Nieprzygotowane szkoły
Zaczął się drugi tydzień września, a wiele szkół nadal nie jest przygotowanych do rozpoczęcia roku szkolnego. Nic dziwnego, że rodzice załamują ręce i pytają, co nauczyciele robili przez dwa miesiące wakacji, skoro nie przygotowali wszystkiego na czas.
Piszę o tym, ponieważ zostałem zalany pretensjami rodziny, przyjaciół i znajomych, którzy pytają, dlaczego na wszystko trzeba czekać. Stołówka jeszcze nie ruszyła, biblioteka nie wypożycza książek, nie wiadomo, jak jeździ bus, plan lekcji w powijakach, koła zainteresowań będą, jak się nauczyciele zbiorą, czyli w październiku, strona internetowa informuje o konkursach sprzed trzech miesięcy, dziennik elektroniczny niedostępny dla rodziców itepe, itede.
Odpowiadam, że nie wszędzie tak jest. Wiele szkół zaczyna pracę w połowie sierpnia i wszystko ma na czas przygotowane. Oczywiście, nauczyciele z tych placówek psy wieszają na dyrekcji, że nie daje im wypocząć w wakacje, ale przynajmniej wstydu nie ma przed rodzicami. Pierwszego września wszystko jest przygotowane na tip top.
Najprawdopodobniej szkoła zacznie działać idealnie w dniu zebrania wychowawców z rodzicami, ponieważ jest to dzień, kiedy nauczyciele wyciągają ręce po pieniądze – trzeba się zadeklarować w sprawie wpłat na rzecz placówki. Proponuję rodzicom, aby deklaracje były tak duże, jak stopień przygotowania szkoły do rozpoczęcia roku szkolnego. Tam, gdzie nic nie działa i na wszystko trzeba czekać, proponuję deklarować grosze albo nic. Niech się dyrekcja zastanowi. Tam natomiast, gdzie wszystko jest przygotowane od 1 września, że mucha nie siada, proponuję nie żałować grosza. Zgodnie z zasadą: „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”.
Komentarze
Te pieniądze od rodziców to haracz dla dyrekcji?
Czy coś, co ma być z korzyścią dla uczniów?
@Gekko i @parker jednak mieli rację; dzieci w polskiej szkole są tylko zakładnikami.
Przynajmniej jedna stała na tym zmiennym ciągle świecie. Szkoła jeszcze nie przygotowana do pracy i na przyjęcie uczniów, chociaż 1 września już minął. Od czterdziestu lat słyszę to samo o tej samej porze 🙂
„Proponuję rodzicom, aby deklaracje były tak duże, jak stopień przygotowania szkoły do rozpoczęcia roku szkolnego. Tam, gdzie nic nie działa i na wszystko trzeba czekać, proponuję deklarować grosze albo nic. Niech się dyrekcja zastanowi. Tam natomiast, gdzie wszystko jest przygotowane od 1 września, że mucha nie siada, proponuję nie żałować grosza. Zgodnie z zasadą: “Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” – ech, u nas wpłaty są – niestety – obowiązkowe, wysokie, a po nich efektów i tak nie ma 🙁
No tak… Najłatwiej całą winą obarczyć szkołę, tyle że nikt nie zastanawia się jaką rolę w organizacji roku szkolnego pełnią rodzice i uczniowie. Przede wszystkim koła zainteresowań i inne dodatkowe zajęcia nie ruszą jeśli nie będzie wystarczających chętnych. Oczywiście można uczniów podpytywać już w czerwcu, ale bez względu na wcześniejsze deklaracje we wrześniu może się okazać, że połowa z nich rezygnuje, bo: zbyt długo będą w szkole siedzieć, zmienili zdanie, mama (tata, wujek bądź inny krewny ) się nie zgodziła, albo argument najczęstszy – bo nie. Napiszę więcej, a co. To rodzice często okazują się ignorantami i nie przestrzegają wyznaczonych przez szkołę terminów. Zapisy do szkoły podstawowej trwają zazwyczaj do 30 kwietnia. Tyle, że kto zawracałby sobie głowę zapisywaniem do szkoły przed wrześniem. Przecież każdy mądry rodzic wie, że np do klasy I przyjąć trzeba każde dziecko, wszakże istnieje obowiązek szkolny. I tak fala zgłoszeń wpływa do sekretariatu w sierpniu, a rekordziści przypominają sobie, że posiadają dziecko w wieku szkolnym I września. Dla niezorientowanych przypominam, że ruch służbowy w szkole odbywa się w okolicach kwietnia i wtedy rozpatruje się ilość oddziałów klasowych, zatrudnia / zwalnia jeśli jest taka potrzeba pracowników. Ale co z tego, że szkoła posiada zatwierdzony projekt organizacyjny, skoro w sierpniu, tak, tak, czasem nawet we wrześniu całą organizację szlag trafia, bo okazuje się, że trzeba utworzyć dodatkowy oddział, albo zlikwidować oddział, bo I września pół klasy nie zjawiło się na rozpoczęciu roku, gdyż np rodzice zdecydowali się przepisać dziecko do prywatnej szkoły (nie informując o tym wcześniej wybranej placówki), odroczyło jego pójście do klasy I itp. My takie sytuacje przeżywamy niemal rok w rok, więc krew mnie zalewa słysząc, że to szkoły nie są przygotowane. W naszej szkole pracuje się od połowy sierpnia i każdy staje na głowie, aby do pracy być jak najlepiej przygotowanym. Sale wysprzątane, dekoracje wywieszone, programy opracowane, ale co my nauczyciele mamy do obiadów czy busów? Czy Autor bloga wyobraża sobie, że nauczyciele w wakacje będą zajmować się organizowaniem wrześniowych obiadów? Chyba odrobinę pomyliły się Panu zadania. A pytanie „Co nauczyciele robili przez 2 m-ce wakacji” osobiście mnie obraża.
Gość- 100/100. A poza tym: wpłaty na RADĘ RODZICÓW (nie na szkolę) są dobrowolne, w mojej szkole wpłaca ok 30-40 procent rodziców i to zatrważające kwoty 10-20 zł ROCZNIE. Oczywiście potem niektórzy artykuują pretensje, że za skromnie na dzień dziecka, że to, czy tamto. Głównie ci, którzy niczego nie wpłacili.
Aha, w wakacje odpoczywałam, tak jak to z reguły robią przedstawiciele większość zawodów, no chyba, że autor zna np. rzeźnika, który w trakcie urlopu przygotowuje sobie „front pracy”?
Nie wyobrażam sobie żeby szkoła była jeszcze nie przygotowana.
Na przygotowanie planu wpływają wyniki egzaminów poprawkowych, jeśli uczniowie je obleją, to jakaś klasa może nie być dzielona na grupy na zajęciach językowych. Wójt w ostatniej chwili znalazł pieniądze na podzielenie dużej klasy na dwie mniejsze. To przykłady z ostatnich dwóch lat. W takich sytuacjach plan układa się na nowo.
Plan jest gotowy, a 10 dni przed końcem wakacji koleżanka, poważnie chora, podejmuje decyzję o prześciu na urlop zdrowotny. Uczy dwóch przedmiotów- szkoła szuka 2 nauczycieli, którzy mogą ją zastąpić. Z różnych powodów plan w macierzystych szkołach owych nauczycieli ulega zmianie, konsekwentnie i nasz staje częściowo na głowie. Wygrywamy konkurs na projekt unijny- procedury przetargowe na zajęcia trwają do lipca- podział na grupy zajęć dodatkowych można uruchomić dopiero, kiedy uczniowie będą, rodzice podpiszą itp, itd. Więc proszę, nie mówcie o „przygotowaniu”, jeśli nie znacie realiów pracy szkoły, a mam wrażenie, że przynajmniej część osób jednak ich nie zna.
Przecież te pieniądze są dla uczniów, a nie dla nauczycieli!!! I to uczniowie, nie nauczyciele, odczują ich brak!!! 😉
A co jeśli decyzje OP o dofinansowaniu takich czy innych zajęć zapadają do(!!!) 1 października???
A poprzednio czytałem tutaj, że od połowy sierpnia nauczyciele siedzą po szkołąch i gadają
Rozumiem, że jak pracownicy siedzą i gadają, to potem dyrektor robi z tego gadania użytek? A co szeregowi nauczyciele mają do planu organizacyjnego czy kompetencji gminy? Tyle co kierownik działu nabiału do decyzji zarządu Biedronki. Zachowując proporcje.
To chyba nauczyciele razme powinni decydować o organizacji zajęć. A najlepiej w porozumineiu z uczniami i rodzicami
@mpn
„To chyba nauczyciele razme powinni decydować o organizacji zajęć. A najlepiej w porozumineiu z uczniami i rodzicami”
Ponad milion podpisów rodziców przeciwko likwidacji edukacji w przedszkolach i przeciwko likwidacji „zerówek” to przykład współpracy z rodzicami. Ryba psuje się od głowy…
Jasne, i rodzice powinni wpadać do szkoły i układać plan. Tudzież 5-klasiści
Zastanawiam się, czy Pan Dariusz czyta, co napisał. Albo czy pisze to on sam, czy może jednak jakiś uczeń.
„Stołówka jeszcze nie ruszyła” – co kucharki robiły w wakacje????? mogły zrobić trochę „żarcia” na zapas 😉
„biblioteka nie wypożycza książek” – no, biblioteka nie wypożycza;
„nie wiadomo, jak jeździ bus” – co urzędnicy robili w wakacje?????????
„koła zainteresowań będą, jak się nauczyciele zbiorą” – tu dementuję pogłoski, koła zainteresowań już były 😉 teraz są tzw. KN 😉 i będą w czasie stosownym do wyrobienia określonej liczby zajęć 😉
„strona internetowa informuje o konkursach sprzed trzech miesięcy” – no cóż za niedopatrzenie nauczycieli, że zapomnieli zrobić kilku konkursów w wakacje;
„dziennik elektroniczny niedostępny dla rodziców” – a co? nie znają danych osobowych? bo ocen chyba nie ma w pierwszym tygodniu nauki? czy jednak są za samodzielną naukę w wakacje?
@ belfrzyca
9 września o godz. 19:28
„Jasne, i rodzice powinni wpadać do szkoły i układać plan. Tudzież 5-klasiści”
Czytałem o szkole, którą otwiera się dopiero o godz 7.45, a wiele dojeżdżających dzieciaków ma jedyne połączenie komunikacyjne, które sprawia, że są pod szkołą o godzinie 7-ej. Empatia to czasami trudne słowo…
@Krzysztof Cywiński
Dzieciaki dojeżdżające do szkoły też mają wakacje i pojawiają się w niej 1 września, a i PKS (bądź inny przewoźnik) ma inny rozkład jazdy w roku szkolnym niż w czasie wakacji. Wpuszczenie uczniów do szkoły o 7 to, wg. aktualnych przepisów o bezpieczeństwie ich sądowo-prokuratorskim choćby interpretacjom, wzięcie za ich odpowiedzialności. Dokładnie postawienie pracownika, który tę odpowiedzialność będzie brał. A jak o 7 to może i o 6.30. Dziś ogłoszono wyrok w sprawie płk. Olkowicza (wpłacił grzywnę 40 zł za skazanego niepełnosprawnego umysłowo skazanego za kradzież batonika za 0,99 zł żeby nie wsadzać go do więzienia) – to odpowiedź na pytanie dlaczego również szkoły myślą przepisami … 😉
@belferxx
Był Pan bodajże w USA, więc wiemy o co chodzi: sztuka zawierania kompromisu w ramach możliwości jakie stwarza lokalna demokracja.
Można rozpisać plan tak, by lekcje zaczynać „zerówką”, świetlica, zajęcia wyrównawcze.
A co do pułkownika Olkowicza… Sercem jestem po jego stronie, ale są procedury. Jeżeli wpłacenie grzywny za kogoś skazanego, zwłaszcza skazanego niezgodnie z procedurami sądowymi jest złamaniem prawa ściganym z urzędu w 25 roku celebrowanej tak hucznie demokracji to jest to nasz wspólny sukces:dopuściliśmy do tego. Może napiszemy wspólnie list protestacyjny. Tylko kto miałby być adresatem władnym swoim autorytetem pomóc?
Jak wygląda ciężka praca polskich nauczycieli z punktu widzenia ucznia (autentyczny wpis z bloga) :
Czwartek. Od rana przedmioty zawodowe. Pan zajęty był robieniem strony internetowej naszej szkoły, więc znów mieliśmy wolne. Zdązyłam sobie obejrzeć ze trzy odcinki anime. Na polskim nic ciekawego, na systemach znów gadanie o linuksie, na matmie tangensy :o, a później mieliśmy te dwa okienka. No ale nikt normalny nie będzie siedział w szkole dwóch godzin czekając na kolejne lekcje. Udało się namówić panią, żeby na wypuściła, ale pod warunkiem, że wrócimy. Z tego co wiem, wróciły trzy osoby. Też miałam w planach wrócić z Adamem. Ale wyszło tak, że pojechałam z Bartkiem, Adamem, Edytą i Konradem na Piotrkowską. Potem wróciliśmy z Adamem tramwajem pod szkołę, więc łącznie jakieś dwie godzinki to w tym tramwaju spędziliśmy. Już mamy wchodzić, a tu kilka osób z klasy wychodzi i mówi, że lekcji nie ma. (Potem okazało się, że były ale pani nie jest zła, bo i tak nic nie robili tamci). No wkurzyłam się, bo wracałam po nic..
Nie bardzo rozumiem, dlaczego nauczyciele maja przywilej długiego letniego urlopu, który ponadto dezorganizuje pracę szkoły na początku roku szkolnego. Tak, praca przy tablicy wyczerpuje, nerwicuje, i t.d. Ale Urlop ( najdłuższy wśród ludzi pracujących)w okresie letnim i zimowym,wystarczająco przecież długi. 10 dni przed rozpoczęciem nauki w szkole powinien już zakończyć się. Dlaczego zatem normalna praca biurowa, przygotowawcza, w połowie sierpnia jest zakazana? Można by w ten sposób łatwo ustalić program zajęć obowiązkowych i dodatkowych, rozpisać normalny plan lekcji ( bo zazwyczaj 1-go września oprócz apelu i mszy nie ma zająć lekcyjnych, co jest skandalem, nigdzie niespotykanym). trzeba rozmawiać o marnotrawieniu czasu lekcyjnego , niepotrzebnym skróceniu programu szkolnego – te wszystkie rekolekcje, zielone szkoły powinny być w w wolnym od nauki letnim/zimowym czasie, w wakacje, i będzie dobrze. Jeszcze tylko ładny program z przedmiotów szkolnych ( jednolity i dobrze napisany podręcznik, wielokrotnego użycia – bez lichych „pomocy ” typu zestaw ćwiczeń, zeszyt przedmiotowy i tp – wykonane przecież jedynie w celu jednorazowości tego żeż podręcznika). A już o bezpłatnych, szkolnych pożyczonych w bibliotece podręczniku, jak w wielu normalnych krajów , można pomarzyć. Niegotowość do szkoły – to wina wyłącznie samej szkoły, niedostosowania szanownego grona nauczycieli, jak i ich zwierzchników do nowoczesnego szkolnictwa i niegotowości do absolutnie koniecznych zmian.
@zaz
Nauczycieli jest ponad pół miliona – uczniów koło 5 mln. Razem 1/7 ludności Polski. Pewnie zarówno wśród jednych i drugich(statystyka!) dałoby się znaleźć takich, którzy w godzinach pracy szkoły uchlali się, zaćpali, uprawiali seks w parach i zbiorowo, homo i hetero, kradli, a może i zabili. I co z tego??? 😉
Ja w szkole nie zauważyłam jakiś rażących opóźnień. Koła zainteresowań rusząły w październiu, ponieważ w wakacje nie dałoby się zebrać chętnych uczniów i dopasować godzin spotkań do planów lekcji zainteresowanych. Plan lekcji się zawsze trochę zmieniał, ale nie było to uciążliwe, ponieważ lekcje i tak się odbywały/
@Anonim 10 września o godz. 21:03
– „Nie bardzo rozumiem, dlaczego nauczyciele maja przywilej długiego letniego urlopu…” – Ja też nie rozumiem, dlaczego nazywasz to przywilejem. Wolałabym zamiast przymusu w tym a tym czasie mieć urlop wtedy, gdy go potrzebuję.
– „Tak, praca przy tablicy wyczerpuje, nerwicuje ” – praca przy tablicy nie, ale praca z trudnymi uczniami tak, bywa wyczerpująca.
– Oczywiście Anonim jako uczeń był w wakacje i ferie nieszczęśliwy, nie wiedział, jak zagospodarować sobie czas wolny i chciał do szkoły? Z rozmów z uczniami i rodzicami wynika, że większość jest zadowolona z tej ilości wolnego.
– „Dlaczego zatem normalna praca biurowa, przygotowawcza, w połowie sierpnia jest zakazana?” – nic nie jest zakazane. Jedynie co, to nie zawsze są już w tym czasie wszystkie dane potrzebne do pracy przygotowawczej (typu decyzje poradni psychologiczno-pedagogicznych, zatwierdzone arkusze organizacyjne przez wójtów itp.). Póki tego nie ma, nie można ustalić planu zajęć obowiązkowych i dodatkowych. Ponadto niektórzy nauczyciele mają pracę w kilku szkołach, bo w jednej nie ma wystarczającej liczby godzin – trzeba to jakoś zgrać.
– „Zazwyczaj 1-go września oprócz apelu i mszy nie ma zająć lekcyjnych, co jest skandalem” – żaden uczeń tego nie powiedział. Poza tym to nie skandal, tylko czas na szkolne zakupy, bo w tym dniu uczniowie dowiadują się, jakie konkretnie rzeczy są potrzebne, rozmowy dzieci na temat nowinek szkolnych (kto, z kim itd;) ).
– „niepotrzebnym skróceniu programu szkolnego” – nie ma czegoś takiego jak skracanie programu; program musi być zrealizowany mimo kilku dni rekolekcyjnych; zielona szkoła jest jedynie inną formą realizacji treści programowych, bardziej przyjemną dla uczniów, i dotyczy tylko około dwóch tygodni w życiu dziecka. Czasem niektórzy więcej chodzą na wagary za przyzwoleniem rodziców. Dziwię się, że Anonim nie bierze pod uwagę możliwości psychofizycznych dzieci. One potrzebują czasem luźniejszych dni dla wytchnienia, nabrania oddechu, spojrzenia na rzeczy inne niż tylko książka i zeszyt. A dla nauczycieli zielona szkoła to tylko większa odpowiedzialność i dłuższy czas pracy, więc nie wiem, czego tu zazdrościć.
– Tani dobry podręcznik, fakt, przydałby się. „A już o bezpłatnych, szkolnych pożyczonych w bibliotece podręczniku, jak w wielu normalnych krajów , można pomarzyć” – M. Rodowicz śpiewała „ale to już było, znikło gdzieś za nami…..”; ja z takich korzystałam jako dziecko i nie byłam zadowolona z ich „jakości”. Poza tym samo słowo bezpłatny….. zawsze ktoś płaci, jeśli nie bezpośrednio rodzic, to pośrednio podatnik.