Co będzie na poziomie rozszerzonym?
W poniedziałek matura z języka polskiego na poziomie rozszerzonym. Dobrze byłoby wiedzieć już dzisiaj, jakie tematy znajdą się w teście. Jakiś czas temu prorokowałem na łamach „Perspektyw”, że matura w tym roku będzie rocznicowa (zob. materiał). Stawiałem m. in. na „Lalkę” (100-lecie śmierci B. Prusa) lub na „Króla Maciusia Pierwszego” (2012 to Rok Janusza Korczaka). „Lalka” była na poziomie podstawowym, więc może „Króla Maciuś Pierwszy” trafi do poziomu rozszerzonego. Ciekawe, co by na to powiedzieli uczniowie.
Kto ma żyłkę do hazardu, ten obstawia. Jeśli chodzi o poziom podstawowy, to w mojej szkole w tym roku stawiano na „Wesele” (większość głosów), „Ludzi bezdomnych” (drugi trop okazał się właściwy), wiersze Miłosza (w 2011 obchodziliśmy Rok Miłosza), wiersze Szymborskiej (śmierć noblistki). W internecie wiele osób obstawiało „Dziady”, co się akurat sprawdziło.
Jeśli chodzi o poziom rozszerzony, to młodzież stawia na Rosję („Zbrodnia i kara”, „Mistrz i Małgorzata”), patriotyzm w krzywym zwierciadle (Gombrowicz). Ja stawiam na Władysława Broniewskiego, ponieważ obchodzimy 50. rocznicę jego śmierci, oraz na temat marynistyczny (może J. Conrad), gdyż w tym roku mija 100 lat od zatonięcia Titanica. A jak temat morski, to może być Norwid (np. „Przez oceanu ruchome płaszczyzny…”) albo Mickiewicz („Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi…”). Niektórzy stawiają na Witkacego. Wprawdzie nie ma żadnej rocznicy z nim związanej, ale witkacolodzy są wszędzie, więc może także w CKE.
Komentarze
Stawiam na „Folwark zwierzęcy”. Niech maturzyści napiszą, jak to jest, kiedy świnia rządzi światem.
Nigdy dotąd nie było lektury z poziomu rozszerzonego. Chyba- niestety.
Jak wygląda „poziom rozszerzony” i to ad libitum, pokazuje wpis Gospodarza.
Po pierwsze, egzamin maturalny, zwany niegdyś egzaminem dojrzałości, nie polega na wywiązaniu się z zadania przez maturzystów ani przez sprawdzających.
Polega na tym, aby dać egzaminatorowi jakiś pretekst do przepchnięcia kandydata, ponieważ:
„…nie ma dyskwalifikacji za błąd czy błędy. Egzaminatorzy szukają w każdej pracy tego, co wartościowe”. http://chetkowski.blog.polityka.pl/2010/05/04/bledy-na-maturze/#comment-99669
To egzegeza regulaminu matur w wykonaniu Gospodarza.
A więc, można Ziembiewicza połączyć upadłym losem poparzeńca z losem Bunga (a nawet bunga-bunga), Jekatierinę Smierdiaszczą ubraną w Czepca umieścić na Transatlantyku; wartościowe jest już to, że kandydat trafił na giełdzie któryś z tematów niesłowem-wykluczem i coś w arkusz z alfabetu wstawił.
Po drugie, na poziomie rozszerzonym chodzi właśnie o to, co będzie. Czyli, jaki zestaw tytułów a nawet nazwisk czy nazw okresów literackich np, trzeba będzie wkleić w arkusz. Być może nawet trafiając jednymi w drugie, co niewątpliwie jest czymś wartościowym, pozwalającym pominąć brak umiejętności myślenia, poznawania, postrzegania, analizy, kojarzenia, wnioskowania a nawet błędy kardynalne.
Kardynałów z błędów się przecież w naszym kluczu nie rozlicza.
Coś wartościowego z kaszanki na ruszt egzaminator do przepchnięcia i tak trafi, tego dowodzi statystyka podwójnie ślepej próby (po obu stronach stolika egzaminacyjnego).
Czyli – jak to, co będzie na ‚poziomie rozszerzonym’, odnosi się do celu, sensu, wyniku pojęcia „poziom”?
Życzę maturzystom trafnych skreśleń i wysokich kumulacji z egzaminatorami a wkrótce, gdy wybrana polonistyka ich tak podyplomuje, że będą egzaminować sami, przekonają się o swej nieskończonej rozszerzoności na etacie rozszerzających system o kolejne granice ignorancji.
I to właśnie, jedynie i nieuchronnie będzie nam dane na poziomie ostatecznie rozszerzonym, po takiej edukacji, za takim przewodem.
Uniżoności 🙂
Matura, czyli kto zawinił najbardziej (reprise):
…..
Dil-Se
5 maja o godz. 16:11
„…Natomiast faktycznie, jeśli umieścisz ?Chłopów? w realiach, jak piszesz, roku 1977 to m o ż e być to (nie musi) uznane za błąd kardynalny. Sprawdzam nowe matury od początku ich istnienia bez przerwy….Trzeba naprawdę bardzo się postarać, aby nie zaliczyć tej matury.”
…..
I już wiadomo, jak wygląda poziom rozszerzony na etat belferski i skąd jest, jak jest.
Aby zostać belfrem, nie trzeba się nawet tak, jak chłopi w 1977r starać.
Wystarczyło być i dla etatu w oświacie publicznej wystarczy nadal.
Reformujmy, dajmy małpom brzytwy elektryczne, cyfrowe…. Horror…horror (to cytat z lektury).
Z przykrością, ale jednak przychylam się do hasła „Matura to bzdura”.
To znalazłem u Edwina Bendyka z Polityki. Pisze jeden z komentatorów.
? Problem z młodzieżą ma cała Europa. Uboczny skutek globalizacji.? Niestety, nie tylko Europa. Również USA, co obserwuje patrząc przez okno. Ale to chyba nie skutek globalizacji. To skutek strukturalnych zmian w procesie wytwarzania (glownie komputeryzacja i automatyzacja) , ktore to zmiany spowodowaly przeniesienie zapotrzebowania na prace w kierunku szeroko rozumianych uslug. A do tych uslug, w wiekszosci wypadkow studia nie sa potrzebne. Prosze popatzrec na prognoze US Department o Labor dotyczacych zapotrzebowania na pracownikow w ciagu najblizszych 10 lat. Tablica listuje 30 zawodow na ktore bedzie najwieksze zapotrzebowanie.
http://www.bls.gov/news.release/ecopro.t06.htm
Table 6. The 30 occupations with the largest projected employment growth, 2010-20
Dla wygody czytelnikow skopiowalem pierwsza kolumne
Registered nurses
Retail salespersons
Home health aides
Personal care aides
Office clerks, general
Combined food preparation and serving workers, including fast food
Customer service representatives
Heavy and tractor-trailer truck drivers
Laborers and freight, stock, and material movers, hand
Postsecondary teachers
Nursing aides, orderlies, and attendants
Childcare workers
Bookkeeping, accounting, and auditing clerks
Cashiers
Elementary school teachers
Receptionists and information clerks
Janitors and cleaners, except maids and housekeeping cleaners
Landscaping and groundskeeping workers
Sales representatives, wholesale and manufacturing, except technical and scientific products
Construction laborers
Medical secretaries
First-line supervisors of office and administrative support workers
Carpenters
Waiters and waitresses
Security guards
Teacher assistants
Accountants and auditors
Licensed practical and licensed vocational nurses
Physicians and surgeons
Medical assistants
Wiekszosc tych zawodow nie wymaga wyksztalcenia wiekszego niz licencjat, a spora czesc moze sie obyc technikum lub szkola zawodowa
Gospodarzu 🙂 ale na rozszerzeniu nie może sie pojawić lektura z kanonu obowiązkowego, więc nie liczyłabym na „Zbrodnię i karę” czy „Mistrza i Małgorzatę”.
A to głos Marzeny Żylińskiej.
omawiamy teraz niezwykle ważny temat kształcenia zawodowego, DOBREGO kształcenia zawodowego! Co z tego, że wszyscy wiedzą, że w ŻADNYM kraju, żadna gospodarka nie potrzebuje 70% ludzi po studiach. W każdym kraju potrzeba wielu pracowników do wykonywania prac, do których nie przygotowuje czytanie książek. Osoby, które o tym decydują są niczym bohaterowie z powieści Franza Kafki ?Zamek?. Niby są, gdzieś tam w MINISTERSTWIE!!! Za szklaną ścianą! W naszym świecie wszyscy już chyba piszą i mówią o tym, że nie takiej chcemy edukacji, ale oni tam w MINISTERSTWIE realizują WŁASNE dawno przyjęte, długofalowe plany. Nie zmienią ich przecież z powodu tak nieistotnej krytyki.
Coraz bardziej nabieram przekonania, że to trzeba załatwić tak, jak problem ACTA. Trzeba tylko znaleźć coś, co poruszy młodych. Na przebudzenie tych w WIELKIM MINISTERSTWIE, tam na GÓRZE, nie liczę.
Uwaga maturzyści rodzaju męskiego!
Jedyne studia które wszystkim absolwentom zapewniają zatrudnienie to SEMINARIA DUCHOWNE !!!
@ync.
Nic dodać, nic ująć.
Kto zawinił, ja się pytam, kto? „SOS” z buraczkamy proszę, nie czekam na odpowiedź.
„Tadeusz podszedł do Zosi z ptakiem w ręku.
„Izabela postanowiła oddać się duchowieństwu”
Takie i inne kwiatki z maturalnej łączki można znaleźć tu:
http://www.mmwroclaw.pl/369728/2011/5/2/matura–humor-z-arkuszy-egzaminacyjnych?category=magazyn
„Izabela postanowiła oddać się duchowieństwu”
” Malutka słuchawka ukryta w uchu i przykryta włosami, telefon z dostępem do internetu, czy też innego rodzaju technologie wykorzystywane do ściągania są na salach egzaminacyjnych normą. Co grozi uczniom, gdy zostaną przyłapani na gorącym uczynku? ”
http://szkola.wp.pl/kat,108836,title,Sciaganie-na-maturze-czy-sie-oplaca,wid,14456351,wiadomosc.html
ync, piszesz, że trzeba znależć coś, co poruszy młodych. To już jest, są to słowa prof. Jana Stanka, fizyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zwracał się „do doskonale wykształconych, młodych bezrobotnych”:”Nie jesteście-większość z Was-dobrze wykształceni, a jedynie tak wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykladowców („Gazeta Wyborcza” z 28 kwietnia).
Nadmieniasz również, iż nie liczysz „na przebudzenie tych w WIELKIM MINISTERSTWIE”. Masz rację. Oni robią, co chcą. A my?
@ ync
Traktując poważnie to, co Ty i słowami niejakiej p. Zylińskiej głosisz:
„…W każdym kraju potrzeba wielu pracowników do wykonywania prac, do których nie przygotowuje czytanie książek….
…A do tych uslug, w wiekszosci wypadkow studia nie sa potrzebne.”…
… to należałoby stwierdzić, że, oczywiście, studia w żadnym kontekście do niczego potrzebne nie są.
Wystarczy rozumieć szkolenie zawodowe jako trening łupania młotkiem, usługi jako czynności szewca a pracę, jako robociarski ethos kamieniarza.
To jest pojmowanie świata zaprzeszłego, mam wrażenie, że pojęciowo zatrzymanego w XIX w. a odnoszącego się do perspektyw cywilizacji nam jeszcze niepoznanej.
Tymczasem jest odwrotnie, zapotrzebowanie na współczesne utylitarne uczestnictwo w społeczeństwie nowoczesnym (z naszego punktu widzenia), wymaga znacznie bardziej wyrafinowanych kompetencji.
Te z kolei, powstają w wyniku systemowego, cywilizowanego formowania postaw, motywacji i potencjału intelektualnego.
Mówiąc żartobliwie, dziś nawet bycie kibolem wymaga twórczych inteligencji w omijaniu monitoringu, a co dopiero zarabianie na tym!
Oceniając wyzwania i potrzeby nowoczesnych społeczeństw, kompromitujemy się przykładając skostniałe w naszych warunkach ramy pojęciowe elementów i funkcji procesu edukacyjnego i naukowego, uznając, że im bardziej idziemy do przodu, tym mniej butów potrzebujemy, skoro są nimi łapcie z łyka.
Jest przeciwnie, rola nauki i edukacji (w tym zawodowej) znacznie wykracza poza zasięg tak archaicznego, jak opisany, paradygmatu, stąd wymyka się horyzontom obserwatora.
Warto wejść na nieco wyżej od naszej „nauki” „edukacji” czy „oświaty” położony punkt widzenia aby dostrzec o wiele szersze (i konieczne) szanse i perspektywy dla tych pojęć.
Właśnie w nowoczesności.
Pozdrawiam.
ync
5 maja o godz. 21:23
„Wiekszosc tych zawodow nie wymaga wyksztalcenia wiekszego niz licencjat, a spora czesc moze sie obyc technikum lub szkola zawodowa”
– – –
Proponuję skorzystać z pomocy tłumacza, zanim przekleisz takie bzdury ponownie.
Accountants and auditors ???
Licensed practical and licensed vocational nurses ???
Physicians and surgeons ???
Postsecondary teachers ???
Medical secretaries ???
Większość z tych profesji w y m a g a kompetencji jakich na naszych studiach uczyć nie potrafią i nawet o nich nie wiedzą (pisał o tym np. prezes Kiesyk).
Oczywiście, inną sprawą jest to, że w US rzeczy te są często przedmiotem nauki w szkole powszechnej oraz koledżach.
Osobiście nie polecam usług lekarza, chirurga, nauczyciela, pielęgniarki, księgowego czy kontrolera procesowego (audytor) bez odpowiedniego wykształcenia.
A Ty polecasz?
Dwie połówki dadzą ćwiartkę:
„Na jednym ze spotkań dotyczących ram kwalifikacji w szkolnictwie wyższym usłyszałem historię o studentce pierwszego roku politechniki. Świeżo upieczona maturzystka, na kursie matematyki wyższej, zapytana ile jest 1 + 1 odpowiedziała – 1.
– A jeśli pani doda do siebie dwie połówki chleba, ile to będzie? – Cały bochenek odpowiedziała.
Dobrze – nie dał się ponieść emocjom profesor – w takim razie 1 + 1 to ile da razem? Mówiłam przecież, że 1.
– A gdzie pani kończyła maturę i dlaczego studiuje na kierunku technicznym – zapytał wykładowca? – Skończyłam szkołę tańca, a studiuję tutaj, bo tu były wolne miejsca.”
http://wyborcza.pl/1,95892,11652197,Drogi_Jasiu__nie_studiuj__chyba_ze_bardzo_chcesz__list_.html
„Drodzy poloniści – piszę do was poruszony tematami z tegorocznej matury z języka polskiego. Jako człowiek, który lubi czytać książki dla przyjemności, błagam was: przestańcie tę przyjemność zabijać w polskiej młodzieży.”
http://wyborcza.pl/1,75968,11666005,Nauczyciele__wy_zabojcy_przyjemnosci_czytania.html
Na polskim najbardziej nienawidziłem analizy wierszy. Z najpiękniejszego utworu robiło się ohydne strzępy, usiłując zgadnąć, co poeta miał na myśli.
Oddzielaliśmy formę od treści, rozkładaliśmy tzw. środki stylistyczne na czynniki pierwsze, nazywaliśmy rymy, szukaliśmy oksymoronów, onomatopei, hiperbol. Ot, standard.
Może to i potrzebne przyszłemu poloniście, który będzie z uczniami szukał tropów i rozczłonkowywał wiersz, ale wszystkim pozostałym?
Podobnie można było znienawidzić język poprzez kretyńskie rozbiory zdań. Niech przyszli poloniści uczą się tego na kółkach zainteresowań, a nie na zwykłej lekcji.
Uwielbiam czytać. Kiedyś było to wszystko, co wpadło w ręce, oprócz lektur. Nienawidziłem czytania pod przymusem.
W liceum stara polonistka robiła nam sprawdziany ze znajomości lektury typu – jakiego koloru suknię miała pani Emilia na imieninowym przyjęciu, ile żon miał Maciej Boryna (a swoją drogą ciekawe, czy wszyscy poloniści wiedzą, ile…)
Moim sennym podstawówkowym koszmarem były opowiadania pozytywistyczne – „Janko muzykant”, „Antek”, „Nasza szkapa”, później „Syzyfowe prace”.
Kiedy po latach ‚na spokojnie’ przeczytałem tę książkę, nawet mi się spodobała.
Ta szkolna polonistyczna wiwisekcja potrafiła na jakiś czas zniechęcić do czytania nawet największego pasjonata literatury.
Jak widzę, nic się nie zmieniło, ba, jest jeszcze gorzej.
Pozdrawiam maturzystów.
A ja z uporem maniaka twierdzę że przyczyną upadku poziomu nauczania języka polskiego jest egzekwowanie na maturze znajomości lektur i bardzo sformalizowany sposób oceniania wypracowań. Wypracowanie jest następnym kuriozum. Ta forma literacka jest pracą bardzo schematyczną, wymagającą od ucznia wtłoczenia oczekiwanych przez egzaminatorów odpowiedzi w pewien szablon. I cała edukacja nastawiona jest na wpasowanie ucznia w wygodny dla nauczycieli i egzaminatorów szablon. W efekcie nawet maturzysta ze świetnie zdaną maturą nie potrafi poza szablon wyjść, co wywołuje przerażenie u nauczycieli akademickich. Skończmy z odpytywaniem z lektur. Skończmy z wygodnym schematem wypracowań. Niech uczniowie piszą eseje na dowolne tematy. Niech będzie oceniana umiejętność swobodnej wypowiedzi w formie eseju. Dlaczego esej? Ponieważ esej jest formą wypowiedzi przedstawiającą punkt widzenia autora. Pozwólmy młodzieży mieć punkt widzenia. Nauczmy w szkole średniej umiejętności przedstawienia własnego zdania a nie umiejętności wpasowania się w schemat. Innymi słowy nauczmy młodzież myśleć.
@janusz
Popieram, ale chyba trzeba z obłoków zejść na ziemię.
Szkoła nie uczy myślenia. Ona myślenie zabija.
Zamiast przystępnie serwować młodym Mrożka, Gombrowicza, to ubiera się ich w stare buciory pozytywizmu, romantyzmu. Ba, Gombrowicz to byłby strzał w kolano.
Pozwolenie na krytykę tej znienawidzonej przez uczniów formy. Nie daj Boże, może by znalazł się jakiś Gałkiewicz, który nie kocha poezji Słowackiego. I po co komu taki kłopot.
A tak jest forma? Jest. Jest schemat? Jest. Jest klucz? Jest.
Esej? Swobodna wypowiedź? Punkt widzenia autora? O czym Ty mówisz, człowieku. Kto by to sprawdzał.
janusz
6 maja o godz. 9:39
– – –
„przyczyną upadku poziomu nauczania języka polskiego jest egzekwowanie na maturze znajomości lektur i bardzo sformalizowany sposób oceniania wypracowań”
Nie.
Tą przyczyną jest postawa zawodowa i kompetencje belfrów, konstytuujących system i jego praktyki.
Z pozostałą częścią Twojej wypowiedzi się oczywiście zgadzam, jednak fałszywe przesłanki prowadzą do błędnych wniosków, więc piszesz raczej o wynaturzeniach wdrożeniowych, a nie o przyczynach, z których one wynikają.
Trawestując:
„Matura to NIE bzdura, choć maturą dziś stała się bzdura”.
Potrzebujemy „szkoły z sensem”. Obecny system nie pozwala na to. Wysiłek nauczycieli i uczniów jest w znaczący sposób nieproduktywny, bywa szkodliwy, jest stratą czasu. Tak samo było z naszymi działaniami w Peerelu. Pracowaliśmy, kombinowaliśmy, udoskonalaliśmy (!) – ale to było państwo bez sensu, bo było oparte na fałszywych zasadach, zupełnie tak samo jak obecny system edukacji. To był/jest system „jedynej słusznej drogi”. Nauczyciel i uczeń MUSI iść drogą wytyczoną przez ONYCH. Jeden i drugi nie ma możliwości wyboru. Jeśli nie chce iść tą drogą, wypada z gry. Fetyszem są wyniki, rankingi, oceny, świadectwa, testy. Ukoronowanie, super-fetyszem jest matura. To nie nauka, uczenie się i wiedza są celem, lecz udział w systemie-procesie edukacji wymyślanym przez Komitet Centralny (MEN+CKE).
Bardzo ciekawa dyskusja o tym jest u Marzeny Żylińskiej http://www.osswiata.pl – autorki artykułu „Szkoła szkodzi na mózg”.
@Janusz
To o czym piszesz wynika z interesów akademickiego środowiska polonistycznego oraz ich wytworu – szkolnych polonistów. Czego uczyliby ci pierwsi, jak sprzedawałyby się ich bryki i „inne pomoce”??? Gdzie honoraria kiepskich akademicko literaturoznawców (np.takich Żurków od nowej podstawy programowej z polskiego!) za kolejne podstawy i listy lektur, za tworzone „na jedno kopyto” arkusze egzaminacyjne i „klucze”???
Czego uczyliby ci drudzy skoro nauczono ich egzekwowania i uczenia „analizy” lektur???;-)
@Janusz c.d.
Zwróć uwagę, że w szkolnej polonistyce dorabia czy zarabia drugi garnitur akademickich polonistów, którzy bez tego musieliby się kontentować gołą pensyjką [o ile by był etacik…;-)]…;-)
Gekko5 maja o godz. 23:39
Nasz pouczający tu wszystkich niekompetentnych belfrów Gekko tym razem był uprzejmy odesłać ync do tłumacza i określić jako bzdury następujące stwierdzenie:
„Większość tych zawodów nie wymaga wykształcenia większego niż licencjat, a spora cześć może się obyć technikum lub szkołą zawodową”
Jako przykłady Gekko był łaskaw wyselekcjonować (i pokreślić trzema wykrzyknikami każdy) z długiej listy 30 zawodów 5 następujących przykładów:
Accountants and auditors ???
Physicians and surgeons ???
Postsecondary teachers ???
Licensed practical and licensed vocational nurses ???
Medical secretaries ???
Gekko zatem nie zgadzajac się z cytowanym przez ync stwierdzeniem pisze, iż większość z wybranych przez niego 5 zawodów niewątpliwie wymaga „wykształcenia większego niż licencjat”. I oczywiście ma rację. Według Biura, z którego strony pochodzą te dane, 4 z wybranych przez Gekko zawodów takiego wykształcenia rzeczywiście wymagają. Sekretarki medyczne w USA mogą zadowolić się dyplomem szkoły średniej.
Zastanawia mnie tylko głębia funkcjonalnego analfabetyzmu jakim po raz kolejny popisał nam się nasz instruktor Gekko. Czytanie ze zrozumieniem to jest cel edukacyjny na poziomie szkoły podstawowej a my tu dyskutujemy o maturzystach. Czyżby tak dobrze „sfokusowanemu” na edukacyjnych celach Gekko omskło się osiągnięcie kompetencji w najprostrzym z nich? Czyżby zatrzymał się na koko-mpetencjach?
Moje smutne wnioski wysnuwam z następujących, a w tak oczywisty przerastających analityczne zdolności Gekko faktów:
Cytowany przez ync bloger odnosił się do listy 30 zawodów. TRZYDZIESTU.
A nie pięciu, wybranych przez Gekko. I mając na myśli wszystkie TRZYDZIEŚCI zawodów napisał, że :
„Większość tych zawodów nie wymaga wykształcenia większego niż licencjat, a spora cześć może się obyć technikum lub szkołą zawodową”
(Powtórzyłem to jeszcze raz, dla Gekko. Nauczycieli proszę o wyrozumienie)
Nieopóźnieni w zdobywaniu kompetencji „czytanie ze zrozumieniem” myślą w następujący sposób:
Mamy listę 30 zawodów. Klikając w podany link dostajemy odpowiadające tym zawodom konieczne do ich wykonywania wykształcenie. Oczywiście według standardów amerykańskich.
Po uporządkowaniu, z podanych informacji wynika, iż do wykonywania:
13 zawodów potrzebny jest dyplom ukończenia szkoły sredniej,
10 zawodów wystarczy mniej niż szkoła średnia,
2 zawodów – wykształcenie pomaturalne nie kończące się dyplomem
1 zawodu – pomaturalne zakończone dyplomem
4 zawodów – 4 letnie studia lub wiecej
Z tego wynika, że biorąc pod uwagę tylko LICZBĘ ZAWODÓW, 4 na 30 wymagają studiów. Stanowi to 13% a więc mniejszość.
Dokument cytowany przez ync podaje nam także przewidywaną liczbę miejsc pracy, jaka ma się pojawić w każdym z analizowanych zawodów.
Sumując wszystkie miejsca pracy w zawodach wymagających co najmniej studiów dostajemy 0.9 mln takich miejsc. Natomiast w pozostałych zawodach przewiduje się pojawienie 8.4 mln miejsc pracy. Wynika z tego, że biorąc pod uwagę LICZBĘ MIEJSC PRACY zawody dla studentów wygenerują mniej aniżeli 10% wszystkich nowych miejsc pracy.
W obu wypadkach dla wszystkich, pomijając oczywiście funkcjonalnych analfabetów takich jak Gekko jest oczywiste, że cytowany przez ync komentarz JEST JAK NAJBARDZIEJ PRAWDZIWY.
Gekko, gdy masz na stole 25 ogórków, 4 jabłka i jedną pieczarkę, to w dopełnieniu do zbioru ogórków owoce rzeczywiście stanowią większość. Ale w zbiorze 30 jadalnych produktów te 5 nie-ogórków stanowia mniejszość. Poćwicz to kiedyś w wolniejszym od pouczania nauczycieli czasie.
@ gringo
Smutne jest to co piszesz choć chyba prawdziwe.
Stan polskiej edukacji jest niestety jaskrawym przykładem braku społecznego zaufania.
Nie ufamy nauczycielom że będą dobrze uczyć bez sztywnego gorsetu programów szkolnych.
Nie ufamy egzaminatorom że obiektywnie ocenią bez klucza.
Nie ufamy uczelniom że przyjmą najlepszych a nie znajomych lub krewnych, dlatego nie pozwalamy im na swobodę wyboru kandydatów.
Tak bardzo boimy się nieuczciwości innych że musimy ich krępować, przy okazji siebie, tak zwanymi „obiektywnymi” szablonami i kluczami.
Tak właśnie nepotyzm, kumoterstwo i korupcja niszczy nasze zaufanie społeczne a wraz z nim edukację.
Z dedykacją dla maturzystów (i nie tylko):
Wojciech Młynarski „Piosenka o chirurgii plastycznej”
„Jeśli za mało książek znasz, to ci wychodzi na twarz;
nie znany ci Edypa los – to deformuje nos..”
itd……
http://www.youtube.com/watch?v=MUmXCVYAHds&feature=related
Dołączam się do dedykacji @szczęśliwego emeryta.
Ten to by tylko słuchał i czytał, albo dla odmiany czytał i słuchał.
Ten fragment jest z Młynarskiego jest najlepszy:
„Dwójka chirurgów jest w stanie
zmienić Wam twarz bez wątpienia –
– MYŚLENIE I OCZYTANIE…
I tak przez trzy pokolenia.”
errata
O jedno ‚jest’ za dużo. Przepraszam.
Nie ufamy nauczycielom że będą dobrze uczyć bez sztywnego gorsetu programów szkolnych.
Kpiny, przecież nie ma żadnego sztywnego gorsetu.
Nie rób ludziom wody z mózgu.
Nawet podręcznik nie jest obowiązkowy, można go nie mieć.
Program układa nauczyciel, obowiązuje go tylko bardzo ogólna podstawa programowa.
Nie ufamy że będą dobrze uczyć, bo dziś uczą źle, co by miało się zmienić żeby zaczęli uczyć dobrze?
Nauczyciele chyba, bo kto, uczniowie, rodzice?
Ci się nie zmienią, nauczycieli trzeba zmienić, bo się nie nadają na swoje stanowiska, brak im kompetencji, często intelektualnych ale też psychicznych, zawodowych, każdych w zasadzie.
Nielicznym nie brakuje, ale jak nie brakuje żadnej z tych kompetencji to się rzadko zdarza, a powinno często jak nie zawsze w jakimś minimalnym stopniu.
***Jeśli w czymś problem, tonie w słoiku z ogórkami***
– – –
Niestety, problem jest w tym, że sprawne liczenie do 30 ogórków za kałużą, czy też pod nią, nie sprawia zdolności intelektualnych ani kompetencji.
Podobnie jak zrozumienie sensu polemiki.
Listę zawodów można dobrać dowolnie, tak uczynił ync, o czym pisze, stąd podane proporcje są zupełnie niepreprezentatywne i dlatego nie polemizuję, co widać jasno, z kwantyfikacją „większość”. Uważna lektura całej listy oraz szerszych materiałów źródłowych, całkowicie przeczą wnioskom, jakoby zapotrzebowanie na przyszłe zawody korelowało z obniżeniem czy redukcją poziomu niezbędnych kompetencji.
Co więcej, te zawody, które ich nie wymagają, są w społeczeństwach rozwiniętych realizowane przez import niewykwalifikowanyej siły roboczej spoza kraju, a nie degradacją celów rodzimej polityki edukacyjnej.
Nie piszę też o papierach, jakie w mniemaniu ogórkowego wczymproblemu są w cywilizacji niezbędne do wykonywania zawodu, ale o źródle i rodzaju kompetencji, koniecznych dla pracodawcy, aby o papier w ogóle kandydata pytać.
W naszych warunkach, „nawet” studia takich kompetencji nie dają, stąd wniosek ync’a , aby na przedstawionej podstawie zrewidować potrzebę studiów w nadchodzącej przyszłości jest mylny.
Zrewidować należy nasz system edukacji, jego strukturę i funkcjonowanie, aby ‚produkował’ intelektualnie i poznawczo kompetentnych obywateli, zdolnych brać udział w produktywności społeczeństwa.
Co w naszym przypadku oznacza nie redukcję „studiów’, ale zadbanie aby na każdym szczeblu wynik edukacyjny był adekwatny do znaczenia używanych słów i odzwierciedlał adekwatne, mądre cele.
Np. aby oszukańcza farsa na poziomie teleturnieju nie mogła nazywać się egzaminem dojrzałości, a studia nie oznaczały jedynie etykietowania papierem cywilizacyjnych analfabetów.
I tyle.
Oczywiście mój komentarz nie jest skierowany wGłąb dna słoika z kiszonką umysłową, ale do tych, którzy ciekawy, choć moim zdaniem mylny we wnioskach, komentarz ynca i moją polemikę, przeczytali z należnym mu zainteresowaniem i pobudzeniem rozumowym.
Tych pozdrawiam 🙂
@ ync
„Wysiłek nauczycieli i uczniów jest w znaczący sposób nieproduktywny, bywa szkodliwy, jest stratą czasu”
– – –
Tym razem wniosek popieram, analizę – nie.
„Wysiłek” dobrowolny (!!!) nauczycieli i przymusowy (sic!) uczniów jest jak najbardziej produktywny i racjonalny, z punktu widzenia zadanych warunków systemowych.
Pierwsi tanim kosztem nakładu (proszę mnie nie korygować wysiłkiem ukończenia polonistyki i udręką przebywania na etacie, to nie nakład ani praca) i bez udziału kompetencji pobierają sute pęsumy.
Drudzy, bez udziału pracy nad sobą pobierają papiery (to mój wniosek z wpisów maturalnych).
Finansuje to obywatel, pod przymusem i wychodzi mu to – rzeczywiści na szkodę.
Ale nie na szkodę wychodzi to oszukańczym beneficjentom systemu.
Więc gdzież „wysiłek nauczycieli”, skoro w cywilizacji zarówno edukacja jak i etat wymagają nieskończenie więcej i nieporównywalnej jakości intelektu i zaangażowania?
Kto nie wierzy, niech porówna PKB choćby Polskie i krajów tak cywilizowanych jak Słowacja, Czechy, nie mówiąc o innych.
To bowiem jest ostateczny wymiar wyniku edukacyjnego w kraju, który ropą nie dysponuje, wybrzeża ma też nie lazurowe, a uczą w nim bynajmniej nie protestanci skandynawscy.
Wreszcie jakieś rzeczowe wypowiedzi bez inwektyw i insynuacji brawo; @gringo, janusz, w czym problem, ync. Przy okazji @gringo siedzę właśnie i obcinam, żeby było ładnie, tomiki poezji uczniów klasy IIIa mojego gimnazjum. Dzieciaki wykonały je własnoręcznie i za pomocą prywatnych rozumów na Zajęciach Artystycznych. Wszystko; od tekstów, poprzez projekty okładek, ( najlepsza została zrealizowana), po skład, typografię i druk. Ja nic nie robiłem, ja im tylko podpowiadałem, a jak trzeba było to motywowałem, nie przeczę różnymi metodami, Wygląda na to, że są zadowoleni, a przy okazji coś nowego poznali. Niepokoi mnie tylko to, że sam się nie spociłem, więc może powinienem sposób ten prowadzenia zajęć sposób zarzucić.
O!, cuś mi się w ostatnim zdaniu poprzestawiało, „ten sposób” winno być. No, brak mi podstawowych kompetencji i cywilizacyjnego sznytu, ale się staram, więc może mnie nie zmienią. Pozostaję sam i z szacunkiem do poniektórych w/w.
@parker
Nauczyciele najczęściej sami chętnie wbijają się w ten sztywny gorset, korzystając z gotowych programów. Czują się z tym bezpieczniej.
I znów można powiedzieć, że system nie jest zły, daje bowiem nauczycielowi dużą autonomię.
Ale żeby z tej autonomii korzystać, to trzeba wykrzesać z siebie trochę inicjatywy, kreatywności, pobudzić intelekt.
Tylko po co? Łatwiej skorzystać z gotowca zaproponowanego przez wydawnictwo + bonusik.
@zet
(…) siedzę właśnie i obcinam, żeby było ładnie, tomiki poezji uczniów klasy IIIa mojego gimnazjum. Dzieciaki wykonały je własnoręcznie i za pomocą prywatnych rozumów na Zajęciach Artystycznych. ”
No to ładnie. Bardzo jestem ciekaw tej poezji.
Tylko dlaczego obcinasz, żeby było ładnie? ‚Ładnie’ to pojęcie względne. Skąd wiesz, że się to wyrównywanie poetom gimnazjalnym podoba? Popełniasz typowy belferski błąd – narzucasz formę.
A autor może chciał, żeby było nierówno, chropawo, niepokornie. A Ty mu to obciąłeś.
Parker, nowa podstawa programowa do historii (nie wiem jak jest w innych przedmiotach) bynajmniej ogólnikowa nie jest. W porównaniu ze starą została wielokrotnie powiększona.
Nowa matura nie wzięła się znikąd. Trudno było uczniowi ze świetnego LO z oceną dobrą dostać się na wymarzone studia. Trudno było uczennicy dostać dobrą ocenę od
starszej pani profesorki, mającej uczulenie na długie paznokcie. Nie wierzę, że Państwo tego nie pamiętają.
Matura, tak jak egzaminy dyplomowe, a potem egzaminy zawodowe powinny być na poziomie prostym, wymagajacym minimalnego wysiłku.
Trudne powinny być lekcje i sprawdziany, wykłady, egzaminy semestralne, trudne powinny być aplikacje i studia podyplomowe. Jeśli rzeczywistością stałoby się wywalenie z szanującego się liceum (technikum, gimnazjum, wydziału) za brak minimalnego poziomu ocen z oznaczonych przedmiotów, nasz poziom wiedzy byłby inny.
Trzeba też pamiętać, że o ile kiedyś wiedzę czerpano tylko z książek, dzisiaj jest internet. Wygrywa nie ten, kto wie tylko ten, kto wie, gdzie szukać. Latami wychowywano nas, byśmy umieli wyrażać siebie i tworzyć. A drugą stroną tego medalu jest nieumiejętnosć i niechęć oglądania dzieł innych.
@gringo nie jest istotne obcinanie, istotne jest jak słusznie zauważyłeś uwolnienie się od gorsetu któren pije i miewa kaca. No a wtedy jest awanturny. A to nie dostarczyłeś numeru albo listy zapomniałeś wpisać tematu i takie tam różne papiery, które się mnożą jak króliki Lejzorka R.
W pogoni za zrozumieniem mechanizmu zapominamy o co chodzi. Mnie łatwiej bo z natury jestem drań, oszust i tyran nieoświecony. No, ale jak się chce to można, bo niestety, bynajmniej forma musi pasować do treści
wtedy tylko wtedy opos czy jakoś tam jest piękną całością i żadne rogi nie mogą mu wyć.
Wiersz o pizzy,
O pizzy wiersz.
Ciężko się pisze,
Więc nic nie napiszę
Ola R.
@zet
Skoro żeś oszust, drań i tyran nieoświecony, to pax tecum, nietypowy belfrze.
********************
Wiersz o pizzy pisany zapewne po jej skonsumowaniu. Niestety, syty poeta to zły poeta.
********************
Praca domowa mego wczesnoszkolnego dziecka:
„Ułóż wierszyk, w którym wystąpią dwa słowa z „ż”.
Utwór powstał przy wydatnej pomocy mego dziecka licealnego. Zdyskwalifikowany przez panią za zajca:
„Wiersz o życiu w życie”
Ciężkie jest zająca życie, który musi mieszkać w życie.
Jeśli w to nie uwierzycie, poszukajcie zajca w życie.
Dobranoc wszystkim, maturzystom przede wszystkim.
@gringo czasem liczy się fakt uczestnictwa, a nie wygrana. Jak w Olimpiadzie. Ważniejsze od poziomu było, to by wszyscy bez wyjątku zostali zauważeni. Nikt nie został zlekceważony, każdy pochwalony i wynikiem tego jest ten tomik.
Witam, trafiłam na to forum szukajać pomocy, ponieważ nie mogę spać po nocach. Popełniłam karygodny błąd ma maturze rozszerzonej z polskiego. Jest mi ona bardzo potrzebna. Pisałam na temat 2. Napisałam 6 ambitnych stron, zawarłam wiele zagadnień, które podane były w kluczu. Jednak na samym początku, tworząc wstęp, w którym napisałam również wiele istotnych faktów, pomyliłam datę. Nie wiem dlaczego, myślę, że ze stresu moja pamięć źle mi podpowiedziała, mimo, że znam tę datę od długiego czasu. Mam ją we krwi. Zdarza się. Mianowicie: pisząc o próbie zagłady narodu żydowskiego dodałam coś w stylu: „która miał miejsce podczas II Wojny Światowej w latach 1940-1945). Nie zauważyłam błędu, wszyscy wiemy, że powinno być 1939-1945. Jest to jedyny błąd, który pamiętam wśrod tych 6 stron. Proszę o pomoc. Jakie mogą być konsekwencje tego błędu ?? Czy mogę być bardzo ukarana? Bardzo się denerwuję. Zależy mi na dobrym wyniku, a w tej sytuacji nie wiem czego się spodziewać. Z niecierpliwością czekam na odpowiedź jakiejkolwiek kompetentnej osoby.
Aida,
moim zdaniem, to żaden błąd, tylko drobna usterka. Pamiętam, gdy sprawdzałem matury, że przypominano egzaminatorom, abyśmy pamiętali, że uczniowie mogli nie mieć czasu na zrobienie porządnej korekty. Są błędy wynikające z niewiedzy i błędy wynikające z braku korekty. Nie martw się, na pewno ta sprawa nie wpływnie negatywnie na wynik.
Pozdrawiam
Gospodarz
@zet
„…czasem liczy się fakt uczestnictwa, a nie wygrana. Jak w Olimpiadzie. Ważniejsze od poziomu było, to by wszyscy bez wyjątku zostali zauważeni. Nikt nie został zlekceważony, każdy pochwalony i wynikiem tego jest ten tomik.”
Nie popieram tej metody.
Zawsze uważałem, że nagradzani powinni być najlepsi.- Wszyscy wygrali! – mówiła pani na szkolnych zawodach. Zawsze czułem żal, bo najlepiej z klasy biegałem, więc wiem, jak czuli się ci najlepsi zrównani z najsłabszymi.
Bo wszyscy to znaczy nikt.
Niech każdy robi to, co mu najlepiej wychodzi. Stosując Twoją metodę, utwierdza się niektórych w fałszywym przekonaniu, że są w czymś dobrzy, kiedy wcale dobrzy nie są. To jest równanie do dołu, a nie promowanie talentów. Lepiej zawczasu wytłumaczyć uczniowi, że w tej dziedzinie raczej sukcesów nie osiągnie, ale może jest dobry w czym innym – w sporcie, w muzyce, w matematyce.
Nie wszyscy muszą przecież pisać wiersze.
Aida
Dla kogo się wojna światowa zaczęła w 1939 roku to kwestia względna.
Dla Rosjan w 1941.
Dla Amerykanów po ataku na Pearl Harbor.
Ja uważam, że w 1939 roku żadna wojna światowa się nie zaczęła. Lokalna wojna Niemców z Polską się zaczęła. Wypowiedzenie przez Anglię i Francję wojny nie było żadna wojną. To nasza megalomania, że Druga Wojna Światowa się rozpoczęła we wrześniu 39 roku w Polsce. I komunizm się w Polsce skończył i Papierz i w ogóle, pierdy.
Żydów wymordowaliśmy razem z Niemcami o tym pisałaś zdaje się.
To jest ważne, bo w szkole o tym nie uczą.
Moim zdaniem, Druga Wojna Światowa się rozpoczęła z chwilą włączenia się Stanów Zjednoczonych do wojny. No, może napaści Niemiec na ZSRR, może w chwili napaści na Belgię i Holandię ale na pewno nie w Polsce. Wcześniej było zajęcie Austrii i Czechosłowacji.
Nie przejmuj się, żaden błąd, co najwyżej zbędna, niezbyt precyzyjna informacja.
„…pisząc o próbie zagłady narodu żydowskiego dodałam coś w stylu: ?która miał miejsce podczas II Wojny Światowej w latach 1940-1945)…”
To ciekawe, bo szanowni Przedmówcy do Aidy, analitycy nie zauważyli, że błędu …nie ma.
1/ „podczas wojny”, jak napisała Aida, to nie znaczy od początku wojny, a więc równie dobrze w latach 1940-1945
2/ Zagłada (Holocaust), w sensie dosłownym pojęcia, datuje się, wg historyków, od połowy 1941 roku, a więc jeśli błąd to raczej tu. Ale, Aida nie pisze o Zagładzie, lecz o zagładzie, toteż można uznać, że nie ma na myśli nazwy określonego zdefiniowanego zjawiska, a proces. wtedy i ten błąd jest wątpliwy.
3/ Przy postawie i kompetencjach sprawdzających belfrów, dyskusja o błędach i tak ma znaczenie tylko toastu.
A Aida rulez! 🙂
gringo
8 maja o godz. 19:51
– – –
Wcale tak jak piszesz, nie musi (i nie powinno) być.
Każde zadanie rozwojowe może promować równolegle kilka wartości:
a/ udział – czyli ambicję, zaangażowanie, doskonalenie, gotowość weryfikacji własnych osiągnięć (bezwzględną: ja przed i ja po), pokonywanie przeszkód, pracę zespołową.
b/ rywalizację o wynik – ambicję doskonalenia, poszerzenie własnych możliwości, dążenie do celu, etc.
c/ rywalizację o pozycję – porównanie z innymi, ambicję pozycjonowania, asertywność, budowę wiary w siebie, poprawę samooceny, etc.
Każda współpraca i metodyka może zostać w procesie wychowawczym wykorzystana (czyli realizowana fachowo) albo wykoślawiona (czyli uczyniona karykaturą jej celu).
A celem zadania zespołowego jest rozwijanie wartości uczestników (!) a nie: uczestnika, kosztem innych.
Na tym, jak „sprzeda” zadanie uczestnikom wychowawca polega różnica, czy brzytwa metodyczna wykosi krwawe żniwo w małpim gaju, czy synergistycznie wyostrzy profil i dynamikę rozwojową grupy.
W krajach cywilizowanych ta umiejętność posługiwania się strategią i metodyką motywacji w pracy zespołowej jest koniecznym warunkiem kompetencji belfra.
Od wielu już lat nie czytałem nic poważnego pochodzącego z Rosji lub USA co sugerowałoby 1941 jako datę rozpoczęcia II wojny światowej, Parker. Trochę kulą w płot trafiłeś w tym miejscu z tą polską megalomanią. Zresztą, spójrz na odpowiednie obcojęzyczne wikipedie, żadne to dzieła naukowe ale są przecież echem jakiegoś tam istniejącego consensusu poznawczego. Czasem jeszcze można się spotkać z propozycją 3 IX 1939, ale rzadko. Tym niemniej, uwagi Gekko słuszne (chociaż uwagi o minuskule w zagładzie ostro już naciągany 🙂 ).
Bloodthirster
To kompletnie nieważne czy mam racje czy nie. W przedmiotach ścisłych 2×2=4 w przedmiocie takim jak omawiamy nie ma jednoznacznych odpowiedzi. To próbowałem pokazać.
I w tym zresztą się słabość naszej szkoły przejawia.
Trzeba trafić w klucz, na maturze a wcześniej w klucz nauczyciela który twierdzi, że wojna się zaczęła w 1939 czy 1941.
A jakie to ma znaczenie, czy wolno nie uznać na przykład odpowiedzi uzasadnionej, że w 1941?
Ja bym taką odpowiedź wyżej ocenił niż 1 września 1939.
Przerażenie Aidy wskazuje, że u niej w szkole były tylko jedne odpowiedzi na pytania na które się jednoznacznie odpowiedzieć nie da a nawet jak się da, to po co, przecież to nie ciekawe?
Zapomniałem, szkoła nie ma być ciekawa, bo nauka to nie zabawa tylko ciężka praca.
@ Bloodthirster
„chociaż uwagi o minuskule w zagładzie ostro już naciągany”
– – –
Napisałem, że wątpliwy, ale nie – naciągany. Wątpliwy, bo zależy od wrażliwości i rozeznania sprawdzającego.
Dla Żydów, Zagłada (datowana od 1941) to, jako pojęcie, wyłącznie z makroskuły… 🙂
Pozdr.
Oczywiście, że ta dyskusja jest tu mało ważna, ale ponieważ świat nauki zgodnie mniej więcej przyjmuje datę 1939, to nawet przy zastosowaniu daty 1941 trzeba by dorzucić przypis o powodzie takiego ujęcia ram chronologicznych wojny.
parker
9 maja o godz. 8:37
– – –
Ale przecież nikt Aidy nie pytał w tym zadaniu, jaka jest data rozpoczęcia II WS, ani też ona na takie pytanie nie odpowiadała, nawet nie sugerowała, że odpowiada.
parker, coś masz na wątrobie w tonacji i kondycji ostatnich wpisaów, weź się rozerwij jakoś 🙂
Pozdrawiam Cię.
Gekko
Nie pytał, mnie też kiedyś nie pytał a na egzaminie oblał za błędy w sprawach o które nie pytał. Zapamiętałem sobie bo miałem duże poczucie krzywdy i niesprawiedliwości a oblanie mnie zaważyło na całym moim życiu. Zaważyło, nie wartościuję tego ale zmieniło to zdażenie mój stosunek do świata, ludzi i ich pokręconych losów na które czasem nie mają wpływu.
Na rozrywkę się właśnie umówiłem bo masz rację, że trochę poirytowany chodzę.
Że to po komentarzach widać?