Ranking „Perspektyw”

Młodzież, która szuka dobrego liceum, bierze pod uwagę miejsce szkoły w rankingach oraz opinie znajomych. Nasi uczniowie dzisiaj otrzymali potwierdzenie, że wybrali dobrze. W rankingu „Perspektyw” poprawiliśmy bowiem wynik zeszłoroczny.

Kiedyś z trudem załapaliśmy się do 500 szkół w Polsce, zajmując miejsce w końcówce listy. To jednak odległa przeszłość. Od lat pchamy się do przodu. W tym roku znaleźliśmy się na trzecim miejscu w Łodzi, w kraju zaś w pierwszej trzydziestce. Nie jest to jeszcze szczyt naszych marzeń, ale tendencje są właściwe (ranking liceów tutaj – miejsce 26).

Niestety, w szkole panuje opinia, że za rok może nam się powinąć noga i polecimy mocno w dół. Podobno obecny rocznik, którego wyniki będą brane pod uwagę w rankingu 2016, nie dorasta do pięt swoim poprzednikom. Opinie te potwierdziły trzy próbne matury, które wypadły, eufemistycznie mówiąc, fatalnie. Wprawdzie mamy tysiące pomysłów, jak temu zaradzić, ale przecież każdy wie, że wszystko w rękach uczniów. Poprzednie roczniki chciały osiągać szczyty, a obecny – moim zdaniem – może, ale nie chce.

Nie dziwię młodzieży, że jej się nie chce poprawiać wyników. Dziwię się swoim koleżankom i kolegom oraz sobie samemu, że nam się chce. Przecież nic z tego nie mamy. I wcale nie myślę o premiach czy nagrodach za rzetelną robotę, bo tego nigdy nie było w oświacie. Chodzi o sam stosunek władz Łodzi do naszej szkoły. Włodarze miasta traktują nas bowiem nie jak kurę, która znosi złote jaja, ale jak niechcianego bękarta, z którym jest wieczny kłopot.

Za nasze sukcesy nie doczekaliśmy się nawet porządnego remontu, szczególnie razi fatalny stan boiska. Prosimy, błagamy, żądamy – i nic. Jak tak dalej pójdzie, to za parę lat będziemy otwierać szampana na gruzach. Podejrzewam, że nasz upadek byłby bardzo na rękę decydentom oświaty w Łodzi. Mieliby przynajmniej powód, żeby nas zamknąć. Na razie takiego powodu nie mają, więc działają metodą: wsparcia żadnego, problemów jak najwięcej.