Obiady szkolne w wakacje
Wraca pytanie, czy szkolne stołówki będą czynne w wakacje. Pytanie szczególnie ważne dla dzieci, które w szkole otrzymują darmowe posiłki. W lipcu i sierpniu w domu obiadu nie dostaną – w miesiącach letnich bieda wcale nie znika.
W moim liceum takiego problemu nie ma. Stołówka została bowiem zlikwidowana w połowie lat 90. Brakowało sal lekcyjnych, więc trzeba było jakieś pomieszczenie zagospodarować. Do wyboru były dwie sale: palarnia i stołówka. Przegrała stołówka, a palarnia trwała jeszcze kilka lat. Dzisiaj i na obiad, i na papierosa trzeba wyjść ze szkoły – chociaż podobno niektórzy potrafią i w murach liceum nasycić swój głód.
W wielu szkołach nie zlikwidowano stołówek, ale je sprywatyzowano. Firmom nie opłaca się prowadzić obiadów w wakacje. Za mało klientów. Na ciepły posiłek trzeba będzie poczekać do września. Ale nie do pierwszego września, tylko jeszcze później. Jeśli dobrze pamiętam, w podstawówce mojej córki obiady ruszyły w połowie drugiego tygodnia. Z głodu jakoś nikt nie umarł, ale kiszki marsza grały.
Komentarze
Z braku obiadów w wakacje, najbardziej będzie zmartwiona moja teściowa, której jej córka (szwagierka) pracująca jako bibliotekarka w szkole, codziennie przynosi darmową zupkę.
A podatnik płaci i utrzymuje takich trutni.
Drogi andrzeju52 – właśnie zarzuciłeś szwagierce kradzież. Z własnego doświadczenia wiem, że nauczyciele za obiady płacą i to płacą więcej niż uczniowie (nie ma różnicy w wielkości porcji) . Wiem także, że jeśli zdarzy się zabrać ową zupę do domu, również za nią płaca. Co więcej, wiem, że niestety niektórzy uczniowie nie szanują darmowych posiłków- wezmą, podziubią, oddadzą rozgrzebane. Rzrzucają jedzenie, marnują, a nie można ich zdyscyplinować czasowym wstrzymaniem, choć na jeden dzień, darmowego obiadu. Za nich też podatnicy płacą. Co proponujesz? Biczowanie?
@belfrzyca 11 czerwca o godz. 12:37 245207
„Co proponujesz? Biczowanie?”
Za moich uczniowskich czasów żyli jeszcze ludzie. którzy przeżyli wojnę i mieli doświadczenia.
Mojej mamie babcia uszyła woreczek na szyję. Kazała zawsze nosić. Dziesięciolatka na podwórku grała w klasy z dyndającym woreczkiem z kartką z imieniem, nazwiskiem, datą urodzenia, imionami rodziców i adresem. Po zabawie wieczorem pomagała swojej mamie wysypywać z innych, większych worków ryż. Zamiast ryżu pakowały suszony chleb. Za dwa dni wysypywały chleb. Do worków szła fasola i groch. A po kilku dniach groch won,- do worków wracał ryż.
Sowiecka włast’ często wtedy zmieniała zdanie.
Kadydaci na zesłańców, dla których jeszcze nie podstawiono tiepłuszek, wsłuchiwali się w głos władzy bardzo uważnie.
W latach środkowego Gierka. Blok z wielkiej płyty, w bloku mieszkanie a w mieszkaniu tapczan.
Gospodarz się tłumaczy zażenowany. Uchylił tapczan aby wyjąć (chyba?) jakiś album czy coś takiego. Goście zobaczyli foliowe worki z suszonym chlebem.
Słuchaj, to silniejsze ode mnie. Ja rozumiem, ale tego na rozum się nie da.
Mama mi mówiła, jak matka tego pana wyła gdy wyrzucano z wagonu zmarłe z głodu dzieci. Nie pytałem się, czy to były jej dzieci a jego rodzeństwo. Potem było – dla nich – 16 lat na Syberii.
W domu, odkąd pamiętam, okruszków ze stołu nigdy nie zrzucano na podłogę. Mama nie chowała ryżu czy chleba w tapczanie, ale okruszki chleba zawsze zgarniała do dłoni i zjadała.
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla mnie to obrazek z mojej kuchni a nie literatura.
Dziecko widzi i się uczy.
belfrzyca
11 czerwca o godz. 12:37 245207
Droga Belfrzyco.
Wiem na 100%, że za tą zupe nie płaci , a proceder uprawia przez lata. Czynia tak również inni pracownicy.
Ale na razie w rodzinie popłoch, bo chodza sluchy, że kuchnia od nowego roku szkolnego ma być zlikwidowana i zastąpiona cateringiem. a tu możliwości przekrętów sa znacznie mniejsze.
Niestety, ale plaga kradzieży pracowniczych jest tak wielka, że sprawcy bardzo często nie zdaja sobie sprawy z tego, że łamią prawo, o moralności juz nie wspomnę. Sam tego doświadczyłem w moim warsztacie.
zza kaluży.
Masz rację, dziecko widzi i sie uczy.
Zza kałuży, rzadko się z tobą zgadzam, teraz jednak w pełni. Zawsze się zastanawiam, co powoduje tymi dziećmi. Obiady szkolne nie sa wykwintne, to fakt, ale sama zjadam je (andrzeju- płacąc co miesiąc , do 15 każdego miesiąca kwotę wyższą od tej, którą płacą uczniowie) bez wstrętu, a nawet z niejakim zadowoleniem. A tu? Wybrzydzanie; tego nie, to be, tamto jeszcze gorsze. Po czym danie wraca do kuchni i ląduje gdzieś w zlewkach. I wbrew pozorom, nie są to zawsze te zamożne dzieci, którym rodzice fundują niechciany południowy posiłek. Bardzo często są to dzieci, za które płaci pomoc społeczna. Próbuję uczyć, żeby, jeśli nie chcą czy nie mogą zjeść, podzielili się z kolegą, który chętnie zje większą porcję. Sami na ten pomysł nie wpadną, wolą oddać nadgryziony ledwo kotlet do okienka. Smutne.
belfrzyca
11 czerwca o godz. 18:52 245213
co jest powodem ?
To, że w domu widzą, że pieniądze dostaje sie z opieki spolecznej, a nie za pracę.
Nie chcialem Ciebie urazić, nie twierdze, że nie płacisz za posilki. Jeśli tak to odebraleś, to przepraszam.
Obejrzałem trzy pierwsze odcinki “Last Chance High”
Tutaj jest link do pierwszego:
**https://www.youtube.com/watch?v=n-B_kmAebbQ
Wstrząsające, momentami tragiczne, momentami wzruszające.
Zastanowiło mnie, że tych dzieciaków nikt nie przytula. Rozdziela, odpycha, krzyczy na nie, tłumaczy im, uspakaja, itp. Ale nie przytula.