Więcej ulic niż bohaterów
Do domu jadę przy ulicach: Snopowej, Pługowej, Łubinowej, Rzepakowej, Rabatkowej i Słonecznikowej. Kilkaset metrów dalej mijam Łuczniczą, Husarską, Obozową, Zasieczną, Zwiadowczą, Szeregową, Podjazdową i Drużynową. Gdy wybiorę drogę na skróty, wtedy jadę obok ulic: Namiotowej, Rowerowej, Garnizonowej, Zbrojnej, Płatowcowej, Liniowej, Partyzantów, Czołgistów i Fizylierów. A jak mi się chce jechać okrężnie, to wtedy mijam ulice: Judyma, Radka, Wiernej Rzeki, Urody Życia, Boryny, Jagny, Lipiec Reymontowskich, Jeziorańczyków i Marciniaka.
A gdzie są ulice bohaterów? Ważnych postaci dla narodu i miasta? Dlaczego ulice nazywa się jakimiś bzdurami, fikcjami i trelemorelami, a nie nazwiskami ludzi z krwi i kości? Czy nie ma godnych następców Tadeusza Kościuszki, Jana Kilińskiego i Gabriela Narutowicza? Czy nie znajdą się dziś ludzie na miarę Jana Długosza, Juliana Tuwima i Adama Mickiewicza? Czy nie znajdzie się ani jeden podobny do Henryka Sienkiewicza, Mikołaja Kopernika i Stefana Jaracza? Nie ma już w Polsce bohaterów?
Jak mam uczyć młodzież patriotyzmu, jeśli tego patriotyzmu nie widać w mieście? Radni spierają się o nazwy ulic – lewica proponuje za patronów komunistów, a prawica księży. Czy naprawdę nie ma już postaci, przed którymi wszyscy by zdejmowali czapki z głów? Czy ostatnim bohaterem był Jan Paweł II?
Nastały takie czasy, że coraz więcej nas dzieli, a coraz mniej łączy. Bardzo mało mamy ze sobą wspólnego. Także młodzież jednych nauczycieli określa jako lewicowych, a drugich jako prawicowych, jednych jako prokościelnych, a drugich jako antykościelnych. W d… mam wszystkie lewice i prawice, w d… mam wszystkie pro i anty, w d… mam centrum i anarchistów. Chcę bohaterów, których wszyscy będziemy szanować i czcić.