Kredyt dla Katarzyny Hall
Reformie edukacji nieomal nikt nie udziela kredytu zaufania. Po pierwsze, zmiany w szkolnictwie są wdrażane w dobie kryzysu, więc jak coś nie wyjdzie, minister będzie mogła zwalić winę na trudności gospodarcze. Kryzys usprawiedliwi każdą głupotę MEN, urzędnicy mogą więc szaleć z pomysłami jak dzieci. Po drugie, reforma nie może się udać, skoro premier zapowiada cięcia finansowe we wszystkich sferach. Dlaczego miałby odpuścić akurat edukacji? A zatem będzie to reforma bez środków na jej realizację. To tak, jakby ktoś chciał przeprowadzić remont domu, a przeznaczyłby na to mniej pieniędzy, niż normalnie wydaje na czynsz.
Reforma zmniejsza liczbę godzin z poszczególnych przedmiotów, nieomal ze wszystkich. Formalnie zmienia się struktura kształcenia, ale de facto chodzi o obcięcie godzin. Można to zrozumieć na przykładzie historii: jak ktoś nie chce być humanistą, zakończy kształcenie historyczne na pierwszej klasie liceum. Trudno dziś przewidzieć, jakie kłopoty wynikną z braku wiedzy historycznej, ale sama myśl, że Polacy mogą nie znać historii swojego narodu, budzi przerażenie. Niedługo trzeba będzie dzieciom tłumaczyć przy rodzinnym stole, że Kościuszko nie należał do Solidarności i dlaczego, bo w szkole już się tego nie dowiedzą.
Dzieci odczują te zmiany na umyśle, a nauczyciele na własnej skórze. Jak ktoś miał w tym roku pełen etat, za rok będzie miał trzy czwarte, a za dwa lata połowę dzisiejszych godzin. Nie wiem, jak poczują się chociażby historycy, którzy zostaną zdegradowani do poziomu nauczycieli etyki (przewiduję podobną liczbę godzin do dyspozycji w placówce). Coraz więcej przedmiotowców będzie biegać od jednej szkoły do drugiej, aby uzbierać godzin na etat. W dużych miastach jest to możliwe, ale w małych część kadry będzie musiała pozostać przy niepełnym etacie.
Nauczyciele podchodzą nieufnie do reformy nie tylko z powodu strachu o własny portfel. Niestety, wychodzą na jaw inne niepokojące fakty. Okazuje się, że eksperci reformy dorabiają sobie na boku, pisząc podręczniki (zob. tekst „Kto zarobi na podręcznikach?”). W pisaniu podręczników nie ma nic złego, chyba że wydawca wykorzystuje stanowisko autora do wcześniejszego pozyskania danych o podstawie programowej (byłaby więc to nieuczciwa konkurencja, gdyż jeden wydawca znałby nową podstawę wcześniej od innych) oraz do reklamowania podręczników wśród nabywców (że są lepsze od konkurencyjnych, gdyż napisane przez współtwórcę reformy). Gdyby tak rzeczywiście było, oznaczałoby to, że reformę edukacji stworzyło kłębowisko żmij, a nie uczciwi fachowcy.
Komentarze
Witam.
Nie znam szczegółów tej reformy. Z tego, co Pan pisze wynika, że w świece nauczycielskim zapanuje (tak jak już panuje w każdej innej sferze zawodowej) ?wolny rynek?. Można by (bez urazy) nauczycieli porównać do towaru na rynku gospodarczym. Dobre i solidne rzeczy się przebiją i znajdą uznanie, słabe i mizerne przepadną.
Innymi słowy dobrzy nauczyciele raczej nie będą narzekać na brak pracy, a słabi i niedouczeni pójdą na zasiłek. Każdy tam gdzie jego miejsce.
Pozdrawiam
-B.P.
Tak troche z innej beczki. Moze takie filmiki naszym uczniom od czasu do czasu pokazac? 12 Things I wish my Students Knew
http://uk.youtube.com/watch?v=pXNfVs1pPQc
Warto po prostu przemysleć jakie i czyje prawdziwe interesy staly za takim pędem do reformowania w takim tempie i w taki sposób;-)))
Obawiam się, że reforma wejdzie w życie, bo przecież dla głupiej szkoły i dla durnych nauczycieli nie kiwnie palcem nikt rozsądny. Przecież jak stado bydła oddaliśmy prawa nabyte do emerytur, jak stado baranów pozwoliliśmy Handke na bzdurną sekwencję zmian pt. reforma – pytam więc czemu nie tym razem. Słowo reforma stało się wartością samą w sobie. Nie ważne jak, nie ważne po co? Ważne , że reformujemy. Proszę zauważyć, iż nie mówi się o zmianach w wyposażeniu szkół, o zmianach w kształceniu nauczycieli, nie mówi się o badaniach nad funkcjonowaniem systemu. Zmienia się na zasadzie „widzimisię” no i pewnie ktoś coś niecoś zarobi. A zapomniałem, bezie nowocześniej, Polacy nie znający Żeromskiego, Sienkiewicza, własnej historii. Polacy znający tylko dzieła objętości esemesa i pamiętający tylko ostatnie fakty czy inne ‚wiadomości”, czytający jako lekturę instrukcję obsługi szpadla – z wypiekami na twarzy!!!
Żeby żyło się lepiej – debilom!
Ameryki z tym Pan nie odkryl. Trzeba dac kumplom drukarzom zarobic to sie zmienia program pod ich podrecznik. Tylko co – historia bedzie obcieta a co z religia??
Gusla i zabobony rodem ze sredniowiecza, beda gloszone przez 3 godziny tygodniowo od zlobka do uniwersytety, prawda? Natomiast matematyka, fizyka to nikomu niepotrzebne bzdety i jak ktos chce byc humanista (czytaj bezrobotnym, ew. part time job w McDonalds) to zakonczy ich edukacje w trzeciej klasie podstawowki.
Rzady sie zmieniaja, ludzie niby bardziej oswieceni, juz nawet biadolenie prezesa o tym, ze za jego rzadow byl wzrost i to oczywiscie jego zasluga , wszyscy sluchaja z przymruzeniem oka, ale czarni niezmiennie trzymaja przyczolki i powiekszaja obszar wplywow.
B Prus jest wyjątkowo naiwny. Na tzw. „wolnym rynku” w każdej dziedzinie przebijają się krewni i znajomi Prezesa a nigdy ci najlepsi. W edukacji bedzie podobnie. Kochanki dyrektora nikt i nic nie ruszy i zawsze bedzie miała pełny etat, a może i nadgodziny.
Łatwiej się rządzi niedouczonym motłochem.
A do B. Prusa mam uwagę: nie będą narzekać ci, którzy mają dobre układy z dyrekcją.
@Zuza.
Ale przeciez to jest po angielsku!
Panna Zuzanna nam to przetranslatuje?
Do B.Prus
>?wolny rynek?. Można by (bez urazy) nauczycieli porównać do towaru na rynku gospodarczym. Dobre i solidne rzeczy się przebiją i znajdą uznanie, słabe i mizerne przepadną.
Innymi słowy dobrzy nauczyciele raczej nie będą narzekać na brak pracy, a słabi i niedouczeni pójdą na zasiłek. Każdy tam gdzie jego miejsce.<
Akurat na wolnym rynku najlepiej się przebija tania(np.chińska ) tandeta bo tania.W przypadku edukacji jest jeszcze gorzej bo niekonkretne są miary tego, kto to jest dobry nauczyciel i dla kogo – dyrekcji, organu prowadzącego,”nadzoru”, rodziców uczniów, ich samych.Każdy z tych klientów ma swoje wlasne, często sprzeczne;-)Takich miar, a to należalo zrobić w pierwszej kolejności, p.Hall akurat nie przygotowala!!!
Oczywiście „B.Prusa” to nie przekona bo robi wpisy na umowie-zleceniu jakiegoś MEN albo STO [co dziś prawie na jedno wychodzi;-)]!!!
U mnie juz nie budzi przerazenia prak chocby elementarnej znajomosci matematyki i fizyki u tzw. „ludzi wyksztalconych”…przyzwyczailem sie do tego po kolejnym zastepowaniu godzin matematyki roznego rodzaju „dodatkami”. Nalezy zle myslec o braku znajomosci podstaw historii. Co myslec o braku znajomosci podstawowej wiedzy na temat otaczajacego nas swiata?
Tak na marginesie, nie zmatrwil bym sie, gdyby szkola uczyla tylko, ale dobrze:
– matematyki (myslenia)
– jezyka polskiego (umiejetnosci formulowania mysli w mowie i pismie)
– jezyka angielskiego (mozliwosc porozumienia sie z wieksza czescia naszej cywilizacji).
Reszte (lacznie z moja fizyka) – mozna zbudowac na tej solidej podstawie.
Problem nie jest nowy. Na tym forum już zabierałem na ten temat głos. Niestety zmiany idą nadal w złym kierunku. A społeczeństwo się cieszy, że dokopano belfrom. Zyskają szkoły prywatne, bo pani Hall działa w interesie swego środowiska. Niestety nepotyzm i dążenie do autokracji to główne grzechy naszego społeczeństwa i polityków wszystkich szczebli. Propaganda rządowa tak urobi opinię, że ludzie nie zaprotestują. Będą się cieszyć jak B. Prus. Tylko warto pamiętać o tym, że oświata prywatna bedzie droższa. Szkoły prywatne zwane społecznymi otrzymują subwencję oświatową w takim samym wymiarze jak publiczne. Zatem niezamożne społeczeństwo będzie utrzymywało szkoły dla „elit” wszystkich szczebli. Pan Aleksander Janik nawołuje nas do dyskusji na temat oceniania. Ma w tym dużo racji, coś z pomiarem dydaktycznym trzeba zrobić, bo w takiej postaci nie może funkcjonować. Warto wreszcie wyciągnąć wnioski z kolejnych egzaminów zewnętrznych i zmodyfikować ich formę. Tylko panie Aleksandrze, aby ocenić trzeba najpierw nauczyć. Tym czasem przedmioty egzaminacyjne mają po jednej godzinie tygodniowo.No ale mamy dwie godziny religii od przedszkola, dochodzi etyka, wychowanie do życia w rodzinie. Można spokojnie zrezygnować z tych przedmiotów bez szkody dla uczniów i religijności społeczeństwa.
Ile znaczy wolny rynek – pokazuje obecny kryzys ekonomiczny. Nawet w Stanach już nikt poważny nie głosi że rynek wszystko załatwi. Ta naiwna wiara właśnie się skończyła i to niezbyt przyjemnie dla świata. No ale w Polsce to zawsze wszystko musi iść z opóźnieniem więc dalej tu wielu wierzy w moc rynku.
Co do zmian w edukacji to śmieszność i groza polega na tym że reformy zawsze były tu robione bez pieniędzy, więc sytuacja obecna to nic nowego. Zawsze idee reformatorów sprowadzały się do stworzenia czegoś równie wspaniałego co systemy skandynawskie ale za 10% jego ceny oraz kosztem pracy nauczycieli po godzinach i najlepiej za darmo.
Do B.Prus
Gdyby rozumować jak ty wszyscy powinni kupować nowe samochody najlepiej luksusowe i w firmowych salonach – jednak życie pokazuje że większość z nas kupuje klepane graty od bogatszych sąsiadów 🙂 Podobnie jest ze szkołami – najlepszym przykładem są tzw. szkoły społeczne lub uczelnie prywatne gdzie poza wyjątkami ani nauczyciele ani uczniowie/studenci nie przykładają zbyt dużej wagi do poziomu. Chociaż teoretycznie powinni studenci powinni wymagać jak najwięcej za swoje pieniądze a szkoły powinny chcieć jak największych kwalifikacji za swoje. Jednak tak się nie dzieje, może dlatego że nikt już chyba w Polsce nie wierzy że będąc dobrze wyedukowanym zmieni coś w swoim życiu. Kraj który już od kilkudziesięciu lat nie ma wynalazku czy produktu na światowym poziomie, rozpoznawalnego przez wszystkich, kraj w którym nawet lokalny sukces budzi falę zazdrości i nienawiści z chęcią najlepiej unicestwienia wybijającej się jednostki raczej nie zachęca do wymagania od państwa polepszenia edukacji. Ostatnie 20 lat doprowadziło do prawdziwej deprecjacji wykształcenia. Dyplomanci szkół wyższych o wiedzy absolwentów przeciętnych ogólniaków w latach 80. Efektem są oferty pracy na każde stanowisko gdzie wymaga się „wyższego wykształcenia”. Pracodawcy już dawno przestali doceniać jakość w wykształceniu – ma dyplom znaczy zaradny a nie jakiś down. Powszechna praktyka ściągania i oszukiwania praktycznie na każdym szczeblu edukacji i na każdej rangi egzaminie. Praktycznie większość prezentacji maturalnych i egzaminów dyplomowych to plagiaty lub prace nie samodzielne. Ludzie którzy po siedemnastu latach nauki są analfabetami lub przynajmniej analfabetami funkcjonalnymi. Tutaj reformę trzeba zacząć od podstaw od zaorania wszystkiego i rozpoczęcia budowania systemu edukacji od nowa, zwracając baczną uwagę na uczciwość ustawodawców. I z dala od tego należy trzymać wszelkich rzeczników praw ucznia dziecka i zinfantylizowanych rodziców, często durniejszych od własnych dzieci. A potem jakieś 25 lat czekania i poznamy efekty 🙂
Do wszystkich.
Przyznaję, że moje porównanie nauczycieli (czyli jak widzę prawie wszystkich, którzy czytają ten blog) może być źle przez Was odebrane.
Co do taniej chińszczyzny. Wydaje mi się, że po pierwszych wynikach matur dyrektorzy postawią jednak na tych lepszych nauczycieli, którzy będą w tej samej cenie, co słabi. (w sensie wysokości ich pensji)
Myślę tez, że jak by nie były silne te układy i ile to by to dyrektor nie miał tych kochanek, wyniki tych nieszczęsnych matur i tak będą mówić za siebie. Jak któregoś roku nikt do pierwszych klas nie przyjdzie to dyrektor by ratować własny stołek będzie zmuszony rozwiązać taki układ.
Nie chodzi o to, że nie lubię nauczycieli. Mam oczy i widzę, że Wasz zawód wcale nie jest taki wspaniały jakby się wydawało, a cały system edukacji wymaga gruntownych zmian. Jednak z tak dalece idącą postawą roszczeniową wobec całego świata daleko nie zajdziecie. Nie bierzcie tez proszę wszystkiego jako atak na szeroko rozumianą społeczność nauczycielską.
To, że ciągle narzekacie a jakąkolwiek krytykę nauczycieli uważacie za cos, co powinno być zakazane w konstytucji jest faktem. Tak samo jak to, że jak wspomniał pewien Pan wczoraj (chyba też nauczyciel) większość z Was ma wszystko w d. bo 3 lata da się na jeżu wysiedzieć. Do czego albo powinniście się przyznać albo powiedzieć, że wstyd wam za kolegów, którzy źle was reprezentują przed resztą społeczeństwa.
Przecież sami kształtujecie wizerunek swój i swojego zawodu w oczach innych.
Serdecznie pozdrawiam.
B.Prus.
PS.: Już się boję tych postów od ludzi, którzy znowu tych szczerych i przepełnione bardziej dobrą niż zła intencją, słów nie będą w stanie zrozumieć i znowu je odbiorą jako kolejny atak tajnego agenta MEN-u by siać zamęt i panikę.
PS.: Do Zenka: Na mocy podpisanej niedawno umowy o wzajemnej pomocy między MEN i ABW oraz paragrafu o odkryciu fałszywej tożsamości agenta pracującego pod przykrywką, namierzyliśmy Twój komputer, a agenci ABW są już w drodze 😉
Witam, to znowu ja.
Nielubiany, niechciany, bezczelny? agent MENu.
Zgadzam się z xymox. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na to, że sama reforma (choćby najlepsza) może bardzo pomóc jednak nie zrobi wszystkiego za nauczycieli. To tak jakby dać strażakom najnowszy sprzęt, 100% podwyżkę i co drugi dzień wolny. Można, ok., ale to nie sprawi ze pożary nie będą wybuchać.
Edukację trzeba zaorać i stworzyć na nowo. Ale i mentalność ludzi pracujących w niej musi się zmienić.
Nie jestem nauczyciele, ale ja widzę to tak:
Mniejszy jest zawsze zależny od większego ? cały świat jest hierarchiczny. Kiedy dziecko wykazuje muzykalny talent to rodzice zapisują je, powiedzmy na gitarę. Nie jest tak, że rodzice zapisują dziecko, co miesiąc, na co innego w nadziei, że coś mu się spodoba.
LUB Jak dziecko dostanie piątkę to mama kupuje mu zegarek w ramach nagrody. Nie odwrotnie. Najpierw dzieciak pokazuje, że mu na nim zależy i na niego zasługuje a dopiero potem go dostaje.
Tak samo jest z edukacją. Nauczyciele są zależni od ministerstwa. Ministerstwo nie będzie robiło Wam na siłę reform, bo szkoda na to czasu i pieniędzy. Może to oznaka, że powinniście się wykazać, pokazać swoim zachowaniem i zaangażowaniem, że zasługujecie na godną płacę, szacunek i porządną reformę, która pozwoli Wam na solidne wykonywanie swojej pracy.
Co nie oznacza, że nikły procent nauczycieli, którzy mnie w życiu uczyli, już na to wszystko nie zasługuje.
Pozdrawiam.
B.P.
Absolutnie zgadzam się z xymox!!!
Choć i ta diagnoza jest bardzo delikatna.Reforma Handtke miała dostosowac rzekomo przestarzały system edukacyjny polski do wymogów współczesnego świata.Wzory zaaplikowano z Europy zach. i Stanów nie uwzględniając jednak polskiej specyfiki, tradycji, i naszych dokonań a przede wszystkim warunków polskiej ,zagęszczonej klasy szkolnej, wyposażenia szkól itp. Czyli ambitne plany rozbiły się o rzeczywistość. Jak można mieć osiagnięcia w edukacji ,jeżeli gimnazjalisci uczą się fizyki,chemii na zasadzie „wyobrażcie sobie ..”
Nadzór merytoryczny nad szkołami też jest nieporozumieniem – bo żeby kogoś oceniać, sugerowac lepsze rozwiazania trzeba samemu doświadczać .Nie ma pomysłu na program wychowawczy młodzieży by był kompatybilny z systemem funkcjonującym w życiu dorosłych.To tylko niektore wycinki z systemu polskiej edukacji dlatego zgadzam sie z moim przedmówca ,iz nalezałoby system edukacji zbudowac od nowa .
Do B Prusa. Widzisz problem plega na tym, że nie jest tak jak myslisz. Nie znam przypadku aby dyrektor został zwolniony za złe wyniki matur czy innych egzaminów, natomiast czest „organ” usuwa niewygodnych, lub tak ustawia konkurs, aby wygrał „swój”. Rodzicom często bardziej zależy na papierku niż faktycznej wiedzy. Jeden papierek pozwoli w prywatnej szkole uzyskać drugi papierek, potem u znajomego załatwi sie posadkę i do przodu. Zresztą nikt nie ocenia pracy szkół. Liczy sie pokazówka a nie efekty, bo tak łatwiej Aby ocenić szkołe i dyrektora, trzeb zabadać poziom uczniów którzy przyszli do szkoły i porównać z poziomem absolwentów. Dopiero wtedy poznamy jakość kształcenia. Pytam gdzie tak jest? Ale jak pisałem często rodzicom nie zależy na poziomie. Na własnej skórze o tym się przekonuję. W mojej miejscowości istnieje taka opinia Jeśli chcesz aby twoje dziecko się czegoś nauczyło to zapisz je do szkoły Z.O. Natomiast, jeśli chcesz aby się bawiło,poślij do szkoły X. Wyniki obu szkół można prrównać, dane egzaminu zwnętrznego są dostepne i korzystne dla nas i myślisz, że szkoła X nie ma naboru? Zburzenie wszystkiego to rewolucja. Proszę wierzyć rewolucja to nie jest najlepszy sposób rozwiązania problemu.
A ja myslalam, ze nasi uczniowie to nauke jezykow obcych juz w przedszkolu zaczynaja.
No wiec jak znalazl na lekcje angielskiego!
Za to religii zostaną dwie godziny w tygodniu !
To „Dobro” jest nienaruszalne. Religii częstokroć prowadzonej na niskim poziomie, przez wydelegowanych wikarych, którzy szczerze nie nawidzą tego obowiązku.
„B. Prus”
Akurat ja nie uważam Cię za żadnego agenta MENu, masz prawo do własnego zdania i tyle. Jednak inni też mają do tego prawo.
Uważam że wiele złego robi podejście rodziców, zaprezentowane przez Ciebie, czyli dziecko dostanie piątkę więc rodzic kupi mu zegarek. To niczego dobrego dziecka nie nauczy, zapytaj się kogokolwiek, kto się na tym zna, np. jakiegoś psychologa dziecięcego.
Jednak widzę że takie podejście do sprawy jest powszechne, handel wymienny kwitnie. Dziecko targuje się że będzie się uczyło ale pod warunkiem że potem tata kupi mu:….. A po pewnym czasie są narzekania że dzieci to takie źle wychowane istotki, tylko kasa i gadżety je interesują itd., a czyja to wina? Oczywiście szkoły i nauczycieli bo nie umieją oni dobrze pracować z dziećmi.
Do B. Prus:
Uwazaj na Zenka, jego swoiscie polmowana metoda dyskusji na argumenty to „Pewnie jestes agentem MEN-u”.
Tez tak dostalam za wlasne poglady:)
W ogole blog zamienia sie kolko wzajemnej adoracji. Gospodarz propaguje idee solidarnego srodowiska nauczycielskiego, szczytna, nie powiem, ale po zaplaceniu pewnej ceny. Glosy takie jak Twoje:
„…Do czego albo powinniście się przyznać albo powiedzieć, że wstyd wam za kolegów, którzy źle was reprezentują przed resztą społeczeństwa.
Przecież sami kształtujecie wizerunek swój i swojego zawodu w oczach innych.”
sa tu regularnie, brutalnie miazdzone jak robactwo, bez dyskusji, bez kontrargumentow. Abys tylko nie smial posniesc glosu na intelektualna swietosc ojczyzny-polskie nauczycielstwo. Krytykowac MEN, OCK, niewidzialna reke rynku, korupcje, drukarnie wszystko tak tylko nie siebie samych. Nauczyciele bez skazy i za co oni nas tak nienawidza? Przypomina to Amerykanow po 11-ego wrzesnia:(
Bieda rodzi histerie? Wygladaloby na to, ze tak, a jesli tak, to znaczy, ze jednak najpierw trzeba dac zegarek a dopiero potem mozna rzeczowo podyskutowac. Sek w ty, ze im dziecko starsze tym drozszych zabawek pozada i kombinuje jak mniej sie na nie wysilac a coraz berdziej sfrustrowany rodzic zaczyna koncu wszystkiego odmawiac.
Nie masz racji. Nie bronię złych nauczycieli. Nie znoszę tylko generalizowania typu: wszyscy źli, nikt nic nie robi. Wykazuję błędy takiego rozumowania. Niestety o warunkach pracy w polskich szkołach jest zbyt wiele mitów i niporozumień. Napisałem kilkakrotnie o przyczynach takiego stanu. I proszę o uwzględnianie mojego stanowiska.
Do tsubaki i innych zarzucających mi stronniczość. Przed chwilą przeczytałem na telegazecie TVP1, że dopiero rozpoczyna się proces zatwierdzania podręczników dla sześciolatków. Nauczyciel będzie zatem wybierał w „ciemno” bo musi to uczynić praktycznie już. W przypdku złego wyboru za rok będzie musiał dokonać zmiany. I będziemy mieli znowu falę krytyki. Dlaczego zmiana, rodzice nie mogą zakupić używanych podręczników, ile belfer dostał od wydawnictwa? Kto za rok będzie pamiętał o okolicznościach wprowadzania reformy Hall? Tym bardziej,że tej pani za rok może nie być w MEN. Handke taż nie rozliczył się ze skutków swej reformy. No ale podobnie jak pani Hall miał wizję. Czy tsubaki i inni za rok postarają się o obiektywizm?
Do tsubaki
1.Nauczyciele są tacy jak wynajmujące ich i organizujące ich pracę, (lącznie z jej nadzorem i oceną!)państwo czy spoleczeństwo.Jeśli ten system jest zly, a w Polsce – jest coraz gorszy, to żadne biadolenie i umoralnianie nauczycieli nie pomoże.Oni są najczęściej(pomijając chlubne czasem wyjątki) tacy jakich wymaga w praktyce(!) system w którym funkcjonują i inni być nie mogą. Dlatego trzeba zmieniać i krytykować system, a nie umoralniać nauczycieli.
2.Dokladne kalki takich postów jak osobnika B.Prus pojawiają się na róznych forach dotyczących oświaty tylko pod innymi nickami. Ja w cuda nie wierzę…;-)
Już o tym pisałem że panuje przekonanie iż nauczyciel jest jakimś niezależnym tworem który chodzi własnymi drogami, ma wolną rękę w kształtowaniu postaw i wiedzy swoich uczniów i że to tylko od jego dobrej woli zależy czy ta szkoła będzie dobra czy zła. Idąc tym tokiem rozumowania nasuwa się słuszny wniosek że jak w szkole dzieje się źle to musi to być wina nauczycieli. Nie powiem żeby to było całkowicie błędne przekonanie ale na pewno jest błędne w pewnej mierze.
Chyba nikt nie neguje że szkolnictwo jest niedoinwestowane, że nauczyciele zarabiają niewiele a przepisy dotyczące funkcjonowania szkół i pracy nauczycieli są delikatnie mówiąc kiepskie. Takie np. zarządzanie szkołami na poziomie gminy to często niezły kabaret z wieloma bezsensownymi przepisami i wymaganiami. Często na poziomie ponadszkolnym nie ma żadnej długofalowej strategii dotyczącej szkół a jedynie jakieś doraźne pomysły.
Tak naprawdę to od nauczycieli wymaga się posłuszeństwa i gotowości do realizacji każdego pomysłu płynącego z góry a nie wielkiej pracy twórczej czy programów autorskich.
Daltego ma rację Z.O. kiedy pisze że rzecz wcale nie w umoralnianiu nauczycieli i tłumaczeniu im jaką odpowiedzialną misję wykonują ale w zmianie systemu funkcjonowania szkolnictwa.
W szkole jest źle nie dlatego że pani Basia z IIIc bije linijką po rękach ale dlatego że mamy złe przepisy, przeregulowanie i zbyt wysokie oczekiwania w stosunku do środków które w szkolnictwo się wkłada.
Kochani,
jestem mamą przyszłorocznego siedmiolatka. Rząd zmusza mnie do tego, by moje dziecko uczestniczyło w pilotażu reformy dla ?. sześciolatków. Na rząd – jak się okazuje – nie mamy żadnego wpływu. Uchwalą każdą największą bzdurę wbrew nam rodzicom, wbrew nauczycielom i wbrew ekspertom. Dlatego pokażmy, że rząd przecenia też swój wpływ na nas!!! Rząd – uchwalając naprędce opracowaną podstawę programową – poszedł na rękę wydawcom. Zapłacić mamy my, rodzice. To nasze dzieci przez kilkanaście lat nauki szkolnej będą pierwszym rocznikiem reformy. To na naszych dzieciach nauczyciele uczyć się będą nowych programów. To na naszych dzieciach rząd przeprowadzi ?pilotaż?. To nasze dzieci nie będą mogły przez cały okres nauki skorzystać z używanych podręczników. I to my – zdaniem rządu – powinniśmy za to ZAPŁACIĆ. Nie mamy wielu możliwości – nikt nie chce wysłuchać naszego głosu. Ale możemy jedno: NIE KUPUJMY NOWYCH PODRĘCZNIKÓW!!!! DEKLARUJMY, ŻE Z WŁASNEJ KIESZENI NIE DAMY NA NIE ANI GROSZA!!!! Do tego nikt nas nie może zmusić. Pani Hall będzie MUSIAŁA wówczas spełnić swą OBIETNICĘ, że podręczniki dla pierwszego roku reformy programowej będą bezpłatne, albo WYCOFAĆ podstawę programową. No, ewentualnie w WIELKI PIĄTEK wyda ROZPORZĄDZENIE nakazujące nam zakupić te podręczniki pod karą więzienia, a miesiąc później rząd ogłosi stosowną USTAWĘ O OBOWIĄZKU WSPIERANIA WYDAWCÓW PRZEZ RODZICÓW. W takim razie PÓJDZIEMY SIEDZIEĆ!!!!!!!!!!!!!
Zenku, Andre i ZO,
Wlasnie to krytykuje w nauczycielach, ta nieumiejetnosc przeciwstwiania sie absurdom, nierealnym przepisom, systemowi czy jak to zwiecie a co was tak krepuje i zniewala. Przeciwstawiania sie bez uwlaczania nikomu, bez „przerzucania” odpowiedzialnosci, bez szukania kozlow ofiarnych, rzeczowo, dlugodystansowo, z jasnym celem i przemyslonymi srodkami ich realizacji.
Rozumiem, ze w systemie nauczyciel jest na najnizszym szczeblu i winien byc posluszny bo nie ma solidnej pracy bez porzadku, tyle tylko, ze wladze i system mogliby juz sami stworzyc i do tego maja prawo. Macie prawo. Zamiast wychodzic na ulice zadajac groszowych podwyzek powinni wyjsci zadac czynnych zawodowo (w mozliwym zakresie)profesjonlistow w urzedach, kuratoriach, ministerstwach wszystkich instytucjach zwiazanych z oswiata. Tak by bubli regulacyjnych wiecej tam juz nie produkowano.
Troche wiecej sprytu panowie inteligenci. Drac sie za paroma setkami zlotych na lebka narazacie sie na smiesznosc. Wprowadzajac tam a chociazby i samych siebie i podobnie wam myslacych, moglibyscie dwie sarny jedna strzala zlowic: i placowe zadania i systemowe.
Nie rozumiem jak to jest, ze nauczyciel musi bac sie wizytacji urzednikow, ktorzy nigdy nie uczyli a z tego co sie orientuje tak to wyglada. To tak jakby dac sobie ten kubel smieci na glowe zakladac.
Tsubaki. Nasze protesty tego właśnie dotyczyły i dotyczą.
Tsubaki
To że szkoła polska jeszcze jako tako funkcjonuje świadczy właśnie o umiejętności, przynajmniej niektórych nauczycieli, przeciwstawiania się absurdom i nierealnym przepisom. Myśle że gdyby nie działalność grup „nawiedzonych”, szkoły wyglądałyby znacznie gorzej. W Polsce bowiem wymagania, środki na ich spełnienie i przepisy na to pozwalające to zupełnie różne światy.
Poza tym przestańmy może wymagać od ludzi aby byli jakimiś bojownikami czy rewolucjonistami. Idziemy do pracy po to aby pracować najlepiej jak umiemy ale w warunkach jakie zastajemy. Jeśli jest złe prawo to nie miejmy pretensji do nauczycieli bo nie oni je tworzą. Oni starają się działać w jego ramach.
Jak czasem pisałem w swoich postach, reformy robią tzw. „eksperci od edukacji”, którzy z pracą w szkołach rejonowych nie mają wiele wspólnego. Głowy mają za to nabite ideami a szkolną codzienność znają z tabelek i wykresów.
Nauczycieli niestety nikt nie słucha a ich protesty propagandowo sprowadza się zawsze do żądań podwyżek płac.
Od początku tzw. ,,reform,, nikt nie liczył się ze zdaniem nauczycieli. Mało tego. Tak jest do dziś i nic się nie zmienia. Nauczycielom narzuca się przeróżne bzdury od dawna. W tym starym, złym systemie edukacji wyrosły rzesze ludzi, które dziś są chwalone, cenione i poszukiwane na zachodzie za wiedzę, profesjonalizm i doświadczenie. Nawet nauczycieli z Polski Anglicy bardzo chętnie zatrudnią u siebie jeśli tylko język dobrze ktoś zna. Zapłacą przyzwoicie. Mało tego, dorabiać nie ma potrzeby i w domu pracować też nie. Taki trochę inny świat. Dziwny, bo normalny. Wielu nauczycieli nawet nie zna nazwiska swojego ministra (!) Każdy robi swoje i nic mniej ani więcej.
Dziś o Solidarności uczniowie nie uczą się na lekcjach historii ani w gimnazjum ani w liceum. Po prostu nauczyciele nie nadążają z realizacją programu. W 90% szkół nauka historii kończy się niedługo po drugiej wojnie światowej. Nie uczą się więc ani o grudniu 80, o Komitecie Obrony Robotników, Solidarności, stanie wojennym, okrągłym stole, upadku muru berlińskiego, pierwszych wolnych wyborach do Senatu… W wyniku reformy programowej historia najnowsza na spokojnie zostanie omówiona w pierwszej klasie szkoły ponadgimnazjalnej.
Godzin z historii w wyniku zmian będzie więcej a nie mniej. Szczególnie właśnie wśród uczniów, którzy nie wybiorą historii jako przedmiotu maturalnego.
Kstan! Albo do twojej wypowiedzi wkradł się błąd, albo to prowakacja. Od czasów Handkego godzin historii jest tylko mniej.