Szkoda czasu na liceum
Dla niektórych nauka w liceum jest tak łatwa i nudna, że chcieliby ją skrócić do niezbędnego minimum. Jest to możliwe. Można chociażby dwie klasy zaliczyć w jeden rok. W mojej szkole mamy ucznia, który powinien być w drugiej klasie, a on już zdaje maturę. Słyszałem, że idzie mu świetnie.
Zdolni i ambitni uczniowie mogą nudzić się w liceum. To rzeczywiście męka poznawać rzeczy, które dobrze się zna. A jeszcze większa męka patrzeć, jak koleżanki i koledzy leją siódme poty, aby opanować łatwy materiał. Nic więc dziwnego, że najzdolniejsi uczniowie nie wytrzymują i proszą o możliwość skrócenia nauki do niezbędnego minimum. Niektórym spokojnie wystarcza rok, aby opanować materiał przewidziany na trzy lata.
Wszystko zależy od uporu ucznia i dobrej woli szkoły. I wcale nie chodzi o dydaktykę, lecz o przepisy. Nad tym trzeba się najbardziej natrudzić. Uczeń musi napisać parę podań, a nauczyciele wypełnić masę dokumentów, żeby urzędnicy nie mieli się do czego przyczepić. Do tej pory nikomu się nie chciało, ale w tym roku nie było wyjścia. Uczeń uparł się, że nie chce czekać na swoją kolej. Ledwo pojawił się w liceum, a już chciał zostać abiturientem i zdawać maturę. Proszę bardzo. Oby było więcej takich uczniów.
Komentarze
„Oby było więcej takich uczniów.”
Dla ludzkości na planecie Ziemia z pewnością to lepiej.
Dla Polski?
Przedszkole na poziomie złobka.
Podstawówka na poziomie przedszkola.
…
Doktorat na poziomie magisterium.
Po pracę zdolny uczeń uda się już do cywilizacji.
Czasami zrobi to wcześniej.
W Polsce najlepsze uczelnie w 4-tej setce planety a i ciekawych miejsc do pracy też nie za wiele.
Jak któryś z nich w Anglii, Niemczech czy w USA dostanie kiedyś Nobla będzie się pisało „nasi górą!”
Ile goli dla Polski strzelił Lewandowski?
I po co takie cuda? Niech się lepiej za olimpiadę weźmie.
Myśmy mieli dla olimpijczyków osobny program z chemii.
A ja ująłbym temat inaczej. Wraz z nizem demograficznym zmniejsza sie liczba klas w liceach. Gdy rozmawiam z kończacymi gimnazja, często słyszę tytuł wpisu Gospodarza. Warto wybrać szkołę techniczną dającą dobre perspektywy zawodowe.
To dobrze,że umożliwia się zdolnym uczniom szybsze ukończenie szkoły, krócej mogą obserwować jej nonsensy, unikną losu Gałkiewicza……….
A największa już męka dla każdego ucznia z odrobina rozumu to świadomość, że uczy się rzeczy które nigdy mu się w życiu nie przydadzą.
Mikke ma rację – dzieci są upaństwowione. To rodzice powinni decydować w jakim tempie uczyć ma się ICH DZIECKO. Oni za to płacą (w podatkach). Tymczasem decyzje podejmują biurokraci po zasięgnięciu opinii nauczycieli – czyli wszystko ludzie opłacani przez rodziców. Absurd.
Liceum spełniało by swoje zadanie gdyby faktycznie było podzielone na kierunki ,gdzie uczono by przedmiotów kierunkowych a nie wszystkiego powierzchownie. Ponadto – dotyczy to głównie polskiego i historii- jaki jest sens tego ciągłego powtarzania materiału. W Liceum uczniowie zaczynają od pieca czyli od tematów , które już zostały omówione w podstawówce i gimnazjum, co w efekcie daje niezrealizowanie programu, bo przecież matura tuż,tuż… a potem maturzystka na informację, że umarł Różewicz odpowiada ” nie słyszałam nigdy tego nazwiska”
@mpn 15 maja o godz. 6:15
> I po co takie cuda? Niech się lepiej za olimpiadę weźmie.
Świetny przykład ograniczonej wyobraźni cechującej całą naszą oświatę.
Są olimpiady przedmiotowe? To uczeń ma się nie wyróżniać i brać w nich udział.
@rs_
>Świetny przykład ograniczonej wyobraźni cechującej całą naszą oświatę.
Są olimpiady przedmiotowe? To uczeń ma się nie wyróżniać i brać w nich udział.<
1.Ilu uczniów liceów w Polsce bierze udział we wszystkich olimpiadach razem wziętych i ile to procent wszystkich? 😉
2.Uczeń wybitnie zdolny ma alternatywę – poświęcić siły możliwie szybkiemu pokonaniu (nieco byle jak i po łebkach!) liceum w przyspieszonym tempie albo rozwinięcie najmocniejszych stron swojego potencjału do mistrzostwa w tym czasie i zbudowanie podstaw dalszego rozwoju oraz sukcesów. Wybór zależy często od tego co szkoła ma uczniowi do zaoferowania – jeśli nic lub niewiele, lepiej ją zmienić lu jak najszybciej skończyć, jeśli ma coś istotnego – lepiej to wykorzystać, przechodząc przez liceum w normalnym tempie!!!
@rs_ & belferxxx
Studia akademickie to co innego niż olimpiada przedmiotowa, olimpiady wymagają w większej mierze wiedzy encyklopedycznej (część, a może większość studiów w Polsce też). Wcześniejsze ukończenie liceum daje możliwość jak najwcześniejszego ich podjęcia. W szczególności, podjęcie studiów na uniwersytecie klasy światowej.
@ belferxxx 16 maja o godz. 3:58
> jeśli ma coś istotnego ? lepiej to wykorzystać, przechodząc przez liceum w normalnym tempie!!!
To brzmi jak pewnik Euklidesa, a wcale nim nie jest. Każdy czlowiek to indywidualność i dla jednego ta sama szkoła i ten sam nauczyciel jest wyzwaniem, dla innego stratą czasu. Danemu uczniowi dana szkoła może dawać dobrą ofertę w jednej materii, ale w czymś innym uwierać jak kamyk w bucie.
Krótko, nie ma tu ogólnych zasad – korzystając z tego, o czym piszesz, uczeń może stracić więcej nie korzystając z tego, z czego rezygnuje. Za każdym razem wymaga to indywidualnego podejścia i decyzji – czyli czegoś, czego w polskiej oświacie praktycznie nie ma.
Uczeń wybitnie zdolny to artysta – w polskiej szkole artysta oddany do terminu rzemieślnikom, często dobrym, ale wręcz z definicji nie rozumiejącym artystów.
@chironex 16 maja o godz. 9:33
Masz rację, ale ty też sprowadzasz problem do rozwiązań narzuconych przez urzędników-rzemieślników, dla których ktoś nie miał prawa uszyć kapci, póki nie zdał egzaminu czeladniczego robiąc buty z cholewkami.
A czemu ta konkretna dziewczyna nie miałaby jednocześnie rozpocząć nauki na uniwersytecie w zakresie, jaki ją interesuje, dalej spotykając się z rówieśnikami tam, gdzie jest z nimi na zbliżonym poziomie?
Przecież to wymaga jedynie odrobiny wyobraźni i chęci od reszty, choć oczywiście rozumiem, że dla tej reszty ta odrobina to prawie nieskończoność.
Ależ ten uczeń, o którym pisze Gospodarz, jest po olimpiadzie – olimpijczykiem został w I klasie i w związku z tym podjął wysiłki, by ukończyć szkołę w ciągu następnego roku.
A propos olimpiad, ciekawi mnie, ilu z tych uczniów brałoby udział w olimpiadach, gdyby – tak jak w Anglii, Stanach itp) olimpiada nie zwalniała z matur i egzaminów, nawet tytuł laureata. Nie odmawiając niektórym wiedzy, w wielu z tych olimpiad, zwłaszcza tych namnożonych ostatnio prawno-społeczno-ekonomicznych znacznie łatwiej jest wykuć już w pierwszej/drugiej klasie kilka książek i dokumentów do olimpiady niż przebrnąc przez program liceum.
@chironex
>olimpiady wymagają w większej mierze wiedzy encyklopedycznej <
A co Ty wiesz o olimpiadach chciałoby siś zapytać za klasykiem… 😉 Jaka wiedza encyklopedyczna (!) w olimpiadzie informatycznej, matematycznej, fizycznej, wiedzy technicznej czy chemicznej ??? 😉
Dana szkoła jest na ogół jak dana rura, a pracują na to wszyscy. Za kilka dni mój maturzysta wylatuje do GB z narzeczoną również tegoroczną maturzystką.Jeżeli rzeczywiście maturę obleje 35% to na zmywak w Londonie będą musieli się również pofatygować liczni pracownicy naukowi. Znowu zmaleje liczba konsumentów, padną kolejne firmy – uzwojenie spirali stanie się co i raz ciaśniejsze. W końcu trzeba będzie zacząć zwolnienia w budżetówce. A Chińczyki trzymają się mocno…
@belferxxx 16 maja o godz. 3:58
„1.Ilu uczniów liceów w Polsce bierze udział we wszystkich olimpiadach razem wziętych i ile to procent wszystkich?”
To jest według mnie najwieksza słabość tego blogu. Brak celu. W swojej naiwności inaczej widzę cel prowadzenia blogu. Inaczej od reszty blogów np. „Polityki”. Gospodarz pisze pamietnik-kronikę „z życia polskiej szkoły” i „Jego Szkoły”.
Tak bardzo, jak bardzo nie zgadzałem się w wielu wypadkach z pomysłami np. @parkera, to gość miał jasno wyartykułowany pomysł na ulepszenie polskiej szkoły. Nie pamietam aby kiedykolwiek podał kryteria „wypieprzania złych nauczycieli i selekcji dobrych” ale to dla niego była najważniejsza sprawa. Selekcjonować nauczycieli a nie uczniów.
Co jest najważniejszą sprawą dla Gospodarza nie wiemy. Można się domyslać, że ideały Rewolucji Francuskiej ale na stronach jego szkolnego pamiętnika one się rozmywają.
Często mamy zatem wpisy dokumentujące zjawiska zupełnie marginalne, tak jak ten uczeń przeskakujący klasy. Gospodarz nie ma czasu ani nie ma takiej inklinacji, aby zjawiska te statystycznie dokumentować. Czasami osiąga wrażenie, iż takie za przeproszeniem pier*oły to ważna część licealnego życia.
I stąd twoje @belferxxx pytanie jest bardzo zasadne, bo trzeźwiące. Ty znasz zasadę Pareto a Gospodarz nawet jak zna, to nie chce jej stosować, bo w takim wypadku musiałby ciągle pisać tylko o jednej albo o dwu-trzech sprawach.
No ale wtedy osiągnąłby to, co udało się @parkerowi, czyli jasny przekaz co dla niego jest najważniejsze. Gdyby blog swój poświęcił tym kilku, bardzo małej liczbie spraw i raz za razem z uporem maniaka drążył skałę, według mnie byłaby szansa na poruszenie sumień decydentów. Krórzy jak wiemy czytają ten blog.
A uczniów – olimpijczyków jest oczywiście mało w przedmiotach ścisłych i tak jak to napisał @Albert 16 maja o godz. 12:59 coraz więcej z przedmiotów-michałków.
„Wybór zależy często od tego co szkoła ma uczniowi do zaoferowania”
Czyli liceum Gospodarza widocznie nie miało. Nie znalazł się wystarczająco atrakcyjny nauczycielski „piękny umysł” aby przyciągnąć tego ucznia. Miałem szczęście do uczenia się u kilku takich licealnych nauczycieli. Jeden od kółka matematycznego, także dla uczniów z podstawówek, potem od olimpiad i meczów matematycznych, o którym sądząc po wpisach z Naszej Klasy żaden uczeń niczego poza komplementami nie powiedział przez 2 pokolenia, drugi to był zabiegany dyrektor, który „dla odpoczynku” jak mówił czasami brał zastępstwa za innych nauczycieli fizyki i wtedy mieliśmy pokaz zakochanego w fizyce i zakochanego w uczniach czarodzieja.
Była też fizyca, która tak robiła, że to „my sami odkrywaliśmy” na lekcji prawa fizyki. No i pierwsza wychowawczyni w podstawówce na rachunkach uczyła przez zabawę tak, że nie wiedzielismy, że jesteśmy w szkole.
„2.Uczeń wybitnie zdolny ma alternatywę”
Może jeszcze zrobić tak jak koleżanka z klasy w podstawówce jadąca na samych piątkach czyli zacząć równolegle szkołę muzyczną. Ona kontunuowała naukę muzyki także w liceum, także równolegle do nauki w b. dobrym, biol-chem liceum.
Zrezygnowała z równoległych studiów muzycznych po dostaniu się na medycynę, ale potem tego trochę żałowała i twierdziła, że „pewnie by się dało”.
Może też zająć się sportem. Kolega z klasy – mistrz Polski juniorów w tenisie. Do podstawówki poszedł w wieku 6 lat a potem przeskoczył klasę. W mat-fiz liceum trochę sie nudził, a więc naukę skoncentrował w mniej niż połowie godzin szkolnych, w między czasie podróżując z turnieju na turniej.
Egzamin wstępny na politechnikę też tak napisał, czyli pojawił się na połowie egzaminów. Komisja go przepraszała „za zagubienie pozostałej części arkuszy egzaminacyjnych” bo to, co oddał było na 100% z wyróżnieniem. Jak im się przyznał, że niczego nie zagubili tylko że jego nie było, machnęli ręką i go przyjęli.
@rs_16 maja o godz. 12:03
„Każdy czlowiek to indywidualność i dla jednego ta sama szkoła i ten sam nauczyciel jest wyzwaniem, dla innego stratą czasu. Danemu uczniowi dana szkoła może dawać dobrą ofertę w jednej materii, ale w czymś innym uwierać jak kamyk w bucie.”
Święte słowa. Trochę się dziwię zatem, że w Dużym Mieście Łodzi nie było jakiegoś bardziej odpowiadającego temu uczniowi liceum. W moim liceum za Gierka był szurniety polonista, który wygonił z tego liceum (w założeniu mat-fiz) kilku uczniów do innego liceum mat-fiz w tym samym mieście, tam gdzie nie było szurniętego polonisty. Dla tych zdolnych zastąpienie super-wymagań a języka polskiego przez normalne wymagania wystarczyło aby mogli spełnić swoje marzenia i zająć się matematyką i fizyką. Bez uciekania na studia.
Nie wiem jaki powinien być program w Liceum,to temat na inną dyskusję.Natomiast wiem i tego jestem pewny,że tego rodzaju edukacja i dalsze studia nie mają obecnie żadnego sensu,jeżeli ktoś w wieku 15-16 nie jest fascynatem,bardzo dobrym przynajmniej z jednego przedmiotu,ścisłego lub humanistycznego.Tu nic nie zmieni bycie dobrym,zdolnym uczniem,który porządnie prowadzi.Nawet jak taki bardzo dobry uczeń,ale który nie wie,czy lubi na bardzo poważnie cokolwiek,pójdzie na obecne studia,to w wieku dwudziestu kilku lat,stwierdzi,że zmarnował życie,będzie bardzo zdziwiony,czemu te jego dyplomy nie robią na nikim wrażenia itd.
Nie znam osobiście takich przypadków, ale w czasach kiedy mówi się o „zepsutej młodzieży” taki ktoś robi wrażenie.
Może przesada z tymi fascynatami,ale przecież to widać w pewnym wieku,czy ktoś czegokolwiek uczyć na poważnie lubi się uczyć,czy jest w najlepszym razie kujonem w stylu wykuj zalicz,zapomnij.Młodzież jest taka sam jak była,tylko kiedyś szkoła była dostosowana do rzeczywistości i dawała jakiś awans społeczny.Komu by przeszkadzało gdyby obecnie zamiast siedzieć na biologii czy geografii,w wieku w którym dzieciństwo się skończyło,ktoś kto jest zdeterminowany zostać bardzo dobrym prawnikiem,uczył się Historii Państwa i Prawa i Prawa Rzymskiego,a może nawet procedury cywilnej.Jaki obecnie jest sens męczenia starych,osiemnastoletnich koni,przesiadywaniem,trochę właśnie na przysłowiowej biologii czy geografii.Przecież taką wiedzę,każdy może na parę kliknięć zdobyć.Taka erudycja może być dobra dla sprzątaczki,która postanowiła poszerzyć horyzonty,a nie dla kogoś kto chciałby zdobyć wyższe wykształcenie,które byłoby naprawdę wyższe w dzisiejszej rzeczywistości.
Powiem ze swojej branży.Prawo dawny elitarny kierunek,strasznie się zdewaluowało.Ci którzy marzyli o elitarnym zawodzie mecenasa,są w większości niewolnikamii i wyrobnikami,cieszącymi się,że ktoś łaskawie ich wyśle na rozprawę,płacąc im pięćdziesiąt.Natomiast prawdziwych specjalistów z określonych dziedzin prawa ze świecą.Komu by przeszkadzało,gdyby ci zdeterminowani naprawdę do zostania prawnikami,zaczynali się rozwijać w tym kierunku już w liceum.A ci którzy takiej determinacji nie mieli do żadnego przedmiotu,po prostu dali sobie spokój z nauką licealną,poszli do pracy,uczyli się jakoś zaocznie.
gość 21 maja o godz. 18:32
„Natomiast prawdziwych specjalistów z określonych dziedzin prawa ze świecą.”
Miałem do czynienia z dwoma rzecznikami patentowymi. Obaj prawnicy byli inżynierami, jeden elektronikiem drugi chemikiem, obaj z około 20-letnim stażem inżynierskim. Studia prawnicze odbyli w celu zmiany kariery zawodowej. Nie wyobrażali sobie jak ktoś może w ogóle myśleć o pracy w prawie patentowym samemu nie będąc fachowcem z solidnym doświadczeniem w tej dziedzinie wiedzy, w której chce praktykować.