Pierwsze lekcje

Po dwóch pierwszych lekcjach czułem się, jakbym przerzucił tonę węgla. Po całym dniu pracy (sześć godzin dydaktycznych) było mi trochę lepiej, ale nadal odczuwałem zmęczenie nieproporcjonalne do wykonanej pracy. Niby niewiele zrobiłem, ale fizycznie byłem wykończony.

Tak reagują często nauczyciele w pierwszych dniach po wakacjach. Długi odpoczynek robi swoje. Nie ma co ukrywać, że przez wiele tygodni żyjemy zupełnie innym trybem życia. Kiedy wracamy do pracy i musimy się przystosować, czujemy podwójne zmęczenie. Myślę, że za tydzień albo dwa wejdziemy w rytm pracy, ale pierwsze dni mogą być fatalne.

Uczniowie klas pierwszych nie otrzymują we wrześniu ocen niedostatecznych. Są pod tzw. ochroną. Myślę, że przynajmniej przez tydzień wszyscy nauczyciele powinni być pod szczególną ochroną. Nie chodzi mi o to, abyśmy mogli nic nie robić. Mam jedynie nadzieję, że do ewentualnego zagapienia się w pracy dyrekcja podchodzić będzie z wyrozumiałością. Za tydzień może być już ostro, ale teraz niech wystarczy uśmiech przypomnienia o obowiązkach.

Piszę o tym, ponieważ o mały włos zapomniałbym o dyżurze. W ostatniej chwili się zorientowałem i pędem pobiegłem na trzecie piętro, aby kontrolować uczniów. Na jednej z ostatnich przerw okazało się, że na tym samym piętrze dyżurowała też koleżanka. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż nie miała tego w obowiązkach (pomyliła się – źle odczytała termin dyżuru). Tak to wszyscy dzisiaj chodziliśmy jak pomyleni – w jednej dziedzinie pracowaliśmy w nadmiarze, a w innej zapominaliśmy się. No cóż, wakacje nieodwołalnie minęły, ale organizm jakoś nie chce tego przyjąć do wiadomości.