Godziny prawdziwe i kłamliwe

Szczęka opadła nauczycielom, gdy dowiedzieli się, że mieszczą się w pierwszej dziesiątce zawodów najwyżej opłacanych za godzinę pracy (raport opublikowany przez „Gazetę Wyborczą”). Uważam, że nie ma co się wściekać. Trzeba wyciągnąć z tych informacji wnioski i okazać się mądrym po szkodzie.

Jak cię widzą, tak cię piszą. Zanim zacząłem pracować w szkole, szyłem ubrania w Starowej Górze (podłódzka miejscowość). Towar sprzedawaliśmy na pniu, głównie pielęgniarkom i lekarkom z pobliskiego Szpitala Matki Polki. Oprócz szycia prowadziliśmy naprawę ubrań, kapci (na przełomie lat 80. i 90. wszystko się naprawiało). Naprawę można było wykonać w pięć minut, ale szef kazał nam wydłużać pracę, gdyż w przeciwnym wypadku klientka byłaby oburzona, że za tak krótką pracę musi zapłacić tak dużo. Cmokało się z niepokojem nad rozdarciem i prosiło, aby klientka przyszła za godzinę. Usterkę reperowało się w kilka minut, ale towaru tak szybko nie można było wydać. Gdy pielęgniarka czy też lekarka wracała, sadzało się ją na krześle i prosiło o kilka minut cierpliwości. Następnie udawało się, że robota trudna (tu trzeba wypruć, tam podłożyć, gdzie indziej zaszyć itd.). Oczywiście za parawanem robiło się zupełnie co innego, ale klientka o tym nie wiedziała. Warto było tak przetrzymać towar, aż się klient zaczął niecierpliwić. Potem wołało się, że jeszcze mała chwilka, no prawie już, jeszcze momencik. I tak w sumie trzymanie klienta trwało ok. dwóch godzin, z tego właściwa praca – kilka, a wyjątkowo kilkanaście minut. Potem wydawało się towar i mówiło cenę. Powiedzmy, jak na dzisiejsze pieniądze, jakieś 30-50 zł. Dużo za takie głupstwo? Ale przecież robota trwała dwie godziny!

Niestety, z nauczycielami jest odwrotnie. Przeprowadzenie jednej lekcji wymaga trzech godzin pracy, ale ludzie widzą tylko 45 minut prowadzenia zajęć. Są więc w szoku, gdy słyszą, że za 45 minut nauczyciel dostaje 15-30 zł.

W wielu innych zawodach robi się klientów w trąbę, wmawiając im, że dana robota wymaga takiego a takiego nakładu czasu pracy. I ludzie wierzą w te bzdury. Jak nie pilnowałem, to dwie pary drzwi zakładano mi przez dwa dni, a jak pilnowałem, to robotnik cztery pary drzwi zakładał mi przez 4 godziny. W sprawie pracy nauczycieli media zrobiły ludziom wodę z mózgu, bowiem przekonały wszystkich, że nauczyciel pracuje tylko wtedy, gdy prowadzi lekcję.

Pamiętam z wykładów prof. Lazari-Pawłowskiej (wybitny etyk), że kłamstwo moralnie najbardziej obarcza nauczyciela. Inne zawody mogą kłamać, ale nauczyciel nie. Niestety, czasy nastały takie, że trzeba skorzystać z mądrości mojego szefa, który prowadził w Starowej Górze firmę krawiecką. Okazuje się, że etyka krawiecka jest lepsza od etyki belferskiej. Mamy robotę np. na pięć minut, ale ludzie chcą wiedzieć, że to robota na kilka godzin, więc oszukujmy ich, że tyramy wiele godzin. Wtedy będą wdzięczni, że za tyle czasu pracy wzięliśmy tak mało.

Jak tam mogę nawet zamieszkać w szkole, mogę brać nawet nocne dyżury na sprawdzanie zeszytów. Jeśli tylko ludzie lepiej się z tym będą czuli, mogę pokazać na miejscu, że dobrze wysiaduję jaja. Oczywiście efektywnej pracy będzie tyle samo. Tylko w statystyce zarobków za godzinę pracy spadniemy na 70. miejsce, czyli tam, gdzie jesteśmy naprawdę.