Przejmuj się!
W szkole, podobnie jak w całej Polsce, modna jest obecnie postawa przejmowania się. Wprawdzie w ślad za nią nie idzie żadne działanie, ale przejmować się trzeba. Kto się nie przejmuje w sposób widoczny i rzucający innych na kolana, ten jest podejrzewany o najgorsze zbrodnie. Na pewno liberał! W Boga nie wierzy, skoro tak dobrze wygląda. Lepiej dla wszystkich, aby odszedł z zawodu, zanim zaszkodzi swoją obojętnością innym.
Ćwiczę teraz w domu przed lustrem postawę przejmowania się, aby dobrze wypaść w oczach giertychowskiej trójki: policjanta, prokuratora i wizytatora. Ich jedynym zadaniem jest przecież spojrzenie każdemu w oczy i sprawdzenie, czy w wystarczającym stopniu się przejmuje. Bóg mi świadkiem, że nie zaniedbuję się w ćwiczeniach mimicznych i akrobatycznych, aby tylko zrobić wrażenie na gościach swoją nietęgą miną i pełnym boleści wykrzywieniem całego ciała. Cierpię, bo przejmuję się tym wszystkim, co dzieje się w naszej biednej szkole. Pomóc wprawdzie nie mogę, ale przynajmniej się poprzejmuję. Poprzejmuję się tak, żeby widział to mój podwójny przełożony (dyrektor i jego zastępca) i cała potrójna kontrola nasłana na mnie przez ministra.
Martwi mnie trochę doskonałość, z jaką przejmują się nauczyciele z innych szkół. Obawiam się, że na ich tle ja i moi koledzy z pracy wyglądamy dość przeciętnie. Spotkałem kilka dni temu koleżankę, z którą studiowałem, i z zazdrości mało nie usiadłem. Koleżanka wyglądała tak źle, że lepiej być nie może. Od razu widać, że żyje sprawami szkoły i potrafi to pokazać na twarzy – cierpienie miała na gębie takie, jakby ją przed chwilą z krzyża zdjęto. Widać, że jest należycie przygotowana na wszelkie wizytacje – z kuratorium, wydziału edukacji, a nawet MEN. Niech przybywają i podziwiają.
Oglądam teraz telewizję i widzę, do jakiej perfekcji doszli nasi politycy w okazywaniu postawy przejmującej. Prezydent daje wzór godny pozazdroszczenia. To prawda, jest okazja, mamy w końcu żałobę narodową. Ale nawet w zwykły dzień nikt już nie okazuje, że jest, broń Boże, szczęśliwy albo przynajmniej zadowolony. Żadnego uśmiechania się do kamery! Diabli wzięli rechot Leppera i rżenie Giertycha, skończyły się prostackie uśmieszki Olejniczaka i inteligentne prześmiewcze miny Rokity. Teraz w modzie jest grymas boleści, a w tym najlepsi są jednak Kaczyńscy.
Żałoba narodowa się skończy, ale moda na przejmowanie się tak szybko nie przeminie. Każdy bowiem, kto potrafi okazale się przejąć, zapewnia sobie doskonałe alibi. Zrobił, co mógł. Przejął się tak, że aż cała Polska zawyła z rozkoszy. A jak się dobrze przejął, to ma prawo teraz iść do łazienki, umyć ręce i powiedzieć, że cały ten burdel to nie jego wina. Czyli będzie, jak było, choćby tornado przeszło przez cały kraj, a nie tylko przez jedną szkołę czy kopalnię. Bo my umiemy się tylko doskonale przejmować.
Komentarze
A ja mam pytanie.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że mi to nie przeszkadza(!),
ale dlaczego przyjęło się nazywać nauczycieli w LO profesorami??
Osobiście nie przeszkadza mi to i mógłbym Ich nazywać nawet wielbłądami, jeśli taki byłby wymóg i tego by chcieli. Jednak nurtuje mnie to pytanie od I klasy szkoły średniej.
Spotkałem się kiedyś z opinią, ?że to taki zwyczaj, taki sam jak jedzenie karpia na wigilię.?
Ok., jak zwyczaj to zwyczaj, siła wyższa? Jednak na wigilie jemy (zgodnie ze zwyczajem) KARPIA. Nie jemy suma, dorsza czy szproty! Jemy karpia, mówimy, że jemy karpia, bo to JEST karp! Dlatego też myślę, że teza ze zwyczajem jest obalona. Więc dlaczego? By połechtać ego magistrów, którzy chcą się jakoś wywyższyć i odróżnić od swoich kolegów z niższych – ?gorszych? – szkół? Rozumiem zwyczaj mówienia do kogoś per Panie , ale wtedy, gdy mówimy Panie Profesorze do profesora, a Panie Magistrze do magistra. Nie chce nikogo urazić tą wypowiedzią, jeśli tak się stało to szczerze przepraszam.
Zamieszczam ją na blogu Pana ?Profesora? Chętkowskiego, bo może tu ktoś będzie miał jakieś sensowne wyjaśnienie. Dlatego też proszę o odpowiedź osób, które tu zaglądają i znają odpowiedz, a może nawet samego Pana Chetkowskiego?;> Pozdrawiam
Drogi Bolku!
Też tak kiedyś myślałem. Szczególnie jak po liceum poszedłem na uniwerek i zobaczyłem naprawdę mądrzejszych ludzi niż moi nauczyciele z liceum. A potem sam zostałem jednym z tych tak zwanych „mądzejszych ludzi” i przeszło mi odróżnianie „profesora” od profesora.
Sprawy mają się tak: Profesor to tytuł naukowy nadawany przez prezydenta Rzeczypospolitej, profesor to stanowisko na uczelni, które może zająć w teorii, w pewnych uzasadnionych przypadkach, zwykły magister (choć zazwyczaj są to doktorzy habilitowani). Profesor to także nazwa każdego mniej lub bardziej permanentnego (samodzielnego) stanowiska na uczelni wyższej w Ameryce i sporej części krajów Europy (tylko z dodatkami: assistant, associate i tak zwany full profesor).
Reasumując: PROFESOR to tylko nazwa, odnosząca się zazwyczaj do kogoś o wysokich kwalifikacjach, nauczyciela o dużej wiedzy i doświadczeniu, osoby całkowicie samodzielnej zawodowo. I tyle.
W tym kontekście nazywanie nauczycieli z liceum profesorami w odróżnieniu od nauczycieli ze szkół niższych jest W PEWIEN SPOSÓB (bo można tu dyskutować) usprawiedliwione. Biorąc pod uwagę przeciętność, są oni merytorycznie lepsi od swoich kolegów ze szkół niższych (mam na myśli tylko wiedzę, m-e-r-y-t-o-r-y-c-z-n-ą, nie pedagogiczną!). Wśród nauczycieli są kastą najwyższą.
A więc to jednak jest tradycja: karp jest karpiem a „profesjonalny” nauczyciel jest profesorem.
Pozdrawiam serdecznie,
Fil
do Bolka tez ten temat mnie interesuje.A temat Gospodarza:przejmuja sie wszyscy bo teraz to modne ale co z tego przejmowania sie wynika?”czarna dziura'”.nic nie widac nic nie słychać.
„Reasumując: PROFESOR to tylko nazwa, odnosząca się zazwyczaj do kogoś o wysokich kwalifikacjach, nauczyciela o dużej wiedzy i doświadczeniu, osoby całkowicie samodzielnej zawodowo. I tyle.”
Cały Twój komentarz to próba wyjaśnienia sprawy na zasadach charakterystycznych dla funkcjonalizmu (który już nie żyje). Myślę, że dla stworzenia przynajmniej rysów intersubiektywności swojej wypowiedzi powinieneś podać wymogi, jakie muszą spełniać naukowcy, by zostać ‚profesorami belwederskimi’. Ilość publikacji, przeprowadzonych przewodów doktorskich, lat pracy dydaktycznej na najwyższych szczeblach oświaty. Nie chciałbym nikomu ujmować wartości, ale publikacje p. Chętkowskiego do publikacji profesorów uczelnianych mają się jak skasowany bilet na trasie Łódź-Kutno do zaproszenia na występ światowej sławy operowej. Pomijając m-e-r-y-t-o-r-y-c-z-n-o-ś-ć dzieł, język, jakim operuje p. Dariusz w swoich książkach, recenzjach płodów intelektualnych innych twórców i komentarzach na blogu*, budzi konsternację u osób, które odkryją notkę o skończonych przez Szanownego DCH kierunkach studiów.
Przykład z magistrem otrzymującym profesurę, nawet jeśli poprzedzony założeniem o niskim prawdopodobieństwie, jest w Twoim dyskursie elementem daleko demagogicznym. Prawdopodobnie dane Ci było poznać różne perspektywy, różnych ludzi i zbudowawszy dystans, udało Ci się stwierdzić, że nawet profesor może być głąbem, bądź przynajmniej osobą niespecjalnie różniącą się od pedagoga na poziomie licealnym. Owszem, to się zdarza. Prawdopodobieństwo (słowo, które jest tak przebrzmiałe, że niedoceniane) takich sytuacji jest jednak równie wysokie, jak istnienia prof. mgr Nowaka.
* – blogu, któremu SzPDCH nadał groteskową charakterystykę. Że niby nieistotna jest stuprocentowa zgodność ze składnią i ortografią (litości, opinia polonisty-dydaktyka..), bo liczy się pasja twórcza. Pasja, która zostaje zauważona jedynie przez aktualnych uczniów 21 LO i kilku zachwyconych osób, którym w nagrodę p. Dariusz odpisuje na komentarze. 😉 Panie Darku, brak Panu choćby cząstki pokory. O niej nie świadczy kajanie się (też rzadkie) w przypadku błędów, o niej świadczyłaby choć minimalna zmiana stylu. A tymczasem pisze Pan gorzej i gorzej.
‚a włosy mu rosły i rosły i..’
Mam tylko nadzieję, że Pana milczenie będzie krzykiem.
Do Bolka: Pisałem kiedyś o tym na moim blogu, bo sam jestem teraz tym „profesorem” i mocno mnie ta konwencja zastanawiała kiedyś.
http://my.opera.com/mmaly/blog/show.dml/86065
Do wszystkich: przejmujmy się, przejmujmy. W końcu mają wpaść do naszych szkół na ok. 15 minut do każdej, więc nie trzeba będzie tak długo wytrzymać z tym bolejącym wyrazem twarzy.
Kiedy wreszcie profesor wróci???????????????????????????????????????Co profesorowi jest????????????????????????????????????????????????????Wiem, że to nie na temat, ale pańska nieobecność nazbyt się przedłużyła. Przecież my tej matury nie zdamy w ogóle! Proszę złożyć się do kupy i przyjść!
ha, napisałem ‚zauważony przez (…) kilku zawstydzonych osób’, żenujący wynik poprawek w wypowiedzi, przepraszam wszystkich zainteresowanych.
ok, znalazłem dokładny fragment wiersza, który mówi pośrednio, ale z dużą siłą o prospektach Pańskiego pisania, Panie Darku.
„Mój ojciec po raz setny (i setny) naprawiał
sprzęgło w tym cholernym vanie, że nie wspomnę
o hamulcu. W brudnych od smaru rękawiczkach,
a włosy wciąż mu rosły i rosły tak aż do końca”
autorem jest Miłosz Michałowski, w 1/8 Pański uczeń w liceum..
ehum… mnie wcale nie przeszkazalo w ogolniaku zwracanie sie do nauczyciela/ki „panie profesorze/pani profesor”. W szkole podstawowej mowilo sie „Prosze pani/pana”. Po osmiu latach podstawowki czlowiek sie cieszyl, ze teraz to juz zaczyna sie powazna sprawa i te cztery lata zanim do matury, sa w miare dorosle. Zweryfikowalo sie w czasie, ale to niewazne, najwazniejsze, czego cie ten „psor” nauczyl i z czym wyladowales u bram uczelni wyzszej, jak sobie dales rade.
Nadawanie tytulow naukowych przez Rade Panstwa (dawniej) czy cos podobnego teraz to smiech na sali, tak nigdzie nie ma. Profesor w Kanadzie to jest facet/ka z doktoratem, wykladajacy na uniwerku, majacy publikacje, osiagniecia w pracy naukowej i tak dalej. Nie bedzie mu jakis gonzo rzadowy nadawal tytul, , bo ten gonzo pojecia nie ma, o czym mowi! Poza tym , tutaj nie ma oficjalnego nadawania takich tytulow 🙂 Troche akurat o tym wiem, obracajac sie pomiedzy, a wsrod nich jest pare profesorow Rodakow, doskonale sobie radzacych.
I jeszcze cos – tych wykladajacych profesorow studenci anonimowo oceniaja za wyklady, za wklad pracy, za dostep do „profesora” w chwili potrzeby. Ci ludzie nie olewaja wykladow chocby dlatego!
Nie wiem, ile Bolek ma lat, ale od stuleci zwracano sie do nauczycieli ogolniaka ( liceum po 8 klasach podstawowy dla mnie) per profesor lub psor (pani psooorrrr… pani daruje! naucze sie na jutro!!!!).
W czym rzecz ? Czyzby diabel wyszedl ze szczegolow i wlazl w nazwy, zwroty etc?
Milego weekendu!
Dyrektor szkoły spod Poznania ( Krzesiny) w ramach ” przejmowania się ” postawił na czystość : zabronił uczniom grać w piłkę nożną w nowej hali sportowej – ” żeby nie zniszczyli parkietu wartego 300.000.-„.
I słusznie !
Dzięki Fil!
Co prawda nie do końca mnie Pan przekonał i nadal mam pewien niedosyt w tym temacie, jednak dziękuje, że podjął się Pan odpowiedzenia na moje pytanie. Sądzę jednak, że nazywanie licealnych nauczycieli profesorami nie jest do końca takie usprawiedliwione.
??od nauczycieli ze szkół niższych jest W PEWIEN SPOSÓB (bo można tu dyskutować) usprawiedliwione.?
Wszyscy nauczyciele, na przykład, j. polskiego, kończą te same studia. Tak, więc zaraz po nich są „na równi”. To, że jeden pójdzie do liceum i będzie „trzymał poziom”, a drugi do podstawówki i będzie nauczał jedynie podstaw, nie jest usprawiedliwieniem, ponieważ nie umniejsza to zasług tego drugiego dla edukacji dziecka. Wydaje mi się, że ta różnica w „wiedzy merytorycznej” pomiędzy nimi wykształci się dopiero po paru latach nauki w różnych szkołach. Myślę też, że powstanie ona nie z powodu pracy w liceum, lecz powiedzmy, nie wykorzystywania wszystkich wiadomości przez nauczyciela pracującego w podstawówce, przez co po paru latach nie prowadzenia lekcji na ?wyższym poziomie? niż podstawowy, to on obniży poziom swojej merytorycznej wiedzy.
Chcę powiedzieć, że moim zdaniem, wyniknie ona z faktu obniżenia się poziomu nauczyciela z podstawówki, a nie z podwyższenia poziomu nauczyciela z LO. Tak wiec Obaj zostają magistrami. Jeden (LO) normalnym, drugi (podstawówka) o trochę obniżonym poziomie. (Oczywiście jest jak najbardziej usprawiedliwione, bo pracuje w ?niższej? szkole.
To, że poziom jednego obniżył się, nie oznacza, że poziom drugiego się podniósł.;))
A nie: na magistra (podstawówka) i pseudo profesora tylko dlatego, że ?trzyma poziom? ze studiów magisterskich.
PS: Do nauczycieli podstawówek: uważam, że Jesteście najważniejszymi nauczycielami, bo uczycie podstaw do dalszej nauki, pierwszymi wychowawcami i to Wy wprowadzacie dzieciaki w trudne życie ucznia.:)
PSII: Do nauczycieli LO: To, iż dociekam tego zagadnienia wcale nie oznacza, że ujmuję waszej wiedzy, ważnego udziału w edukacji czy też chcę was obrazić. To wy przygotowujecie młodzież do matury. Decydujecie o ich przyszłości.
POZDRAWIAM.
Mam małą uwagę do Fila. Twierdzisz, że nauczyciele z liceów są „merytorycznie lepsi od swoich kolegów ze szkół niższych”. Na czym miałaby ta wyższość polegać? Ja tak samo jak Ty skończyłam studia wyższe, magisterskie. I teoretycznie spokojnie mogłabym uczyć w liceum, tylko do tego trzeba mieć tzw.farta i chyba głównie na tym ta wyższość polega. Bynajmniej nie na kompetencjach merytorycznych – bo jak słyszę od mojej córki licealistki co i w jaki sposób nauczają „profesorowie” w liceum, to pozostaje mi jedynie współczuć z powodu takich „kompetencji”.
Prof.Bartoszewski w wywiadzie ze mną stwierdził, że przezd wojną nauczyciele cieszyli się tak wielkim szacunkiem, byli tak wielkimi autorytetami, że uczniowie bez jakiegokolwiek nacisku, sami od siebie uznawali za słuszne nazywać ich „profesorami”. Dzisiaj zamiast niewymuszonego, pełnego czci zwrotu, pozostaje dziwaczny zwyczaj nijak mający się do kompetencji i stopnia zaangażowania nauczyciela w pracy.
Nudy, nuda, stagnacja, marazm, rozważanie ..niewiadomoczego”. Czas wiec na sen.
PS. Widzę, że etatowy złośliwiec i krytyk DCH Hilary Plateau jak zwykle na posterunku. Fajnie mieć pasję, nawet taka, też myslałem, że pobawię się w stałe i nieustanne krytykowanie treści tychże wpisów belferskich, ale jak dla mnie są one zbyt jednak nijakie, by je nawet krytykować( nie zawsze, ale często), więc pomijam większość milczeniem.Poza tym zgadzam się jesli chodzi o nieodpisywanie, pan DCH odpisuje tylko raczej tym zachwyconym jego pisarstwem. Ale może to i lepiej, bo bym jeszcze musiał dyskutować na mało barwne tematy.
PS2. A gdzie rotmistrz, drugi zawodowy krytyk i malkontent w tym towarzystwie?
„publikacje p. Chętkowskiego do publikacji profesorów uczelnianych mają się jak skasowany bilet na trasie Łódź-Kutno do zaproszenia na występ światowej sławy operowej.?
Hilary Plateau ma tu ogromną racje. Co do Pana magistra Chętkowskiego, to z tego, co pamiętam… zero pokory. Musimy pamiętać, że nie stajemy się półbogami, gdy tylko wydamy dwie książki a nasza chwilowa pseudo kariera i rozgłos opiera się tylko na szokujących, ale nadal pustych wypowiedziach…
Ostatnio moja kumpela opowiadała mi jak przebiegała pierwsza lekcja na korkach z j. polskiego jej młodszej siostry (obecna uczennica klasy maturalnej w 21 LO).
” – Dobrze kochanie, a powiedz mi jeszcze, kto Cię uczy polskiego w szkole?
– No… Pan profesor Chętkowski.
– A… to ten taki znany, co się wszyscy uczniowie na niego żalą, że nie umie niczego nauczyć.. No miałam tu jednego chłopca od Niego w tamtym roku. Czyli już widzę, że mamy masę roboty żeby nadgonić poziom do matury…”
TROCHĘ POKORY!!! To, że uczniowie mówią Panu Dzień dobry i się podlizują, wcale nie oznacza, że pana szanują. Pamiętam, co mówili o Panu na przerwach. Pana kochani pupilkowie, którzy tylko za cytowanie Pana wypowiedzi z poprzedniego dnia dostawali 5.
Niech się Pan weźmie za uczenie, a nie tylko siedzi na końcu klasy i wyznacza dwójki/trójki do przygotowania kolejnych lekcji, bo Pan to już jest chyba taki doskonały, że to policzek dla Pana przygotowywać lekcje dla byle matołów z 21 LO!
Nie długo zacznie się już mówić nie Giertychowskich, a Chętkowskich trójkach.
Fifi pisze:
2006-11-24 o godz. 23:55
Kiedy wreszcie profesor wróci???????????????????????????????????????Co profesorowi jest????????????????????????????????????????????????????Wiem, że to nie na temat, ale pańska nieobecność nazbyt się przedłużyła. Przecież my tej matury nie zdamy w ogóle! Proszę złożyć się do kupy i przyjść!
To chyba napisał Pana uczeń, co??
Mój Boże! Jak on śmiał napisać ten zaszczytny tytuł ?profesora? z małej litery?!?
Niech sami się uczą, po co Ja Wielko Pan Profesor z własnym blogiem mam to robić?
Mam pytanie do Hilary Plateau: skąd ten Nick? Czy wiąże się on z książką ?Bezsenni??
Pozdrawiam.
Polecam blog Pana Marcina – nauczyciela z prawdziwego zdarzenia.
http://my.opera.com/mmaly/archive/monthly/?day=20061125
Do fifi: Pan profesor ma o wiele ważniejsze rzeczy do roboty niż przygotowywanie was do matury, tj pisanie tego bloga, udzielanie się publicznie, prawdopodobnie pisanie kolejnej książki i wiele wiele innych, tak więc radzę zacząć sie przygotowywac samemu 🙂
Dobry wieczór Panie Chętkowski!
Chciałam zapytać o coś. Czy zrobienie sondy, wśród nauczycieli, dotyczączej wieku inicjacji seksualnej jest dobrym pomysłem czy też nie? Czy udzieliłby profesor odpowiedzi na takie pytanie?
Bolku, przede wszystkim dziękuję za jakieś odniesienie się. Może Grześ ma rację, dyskusja jest o niczym, ale na poziomie metadyskusji wyciąga się ważne wnioski (co prawda nie dla autora i tu właśnie pies pogrzebion).
Mój nick to niestety feeria znaczeń, więc nie mogę niczemu przyznać miana inspiracji. Chociaż ostatnio najczęściej koreluję to z nazwiskiem rotmistrza. 😉
Cieszy mnie, że tak wiele osób dostrzega minusy pana Profesora.
Ale muszę powiedzieć, że odpisał mi na mało pochelbne komentarze w innym artykule – to się liczy 🙂
Fifi – nie licz, że nauczysz się do matury z tym nauczycielem. Jeśli na swój kierunek studiów potrzebujesz dobrych wyników z matury z j. polskiego to migiem na korepetycje. U mnie z klasy Ci, co szli na studia humanistyczne, uczęszczali na dodatkowe zajęcia, bo się bali czy sobie poradzą. Na szczęście sobie poradzili…
…. ale to nie zasługa Dariusza Chętkowskiego.
Do moich Krytyków,
czekam na dalsze kopniaki, albowiem nie ma nic przyjemniejszego, niż zmusić autora, aby nienawidził siebie. Ja już niczego bardziej nie kocham niż wstrętu do samego siebie. Dzięki za zatruwanie tego podłego blogu cennymi komentarzami.
Pozdrawiam
DCH
PS: Lekarz zabronił mi wracać do pracy, gdyż jeszcze zarażam. Uczniowie, trochę cierpliwości, proszę.
Widzę, że nie tylko ja mam nienajlepsze przeżycia z (beznadziejnym) poziomem nauczania Pana gospodarza. Ale jeszcze od tych uwag nam się Pan gospodarz zamknie w sobie i co wtedy?? Już na blogu nawet przestał się udzielać..
Panie Darku Kochamy Pana!! Głównie za tą pyche i nic nie robienie. Uwielbiam wpadać na Pana bloga i czytać te wypociny o niczym. Fifi tak za panem tęskni… naiwnie myśląc że przygotuje go Pan do matury… Prosimy o kolejne notki bo już nawet nie ma z czego śię śmiać..
Pozrawiam.
” Dobry wieczór Panie Chętkowski!
Chciałam zapytać o coś. Czy zrobienie sondy, wśród nauczycieli, dotyczączej wieku inicjacji seksualnej jest dobrym pomysłem czy też nie? Czy udzieliłby profesor odpowiedzi na takie pytanie? ”
Padłem
A ja myślałam, że jak człowiek sam się nie nauczy, to nikt się za niego nie nauczy… Tymczasem z opowieści blogowiczów wnioskuję, że chcielibyście tak łopatą do głowy i to nie my jesteśmy odpowiedzialni. Mam tylko jedną refleksję: studiowałam trochę za granicą. Wprawdzie było to jakieś 20 lat temu, ale zawsze. Profesorowie spotykali się ze studentami bardzo rzadko i w dużych grupach głownie po to, by wskazać spis lektur, zakres materiału itp. Nie było mowy o żadnej łopatologii – spotkamy się na egzaminie. Powodzenia. Wielki szok przeżyłam po powrocie do Polski, kiedy na polskiej uczelni dowiedziałam się, że dwie nieobecności w semestrze dyskwalifikują studenta jako kandydata do otrzymania zaliczenia bez względu na jego wiedzę. Bezsilna i wściekła patrzyłam na to, jak zdolni, aktywni i naprawdę świetni studenci odpadali, bo z powodu swej aktywności mieli czelność opuścić o jedną godzinę zajęć za dużo, a profesorowie wpisywali innym zaliczenia na podstawie obecności na zajęciach (również osobom, których głosu nikt nie miał okazji usłyszeć przez cały semestr, tacy byli aktywni). Jednak wnioskuję po wpisach niektórych komentujących, że taki model nauczania jest im najbliższy – naiwnie wierzą, że to ktoś ich uczy, a nie oni sami są odpowiedzialni za pozyskanie wiedzy. Wszyscy zrozpaczeni uczniowie powinni się wziąć do roboty, a nie szukać korepetytorów, których potem mogliby obarczyć odpowiedzialnośćią za swoje porażki.
Do Melania.
Ale DCH to nauczyciel z LO, a nie ze studiów. Choć chyba czasem o tym zapomina. BTW Twój opis Melaniu idealnie obrazuje formę kształcenia młodzieży przez Gospodarza.
A to, że jeden profesor jest gorszy nie oznacza, że wszyscy muszą równać do niego (do dołu) i powinno stawać się to normą.
Pozdrawiam.
Zgadzam się z Bolkiem. Jaki sens mają szkoły, skoro nauczyciel ma nie przekazywać nawet elememntarnej wiedzy ? DCH jest magistrem, a nie profesorem akademickim.
„A ja myślałam, że jak człowiek sam się nie nauczy, to nikt się za niego nie nauczy? ” – zgadzam się. Nauczyciel się za mnie nie nauczy. Ale w takim razie skoro wszystko jest w książkach to po co zawód nauczyciela ? Sam sobie przeczytam. Znaleźć wiadomości potrafię. No ale prawda. Matury bez ukończenia liceum bym nie dostał.
Dziękujemy nauczycielom, którzy uczą.