Głosowanie przeciw
Frekwencja spada wszędzie, także w wyborach do samorządu szkolnego, co źle wróży demokracji. Uczniowie nie wiedzą, komu oddać swój głos, dlatego wolą nie głosować wcale. Co innego, gdyby mogli głosować, skreślając kandydatów. Większość uczniów dokładnie wie, kogo nie chce widzieć w samorządzie. Jest więc ratunek dla demokracji.
Uczniowie otwarcie powiedzieli to, o czym marzy każdy Polak. Wybory powinny być organizowane przeciwko komuś, wtedy frekwencja wrośnie i w końcu zaczniemy korzystać z przysługujących nam praw. Wszyscy dobrze wiemy, kogo nienawidzimy, natomiast nie mamy pewności, kogo lubimy. Nienawidzi się o wiele łatwiej, niż kocha. Chcemy więc wyborów, w których będziemy mogli ludzi skreślać. Byłoby pięknie i wspaniale.
W dawnych czasach w wielu szkołach organizowano konkursy na najsympatyczniejszego ucznia i na najbardziej lubianego nauczyciela. U nas też to było. W ten sposób przygotowywano uczniów do udziału w wyborach politycznych. Niestety, przestano, gdyż ludzie mieli problem z określeniem, na kogo głosować. Może na nikogo? Tak oto młodzież przestała się uczyć demokracji. Myślę, że nadeszła pora, aby organizować konkursy na osoby wzbudzające największą niechęć. Wysoka frekwencja gwarantowana.
Komentarze
Bardzo celny komentarz! Dobrze opisuje polską mentalność. Rzeczywiście, Polacy uwielbiają protestować i świetnie nam to wychodzi. Udaje się nawet zebrać do kupy duże grupy. Ale zawsze przeciw czemuś, rzadko za czymś. Niestety, dotyczy to nie tylko polityki. Również edukacji. Przykłady: z jednej strony akcje typu „Ratuj maluchy” czy protesty przeciw jednolitemu podręcznikowi, z drugiej protesty środowisk nauczycielskich przeciw zmianom w Karcie Nauczyciela. Wymieniać można bez końca. Problem w tym, żeby znaleźli się ludzie, którzy nie tylko to punktują, ale i próbują zmienić. W tym przypadku interesujące byłoby przeczytać, co Pan i koledzy nauczyciele robicie, żeby takiemu podejściu uczniów przeciwdziałać. A raczej nauczyć ich, że można inaczej. Że jeśli się coś komuś nie podoba, to może sam spróbować to zmienić.
Tak, jestem idealistką… Od wielu lat mieszkam zagranicą i obserwuję jak działa społeczeństwo obywatelskie w Niemczech i Holandii. Wszystko zaczyna się już w przedszkolu i na placu zabaw. A szkoła też dokłada swoje. W różny sposób. Niekoniecznie organizując plebiscyty popularności – według mnie to wcale nie jest dobry pomysł. Nie indywidualizm, ale kooperacja, działanie w grupie jest najważniejsze w zdrowym społeczeństwie. Mały przykład niezwiązany z wyborami/polityką, ale pokazujący jak szkoła może działać pozytywnie. W klasie mojej córki (dziesięciolatki) pojawił się pierwszy cień agresji: ktoś z uczniów zaczął wypisywać obraźliwe komentarze na temat koleżanek i kolegów w toaletach. I jak była kara dla klasy (winnego nawet nie szukano)? Przez kolejny miesiąc każdego dnia jeden z uczniów stawał się bohaterem dnia. Stawał przed tablicą i słuchał, co dobrego mają o nim/niej do powiedzenia koleżanki i koledzy. Każde dziecko musiało znaleźć w tej osobie coś pozytywnego (bez powtórzeń) i głośno to wypowiedzieć oraz napisać na ozdobnej kartce, którą „bohater” otrzymywał potem na pamiątkę. To opowiadanie nie ma wiele wspólnego z Pana tekstem – przytaczając je chciałam jedynie pokazać, że można znaleźć pozytywne rozwiązania problemów, które mają podłoże w niechęci/nienawiści. Niechęci jednego dziecka do kilku kolegów nie eskalowano szukając winnego i piętnując go, lecz spróbowano pokazać dzieciom, że zamiast tego zawsze i w każdym można znaleźć pozytywy.
Może wybory do samorządu szkolnego to zbyt duże wyzwanie. Zacząć trzeba od podstaw. A co do konkursów na osoby wzbudzające największą niechęć, to czyż nie są nimi tak lubiane przez młodzież smsowe głosowania „kto ma odpaść” w przeróżnych talent- i reality shows?
Jestem zdruzgotana tym artykułem. Nawet mi się komentować nie chce.
Toż to zasady wyboru miss, a nie sprawa demokratycznych rządów.
Co innego wybierać NAJ (najlepszego czy najgorszego) a co innego wybierać kogoś, kto reprezentuje jakiś program do realizacji. Demokracja powinna wiązać się z wyborem zadań, a nie lizusów. Już wiem, czemu w TV przed wyborami oglądam to, na co się wkurzam. Gospodarz mi to uświadomił, a zarazem kompletnie mnie załamał.
Jak trzeba komus dokopac, to Polacy sa mistrzami. No I zawsze wiadomo KOMU tzreba dokopac: temu ktoremu sie powiodlo albo wystaje ponad przecietnosc.
Teraz wiemy ze tego ucza sie w szkole
Jeśli od najmłodszych idzie przekaz z mediów, z domów rodzinnych, szkoły w jakim „niecnym” kraju żyjemy, to trudno się dziwić, że młodzież jest nastawiona negatywnie do jakichkolwiek wyborów. Wystarczy stanąć w sklepie, na ulicy, a i w szkole nie brakuje bezmyślnych komentarzy typu, że rządzą na mami złodzieje, że sprawiedliwości nie ma, że ta cała demokracja pic na wodę fotomontaż. Po co iść na wybory, żeby zamienić jednych złodziei na drugich.Gdybyśmy uczyli już od przedszkola dzieci jak ważny jest nasz głos w wyborach, że możemy zmieniać świat. I wreszcie używać „My”, zamiast „Oni”, brać odpowiedzialność za kraj poprzez między innymi porównywanie programów politycznych i udział w wyborach. Nie byłoby problemu z frekwencją i nie rosłoby następne pokolenie, które zwala wszystko na tych „Onych” co tak źle rządzą.
Komentarz @ lekkiej_przesady , bez żadnej przesady supertrafny.
Oczywiście, że lubić-nie lubić to pradygmat, jakiego uczy i szkoła i życie, ponieważ żyjemy we wspólnocie plemiennej, a nie społeczeństwie ludzi dojrzałych obywatelsko.
Rzetelne i pożyteczne cele działania, programy czy określone i mierzalne społeczne wyniki wyborów, wymagają wyborców o innym, intelektualnym, a nie ewolucyjnie pączkującym, bo emocjonalnym paradygmacie.
W tym mieści się też odpowiedź, dlaczego lubimy oddawać głos „komuś” (brawo za polonistyczny skrót do belferskiej podświadomości) , a nie „na coś”.
A dlaczego nie „za” czy „na” a – przeciw?
Bo nasza lekcja społeczna, wdrażana od urodzenia, to waloryzacja personalnego podejścia, a takie wymaga osobistego zaufania. Nic dziwnego, że jednostki doświadczone społecznie w patologicznej wspólnocie plemiennej (w jakiej żyjemy nad Wisłą) powszechnym nadużywaniem zaufania i łamaniem reguł, chętniej głosują „przeciw”, niż „za” kimś.
To drugie wymagałoby doświadczenia, w którym normą jest dochowanie zaufania, a to sprzeczne z praktyką i edukacją.
Tego uczy szkoła i wspólnota, dlatego racjonalne jest, jeśli trzeba coś tu komuś „oddawać” (czyli tracić), to przynajmniej zrównoważyć tę stratę korzyścią, że to głos „przeciw” jakimś innym, najlepiej obcym.
Tak więc, jak i Allochtonka (nomen omen), wzrusza mnie, że ta ciekawa słitfocia zrobiona szkole przez Gospodarza, we wpisie, prowadzi do nieuchronnej i wyszkolonej konkluzji, że „nic się nie da” z tym zrobić.
Bo przecież nie szkoła, ale to „młodzież przestała się uczyć demokracji” , co w mniemaniu belfra jest kolejną złośliwą krzywdą, jaką autonomicznym szkołom karcianym robi wredna młodzież i społeczeństwo, a także opresyjne prawo i demokracja. Nie pozwalając szkole spokojnie nauczać swym przykładem, jak uciec w dorosłe życie zawodowe od tych cywilizacyjnych szykan, poprzez mianowanie do karcianego stolika.
Głosujmy więc, oświeceni belferblogiem – przeciw, choćby przeciw głosowaniu przeciw, najlepiej publicznie, bo cóż lepiej niż dowalenie komuś obcemu gronu, podnosi stopień zaufania zawodowego we wspólnocie?
Postawmy za to Gospodarzowi – lajka, albo i dwa.
Pozdrawiam 😉
I to jest szkoła humanistyczna
Czy na pewno przestano głosować (na osoby najsympatyczniejsze) bo ludzie nie wiedzieli na kogo głosować? Może było odwrotnie? Ewentualnie równolegle.
Ale gdyby było jak pisze Gospodarz, znaczy to, że mieliśmy czasy całkiem niezłe, kiedy ludzie się nie tylko bardziej lubili, szanowali, ale i mieli ochotę dać temu wyraz. Były to czasy „niewoli” – jak się teraz ogłasza. Dziś mamy czasy wolności i dlatego ludzie się nie lubią?
Eltoro, 8 kwietnia o godz. 16:57
Oczywiście nieoceniony Eltoro, jak zwykle doszedł do jedynego pewnego na tym świecie wniosku, że całemu złu na świecie jest winna szkoła, czyli nauczyciele.
I na żadne argumenty jak zwykle nie odpowie, bo mu braknie konceptu albo „zainteresuje się” innym temacikiem. Tylko jak ktoś lekko przesadnie narzeka razem z nim, jak mu podbija bębenek, to łaskawie pochwali. A na koniec żeby dojść do słusznych wniosków odwróci kota ogonem parę razy w kółko.
„Młodzież przestała się uczyć demokracji” tak, Gospodarz pisze o młodzieży a nie o nauczycielach którym się nie chce głosować. to młodzież przynosi z domu że „wszyscy tacy sami” i nie ma co. Szkoła ich przecież tego nie uczy. A nauczyciel czasem się boi żeby się nie narazić, że młodzież zmusza. Owszem, dobrze by było wyegzekwować frekwencję i pewnie byłyby tego efekty po jakims czasie. Ale nauczyciel a czasem i dyrektor sie boi roszczeniowych rodziców, nagonki w prasie, w internecie, w telewizji.
W mojej dawnej szkole każdego wchodzącego witała wielka panorama zdjęć tych absolwentów, którzy ukończyli szkołę ze złotym medalem. Zdjęć olimpijczyków nie było, bo trzeba by wytapetować wszystkie ściany na korytarzach.
Nie było panoramy zdjęć kolejnych szkolnych skarbników czy innych członków samorządu.
Laureaci olimpiad byli traktowani z niekłamanym podziwem i szacunkiem. Oni w szkole „rządzili”. Kapitanowali szkolnym drużynom przedmiotowym na mecze z innymi szkołami, byli nagradzani i chwaleni na różnych akademiach.
Nawet najgłupszy uczeń w szkole wiedział, że praca w samorządzie to jedna wielka strata czasu, za którą nikt tobie nie podziękuje, a w toku której istnieje wielka szansa podpadnięcia albo jakiemuś rodzicowi, albo kolegom albo nauczycielom na czele z dyrekcją.
Najczęściej wszystkim razem.
Wielokrotnie na tym blogu pisałem (i też wielokrotnie było to krytykowane), że uczeń w szkole powinien być oceniany za pomocą PRZYNAJMNIEJ 4 i to OPISOWYCH ocen.
1/ Za osiągnięcia.
2/ Za wysiłek.
3/ Za uspołecznienie w skali mikro.
4/ Za uspołecznienie w skali makro.
Jak SYSTEM MOTYWACYJNY nie ceni pracy w samorządzie – kto zwraca uwagę na ocenę z zachowania? – oraz jak ETHOS SZKOŁY nie ceni samorządowców to potem trzeba robić łapanki i wyznaczać ochotników.
U mnie w szkole za Gierka też trzeba było.
@w czym problem
A propos pracy w samorządzie – problem tylko w tym, że – jak to obserwuję od dobrych paru lat, jak moje dzieciaki dorastały w szkole, obecnie do samorządów wybierani są ludzie na zasadzie konkursu popularności. Młodzież, również w szkole, uprawia głównie celebrytyzm i nikt, kto nie jest szkolnym celebrytą, nie ma szansy nawet zdobyć miejsca w samorządzie nie tylko szkolnym, ale i klasowym, niezależnie od tego, co chce robić. W samorządach mamy więc celebrytów, a ci, którzy chcą działać, robią to niezależnie od szkoły, cichcem, znajdując sobie jakiś wolontariat itp. Szkoła zwykle nawet bardziej ceni tych „działaczy” niż olimpijczyków, ale zwykle tylko wtedy, kiedy to działanie dotyczy terenu szkoły, czyli szkołą może się tym pochwalić. Uczeń, który jest aktywny poza szkołą, dla szkoły jest nikim.
Ola G 8 kwietnia o godz. 21:34
„Uczeń, który jest aktywny poza szkołą, dla szkoły jest nikim.”
Właśnie dlatego proponuję oceniać także „4/ Za uspołecznienie w skali makro.”
8.08.2007 Dudzikowa do przemyślenia
Ja sam, chociaż myślę podobnie jak pani profesor, byłem poruszony i zaskakiwany każdą jej konkluzją, tak były to mocne słowa. A najbardziej przejąłem się tekstem ?Samorząd szkolny jako kłopot?.
14.11.2007 Dobro wspólne
Jeśli z jakichś powodów uczniowie bądź nauczyciele czują, że szkoła zmierza ku złemu, sygnalizujcie to. Od czego jest Samorząd Szkolny,
22.01.2008 Nauczyciel w związku, uczeń w samorządzie
samorządy uczniowskie ograniczają widzimisię nauczycieli. Jako związkowiec dobrze rozumiem potrzebę funkcjonowania samorządów uczniowskich. doceniam także uczniów, którzy aktywnie pracują w samorządzie.
18.06.2010 Wybory bez sondaży
Uczniowie wybierali samorząd szkolny, kompletnie nie wiedząc, jakie są sondaże, kto ma szansę wygrać, a kto przegrać. Wybierali w ciemno i to było naprawdę piękne. Wielką niewiadomą była także frekwencja wyborcza, gdyż nie sondowano wcześniej, ile osób zechce przyjść oddać głos.
4.08.2010 Gdzie się podziało ciało uczniowskie?
W szkole organizowane są wybory do samorządu uczniowskiego. Niestety, takie zabiegi na nic się zdają. Nawet jak jest przewodniczący samorządu uczniowskiego, to przeważnie nie ma on żadnej władzy. Jak nawet w jego głowie zaświta jakaś myśl, aby o czymś decydować, to zaraz mu się tę myśl skutecznie z głowy wybija.
11.01.2013 Szkoła tanieje
Nie we wszystkich szkołach tak się dzieje. W niektórych z jakichś powodów obiady drożeją. Jedynym wyjściem są negocjacje. Samorząd Szkolny mógłby się trochę potargować. Podejrzewam, że jakby uczniowie lub ich rodzice trochę się postawili, byłoby taniej. Podobnie można potraktować inne opłaty – trzeba się targować.
14.06.2013 Uczniowie w polityce
Kampania wyborcza do Samorządu Uczniowskiego w mojej szkole z każdym rokiem jest coraz lepsza, ale obecna przejdzie do historii. Wszystko dzięki kandydatom, którzy dwoją się i troją, aby pozyskać przychylność wyborców,
proszę bardzo, uścisk dłoni, poczęstunek, wspólne zdjęcie, radiowęzeł nadaje spoty wyborcze, na ścianach plakat na plakacie, w każdym kącie ulotki, miłe dziewczyny po bokach – aż się chce głosować.
kampania jest wyborna, a obietnice prześwietne.
I to by było na tyle jeśli chodzi o szkolny samorząd. Siedem wpisów. Czytelnicy bloga częściej wspominali to ciało, ale o ile się nie pomyliłem to Gospodarz z własnej i nieprzymuszonej 7 razy.
A może chodzi o coś innego?
Może młodzież uważa, że nie ma na kogo głosować?
Może jest przekonana, że samorząd nic dla nich nie robi, więc po co sobie głowę tym zawracać?
Może jest przekonana, że osoby kandydujące do samorządu obiecują gruszki na wierzbie, a potem nic z obietnic nie zrealizują?