Przyjazna matura

Pierwsze reakcje są pozytywne. Tegoroczna matura z języka polskiego na poziomie rozszerzonym zrobiła na uczniach dobre wrażenie. Wydaje się, że CKE w końcu wyczuła nastroje młodzieży (zob. arkusz maturalny).

Uczniowie marzą, aby trafić na autorów, o których coś wiedzą. Strach przed nieznanym paraliżuje. Twórcy testów powinni zatem wybierać pisarzy, o których większość abiturientów słyszała. To wielkie wyzwanie. Nie ma znaczenia, że zdający aspirują do bycia humanistami i zdają język polski na poziomie rozszerzonym. Dzisiaj to nic nie znaczy. Można studiować polonistykę na uniwersytecie i nie czytać, można być wykładowcą na filologii i czytać tylko swoje teksty oraz prace, w których jest się cytowanym, więc można też zdawać maturę na poziomie rozszerzonym i znać tylko pięciu autorów.

Z tych pięciu znanych powszechnie autorów na maturze pojawił się jeden – Kochanowski. Brawo! Jeśli za rok będzie Krasicki na rozszerzeniu, wyślę dyrektorowi CKE kwiaty lub pół litra. Osiecka to też dobry wybór. Nie dlatego, że uczniowie znają jej teksty, to raczej ukłon w stronę młodzieży, która wie, co w mediach piszczy. A w mediach pamiętają o Osieckiej. Poza tym Osiecka była rok temu („Niech żyje bal”), Kochanowski zaś w 2009 (pieśń i tren), a nauka w szkole polega głównie na rozwiązywaniu testów egzaminacyjnych z lat poprzednich. Ida Fink to także dobry wybór. Po pierwsze, też była na maturze (w 2005 „Zabawa w klucz”). A po drugie, trzeba być albo w stresie, albo chyba „polonistycznym imbecylem”, aby w Polsce nie poradzić sobie z napisaniem wypracowania o tematyce żydowskiej. O tym też wciąż głośno w mediach.

Mnie tylko nie podoba się, że do zdania matury na poziomie rozszerzonym nie potrzeba żadnego oczytania. W ramach przygotowania wystarczy rozwiązać testy maturalne z lat poprzednich i od czasu do czasu włączyć telewizor.