Gdzie urlopowali się nauczyciele?
Niejeden nauczyciel zamieniłby ilość na jakość. Niestety, nie da się. A zatem musi nam wystarczyć cholernie długi urlop i jednocześnie bardzo skromnie spędzony. Ciekawe, ilu nauczycieli nigdzie w tym roku nie wyjechało. Ja byłem tydzień w Suwałkach i kilka dni w Sierpcu. Wprawdzie wczasowałem się u rodziny, ale zawsze to jakiś wyjazd. Pozostałe siedem i pół tygodnia spędziłem w Łodzi. A przepraszam, na cudzy koszt (zaproszono mnie) byłem dwa dni w Jachrance. Reszta w Łodzi.
Nie żałuję. W ogóle wydaje mi się, że za bardzo wszyscy daliśmy się nabrać na wypoczynek poza miejscem zamieszkania. Nie przesadzajmy z tą turystyką. Urlop w miejscu zamieszkania może mieć niezwykły urok. W końcu wszędzie można spełniać swoje marzenia. Zresztą wytłumaczenie może być też takie, że za bardzo nasłuchałem się, jak Kuba Sienkiewicz śpiewa, iż był na wsi, w mieście, był nawet w Budapeszcie, a i tak wszystko… A zatem zdecydowałem się prawie całe wakacje siedzieć w Łodzi, bo przecież wszystko… ach te piosenki z brzydkimi słowami.
W Łodzi może być tak samo cudownie jak w Budapeszcie (byłem) albo w innym mieście. Wszystko zależy od marzeń i wyobraźni. Mnie zamarzyły się wszystkie knajpy w Łodzi. Nie chwaląc się, byłem prawie wszędzie. Z tych wszystkich knajp polecam – zdecydowanie najlepsze miejsce – lokal na Rudzkiej Górze (jest tam niezły tor saneczkowy, dobrze gotują, porcje wielkie, sympatyczna obsługa, do stołu podaje osoba, której przejadła się praca w naszej szkole). Na drugim miejscu, jeśli chodzi o smakowitość dań, stawiam Złotą Kaczkę. Trochę drogo, jak na kieszeń belfra, ale warto wydać na niebo dla podniebienia. Szkoda, że wystrój tej chińskiej restauracji jest całkiem niechiński. Lepiej wygląda restauracja Wielki Mur, ale gotują gorzej. Doskonale smakowało mi też jedzenie w restauracji włoskiej w Manufakturze (byłem tam kilka razy i próbowałem różnych dań). Obok jest hiszpańska, nawet nieźle gotują, ale porcje są zdecydowania za małe. Na czekoladę warto wybrać się do Wedla (pijalnia czekolady naprzeciwko restauracji włoskiej w Manufakturze). Natomiast najbardziej zawiodłem się na wegetariańskiej Green Way na Piotrkowskiej (większości dań wymienionych w karcie nie było).
W poprzednich latach byłem w Niemczech (oszczędzałem), byłem we Francji (oszczędzałem), we Włoszech (oszczędzałem), w Szwajcarii (oszczędzałem), w Austrii (też oszczędzałem). W ogóle zawsze oszczędzałem. Jak wchodziłem do knajpy, to zamawiałem najtańsze dania albo tylko drinka. W tym roku nigdzie nie wyjeżdżałem, ale za to nie oszczędzałem. Od knajpy do knajpy, a zamawiałem, co chciałem. Byłem prawie w każdym lokalu – w sumie to były najlepsze wakacje.
A tak poza konkursem, to najlepsza jest Maciejówka, ale tam przyjmują tylko na specjalne zaproszenia. Mnie się udało.
Komentarze
Dzisiaj ogłoszono jakieś statystyki dotyczące wyjazdów wakacyjnych. Wychodzi z tego,że ok 1/3 populacji już była na wyjazdowych wakacjach a ok.4 % jeszcze wyjedzie. Imponujące są Pańskie doświadczenia wakacyjne, zarówno te wyjazdowe jak i tegoroczne miejscowe.Zazdroszczę!
Szanowi Nauczyciele
Mam nadzieję, że dobrze wypoczęliście – bo zdrowie się Wam bardzo przyda.
Życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku Szkolnym.
Pozdrawiam.
Otóż to – mieszkając w Trójmieście jestem w zasadzie na permanentnych wakacjach, w końcu miliony ludzi oszczędzają aby tu właśnie przyjechać na urlop. Plażę mam w zasięgu ręki (5 min jazdy od miejsca pracy) więc jeśli pogoda dopisuje to prosto z firmy udaję się nad morze i przeistaczam we wczasowicza :). Zaś jeśli wyjeżdżam to w Tatry – tak dla odmiany.
ah ci biedni nauczyciele, tylko 10 tygodni urlopu, no i wizyty tylko w wtych wszytskich wloskich, hiszpanskich restauracjach…nie pozostaje nic innego jak tylko wspolczuc.
podziwiam autora za jakiekolwiek uogólnienia, gdyż ilu nauczycieli to pewnie tyle urlopów…”nauczyciele chętnie zamieniliby ilość na jakość”-slabo mi. Biedactwa muszą wypoczywać aż 3 miesiące w roku, a tak chcieliby pracować. Ci, których znam, mają i ilość i jakość nie będąc nawet dyplomowanymi. A autorowi gratuluje obejścia wszystkich łódzkich knajp (jest ich kilkadziesiąt nie licząc spelunek) i zakupów na co miał ochotę. Ktoś inny za te pieniądze poplażowałby pewnie na Chalkidiki. Co za hipokryzja i tupet.