Rankingi po maturze
Egzaminy to dobra okazja, aby podwyższyć swoją pozycję w rankingach. W tym roku najlepiej na maturze wyszło PLO Politechniki Łódzkiej. W rankingu łódzkich szkół znalazło się na pierwszym miejscu z trzech obowiązkowych przedmiotów – z języka polskiego, angielskiego i matematyki (zob. ranking).
Jeśli mierzyć wartość szkoły wynikami matury, to liceum politechniki jest doskonałe. Do pięt mu nie dorasta nawet I LO w Łodzi, szkoła uznawana powszechnie za najlepszą. Zresztą parę innych liceów, mających się za wybitne, wyniki matury mają zdecydowanie gorsze. Nauczycielom i uczniom PLO Politechniki Łódzkiej należą się słowa uznania. O ile wysokich wyników z matematyki można się było spodziewać, to rezultat z polskiego zaskakuje. Jak widać, umysły ścisłe potrafią pięknie pisać po polsku.
Moje liceum znalazło się na czwartym miejscu w Łodzi ze wszystkich trzech obowiązkowych przedmiotów, co cieszy i smuci. Cieszy, że nie jesteśmy ostatni, ale smuci, bo chcielibyśmy być pierwsi. Tego przynajmniej oczekują od szkoły rodzice, natomiast samym uczniom jest rybka. Jedna z tegorocznych absolwentek powiedziała, że co jej po wysokich wynikach z matury, skoro i tak musi zdawać egzamin wstępny, aby dostać się na wymarzony kierunek. Kandydatów siedmiuset, a miejsc dwadzieścia. Jak się dostanie, liceum trafi do rankingu kosmicznego, bo zwykły takiego sukcesu nie obejmie. Trzymam kciuki i życzę jej, aby znalazła się w niebie (a szkoła razem z nią).
Komentarze
Przedmioty obowiązkowe, a więc te, których w dobrych liceach mało kto się uczy. Zdać się zda, a na studia się zwykle nie liczą. Ciekawszy byłby ranking przedmiotów wybieranych przez ucznia, dodatkowych, na poziomie rozszerzonych. Tutaj mamy ranking, która szkoła najlepiej uczy ucznia wbrew niemu.
Biorac pod uwage klucze itp. oraz marna jakosc naszej matury, to o czolowce polskich szkol zdecydowanie wiecej mowia sukcesy olimpijskie!!!
Wyniki matury obowiązkowej są raczej dowodem na stopień przyuczenia uczniów do stosowania prymitywnego klucza. Uczniów ambitnych, którzy idą na porządne studia nawet się nie zachęca do zdawania takiej nieistotnej matury jakoś szczególnie wybitnie, bo każdy wie, że o ich przyszłości decydują bardzo dobrze zdane przedmioty rozszerzone. Szkoła, która podnieca się wynikami matury obowiązkowej, jest zwykle kiepska po prostu. Co najwyżej przeciętna.
Moja siostra chodziła do LO PŁ i wcale nie uważam, że to przeciętna szkoła. Idealnie przygotowała ją do studiów na Politechnice, wiem, że na zajęciach rozwiązywali bardzo trudne zagadnienia a nie tylko „tłukli” zadania do matury.
I nie dziwmy się że osoby które mają „umysły ścisłe” dobrze zdają maturę z języka polskiego:) To własnie oni są prawdziwymi humanistami:)
Nie rozumiem, dlaczego szkoła przypisuje sobie kosmiczny ranking, skoro tylko i wyłącznie uczennica zapracowała na swój sukces. Bo skończyła liceum o renomowanej nazwie?
Marne ranking i marny sposób mierzenia wiedzy uczniów poprzez egzaminy maturalne. Warto przytoczyć tutaj ciekawy artykuł o systemie edukacji z Polityki nr 26. Świetnie punktuje wszystkie problemy dzisiejszej oświaty w Polsce.
Rankingi…. wedle nich najlepszą szkołą wyższą w Polsce jest Uniwersytet Jagielloński. Wypada się jedynie uśmiechnąć.
Gospodarz niech się nie cieszy. Jego uczniowie biegali na korki. Prawie wszyscy! Po co sobie przypisywać dobry wynik maturalny?
@Ania
A ci z Twojej szkoły nie biegali??? A wyniki gorsze są …
Od ponad 20 lat, kiedy to zrezygnowałam z pracy w szkole, uczę prywatnie. Wyniki rankingu szkół to w rzeczywistości zestawienia do k?órych szkół chodzi młodzież z domów, gdzie edukacja jest ważna i gdzie są pieniądze by zapłacić takim jak ja. Albo nauczycielom „odwalającym państwową robotę” byle jak a potem z pełnym zaangażowaniem, rzadko w ramach zarejestrowanej i opodatkowanej działalności, z pełnym zaangażowaniem dawać korepetycje. Co roku najwyższy wynik z mojego przedmiotu osiągają uczniowie nauczyciela, k?óry praktycznie nie prowadzi lekcji, co skłania 100% uczniów tego wybitnego pedagoga do pobierania lekcji prywatnych.
Wśród moich uczniów większość pobiera korepetycje ze wszystkich przedmiotów, które zamierzają zdawać na maturze bo cyt:”szkoła to co najwyżej do podstawy, nie do rozszerzenia”. To nie jest młodzież leniwa, mało ambitna czy mało zdolna. To jest młodzież pozbawiona złudzeń.
Tym się od szanownych nauczycieli różni.
Mierzenie szkół wynikami matur skutkuje tym, że dzieciaki są niesamowicie dręczeni przez nauczycieli. Wiem coś o tym bo moja kuzynka, tegoroczna maturzystka chodziła do jednego z najlepszych liceów w Warszawie. Jasne maturę napisała pięknie ale przez te trzy lata nabawiła się nerwicy, depresji i regularnie chodziła do psychologa. Nauczyciele wciąż im wpierali, że są idiotami i nic nie osiągną… taka oto motywacja do nauki.
Profesor Tomasz Szkudlarek:
W polskiej praktyce oświatowej znamy ten styl w postaci następującego konglomeratu praktyk:
? Wolny wybór szkoły przez rodziców/uczniów (limitowany przez założenie częściowej rejonizacji w szkołach podstawowych i gimnazjach).
? Publikowanie rankingów szkół, które służą wyborowi szkoły.
? Testy egzaminacyjne, których wyniki tworzą pozycję szkoły w rankingach i wyznaczają pozycję dziecka w procesie ubiegania się o miejsce w szkole.
? Dobre szkoły mają większe szanse przyciągnięcia dobrych nauczycieli.
? Szkoły są finansowane w zależności od liczby przyjętych uczniów; szkoły dobre są atrakcyjne i przetrwają, złe stracą uczniów i będą zlikwidowane; zauważmy, że jest to oświatowa wersja rynkowej konkurencji i bankructwa, czyli czynnik podnoszenia jakości.
Z jakich powodów ten mechanizm miałby być zmieniony? Krytyka takiej polityki jest bardzo rozbudowana, przytoczę tylko kilka jej elementów:
? Cały mechanizm jest swoistym perpetuum mobile ? dobra szkoła przyciąga dobrych uczniów i dzięki nim osiąga dobre wyniki w testach, dzięki czemu jest właśnie dobrą szkołą. Szkoły takie wycinają się z przestrzeni społecznej jako elitarne wyspy jakości.
? W tym sensie w skali całego systemu istnienie dobrych szkół nie przyczynia się do poprawy jakości, tylko do jej polaryzacji ? szkoły różnicują się na nieliczne dobre i znacznie liczniejsze złe.
? Dzięki takiemu różnicowaniu uczniowie o słabszych możliwościach nie uczą się od swoich lepszych rówieśników, co jest istotnym elementem rozwoju; nauczyciele zaniżają wymagania ? równanie w dół. Uczniowie w dobrych szkołach zyskują lepsze środowisko rozwoju intelektualnego (już nie społecznego, bo tracą umiejętności kontaktu z ludźmi z innych środowisk niż własne), ale też niekoniecznie ? skala testowego egzaminu jest zamknięta i w pewnym momencie nie opłaca się inwestować intensywnej pracy w edukację dzieci, które i tak dobrze zdadzą egzaminy.
? Ważną sprawą jest też jeden z błędów w założeniach omawianej filozofii społecznej ? osiągnięcia szkolne zależą nie tylko od zdolności i pracowitości ucznia, ale też od wykształcenia i zamożności jego rodziców. System dostarcza zatem dobrą edukację szkolną tym, którzy najmniej jej potrzebują, ponieważ ich zasoby kulturowe i materialne pozwalają im na osiągnięcie wysokiego pułapu rozwojowego. Dobra szkoła jest najbardziej potrzebna tym uczniom, którzy obecnie zostają w rejonie i nie mają dostępu do zasobów oraz wzorców rozwojowych pozwalających im na osiągnięcie podobnego pułapu rozwojowego, jak ich zamożniejsi koledzy. Na to nakłada się jeszcze brak dostępu do edukacji przedszkolnej ? różnice rozwojowe najłatwiej jest wyrównywać we wczesnym dzieciństwie.
? Sterowana polityką jakości selekcja uczniów prowadzi więc do klasowej segregacji społeczeństwa, rodziny lepiej wykształcone i zamożniejsze wychowują dzieci bez kontaktu z innymi grupami. Powstaje swoisty apartheid, społeczeństwo się rozwarstwia i tworzy odrębne od siebie enklawy. Segregacje szkolne dopisują się tu do segregacji przestrzennych (grodzone osiedla itp.) i ekonomicznych (b. wysoki w Polsce wskaźnik Giniego). Edukacja w wielu krajach nadal sprzyja łagodzeniu tego rodzaju nierówności (np. w Stanach Zjednoczonych dzieci są dowożone do szkół poza dzielnicami zamieszkania, aby miały kontakt z dziećmi z innych klas społecznych) ? w Polsce sprzyja narastaniu różnic klasowych.
Co można z tym zrobić? Moim zdaniem pierwszym krokiem powinno być …
@ync
1.”Profesor” Szkudlarek, jako motywowany wyłacznie ideologicznie lewak, widzi system edukacji wyłacznie jako obszar walki klas i nic więcej… 😉 Więc on by wyłacznie wszystko wyrównywał, niezaleznie od skutków (tragicznych) dla podstawowych celów i efektywności tejże edukacji, dostepności zasobów, potrzeb społecznych itd.
2.Najśmieszniejsze, że wszystkie te Szkudlarki, Pacewicze&Co chcą swoją walke klasową toczyć wyłącznie w publicznej oswiacie. Swoje dzieci oddają do drogich płatnych(i szczodrze przez budżet dotowanych!) szkółek, w których oczywiście cała ta lewacka urawniłowka nie obowiązuje … 😉
@ync
c.d.
Busing wprowadzony w latach 60-tych przez Kennediego w niektórych(!!!) okolicach USA to już od dawna przeszłość!!!
Te durne rankingi niestety często skutkują tym, że część uczniów ląduje u psychologa przez dręczenie ze strony nauczycieli. Już nie wspominam nawet o stawianiu warunków: jak nie zrezygnujesz ze zdawania tego przedmiotu, to postawię ci 1 na koniec, bo jak źle napiszesz, to szkoła poleci w rankingu 😉
W Warszawie takie coś zdarza się …… zbyt często.