Zakazane krótkie spodenki
Prawie cała szkoła przyszła dzisiaj w krótkich spodenkach. Niektórzy w tak krótkich, że można je było pomylić z majtkami. Dlatego dyrekcja uznała za słuszne przypomnieć, że obowiązuje u nas zakaz takiego ubioru.
Na korytarzu, w pokoju nauczycielskim i w salach lekcyjnych wisiały plakaty przypominające o zakazie. Młodzież namiętnie je zrywała. Można było odnieść wrażenie, że to jakaś walka z systemem. Im więcej pojawiało się plakatów, tym spodenki stawały się krótsze.
Prawdę mówiąc, nie tylko uczniowie tak swobodnie byli ubrani. Starsi pracownicy, ubrani raczej po bożemu, przypomnieli, jak to poprzedni dyrektor nakazał nauczycielowi zmienić spodnie na dłuższe. Kolega ten już u nas nie pracuje. Pracownikowi można przemówić do rozsądku, ale jak zmusić młodzież, aby respektowała zakaz? Całe szczęście można liczyć na pomoc pogody. Ma zrobić się chłodniej, więc wojna o spodenki zakończy się chyba w sposób naturalny.
Komentarze
A może zakażcie im nosić długie spodnie?
Ha ha. Panowie to może nie, ale młode dziewczyny potrafią tak się ubrać w ciepłe letnie dni, ze nie wiadomo – czy to jeszcze uczennice, czy już „profesjonalistki”. Nie dociera do nich, że wyglądają wulgarnie, że nie wypada, że to nie plaża ani nocny klub. Jak są jeszcze dziećmi, można zadzwonić do rodziców, a jak są starsi, to ja nie wiem.
Apelowanie do roznegliżowanych panienek na nic się nie zda.
Mnie to wkurza, bo obawiam się, że wahadło zanadto wychylone w jedną stronę poleci wkrótce w drugą i nasze swobody (w tym swobodne ubieranie się) znikną jak sen jaki złoty pod wpływem… czy ja wiem czego? Społeczeństwa, które stanie się bardziej konserwatywne, restrykcyjne itp., czego symptomy już się pojawiają ostatnim czasem.
Dawniej krótkie spodenki były czymś normalnym dla uczniów zaś w długich spodniach chodzili dorośli. Na starych fotografiach widnieją nawet nieco komiczne dziś mundurki typu marynarka z krawatem i krótkie majteczki do kompletu. Gdy młodzieniec dorósł, mógł nosić już „normalny” ubiór z długimi spodniami. Tak więc krótkie spodenki w szkole to raczej nawiązanie do tradycji i myślę, że nie ma się czego czepiać.
W szortach to nawet brytyjscy admirałowie(!) chodzą w ciepłych strefach klimatycznych i niczego im to nie ujmuje – kretyński problem kretyńskiej dyrekcji!!! 😉
Szkoła zakazuje krótkich spodenek o jak rozumiem europejskiej krótkości?
Bo są kraje, gdzie z plaż i basenów też wyproszą za noszenie przez panów europejskich kąpielówek a europejskiej krótkości spodenki na ulicy będą zaproszeniem dla panów kochających zupełnie inaczej…
Klimatyzacja?
Ubrania z lnu (albo jedwabiu)? W Łodzi nie umiecie tkać lnu?
Będę nosił długie spodnie, a nawet pełny garnitur z krawatem jeśli dyrekcja zapewni mi, zgodnie z przepisami KP, wodę do picia i wentylator ( o klimatyzacji w szkole można pomarzyć).
To nie jest czkawka przeszłości , u mojego wnuka w Bydgoszczy w całkiem dobrej szkole „Elektroniku” ten problem nagle się uaktywnił.
Problem jest poważny. Zresztą, spodenki spodenkom nierówne.
Wszystko dlatego, że rodzice nie zwracają uwagi na to, że dziewczyny wychodzą ubrane w taki sposób z domu. Ale co tu się młodzieży dziwić. Znam Panią, lat z 35, owszem, figura bez zarzutu, ale ubiera się w pretensjonalnie krótkie spódnice i sukienki albo długie spódnice, ale tak przezroczyste, że widać strinki (sic!). Problem polega na tym, że ta Doda jednocześnie tak właśnie ubrana chodzi do kościoła i na pielgrzymki. 😉
@Siostra Tercjanka 12 czerwca o godz. 18:35
„Problem polega na tym, że ta Doda jednocześnie tak właśnie ubrana chodzi do kościoła i na pielgrzymki.”
Bo to jest taka teoria na temat chodzenia na pielgrzymki. Chodzi o znalezienie dobrego męża. 😉
Chyba stringi…
a ja widzę to tak: szkoła, zwłaszcza obecna, zwłaszcza średnia, ma przygotowywać do przyszłej pracy. A w jakichż to pracach można przychodzić w szortach czy różnego rodzaju majtasach? Więc może wyrabiac nawyki zawczasu?
@anglista 12 czerwca o godz. 22:12
„A w jakichż to pracach można przychodzić w szortach czy różnego rodzaju majtasach?”
W każdej, jakeś właściciel.
@anglista
Tylko idioci robią z tego problem(jakby nie było ważniejszych!) przy takiej pogodzie, zwłaszcza wobec stopnia(a raczej totalnego braku!) klimatyzacji w budynkach polskich szkół. Ważne żeby strój był estetyczny – oblany potem urzędnik w przepoconym i śmierdzącym po paru godzinach garniaku taki bynajmniej nie jest … 😉
Ledwie wczoraj, późnym wieczorem, wróciłem z czegoś, co Gazeta Wyborcza od miesięcy zapowiadała szumnie jako debatę o tym, jak łatwo można nauczyć się matematyki. Arogancja i ignorancja prowadzącej była jak krótkie majtki w piaskownicy u dzieci. Krótkie spodenki u specjalistki od edukacji z tej gazety nikogo z koleżeństwa raczej nie zaskoczą. Hucpa wyśmianych na świecie tzw. badań Gruszczyk-Kolczyńskiej ujawniła się podczas „gazetowej debaty” w całej pełni: pani profesor, która starała się przekonać, że Mozart, Chopin,etc. to zjawisko statystycznie obecne, jeżeli chodzi o uzdolnienia matematyczne w populacji Polaków, a nawet na świecie, co najmniej 56 %. A jak tylko te dzieci idą do szkoły, to ta szkoła morduje ten ich potencjał i zostaje tylko 10 % tych Chopinów, a potem jest już tylko gorzej. Winna jest szkoła i nieuki nauczyciele. Stringi w przyjętej metodologii badań naukowych i wniosków z nich płynących – płacimy wszyscy: Gruszczyk-Kolczyńska zdobyła miczurinowski monopol na nauczanie wczesnoszkolne, bez prawa polemiki. Jako przykład, Pani, że się tak wyrażę: ” profesor”, podawała zabijanie możliwości rozwoju matematycznego i intelektualnego dziecka, unikaniem odpowiedzi na pytania zadawane przez dziecko. Można by to nazwać na potrzeby obecnego wątku blogowej dyskusji : postulatem długich spodni dla dziecka, które wredny nauczyciel dziecku chce zamienić na intelektualne stringi… Jako obelgę, odczułem krótkospodenkowo-stringowe niedostrzeganie przez godzinę, wznoszonej ręki, żebrającej o zadanie pytania bezczelnym hucpiarom w pretensjach do forsy, którą można zgarnąć od podatników, nestorowi dydaktyki matematyki w Polsce. Profesor Semadeni, z całym, kilkudziesięcioletnim dorobkiem, przez prowadzącą aroganciarę był oszukiwany: tak, już za chwilę zada Pan pytanie, tylko jeszcze ktoś inny…
P.S. Np. prowadząca przedstawiła panelistkę jako Zielińską z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, a chodziło p. dr M.Żylinską z UMK w Toruniu. Obama z Francji, Le Pen z Gazety Wyborczej, Korwin-Mikke – kolega Żakowskiego, etc. Fakty się nie zgadzają – tym gorzej dla faktów.
Sulowska z Instytutu Badań Edukacyjnych: „Boicie się kuratorów? Co innego piszcie w dziennikach, a co innego róbcie na lekcjach”
Ha, ha, ha – de -ba -ta
do belferxxx: to jest ogromny problem, jeśli nasze dzieci uczą ludzie nie posiadający za grosz kultury (adekwatne do sytuacji ubieranie się świadczy o kulturze osobistej)
@xxx
Już pisałem – skoro admirałowi brytyjskiemu i to 70 lat temu nie czyniło ujmy na honorze występowanie w mundurowych(były !) szortach i robienie sobie zdjęć w tym stroju np.na Morzu Śródziemnym(bo ciepło!), to tym bardziej nie widzę problemu w stosowaniu szortów przez uczniów i nauczycieli podczas fali upałów, pod warunkiem, że są estetyczne i czyste!!! Z kulturą nie ma to nic wspólnego!!!
Każde ubranie może być estetyczne i czyste. Ale czy każde nadaje się do szkoły, a potem do pracy? Dziwią mnie wypowiedzi tych, którzy nie widzą problemu. Nie każdemu wolno tyle samo i nie wszędzie. Np. mężczyznom rozebranym do pasa na ulicy lub w tramwaju wolno więcej. Nikogo to nie dziwi. Dlaczego ma dziwić dziewczyna idąca do szkoły w spodenkach ledwie zasłaniających pośladki? Przeżyliśmy epokę stringów, koszulek na ramiączkach, bluzek odsłaniających brzuch, przeżyjemy i epokę spodenek. Dobrze, że za chwilę wakacje. A potem pewnie jeszcze 2 sezony mody na spodenki i… znowu niemądrzy nauczyciele będą walczyć z kolejnymi wiatrakami.
W wakacje znowu powinnam poczytać „Don Kichota”. Tak na wszelki wypadek i dla zdrowia psychicznego…
@anna.nauczycielka
Czy Ty umiesz czytać ze zrozumieniem? Jeśli brytyjskim(francuskim, holenderskim etc.) admirałom i generałom (oraz ich podwładnym!) nie czyniło 70 lat temu(dziś również!) ujmy na honorze posiadanie i noszenie mundurowych szortów (również przy mundurze galowym!) w ciepłym klimacie, to co jest złego w czystych i estetycznych szortach noszonych dziś w czasie fali upałów w Polsce przez uczniów i nauczycieli??? Odpowiedz na to pytanie zamiast podnosić (zupełnie inny!) problem kobiecej mody letniej … 😉
do belferxxx: a jednak nie wiesz co to kultura
@Krzysztof Cywiński
>Sulowska z Instytutu Badań Edukacyjnych: ?Boicie się kuratorów? Co innego piszcie w dziennikach, a co innego róbcie na lekcjach?<
Też byłem i też mnie pani dr hab. zszokowała, publicznie nawołując nauczycieli do popełniania przestępstwa (jak są funkcjonariuszami publicznymi to jest to przestępstwo!) i traktując to jako naturalne i oczywiste poradzenie sobie z wszechogarniającą polską szkołę papierkomanią i biurokracją oraz innymi patologiami systemu zarządzania oświatą … 😉
A "debatę" oceniam podobnie … 😉
@xxx
A co to znaczy „adekwatne do sytuacji ubieranie się” i kto decyduje czy jest adekwatne??? Ty??? 😉
@Anglista
„szkoła, zwłaszcza obecna, zwłaszcza średnia, ma przygotowywać do przyszłej pracy. A w jakichż to pracach można przychodzić w szortach czy różnego rodzaju majtasach? Więc może wyrabiac nawyki zawczasu?”
Choćby w branży IT, w call center itd
Pracuję w korporacji międzynarodowej z branży IT.
Mnóstwo osób w lecie przychodzi (w tym ja) w krókich spodniach, sandałach, ba, niektórzy nawet jak na plażę, bo w t-shirtach bez rękawów.
Jedną z rzeczy, za którą właśnie lubię obecną pracę jest totalny brak dress codu (przynajmniej na pewnych stanowiskach), w szkole musiałem bardziej się kontrolować.
A zabranianie uczniom chodzenia w krótkich spodniach uważam za idiotyczne.
@ belferxxx
Ukłony na arbitra elegantiarum. Cóż, lepiej poczytać książkę.
@anna.nauczycielka
To jest gdzieś jakaś święta i niekwestionowalna oraz ponadczasowa księga z zapisem jaki strój podczas upału jest kulturalny, a jaki nie … ? 😉
We wszystkim trzeba znać umiar. W zakazach i nakazach też. Jednak trzeba pamiętać, że raczej nikt nie ma nic przeciwko krótkim spodenkom, jeśli są to szorty do połowy uda, czy nad kolano. Problemem są jednak spodenki, które ledwo, lub nawet niezupełnie zasłaniają pośladki. Taki wyzywający strój nie tylko jest nieodpowiedni do szkoły, ale też utrudnia naukę innym uczniom. W mojej dawnej szkole ustanowiono niedawno zasady ubioru. Zrobiono to na wniosek uczniów, którym półnadzy koledzy czy koleżanki przeszkadzały.
Trochę mnie to wszystko przeraża. Po pierwsze, krótkie spodenki są normalną częścią ludzkiego stroju. Po wtóre, nic nie stoi na przeszkodzie żeby je nosić do pracy (dla mnie bardziej wiarygodnym będzie facet w szortach przy 30 stopniowym upale niż nieszczęśnik zakuty w garnitur wbrew własnej woli i zdrowemu rozsądkowi). Po trzecie, mężczyźni mają to do siebie że rosną im włosy na nogach (o dziwo kobietom też), więc o co chodzi? Po czwarte, raczej nie wyobrażam sobie gostka w spodenkach nie zasłaniających pośladków (puki co nasi, Polscy, mężczyźni boja się spodenek powyżej bliższej krawędzi rzepki (nad kolano), że o spodenkach do połowy uda nie wspomnę i to raczej kobiety mają z tym problem i innymi fałdkami, a faceci chodzą w KOSZMARNYCH RYBACZKACH, swoją drogą często kopionych przez własne żony). Po piąte, nauczmy się nie nosić skarpet do sandałów, zaakceptujmy fakt że nie ma nic zdrożnego w marynarce, krótkich spodenkach i krawacie. Po szóste, to my (mężczyźni), pokazywaliśmy nogi od starożytności, a w baroku to właśnie kształtna, MĘSKA łydka była synonimem sex appealu (jak kto nie wierzy, to niech popatrzy na to kto był częściej przyczyną powstania rzeźby? mężczyzna czy kobieta?) . Po siódme, skoro kobiety mogą pokazywać ordynarne „oponki”, to dlaczego My mamy zakrywać nogi? Po ósme, to właśnie tradycyjno-konsterwatwne szkoły na Antypodach wymagają by chłopcy do 18-stki śmigali w szortach i podkolanówkach (i to zazwyczaj dobrowolnie). Po dziewiąte, len i wszelkie tego typu wymysły, nie dają jednego, wszystkich trzech możliwych fizycznie udowodnionych dróg utraty ciepła (konwekcja, przewodzenie, promieniowanie). Po dziesiąte, „dajcie se ludzie spokój! Jest cało prowda, gówno prowda i tyż prowda”. Są na prawdę ważniejsze sprawy niż wpychanie młodych ludzi w coś co się nazywa „dress code” (cokolwiek to jest?), korporacyjne wymysły chorego na ambicję managera czy po prostu szefa, który ma brzydsze nogi od waszych Panowie!