Oryginalność Katarzyny Hall

hall450.jpg
Fot. Stefan Maszewski/REPORTER

Początek roku w innym terminie niż 1 września, np. 15 sierpnia. Ferie jesienne (październik/ listopad), matura nie w maju, lecz być może w lipcu. Zakończenie zajęć gdzieś koło połowy czerwca. Nie myślałem, że jakikolwiek minister zdecyduje się na takie zmiany. Każda bowiem data roku szkolnego ma długą tradycję. Kto podniesie na nią rękę, ryzykuje, że ta ręka zostanie mu odrąbana.

Pierwszego września wróg napadł na Polskę, więc rozpoczynanie roku szkolnego właśnie w tym dniu to świetna okazja do rozbudzania patriotyzmu wśród uczniów. Zawsze przecież jakaś delegacja idzie na cmentarz bohaterów i składa kwiaty. Oczywiście 15 sierpnia też jest w Polsce święto, tylko inne – religijne. Będzie więc dobra okazja, aby rozpoczynać rok szkolny od rozwijania wśród uczniów pobożności. Kto wie, czy rok szkolny nie będzie się rozpoczynał obowiązkową mszą w kościele. Nie mam nic przeciwko rozpoczynaniu nauki w szkołach 15 sierpnia, ale uważam, że najpierw trzeba znieść w tym dniu święto, a dopiero potem proponować ten dzień jako początek roku szkolnego.

Dwa razy ferie, czyli jesienią (październik/ listopad) i zimą (styczeń/ luty) to tak dobry pomysł, że coś się za tym musi kryć. Na pewno będą to tylko dni wolne od zajęć dydaktycznych, ale nauczyciele nie będą mieli wolnego. Jeśli tylko w ferie będzie co robić, np. można wszystkie szkolenia przenieść na te dni, to jestem za. Ale jeśli nauczyciele znowu będą opluwani za kolejne wolne dni, to jestem przeciw. Dzieciom wolne dni się przydadzą, ale nauczycielom już nie.

Matura nie wtedy, kiedy kwitną kasztany? Jeśli będzie w lipcu, to zbuntują się akademicy. Przecież nabór na wyższe uczelnie musi odbyć się przed wakacjami, a tylko uzupełnienie naboru może odbywać się we wrześniu. Jeśli cała rekrutacja przeniesie się na wrzesień, będzie bałagan nie do opisania. Jeśli zaś matura zostanie przeniesiona na kwiecień (miesiąc wcześniej, niż jest obecnie), to będzie to kolejne osłabienie i tak już słabego liceum. Dlatego termin kwietniowy jest dobry, ale pod warunkiem przywrócenia 4-letniego liceum. Dodajmy uczniom rok nauki i przenieśmy maturę na kwiecień.

Zakończenie roku szkolnego w połowie czerwca to nie jest głupi pomysł. Uczniowie jednak powinni otrzymywać świadectwa dopiero 2 tygodnie później. Jeżeli pozostanie obowiązek wręczania uczniom świadectw w dniu zakończenia nauki, wtedy koniec lekcji nastąpi już 31 maja, a od 1 czerwca zacznie się liczenie frekwencji, ustalanie ocen i wypisywanie świadectw oraz kart osobowych uczniów.

Nie jestem tradycjonalistą, dlatego nie boję się proponowanych przez minister edukacji zmian. Jednak są to zmiany bardzo poważne, dlatego nie powinny być wprowadzane decyzją wyłącznie Katarzyny Hall. Jeśli pani minister chce przejść do historii jako ekscentryczka, niech robi, co chce. Jednak jeśli myśli nie tylko o własnych korzyściach, niech najpierw przekonsultuje wszystkie pomysły z nauczycielami, rodzicami i uczniami. Wydaje mi się, że zamiast konsultacji mamy to samo, co było za Giertycha – objawianie dziennikarzom swych cudownych pomysłów i pozowanie do kamer. Dziś miało miejsce spotkanie minister z dziennikarzami pt. „100 dni resortu edukacji pod kierownictwem Katarzyny Hall„.