Walka o godziny
Przełom sierpnia i września to czas, kiedy można jeszcze znaleźć zatrudnienie w szkole. Sporo nauczycieli dopiero pod koniec wakacji informuje dyrektorów, że z różnych powodów nie podejmie pracy. Nic dziwnego, że bezrobotni koledzy biegają od szkoły do szkoły, pytając, czy są wolne godziny. Są, ale dyrektorzy woleliby je zachować dla własnych pracowników.
Dobry szef to taki, który daje zarobić swoim pracownikom. W szkole możliwości jest mniej niż w firmie. Najprościej jest dać nauczycielom nadgodziny. Kiedy więc jakiś kolega nie zgłosi się po wakacjach do pracy, jego godziny przydziela się już zatrudnionym pracownikom. Na taką właśnie decyzję czeka rada pedagogiczna. Po co zatrudniać nowych, gdy starzy pracownicy nie są jeszcze syci?
Jakiś czas temu związki zawodowe apelowały do nauczycieli, aby nie brali nadgodzin, tylko zrzekali się ich na rzecz bezrobotnych kolegów. Tort trzeba bowiem podzielić na więcej porcji. Ten apel trafił jednak w próżnię. Niby wszyscy jedziemy na tym samym wózku i każdemu z nas grozi bezrobocie, ale jak przychodzi co do czego, to każdy musi radzić sobie sam. Oficjalnie żałujemy tych, którzy nie mają pracy w szkole, ale po cichu czekamy, że trochę godzin ponad etat szef dla nas znajdzie. Inaczej co to byłby za szef?!
Komentarze
chciałabym także zauważyć, że niektóre samorządy wręcz zalecają podział nadgodzin między nauczycieli, aby w styczniu nie płacić tak zwanych(fałszywie zresztą) czternastek. Jesli nauczyciele dobiją, dzięki nadgodzinom, do wyznaczonej średniej, gmina nie płaci należnego wyrównania i oszczędza. Stąd nacisk na dyrektorów, aby nie zatrudniać na połówki etatów czy tam 13/18 itd, a rozdzielać godziny między nauczycieli.
Od czasu gdy bezrobocie wpisane jest w nasz zawód, mam kaca moralnego, kiedy dowiaduje się, że mam nadgodziny. Wiem,że w poznańskiej oświacie z robotą dla polonistów jest gorzej niż żle i wielu szuka pracy. Gdy dzielę się wątpliwościami z żoną, ona. dyplomatycznie pisząc, nie wykazuje pełnego zrozumienia dla moich rozterek, machając stertą rachunków do płacenia. Wiem z doswiadczenia, że szefowi i żonie się nie odmawia, no i belferskiemu gronu montującemu towarzyską imprezę z okazji kolejnego roku szkolnego
@Ino 25 sierpnia o godz. 18:43
„Gdy dzielę się wątpliwościami z żoną”
Eee, Gospodarz jak widać znowu przesadza. W szkole prawie same baby, one marudzących żon nie mają, problem @Ino to statystycznie żaden problem.
A podobno te 18 godzin pracy nauczyciela to już dużo, czyżby na słowo nadgodzina siły wracały. Nauczyciele bądźcie konsekwentni w tym co mówicie. Jeżeli nadgodziny was nie męczą, to i zwiększone pensum nie będzie problemem.
@Pelasia
W każdym zawodzie (prawie) ludzie czasem pracują na trochę więcej niż jeden etat. Na przykład bogata i dobrze opłacana jako prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz jeden dzień w tygodniu poświęca na wykłady na uczelniach, podobnie jej kolega z Krakowa Jacek Majchrowski. Czy to znaczy, że praca prezydenta wielkiego miasta nie jest już sama w sobie wystarczająco wyczerpująca??? 😉 Nauczyciele z różnych powodów pracują czasem na trochę więcej niż jeden etat kosztem swojego wypoczynku i czasu wolnego, do których mają, jak wszyscy pracownicy, prawo. Czy praca na etacie ma oznaczać, że wykonujący ją ma padać na nos po jej wykonaniu?