Praca na szaro
Nauczyciele, pracujmy w szkole, a nie w domu. Nie poza miejscem pracy, tylko w murach szkoły. Praca w domu to praca na szaro. Nikt jej nie ceni, nikt za nią nie płaci. Pracując w domu, sami siebie robimy na szaro. Zużywamy własny sprzęt, a w nagrodę otrzymujemy oskarżenie, że nasza praca to tylko 18 godzin w tygodniu. Gdy coś nam się podczas wykonywania pracy w domu stanie (np. oblejemy się wrzątkiem albo uderzymy się w kolano o kant biurka czy złamiemy nogę), nie dostaniemy odszkodowania z firmy ubezpieczeniowej, ponieważ to nie był wypadek przy pracy, tylko w domu. Dlatego apeluję, abyśmy w tym roku szkolnym przenieśli całą swoją pracę do szkół i kompletnie nic nie robili w domu.
Trwa dyskusja, ile czasu pracują nauczyciele. Jeśli nie przestaniemy pracować w domu, nie przekonamy ludzi, że pracujemy więcej niż wynosi nasze pensum. Tylko praca w szkole się liczy. Ludzie mówią, że każdy pracownik pracuje 40 godzin w tygodniu, a nauczyciele tylko 18. OK., każdy pracownik otrzymuje też stanowisko pracy (pracownik umysłowy musi mieć własne biurko, komputer i potrzebne do pracy materiały). Zażądajmy od swoich dyrektorów miejsc do pracy. Niech w szkole będzie tyle stanowisk pracy, ilu jest pracowników. Jak można oczekiwać od nauczycieli, że będą pracować w szkole, skoro nie daje im się żadnego miejsca do pracy? W mojej szkole np. są 3-4 kanciapy (warunki pracy niegodne XXI wieku), pokój nauczycielski z oknami na ruchliwą ulicę (straszny hałas, jedno stanowisko komputerowe, zlew i czajnik, brak innych sprzętów) i tzw. pokój pracy twórczej nauczycieli także z oknami na ruchliwą ulicę (dwa komputery, czajnik).
Gdyby nauczyciele dali się przekonać i przestali pracować w domach, okazałoby się, ile pieniędzy z budżetu trzeba wydać na stworzenie niezbędnych stanowisk pracy. Żadnych cudów – tylko biurko, komputer, kartka, długopis. Naprawdę jesteśmy głupi, że z własnej woli pracujemy na własnym sprzęcie i jeszcze w nagrodę musimy świecić oczami przed społeczeństwem, że tak krótko pracujemy. Skończmy z robotą w domu. Nie dajmy się robić na szaro. Niech pracodawca zobaczy, ile naprawdę pracujemy. I niech za naszą pracę w końcu zapłaci. Bo do tej pory płaci tylko za pensum, ale też uważa, że poza 18 godzinami nie robimy nic.
Komentarze
Żeby bylo smieszniej swiat idzie w tym kierunku żeby pracownik,o ile to mozliwe, gros swojej roboty wykonywal w domu kontaktując się z pracodawcą w miarę mozliwości przez internet.Bo tak jest i taniej [te koszty powierzchni biurowej;-)] i elastyczniej i wygodniej dla wszystkich;-)))))))))
Ma Pan absolutnie rację. Szkoda, że ludziom, którzy zazwyczaj rzucają oskarżenia typu: „nauczyciel pracuje 18h plus ma co chwila wakacje” nie przychodzi do głowy, że jeśli ma być lekcja z prawdziwego zdarzenia i dziecko ma wynieść z tej lkcji cokolwiek, to nauczyciel MUSI się do niej przygotować. Samo się nie robi niestety.
Robię to już od dawna!
Miejsce pracy twórczej to moja klasa,2 biurka jak forteca i własny komputer/laptop,radio na ulubionej stacji do słuchu,podręczna biblioteczka ze zbiorów prywatnych.
Jednak nader często mnie z tego cichego miejsca przeganiają….,bo psycholog musi pogadać z uczniem właśnie u mnie,bo dodatkowy angielski po lekcjach,bo zajęcia z logopedą,w końcu panie muszą posprzatać,a ja siedzę….,więc w tym roku nie dam się przegonić.
Tylko….bądźmy realistami -nikt tego nie zauważy,podobnie jak nikt nie bierze pod uwagę domowej/nocnej pracy nauczycieli (polonistów).Mam nieodparte wrażenie ,że nie o to chodzi, by złapać kroliczka,ale by gonić go……….i narzekać ,i krytykować, i zabierać mu,czego i tak nie ma….
Nauczyciele to od lat najbardziej krytykowana grupa zawodowa.Wybaczono lekarzom ich determinację.Na wyrozumiałość mogą liczyć strajkujący górnicy,celnicy ,nawe pracownicy skarbówki.Nauczyciel jednak zawsze dla opiniii publicznej pozostanie wstrętnym anarchistą bez poczucia społecznej przyzwoitości.
Skąd taki pęd do potępiania pedagogów?
Mam prywatną teorię na ten temat .
Jeśli jest prawdą,że szkolne niepowodzenia pozostają w naszej pamięci na zawsze,że szkoła może być powodem traumatycznych przeżyć,to zajadłość naszych krytykantów jest reakcją na dawne urazy.Stąd wulgaryzmy i dzika nienawiść na różnych forach i w komentarzach do dyskusji o nauczycielskich postulatach:
– „Kur*** niech rodzice zaczną strajkować o to, zeby nauczyciele w koncu zaczęli uczyc!!! Bo niektorzy tylko siedzą i pierdzą w krzeslo, piją kawke w pokoju i się obzerają ciastami, a na lekcji patrzą sie w okno, nie wytłumaczą podstawowego zadania!!! I oni mają strajkowac!!! Niech uczniowe zaczną strajkowac, najlepiej zeby trwalo to tydzien a nie jeden dzien” – prawda ,ze bardzo osobiste i pisane z pamięci?A to przyklad z „pod ręki”.
Na popularność może liczyć każdy ,kto się publicznie pochwali,że nauczyciele go nie lubili…..
Panie Dariuszu, napisał pan to, o czym ja myślę i mówię od dawna.Niech stworzą nam sensowne warunki do przygotowania lekcji, poprawy prac i mogę z czystym sumieniem być w szkole 8-15.
Racja, panie Dariuszu!
Jakbym tak wystawiła rachunek za-choćby -zużyty tusz do drukarki?
Gospodarzu, ma Pan rację, nie dajmy się robic na szaro. Jednakże nasi pracodawcy, dyrektorzy, wiedzą ile pracujemy, im nie potrzebujemy nic udowadniac. Tylko twardy strajk naszego środowiska może byc zimnym prysznicem dla decydentów polskiej oświaty. I to jak najszybciej zorganizowany i nagłośniony w środkach masowego przekazu przez nauczycielskie kierownictwo związkowe bez względu na ich opcje polityczne
Święte słowa. Apeluje do ZNP, Solidarności i innych zmuście rząd do skoszarowania nauczycieli w szkole przez 40 godzin w tygodniu (niech zapewnią warunki) i zlikwidują Kartę Nauczyciela. Pracując w oparciu o Kodeks Pracy wszelką działalność pozalekcyjna (tzn. ponad 40godzin) będzie musiała być gratyfikowana. I nikt nie będzie pisał, jak dzisiaj w Dzienniku, że pracujemy 18 godzin w tygodniu.
Pisze to serio! Ja zasuwam po 60 godzin/tyg. bo lubię uczyć, ale krew jasna mnie zalewa jak sie muszę cały czas tłumaczyć z „nieróbstwa”. Ostatnio słyszałem nawet opnię, że wycieczki szkolne to dla mnie przywilej!!!
Sam kupuje książki, opłacam potrzebny sprzęt, płace za kursy i studia. Przecież na wolnym rynku mógłbym przynajmniej to sobie odpisać od podatku.
To ja proponuję w takim razie w imieniu uczniów abyśmy uczyli sie tylko w szkolę a w domu nie robili kompletnie nic;] Z tym hałasem to mnie z kolei Pan rozśmieszył, zdecydowanie jest to element który sprawia że nie godzi się wykonywac pracy w tak straszliwych warunkach;>;)
@ a – błysnąłeś nie ma co. Taki błyskotliwy przytyk świadczy niezawodnie o wybitnej inteligencji i przenikliwości, nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że uczęszczasz do kuźni talentów gdzie szanowny Gospodarz jak też i moja skoromna osoba ma zaszczyt pracować.
Respect, szacun i wogóle
P.S. a teraz wkleję kilka emotów, coby wzorem a. ostudzić nieco poważną dysputę 🙂 ;-D
Myślę, że to znakomity pomysł i zastosowanie go w praktyce skutecznie rozwiązałoby szereg problemów, w tym ten podstawowy – konieczność zróżnicowania pensum w zależności od nauczanego przedmiotu i typu szkoły. Bo nie da się ukryć, że na tle krajów UE pensum polskich nauczycieli jest najniższe. Nie dam się też przekonać, że nauczycielka klas I-III potrzebuje tyle samo czasu na przygotowanie do zajęć, co polonista w liceum ogólnokształcącym. Może też udałoby się rozwiązać problem korepetycji – nauczyciel byłby po lekcjach dostępny dla uczniów, tak, jak ma to miejsce w wielu krajach UE, a także w wielu polskich szkołach niepublicznych.
Tylko, że nie bardzo wierzę, że nauczyciele ten pomysł podchwycą. W tym sfeminizowanym zawodzie możliwość kończenia pracy ok. godz. 13-tej jest wielką wartością: odbieram dzieci ze szkoły (przedszkola), nakarmię, „oporządzę” i mogę zabrać się do sprawdzania klasówek (albo udzielania korepetycji), podczas gdy moje dzieci w sąsiednim pokoju bawią się lub odrabiają lekcje. No i mam to zamienić na pracę w szkole od 8-ej do 16-tej? A co z dodatkowym (poza feriami zimowymi i wakacjami)nieformalnym urlopem pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem oraz w okolicach Wielkiej Nocy? To są niestety sprawy dyskretnie przez nauczycieli przemilczane.
I jeszcze jedno: nauczyciele są grupą liczną i bardzo opiniotwórczą, jak trzeba potrafią zorganizować rodziców i „napuścić ich na wójta”, albo – odwrotnie – agitować za wójtem (radnym, posłem itp.). Ale dopóki nie zlikwidujemy problemu korepetycji, w skali kraju nie zdobędziemy znaczącego wsparcia naszych postulatów ze strony społeczeństwa, czyli rodziców.
Niestety, wobec powyższego przyszłość polskiej szkoły nie jawi mi się w jasnych barwach.
Pozdrowienia dla Gospodarza i Wszystkich Dyskutantów.
A ja proponuję żeby KAŻDY nauczyciel przeszedł jako nauczyciel przez wszystkie szczeble edukacji – od przedszkola do liceum i wtedy pogadamy. Bo jak słyszę takie bzdety, że „przedszkolanka” i pani z 1-3 to tylko się bawią, to mnie szlag trafia! A pani od plastyki i muzyki, to juz wcale się nie napracuje, bo pierwsza tylko każe rysować lub malować, a druga tylko śpiewa, no to jaka to praca. No tak, polonista z liceum to się napracuję, oj napracuje… ale chyba jednak nie każdy, panie Ajdi? Bo czym się różni polonista z podstawówki czy gimnazjum od polonisty z liceum? Znam POLONISTÓW (i to niekoniecznie z liceum) i niestety „polonistów” z liceum 🙁
Tak, również to postuluję od lat Panie Dariuszu i wówczas tak jakoś wszyscy oponenci zaczynaja milknąc. Tylko jest małe ale, moja szkoła liczy sobie ok. 1000 uczniów a gdy ją budowano planowano tak ok. 300 osób i gdzie tu jeszcze wcisnąc te miejsca do samodzielnej pacy nauczyciela?
Kuratoria, urzędy i ministerstwo dobrze o tym wiedzą i nas po prostu wykorzystują.
Najwyższy czas coś z tym zrobic.
Do Iwony
Porównaj tylko dlugość(już nie piszę o stopniu intelektualnej komplikacji) wypracowania(pracy domowej itd.)ucznia z podstawówki i maturzysty.To choćby się przeklada na godziny pracy.Porównaj dlugość i zlożoność lektur itp.itd.
Co nie znaczy,ze w liceach nie ma kiepskich nauczycieli,ale to tu nie ma nic do rzeczy!!!
do Ajdi :
Kilka uwag. Z porównywaniem do innych krajów byłbym ostrożny. To nie pensum decyduje o poziomie nauczania. W Niemczech pracujesz od – do i koniec. Żadnych zajęć dodatkowych – niepłatnych.
Problem korepetycji. Pytam sie dlaczego ja mam zostawać po godzinach (co niestety dotąd robiłem) i bezpłatnie udzielać dodatkowych usług edukacyjnych. W krajach UE owszem są takie instytucje „douczające” ale finansowane przez środki lokalne, UE i prywatne. Demonizujesz problem korepetycji. O ile rodzic chce, dlaczego ma nie korzystać z usług firm edukacyjnych. Problemem staje się finansowanie takich zajęć!
Dalej jedziesz stereotypem, że nauczyciele nie będą chcieli zmian. Bo sobie dziecko odbiorą, etc. Tyle, że po przyjściu do domu nie oglądają Mody na Sukces, ale dalej zasuwają.
Agitka??? Po twoich propozycjach widać, że z zawodem tym masz do czynienia z perspektywy szklanego ekranu.
Pozdrawiam
Do Ajdi
>Może też udałoby się rozwiązać problem korepetycji – nauczyciel byłby po lekcjach dostępny dla uczniów, tak, jak ma to miejsce w wielu krajach UE, a także w wielu polskich szkołach niepublicznych.<
Bzdura.Umiesz liczyć???Jeśli, przy typowych wymiarach godzin, nauczyciel uczy 10-20 klas, to ma 300-600 uczniów.Jeśli tylko 10% ma problemy to jest 30-60 uczniów.Problemy są rzeczą indywidualną.Pytanie za 10 punktów:”Ile czasu w sumie nauczyciel może poświęcić na te konsultacje tygodniowo oraz ile minut wypada na jednego ucznia z problemami???”
2.Gdzie i kiedy mialyby się te konsultacje odbywać, skoro uczniowie niekoniecznie kończą lekcje w tym samym momencie co nauczyciel???(Policz nauczycieli w swojej szkole i ilość sal!)
Do Twoich pomyslów jest potrzebna potężna infrastruktura,która jest w szkolach wielu krajów i której nie ma u nas.Koszt budowy od nowa prawie wszystkich polskich szkól jest raczej astronomiczny.I to by bylo na tyle;-))))))
Humaniści nie lubią i nie umieją liczyć, dlatego chodzą im po glowach kretyńskie pomysly!!!;-)
Drogi Panie Dariuszu, mam dosyć nurtujące mnie pytanie i naprawdę liczę że mi Pan na nie odpowie.
Kilka razy pisał Pan że każda godzina pracy w szkole wymaga 3 godzin przygotowań/pracy w domu. Zaokrąglijmy w dół i przyjmijmy że daje to pełen etat 8h dziennie. O ile mi wiadomo pracuje Pan w XXI LO, jak wyczytałem na Pana stronie w jakiejś szkole wyższej (swoją drogą ja pracuję w szkole wyższej i o ile mi wiadomo *wykładowcą* nie może być osoba z wykształceniem magistra, może tylko prowadzić ćwiczenia – tak głosi ustawa, ale ja nie o tym), oraz jak pamiętam z czasów licealnych pracuje Pan też w Index, czy jak tam się nazywają te kursy przygotowawcze dla maturzystów.
Wszystkie powyższe trzy prace mają charakter dydaktyczny, czyli z prostego wyliczenia wynika, że pracuje Pan 24 godziny na dobę (8*3). A mimo to ma Pan czas pisać książki, występować w telewizji, prowadzić bloga i mieć rodzinę… Niech Pan zdradzi jak Pan to robi pracując non stop nawet bez przerwy na sen, ja też tak chcę!
Szanowny jmk,
nie każda godzina pracy wymaga trzech godzin przygotowań, a jedynie godzina pracy spędzona z tak wnikliwym umysłem jak Pański oraz podobnych do Pana uczniów. Udaje mi się na wszystkie czynności znaleźć czas, ponieważ mam doskonałą żonę.
Pozdrawiam
DCH
PS: Dane o mojej pracy ma Pan nieaktualne.
Dziękuję za odpowiedź 🙂
Żywię nadzieję, że trzech godzin przygotowań nie wymagają jedynie te godziny, które służą udowadnianiu wszystkim dookoła jak dużo pracują nauczyciele 🙂
Mój wnikliwy umysł to także Pana zasługa, szanowny panie były wychowawco mojej klasy, więc część splendoru na pewno należy się Panu.
A że liceum kończyłem ładnych parę lat temu to i dane lekko nieświeże.
A ja zrobiłam tabelkę. Policzyłam czas potrzebny na sprawdzenie 2 wypracowań, 2 sprawdzianów, 2 klasówek i jednego czytania ze zrozumieniem semestralnie. Razy 4 klasy. I wyszło mi, że tylko to zajmuje 40 godzin tygodniowo. I proszę mi nie sugerować, że przyjęłam za wolne tempa – wśród skoszarowanych egzaminatorów maturalnych byłam raczej tą szybszą. Innymi słowy – rzecz nie w tym, czy będę to robić w szkole czy we własnym fotelu. Rzecz w tym, że nikt nie policzył, ile nauczyciel tak naprawdę pracuje. Może zamiast domagać się niewykonalnego biurka we własnym zapleczu, domagajmy się, żeby ministerstwo zrobiło miarodajne badanie czasu pracy i dostosowało swoje pomysły (np powiększenia pensum) do danych, a nie do widzimisię.
Ps
I nie piszmy niczego pogardliwego o paniach z nauczania początkowgo. Mam tam parę koleżanek i wiem, ile czasu zajmuje wycinanie bałwanków do pokolorowania.
Rzecz w tym,że ministerstwo tylko udaje,że nie wie ,ile czasu poświęca nauczyciel na przygotowania do lekcji,sprawdzanie prac czy inne czynności (wywiadówki,rady,wycieczki,egzaminy próbne itp.,itd.).Ministerstwo nie chce wykonać odpowiednich badań, bo po co? Dostało od rządu zadanie, polegające na obcięciu kosztów prowadzenia szkół i stara się je jak najlepiej wykonać.Dlatego żądajmy tego biureczka,komputerka,materiałów biurowych itd. i pracy od 8.00 do 16.00 w szkole. Za komuny władze nie udawały,że nie wiedzą,iż nauczyciel dokłada do państwa i ma warsztat pracy w domu.Rodzina ,w której składzie był nauczyciel a która starała się o mieszkanie spółdzielcze, miała prawo do mieszkania o jedno M więcej.Warunki lokalowe w szkołach od tego czasu nie zmieniły się na lepsze.
Zgadzam się, ze zdaniem „aga.tas” Ministerstwo doskonale wie ile pracujemy ale nic z tym nie zrobi. Co do pomysłu Gospdarza – fajny ale nierealny. Proponowałam to w mojej szkole już dawno (nic z tego). Mój mąż kupił mi rok temu drukarkę laserową żeby zaoszczędzić na tuszu i by było szybciej. Co jakiś czas się wkurza dlaczego tego nie drukuję w szkole itp. Przestał się już pytać czy żaden rodzic nie może pojechac na wycieczkę szkolną i dlaczego szkoła nie może mi zapewnić tego czy tamtego. Każdy członek naszych rodzin wie ile kosztuje praca w szkole – ile dokładamy do pomocy itp. Właśnie zapisałam sie na 7 szkoleń w CDiDN Szczecin – jakieś 500 zł. Nikt mi tego nie zwróci – a może ministerstwo da kasę by ci „niedokształceni” nauczyciele stali się wreszcie nowocześni? Normalnie kpina. I tak mam szczęście – w domu własna biblioteka z kompem. Miejsce do pracy ekstra. W szkole – żadnych szans.
@ Autor (który sam się niecnie wykorzystuje po godzinach ale teraz się skapnął, że nie musi)
„Zużywamy własny sprzęt, a w nagrodę otrzymujemy oskarżenie, że nasza praca to tylko 18 godzin w tygodniu. (…) Trwa dyskusja, ile czasu pracują nauczyciele. Jeśli nie przestaniemy pracować w domu, nie przekonamy ludzi, że pracujemy więcej niż wynosi nasze pensum. ”
He,he, he…
Baaardzo wiarygodne takie nawoływanie podczas ponad dwumiesięcznych wakacji (tzw. najdłuższe wakacje nowoczesnej Europy).
Nie licząc oczywiście ferii zimowych 🙂
Czy nie prościej zlikwidować Kartę Nauczyciela i pracować na zasadach ogólnych? Nie będzie żadnych pretensji, zużywania własnego sprzętu, itp
TO CO Z TĄ KARTĄ NAUCZYCIELA, SZANOWNY AUTORZE? LIKWIDOWAĆ?
@ aga.tas
„Za komuny władze nie udawały,że nie wiedzą,iż nauczyciel dokłada do państwa i ma warsztat pracy w domu.Rodzina ,w której składzie był nauczyciel a która starała się o mieszkanie spółdzielcze, miała prawo do mieszkania o jedno M więcej.”
WOW! Jaki cymesik!
Ech za komuny to było super.
Byłoby to śmieszne, gdyby osoby takie jak Ty nie uczyły naszych dzieci, niestety.
@ jaszczykowski – jest dokładnie tak jak napisałeś, uczęszczam do tej niewiarygonie efektywnej kuźni talentów o.O
Brawo invi… . Zdemaskowałeś spisek polskich belfrów. To oni wymyslili wakacje. Już odsyłalem ciebie do raportów OECD. W Polsce rok szkolny trwa 39 tygodni, przy średniej 37 – 40. Sprawdzaj fakty, a dopiero potem na forum. Co to znaczy ogólne zasady? Kodeks pracy? Chyba wiesz, że w każdym zakładzie obok KP funkcjonują wewętrzne regulaminy. Co zatem po zlikwidowanej, zgodnie z twoim postulatem, KK? Jednak najlepszy twój pomysł to zapisywanie co nauczyciel robi na lekcjach. Piszesz, że tak robią pielęgniarki. Ja też mam w rodzinie pielegniarki i wiem, że zmuszono je do prowadzenia dodatkowej dokumentacji. Jaki jest tego efekt? Dodatkowe stanowisko w administracji szpitala stworzone do rozliczanie tego idiotyzmu. Tego chczesz w oświacie? Mało kosztuje nas zbędna administracja oświatowa?
Małe sprostowanie. Rok szkolny najkrótszy jest na Islandii – 36 tygodni. Najdłuższy w Danii – 42 tygodnie. Mimo, że w Danii rok szkolny jest dłuższy niż u nas, to nauczyciele mają nizsze pensum. W Danii roczne pensum to 560 godzin u nas 677. Oczywiście są to średnie.
Do „invinoveritas” – piszesz o najdłuższych wakacjach w Europie. Cóż, mój ślubny pracuje na podstawie Kodeksu Pracy. Ma w ciągu roku 6 tygodni urlopu (około). Ja mam 6 tygodni wakacji – pamiętaj o tym, że tydzień wcześniej muszę pracować przed rozpoczęciem roku. Nie mówiąc o tym, że gdy mój ślubny ma święty spokój podczas swego urlopu, to ja część wolnego czasu spędzam na robieniu planów wynikowych, opracowywaniu fakultetów czy przygotowywaniu projektów. To nigdy nie są pełne wakacje. Poza tym to nie ja je ustalam. Może szanowny Pan zapamiętałby również, że nie mam żadnego wpływu na termin mojego „urlopu” co oznacza, że korzystając z niego płacę najwyższe wakacyjne ceny, nie z mojego wyboru. Wolałabym pojechac np. do Włoch, Egiptu czy na Majorkę na jesieni albo wczesną wiosną gdy ceny są najniższe i może mogłabym zaoszczędzić odpowiednią sumę przez rok na egzotyczne wakacje. Takiej możliwości jednak nie mam. I obojętnie czy będę objęta KK czy Kodeksem Pracy, nikt urlopu mi nie da wtedy gdy ja tego chcę. A o tym nikt nie pamięta. Poza tym jako nauczyciel szkoły niepublicznej pracuję na podstawie Kodeksu Pracy. Szkoła przeszła na Kodeks Pracy bo nie stać jej było na wypłatę pensji zgodną ze stawką MEN. Mam te same obowiązki co nauczyciel w szkole państwowej, za to żadnych przywilejów, osłon czy gwarancji. Żeby było śmieszniej pensję mam niższą od państwowej, z tym że płacą zakładową wysługę lat i jest premia uznaniowa (z jednej strony uwarunkowana pracą nauczyciela, a z drugiej możliwościami szkoły). Nie jest więc różowo. I mimo, że pracuję na KP nikt mi nie płaci nadgodzin za rady pedagogiczne, wycieczki szkolne itp. Czysty wyzysk. Owszem moge odejść, ale nie chcę pracować w podstawówce, a w mojej mieścinie jest tylko 1 liceum państwowe i 2 etaty nauczyciela mojego przedmiotu. Smutne ale prawdziwe. Wczoraj podpisywałam umowę zlecenie na prowadzenie lekcji w innym prywatnym liceum – 28 złotych brutto za przepracowaną godzinę – bez płatnych wakacji, chorobowych itp. Ciekawe ile wynosi 1 godzina twojego pensum. Myslę, że więcej. Prawda? Rodzina mojego męża zrozumiała jak ciężko pracuje nauczyciel dopiero gdy zamieszkaliśmy razem. Po 2 miesiącach teściowa stwierdziła, że nie chciałaby tej pracy za żadne pieniądze i żadne wakacje. Ludzie, którzy ją wykonują robią to bo to kochają (w większości). Myślę, że każdy kto świadomie wybrał ten zawód zdawał sobie sprawę, że jest on nisko płatny i pogodził się z tym. Nie mam ochoty jednak słuchać jakim to jestem nierobem i jaka jestem pazerna bo chcę zarobić z wyższym wykształćeniem trochę więcej by choć dostać połowę pensji mojego męża (ze średnim wykształceniem). W NETTO na kasie płacą już 1700 na rękę. I to jest smutne. Wiekszość nauczycieli ma olbrzymi potencjał – w moim przypadku mogłam wybrać prawie każdy kierunek studiów i robić coś innego dużo lepiej płatnego. Nawet dzisiaj mogę rzucić tę robotę w kąt i pracować gdzie indziej za zupełnie inne pieniądze. Nie robię tego bo kocham tę pracę. Nie znaczy to jednak, że przejdę bez słowa obok wypowiedzi osób, które w ogóle nie znają specyfiki tego zawodu i mają całkowicie błędne o nim wyobrażenie. Wymagam szacunku dla siebie i mojej pracy bo wiem, że wykonuję ją dobrze, jestem dobrym fachowcem i zasługuję chociaż na dobre słowo, jeżeli nie mogę mieć wiekszej pensji, tak jak większość ludzi.
Do invinoveritas. Za komuny super nie było.Minister Hall i popierający ją Tusk w cynizmie ,hipokryzji i powtarzanych z uporem kłamstwach przewyższają komunę. I to jest straszne.