, nie były mi obce w podstawówce. W liceum z zachowaniem specjalnych kłopotów nie było (nie licząc panienek chichoczących o własnych sekretach) ale i rodziców przekonanych o nieuzasadnionych represjach wobec ich złotego dziecięcia, też nie pamiętam. W latach 60-tych sama uczyłam w zespole szkół chemicznych i większych kłopotów wychowawczych też nie było. Wagary – papierosy – krwawe porachunki samców – to chyba wszystkie przestępstwa + ściąganie i podpowiadanie. I nadal z rodzicami pracowało się dobrze, a do dzisiaj mam wyrzuty sumienia po liście do rodziców ucznia, że delikwentowi może grozić niedopuszczenie do matury – tato ucznia doznał rozległego zawału serca. Miałam swoje sposoby na dyscyplinowanie, nie przeczę – od chodzenia przez całą godzinę lekcyjną po schodach i korytarzach dopóki nie wykonywali tego w absolutnej ciszy, do nauki „Międzynarodówki” i śpiewania jej w kółko przez 40 minut. Dyrektorowi, który zajrzał zakomunikowałam, że klasa ćwiczy do akademii (o zwierzęcych rykach i kwikach ani słówka) Młodzi panowie patrzyli z respektem. Miałam szacunek dla moich uczniów i ich rodziców i ani na moment nie pozwalałam im zapomnieć, że ja też na szacunek zasługuję. I młoda ambicja – to tez argument. Kiedy przy całej, licznej klasie 19-latków wywołuje sie delikwenta i stawia mu tylko jedno pytanie „X, ile jest warte Twoje słowo?” to boli, bo patrzą, bo niby współczują, a szpilę wetkną, i że Psorka okazała lekceważenie, publicznie i po imieniu. Czyżby młodzież przez to półwiecze niemal aż tak się zmieniła? Patrzę, obserwuję – są gorzej wychowani, „ułożeni” – fakt, ale reagują normalnie.
Ironią podszyty wpis Gospodarza sygnalizuje potrzebę zachowania dyscypliny podczas lekcji. Nie musi ona być pruska, granicząca z zamordyzmem, ale powinna się opierać na dobrze przygotowanych lekcjach, odpowiednich, konsekwentnych, niekumplowskich relacjach z młodzieżą i niemodnym, staroświeckim terminie jakim jest takt pedagogiczny Ona dobrze obserwuje belfra, próbuje go testować i śmieje się, gdy próbuje on budować jedynkami swój autorytet i miota się bezsilnie, nie szukając pomocy chociażby u uczącego w sąsiedniej sali. który powinien umiejętnie zareagować, słysząc, np. kibolskie przyśpiewki i rumor przesuwanych stołów i krzeseł.
4000 lat temu w sumeryjskiej szkole bito trzciną za:
1/ spóźnienie się do szkoły
2/ samowolne oddalenie się z klasy
3/ garbienie się
4/ samowolne wstawanie
5/ wyjście przez bramę szkoły
6/ ruszanie rzeczy bez pozwolenia
7 gadanie na lekcji
8/ niedokończenie swojej tabliczki
9/ brzydki charakter klinowego pisma
10/ no i ogólnie za „podpadnięcie”
Czyli na 10 powodów bicia uczniów trzciną aż 8 było związanych z zachowaniem.
Angielska wikipedia podkreśla, że:
„The first country in the world to prohibit it (school corporal punishment) was Poland in 1783.”
A polska edycja pisze:
„W Polsce zakazano stosowania kar cielesnych w szkole w 2001 roku.”
Jestem nauczycielem i muszę skomentować to co piszesz – to bzdura. Nic nie wiesz o dzisiejszej szkole.
Panie Profesorze, to aż tak spadł poziom nauki i wychowania przez te lata? Gdy ja chodziłem do renomownego łódzkiego liceum,to na większości lekcji, było nie tylko spokojnie, ale z nauczycielem przerabialiśmy materiał, dyskutując o literaturze i filozofii prezentując przy tym własne zdanie. Miód cud i malina, można rzec. Owszem dobrej atmosfery nie było, ale nie ze względu na belfrów i uczniaków, lecz wyścig szczurów. Nie odbijało się to raczej na lekcji, a na kontaktach międzyludzkich. Gimnazjum i podstawówka to inna sprawa. W klasach 1-3 (dla mnie odrobinę dawniejsze czasy), wystarczy tylko z reguły dziecko zainteresować, by samo wzięło się do pracy z uśmiechem. Dalej może być różnie, jednak za największy problem uważam nasze gimnazja. Jako uczeń zapamiętałem z nich wybuchową mieszaninę młodych ludzi, którzy nie odpowiadają jeszcze z kodeksu karnego, ale są już zdolni do terroru psychicznego i fizycznego nawet na lekcji i to nie tylko wobec innego ucznia, ale czasem nawet do nauczyciela, zwłaszcza płci pięknej. Na taką bandę wyrostków to oceny z zachowania typu naganne nic nie robią, znam nawet jednego takiego, chyba jest już nawet na farmacji, czy medycynie. Powinno się zgłaszać takie sprawy do sądu i zastosować przepisy postępowania wobec nieletnich, ponieważ taki osobnik stanowi nie tylko zagrożenie dla swej o, jakże biednej przyszłości, lecz dla uczniów, którzy często są mądrzejsi i ambitniejsi. Tacy bowiem uchodzą za ludzi, nazwijmy eufemistycznie, nieciekawych, niefajnych itd. przez co są obiektem kpin..spada poziom lekcji, w końcu samego nauczyciela przestają one obchodzić..jeśli należy do tej grupy, którzy nie potrafią zapanować nad chaosem. Jedyną bronią nauczyciela i ucznia jest jego charakter, a to co powinno być główną siłą w walce z bałaganem i przemocą, czyli system oceniania zawodzi…za moich czasów, to ocena z zachowania nie wpływała na nic, ani na przyjęcie do LO,ani na studia..może tylko na świadectwo z wyróżniem. I moim zdaniem to jest realny problem, ponieważ to, o czym Pan pisze, czyli de facto lekcyjne pogaduchy granie w sudoku…rozwiązali za nauczycieli sami uczniowie. Po prostu, Ci co są pilni i słuchają są na przedzie, a ci co nie słuchają i rozwiązują krzyżówki, sprawdzają portale, rozmawiają ..siedzą w tylnych ławkach, albo z braku miejsc na tyłach, robią to w bardziej wyrafinowany sposób. Wszystko i tak z weryfikuje kartkówka\sprawdzian. Proste?
@Absolvent21
Sprawdzian może i zweryfikuje, ale hałasu czy gwaru związanego z uprawianiem różnych form aktywności typu pogaduchy nie wyeliminuje! A że polskie klasy licealne nadal liczą często (w dużych miastach!) 30-38 osób to i ci ambitni i nauczyciel mają problem z wzajemną komunikacją … 😉
Niestety to prawda, w czasach Sumerów szkoła była elitarna, więc sam rodzic by takiego nicponia zlał ( nie popieram, kodeks Rodzinny i Opiekuńczy znowelizowano, bić nie można, ale Sumerowie, czy Akkodowie despotami byli i praw dziecka nie przestrzegali), a nauczyciel, również by go zlał, a nawet z lekcji usunął, z wilczym biletem zapewne.
Platon z kolei, wpadł na genialny pomysł, ale w dzisiejszych czasach wielu uczniów byłoby oburzonych dyskryminacją…więc zostaje Panu Profesorowi i innym osobą, kontynującym dzieło Komisji Edukacji Narodowej, próbować dalej zachęcać uczniów, przez ciekawy dobór tematów, do spokoju, harmonii i brania udziału w lekcji…choć pewnie to Syzyfowa praca, a sam Pan Profesor miałby pewnie lżejsze zadnie za głębokiego caratu, gdzie lekcje języka polskiego były nieobowiązkowe, chodzili zainteresowani patrioci, było ich mniej, gdyż szkoła bardzo obciążała budżet przeciętnego mieszkańca Królestwa Kongresowego. W elitarnym gronie Nadwiślaków wreszcie można by w spokoju porozmawiać o dziełach Kochanowskiego i z emocjami słuchać recytowaanej Reduty Ordona..bacząc, czy lojalista, bądź Rosjanin nie przechodzi koło sali 😉
A przecież bywają i tacy uczniowie, choć kolejne ministry Hall, Szumilas czy Kluzik robią co mogą żeby ich było jak najmniej, podobnie jak pomagających im REALNIE w różny sposób nauczycieli, szkół i organizacji … 🙁
http://wyborcza.pl/1,75478,18863275,az-cztery-nagrody-dla-naszych-mlodych-naukowcow-polacy-nagrodzeni.html
Niestety jest to prawda, a winę za to, ponosi system, którego ministerstwo nie potrafi zreformować. Wspomniany ustrój szkolnictwa (w tym wyższego), w obecnym stanie, nie potrafi pogodzić powagi zawodu nauczyciela, jak było za caratu, II RP i PRLu, ze zmianami kapitalistycznymi, a także,nowymi kierunkami rozwoju naukowego, związanymi z nowymi technologiami i innowacjami. Na domiar złego, jest jeszcze polityka poszczególnych partii rządzących, z której każda ma odmienny punkt widzenia (szkoła elitarna, czy egalitarna, płatna, czy bezpłatna, rodzic, czy nauczyciel itd.) i standardy narzucone przez UE. Przez to przeciętny uczeń nie wie, czy/na co iść na studia, ten, kto nie chce się uczyć, musi, przez co,zamiast zespołów kultowych typu „Dżem”, czy świetnych piłkarzy, mamy miernoty. A zdolnych i ambitnych ogólnie ustawa nie przewiduje, szufladkując ich z ogółem(czytaj niższe stany średnie, choć to, czy ktoś jest przeciętny, ponadprzeciętny, świadczą często subiektywne odczucia), lub z leserami. I, jak tu nie ma być chaosu, skoro tyle osobowości, podziwiam, że nauczyciele chociaż próbują zapanować na tym, w ramach tak skromnych prerogatyw 😉
Kasa 35-osobowa – około 20% osób zainteresowanych lekcją, znaczna część jest na niej, bo MUSI chodzić do szkoły i 4, czy 5 osób, które swoim chamskim zachowaniem absorbują całą uwagę nauczyciela… szanowni teoretycy zaraz sypna garścią rad, co powinienem zrobić, by ich poskromić – bo o zainteresowaniu CZYMKOLWIEK nie ma mowy… Główne zajęcia takich uczniów, to bluzganie, świetna zabawa, mówienie nauczycielowi per „ty” i tym podobne… Ocena naganna z zachowania nie ma żadnego wpływu na promocję, więc mają to gdzieś…
Czekam na konkrety – co ja, podły, nudny i głupi nauczyciel mam zrobić, by po prostu przeprowadzić zajęcia!!!
Ja jeśli chodzi o gimnazjum to pamiętam je bardzo dobrze i wspominam jak najlepiej ze wszystkich stopni edukacji ogólnej. Jeśli chodzi o krzyki to mieliśmy co prawda dyrektorkę, co na uczniów krzyczała, ale jak trzeba było to dbała o nich należycie. Krzywdy zrobić nie dała i ogólnie fajnie było, choć klasa była integracyjna, a na takie na ogół patrzy się z dużym dystansem.
Za to w liceum był niemalże koszmar. Klasa niezgrana, wychowawca słaby psychicznie i odpychający osobowością, nawet jedna z nauczycielek (notabene będąca tzw. nauczycielem pomocniczym w mojej klasie integracyjnej) mówiła, że z nim jest coś nie halo. Podsumowując, facet nie miał żadnego autorytetu. Podkreślić, należy, że nauczyciel był młody – bodajże blisko 25 – 30 lat.
Inny nauczyciel, z tego samego liceum – gość koło 40 – stki, spokojny, nie krzyczał, nie karcił, a autorytet wielki miał. Wystarczyło, że raz zwrócił uwagę i cisza była na sali. Raz nawet konflikt klasowy nasz rozwiązał, w zastępstwie za wychowawcę, rzecz jasna, bo tamten tego nie potrafił. Powiedział kilka słów, grzecznie i bez nerwów i wszyscy byli zgodni co do jego wskazówek w tej sprawie, że ma rację.
Inny nauczyciel z tego samego liceum,
Może, warto byłoby rozważyć, opcję z asystentem nauczyciela.
Korzyści moim zdaniem:
1. Starsi stażem mają kogoś do pomocy
2. Młodzi poprzez pilną obserwację starszych, uczą się jak kierować klasą
Mona Lisa
18 września o godz. 20:32 245872
Bardzo ładnie się wyrażasz jako osoba fachowa. Więc daj głos znawcy: jak jest w polskiej szkole?
Nazwanie zakazu wpisywania oceny niedostatecznej za zachowanie jako oceny składowej przedmiotu „nieżyciowym przepisem” jest brakiem wiedzy czym jest zadanie domowe. Zadania domowe zostały wymyślone jako nieinwazyjny sposób ukarania ucznia a nie by je zadawać każdemu. Zadawaj uczniom zadania tylko dla chętnych i nagradzaj za zrobienie np. nie przepytując na lekcji. Z kolei problematycznemu uczniowi zadaj obowiązkowe zadanie domowe i w ten sposób masz łatwą i w pełni akceptowalną drogę ukarania ucznia za zachowanie na lekcji. Jakakolwiek inna próba obejścia tego przepisu jest jego pełnym naruszeniem. Ocena za samo zachowanie nie może wpłynąć na oceny z przedmiotów. Ucznia za ciągłe złe zachowanie można ukarać na wiele lepszych sposobów niż kombinowanie jak wpisać jedynkę za zachowanie i sprawić by nie zdał do następnej klasy.