We are the champions!
Szkoły ubiegają się o certyfikaty jakości. Moje liceum ma ich na pęczki. Nie lekceważę żadnego z nich, po prostu taka jest prawda, że od ponad 60 lat staramy się być the best. Teraz szukamy miejsca na ścianie, aby powiesić certyfikat szkoły innowacyjnej. Przyznano to wyróżnienie kilku najlepszym szkołom w Łodzi, a w tym gronie, jak zwykle, byliśmy my.
Ponieważ nie wszyscy wiedzą, co oznacza nazwa „szkoła innowacyjna”, krótko wyjaśnię. W takiej placówce ceni się oryginalność, nowoczesność i twórcze, samodzielne myślenie, a więc precz ze stereotypem szkoły ukazanym przez Gombrowicza. Nikt tu nie mówi, że Słowacki wielkim poetą był. Wprost przeciwnie, można kopać i deptać przebrzmiałe autorytety, nie zgadzać się z odwiecznymi zasadami, bez obaw odrzucać tradycję. W innowacyjnej szkole wszyscy – i nauczyciel, i uczeń, a nawet woźna i gołębie na dachu – mogą swobodnie i otwarcie, bez strachu, że ktoś wyciągnie konsekwencje, wyrażać własne poglądy. O nowoczesnych technikach prowadzenia lekcji nie będę pisał, bo to oczywista oczywistość.
Co do mojego liceum, to muszę dodać, że nie chodzi nam o pozyskiwanie kolejnych papierków, bo tego mamy w bród. W XXI LO innowacyjność jest tak naturalna, jakby ją uczniowie i nauczyciele wyssali z mlekiem matki. Duża w tym zasługa dyrekcji, ale nie będę kadził, gdyż u nas podlizywanie się komukolwiek nie jest mile widziane. Zainteresowanych zapraszam do naszej szkoły, aby przekonali się na własne oczy, co to znaczy innowacyjna edukacja.
Szkoły innowacyjne najlepiej przygotowują uczniów do studiów. Nie chodzi o to, że wbijają dzieciakom do głów najwięcej wiedzy. Amerykańska uczona Marta C. Nussbaum w książce „W trosce o człowieczeństwo. Klasyczna obrona reformy kształcenia ogólnego” (Wrocław 2008) określa najbardziej pożądane cechy studentów: „krytycznie myślący, potrafiący analizować i oceniać samych siebie, odpowiedzialni za siebie, uczestniczący w debatach publicznych, nie poddający się posłusznie władzy, ale wyćwiczeni w kulturze oporu”. Szkoły, które otrzymują certyfikaty innowacyjności, tego typu kształcenie prowadzą.
Działania, które w innych, „nieinnowacyjnych” szkołach nie uszłyby na sucho (np. moja krytyka na blogu oraz różne kontrowersyjne projekty realizowane razem z uczniami), w XXI LO są całkiem normalne, a nawet przyjmowane przez koleżanki, kolegów i dyrekcję z entuzjazmem. Bez tego wsparcia i pomocnej dłoni dawno bym sczezł.
W Polsce jest wielu innowacyjnych nauczycieli, ale szkół innowacyjnych jest bardzo mało. Jest tak, ponieważ innowacyjni nauczyciele kryją się po kątach, boją się konsekwencji swoich oryginalnych pomysłów. Zachęcam wszystkich twórczych ludzi do śmiałości: „Dalej, bryło, z posad świata! Nowymi cię pchniemy tory, Aż opleśniałej zbywszy się kory, Zielone przypomnisz lata.”
Komentarze
Chyba to nieco prowokacyjne, zważywszy na to, ile wypowiadających się tutaj (głównie byłych uczniów) miało diametralnie odmienne zdanie na temat „innowacyjności” XXI LO. Z moich obserwacji- zdarza się, owszem, że niektórzy nauczyciele, prawie że po kryjomu, wyrażają swoje zdanie inne od ogólnie obowiązującej ideologii. I takich nauczycieli się szanuje.
Najprawdopodobniej ma Pan rację pisząc, że innowacyjność wyssana została przez uczniów XXI z mlekiem matki. Już uzasadniam – ponieważ jedyną formą innowacyjności jaką mogę sobie przypomnieć z moich 4 lat spędzonych w tymże liceum było zastępowanie przez Pana lekcji wychowawczych lekcjami języka polskiego, wniosek może być tylko jeden – innowacyjność jest tak oczywista i wszechobecna, że po prostu jej nie dostrzegamy, gdyż jest dla nas codziennością 😉
Potwierdzam, że XXI to szkoła innowacyjna. I bardzo mi tych lekcji brakuje. Jestem dumna, że chodziłam do tego liceum. Było różnie. Nie zawsze kolorowo. Ale wiem, że to było to, czego chciałam. Kiedy nowa książka Profesorze? Czekam z niecierpliwością.
Jeśli chodzi o certyfikaty, to smutna prawda jest taka, że każdy taki certyfikat powstaje w ministerstwie jako okazja do powołania komisji (czytaj, dodatkowego zarobku), która to komisja przerzuci co nieco papierków, czasami wyjedzie w teren, jeśli pogoda ładna a okolica atrakcyjna turystycznie. Następnie certyfikaty są przyznawane i wszyscy u góry o nich zapominają. W szkole mogą wisieć w gabinecie dyrektora albo w ubikacji dla personelu, nieważne.
Hehe..jednym z takich innowacyjnych pomysłów było niezrobienie próbnych matur w tym roku W OGóLE?Śmiech na sali. Wolę w takim razie swoją nieinnowacyjną szkołę w której chcoiaż mogłam realnie ocenić swoje szanse na maturze a nie życ mrzonkami o tym jak mogłoby by mi pójść.