Ranking „Perspektyw”
Młodzież, która szuka dobrego liceum, bierze pod uwagę miejsce szkoły w rankingach oraz opinie znajomych. Nasi uczniowie dzisiaj otrzymali potwierdzenie, że wybrali dobrze. W rankingu „Perspektyw” poprawiliśmy bowiem wynik zeszłoroczny.
Kiedyś z trudem załapaliśmy się do 500 szkół w Polsce, zajmując miejsce w końcówce listy. To jednak odległa przeszłość. Od lat pchamy się do przodu. W tym roku znaleźliśmy się na trzecim miejscu w Łodzi, w kraju zaś w pierwszej trzydziestce. Nie jest to jeszcze szczyt naszych marzeń, ale tendencje są właściwe (ranking liceów tutaj – miejsce 26).
Niestety, w szkole panuje opinia, że za rok może nam się powinąć noga i polecimy mocno w dół. Podobno obecny rocznik, którego wyniki będą brane pod uwagę w rankingu 2016, nie dorasta do pięt swoim poprzednikom. Opinie te potwierdziły trzy próbne matury, które wypadły, eufemistycznie mówiąc, fatalnie. Wprawdzie mamy tysiące pomysłów, jak temu zaradzić, ale przecież każdy wie, że wszystko w rękach uczniów. Poprzednie roczniki chciały osiągać szczyty, a obecny – moim zdaniem – może, ale nie chce.
Nie dziwię młodzieży, że jej się nie chce poprawiać wyników. Dziwię się swoim koleżankom i kolegom oraz sobie samemu, że nam się chce. Przecież nic z tego nie mamy. I wcale nie myślę o premiach czy nagrodach za rzetelną robotę, bo tego nigdy nie było w oświacie. Chodzi o sam stosunek władz Łodzi do naszej szkoły. Włodarze miasta traktują nas bowiem nie jak kurę, która znosi złote jaja, ale jak niechcianego bękarta, z którym jest wieczny kłopot.
Za nasze sukcesy nie doczekaliśmy się nawet porządnego remontu, szczególnie razi fatalny stan boiska. Prosimy, błagamy, żądamy – i nic. Jak tak dalej pójdzie, to za parę lat będziemy otwierać szampana na gruzach. Podejrzewam, że nasz upadek byłby bardzo na rękę decydentom oświaty w Łodzi. Mieliby przynajmniej powód, żeby nas zamknąć. Na razie takiego powodu nie mają, więc działają metodą: wsparcia żadnego, problemów jak najwięcej.
Komentarze
Takie rankingi powinny być zakazane. Czy są zakazane w Finlandii ?
Za ogłaszanie takich rankingów powinno się wsadzać do więzienia.
Rankingi szkół są obrzydliwe, bo obrażają rozum. Są nieetyczne. Są sprzeczne z wiedzą pedagogiczną, psychologiczną, antropologiczną. Są szkodliwe.
Ludzie i instytucje powołujące się na rankingi szkół publicznych zasługują na potępienie.
Dlatego tym razem podpisuję się nieanonimowo i z wyrazami gniewu
Wiesław Mariański
Panie Wiesławie 100/100, może poza kierowaniem inkryminowanych do więzień.
@belfrzyca
Tak, z więzieniem przesadziłem. Poniosły mnie złe emocje.
I jeszcze; w rankingu wymieszano szkoly publiczne ze społecznymi.
@ync, belfrzyca
A jakbyście swój pogląd, niesłuszny, uzasadnili. Bo na razie operujecie wyłącznie inwektywami, sugerując wyłącznie urażone ambicje … 😉
I jakie macie kontrpropozycje, poza umoralnianiem i odpowiedzialnością „przed Bogiem i historią” ???
Urażone ambicje? Moja córka chodzi do szkoły z pierwszej dziesiątki rankingu, ja nie uczę w liceum, więc o urażonych ambicjach nie ma mowy. 🙂
@belferxxx
Moja też, więc nie mam urażonych ambicji.
Czy w Finlandii wolno robić ranking szkół ?
Jak ranking uwzględnia korepetycje ?
@ync
1.Polska pod wieloma(!) względami nie jest Finlandią, więc to pytanie jest bez sensu … 😉 Już nie piszę, że to nie jest wzorzec doskonałości, podobnie jak, też ranking, PISA … 😉
@ync
Dostęp do korepetycji nie jest w Polsce reglamentowany, a szkoły z pierwszej 200 w Polsce przyjmują mniej więcej taką samą młodzież i na ogół są w ośrodkach akademickich! Więc te najlepsze szkoły muszą mieć coś więcej…;-)
@belferxxx
Tak, te szkoły mają coś więcej – ich uczniowie mają więcej korepetycji, niż uczniowie z innych szkół, dzięki czemu nauczyciele nie muszą się zbytnio wysilać przy nauczaniu. To sprzyja traktowaniu przez „czołowe” szkoły uczniów przedmiotowo, jako narzędzi do uzyskiwania dobrych wyników w rankingu. To nie uczeń jest celem, lecz wynik. To jeden z wielu czynników dehumanizacji edukacji, o której piszą profesorowie Śliwerski, Dylak, Kłakówna, Dudzikowa, Klus-Stańska, itd., o której rozmawiają szeptem, przed i po wywiadówce, nigdy w trakcie, rodzice.
Podkreślam, że napisałem o szkodliwości rankingu, a nie o szkodliwości szkół z „czołówki”. Dodaję: ranking jest nierzetelny i fałszywy. Rodzice nabierają się na ten ranking, a potem żałują. Rodzice są sprawcami, a ich dzieci ofiarami rankingów szkół. To my-rodzice i media tworzą popyt na takie rankingi.
@ync
1.Dlaczego niby dzieci z pierwszej dziesiątki tych szkół mają więcej korepetycji niż z drugiej czy trzeciej?;-)
2.Skąd brać tych korepetytorów, którzy przygotują finalistę czy laureata takiej olimpiady matematycznej, informatycznej czy chemicznej czy fizycznej np.?
3.Na czym polega nierzetelność i fałszywość tego rankingu?
4.>To jeden z wielu czynników dehumanizacji edukacji, o której piszą profesorowie Śliwerski, Dylak, Kłakówna, Dudzikowa, Klus-Stańska, itd.<
Niestety oni tylko krytykują, ale niczego pozytywnego, poza pustosłowiem, zaproponować nie potrafią. Rywalizacja o miejsce na wybranej uczelni i kierunku, o pracę itd. nie jest niczym nowym, podobnie jak np. rywalizacja w sporcie czy sztuce. Rywalizują ludzie, rywalizują instytucje i organizacje, które to robią. Lepiej by rywalizowały efektami pracy niż czarnym PR na temat rywali czy dojściami do decydentów!
Gratuluję awansu w rankingu! Życzę determinacji, dalszych awansów i nie przejmowania się przeciwnościami losu. Nie ma większej satysfakcji niż dobrze wykonana praca i szlachetniejszej rzeczy niż „service to others”:)
Z przyjemnością stwierdziłem, że moje dawne liceum (XIV Wrocław) jest na drugim miejscu i utrzymuje się w pierwszej trójce regularnie od ponad 35 lat. Powstało w PRL jako rodzaj śmietnika dla trudnych uczniów i trudnych nauczycieli, w związku z czym od razu stało się doskonałe. Byłem tam z okazji czterdziestolecia i jestem pod ogromnym wrażeniem. Wycieczki nauczycieli powinny tam jeździć aby czerpać z tego miejsca inspirację.
ync
Jesteś jednym z nielicznych nauczycieli na tym blogu który rozumie cele oświaty, tak trzymaj i niepoddawaj się. Kiedyś szkoła będzie taka jak chcemy, tylko dinozaury muszą wymrzeć:)
Elitarne licea dlatego i tylko dlatego są elitarne, że zdolna i z dobrych domów młodzież do nich chodzi. To tajemnica sukcesu. Zresztą autor to nieświadomie przyznaje w swoim wpisie, gorszy rocznik i dupa. Bo nauczyciele tacy sami jak wszędzie, losowo można trafić zarówno dobrego jak i troglodytę.
Nie wiem co jest nieetycznego w rankingu szkół? Moje dziecko było w klasie maturalnej finalistą trzech olimpiad, a w poprzednich klasach zawsze co najmniej jednej. Jego wyniki były tym lepsze, nim mniej przebywał w szkole. Oprócz jednej Pani Profesor nie otrzymał od szkoły żadnego wsparcia, a nauczyciele za niego nagrody jak najbardziej. Jego wpisane do księgi patrona koleżanki z najwyższymi średnimi w szkole nie dostały się na wybrane kierunki studiów. Chodził do bardzo prestiżowego liceum w dużym ośrodku akademickim, które jednak nie ociera się nawet o dobrą notę w rankingu. Może jednak jego wyniki dają świadectwo ofiarności i zaangażowania nauczycieli, którzy być może w wyżej notowanych szkołach pracują po prostu lepiej. Według zestawień GUS godzina pracy nauczyciela jest najdroższa w budżetówce. Ranking w jakimkolwiek stopniu pozwala mi wiedzieć gdzie na taką, lub potencjalnie wyższą, stawkę na prawdę zasługują!
Tragedia. Kiedyś Łódź miała najlepsze liceum w Posce
Cóż, ‚ja jestem za, a nawet przeciw’. Dyskusja dotyczy bowiem moim zdaniem nie tego, o czym dyskutanci myślą, że dyskutują…
Nie mam nic przeciw takim rankingom, to dzięki tej wiedzy moje dziecko wybrało jedną ze szkół z pierwszej 10 tego rankingu (heh, dodam, że do trzech z nich mam łącznie nie więcej niż kilka km) i spotkawszy tam rówieśników o nie mniejszym od niej potencjale było najszczęśliwsze w świecie.
Z drugiej strony zgadzam się z @ync, to zestawienie jest krzywdzące. Ale nie cierpię na rozdwojenie jaźni, zgadzam się dlatego, że rozumiem, że jest to zestawienie powszechnie nierozumiane.
Otóż nie jest to ranking liceów, tylko ranking osiągnięć ich uczniów, a to zupełnie co innego. Nazywanie rzeczy po imieniu to moim prywatnym zdaniem jedna z głównych, jeśli nie główna umiejętność, jaką powinniśmy wynosić z lekcji języka polskiego (jej częścią jest umiejętność czytania ze zrozumieniem, kto to potrafi, sam będzie wiedział, że nie o ‚ranking liceów’ w treści tego rankingu chodzi, podobnie jak nie da sobie narzucić poglądów przez media, religie czy polityków – przepraszam z góry za uszczypliwość w stosunku do chyba wszystkich).
P.S.
Oczywiście jakoś się do tego ma poziom kadry nauczycielskiej, ale tu z pewnym przymrużeniem oka dopowiem, że dostosowywanie się nauczycieli do poziomu uczniów jest rzeczą równie oczywistą, jak rzecz odwrotna.
Parker, zgadzam się. Znam sytuację, gdy szkoła wystrzeliła w jednym z ubiegłorocznych rankingów dzięki genialnemu uczniowi, który został laureatem blisko dziesięciu olimpiad (7 indeksów zapewnionych). Taki rodzynek to jednak rzadkość i w kolejnym roku szkoła poleciała na łeb, na szyję. Oczywiście, gdzieś, w przeszłości kryją się źródła popularności i elitarności tych szkół- teraz to samograj. Jeśli do danej szkoły przyjmuje się wyłącznie laureatów konkursów kuratoryjnych, to naprawdę trzeba by było kompletnie nic z nimi nie robić, aby wyniki były nędzne. Co nie znaczy, że nauczyciele są źli. Nie są, choć bywają różni, generalnie status szkoły sprawia, że nauczanie w takiej szkole uważane jest za wyróżnienie. I słusznie, bo jest zarazem łatwe- nauczyciel nie mierzy się z lenistwem czy bardzo ograniczonymi umiejętnościami uczniów, z drugiej strony bardzo trudne- uczniowie są inteligentni, więc nauczyciel musi być bardzo kompetentny. Nie da się jednak ukryć, że młodzież z owych liceów, nawet jeśli popada w jakoweś problemy, natychmiast obstawona jest przez rodziców dodatkowymi korepetycjami, kursami etc. Prócz tego tak zwany background, obycie, dostęp do dóbr kulturalnych, możliwość wyjazdów graja tu swoją rolę.
@belfrzyca
Fantazjujesz. 1.Nie ma w ub. roku. ucznia laureata 7 ogólnopolskich olimpiad! Szczególnie, że MEN przestało koordynować terminy i one się często nakładają! Ani nawet 6. Szkoły z pierwszej 10-tki mają laureatów i finalistów po kilkudziesięciu i medalistów olimpiad międzynarodowych. Więc liceum mogło „wystrzelić” w województwie i to nie każdym albo w drugiej setce … 😉
Nie fanatzjuję. Nie mówiłam o ubiegłym roku. Prócz olimpiad sa przeież i konkursy, których nagrodą jest indeks. Oczywiście nie mówiłam ani o pierwszej dziesiątce, ani o pierwszej setce, ale o mechanizmie 🙂
Znam uczniów z czołówki i … jakoś nie widzę szans na korepetytorów dla nich, o kursach nie mówiąc … 😉
@rs_
Trochę nie doceniasz roli nauczycieli.
Weźmy taką słynną szkołę jak III LO w Gdyni. Młodzież super, najlepsza w Trójmieście, i wielkie sukcesy olimpijskie. Ale tylko w matematyce i informatyce z przedmiotów ścisłych, a w fizyce już nie. Teraz i matematyka zaczęła bardzo kuleć na tle poprzednich sukcesów – po prosu wybitny nauczyciel p.Tomalczyk jest w wieku emerytalnym i uczy już tylko trochę, a i siły już nie te. A młodzież nadal super i duch olimpijski w szkole jest. Tylko nauczycieli brak albo zaczyna brakować. I odwrotna sytuacja szczecińskiej XIII … 😉
Background odpowiedni – „Bielsko Biała”, „Tarnobrzeg”, „Zamość”, „Krosno” i „Chełmno”, zdecydowanie mniejszy „Poznań”, „Białystok”, „Olsztyn”, „Zielona Góra” i „Gorzów”! Za to szalona konkurencja wewnątrz warszawska! Coraz bardziej mi się ten ranking podoba! Jestem przekonany, że to nie jest kwestia tylko statystyki i dobrego lub słabszego rocznika, ale atmosfery i nastawienia szkoły. Myślę tu zarówno o dyrekcji, nauczycielach, ale również uczniach, którzy takiej placówki mogą poszukiwać, aby świadomie się rozwijać. „Perspektywom” dzięki, że ci z pasją taką informację mogą zdobyć i pójść dalej, a nie przypadkowo trafić do placówki pełnej mianowanych, acz nieruchawych belfrów, którzy zrównają ich do przeciętnej.
Precyzyjnie: szkoły „czołowe” i ich nauczyciele mogą być różni – lepsi, gorsi, wspaniali, kompetentni, toksyczni, … . Tu oceny mogą być różnorodne, mniej lub bardziej obiektywne. Natomiast ranking jest tylko jeden, więc jego ocena może być tylko jednoznaczna: jest szkodliwy, albo nie jest. To tak jak z kradzeniem: złodzieje mogą być bardzo różni i są różnie oceniani, czasem z pełnym potępieniem, czasem ze współczuciem. Natomiast samo zjawisko kradzieży jest traktowane jako zło, z samej zasady.
Myślę, że w weekend znajdę czas na szerszą argumentację.
@parker
„Elitarne licea dlatego i tylko dlatego są elitarne, że zdolna i z dobrych domów młodzież do nich chodzi. To tajemnica sukcesu. ”
Ująłeś to precyzyjnie. Tak samo mówią rodzice w klasach II i III w elitarnych liceach. Mówią po cichu.
Tworzenie się elitarnych liceów na drodze rankingów ocen i ilości olimpijczyków jest szkodliwym oszustwem. Rankingi są szkodliwe dla społeczeństwa. Są szkodliwe dla dzieci i młodzieży, dla nauczycieli z wszystkich szkół – zarówno tych „czołowych”, jak i tych zwykłych.
(dla porządku: nie jestem nauczycielem od wielu lat, byłem nim przez 18 lat)
@ync
Ludzie różne rzeczy mówią po cichu – wielu np. po cichu twierdzi, że wszystkiemu winni są …. wiadomo kto … 😉 Żaden to dowód prawdy! Natomiast w Polsce akurat nikt się nie zajmuje rozwojem wybitnych uzdolnień,ranking (część olimpijska!) to wymusza na ambitnych szkołach i dyrektorach. 20 i więcej lat temu (przed rankingiem!) dyrektorzy i ich zwierzchnicy zdolnych i hobbystów,którym się chciało nimi zajmować,mieli … wiadomo gdzie. A dziś ambitny dyrektor poszuka takiego nauczyciela, wesprze, przed kolegami zawistnymi osłoni. I chociażby z tego powodu ranking jest dobry!!! A rywalizują w nim szkoły chcące przyciągnąć i przyciągające zdolnych i ambitnych uczniów.Ci zaś(statystyka) są w całej Polsce podobni tylko opieka szkoły/nauczycieli nad nimi lepsza lub gorsza. Inaczej przyszłoby uznać teorię,że mieszkańcy Radomia są zdolniejsi genetycznie od mieszkańców Płocka, Białegostoku od Olsztyna, Wrocławia i Krakowa od Poznania, a nad wszystkimi genetycznie królują Warszawiacy mający niezwykły talent do nauk ścisłych … 😉
ync
Szkodliwość selekcji do dobrych szkół jest szczególnie widoczna w szkołach do których selekcja jest negatywna. Bo jeżeli są szkoły dobre, znaczy z dobrymi uczniami, muszą być złe, ze słabymi uczniami. Pal licho te dobre, co ze złymi? Jaki los fundujemy dzieciom które z różnych powodów trafiają do złych? Nie muszę opisywać z jakimi patologiami mamy wtedy doczynienia, dobre dzieci tylko mniej zdolne czasem potrafią się zmarnować, ale o tym elitarni nie myślą, nie myślą nauczyciele, ich pociechy do takiej szkoły nie trafią. Jest zakaz selekcji do gimnazjów, skutecznie obchodzony, nawet podstawówek to dotyczy.
@belferxxx 15 stycznia o godz. 20:14
Och, ja bardzo doceniam nauczycieli, jak wszędzie indziej są przecież
nauczyciele partacze, nauczyciele-rzemieślnicy i nauczyciele-artyści.
Ta środkowa grupa jest niewątpliwie najliczniejsza i chociaż wszystkim, w tym sobie, życzę nauczycieli z grupy ostatniej, to po prostu niemożliwe.
Jednak nawet nauczyciel-artysta musi mieć jakiś materiał do pracy. Ja czasami zajmuję się uczeniem dzieci znajomych i raz napotkałem na taki opór materii (i to nie polegający na braku dobrej woli), że mam wątpliwości, czy p. Tomalczyk i ktokolwiek ze znanym mi nauczycieli by sobie z tym przypadkiem poradził. Być może był to przypadek, w którym największy sukces odniósłby nauczyciel-sadysta z biciem linijką w dłoń tyle razy, ile wyniosła różnica między np. 3*6 a odpowiedzią.
Jest taki stary problem – co było pierwsze, jajko czy kura. Nie pretenduję do jego rozwiązania na przykładzie uczeń/nauczyciel, wielki sukces najczęściej jest możliwy przy odpowiednim doborze obu składników tej pary. Jednak jest to ZAWSZE sukces ucznia. Jak mi ktoś dziękuje za nadspodziewanie dobry wynik takiego prywatnego nauczania, to zawsze czuję się cokolwiek zażenowany, bo jestem zdania, że nikt jeszcze nikogo niczego nie nauczył, każdy uczy się sam i na własny rachunek, natomiast nauczyciel jest oczywiście przydatny do pokazywania drogi.
Tu znów odniosę się do wcześniej wyrażonego zdania, że największą umiejętnością, jaką dziecko/nastolatek powinien wykształcić w sobie podczas lat przeznaczonych na naukę, jest umiejętność prawidłowego nazywania rzeczy i rozpoznawania tych nazw. Na przykład słowo nauczyciel jest najczęściej kojarzone z ‚nauczeniem czegoś kogoś’, co w kontekście akapitu powyżej nie jest dobrym wykazaniem się tą umiejętnością.
@ parker
16 stycznia o godz. 14:41 243526
” Bo jeżeli są szkoły dobre, znaczy z dobrymi uczniami, muszą być złe, ze słabymi uczniami. Pal licho te dobre, co ze złymi? Jaki los fundujemy dzieciom które z różnych powodów trafiają do złych? ”
Nie przesadzajmy – szkoły spoza rankingu to nie są „złe szkoły”. To są po prostu szkoły dla uczniów przeciętnych. I o ile, jeśli w takiej szkole pojawi się jakiś wybitnie uzdolniony uczeń, to nie będzie dla niego tragedią uczęszczanie do takiej szkoły ( najwybitniejsi i tak sami sobie świetnie poradzą ), o tyle dla przeciętnego ucznia uczęszczanie do elitarnego LO może mieć tragiczne skutki.
Nie każdy ( nawet czasem ci bardzo zdolni ) jest bowiem w stanie poradzić sobie z nieustanną presją i „wyścigiem szczurów”, panującym w tych najlepszych szkołach. Stąd min. spada popularność najlepszej przez kilka lat z rzędu szczecińskiej XIII. Panuje opinia ( rozmawiam na ten temat z uczniami i absolwentami), że tam właśnie panuje niesamowita rywalizacja między uczniami, i owa opinia przekłada się na spadek popularności tej szkoły.
W tym roku np. mogli się bez problemu dostać tam wcale nie najmocniejsi uczniowie – zobaczymy, jak się to przełoży na miejsce w rankingu za parę lat.
Za to inna szczecińska szkoła stała się od paru lat „modna” i oblężona – do klasy biol. – chem. przyjmowani są sami laureaci konkursów) i w tym roku szkoła ta zaliczyła awans o co najmniej 20 pozycji w rankingu, o ile się nie mylę.
Cóż „łaska uczniów na pstrym koniu jeździ” i czasem trudno racjonalnie pewne trendy i mody wyjaśnić.
W moim odczuciu ( rozmawiam na ten temat z uczniami) trochę mija moda na „elitarne licea”, w których trzeba „zakuwać” od świtu do nocy, by nadążyć za kilkoma geniuszami lub sprostać niesamowicie wysoko ustawionej przez tamtejszych nauczycieli poprzeczce. Zaczyna często zwyciężać zdrowy rozsądek – i bardzo dobrze.
Na szczęście wielu uczniów dochodzi do wniosku, że tylko nieliczni są w stanie osiągnąć w przyszłości sukcesy na polu nauki. 90 % populacji raczej takich predyspozycji nie ma.
Ja mam szczęście pracować w „przeciętnej” szkole – uczniowie są niesamowici. Może nie super zdolni, nie zawsze zmotywowani do nauki – trzeba jako nauczyciel czasem „stawać na głowie”, by czegokolwiek nauczyć i by uczniowie zdali przyzwoicie maturę.
Ale ci młodzi ludzi mają tak niesamowity potencjał „społeczny”, że nigdy nie zamieniłabym pracy z nimi na pracę w elitarnym LO.
I wcale nie dlatego, że brak mi odpowiednich kompetencji. Widzę, co robią, a właściwie czego nie robią niektórzy „elitarni” nauczyciele, bo ich uczniowi trafiają do mnie na korepetycje.
Niestety prawda jest taka, że do elitarnych LO trafiają również często z powodu ambicji i presji rodziców uczniowie „przeciętni”. Aby poradzić sobie w takiej szkole po prostu muszą uczęszczać na korki.
W przeciętnych szkołach zjawisko to występuje o wiele rzadziej, ponieważ:
1. Większość nauczycieli takich szkół dostrzegając problemy swoich uczniów stara się im pomóc. Poziom dostosowuje się do poziomu prezentowanego przez większość uczniów. W przypadku drastycznych dysproporcji organizowane są zajęcia wyrównawcze.
W elitarnych szkołach nauczyciel dostosowuje wymagania do najlepszych – reszta musi poradzić sobie sama – albo nadąży, albo „wypad”
2. Do szkół przeciętnych uczęszcza młodzież z uboższych, często „nieinteligenckich” środowisk, więc jedynie nieliczni mogą sobie na „korki” pozwolić. Do elitarnych szkół trafiają dzieciaki z rodzin bogatszych lub bardziej zorientowanych na „sukces” w postaci ukończenia elitarnej szkoły – rodzice zapłacą każde pieniądze, byleby dziecko poradziło sobie z wymaganiami stawianym przez szkołę.
Wnioski – jeśli dziecko jest wybitnie uzdolnione ( znikomy procent populacji) powinno mieć możliwość indywidualnego rozwoju i pracy pod kierunkiem naprawdę wybitnych, potrafiących z takimi uczniami pracować nauczycieli.
Jeśli uczeń jest przeciętnie zdolny ( większość) nauka w prestiżowym, elitarnej szkole, pod kierunkiem nauczycieli stawiających zbyt wysokie wymagania w stosunku do przeciętnych możliwości ucznia przynieść może w efekcie więcej szkody niż pożytku.
Niestety bardzo często winni są rodzice nie potrafiący właściwie ocenić potencjału i możliwości swoich dzieci.
@ync 15 stycznia o godz. 23:37
Uch, sympatyzuję z tobą, ale jak się walczy, to trzeba wiedzieć z czym.
Kamień nie jest szkodliwy, drzewo nie jest szkodliwe, cyjanek potasu nie jest szkodliwy, ranking nie jest szkodliwy.
Dalej: „zjawisko kradzieży jest traktowane jako zło, z samej zasady”.
Przecież to zależy od kontekstu: są ludzie, którzy uważaja narzucanie podatków za złodziejstwo, ci którzy je narzucają uważają za złodziejstwo ich niepłacenie. A co z odkradzeniem ukradzionego?
“Elitarne licea dlatego i tylko dlatego są elitarne, że zdolna i z dobrych domów młodzież do nich chodzi. To tajemnica sukcesu. ” (cyt. za @parker)
Toż to czywiste dla kogokolwiek nie upośledzonego na umyśle (czyli nie dla tak wielu jak sie okazuje…). Jednak coś tę młodzież tam początkowo skupiło, zanim ten mechanizm zaczął się sam napędzać.
Obwinianie za to narzędzia jest tak samo mądre, jak obwinianie siekiery za ścięcie drzewa.
Poza tym mam nieodparte wrażenie, że razem z @parkerem mylicie wspólna socjalizację ze wspólnym nauczaniem matematyki.
„Jednak coś tę młodzież tam początkowo skupiło,”
Co skupiło? Jakie ma znaczenie dla oceny zjawiska jego geneza? Jak praprzyczyna dobra to zjawisko korzystne.
Rozumiem, uważasz, że u źródeł elitarnych szkół byli dobrzy nauczyciele? Może i tak, co z tego, czy to oznacza że teraz są dobrzy?
Czemu dobrzy i zdolni uczniowie mają mieć dobrych nauczycieli o słabi i z domów o gorszym kapitale kulturowym złych?
A może odwrotnie, to słabemu uczniowi potrzebny jest dobry nauczyciel a zdolnemu wystarczy słabszy, i bez niego sobie poradzi, jest motywowany przez rodziców, sukcesy go motywują…
@parker 16 stycznia o godz. 18:57
> Jakie ma znaczenie dla oceny zjawiska jego geneza?
Uff, sorry – ALEŻ oczywiście, że ma. Jeśli chcesz leczyć chorobę, to najlepiej leczyć nie jej objawy, tylko przyczyny.
>Czemu dobrzy i zdolni uczniowie mają mieć dobrych nauczycieli o słabi i z domów o gorszym kapitale kulturowym złych?
Mam głęboką nadzieję, że nie znalazłeś takiego poglądu w moich wypowiedziach. Wszyscy zasługują na równe szanse. Podobnie jak każdy teren uprawny zasługuje na równe nawodnienie.
Jednak rozmawiamy o rzeczywistości, a nie o matematycznym modelu (w niektórych znanych od starożytności modelach strzały nie latały, a praktyczni Anglicy pod Agincourt wcale się tym nie przejmowali).
W rzeczywistości woda uparcie stara się płynąć w kierunku jak najniższego potencjału grawitacyjnego, nie zwracając uwagi na nasze poglądy o równych szansach. Jednak tym, co nas ludzi tak bardzo wyróżnia od reszty natury jest to, że możemy czynić wysiłki dla wyrónania nawodnienia – podobnie dla wyrównania szans życiowych młodzieży.
Jednak niekótre z tych wysiłków nawodnieniowych były tak wodożerne, że dewastowały pierwotne zasoby wody – moim zdaniem czynione były przez ludzi, którzy uważali, że dla oceny zjawiska nie znaczenia jego geneza.
„co nas ludzi tak bardzo wyróżnia od reszty natury jest to, że możemy czynić wysiłki dla wyrónania nawodnienia – podobnie dla wyrównania szans życiowych młodzieży.”
I selekcja do dobrych szkół wyrównuje te szanse, czy utrwala i pogłębia podziały?
Jeżeli na starcie szanse są nierówne, to jedynym rozwiązaniem jest nie robić wyścigu moim zdaniem. Egalitaryzm w edukacji jest rezygnacją z wyścigu. Oczywiście nie wyrówna on szans zupełnie, to utopia, ale przynajmniej nie pogłębi nierówności, szanse będą równiejsze, to nie jest tak, że wszystko albo nic.
@parker
Myslę,że najlepiej byś się odnalazł w Chinach okresu rewolucji kulturalnej Mao czy bolszewickiej Rosji Lenina. Każdy inteligencik musiał przejść proletariacką reedukację pracą fizyczną a równość była również w stroju i kartkach na jedzenie. Już jednak Stalin po Leninie a Ten po Mao wpadli na pomysł, że proletariat na tym nie zyska, że profesor czy inżynier będą przez rok kopać,w imię równości, rowy. I,gadając dalej o równości, zapewnili im pracę wg kwalifikacji, a warunki życia – lepsze niż kopaczom rowów … 😉 Ba,nawet w trosce o broń dla swojej armii zaczęli wyławiać co zdolniejszych i ich lepiej kształcić …
Ciebie nikt nie wyłowił.
Ja do publicznej kasy łapy nie wyciągam, nawet za lekarza płacę sam mimo składek, ty zdaje się za moje pieniądze chleb jesz, to może byś nie atakował ręki która cię karmi?
„Podobnie jak każdy teren uprawny zasługuje na równe nawodnienie.”
Na równe? Mnie się wydawało, że suche tereny trzeba nawadniać. Coś nie udały ci się porównania.
Podobnie jak pani od niemieckiego, szkoły elitarne dobre, tylko szkodliwe jak argumentuje.
Naturalną konsekwencją szkół dobrych, są złe. Oczywiście, jest środek, ale są i skrajności. Jeżeli zgadzamy się, że na jakość szkoły decydujący wpływ mają uczniowie, to przez selekcję mamy najlepsze, dobre, średnie, złe i tragiczne. O tym kto do której chodzi w niewielkim stopniu wpływ mają zdolności dzieci, raczej ambicje i stosunek do wykształcenia rodziców.
@parker 17 stycznia o godz. 7:58
Trzeba też pilnować, by te wilgotne się nie wyjałowiły, trzeba pilnować, by te suche nawodnić, a nie zalać, trzeba pilnować, by do półwilgotnych dostarczyć mniej niż do suchych, trzeba ….
parker, trochę więcej dobrej woli do czytania tego co piszę też by ci się przydało :).
Bycie uczniem to rzecz bardzo rozciągnięta w czasie, to nie jest jakiś pojedynczy stan, ale cały proces. Mamy tego odpowiednik w fizyce – jest to prędkość średnia, która ma się nijak do prędkości chwilowej, chociaż te prędkości chwilowe się na średnią składają. Hasło równości szans przy ograniczonych zasobach zazwyczaj też wiązać się będzie z czyjąś krzywdą – elementem wyrównywania jest też niestety oprócz podciągania „gorszych” ściąganie w dół tych „lepszych”.
Skoro jest to proces rozciągnięty w czasie, to może lepiej zadabać o równość na starcie, a potem zasoby kierować dynamicznie tak, aby były jak najlepiej wykorzystane?
Przekładając na język praktyki – dla wszystkich jak najlepsza szkoła wstępna, jakoś tak klasy 1-6, (bo i o wykształcenie kadry dydaktycznej stosunkowo dla tego poziomu łatwiej, np. nauczyciel zbyt słaby intelektualnie na zrozumienie pochodnych (czyli jakieś > 90% uczących nauczycieli matematyki) mógłby nie być ich zbyt intensywnie uczony, a za to dłużej uczony działań na ułamkach czy prostej geometrii, by mógł wiedzę o nich rzeczywiście przekazać uczniom).
Potem – cały czas zakładając chodzenie wszystkich do tej samej szkoły, czyli wspólną socjalizację, dla lepszych uczniów z matematyki możliwość uczenia się razem tej matematyki dla najwyższym możliwym dla nich poziomie, który to poziom z kolei byłby katastrofą dla innych uczniów, którzy z kolei byliby uczeni matematyki razem na najwyższym możliwym dla nich poziomie itp. itd? Tak, by do góry szli zarówno ci słabsi, jak i ci lepsi, a ta „góra” nie była jakąś urawniłowką, co dla ucznia zdolnego zazwyczaj jest katastrofą?
parker, pamiętaj – zadaję pytania, nie udzielam odpowiedzi.
Zwróć też uwagę, że model jaki u nas wykształcił, najbardziej różni się od powyższego brakiem tej wspólnej socjalizacji.
Idąc dalej – największą może wadą wszystkich takich dyskusji o zbudowaniu modelu są milczące założenia. Takie milczące założenia nie są dyskutowane i w efekcie satyra (szkoda, że nie mam linku) o projekcie informatycznym, gdzie wszystkie rysunki „co klient przedstawił”, „co projektant zrozumiał” z ostatnim „co klient naprawdę chciał” bardzo się różnią, przedstawia „samo życie”.
Naszym założeniem jest ISTNIENIE SZKOŁY W OGÓLE! Może zacznijmy od początku, czyli pytaniem o co w ogóle nam chodzi, i okaże się, że dyskutujemy rozwiązanie, które wdrożone przez Fryderyka II w jego państwie odpowiadało jego celom, ale od samego początku kompletnie mija się z naszymi?
By nie być głosłownym, dla mnie szkoła w postaci koszar z karnie siedzącymi w ławkach dziećmi, gdybym nie znał jej od urodzenia, byłaby sennym koszmarem. A to przecież codzienność milionów naszych dzieci.
@rs_
100/100
@parker
Bycie szkołą z czołówki wcale nie jest dane raz na zawsze. Np. w stolicy kiedyś były 2 szkoły najwyżej – Batory i Reytan. Batory pozostał na szczycie, a Reytan, mimo baaardzo dobrego naboru (bo to Mokotów, a na Ursynowie praktycznie nie ma liceów!) jest hen hen. Były też kiedyś w czołówce Rej czy Lelewel, a gdzie one dziś. Z drugiej strony 40 w Polsce jest Żeromski, o którym kiedyś nikt nie słyszał, pojawiły się w czołówce „Nowak-Jeziorański” (szczególnie!) czy „Domeyko”. Na pozycję w czołówce trzeba mocno pracować, a nagrodą jest co najwyżej satysfakcja! Co najwyżej, bo ujemną wartością są ujadania różnych skrajnych lewaków-fanów totalnej urawniłowki 🙁 Na tym forum reprezentuje ich parker, w tzw. pedagogice – Dolata i Szkudlarek … 😉
@parker
A jakoś w twoim umiłowaniu równości nie przeszkadza ci istnienie, finansowanych przez podatnika dokładnie tak samo na ucznia i jeszcze biorących masę czesnego, szkółek płatnych. Tam dopiero tylko jeden czynnik się liczy – kasa rodziców. Bo najlepsze szkoły publiczne to szansa (!) dla wybitnych i ambitnych, ale niezamożnych. Trzeba ich tylko znaleźć. A szkółki za kasę … 😉
Czy ten ‚ranking’ uwzględniał EWD? Chyba nie …. Poza tym, niektóre pozycjonowania szkół bardzo dobrze znanych w środowisku są co najmniej zaskakujące, że nie powiem – sprzeczne z ogólnie znaną opinią krążącą w tymże.
@filologini
Ranking uwzględnia szczyty (najlepsza matura, laureaci i finaliści olimpiad przedmiotowych, skutki udziału w międzynarodowych) !!! Po co wybitnie uzdolnionemu matematykowi wiedza o tym, która szkoła (liceum)najlepiej doskonali znajomość matematyki w zakresie ułamków czy tabliczki mnożenia, skoro jego akurat talentu nie rozwinie … 😉
„Potem – cały czas zakładając chodzenie wszystkich do tej samej szkoły,”
I to rozumiem przez egalitaryzm w edukacji, nie równy poziom matematyki, plastyki czy muzyki dla wszystkich.
„elementem wyrównywania jest też niestety oprócz podciągania “gorszych” ściąganie w dół tych “lepszych”.” tak wcale nie musi być.
W obecnym systemie tak jest, dobry uczeń jak trafia do złej szkloły często nie rozwija się tak jak mu potencjał pozwala, trafia w złe towarzystwo które się tworzy przez odseparowanie dzieci z tzw” dobrych domów” i mamy gimnazja koszmary, dla dzieci i nauczycieli. System sam tworzy patologie.
Obiecałem, że napiszę szerszą argumentację o szkodliwości rankingów, ale nie nadążam. Zdążył profesor Śliwerski: http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2015/01/ranking-szkolnych-rankingow-czyli-nasza.html
Tak, wiem, oczywiście można skwitować, że Śliwerskiemu nic się nie podoba, ciągle narzeka, nie zna się na uczeniu w szkole, no więc rankingi są dobre i pożyteczne.
Ja dodam niewiele, bowiem muszę iść wcześnie spać, żeby być wypoczętym, aby mieć siły do zarobienia dodatkowych pieniędzy na korepetycje dla dziecka, które chodzi do renomowanej szkoły, w której nauczyciele ……….. .
O czym informują rankingi ? O tym, które szkoły wypuszczają absolwentów o najwyższych wynikach według obowiązujących kryteriów. Czy te kryteria są odpowiednie, jak są osiągane te wyniki, jakimi metodami, jakim kosztem, czy na pewno o te wyniki nam chodzi ? – o tym rankingi milczą. Ilu rodziców i uczniów czuje się oszukanych po kilku miesiącach uczęszczania do takie lepszej szkoły ? Dlaczego Perspektywy nie zrobiły takiego badania ?
Ranking szkół powoduje powstawanie i utrwalanie się w głowach nauczycieli, uczniów i rodziców nowych mechanizmów (a może archetypów ?), np., że celem uczenia i nauczania nie jest wzbogacanie swojej wiedzy i umiejętności, rozwój umysłowy i duchowy, ponoszenie poziomu kultury, cywilizowanie się – celem jest osiąganie wyników lepszych niż inni. To taka nasza nowa tradycja.
@belferxxx W którym miejscu rankingu umieściłby Pan szkołę, która miałaby takie credo: nie bierzemy udziału w rankingach, nie skupiamy naszej uwagi na olimpiadach i ocenach, ponieważ dla nas każde dziecko, czyli człowiek, jest jednakowo ważne, każdemu stwarzamy warunki do odnalezienia i rozwoju talentów, bowiem zakładamy, że każdy człowiek ma uzdolnienia. Jeśli ktoś wyrazi potrzebę udziału w olimpiadach, pomożemy mu, wesprzemy – natomiast nie będziemy naciskać. Nasze hasło: mniej, wolniej, dokładniej, życzliwie, w miarę potrzeb i możliwości, ambitnie.
Dlaczego robi się ranking według kryterium wyników w nauce, a nie według jakości dyrektorów, jakości pracy nauczycieli, jakości komunikacji wewnątrzszkolnej, poziomu dostosowania metod pracy do możliwości uczniów, w tym zdolności „obliczeniowych” mózgu homo sapiens, według losów absolwentów na przestrzeni dziesięciu lat ? Za trudne te kryteria ? No tak, jeśli za trudne, to weźmy proste i prymitywne – no dzieci, kogo mamusia kocha najbardziej ?
Rankingi podobają się rodzicom, tym dyrektorom, których szkoły są na nich wysoko oraz władzy, bo ma się wówczas czym chwalić…
Chcecie walczyć z ogłupiającą nas wszystkich ideą? (mam latorośl, mam też swoje pokusy…). To walczcie.
Zarzucą Wam myślenie socjalistyczne i antyliberalne. Pojęcie wolności bowiem w naszej sytuacji ekonomiczno-mentalnej każe się kierować pragmatyzmem. A ten mówi prosto: mam środki (finansowe), mam ambicje (dziecko przekonam, że warto), mam dorobek (gabinet, stanowisko, tytuł naukowy), zrobię wszystko (lub niewiele mniej), by moja latorośl odziedziczyła po mnie pozycję. Nie byłbym dobrym rodzicem, gdybym się zgodził na społeczną i ekonomiczną degradację syna lub córki…
To, co – poteoretyzujemy jeszcze trochę o tym, jak złe jest rankingowanie, a szlachetne i wyrafinowane na ten przykład EWD?
@ Szczepan
Rankingi, tak jak inne przejawy wolności wypowiedzi, są co najwyżej tak głupie czy mądre, jak ich interpretacje.
Rolą wolnej i demokratycznej edukacji i oświaty jest właśnie szerzenie zdolności pożytecznej interpretacji zjawisk i przejawów wolności demokratycznych.
Ranking szkół o najseksowniejszych belferkach (czy belfrach) miałby tyleż sensu, co ocena kandydata na prezydenta po walorach trzeciorzędych cech płciowych – a przecież mamy partie, które taką interpretacją sezonu wyborczego, jako ogórkowego, chcą nam zaimponować.
Nie wieszajmy rankingów na kołku osikowym; uczmy wyciągać pożyteczne obywatelsko i edukacyjnie wnioski z kryteriów.
@Gekko
Wszystko, przy odrobinie dobrej woli, da się przekuć na obywatelski głos rozsądku.
Tylko że ten głos gdzieś huczy po puszczy…
A wnioski? Jak wyżej.
@ Szczepanie,
tak poza tym, ciekawe, w jaki sposób powyższa dysputa i wpis ilustrują pewne, znamienne dla publicznego etatyzmu, zjawisko.
Mam na myśli paniczny strach i ucieczkę od ujawniania wyników działalności instytucji publicznych, jakiegokolwiek ich mierzenia czy porównywania.
Nie ma takiego absurdu czy głupstwa, w deprecjonowaniu wszelkich miar jakości pracy publicznej, do których te antyedukacyjne i siejące obskurantyzm środowiska nie posunęłyby się.
Zwłaszcza tzw. „belfrzy”, te nasze sierotki marysie, wciąż wykluczające się infantylnie z odpowiedzialności za swój szok cywilizacyjny w kontakcie ze światem wolnym, zewnętrznym.
W tym kontekście, rozsądna i racjonalna dyskusja o wartości sposobów i kryteriów pomiaru wyniku jest tym, czym próba adopcji sierotek, opłacanych właśnie za swe jakże godne, sieroce wykluczenie, nadające ukazem naczalstwa jedyną im dostępną tożsamość.
Uszanowania.
To dobry argument, gdyby go traktować 》idealistycznie《.
Nie pisałem o nauczycielach, a rodzicach. Zwróć uwagę, że rankingi w istniejącym stanie rzeczy wykoślawiają system, czyniąc go zakładnikiem nie etatystycznie zblazowanych nauczycieli, a – rodziców. Zblazowanych odwrotnie.
Ot i klops. Bo komu ma służyć system? Wszystkim, czy namaszczonym przez różne posiadane dobra?
Bo komu służy – wiadomo. Niektórzy już przebąkują o społeczeństwie klasowym. Strach się bać.
@ync
>W którym miejscu rankingu umieściłby Pan szkołę, która miałaby takie credo: nie bierzemy udziału w rankingach, nie skupiamy naszej uwagi na olimpiadach i ocenach, ponieważ dla nas każde dziecko, czyli człowiek, jest jednakowo ważne, każdemu stwarzamy warunki do odnalezienia i rozwoju talentów, bowiem zakładamy, że każdy człowiek ma uzdolnienia. Jeśli ktoś wyrazi potrzebę udziału w olimpiadach, pomożemy mu, wesprzemy – natomiast nie będziemy naciskać. Nasze hasło: mniej, wolniej, dokładniej, życzliwie, w miarę potrzeb i możliwości, ambitnie<
1.Ranking nie jest na podstawie ocen – jest na podstawie efektów(!). Jest takie biblijne powiedzenie "Po owocach … ". Masa szkół ma gęby/strony internetowe pełne frazesów o tym jak to one i ich nauczyciele w pocie czoła pomagają, rozwijają, stwarzają warunki. No i fajnie, ale z tego wszystkiego są (czy raczej powinny być, o ile deklaracje były serio!) jakieś rezultaty … 😉 No więc ranking rozlicza z tych deklaracji na podstawie wyników. Nie jest ważne czy dyrektor zostanie uznany za super, a nauczyciele i kwity za superhiper [;-)] przez jakichś ewaluatorów/wizytatorów jeśli żadne realne(!) skutki z tego nie wynikają.
2.Można człowieka zmusić do udziału(!) w olimpiadzie, ale do odniesienia sukcesu na poziomie ogólnopolskiego finału (czyli znalezienia się w pierwszej 50- 100 w 40-milionowym kraju!) i lepiej już nie! Jak popatrzysz do rankingu, to tam widać, że one mają swoje specjalności, w których odnoszą wielokrotne sukcesy i takie, w których sukcesów nie ma albo są rzadkie. Za tym sukcesami stoją konkretni nauczyciele o konkretnych, znanych nazwiskach!
3.Mówienie o stwarzaniu każdemu(!) warunków rozwoju jego akurat potencjału w każdej (czy nawet idealnej!) szkole grzeszy właśnie utopijnością – każda szkoła i każdy nauczyciel ma ograniczone zasoby – choćby czas i umiejętności. To oznacza, że może pomóc się rozwinąć w pewnej, skończonej liczbie kierunków. Szkoła muzyczna ma fachowców od np. 20 instrumentów i jeśli wśród nich nie ma specjalisty od gry na drumli(jest taki instrument!), to nawet wyjątkowemu talentowi i pasjonatowi gry na drumli nie pomoże. Najwyżej wskaże szkołę/miejsce, gdzie taki specjalista jest. Podobnie klub sportowy nie pomoże talentowi&pasjonatowi hokeja na trawie jeśli nie ma takiej sekcji. Po to jest m.in. ranking i szczegółowe dane o sukcesach szkół żeby można było sobie wybrać szkołę, której sukcesy są np. matematyczne a nie teologiczne lub na odwrót!
4.Ranking "Perspektyw" jest prywatnym przedsięwzięciem. Jeśli masz pomysł lepszego, wiarygodnego i realnego (jeśli chodzi o koszty zbierania danych) – zorganizuj go i upowszechnij. Na razie ranking jest jedyną (i bardzo nielubianą przez urzędników) alternatywą dla opartej na urzędniczym widzi mi się tzw. ewaluacji. Ewaluacji, która zamiast efektów mierzy stopień stwarzania pozorów starania się. Tam nie chodzi o wynik matury tylko o to czy szkoła się stara go podnieść, nie o realną pomoc uczniom o szczególnych potrzebach, a o papierowe dowody, że szkoła się stara itp.
5.Szkoły z pierwszych setek rankingu(niewielki odsetek wszystkich) mają porównywalną (najzdolniejszą i najlepiej przygotowaną wcześniej, o podobnych możliwościach różnorodnego wsparcia ze strony rodziców !)młodzież. Warto poznać (dostępne) informacje o progach punktowych (egzamin gimnazjalny + świadectwo) dostępu do tych szkół – wcale ich hierarchia nie odpowiada końcowej czyli wynikom rankingu!
@belferxxx
Dyskusja o rankingach „Perspektyw” naprawdę daje do myślenia. Nie chcę być adwokatem ync, ale:
1. ranking jest tak samo przekonujący jak ewaluacja zewnętrzna, tworzy w dużej mierze pozory; wiedzą o tym również belfrzy; bez udziału w pracy ucznia ambitnych i zaangażowanych rodziców (nie chodzi tylko o korepetycje), nie ma efektów szkoły; tego po prostu nie da się zrobić – szkoła umożliwia rozwój najzdolniejszych poprzez rezygnację z krępujących ją przepisów; jeśli ma taką wolę i odwagę – chylę czoła;
2. ranking jest potrzebny mimo to; po prostu brakuje nam elit; ich stworzenie jest palącą potrzebą; większość metod w tej sytuacji ma swoje braki, ale co tam…
3. nie uciekniemy od rywalizacji, taki jest charakter naszej cywilizacji; to nas kiedyś zgubi, ale co tam po raz drugi…
4. obowiązkiem szkół jest dokładnie to, o czym piszesz: „stwarzanie każdemu(!) warunków rozwoju jego akurat potencjału”;
5. rozwój młodych jest zbiorem wielu dziwnych zmiennych; oznacza to konieczność szybkich i zindywidualizowanych działań w szkole, ale to utopia; zostaje więc ranking, ambicje rodziców, ambicje nauczycieli i – wyścig szczurów po coraz bardziej zawężające się zasoby.
Widzisz w tym sprzeczność? Ja też.
Ot kulawa dialektyka.
@belferxxx
Proszę spojrzeć na szkoły i szkolnictwo fińskie (lub inne jakieś tam). W świetle tego co Pan pisze, wynikałoby, że Finowie są od nas głupsi, bo wymyślili edukację, która nie wymaga rankingów. Jak zwykle, my som mądrzejsi niż zgniły zachód.
Zadanie. Oceń prawdziwość poniższych zdań.
1. Jeśli szkoła jest wysoko w rankingach (= jest elitarna=ma super wyniki), to funkcjonują w niej świetne procesy nauczania i super nauczyciele.
2. Jeśli w szkole funkcjonują świetne procesy nauczania i super nauczyciele, to jej uczniowie mają super wyniki, czyli szkoła jest elitarna.
Proszę przekazać to zadanie do analizy uczniom, nauczycielom i rodzicom w Waszych szkołach.
@ync
1.Finlandia to specyficzny mały kraj o zupełnie innych niż Polska obyczajach i sieci osiedleńczej. Podobnie jak kraje z kulturą chińską (oczywiście inną od fińskiej) – też mają dobre wyniki a na dodatek tanio!;-) Dlatego argument, że jakaś pojedyncza rzecz tam jest albo jej nie ma niczego nie dowodzi.
Ja też proponuję dwa pytania:
a) Jak poznać inaczej (choć to, jak wszystko, ma swoje niedoskonałości!), że szkoła ma świetne procesy nauczania i supernauczycieli, jeśli nie po efektach(!) tej świetności?
b)Jak poznać, że te efekty są świetne jeśli nie przez porównanie z innymi szkołami o podobnych warunkach?
Bo szkoły objęte rankingiem (niewielki odsetek wszystkich) to szkoły mające podobnych, zdolnych, ambitnych i relatywnie dobrze przygotowanych do dalszej nauki uczniów. O czym świadczą progi punktowe w każdej z nich (świadectwo gimnazjum + egzamin gimnazjalny) – ich ranking bynajmniej nie pokrywa się z późniejszymi wynikami rankingu „Perspektyw”. Uczniowie ci chcą dalej maksymalnie rozwijać swoje mocne strony, bo to dzięki nim będą się utrzymywać. Ich zaplecze domowe (od kapitału kulturowego po możliwości uzyskania środków na dodatkowe zajęcia) też jest, biorąc pod uwagę średnie dla całych szkół, porównywalne. Z drugiej strony, co widać po tekście Gospodarza, ranking(choć nagrodą jest w nim wyłącznie satysfakcja!) jest dla wielu szkół/dyrektorów motywacją np. do zwrócenia uwagi na wybitnie zdolnych i jakąś realną pomoc w ich rozwoju. Inaczej pozostanie im troska o pielęgnowanie układów w kuratorium i jst … 😉
A teraz moje pytanie podstawowe :”Co proponujesz zamiast rankingu – dalszy wzrost biurokratycznej kontroli ewaluatorów/wizytatorów (już za chwilę będą mogli na dowolną lekcję przyjść w dowolnej chwili bez zapowiedzi!) p.Berdzik, moralizowanie czy inne formy „zmieniania świadomości nauczycieli/dyrektorów”, a może coś jeszcze? ” Jak ustalić, jeśli nie porównując efekty pracy, która szkoła/dyrektor/nauczyciel wykonuje dobrze swoją pracę, a która nie? A to ważne – szkoły trzeba czasem likwidować, a czasem rozszerzać, dyrektorów zwalniać, nagradzać i zatrudniać, z nauczycielami podobnie. To komu jaki los zgotować? Tylko nie moralizuj – skup się na III RP tu i teraz 😉
@belferxxx
Cieszę się , że postawiłeś znakomite pytanie: co zamiast rankingów ? Najprościej byłoby odpowiedzieć: to co Finlandii. Ale słusznie podkreślasz: szukajmy konkretnych rozwiązań dla tu i teraz.
To pytanie będzie tematem najbliższego posta na moim blogu. Jak tylko opublikuję, powiadomię.
Kończę, tak jak zacząłem – z wyrazami szacunku, Wiesław Mariański
„…Ewaluacja, która zamiast efektów mierzy stopień stwarzania pozorów starania się. Tam nie chodzi … o papierowe dowody, że szkoła się stara.”
Ciekawe, kto te papierowe dowody fałszerstwa produkuje.
Pewnie „szkoła”, czyli budynek.
Bardzo mi imponuje publiczne ujawnienie na blogu, że wszelkie obiektywne i fachowe narzędzia pomiaru i oceny wyniku pracy nauczycieli, jeśli tylko wymagają ich partycypacji, są przez nich (oraz same szkoły) fałszowane.
To charakterystyczne dla skorumpowanych systemów życia zawodowego na koszt publiczny, pozbawiony właściciela.
A skoro, według tej fałszywej logiki, mierzenie się z obowiązkami w oczywisty sposób musi być fałszem, to jakąż krzywdą jest próba pomiaru zewnętrznego!
Jakąż niesprawiedliwością stanąć oko w oko z obiektywną oceną otoczenia społecznego!
Tak, rynkowe rankingi powinny być zakazane, bo są głupie, tak jak rynek.
Tym głupsze, im bardziej pokazują wyniki uczniów, osiągane wbrew głupocie wyrobników systemu.
Niechże będzie ciszej nad tą trumną i równiej – jak już jesteśmy w d..pie, to g..no dla wszystkich.
Ot, i cała lekcja ewaluacji rankingów, na jaką publiczny etatyzm stać. Bo oczywiście:
„…za tym sukcesami stoją konkretni nauczyciele o konkretnych, znanych nazwiskach!”
Tak, te tfu, „prywatne” rankingi, to sukces osobisty belfrów; te państwowe szkoły przez które im za powszechną(!) edukację płacą rodzice, to fałszerstwo.
To właśnie nasz sukces oświatowy, jak i społeczny: komercyjna prywatyzacja sukcesu belfra uwłaszczonego na publicznym groszu i prywatnym potencjale ucznia.
Publiczne(!) i powszechne(!) obowiązki edukacyjne fałszującego i mającego w pogardzie.
Niech no tylko kto spróbuje zobaczyć, ile tyn umie, bez zapowiedzi!
Znamy adresy i nazwiska, co?
—
@ Ync, jeśli jeszcze nie rozumiesz, że do Finlandii brakuje nam tylko i aż – Finów, to z pewnością uda Ci się wynaleźć koło.
Prześlij powiadomienia.
Będzie to pierwszy w świecie taki patent, i to z Polski.
Nasza ewaluacja potoczy się w świat przykładem.