Film jako metoda dydaktyczna
Na jednej z dzisiejszych lekcji zaplanowałem, że obejrzymy film. Myślałem, że to się klasie spodoba. Dlatego bardzo się zdziwiłem, gdy młodzież zareagowała niechętnie. Okazało się bowiem, że to nie pierwszy film, który mieli oglądać tego dnia. Chyba coraz więcej nauczycieli posługuje się tą formą nauczania, a mówiąc prościej, puszcza film i ma święty spokój.
Dawniej oglądanie filmu to była dla klasy nagroda, np. za dobre zachowanie albo jako zwieńczenie serii trudnych lekcji. Teraz natomiast taki przekaz stał się standardem. Założę się, że nie ma dnia, aby uczniowie podczas jakiejś lekcji nie mieli do czynienia z filmem. Niestety, zdarza się, że ta forma przekazu stosowana jest przez nauczycieli przez parę lekcji pod rząd jednego dnia i wtedy uczniowie mają tego po dziurki w nosie. Nic dziwnego, że prosili mnie dzisiaj, abym dał sobie spokój z filmem i poprowadził normalne zajęcia. Ale jakie to są normalne zajęcia?
Był dzisiaj w mojej szkole gość, specjalista w zakresie medycyny, który przez cały czas stosował rozmowę jako metodę dydaktyczną. Gadał z uczniami, a właściwie paplał o swoim temacie. Chociaż to bardzo anachroniczny styl pracy, muszę przyznać, że dawał świetne efekty. Byłem dwa razy na tych samych zajęciach (dla różnych grup) i ani przez chwilę się nie nudziłem. Podejrzewam, że gdyby gość puścił nam film, cała sala umarłaby z nudów. Okazuje się, że rozmowy człowieka z człowiekiem nic nie przebije. Oczywiście pod warunkiem, że prowadzący lekcję ma gadane i potrafi nawiązać kontakt z grupą, bo jak nie, to chyba lepiej posłużyć się filmem.
Komentarze
Dlatego wszystkie „Uniwersytety Online” mozna o kant d..y roztluc
„Parę lekcji pod rząd”? Serio? Pod rząd?
Film to podstawa. Przynajmniej taką zasadę przyjęło szczwane hollywoodziactwo, tumaniąc swoimi produkcjami publiczność z dawien dawna, już od wrogiego przejęcia wynalazku braci Lumiere dla celów własnej propagandy, nieudolnie maskowanej pod pozorem kultury, zresztą z całkiem dobrym-złym skutkiem, albowiem – jak powszechnie nie wiadomo – ludzkość jest dziś tak głupia, jak chyba nigdy historii i staje się co raz to głupsza, nie zdając sobie kompletnie sprawy z własnej głupoty.
Dobrze ujął rzecz Platon, pisząc w swoim Państwie o kapitanie okrętu osiłku-niedojdzie oraz zdegenerowanej załodze oprychów i złodziei, szabrujących ten okręt i mordujących wszystkich pasażerów, którzy zechcieliby się przeciwstawić status quo wykazując czarno na białym, iż rzeczywistość wygląda zupełnie odmiennie od matrixu prezentowanego w mediach – to bardzo trafna metafora dnia dzisiejszego tycząca całego niemal świata Zachodu, jego chromych kapitanów instalowanych na czele państw i podtrzymywanych w mniemaniu o własnej, rzekomej mądrośc,i przez wrogą pasażerom załogę, podczas gdy to zwykła banda głupców i zaparzańców, których władza w państwach ogranicza się wyłącznie do funkcji notarialno-komorniczych, będąc kompletnie pozbawioną możliwości podejmowania prawdziwie istotnych decyzji. Nie bez kozery przecież kapitan jest kapitanem, a nie majorem, pułkownikiem, generałem, marszałkiem, czy generalissimusem. Daleka droga do prawdziwej władzy na szczycie piramidy.
Zatem film, jako materiał edukacyjny sprawdza się doskonale, zarówno forsując złe wzorce hollywoodziactwa niestety, jak i te dobre, poprzez projekcje w szkołach na przykład. Jednak film filmowi nierówny, dlaczego trzeba baczyć uważnie, co się młodzieży serwuje, aby pozytywny skutek edukacyjno-pedagogiczny nie wywrócił się nam do góry nogami. Z chęcią podam tu kilka żelaznych propozycji, zachęcony nadzieją, że mój zestaw lektur dwa wpisy wcześniej już wkrótce stanie się podstawą edukacji w Polsce. Większość filmów jest dostępna na YouTube w polskiej wersji, zatem nie ma problemu z pozyskaniem kopii, projekcje można zaczynać choćby od jutra:
1. Kapitalizm Moja Miłość – Michael Moore
2. Izrael. Ziemia Obiecana Zorganizowanej Przestępczości – David Duke
3. Obama Deception – Alex Jones
4. Superpower – Barbara-Anne Steegmuller
5. Nakarmimy Świat – Erwin Wagenhofer
6. Zaróbmy Jeszcze Więcej – Erwin Wagenhofer
7. Zenergetyzowani – Hubert Canaval
8. Kto Rządzi Unią Europejską – Matthieu Lietaert i Friedrich Moser
9. Geoinżynieria. Cicha Wojna – Jerzy Jaśkowski
10. Palestine Is Still The Issue – Jonhn Pilger
Zasłaniamy kotary, alleluja do przodu!
madlen,
wiedziałem, że ktoś mi to wytknie, ale nie mogłem się oprzeć. W końcu blog to nie Wersal.
Serdeczności
Gospodarz
Jak się mówić nie umie…
Madlen, dałaś popis czegoś, co uczniowie określają mianem upierdliwości lub, pisząc mniej kolokwialnie -czepiania się. I na tym skończyła się Twoja inwencja odnośnie tematyki wpisu Gospodarza. A szkoda…
Można ożywić zainteresowanie „Lalką” Prusa, ukazując młodzieży filmowe sceny tej powieści wyreżyserowanej przez Wojciecha Hasa, dotyczące, np. sutenerki świetnie zagranej przez Krysrtę Feldman. Ich metaforyczna wymowa zawsze może być kanwą do dyskusji nawet z uczniami, którzy dzieło pozytywistycznego pisarza znają z naukowych opracowań, np. GREGA lub Zielonej Sowy.
Ach, nauczycielska pasja kinowa to nie tylko symptom kultury ale nawet może i sztuki? Np. myślenia.
Może warto przyjąć taką hipotezę poznawczą, że uczniowie doskonale wiedzą o różnicy pomiędzy zarobkami nauczyciela i kinooperatora.
Może chcą dostać spektakl na poziomie, za który płacą.
To by pasowało do rosnącej bezczelności młodzieży i jej oburzającego braku szacunku dla sztuki szkolnictwa.
PS Oczywiście winne temu jest ministerstwo.
PS PS
Byłbym zapomniał, ach blog to faktycznie nie wersal, a szkoła nie uczelnia. Uczyć każdy może, pod rząd, nawet koń z rzędem – byle rządom wbrew.
I jak tu nie zrzędzić?
I jeszcze, cholera (blog wszak nie wesral), kwiat konceptualnej innowacyjności dydaktycznej godny ekranizacji w świetle jupiterów:
„ożywić zainteresowanie „Lalką”
Jako temat projektu, albo i pracy mianowanej, warte konkursu o unijną dotację, podpowiadam zarobkowo.
Bo przecież nie samą nauką dydaktyki człowiek żyje, jest jeszcze prawda czasu i lekcja z ekranu.
Ino brać się za robotę… :), serdeczności.
Gekko,
jakże się cieszę, że Pan się odnalazł. Dla takiego Gościa warto było nawet złamać nogę. Doprawdy tanim kosztem Pana tu sprowadziłem.
Pozdrawiam
Gospodarz
Miły Panie Profesorze,
Ja także życzę Panu odnalezienia się w gąszczach dydaktyki i wyzwolenia z koncepcji „oglądania filmu” jako „metody dydaktycznej”. Takie teksty owszem, wabią nieobytych z realiami szkoły realnej dydaktyków, ale i łamią – wiarę w kompetencje zawodowe konceptualisty, co słusznie Pan zauważa, na razie u swoich kolegów.
To więc, o co pan się pedagogicznie potyka z łamiącym skutkiem, to na pewno nie jest żadne Gekko, albowiem nie żeruje ono w kanałach osobistych wycieczek, jakimi Pan się porusza.
Ale i tak dziękuję, że dostąpiłem niezasłużonego (choć tylko inkryminowanego) zaszczytu posądzenia o kontakt z pańska nogą, ze skutkiem godnym pożałowania (oczywiście dla nogi).
Chętnie zajrzę znowu, gdy Pana zdolność odróżniania ludzi od tekstów a nóg od pióra, będzie nas łączyć ponad poziomem futbolowym.
Z uszanowaniami, niekoniecznie do publikacji – pro publico bono.
Gekko