Matura w minutę
Wypowiedź monologowa ucznia na maturze ustnej z języka polskiego powinna trwać 10 minut. Od początku poloniści zwracali uwagę, że to zbyt wielkie wymaganie. Tak długo o kulturze nikt nie potrafi mówić. Niedawno dowiedzieliśmy się, że uczniowskie minuty należy liczyć nieco inaczej.
Ćwiczyłem z uczniami tzw. wypowiedź monologową. Wymagałem, aby trwała około 10 minut. Pragnąłem, aby chociaż zbliżyli się do wymaganego czasu. Akceptowałem 8 minut, 7, od biedy 6, ale 5 już nie, gdyż to połowa z dziesięciu, czyli jednak za mało. W końcu jeden z uczniów nie wytrzymał i powiedział, że słyszał od innego nauczyciela, iż 10 minut to wyłącznie idea, natomiast uczeń może mówić tylko minutę i wszystko będzie w porządku.
Musiałem przyznać mu rację. Wprawdzie regulamin egzaminu maturalnego się nie zmienił, nadal maturzysta zobowiązany jest wygłosić 10-minutowy monolog, ale wykładnia tego przepisu jest już inna. Egzaminatorzy muszą uwzględnić tempo mowy ucznia, czyli przeliczyć liczbę faktycznie wypowiadanych słów na tzw. średnią w języku polskim. Jeśli więc maturzysta w minutę wystrzelił z siebie 300 słów, to traktuje się jego wypowiedź jako 8-10-minutową, czyli w pełni zgodną z przepisami (30-40 słów na minutę to podobno polska norma). To skrajny przykład, ale dobrze ilustruje zasadę.
Nie chciałem poruszać tego tematu, ale skoro uczeń zadał mi pytanie, musiałem powiedzieć prawdę. Prawdę tę znają wszyscy egzaminatorzy. Od pewnego czasu poloniści szkolą się, jak oceniać maturę ustną. To właśnie podczas tych szkoleń dowiadują się, że minuta zegarowa to nie to samo, co minuta uczniowska. Gdy po raz pierwszy o tym usłyszałem, miałem uśmiech od ucha do ucha. Ale jak pomyślałem, że z liczeniem czasu zawsze był problem (np. miesiąc wcale nie musi trwać 30 dni, mamy bowiem ruski miesiąc, czyli całą wieczność), uznałem, że decyzja CKE to salomonowy wyrok.
Komentarze
Mądrej głowie, dość dwie słowie.
Od lat na pisemnej określacie, że trzeba napisać minimum 250 słów (chyba) i uchodziło…
” W końcu jeden z uczniów nie wytrzymał i powiedział, że słyszał od innego nauczyciela, iż 10 minut to wyłącznie idea, natomiast uczeń może mówić tylko minutę i wszystko będzie w porządku.”
– cóż, to znaczy tylko, że tak mówiący nauczyciel mówi nieprawdę, że „wystarczy minuta”, nie, nie wystarczy (a raczej wystarczy do niezdania) ; fakt, ile minimum trzeba, dowiedziałam się dopiero w styczniu, gdy miałam 24-godzinne szkolenie dla egzaminatorów.
Mnie zaskoczyło, że pan przyznał rację uczniowi w tym, co mówi. Bo na szkoleniu ogląda się trochę filmików z niby ustnej matury, w których pokazywane są różne błędy zarówno uczniów, ale też pytających nauczycieli (ale są też pokazywane krótkie, ale niezłe wystąpienia maturzysty) , pokazane jest też , jak zastosować te rozbudowane mocno kryteria.
@Gospodarz
Ponieważ nie ma monitoringu (nagrywania!) to i tak komisje ocenią jak im w duszy zagra(tło do porównań, własne kwalifikacje merytoryczne!)…. 😉 Właśnie dlatego ten komponent matury jest zbędny i szkodliwy!!! Na dodatek pozbawia młodsze klasy wielu lekcji języka polskiego 🙁
Premiera Kaczyńskiego trzeba zaprosić na lekcję. Swoją drogą, jakbym był nauczycielem polskiego, ze wstydu pod ziemię bym się zapadł, jakby moi uczniowie nie potrafili lać wody przez dziesięć minut:)))
To jak oni sobie radzą jak nie są przygotowani do lekcji? Kiedyś to była podstawowa umiejętność.
Pamiętam, że kiedyś ponad połowę wypracowania którena przerwie udało mi się ledwie rozpocząć „przeczytałem” z głowy. Nieuniknione zacięcia usprawiedliwiałem niewyraźnym pismem.
” ze wstydu pod ziemię bym się zapadł, jakby moi uczniowie nie potrafili lać wody przez dziesięć minut:)))”- tyle że tu nie chodzi o lanie wody, tylko mówienie na wylosowany temat: na postawie wiersza. opowiadania, dramatu, tekstu językowego, obrazu, plakatu + odwołania do innych tekstów kultury- i pytania mogą być zadawane tylko odnośnie tego, co uczeń powie, a nie zadawanie tzw. pytań ratujących czy mających ukierunkować.
Jeżeli kryterium jest czasowe, to to jest kryterium lania wody.
Można 10 minut gadać głupoty i można w trzy minuty wyczerpać temat.
Z tego co słyszę, głupoty będą ocenione wyżej jak odpowiednio długie.
W zamyśle ustalających to kryterium jest moim zdaniem zmuszenie nauczycieli, żeby uczyli uczniów wypowiadania się, kto tę umiejętność posiądzie może dowolnie długo mówić na temat, obok tematu czyli lać wodę.
To cenna w życiu umiejętność dlatego właśnie ze wstydu pod ziemię bym się zapadł jakbym nie nauczył uczniów.
„Można 10 minut gadać głupoty i można w trzy minuty wyczerpać temat.
Z tego co słyszę, głupoty będą ocenione wyżej jak odpowiednio długie.”
Ze zdaniem pierwszym się zgadzam i tak, uczeń może zdać, mówiąc mądrze i nieźle w 3 minuty (ale nie mówmy o tej nieszczęsnej minucie); nie zgadzam się ze zdaniem nr 2, bo źle słyszysz, gdy ma się pojęcie o kryteriach- wiadomo, że na bank głupoty nie będą wyżej oceniane tylko dlatego, że ktoś bredzi równe 10 minut (no chyba że oceniający też jest głupcem).
Nie jestem nauczycielem, dziecko dopiero kończy podstawówkę więc o maturze mogę się wypowiadać tylko o swojej, sprzed wielu lat.
Zwracam tylko uwagę, że moim zdaniem, zamysłem tworzących to kryterium było, żeby uczeń umiał mówić, stąd czas wypowiedzi ma znaczenie.Oczywiście merytoryczna wartość też jest ważna, ale umiejętność formułowania dłuższych wypowiedzi w dobie posługiwania się przez młodzież monosylabami i dwoma wulgarnymi słowami na określenie wszystkiego jest ważniejsza. Ćwiczenie w testach nie rozwiąże tego problemu, trzeba pracować z dziećmi nad tym od pierwszej klasy do matury. Jak się pracuje można usłyszeć na ulicy. Zatrudniam młodych ludzi, tragedia.
Z drugiej strony jak ktoś będzie robił przerwy po 10s między zdaniami, to pomimo spełnienia wymogu czasu nie powinno się mu zaliczyć
parker
18 lutego o godz. 16:46 243953
Szkoła to ostatni etap życia, w którym coś należy powiedzieć. Z musu, ale jednak.
Potem są piękne wspomnienia: dzieci, pamiętam jak dziś, mówiłem, a wszyscy w nabożnej ciszy słuchali. Trzydzieści słów na minutę, tak im dowaliłem ! Kiedy przestałem, echo grało ! Więc wstąpiłem na działo ! I powtarzały dęby dębom, bukom buki.
Tato, a nie bujasz? tak długo nikt nie mówi!