Czekamy na sygnał

Wczoraj robiliśmy zakłady, czy Zarząd Główny ZNP ogłosi strajk nauczycieli (za chwilę, tj. o godz. 10.30, konferencja prasowa, więc wszystko się okaże). Mam szansę wygrać niezłą sumkę, dlatego kusi mnie, aby podpowiedzieć, jaka powinna być decyzja. Wstrzymam się jednak z informowaniem, na co postawiłem swoje pieniądze, gdyż boję się, że koledzy w Warszawie zagłosują na przekór. Tak to już jest, że jak komuś na czymś za bardzo zależy, to los może mu zagrać na nosie. Może powinienem postawić swoje pieniądze na wygraną Turcji w meczu z Niemcami. Wydaje się, że ryzyko przegranej mniejsze.

A jednak stawiam na nauczycieli, a nie na Turków. Tylko czy dobrze robię? Czy nauczyciel jest więcej wart od Turka na murawie? Przed strajkiem ludzie odważni, ale co będzie, gdy minister edukacji pierwszy strzeli nam gola? Czy stracimy odwagę, gdy postraszy nas zwiększeniem pensum o 9 godzin, a potem łaskawie zgodzi się na skromne 4 godziny więcej? Czy wytrzymamy w tej grze do końcowego gwizdka? A jeśli trzeba będzie grać dogrywkę, a potem jeszcze strzelać karne? Na jaki wysiłek jesteśmy przygotowani?

ZG ZNP nie ma pewności, czy można liczyć na nauczycieli, że odważnie zagrają podczas tego meczu o wszystko. Może się okazać, że ludzie wolą kibicować, sami zaś na murawę nie wyjdą.

Zwykle galopują źrebaki, ale Katarzyna Hall rzuciła młodym nauczycielom obietnicę znacznej podwyżki. Starym zaś nic albo symboliczną złotówkę. I zaczęły się spory w drużynie. Wiadomo jednak, że jeśli nie zagramy wszyscy razem, skończymy jak mysz w pułapce.

Jak powiedział Louis Aragon, „jedną ręką wygrażam, drugą oczy zasłaniam; ta mi uciec nie daje, druga sny zatrzymuje”. Dobrze rozumiem, że nie bardzo wiadomo, co robić.