Kto ma kłopoty w szkole?
Szkoła jest miejscem, gdzie gromadzą się ludzie, którzy mniej lub bardziej się nie rozumieją. Natomiast ludzie, którzy doskonale się rozumieją, najczęściej są rozproszeni geograficznie. Trzeba opanować nie lada umiejętności, aby funkcjonować w gronie osób, które mają inne poglądy, inne cele życiowe, odmiennie się ubierają, jedzą nie to, co my, a nawet są inaczej religijni bądź w ogóle nie są religijni. Nie wszyscy uczniowie i nie wszyscy nauczyciele radzą sobie z przystosowaniem do funkcjonowania w gronie osób, z którymi nie można się w pełni porozumieć. Aby być szczęśliwym, musiałbym znaleźć się w gronie osób, które nadają na tych samych falach co ja. W pracy to się nie może zdarzyć, więc jestem mniej lub bardziej nieszczęśliwy, podobnie inni nauczyciele oraz uczniowie. Możliwe są oczywiście bliższe kontakty z wybranymi osobami, dzięki czemu pobyt w szkole staje się znośniejszy. Kto nie trafi na pokrewną duszę, ten cierpi stukrotnie bardziej niż reszta.
Niektóre cechy osobowości przyciągają kłopoty. W szkole nie jest dobrze być aktywnym, odważnym i niezależnym. O wiele lepiej radzą sobie osoby bierne, lękliwe i dostosowujące się do zdania innych. Także ludzie otwarci i krytyczni ściągają na siebie kłopoty. Opłaca się być zamkniętym w sobie i bezkrytycznym wobec szkolnej rzeczywistości. Kto ma wysokie poczucie własnej wartości, ten szybko się narazi innym. Dlatego korzystniej jest mieć o sobie niskie zdanie. To ułatwia przyjmowanie krytyki, która w szkole sączy się z ust nieomal każdego. Muszę przyznać, że mnie też łatwiej pracuje się z uczniami zalęknionymi, o niskim poczuciu godności własnej, chłonącymi każde słowo z moich ust i wykonującymi bez zastanowienia moje polecenia. Prywatnie wolę kontaktować się z ludźmi niezależnymi, krytycznymi i aktywnymi, natomiast w pracy odwrotnie – wolę bezkształtną masę, którą mogę urabiać według własnego zdania. Gdyby klasy były o połowę mniejsze, mógłbym pracować z uczniami odważnymi i krytycznymi, ale skoro klasy są tak liczne, da się realizować materiał tylko pod warunkiem uległości uczniów.
W szkołach państwowych, gdzie klasy są liczne, a warunki pracy przeciętne, musi panować dryl podporządkowania. Pasywni, ulegli i lękliwi uczniowie mają się w takich szkołach doskonale. Natomiast odważni, spontaniczni, krytyczni młodzi ludzie narażeni są na różne kłopoty. Tak musi być, bo gdybyśmy w szkołach publicznych kształcili ku wolności i wspierali niezależność uczniów, szkoły te zamieniłyby się szybko w miejsca chaosu i walki wszystkich ze wszystkimi. A zatem, kochana młodzieży, skoro wybrałaś naukę w szkołach publicznych, to trzymaj gębę na kłódkę, jako i ja staram się czynić, bo już mam dość kłopotów.
Komentarze
nie bede trzymal ‚geby na klodke’, poniewaz Polska to wolny kraj i obowiazuje wolsnosc slowa. a przeciez nauczyciele powinni wysluchac innych zdan, a nie uciszac tych, ktorzy sa zbyt aktywni, nie podlegaja pod to ugniatanie wedlug woli nauczycieli. szkola powinna byc miejscem dyskusji, oczywiscie dyskusji na pozomie, a nie miejscem gdzie siedzi w lawkach ponad 30 osob i wpatruje sie w n-la jak w obrazek, nie wynoszac z lekcji nic, procz tego co n-l powiedzial. nie maja wlasnego zdania, tylko przy odpowiedziach ustnych mowia slowo w slowo, jak n-l na poprzedniej lekcji. czy tak ma byc?
Brawo 100% racji…
Czy nie najcenniejsze u człowieka jest posiadanie własnego zdania?? Czy fakt, że się różnimy, że lubimy inne rzeczy nie jest atrakcyjne?? Powinniśmy mieć własne zdanie i podjąć to ryzyko odrzucenia i niezrozumienia. Szkoła jest idealnym miejscem na to żeby dyskutować, słuchać, właśnie pod okiem nauczycieli, którzy dzielą się swoją wiedzą i dają podstawy do posiadania własnego zdania. Mamy skończyć szkołę i powiedzieć ?przeszedłem przez nią będąc cichym i zamkniętym w sobie????. Nie żyjemy już w czasach, kiedy powiedzenie tego, czego się myśli groziło karą i o dziwo nawet wtedy w szkołach (i nie tylko) znaleźli się ludzie, którzy mówili, co myślą, to oni przekazali nam prawo i zaszczyt mówienia o swoich poglądach. Nie marnujmy tego i nie zaprzepaśćmy ich starań nawet za cenę ?kłopotów?
pozdrawiam
Jestem nauczycielką i też nie umiem oraz nie chcę trzymać gęby na kłódkę, w związku z czym mam w pracy same nieprzyjemności ze strony dyrekcji i koleżanek.
W kwestii własnego zdania:Najlepiej obejrzeć film Dwunastu gniewnych ludzi z 1957 roku…Henry Fonda fenomenalnie zagrał rolę człowieka,który przeciwstawia się pozostałej 11 ludzi a następnie ich przekonuje o własnych racjach…(chodzi o wyrok śmierci na człowieku o którym wszyscy myśleli że jest winny zbrodni ,tylko jeden człowiek miał wątpliwości …) Oglądałem ten film bardzo dawno,ale świetnie ten film pamiętam.Jednocześnie ten film obrazuje doskonale motywy ludzi,którzy zgadzają się ze zdaniem innych ludzi…) Oczywiście należy też wiedzieć,kiedy przeciwstawić się grupie!!!…Są ludzie,którzy przeciwstawiają się innym ludziom we wszystkich sprawach,ponieważ uważają że jak zgodzą się z grupą to stracą własne niezależne zdanie..a to przecież nie o to chodzi…CO DO bierności uczniów to należy wziąć pod uwagę motywy uczniów ,którzy przychodzą do szkoły-wielu chodzi bo chodzi….(lepsze to niż pracować),są też tacy ,którzy zarywają noce (imprezy,gry komputerowe,internet,miłość….itd)-przychodzą do szkoły przemęczeni- tacy uczniowie zgodzą się ze wszystkim,aby móc się zregenerować psychicznie….Należy pamiętać(wspominałem o miłości),że często uczniowie myślą o obiekcie „Wielkich UCZUĆ „-wszak szkoły to świetne miejsce na „miłość życia” a jak jeszcze siedzi w jednej ławce (w klasie) no to uczeń jest stracony dla edukacji ….Oczywiście jest to sprawa indywidualna (odporność organizmu i psychiki na „jad amorowy” )To też jest przyczyną agresji uczniów w stosunku do nauczycieli i kolegów oraz koleżanek ,wyładowują swoją frustrację związaną z tym,że np ktoś ich uczuć nie zauważa… Są też tacy,którzy na”siłę” próbują zaistnieć – zwrócić na siebie uwagę…np powiedzą coś nauczycielowi prosto w twarz przy świadkach ,wśród których jest osoba będąca przyczyną „wytwarzania strzał Amora”…. Pozdrawiam!!!
@ Pan Dariusz:
Niestety uczniowie zwykle nie wybierają szkoły. Kwestia szkoły prywatnej/publicznej uzależniona jest ściśle od zasobności rodzicielskiego portfela a często także jego przekonań (politycznych itp.).
@ Uczniowie:
Chcecie wyrażać własne zdanie? Ależ nikt Wam tego nie broni. Chodzi tylko o czas i miejsce wyrażania tegoż. Czy jeśli chodzicie do kościoła, to przerywacie księdzu w środku kazania, by wygłosić swoją opinię, swoją interpretację? Zgaduję, że nie. I podobnie w klasie: rozbijanie lekcji przez jednostki – nawet jednostki wybitne, rozwijające się, wartościowe bardzo – sprawia, że materiał staje w miejscu. Nauczyciel zaś jest także pracownikiem, posiada pewne zobowiązania względem swojego przełożonego (dyrektora) oraz pracodawcy (państwa). I czy mu się to podoba, czy nie, MUSI się z tych zobowiązań wywiązywać. MUSI realizować program, którego sam przecież nie układa.
Moja propozycja? Wypróbujcie alternatywne ścieżki wyrażania swojego zdania. Zakładajcie blogi literackie (krytyczno-literackie), na których swoje zdanie wygłaszać będziecie. Jeśli tematyka będzie obejmowała zagadnienia poruszane na lekcjach i język będzie „na poziomie”, myślę że również Wasz Nauczyciel nie odmówi komentowania wpisów.
Pomyślcie nad jakąś szkolną gazetką – to też jest miejsce, w którym możecie pochwalić się posiadaniem Waszego zdania. Wtedy wszyscy zyskują a nikt nie traci.
„wybrałaś naukę w szkole publicznej” – naprawdę śmieszne. Nie mniej tego właśnie powinna uczyć szkoła – wyrażania własnych opinii i bronienia ich o ile są uzasadnione. Bez tego te x lat spędzone w szkole wydają zmarnowane, może lepiej w takim wypadku w ogóle znieść obowiązkową edukacje?. A swoją drogą czy nie można kształcić ku wolności a jednocześnie uczyć szacunku dla zasad i dla innych?. Ale jeśli nauczyciele tego nie potrafią to kto ma to robić.
wolę mieć w szkole kłopoty, niż dać się zdominować prymitywom. Mnie ich uznanie nie potrzebne, a przynajmniej sam się szanuję – to jest ważne. Pozdrawiam
Pan mnie przeraża, Panie Darku.
Szkoła jest niewątpliwie miejscem, gdzie spędzamy bardzo dużą ilość swojego czasu, przez szereg lat, więc ma wpływ na kształtowanie naszego charakteru. Nie da się być w szkole zupełnie innym niż gdzieś indziej, bo to nie jakiś plastikowy, tylko realny świat. To przykre, że chciałby Pan, żeby nasz cały naród składał się z ludzi o niskim poczuciu wartości, bojących się wszystkiego, uśmiechających się kiedy trzeba i milczących kiedy trzeba, czyli w jakimś stopniu zakłamanych. Nie mam na myśli oczywiście, że powinno się „rozwalać” każdą lekcję pogaduszkami i demonstrowaniem wszystkich swoich przekonań kiedy popadnie. Nie popadajmy w skrajności.
A co powiecie o tym chłopcu , który uciekł (wrócił) z Anglii do polskiej szkoły. Angielska mu się nie podobała. Woli polską kindersztubę i mieszkanie z dziadkami.
A ja staram się wyrażać swoje zdanie, tak by nie naruszać wolności innych. Jest to ciężkie zadanie, tym bardziej w szkole publicznej, ponieważ jest to instytucja, w której z zasady nie można być osobą o własnym zdaniu.
I po raz kolejny odwołam się do mojej teorii o światłości i klasie człowieka. Nauczyciel światły uszanuje każde zdanie, interpretację itp. ucznia (o ile nie łamie ogólnie przyjętych zasad, nie jest wulgarna itd.) nawet jeśli się z nią nie zgadza! A „ciemnota” będzie uznawać jednostki mające własne zdanie za: aroganckie, chamskie, bezczelne, butne, impertynenckie, zarozumiałe itp…. (Duża dowolność).
Podkreślam jednak różnicę:
szanować powinno się osoby o własnym zdaniu, a nie antykonformistów, którzy nie zgadzają się, „bo tak”…
Na tym właśnie polega osławiona „funkcja wychowawcza” szkoły. Nauczyć się mówić dokładnie to co inni chcą usłyszeć, a myśleć i działać po swojemu. Nie da się stwierdzić czy osoba lękliwa i bierna faktycznie taka jest czy tylko okresowo nakłada jakże wygodną dla siebie maskę. Istotnie, inny tryb prowadzenia zajęć praktycznie nie jest możliwy. Dopóki sprawa nie dotyczy drastycznego wpajania jedynie słusznej ideologii (jak np. niektóre pomysły na „wychowanie do życia w rodzinie”) sprawa nie jest groźna. Być może nawet takie działanie zaprocentuje w późniejszym, dorosłym życiu. W końcu młodzi nauczą się, że nadmierna szczerość i otwartość nie zawsze się opłaca. A to przecież podstawa w szerokich kontaktach międzyludzkich.
Mnie też…
Ja mam 10 lat ale jestem na tyle maddry ze wiem ze pieprzysz glupoty powiem jedno SPIEPRZAJ DZIADU
A niektorzy nauczyciele moga i sa fani ale nie tacy ndziaze jak pan buuuuuuuuuu………………….. ale nuuuuuuuuuuuuddddddaaaaaaa…….
Uważam że ważne jest w jaki sposób wyraża się własne zdania i poglądy.
W szkole zawsze byłam osobą aktywną, wyrazająca swoje opinie, aczkolwiek nie zawsze wpływało to pozytywnie na kontakty późniejsze. Niestety człowiek to taka natura, ze budzi się w nim bunt że ktoś może miec odmienne zdanie. Oczywiscie zalezy to również od charakteru człowieka. Pozdrawiam
Gratuluję odwagi że nazwał Pan to dzieje się w szkole po imieniu. Nie odbieram tego tekstu jako ironię – z pozycji ucznia, teraz już studenta tak to wygląda.
Pozdrawiam
m – tyczka,
niech zgadnę, o tym uczniu pewnie mówili w TVP?
AM,
funkcja wyychowawcza szkoły to zwyczajny zamach na wolność, zważywszy na to, że szkoła jest obowiązkowa do 18 roku życia. Biorąc pod uwagę to, że 75% nauczycieli to ludzie bez klasy i szacunku do innych, można odnieść wrażenie, że gdyby szkoła kiedykolwiek zaczęła się wywiązywać ze swoich zadań, to nasze społeczeństwo czekała by moralna zagłada.
ZAWSZE i WSZĘDZIE warto być nonkonformistą i tyle! Szkoła to świetne miejsce, żeby się tego nauczyć. A że trudno? – i dobrze. Im trudniej, tym lepiej, według pięknej maksymy, że co nas nie zabije…
A mnie się wydaje, że moża „nie trzymać gęby na kłódkę”, wyrażać własne zdanie i jednocześnie mieć szacunek otoczenia. Nieistotne czy dotyczy to ucznia, nauczyciela czy dyrektora. O tym jak się zachowamy i jak nas będą postrzegać decyduje charakter, określone cechy osobowościowe, umiejętności komunikacyjne czy w końcu kultura osobista.
tak trzymajmy gęby na kłódkę niech króluje bylejakość i jednakowość bo tak łatwiej.
Gdybym mogla wybrałabym zupełnie inne LO, pewnie prywatne, tylko kto mi je opłaci? Tak jak studia, bardzo chętnie poszłabym na SWPS na przykład, albo inną prywatną uczelnię, ale bardzo trudno jest studiować na dziennych, pracować i zarabiać tyle żeby przeżyć nie koniecznie ogryzając tynk ze ścian.
mkmk: ‚75% nauczycieli to ludzie bez klasy i szacunku do innych’? Widzę, że robiłeś jakieś badania na ten temat?
Hmm, a na temat, wszystko zależy od wyczucia. Umiem być szczera do bólu, kiedy widzę, że to jest potrzebne, albo kiedy jestem pytana o zdanie. Umiem siedzieć cicho, kiedy temat mnie nie interesuje, bo wychodzę z założenia, że jeśli coś mnie nie dotyczy, to nie ma co się wypowiadać na siłę, byle gadać. Mam wpojony szacunek do starszych ode mnie, więc staram się być wobec nich uprzejma i nie mówić natychmiast wszystkiego co myślę (co zdarza mi się czasem w stosunkach prywatnych), ale do czasu, kiedy ktoś nadepnie mi na wolność osobistą. Zdaję sobie sprawę, że za pyskowanie nauczycielom, nawet kiedy wina leży po ich stronie, można mieć kłopoty, ale gdybym kiedykolwiek została poważnie obrażona, nie miałabym skrupułów żeby się odwinąć. Na szczęście, nie mam z moim składem pedagogicznym problemów typu ‚siedźcie cicho i tak ja mam rację’.
Do mkmk:
Mówili wiele wszędzie i pisali też. Więcej informacji Google: wybrał polską szkołę. To wasz kolega z LO III w Łodzi. „
Istotnie, robiłem „badania”. Nie trzeba być specjalnie precyzyjnym, żeby wyznaczyć 3/4.
Tez mnie szokuje wskaznik zapodany przez mkmk. Na pewno nie jest tak żle.
Swoją drogą – czy trzeba kłamać, wypowiadać opinie pod zamówienie aby mieścić się w tzw. sredniówce. Mozemy mieć do siebie równiez uzasadnione pretensje za przemilczenia jakichś sytuacji, wypowiedzi czy zachowań. Jesli nasze milczenie ma odpowiednią wage w zespole, to pozostali też pomilczą i bedzie tak jak miało być.
Zasłużymy sobie na kolejnego kaca moralnego. I tak od okazji do okazji. Czego trzeba aby wreszcie pokazać na co nas stać?
AM ma racje z „wychowaniem do zycia w rodzinie”. Dorzucilbym jeszcze nauczanie religii wg. koncepcji jedynie prawdziwego wyznania zamiast np. religioznawstwa.
Czy szkola uczy wyboru i krytycznego spojrzenia na inne poglądy i systemy wartości?
Dopuszczalna jest jakaś choćby rozmowa na „te” tematy?
Milczenie jest złotem,albo inaczej :Wszystko co powiesz może być użyte przeciwko Tobie…Ludzie,którzy źle życzą Tobie potrafią to wykorzystać!!! Spotkałem na swojej ścieżce zawodowej uczniów,którzy mówili :Niech Pan uważa na siebie…Nauczyciel nie może wiele rzeczy powiedzieć,ponieważ w dużej społeczności ludzi znajdą się tacy,którzy wykorzystają to przeciwko nauczycielowi… mkmk-szkoła jest Obowiązkowa w Gimnazjum!!! W każdej chwili możesz ze szkoły w LO zrezygnować!!! Nikt Ci wolności osobistej nie zabiera !!! Nieraz należy się przystosować (niestety) w szkole,ponieważ Szkoła jest instytucją społeczną mającą przygotować człowieka do życia w społeczeństwie (normy społeczne,kodeks karny i cywilny,KODEKS RUCHU DROGOWEGO itp,itd) We własnym domu możesz ustalać własne zasady(możesz wpuścić gościa w kapciach ,a możesz w gumowcach ,albo wcale nie wpuścić do domu)Mechanizmy życia społecznego mają swoje zalety,ale i WADY(możesz przeciwko nim wystąpić -ale należy pamiętać o różnorakich konsekwencjach!!!) Co do klasy nauczyciela -podałeś tylko ogólnik!!!Musisz pamiętać ,że różni ludzie mają różne kryteria oceniania innych ludzi … w tym nauczycieli np. są ludzie,którzy uważają,że człowiek ma klasę,gdy ma willę i luksusowy samochód,czy zegarek za 10 tys złotych… Pozdrawiam!
Czeslawie,
jest tak źle, czego wspaniałym dowodem są ostatnie wydarzenia w mojej szkole. Niestety malo jest szkół w których większość nauczycieli wykazuje się wyższym poziomem. Dodam, że moja opinia wynika głównie z doświadczeń w łódzkich szkołach. Chcę wierzyć, że w innych miastach jest lepiej, bo Łódź niestety jest stolicą chamstwa. Pozdrawiam
Demonie Oświaty,
to czy ktoś posiada klasę, czy nie, nie ma nic do jego statusu materialnego. Nie willa i samochód stanowi o wartości człowieka i jego zachowaniu wobec innych.
Ponadto mówienie, że jak mi się szkoła nie podoba to mogę ją zmienić jest brednią, bo jaki jest sens zmienianie szkoły, skoro WE WSZYSTKICH OBOWIĄZUJĄ TE SAME NORMY URZĘDOWE. Szkoły powinny być autonomiczne, a nie wszystkie jednakowo skazane na realizowanie idiotycznych ustaw. To ja wybieram czego chcę się uczyć i ja wybieram jaki egzamin sprawdzający chcę zdać. A pracodawca sam zdecyduje, czy mu moje kwalifikacje opowiadają, czy nie.
Poza tym wspomniłeś, że szkoła jest obowiązkowa na etapie gimnazjum – a myślisz, że w gimnazjum jest inaczej niż w liecum? Takie same absurdy, tylko że młodziez gorsza, bo nie przesiana. Mnie chodzi o to, że ograniczaniem wolności jest w obowiązkowej szkole realizowanie programu wychowawczego. Państwo narzuca szkołom wpajanie dzieciom konkretnego programu wychowawczego, a od tego są rodzice!
>>mkmk, W kwestii klasy człowieka…(że o klasie człowieka nie decyduje willa itp tylko…itd) podałem tylko przykład…znam sporo osób bogatych(większość pogardza biednymi…) )W tej kwestii zgadzam się z Tobą w zupełności !!! Nie są bredniami natomiast to,że możesz zmienić szkołę (zgodnie z prawem możesz ją przecież zmienić!!!) Rzecz w tym,że mówiłeś o ograniczeniu Twojej wolności !!!( nikt na siłę Ciebie w szkole średniej nie trzyma !!!)przecież to co powiedziałeś wywołuje wrażenie, jesteś w więzieniu !!! MASZ RACJĘ co do absurdów systemu oświaty w Polsce !!! Brak jasnych kryteriów egzaminu maturalnego (ciągłe zamieszania)zmienianie programów nauczania np kilka lat temu WOS w gimnazjum był realizowany przez cały rok szkolny ,a teraz do końca marca…itd itp.CO DO PROGRAMU WYCHOWAWCZEGO – zależy o jakie treści Ci chodzi -alkohol,fajki ,czy narkotyki -to ciągle są realizowane (przy czym biorąc pod uwagę skalę zjawiska stosowania tych używek przez młodzież to nie jest ten program skutecznie realizowany… podobnie chodzi o przemoc itd) MASZ RACJĘ ,że rodzice powinni wychowywać swoje dzieci ( inna sprawa ,że wielu rodziców z tych obowiązków się nie wywiązuje ) Zresztą człowiek dorosły powinien już wiedzieć jak się zachowywać ( na tym przecież polega dorosłość ) NIE MIEJ pretensji do nauczycieli tylko do MEN !!! TO oni WYMYŚLAJĄ różne bzdury (także i mądre rzeczy) ,a DYREKTOR i nauczyciele muszą to realizować,ponieważ KURATORIUM ocenia ,czy szkoły realizują zadania ,które nakazuje MEN !!! DLA pocieszenia dodam ,że nie ma już tych OSZOŁOMÓW z LPR !!! Może coś się zmieni na lepsze ,zobaczymy…Pozdrawiam!
Demonie Oświaty,
nie mam pretensji do nauczycieli i dyrektora o to, że realizują przepisy – za to dostają pieniądze to realizują. Mam pretensje wtedy, kiedy w codziennych realacjach zachowują się niestosownie, udając że to jest ich program wychowawczy. Niestety sporo nauczycieli swoją zawodową frustrację przerzuca na uczniów – jestem gotowy uwierzyć, że ze zwykłej zawiści. Zresztą kim może być dyrektor, jak nie frustratem budującym sobie poczucie własnej wartości, skoro potrafi udzielic nagany za to, że uczeń sidział i żuł gumę jak on przechodził korytarzem…
Pan jakoś „nie trzyma gęby na kłódkę” tylko zręcznie i umiejętne podlizuje się dyrektorowi. Prawie na każdej lekcji! Niedługo opanuje Pan tę sztuke do perfekcji. Osobiście nic do Pana nie mam bo uczy Pan dobrze i nic Pan mi nie zrobił ale trochę szczerości i mniej pozy (w stylu „Dyrektor mon amour”) nie zaszkodzi. Mówię to z życzliwości i dobroci serca.
Pozdrawiam serdecznie
Obserwujac swe dzieci, obecnie 22 i 31 lat, obserwowalam poniekad takze atmosfere w liceach ogolnoksztalcacych przed „przelomem” i po. Oczywiscie mam takze swoje wspomnienia (nie tylko z Polski). Im pozniej, tym gorzej. O ile jeszcze podczas pobytu syna w szkole odnosilam wrazenie, zew jego liceum ceni sie wlasne zdanie i nie dazy sie do urawnilowki pogladow, to obserwujac pobyt corki w jednym z warszawskich liceow niestety coraz czesciej dostrzegalam obawe przed „wychylaniem” sie. Haslo, jakie wsrod jej rowiesnikow obowioazywalo, to „morda w kubel i nie bulgotac”. Podobne tendencje wystepowaly jak sadze rowniez w liceach moich siostrzencow. Wystepowanie z wlasnym zdaniem to „obciach”. Czy tak wychowuje sie czlonkow spoleczenstwa obywatelskiego? Obserwuje delegacje Polski w Brukseli. To. co rzuca sie w oczy, to niesmialosc w zabieraniu glosu w dyskusji, szczegolnie u mlodszych delegatow. A tam sie jezdzi przeciez po to, by dyskutowac, prezentowac swoje zdanie.
Mialam szczescie przez pewien krotki czas uczeszczac do liceum w Polsce, w 1965-66 r. W szkole tej klasy byly 35-37-osobowe, a mimo to dyskutowalismy zawziecie, szczegolnie na j. polskim u p. Knothe i na lekcjach historii. Niezgadzanie sie z nauczycielem nie bylo grzechem dwojkowym, przeciwnie, p. Knothe stawiala piatki za wypowiedzi sprzeczne z jej pogladami, byle byly dobrze udokumentowane. Taka byla atmosfera. Zreszta z czegos wziely sie przeciez protesty 1968 roku i Solidarnosc. Ci ludzie nie bali sie wlasnych pogladow.
Opowiesci, ze zageszczenie uczniow w klasach to powod umyslowego zamordyzmu, jest bzdurne. Umyslowy zamordyzm jest skutkiem ciasnoty intelektualnej, braku pewnosci siebie nauczycieli. A najlepszy nauczyciel to ten, ktory, gdy czegos nie wie, przyzna sie do tego i powie, ze do jutra sprawdzi.
@ „A zatem, kochana młodzieży, skoro wybrałaś naukę w szkołach publicznych, to trzymaj gębę na kłódkę, jako i ja staram się czynić, bo już mam dość kłopotów”
Niech Pan nie będzie śmieszny – gdyby większość uczniów miała JAKIEKOLWIEK zdanie w podejmowaniu decyzji szkoła prywatna/publiczna to wątpię czy ktoś by się wahał wybierając placówkę prywatną.
Myślę, że Pan dobrze o tym wie.
Przepraszam, że będzie to kilka słów niezwiązanych bezpośrednio z powyższym tekstem, ale właśnie natrafiłem na tego właśnie bloga, sama jego tematyka przypomniała mi słowa, które dosyć niedawno sam skompletyzowałem. Jest to pewnego rodzaju krytyka obecnego systemu edukacji w której wymieniam kilka najbardziej mnie – jeszcze jako ucznia – rażących cech szkoły „ogólnokształcącej”. Raz jeszcze przepraszam, że nie odnośnie tego wpisu.
„Może gdybym był na tyle fajny, na tyle zdolny i wyjątkowy, że wszystkie szkolne i pozaszkolne przedmioty wpajałbym od ręki ? zapewne nigdy nie doszukiwałbym się problemów w systemie edukacji. Z racji że tak niestety nie jest, krąży po głowie wiele buntowniczych myśli, a ich głównym przesłaniem jest: zmieniać! ? Tylko, co my możemy zmienić? ? Podejmowane na co dzień przez nas decyzje wpływają co najwyżej na rodzaj zjadanego pieczywa. Gdzież nam do ustaw, do reform? Gdzież nam do rewolucji?!
Panuje demokracja, czyli od nazwy ? władza ludu. A ja mówię, że wybory nie sprawiają, że czujemy się odpowiedzialni za decyzje. Każdy obywatel wynajmuje polityka po to, by ten robił dla niego. I gdyby był skompletowanym urządzeniem, zapewne tak by się właśnie działo. Polityk to jednak człowiek, który wynajmowany się nie czuje. Ale nie o mentalności polityków dzisiaj chciałem napisać.
Demokracja to ustrój uznający większość, nie uznaje natomiast jednostki i jej odrębności. Musimy się więc wedle większości podporządkowywać. Gdyby jednak przeprowadzić przeróżne ankiety wśród społeczeństwa, wyszłoby na to, że większość z wieloma sprawami się nie zgadza. Nie zgadza się lub nie popiera panujących zwyczajów, obowiązujących praw, narzucanych nam zakazów i nakazów. Teoretycznie więc, można by wiele spraw zmienić ? zgodnie z większością. Tak się jednak nie dzieje i to tylko dowód na to, że polityk nie jest reprezentantem danego okręgu. On po prostu mówi i głosuje, na co partia każe.
Ja co prawda ?wynająć? jeszcze nikogo nie mogłem, ale zgodnie z przyjętą w naszym ustroju wolnością słowa mogę sobie pokrzyczeć. A skoro ? jak na wstępie napisałem ? nie jestem genialnym ?ścisłowcem? szczególnie boli mnie to, co wbrew sobie wałkować muszę dzień w dzień ? boli mnie system wg którego obecnie się uczymy, obecnie czyli w szkole średniej.
System edukacji, system szkolnictwa obowiązkowego (!) nie przyjmuje racji jednostki. Ogół musi być zadowolony, musi bo przecież jakie ma inne wyjście? Ogół musi poznać i zaakceptować obowiązujący system. Komuś się nie podoba? ? Granica otwarta. I niestety, tu argument zamykający usta. Jednak nie można się poddawać. O kraj swój trzeba walczyć nawet wówczas gdy jesteśmy ekscentrycznym wyjątkiem. Na siłę Ojczyźnie trzeba pomóc, nawet gdy Ona, a raczej ludzie chwilowo wypowiadający się w Jej imieniu tego nie chcą.
System edukacji o którym można by długo się rozpisywać należy skonsolidować do dwóch racji. Przedstawię dwie, sprzeczne ze sobą i obie niezwykle silne tezy. Jedna z nich staje w sprzeczności z dotychczasowymi zasadami i mówi: ucz się tego, czego chcesz! Jeśli nie chcesz, nie ucz się wcale! Teza druga, panująca obecnie i również bardzo mocna: Ucz się ogółu, wszystkiego, bo twoja wiedza musi wznieść się na określony, ogólny poziom, chociażby po to, by w późniejszym czasie mogła rozwijać się efektywniej w danej już dziedzinie, w danym kierunku. Właśnie ta druga teza wytwarza nam pseudo-specjalistów, co niweczy nie tylko ukształtowane, pozytywne stereotypy o Polakach poza granicami naszego kraju, ale również marnuje możliwości człowieka ? paradoksalnie, bo rozwijając się w dziedzinach określonych rozwijamy się efektywniej niż ucząc się wszystkiego. Wszystko i nic ? jak mówią. To są właśnie zasady wg których ? moim zdaniem ? osiągnąć, w niewdzięcznej roli jednostki można zdecydowanie więcej. Ucząc się spraw których uczyć się chcemy i wiążemy z nimi swoją przyszłość dążymy do realnego osiągnięcia zadowalającego poziomu. Poziomu który może nam zapewnić ?coś?. Czym jest to ?coś?? – A chociażby gwarancją otrzymania w przyszłości za naszą pracę czegoś w zamian. Niech to będą te straszne pieniądze, niech to będzie satysfakcja i realizacja tych magicznych punktów zhierarchizowanych przez Maslowa.
Dochodzimy do punktu w którym sympatycy obydwu teorii stają w jawnej sprzeczności zdań. Konkretnie.: Człowiek popierający całkowitą liberalizację edukacji twierdzi, iż lepszego specjalistę w danej dziedzinie ?wyprodukuje? rozwijanie w tym właśnie kontekście naukowym. Innymi słowy: kiedy człowiek ma zdolności malarskie, niech nie karzą mu latami uczyć się o atomowym składzie płótna. I odwrotnie: urodzony chemik niech nie męczy się nad poskładaniem kilku zdań w coś, co później na siłę nazwane zostanie wypracowaniem. Kto wie, być może ten człowiek zamiast marnować czas (bo niewątpliwie w jego przypadku jest to czas zmarnowany) na pisaniu, koncentrując się na atomach stworzy nową, rewolucyjną teorię atomową! Przy czym trzeba oczywiście zaznaczyć: system ten nie neguje w całości pomysłu edukacji ?ogólnokształcącej?. Jest jedynie argumentem mającym na celu skrócenie tejże edukacji. W obecnie obowiązujących ustawach jest to jasno określone, więc i niech przeciwnik określi od kiedy taki system powinien przestać obowiązywać. Otóż już na etapie szkoły średniej! Przy czym nacisk powinno się położyć (jednocześnie przeprowadzając reformę) na sposób nauczania ogólnokształcącego w szkołach podstawowych i gimnazjalnych. Nie da się bowiem dokonać rewolucyjnych (co nie znaczy złych, czy nawet ryzykownych) działań jedynie na określonym etapie. Zmiany wprowadzone w okresie szkoły średniej automatycznie wymuszają na twórcach ustaw stworzenie odpowiednich zapisów odnoszących się do wcześniejszych ośrodków oświaty.
Natomiast zwolennik dotychczasowego systemu uważa, iż nie jest możliwym optymalne przygotowanie jednostki do ukierunkowanego kształcenia, bez obecnego zakresu wiedzy ogólnej. Kiedy sytuacje tą spróbujemy zobrazować: wg tej myśli, malarz bez wiedzy o dokładnym składzie atomowym pędzla nie jest w stanie stworzyć dzieła godnego nazwaniem autora wybitnym artystą. Czyż nie jest to absurd? Jeśli jednak na siłę postanowimy w ten nonsens brnąć; w czasie ukierunkowanego kształcenia winny się znaleźć czynniki które w pełni ukształtują kompletnego specjalistę. I tak: jeśli wg tej myśli malarz faktycznie bez wiedzy o składzie atomowym pędzla obrazu nie namaluje, trzeba go tego składu nauczyć, ale dopiero w momencie kiedy będziemy naprawdę pewni jak bardzo jest mu to potrzebne! Ktoś będzie się upierał i nie zważając na rozsądne argumenty zdania nie zmieni. Więc może przykład? ? Najlepszym poparciem dla takiej reformy jest system edukacji panujący w Stanach Zjednoczonych. Proszę wgłębić się w obowiązujące tam standardy. A czy ktoś powie mi, że w tamtym kraju nie wytwarza się wybitnych specjalistów? – USA jest jednym, jeśli nie jedynym państwem które może poszczycić się znakomitą liczbą wypuszczanych ekspertów – praktycznie we wszystkich dziedzinach dzisiejszej nauki i życia. I stoi to w zupełnej sprzeczności z ogólnie panującym stereotypem o domniemanej tępocie tamtejszego narodu.
Jeżeli Kowalsky robi najsolidniejsze meble, cieszy się renomą i szacunkiem wśród odbiorców to niech już nawet nie wie gdzie leży kraj do którego jego meble są eksportowane. Niech nie wie gdzie leży Polska, jakich ma sąsiadów i czy Portugalia ma swój, odrębny język. Niech robi meble, a zapewniam, że w razie potrzeby wyjazdu do Europy znajdzie się ktoś kto sens swojego życia odnalazł w geografii i Kowalskyemu pomoże.”
– Jeśli mogę prosić o odniesienie się do powyższych słów i poglądu w jednej z notatek. Z góry dziękuję i pozdrawiam!
>> Kacper Strykowski Polska Oświata nie jest zainteresowana zmianami kształcenia na etapie gimnazjum i szkoły średniej,ponieważ pracę straciłoby wielu nauczycieli przedmiotów ogólnych np historii,geografii ,j.polskiego…itd …Ucząc w gimnazjum wiem i pozostali nauczyciele też,że część uczniów ma predyspozycje do pracy w melioracji ,bądź też zainteresowana jest pracą w budownictwie ,albo w transporcie.A jakby tyle nauczycieli straciło pracę to Ci co zarabiają na szkoleniach nauczycieli też mieliby mniej pieniędzy….Pozdrawiam!
Brawo Kacper. Poziom wypowiedzi to nie poziom przecietnego ucznia z przecietnej szkoly. Gdyby choc kilka procent naszych nauczycieli i decydentow podzielalo taki poglad to pewnie byloby juz dawno po reformie oswiaty. Juz rozpoczalby sie poscig za tymi co nas wyprzedzaja. Nie dreptalibysmy w miejscu.
Poki co slyszy sie magalomanskie opinie o wyzszosci naszej szkoly nad amerykanska chocby. Dla scislosci : Amerykanom w ich prymacie naukowym pomaga od pokolen stosowany skutecznie drenaz mozgow. Kwiat aktywnych ludzi z calego swiata u nich wlasnie znajduje wsparcie wlasnego rozwoju i dla nich pracuje.
I jeszcze pare slow – ciekawostek moze?
W ostatnie wakacje przebywalem u corki w Chicago, tez nauczycielki – pracujacej kiedys w sobotniej szkole przy kosciele Sw. Trojcy. To wsrod jej znajomych spotykalem dawnych jej uczniow – obecnie studentow i dawnych lub nadal pracujacych nauczycieli. O czym byly Polakow rozmowy ? – zgadniecie ?
Pytalem mlodych skad sie bierze ich aktywnosc np. praca w ramach wolontariatu, co ich nakreca, czym rozni sie szkola u nich od szkoly w Polsce ?
Odpowiedzi byly dla mnie przekonujace . Im sie to przeklada np. na dodatkowy wpis do CV, na potrzebne doswiadczenie, jednym slowem oplaci sie. To nie przymus systemu.
Rozmowa z emerytowana wlasnie nauczycielka, ktora przyjechala do USA po trzech latach pracy w naszym kraju i tam przepracowala 30 lat, dostarczyla mi sporo do myslenia. Obraz tamtej wieloetnicznej szkoly , pokazywanej w amerykanskich filmach o temetyce szkolnej – ktory szokuje wielu, nie oddaje bowiem rzeczywistosci.
Prosze sobie wyobrazic, ze opinia o naszych mlodych emigrantach dolaczajacych do tamtych – niby wyluzowanych, goznych i tzw. trudnych uczniow, byla jednoznacznie zla.
Przenosza to co u nas jest codziennoscia – wulgarnosc, brak poszanowania dla prawa, chocby zawartego w roznych regulaminach, brak szacunku dla nauczycieli i wszelkich autorytetow, swoiste pojmowanie prawa mlodych do otrzymywania wszystkiego za darmo i bez wysilku, sciagania,kombinowania itd. Do tego nalogi !Bylem zszokowany.
Imponuje mi ich latwosc wypowiadania opinii i ksztaltowana pozytywnego wizerunku swojej osoby. Dowiedzialem sie, ze ten niewatpliwy problem u naszej mlodziezy, tam rozwiazuje sie poprzez przedmiot poswiecony komununikacji interpersonalnej i kreatywnosci. Dlaczego nasi nie dostrzegli mozliwosci ewolucyjnego przeksztalcania realiow, na ktore wszyscy narzekamy?
>> Czesławie ! Czyli najlepsza metoda nauczania to metoda bezpośrednia ( rozmowa w cztery oczy )często ją stosuję i doskonale wiem jaki poziom wiedzy uczeń posiada,jakie problemy ucznia nękają ,jakie ma plany ,marzenia itd a przy okazji wiem wiele co mówią inni uczniowie na mój temat itd …Należy po prostu rozmawiać i słuchać -przy tym łatwo się narazić na zarzut spoufalania się z uczniem….Ale taka metoda jest niesamowicie skuteczna- jak na dłoni widzisz to co uczeń rzeczywiście sobą reprezentuje..(oczywiście wszystkie sprawy zachowuję dla siebie)Łatwo też w ten sposób przekazać wiedzę ,udzielić różnych porad itd (ponadto wielu uczniów odrzuconych z różnych przyczyn przez rodzinę,czy środowisko -też potrzebuje paru chwil rozmowy np o meczach aby czuli ,że są ludzie ,którzy po prostu nie są obojętni w stosunku do ich osoby- a łatwo tą obojętnośc wyczuć….)Pozdrawiam!
{Demon Oświaty} – odp.
Dlaczego Polska Oświata nie jest zainteresowana zmianami kształcenia? ? Obecny system – co mimo wszystko przyznać trzeba ? nie jest najgorszy. Wiadomo, że szkolnictwo w Polsce funkcjonuje lepiej chociażby od służby zdrowia, choć i tu oczywiście widoczne są mankamenty. Pomijając już sprawę samych płac (w tej kwestii źle jest wszędzie, a nawet jeśli nie jest to i tak mówi się, że jest), mówi się też np. o zmniejszeniu klas. Za takim rozwiązaniem są właściwie wszyscy, bo w mniejszej grupie pracuje się lepiej i efektywniej. Przeszkoda jest jedna: pieniądze. Wiązało by się to z zatrudnieniem większej ilości nauczycieli, a na to pieniędzy nie ma. Jednak ten pomysł można raczej odczytać jako próba udoskonalania systemu. Jeśli chcemy go udoskonalać, już teraz powinien być dobry. W przeciwnym razie zabieralibyśmy się za wyższe priorytety. Sama ilość klas jest już niejako udogodnieniem ? prawda – dla obu stron, czyli zarówno dla nauczycieli jak i uczniów. Tylko czy system edukacji w Polsce faktycznie jest już tak dobry by go nie naprawiać, a udoskonalać? ? Być może to tylko moja mentalność każe mi napisać, że nie ? system edukacji w Polsce nie jest zbyt dobry. Rację będzie miał ten kto powie, że nie jestem obiektywny i jako zwolennik opisywanych – 24 października ? zmian, automatycznie chce swoje racje obronić i przekonać, że to one są najkorzystniejsze. Jeśli jednak faktycznie naszemu systemowi daleko od doskonałości, być może warto nad zmianami się chociażby zastanowić. Nie z góry podziękować: nie jesteśmy zainteresowani.
Jeśli chodzi o to utratę pracy nauczycieli ?przedmiotów ogólnych? (?). ? Gdy pada propozycja zagęszczenia programu nauczania tak, by w poziomie ogólnym i podstawowym został zrealizowany w okresie ośmioletniej bądź sześcioletniej szkoły podstawowej plus trzyletniego gimnazjum nikt nie mówi o likwidacji jakichkolwiek przedmiotów. Nauczyciele dotychczas pracujący w szkołach średnich zostaliby przeniesieni do szkół podstawowych i gimnazjalnych, bo tam byłaby potrzebna ich większa liczba. W szkołach średnich zostałoby ich na tyle, by zaspokoić zainteresowanie danymi kierunkami. Czyli, gdy ktoś wybrał polonistykę, nie będzie współpracował z nauczycielami przedmiotów ścisłych ? tyle ile musiał, zrobił w poprzednich placówkach. Tak więc system ten ukształtowałby się dokładnie na identycznych zasadach operujących systemem wolno rynkowym ? na zasadzie podaży i popytu.
W przypadku zainteresowań młodzieży i ewentualnych kierunków w jakich chciałaby ona się kształcić. Tu potrzebne są badania, statystyki obliczane na podstawie co najmniej kilku lat, być może nawet dziesiątek lat ? na etapie kształtowania się społeczeństwa, co w Polsce wydaje się mieć szczególne uzasadnienie biorąc pod uwagę przemiany ustrojowe. Takie badania prowadzi się (a przynajmniej powinno się prowadzić) już w Rządzie RP, tyle że tam odnoszą się one nie zainteresowania samą edukacją, a pracą jaką będą chcieli podjąć obywatele po poszczególnych kierunkach, czyli tematyka badań ta sama, ujęta jedynie w odwrotny sposób.
Sprawa szkoleń jest już zupełnie odrębnym, niezwiązanym z systemem edukacji tematem. Z reguły odbywają się one na prywatnych uczelniach, a są jedynie dofinansowywane ? czy to z Ministerstwa Edukacji Narodowej, czy Unii Europejskiej.
Z pewnością warto więc zastanowić się nad problemami systemu edukacji. Jednak w naszym społeczeństwie rażących jest tyle problemów, że nie sposób zająć się wszystkimi ? choć teoretycznie przecież do wszystkich kategorii rozwoju i naprawy, przydzieleni są odpowiedni ludzie i wszystko powinno iść płynnie i równorzędnie… teoretycznie. Jeśli problemów typu bezrobocie, emigracja, niski poziom płac, zły stan dróg itp. itd. jest na tyle dużo, to poruszanie tematu edukacji która ?jakoś? funkcjonuje wydaje się takim szukaniem dziury w całym, na siłę. I chciałoby się powiedzieć: tyle mamy problemów, nie dokładajmy sobie więcej. Naprawiajmy, a nie udoskonalajmy, bo świata nie zmienimy…
…ale ja tak nie powiem!
PS. Nieskromnie ale jednak: zapraszam na http://strykowski.blox.pl/
Oczywiście uczniowie mówią mi wiele rzeczy ,ponieważ mają do mnie zaufanie ,uczyłem w paru szkołach więc wyrobiłem sobie opinię…Ale należy też zwrócić uwagę,na to że uczę w środowisku ,gdzie wszyscy wszystkich znają (od pokoleń) -rodzice i uczniowie znają doskonale mnie i innych nauczycieli ,natomiast wielkie miasta jak Łódź to już jednak trochę inna sprawa… Pozdrawiam!
{Demon Oświaty} – odp.
Dlaczego Polska Oświata nie jest zainteresowana zmianami kształcenia? ? Obecny system – co mimo wszystko przyznać trzeba ? nie jest najgorszy. Wiadomo, że szkolnictwo w Polsce funkcjonuje lepiej chociażby od służby zdrowia, choć i tu oczywiście widoczne są mankamenty. Pomijając już sprawę samych płac (w tej kwestii źle jest wszędzie, a nawet jeśli nie jest to i tak mówi się, że jest), mówi się też np. o zmniejszeniu klas. Za takim rozwiązaniem są właściwie wszyscy, bo w mniejszej grupie pracuje się lepiej i efektywniej. Przeszkoda jest jedna: pieniądze. Wiązało by się to z zatrudnieniem większej ilości nauczycieli, a na to pieniędzy nie ma. Jednak ten pomysł można raczej odczytać jako próba udoskonalania systemu. Jeśli chcemy go udoskonalać, już teraz powinien być dobry. W przeciwnym razie zabieralibyśmy się za wyższe priorytety. Sama ilość klas jest już niejako udogodnieniem ? prawda – dla obu stron, czyli zarówno dla nauczycieli jak i uczniów. Tylko czy system edukacji w Polsce faktycznie jest już tak dobry by go nie naprawiać, a udoskonalać? ? Być może to tylko moja mentalność każe mi napisać, że nie ? system edukacji w Polsce nie jest zbyt dobry. Rację będzie miał ten kto powie, że nie jestem obiektywny i jako zwolennik opisywanych – 24 października ? zmian, automatycznie chce swoje racje obronić i przekonać, że to one są najkorzystniejsze. Jeśli jednak faktycznie naszemu systemowi daleko od doskonałości, być może warto nad zmianami się chociażby zastanowić. Nie z góry podziękować: nie jesteśmy zainteresowani.
>> Kacper ! Sęk w tym,że żaden nauczyciel uczący w szkole średniej nie będzie chciał uczyć w gimnazjum !!! Zresztą ja też nie chcę ,ale muszę !Kategoria wiekowa 16-19 lat to już zupełnie inna kategoria niż 14-16 lat i młodsi.(oczywiście w gimnazjum są 17,18 latkowie …ale nie mówmy o nich…) Kacper zwróć uwagę na to ,że oświata w Polsce leży w gestii samorządów terytorialnych i jest ściśle powiązana z rynkiem pracy ,który dopiero niedawno bardzo się ożywił…( emigracja…) Ten system oświaty ( reforma oświaty )był tworzony gdy bezrobocie w Polsce wynosiło około 3 mln ludzi i decydenci nie za bardzo wiedzieli co robić … Zwróć uwagę na to,że że oświata w Polsce to sprawa polityczna !!! Dobór ludzi do MEN i kuratorium idzie z klucza partyjnego… Gdy był R.Giertych z LPR to obsadził swoimi ludźmi wszystkie możliwe stanowiska…Podobnie to robił i zrobi każdy minister MEN,a ponieważ są związki zawodowe z innych opcji politycznych np.ZNP powiązane z lewicą….Ponadto dyrektorzy szkół są powoływani przez samorządy… A to oznacza ,że różni ludzie mogą decydować o szkolnictwie ,a że dyrektorzy wybierają nauczycieli ,z którymi chcą pracować…. MASZ RACJĘ ,że chodzi o pieniądze -Każdy Grabi Do Siebie !!! Aż DO NAstępnych Wyborów….Pozdrawiam!!!
>> Kacper W części szkół w Polsce klasy są dzielone na mniejsze ,aby nauczyciele mieli pełny etat ,albo aby nie stracili pracy ( np jest 2 historyków -gdyby nie podział na małe klasy to jeden musiałby odejść…)— Niż demograficzny.ALE to zależy od tego jak gmina ,czy miasto (także powiat) patrzy na oświatę…A punkt widzenia różnych władz samorządowych w Polsce na sprawy oświaty jest po prostu różny… Dziękuję za Zaproszenie ,Skorzystam .Jeszcze raz Pozdrawiam!
Własciwie to co Pan napisał dotyczy kazdej wiekszej organizacji ,która sie stara wymusić porządane działnia. Jestem życiowym szczesliwcem, który uczył sie i studiował w otoczeniu ludzi niezaleznych i wolnych (wbrew czasom ).Czy ma się wiecej problemów reprezatując postawe niezalezna ?tylko pozornie tak ….Jestem przekonana, że problemy wynikajace ze spontanicznej postawy sa do rozwiązania ,przejscia .Jako nauczyciel chciałm aby moi uczniowie wiedzieli ze ich postawa zalezy od wyboru jaki podejmą i mieli świadomośc konsekwencji.
Ta wymuszona, potulna postawa otacza mnie teraz i to w zupełnie innym świecie i nadal jestem przekonana ze z beksztaltnej masy powstaje tylko bezkształtna masa. Nie chodzi mi o bunt ale niezależną postawę .
Samorządy owszem, mają coś do powiedzenia w przypadku oświaty, jednak są to decyzje mogące jedynie w jakimś tam stopniu regulować funkcjonowanie. Najwięcej jednak do powiedzenia ma właśnie MEN. To w Sejmie mogą zapaść decyzje reformujące absolutnie cały system ? wedle potrzeb. Fakt całkowitego upolitycznienia samego Ministerstwa (tutaj jest to jak najbardziej normalne) jak i władz samorządowych i wspomnianych przez Pana związków nie wydaje mi się stać na przeszkodzie w drodze do zmian. Tym bardziej z perspektywy czasu, bo jeśli faktycznie jakieś radykalne zmiany byłyby blokowane ? chociażby w Sejmie ? to moglibyśmy znaleźć okres niejednej większości by poszczególne ustawy wprowadzić. Myślę, że gdyby była przebudzona i głośna wola obywateli co do tego, by edukację zmienić to takie punkty znajdowałyby się w programach wyborczych i ku takim działaniom byłyby podejmowane działania w parlamencie. Napisał Pan, że nauczyciele nie chcieliby pracować w gimnazjach czy też ośmioletnich podstawówkach ? niestety, ale tak dobrze w tym kraju jeszcze długo nie będzie by każdy pracował tam gdzie chce i tak jak chce. To realia dotykające nas wszystkich i nie przedstawiałbym tego problemu jako przeszkody ku reformą.
Pisze Pan o problemach jakie napotykaliby czy już napotykają przeróżni urzędnicy na przeróżnych stanowiskach. I zupełnie się z Panem zgadzam, nie da się przeprowadzić zmian w obecnej sytuacji, bo samorządy (1) nie dokonają takich samych zmian na terenie całego kraju (2) nie wyegzekwują przestrzegania prawa. Samorządy powinny mieć do powiedzenia mniej więcej tyle, ile mają teraz, czyli przede wszystkim powinny regulować zapotrzebowania rynku pracy na poszczególne zawody ? powinny umożliwiać kształcenie w tych zawodach. Powinny też porozumiewać się pomiędzy sobą tak, by ewentualne nierównowagi zniwelować. ? Myślę, że dialog i współpraca na jakimś tam zadowalającym poziomie jest możliwa mimo upodobań czy przynależności partyjnych.
>> Kacper Część obywateli polskich interesuje się oświatą gdy ich dzieci chodzą do szkoły (póżniej tylko udają ,że ich oświata obchodzi)wielu rodziców w ogóle nie interesuje oświata ,ani własne dzieci (widać to po zebraniach rodziców), bardzo wielu rodziców obchodzi ale oświata np niemiecka,albo brytyjska(wiele moich koleżanek i kolegów ma dzieci w tych właśnie szkołach !!!)Niedługo polskie dzieci będą uczyć się we wszystkich państwach Uni Europejskiej oprócz Polski !!!Prognozy demograficzne dla szkół w Polsce są bardziej niż złe !!! To jest obecnie KATASTROFA !!!Przy tak niskim przyroście naturalnym,jeszcze wielu uczniów wyjedzie poza Polskę….Wiele też zależy od kompetencji urzędników ,ich rzeczywistym zainteresowaniem spraw oświaty i rynku pracy.Najważniejsze jest to ,że po wstąpieniu Polski do UE nastąpiły i przebiegają w bardzo szybkim tempie zmiany w naszym kraju za którymi nie nadążają ani MEN ,ani pozostałe instytucje związane z oświatą…Pozdrawiam!
Rodzice, rodzice…
Kłopotów doszukiwać możemy się zawsze. Skupiłbym się bardziej na samym pomyśle. Jeśli on miałby sens i był jakimś tam odległym modelem do którego realizacji chciało by nasze państwo dążyć na przestrzeni lat, to nie odrywała by tutaj roli szczytowa frekwencja rodziców na wywiadówkach.
Gdyby miał Pan ocenić sam pomysł, na moment zapominając o jego realizacji w jakimkolwiek kraju, nie odnosi Pan wrażenia, że system były lepszy, że szkolnictwo stało by na merytorycznie wyższym i efektywniejszym poziomie, że w Polsce naprawdę „produkowało” by się więcej, lepszych specjalistów?
Moim zdaniem: im wcześniej zaczniemy uczyć się w skonkretyzowanej dziedzinie, tym więcej spędzimy na tym lat, a w efekcie będziemy lepiej wykształceni. Nie ogólnie, bo to nie jest nam na co dzień absolutnie potrzebne ? kto chce, proszę bardzo. Będziemy lepiej wykształceni w danej dziedzinie.
Ciekawi mnie również opinia autora.
>> Kacper ! Masz rację w 100 procentach ,moim zamiarem było tylko wykazanie z jaką trudnością taki system byłby wprowadzany w życie…Aby osiągnąć mistrzostwo w danej dziedzinie życia to musisz się na niej w pełni skoncentrować …Oczywiście musisz mieć predyspozycje ,talent itd…Już w podstawówce często widać jakie predyspozycje ma uczeń ,a w gimnazjum ujawniają się one w pełni….Zresztą gospodarka potrzebuje specjalistów ,na dodatek gotowych zmienić specjalność ,gdy akurat w danym zawodzie nie ma pracy…. Natomiast wiedza ogólna ??? Testy gimnazjalne i matury od lat wykazują,że wielu uczniów taka wiedza w ogóle nie interesuje…Szkopuł w tym czy decydenci zechcą takie zmiany wprowadzić…na razie odradzają się niektóre zawodówki (np jest wielu chętnych do budowlanki….)No cóż pożyjemy zobaczymy..Ja w każdym razie jestem ZA,zresztą wielu nauczycieli też mówi :po co na siłę wciskać uczniowi do głowy wiedzę ,którą sam świadomie odrzuca …Pozdrawiam!
„Tak musi być, bo gdybyśmy w szkołach publicznych kształcili ku wolności i wspierali niezależność uczniów, szkoły te zamieniłyby się szybko w miejsca chaosu i walki wszystkich ze wszystkimi. A zatem, kochana młodzieży, skoro wybrałaś naukę w szkołach publicznych, to trzymaj gębę na kłódkę, jako i ja staram się czynić, bo już mam dość kłopotów.”]
Przykro doprawdy, ze panuje tu duch nietolerancji, brak odwagi na traktowanie uczniow jako partnerow w tej szkolnej organizacji. Od ponad wielu, wielu lat istnieja na swiecie szkoly (szkoly publiczne oplacane przez fundusz panstwowy), gdzie studenci sami wybieraja sobie sposob na zdobywaniu wiedzy pod okiem wychowawcy, ktory monitoruje ich progres. Uczniowie samodzielnie kieruja swoim tokiem nauczania tak jak my dorosli robimy to w naszym „doroslym” zyciu, kiedy nasze decyzje podejmowane sa przez nas w najkorzystniejszym dla nas momencie. Ludzie mlodzi nie musza siedziec w zamknietych pomieszczeniach, sluchac monologow nauczyciela, robic wzystko pod dyktando- to jes anachroniczny system, ktory nie ma nic wspolnego z faktem iz kazdy z nas sam sobie wybierac powinien w jaki sposob wykonac swoje zadanie w ramach obowiazujacych wymagan i oczekiwan w danynym przedmiocie. Ten poczatkowy chaos, ktory przeslania nam wyobraznie, utwierdza nas w przekonaniu, ze taki skostnialy system szkolny istnieje od ponad stu lat i takowy istniec bedzie na wieki.
Uczniowie sami potrafia wybrac sobie droge do studiowania okreslonego zagadnienia, nauczyciel przedmiotu jest dla nich nie tylko zrodlem informacji, ale rowniez mentorem, partnerem, ktory podpowiada jak znalezsc informacje, ewaluatorem osiagniec studenta. Studenci maja prawo wolnego wyboru ale rowniez sa odpowiedzialni za swoje decyzje w toku samodzielnego zdobywania wiedzy. W szkolach, o ktorych tu mowie jest miejsce na indywidualnosc, kooperacje, zaufanie, odpowiedzialnosc , monitoring oraz mozliwosc korektowania bledow. Uczniowie tych szkol to nie zadna elitarna grupa super zdolnych prymusow. To ludzie o roznych pogladach, zainteresowaniach, uzdolnieniach i oczekiwaniach wywadzacy sie z roznych socjo-ekonomicznych grup spolecznych, nauczyciele pracujacy z nimi to odpowiedzialni fachowcy posiadajacy przygotowanie zawodowe oraz olbrzymi dar zaufania i umiejetnosc bycia wychowawca, trenerem, drogowskazem dla mlodego czlowieka. Uczniowie w takich szkolach podejmuja odpowiedzialne decyzje w procesie kierowania swoim nauczaniem, samodzielnie steruja swoim tokiem nauczania i przyjmuja odpowiedzialnosc za podejmowane decyzje. Jest tu miejsce i mozliwosc na rozwoj w zaleznosci od celu, upodoban i wlasnych mozliwosci. Swiat doroslych to umiejetnosc podejmowania samodzielnych decyzji, to umiejetnosc wspolpracy w zespole, to umiejetnosc wyszukiwania odpowiednich i przydatnych informacji, to umiejetnosc rozwiazywania problemow. Jak na razie, nasze polskie szkoly oferuja morde na klodke, przecietnosc, narzekanie. Nieudolnosc ludzi odpowiedzialnych za istnienie takiego stanu rzeczy dotyczy w wiekszosci samych nauczycieli nastawionych na konformizm, istniejace status quo, kolekcjonowanie wyplaty i ogolne narzekanie. Szkoda tylko, ze ofiarami tego systemu sa dzieciaki pozbawione stymulacji, rozwoju ich zainteresowan bowiem jak mozna sie rozwijac bedac zamknietym w klatce i poddanym na wkuwanie informacji, ktore malo co maja wspolnego z zainteresowaniami mlodych ludzi. Obawa przed chaosem, to brak wyobrazni doroslego czlowieka, ktorego pasja wydawaloby sie jest praca z mlodzieza, wychowywanie pokolen. Jak na razie to te geby na klodke sa pozornym ladem prowadzacym do nikad. Szkoly niezaleznego, indiwidualnego nauczania nie powstaly w trybie nakazu z ministerswa oswiaty czy kuratora wojewodzkiego- stworzyli je nauczyciele, ktorzy potrafili widziec w mlodym uczniu czlowieka, ktory zdolny jest do zglebiania swoich umiejetnosci w warunkach umozliwiajacych ten cel.
ja mam klopot w szkole jestem z I gimnazjum i mam problem z nauką
jestem zagrozony z czterech przedmiotów co mam zrobic zeby zabic tego
lenia i wzioc sie za nauke.
pozdrawiam
obraziłem nauczyciela i koleżanke denerwowałem ona nic nie umie 10-6 to uniej 0 ale chcę się poprawić co mam zrobić ????????
ja mam kłopoty w szkole i poza szkołą. Nie powiem kim jestem, bo …….. 🙁
Co mam zrobić? Jak mi ktos dokucza i obmawia? prosze, pomocy . 🙁