Pożegnanie z łaciną
Licea wycofują się z nauczania łaciny, gdyż jest to sztuka dla sztuki. Znajomość podstaw tego języka nie jest wymagana podczas rekrutacji na jakikolwiek kierunek studiów, ani na medycynę, ani na prawo, ani nawet na filologię klasyczną.
W informacjach dotyczących rekrutacji na filologię klasyczną Uniwersytetu Łódzkiego podano, że liczą się punkty z języka polskiego i obcego, natomiast matura z łaciny nie jest wymagana (zob. info). Można też zapisać się na dwuletnie studia magisterskie – cały czas chodzi o filologię klasyczną – bez znajomości łaciny (wystarczy legitymować się dyplomem licencjackim lub magisterskim dowolnego kierunku studiów).
Nie jest potrzebna znajomość łaciny na medycynie. Uniwersytet Medyczny w Łodzi nawet nie uruchomił nauczania tego przedmiotu. Na swojej stronie internetowej informuje, że dopiero w planach ma wprowadzenie łaciny w medycynie. Będzie to jednak przedmiot fakultatywny, od dobrej woli przyszłego lekarza zależy więc, czy zechce go liznąć (zob. info). Nie ma łaciny na farmacji (zob. plany zajęć).
Łaciny uczą się przyszli księża, ale tylko przez rok (podaję na podstawie rozmowy z katechetą z mojej szkoły), więc ograniczone jest to do formułek liturgicznych. Na tym tle wyjątkiem wydaje się być filologia polska. Studenci tego kierunku muszą bowiem zaliczyć lektorat z języka łacińskiego (łącznie 60 godzin). Egzaminów z tego nie ma żadnych – ani w seminarium, ani na polonistyce.
W moim liceum łacina należała zawsze do żelaznej oferty. Niestety, to się kończy. Sprawdziliśmy bowiem, że na języku Rzymian nie zależy już nikomu, ani lekarzom, ani prawnikom, ani nawet filologom klasycznym. Skoro nie zależy uczelniom, to po co ma zależeć szkołom średnim? W nowej ofercie przedmiotów łaciny już u nas nie ma. Koleżanka, która uczy tego przedmiotu, musi się przekwalifikować albo odejść. Inne licea podejmują podobne decyzje, jedne już, kolejne niebawem. O tempora, o mores – ile osób jeszcze wie, co to znaczy?
Komentarze
Gdy studiowałem polonistykę, łacina była przez dwa lata. Egzamin z tego przedmiotu śni mi się do dzisiaj, ale wiadomości dotyczące jej tajników przyćmiewają wspomnienia z hucznej imprezy, jaka odbyła się po jego zaliczeniu. Dzisiaj ten przedmiot kojarzy się mi także z arkuszem z poziomu rozszerzonego z maja 2oo2r (za czasów minister Łybackiej), kto pamięta cuda z tym związane: jedni uczniowie pisali maturę według starej , a inni – nowej matury, a podczas ustnej można było zamiast jednego z wylosowanych pytań wyrecytować prezentację. Ten arkusz zawierał dwa teksty opisujące lekcje łaciny: z „Ferdydurke” Gombrowicza i ” Labiryntu nad morzem”Herberta. Należało porównać sposoby ich przedstawienia. Dla mnie te teksty miały również inną wartość. Były okazją do wyciągnięcia wniosków z postępowania dwóch nauczycieli prowadzących te lekcje: jeden grzeszył naiwnością, drugi reprezentował zamordyzm, ale życzliwy i strawny dla ucznia. Taki właśnie styl lubię.
I na koniec refleksja, ale dosadna: sternicy polskiej oświaty mają nas w dupie. Doktor Judym już dawno jeżdzi mercedesem, a Stasie Bozowskie drżą o swoje posady. I jeszcze jedno: zamiast tłuc nieśmiertelny temat „Stanisław Wokulski, romantyk czy pozytywista” każdy belfer powinien dokładnie przeczytać początek rozdziału ” Lalki” „Stare marzenia i nowe znajomości”, opisujący, mówiąc kolokwialnie, jak pani Meliton poszła po rozum do głowy. To najlepsza lekcja przedsiębiorczości, nie tylko dla naszych uczniów.
Jestem na romanistyce na UŁ i niestety mam łacinę przez cały rok. Prawda jest taka,że nie używam jej na innych zajęciach, nie jest mi do niczego potrzebna, to czysta strata czasu i stres. Ktoś powie: ale jak to, romanista nie zna bazy, nie zna języka matki niejako?! No toż to szok! Ale prawda jest taka, że np. język, francuski opiera się także na językach celtyckich którymi mówili Galowie, jak i na językach germańskich. W związku z tym, aby było sprawiedliwie, powinnam się także i ich uczyć! Uważam, że samo prowadzenie zajęć łaciny jest totalnie przedawnione, nie uczy niczego prócz klepania końcówek, nie ma czasu aby rozumieć, trzeba TŁUMACZYĆ TEKSTY nie wiadomo po co, jak automat, jak robocik! Nie lubię łaciny, oprócz paru sentencji (którymi można zabłysnąć wśród znajomych mniej lotnych i zaszpanować) to kolejne zajęcia, na które państwo traci pieniądze, a młodzi ludzie czas i nerwy. Powinno się o wiele więcej poświęcić na dogłębne omówienie gramatyki czy lingwistyki, albo chociażby kultury krajów. Dlatego uważam, że to dobrze, iż łacina odchodzi ze szkół. Żyjemy w XXI wieku – naszym lingua franca jest angielski, a nie łacina, może ktoś to wreszcie zrozumie…
Studiowałam anglistykę – musieliśmy umieć tłumaczyć z polskiego na łacinę, warunek miałam dzięki łacinie, to mój największy uniwersytecki koszmar był…
Dziwi mnie to, co czytam. Mnie samego czeka w czerwcu egzamin z łaciny.
Na teologii w UAM łaciny uczą się przez 3 lata i przedmiot ten również kończy się egzaminem.
W moim byłym liceum łaciny nie było przez kilkanaście rok. Wraz z nowym rokiem szkolnym, nową podstawą programowa, wraca.
Wszystko zupełnie inaczej w moim otoczeniu, niż Szanowny Pan Gospodarz pisze. 🙂
Klikanaście lat* oczywiście.
A greka, czemu nikt się nie upomina o grekę?
*brak polskich fontow* A ja sobie chwale podstawowa znajomosc laciny, jakze ulatwia mi nauke angielskiego! Nawet staro-cerkiewno-slowianski, ktory swego czasu w pocie czola wkuwalam do egzaminu, przydal sie na Balkanach. Szkoda, ze lacina odchodzi do lamusa.
Brak łaciny na studiach medycznych można dość łatwo zrozumieć – ani lekarze, ani farmaceuci nie będą wiedzieli, co zapisują, czy sprzedają chorym, więc interes globalnych koncernów farmaceutycznych rozkwitnie w Polsce jeszcze bardziej 9 o ile to możliwe), naszym kosztem oczywiście, albowiem nikt, kto teoretycznie powinien być w tej materii kompetentny, nie będzie miał zielonego pojęcia, jaki sto razy tańszy zamiennik – posiadający dokładnie ten sam skład, co pięknie opakowany, globalnokoncernowy wyrwigrosz – należałoby choremu przepisać, z pożytkiem dla niego oraz budżetu państwa.
Łacina na studiach prawniczych to prawie jak hołd składany prawu rzymskiemu, więc w dzisiejszych czasach sądów oraz prokuratur jakości bolszewickich Trojek (i często takiej samej proweniencji) rzecz nie do pomyślenia, łacina byłaby obecnie swoistym faut pas.
Przyszły filozof czytający Senekę w oryginale, mógłby szybko zejść na manowce, dochodząc nieuchronnie do przekonania, iż ten nowy, wspaniały świat, który go współcześnie otacza, pozbawiony jest kompletnie jakiejkolwiek głębszej myśli, wartości i silnie grawituje w kierunku nihilizmu, a tym samym nieuchronnie także jego skutków, czyli – żeby nie sięgać daleko – totalitaryzmu na manierę bolszewicko-hitlerowską.
Z kolei księża, czytający święte teksty po łacinie, a więc w formie niezmienionej od lat, niepodlegającej dowolnej interpretacji, przeciwnie do prawa, czy przepisów podatkowych, albo Tory, nie są pożądani, gdyż ograniczają pole manewru wrogim insiderom, szpiegom i zaprzańcom, ulokowanym w Kościele chrześcijańskim, jak niegdyś marani.
Skoro jednak łacina tak się nie podoba i jest skutecznie ze szkolnictwa rugowana, to postuluję wprowadzenie w jej miejsce obowiązkowego esperanto – będzie pożytek dla wszystkich, istnieje nawet taki projekt w UE, aby to esperanto zastąpiło angielski, stając się w Europie lingua franca, ze swą pozycją zawdzięczaną ideałom równości oraz nadziei, zamiast bombom, agresjom i oszustwom. Jestem za. Gajan feston!
To po jaka cholere jest religia.
A kto powiedział: disce puer latinae et ego te faciam „mości panie”?
Odp. ten król Polski, który nastał po Walezym. Ale kogo to teraz obchodzi?
Najwyzsza pora! Juz ponad 50 lat temu toczylem w liceum boje przeciwko temu, obowiazkowemu wowczas, przedmiotowi.
Nauczyciel laciny uwazal mnie z tego powodu za dzikusa, czlowieka o niskiej kulturze i jeszcze nizszych aspiracjach. Slowem: nie wrozyl mi pomyslnej przyszlosci.
Po ponad 50 latach moge ze spokojnym sumieniem stwierdzic, ze w calym dotychczasowym zyciu lacina okazala sie calkowicie nieprzydatna. Duzo czytam (mowa o klasycznych, poprawnych ksiazkach), sporo pisze, ale przy okazji staram sie uzywac wylacznie rodzimego jezyka, bez proby oczarowania audiencji moja erudycja.
Szkoda tylko, ze decydentom podjecie tej decyzji zajelo az tak wiele czasu.
…będzie więcej ‚pensumów’ na religię.
*
…a wiesz szanowny belfrze, jak wygląda tygodniowe pensum w trzeciej klasie szkoły zawodowej, którą sobie od lat obserwuję?
– Cztery dni praktycznej nauki zawodu, i jeden dzień dydaktyczny, który składa się z trzech godzin lekcyjnych WF-u i dwóch religii.
Fajne to jest w XXI wieku.
Nieprawdaż???
‚Łaciny uczą się przyszli księża, ale tylko przez rok (…), więc ograniczone jest to do formułek liturgicznych.’
To jest ewidentna dywersja przeciwko przywróceniu ‚rytu trydenckiego’
Panowie w sukienkach będą sobie sylabizować z książek, a może nawet fonetycznie transkryptowanych tekstów formułki, których nikt nie będzie rozumiał. Ani wierni, ani oni sami.
Takie przemówienie ‚po polskiemu’ B XVI przed kilku laty przez pomyłkę opublikowało L’Osservatore Romano.
@Grzegorz – zgadza się! Jest jeszcze godzina dla wychowawcy – u nas 1 w tygodniu, bo przecież tak bardzo potrzebny jest mi kontakt z uczniami, których nie widzę (kpina i śmiech na sali).
Łacina – jednym się przyda, innym nie – nie rozumiem skrajnych wpisów – jedni chcą, by była obowiązkiem, inni, by ostatecznie się jej pozbyć. NIE! Kto będzie chciał się jej uczyć – niechaj się uczy, kto czuje zbliżające się omdlenie na myśl o łacinie – niechaj się jej nie uczy.
Można łacinę traktować jako bazę do nauki różnych języków, ale nie trzeba, ja na studiach jako bazę do nauki łaciny wykorzystałem znajomość… języka francuskiego ze szkoły średniej!!!
Czytając powyższe posty jednak dochodzę do wniosku że coraz więcej chamstwa a coraz mniej inteligencji w naszym państwie. Łacina jest językiem martwym więc nie będzie przydatna do niczego i chwalenie się tym że nigdy w życiu się jej nie użyło świadczy tylko o indolencji umysłowej interlokutora. Proces uczenia może być oderwany od zdobywania wiedzy, jednak w społeczeństwach prymitywnych fakt uczenia się dla samego uczenia się jest nie do pomyślenia. W dobrych szkołach na świecie uczy się łaciny właśnie dlatego że jest językiem martwym i pozwala na usprawnienie procesu uczenia się, zapamiętywania oraz abstrakcyjnego myślenia. Jakoś się tak porobiło że wredna komuna uczyła nawet w wiejskich szkółkach tak jak w Eaton a „wolna” Polska uczy jakby przyjęła do realizacji hitlerowski plan przyuczenia do zawodu (język i proste utylitarne przedmioty pozwalające wykonywać nieskomplikowane prace). Nie wiem co się dzieje z moimi rodakami ale zawsze swoim studentom mówiłem, że nie ma tak że robiąc mniej można zyskać więcej. To tylko złudzenie polskich geszefciarzy, ale nie działa w dłuższym przedziale czasu. Moim interlokutorom polecam nie zabierać głosu jak się nie ma nic do powiedzenia poza uzewnętrznieniem własnych frustracji z czasów szkolnych/studenckich.
W Gdańsku na medycynie jednak uczyliśmy się łaciny (przez rok obowiązkowo, kolejny rok był fakultatywny) i łacina z liceum wielce mi się przydała. Szkoda, że odchodzi.
Ciekawość zresztą, jak sobie ci bezłacińscy medycy radzą – wyniki badań histopatologicznych nadal często zapisywane są w łacinie 🙂
Uczyłam się łaciny i w liceum i na studiach. Z wykształcenia jestem archeologiem. Nie wyobrażam sobie jak można wykonywać ten zawód, czy być historykiem bez znajomości łaciny.
Wydaje mi sie, ze ten temat powraca tu, ale i gdzie indziej tez, jak kometa Halleya. Wzbudza sporo emocji, po to aby znowu zniknac w mrokach niepamieci, bez szczegolnych nastepstw.
Po co komu lacina? Po co komu maniery przy stole, dobre wychowanie, ogolne obycie, ogolna wiedza, znajomosc sztuk pieknych? Po co znajomosc gramatyki i inteligentnej konwersacji – wszakze Tarzan ujmujaca kwestia – „Me Tarzan, you Jane” – panienke poderwal 😀 – o co wiec chodzi?
Sadzac po najrozniejszych symptomach i wypowiedziach, w tej chwili liczy sie sztuka(?) brutalnego przebicia, praktycznych umiejetnosci, sms-owania (ale nie epistolografii – moze e-pistolografii 😉 ) i tak dalej.
Po co wiec lacina? Nie bede przepisywal Kumanieckiego czy Krawczuka – kto zechce, niech siegnie do zrodel. Jednak zapytam niektorych blogowiczow specjalistow (polonistow tez) – jak korzystac z PIERWSZEJ REKI z wiekszosci europejskich materialow zrodlowych wlasciwie do konca XVIII wieku?
Czego wiec uczyc w szkole? Czy tylko praktycznych przedmiotow? Ale bron Boze wspomniec o zawodowkach!
Ja osobiscie jestem bardzo zadowolony, ze uczylem sie laciny. W znacznej mierze zawdzieczam to swojej wspanialej wychowawczyni, p. Irenie Sliwczynskiej (szkola B. Prusa w Warszawie). Ale to jest juz moze kwestia czysto osobistych zapatrywan – wiec, przynajmniej na razie, nie bede tu wyliczal dlaczego.
Przysięgam, że chciałem się zgodzić.
Jako abiturient oświatowych miejsc kaźni, po sześcioletnim wyroku chłostania łaciną, powinienem się zgodzić: nulla dies praeceptoris sine lamentationis!
Ale jakoś mi nie wychodzi, pod wpływem blogich krokodylich łez nad upadkiem Res Publicae.
Więc wyszło mi tak:
Wielka Sza
Na blogu
na tym belfer-u blogu
czytu sobie i czytu
i drżu i skowyczuuu?
Przez reformy – taniocha
belfrom grozi wynocha
zabrać Łacinnika
i nie dać Laptopa??
Szarym brudem tchnie bieda
polonista zagrzewa:
disce puer latinae
inaczej się nie da!
Po hallnym?
i wśród szumilasu?
leci sobie oświaty zagładaaa?
leci i birnamski las wzbudza:
W rękach etat i w głowie
z ust się tego nie dowiesz
nie brak samozwańców
w przebraniach rokoszan
To o kartę zaczyna
grać belferska rodzina
nie dać zatrudnienia
to nie mieć Judyma!
Tu oświata zamilkła
bo w ogóle jej ni ma
szumom lasu wtóruje
czcza belferska ścima…
Liceum, które kończyłam, na każdym poziomie była klasa łacińska (zawsze „A” i liczna) i trzy klasy angielskie. Przy czym mieliśmy jeszcze dwa języki współczesne – rosyjski i niemiecki, fakultatywnie i nadobowiązkowo: grekę lub francuski. Jakoś nikomu nie przychodziło do głowy, że biedne dzieciaki będą niepotrzebnie przeuczone. Jestem wdzięczna za solidne podstawy umiejętności językowych. Nie bardzo wiem, jak bez znajomości języków klasycznych, logice gramatycznej i sensom literackim, można potem świadomie uczestniczyć w kulturze europejskiej. Ale ja dawno do szkoły chodziłam – zaczynałam naukę, kiedy umarł Stalin…Jakoś szkół nam nie zniszczył.
Errata – przepraszam – zgubiłam literę W na początku swojego komentarza.
Zdanie winno się zaczynać „W liceum, do którego…” Podobnie nieprecyzyjne jest zdanie ostatnie, winno być „zaczynałam naukę w liceum, kiedy umarł Stalin…”
Salvete!
Jako filolog klasyczny i jeden z inicjatorów akcji „Polska w Europie-Łacina w szkole” pozwolę sobie zabrać głos.
Łaciny w Polsce uczy się 0,3 % uczniów (biorąc pod uwagę wszystkie głowy w systemie oświaty) w Niemczech – 12%. Wszystkim mówiącym o nowoczesnej edukacji polecam sprawdzenie statystyk z innych krajów europejskich na stronie naszej fundacji http://www.traditio-europae.org.
Polecam też swój tekst (przepraszam za autoreklamę) ze styczniowego Mówią Wieki, czy choćby zarchiwizowaną audycję zTrójki: http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/381891,Lacina-uczy-logicznego-myslenia, gdzie znajdą Państwo obszerniejszą argumentację.
Łacina działa i pomaga, a według rzetelnych badań ankietowych na ponad 2000 osób (w UK), 77% tych, którzy mieli z nią kontakt, zauważa korzyści płynące z nauki łaciny.
Polecam najpierw zapoznać się z faktami, a potem dopiero wygłaszać swoje opinie. Łacina, tak jak i matematyka uczy logicznego myślenia, ale w przeciwieństwie do matematyki rozwija jeszcze kompetencje językowe, wiedzę historyczną, geograficzną i poszerza wyobraźnię. (I to przy okazji, bo celem jej nauczania jest po prostu wyrąbanie dostępu do tekstów pisanych w tym języku przez ponad dwa tysiące lat, czasem tekstów wybitnych literacko, częściej ważnych jako materiał źródłowy dla historyków)
Oczywiście, pomaga, jeśli jest uczona w odpowiednim wieku, w odpowiednim wymiarze godzin. Krótki lektorat na uniwersytecie robi raczej krzywdę łacinie . Fakt, że niektórzy decydują się podarować swoim studentom 2h/tyg. łaciny przez jeden semestr jest absurdalny – proszę kogoś nauczyć jakiegokolwiek języka w tym wymiarze godzin. Austriacy kilka lat temu obniżyli granicę wieku, w którym można się zacząć uczyć łaciny Teraz łacinę poznają tam już 10/11-letnie dzieci. MEN idzie w drugą stronę.
Ceterum censeo latinam in Polonia deleturam esse, quamquam non futurum hoc esse spero.
@lordjohn – w tym powiedzeniu jest „latine” (po łacinie, w domyśle: mówić) a nie „latinae” 🙂
A tak swoja drogą uważam likwidację łaciny za skandal. Sama w liceum wybrałam klasę z rozszerzoną łaciną oraz klasyczną greką, bo mam na punkcie starożytności bzika, ale moi rodzice – fizyk i farmaceutka – też uważają, że to, że się uczyli w liceum obowiązkowo łaciny, dużo im dało. Nauka takiego języka uczy dyscypliny – oczywiście, matematyki również, ale np. dla umysłów o większych zdolnościach humanistycznych łacina jest łatwiejsza niż zaawansowana matematyka czy logika formalna (skądinąd ja, osoba po dwóch kierunkach humanistycznych, tej ostatniej też się uczyłam, i nie żałuję). Tłumaczenie tekstów z łaciny, tak tutaj przez niektórych opluwane, uczy posługiwania się językiem, zastanawiania się nad tym, jak formułować myśli, jest też swoistą łamigłówką – lepszą od krzyżówek czy sudoku. Doskonałym treningiem dla umysłu.
Mogłabym mnożyć pożytki płynące z nauki łaciny, zrobiłam to kiedyś na blogu, dodam tylko, że edukacja nastawiona wyłącznie na doraźny i wymierny „zysk” jest pseudoedukacją.
To teraz uczenie się łaciny będzie nielegalne?
Na Bawarii ucza sie dzieci w gimnazjach w klasach humanistycznych laciny, greki i angielskiego, plus jakiegos innego, francuskiego albo wloskiego na przyklad. I ta lacina potem w glowach jakos zostaje, przynajmniej na tyle, zeby odczytac i zrozumiec lacinskie inskrypcje i cytaty ( ktore przeciez co i rusz spotyka sie w kulturze europejskiej, a jakze). Nie mowiac juz o innych pozytkach plynacych z nauki laciny, o ktorych referowali Goscie tego blogu. Dobrze, ze moje dziecko juz pokonczylo odpowiednie szkoly i nie w Polsce.
@parker
Tak, teraz już wszystko będzie nielegalne i karygodne.
Nastąpi koniec świata, przez brak płacenia belfrom z publicznych pieniędzy, obligatoryjnie, za kaligrafię, grekę, łacinę i prace ręczne.
Historia w nowym wydaniu przyniesie Narodowi tylko głodówkę i śmierć.
Śmierć Wartości, oczywiście.
Bo uposażenie się w Wartości, to to, czego nawet katastrofa smoleńska i zagłodówka belferska nie powstrzyma.
Jak jednego, i jemu podobnych, Prezesa, od szkalowania i wyprzedawania naszej ojczyzny za publiczne dotacje, z których jedynie żyje.
Ale potrzebna jest jeszcze władza, aby żyć godnie – same pieniądze Najświętszym Publicznie Karmionym to za mało.
I tak do kolejnych rozbiorów, chyba, że normalni i współcześni Polacy rozpędzą to łase pieczeni publicznych towarzycho na cztery wiatry…
Trwa chocholi taniec na blogu, modny i poprawny, ze skutkiem – jak zwykle. Alleluja i do przodu znad tej krawędzi, hehe.
Nauki trącające nekrologią wracają tam, gdzie ich miejsce, czyli na cmentarz historii. Trudno.
Gospodarzu, ludzie protestują przeciwko okrojeniu godzin z historii, a my, poloniści dyskutujemy o łacinie, tak jakby w programie szkół ponadgimnazjalnych liczba godzin z języka ojczystego była wystarczająca!
A może tak jest i nie ma tematu do dyskusji, bo i po co? Dopasujemy się przecież do nowej rzeczywistości!!!!!!!!!
Częściowo to co pan pisze nie jest prawdą.
Na uczelniach medycznych w Polsce łacina (przynajmniej na farmacji) jest nadal – z tego co wiem w całym kraju. W Lublinie uczyłem się jej rok, na początku studiów. Student może być z zajęć zwolniony, o ile miał ten przedmiot w liceum, i uzyskał minimum ocenę dobrą.
Poza tym na stronie łódzkiego Uniwersytetu Medycznego jest plan zajęć z łaciny dla farmacji – czego by tu nie wypisywać, jest to jednak język, więc znaleźć to można w odnośniku „Plan – języki”.
Szczerze ucieszyłbym się ze sprostowania.
Pozdrawiam, Mateusz
Gdy kiedyś uczeń w szkole „średniej” będzie faktycznie miał możliwość wyboru tego, czego rzeczywiście chce się uczyć, to do szkoły wróci nie tylko łacina. W tej chwili ten przedmiot nie ma szans w walce o ograniczoną ilość godzin, które podlegają podziałowi.
@ up
„uczeń miał będzie”…. hahaha
Prędzej skończy się Hallowen, Las przestanie Szumieć, Ryszard pójdzie na Handkę, ba prędzej Gekko i Parker zauważą idiotyzmy reform, a nawet docenią pracę belfrów etc…
dajmy spokój czczym dyskusjom… MENem rządzi minister finansów… czas przywyknąć i odrzeć się ze złudzeń…
Szkoda. Znajomość łaciny wobec wszechobecności latynizmów w językach nowożytnych jest ogromnie pomocna przy nauce języków obcych. To nie jest żadna sztuka dla sztuki a sztuka, która służy opanowaniu innej sztuki.
Jako osoba ucząca języka obcego, również języka specjalistycznego (posiłkującego się łaciną” na wprost”) twierdzę, że osoba nieznająca łaciny ma bardzo małą szansę na opanowanie go w stopniu choćby dobrym. Lub będzie musiała pracować znacznie ciężej.
Czas i trud oszczędzony licealistom po prostu przerzucimy na studentów lub absolwentów. Lub pogodzimy się z ich niedouczeniem- co jest bardziej prawdopodobne.
To, co Grzegorz napisał o szkole zawodowej,przeraziło mnie, ale miałam okazję obserwować ostatnio moją fryzjerkę(b.dobrą)przeraziło mnie.
Umiała tylko zapytać-a pani pracuje w biurze?-nie umiała podsumować kwot dot.kilku usług fryzjerskich naraz, i spojrzała przerażona,gdy zapytałam-a przecież na stronie były inne ceny( na jekiej stronie?).
Miała ok.25lat.Nie była to stara,wyeksploatowana życiem 60-latka.
Taka osoba przyjmie każda ideologię, nieprawdaż??Dlatego precz
z łaciną!!
W liceum chodzilam do klasy z rozszerzonym programem nauczania kultury antycznej (tak sie to wtedy chyba nazywalo) i przez cztery lata mialam obowiazkowe zajecia z laciny i troche z greki. Pierwszy rok byl fantastyczny, nauczycielka byla pasjonatka i znakomicie przekazywala wiedze. Niestety odeszla ze szkoly i zastapila ja inna pani, ktora juz nie byla tak ambitna i zamiast prawdziwego nauczania jezyka zaserwowala nam wkuwanie sentencji jak z Asteriksa i Obeliksa. Pierwszy rok najbardziej mi sie przydal pozniej w nauce jezyka niemieckiego. Pamietam jak sie wszyscy meczyli przy niemieckch konstrukcjach gramatycznych, a dla mnie bylo jasne, ze to Accusativus cum Infinitivo…
@ polonus
31 marca o godz. 22:54
– – –
Ależ ja całe życie doceniam pracę belfrów!!! I to jak!
Wyrażam to sporymi kwotami, które wyasygnowałem na własną i moich dzieci edukację.
Co prawda, zadbałem, aby kwoty trafiały do belfrów, którzy pracują i umieją to robić.
Na rozmowy z takimi belframi liczyłem też, uczestnicząc w tym blogu.
Niestety, tacy belfrowie zapewne nie tracą czasu na blogach, pracując usilnie nad doskonaleniem kompetencji i pozyskiwaniem doceny tego.
Rzadko tu trafiają.
Pozostali, liczą na docenę przymusową, generowaną publicznym obowiązkiem oświaty.
Podobnie jest z biadaniami nad rzekomo wykończoną łaciną, a przecież, w zdrowej oświacie, każdy przedmiot znajduje chętnych, przede wszystkim z powodu fachowców, którzy potrafią „sprzedać” klientowi oświatowemu swoją pracę i korzyści z niej wynikające.
A nie biadają nad zniesieniem przymusu korzystania z ich usług.
Biadania nad rzekomym niedocenianiem belfrów i upadkiem łaciny uważam za manipulatywną zmyłę i ściemę, ze strony tych, którzy docenę własnych działań widzą tylko poprzez przymus.
I zapewne dla ich innej drogi nie ma.
Serdecznie pozdrawiam.
Szkoda gadać, Szumi do koła las, Hallo wołają na puszczy, Handke hoch – odpowiadają knieje, a ogary z rozumem poszły w … (wyraz uznany za nieparlamentarny przed ostatnią kadencją pewnego v-ce marszałka). Wszystko, co chociaż trąci normalną edukacją, wszytko to MEN postanowił bezlitośnie wyrugować z polskiej szkoły.
To nie prawda, że na studiach medycznych nie ma łaciny. Studiuję na Śląskim Uniwersytecie Medycznym, wydział w Zabrzu. Łacina jest przez 2 semestry i kończy się egzaminem. We Wrocławiu też jest ten przedmiot, ale bez egzaminu. Chyba tylko w Łodzi go nie uczą, co mnie osobiście dziwi, bo medycyna (anatomia, patofizjologia, patomorfologia etc.) łaciną stoi. Poza tym znajomość łaciny znacznie ułatwia naukę specjalistycznych zwrotów w językach obcych (szczególnie angielski i niemiecki), w których masa terminów medycznych jest „ściągnięta” z tego języka, a dodane są tylko końcówki.
Nie ma jak opierać swoją bazgraninę na informacjach z jednego źródła i pisać szumne „Licea wycofują się z nauczania łaciny”. Jak się uczy w beznadziejnym liceum, to nic dziwnego, że można tam znaleźć i beznadziejny program nauczania. Zarówno w liceum (Kraków), jak i na studiach prawniczych (UJ) miałem łacinę, na studiach historycznych (UW/UKSW) również jest ten przedmiot jako obowiązkowy na 1/2 roku. Proszę zamieszczać więcej prawdy we wpisach, to będzie pan poważniej traktowany.
Kiedys bedac w Rzymie przypomnial mi sie cytat z Parandowskiego (z pamieci, moze cos przekrecam): „kazdy widzi taki Rzym na jaki zasluguje”.
A czego się można spodziewać po Polsce? Jesteśmy w ogonie Europy z wydatkami na naukę, z innowacyjnością (tylko bodajże 2 czy 3 kraje są za nami) to i z łaciną.
Taki kraj, z pogardą dla jakiejkolwiek kultury wyższej, co i w niektórych wpisach tutaj widać.
Łaciny uczyłem się w dawno temu w liceum, 4 lata. Naszpikowano mnie sloganami typu „Łacina matka języków”. Nigdy nie miałem żadnej radości ze znajomości tego języka, raczej wstyd, że nie władam innymi językami. Znajomości literatury klasycznej uczył nas polonista i tego nie żałuję. Ja rozumiem, że czuje Pan empatię w stosunku do Pańskiej Koleżanki, lecz łacina jest tak samo martwą sztuką, jak pisanie na tabliczkach woskowych. Serdeczne pozdrowienia
U mnie też był lektorat starożytny – 60h na I roku. Ochrona Środowiska. Zdecydowanie nie były to formułki liturgiczne, tylko nauka języka – gramatyka, słownictwo, podstawy tłumaczenia…
Jeszcze raz. Łacina JEST NA FARMACJI. Nadal, rok. W przeciwieństwie do wielu kierunków „humanistycznych”. Podaje pan nieprawdziwe informacje.
Z poważaniem,
nie belfer
Jeszcze raz, dziś jestem wyjątkowym marudą..
Na stronie do której podaje pan link, tj. na stronie łódzkiej uczelni medycznej,
jest też program zajęć z łaciny.
Wystarczy poświęcić poszukaniu 30 sekund więcej – razem z językami. Proszę o sprostowanie.
Jak czytam te komentarze, to brak mi słów. Sytuacja jest tragiczna, a jej diagnoza jest idealnie postawiona w pierwszych wersach utworu Hans Solo „Zmywam”. Polecam na youtube – nazwa angielska, nie trzeba się zatem męczyć z deklinacją.
A ja na świeckiej teologii mam obowiązkowo dwa lata łaciny klasycznej i rok kościelnej.
A ja sobie nie wyobrażam, by ktoś śmiał nazwać się humanistą, nie znając podstaw łaciny. Takiemu człowiekowi śmiałbym się w twarz.
To wstyd i hańba dla szkolnictwa polskiego drastycznie ograniczać lub anulować nauczanie języków klasycznych tu: języka łacińskiego (nie piszę o grece – tu trzeba by Polakom wymienić mózgi z polskich na francuskie; we Francji nauka dwóch języków klasycznych wraz z filozofią to podstawa wykształcenia ogólnego bez względu na profil).
Wielowiekowe tradycje, ukazywanie języka starożytnych Rzymian i kultury antycznej jako podstawy tożsamości kultury współczesnej Europy i podkreślanie, co zawdzięczamy kulturze świata antycznego. Na pozornie „prostych” rzeczach sprawdza się wytrwałość, rzetelność, sumienność i pracowitość. To tylko krótkie uzasadnienie dlaczego powinno nauczać się języka łacińskiego w szkołach.
Inne wybrane powody: wstęp do poznania dużej ilości języków (romańskich przede wszystkim), rozwijanie analitycznego i logicznego myślenia („łacina matematyką dla humanistów”), przygotowanie do tłumaczenia (na podstawie ćwiczeń tłumaczeniowych łacina -polski) z języków obcych nowożytnych na język polski.
Sprawdzałem sytuację języka łacińskiego w polskich szkołach. Dotyczy tylko liceów ogólnokształcących.
„Najlepsza” sytuacja dla filologa klasycznego:
Łacina jako III język obcy tylko dla klas: humanistyczno-prawnej i medyczno-przyrodnicznej w wymiarze 1 godzina tygodniowo w klasie I, 1 godzina tygodniowo w klasie II.
Bez podziału dwóch klas na wewnętrzne grupy: 2 godziny w klasach I (hum.-praw. oraz med.-przyrod.), 2 godziny w klasach II (hum.-praw. oraz med.-przyrod.). Razem: 4. Przy podziale danej klasy na grupę 4 godziny w klasach I i 4 w II. Razem 8.
I na tylko tyle może liczyć nauczyciel języka łacińskiego i kultury antycznej. Oczywiście podany przykład to szkoła, w której dyrekcja jest bardzo otwarta i horyzontalna. W pozostałych placówkach jest tylko gorzej.
Cały etat jest niemożliwy, chyba, że łączenie godzin w dwóch, trzech szkołach. Umowa o pracę – marzenie. Wszędzie zlecenia (kilka godzin tu, kilka godzin tam).
Program realizuje się tylko w bardzo podstawowym zakresie:
Łacina kl. I 40 godzin. (obowiązuje w klasach: humanistyczno-prawnej i medyczno-przyrodniczej)
Wrzesień:
1. Alfabet, wymowa i akcent łaciński.
2. Przypadki w języku łacińskim. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika I.
3. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika II a.
4. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika II b.
Październik:
1. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika III a.
2. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika III b.
3. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika III c.
4. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika IV.
Listopad:
1. Deklinacja rzeczownika i przymiotnika V.
2. Powtórzenie deklinacji rzeczownika i przymiotnika I-V.
3. Sprawdzian z deklinacji rzeczownika i przymiotnika I-V.
4. Koniugacja czasownika w czasie teraźniejszym trybu oznajmującego strony czynnej i tryb rozkazujący I.
Grudzień:
1. Koniugacja czasownika w czasie teraźniejszym trybu oznajmującego strony czynnej i tryb rozkazujący II.
2. Koniugacja czasownika w czasie teraźniejszym trybu oznajmującego strony czynnej i tryb rozkazujący III.
3. Koniugacja czasownika w czasie teraźniejszym trybu oznajmującego strony czynnej i tryb rozkazujący IV.
Styczeń:
1. Powtórzenie koniugacji czasownika w czasie teraźniejszym trybu oznajmującego I-IV.
2. Sprawdzian z koniugacji czasownika w czasie teraźniejszym trybu oznajmującego I-IV.
Luty:
1. Zaimki osobowe. Zaimek zwrotny.
2. Zamiki dzierżawcze.
3. Zaimki wskazujące.
4. Zaimki pytające.
Marzec:
1. Zaimki nieokreślone i przymiotne.
2. Powtórzenie zaimków.
3. Sprawdzian z zaimków.
4. Liczebniki główne.
Kwiecień:
1. Liczebniki porządkowe.
2. Powtórzenie liczebników.
3. Zapisywanie dat w języku łacińskim.
4. Sprawdzian z liczebników.
Maj:
1. Przyimki i spójniki.
2. Przysłówki.
3. Stopniowanie przymiotnika.
4. Stopniowanie przysłówka.
Czerwiec:
1. Powtórzenie przyimków, spójników i stopniowania.
2. Sprawdzian z przyimków, spójników i stopniowania.
3. Czas przeszły niedokonany trybu oznajmującego koniugacji I-IV strony czynnej.
4. Czas przeszły dokonany trybu oznajmującego koniugacji I-IV strony czynnej.
Łacina kl. II 40 godzin. (obowiązuje w klasach: humanistyczno-prawnej i medyczno-przyrodniczej)
Wrzesień:
1. Czas zaprzeszły trybu oznajmującego koniugacji I-IV strony czynnej.
2. Czas przyszły trybu oznajmującego koniugacji I-IV strony czynnej.
3. Powtórzenie koniugacji I-IV teraźniejszej, przeszłej i przyszłej.
4. Sprawdzian z koniugacji w trybie oznajmującym strony czynnej.
Październik:
1. Strona bierna czasu teraźniejszego dla koniugacji I-IV.
2. Powtórzenie zrealizowanego materiału gramatycznego od kl. I.
3. Powtórzenie zrealizowanego materiału gramatycznego od kl. I.
4. Komunikacja w języku łacińskim I.
Listopad:
1. Komunikacja w języku łacińskim II.
2. Gaudeamus Igitur.
3. Wybrane sentencje i zwroty prawnicze.
4. Wybrane sentencje i zwroty medyczne.
Grudzień:
1. Wybrane sentencje i zwroty filozoficzne.
2. Wybrane sentencje i zwroty z nauk różnych.
3. Kolędy w języku łacińskim.
Styczeń:
1. Powtórzenie leksykalne.
2. Sprawdzian leksykalny.
Luty:
1. Tekst: De lingua latina.
2. Tekst: De schola Romana.
3. Tekst: De doctrinis ex Graecia acceptis
4. Tekst: De bello Troiano.
Marzec:
1. Tekst: De troiae exitio.
2. Tekst: De Romulo et Remo
3. Tekst: De re publica.
4. Powtórzenie leksykalne.
Kwiecień:
1. Sprawdzian leksykalny.
2. Łacińskie powiedzenia i sentencje przydatne w życiu codziennym. I.
3. Łacińskie powiedzenia i sentencje przydatne w życiu codziennym. II.
4. Powtórzenie leksykalne.
Maj:
1. Sprawdzian leksykalny.
2 i 3. Literatura grecka ? prezentacje.
4. Alfabet grecki i jego zastosowania.
Czerwiec:
1 i 2. Literatura rzymska ? prezentacje.
3. Film o Grecji.
4. Film o Rzymie.
Odnośnie szkolnictwa wyższego. Niech ogłupiają dalej społeczeństwo, będzie łatwiej nim manipulować, a potem tylko dziel i rządź.
Proszę zwrócić uwagę na niski poziom jaki reprezentują ze sobą młodzi
prawnicy. Który prawnik teraz zna podstawy łaciny? Który prawnik wie, co to okup krwi (to już z innej beczki – z kultur prawnych świata)? Który wie jakie są cechy biegunowe działania w afekcie (też z innej beczki)?. Który wymieni najbardziej poruszające (przynajmniej 5) sprawy toczone i zakończone w przedziale lat 1990-2012? Który zręcznie wytłumaczy np. proces Jezusa w kontekście prawa rzymskiego? Który bez jąkania poda definicję umowy o pracę, zlecenia, dzieła? Sprawdziłem to – z przeprowadzonych badań na wybranej grupie osób (25), cztery mnie usatysfakcjonowały. Bez nerwowego kartkowania podręczników i szukania po kodeksach się nie obejdzie. Brak wiedzy stosowanej przekłada się na efekt końcowy. „Piękny” budynek Prawa przy Pomorskiej w Łodzi już zaczyna przyjmować tych, co lali nauczycieli w gimnazjum. O tempora, o mores!
Zachowanie młodych lekarzy, również dużo pozostawia do życzenia, może przykład na niemłodego, ale … : https://www.youtube.com/watch?v=NM08N-T9sLI
Czy to wina braku łaciny na studiach? Pewnie nie? Ale od bezbronnej łaciny zaczęło się ograniczanie studentów i na tym się nie skończy.
Jeśli chodzi o łacinę na studiach wyższych: kierunki filologiczne, historyczno-filozoficzno-archeologiczne dbają o realizację minimalną programu łaciny w wymiarze 60 godz. 1 rok.
Kierunki medyczne – fakultatywnie. Na prawie tylko sentencje. Bo przecież jest to tak trudny przedmiot, że lekarz i prawnik nie dadzą sobie z nim rady (ironia).
Do religii nauczanej od I klasy szkoły podstawowej do ostatniej klasy szkoły ponadgimnazjalnej nikt się nie doczepia. A tam są 2 godziny tygodniowo przez 12 lat! To dopiero odmóżdżenie. No, chyba, że program byłby urozmaicony religioznawstwem.
Filozofia i etyka w polskiej szkole również są na miernym poziomie. Lepiej wf 3-4 godziny tygodniowo. Kto nie ma w głowie, będzie mieć w nogach… .
Do studentki romanistyki:
Przykro czytać tak ograniczone i prymitywne wypowiedzi studentki, która chce legitymować się wykształceniem wyższym! Na III roku jest gramatyka historyczna języka francuskiego – wszystkie problemy związane z tym przedmiotem są spowodowane traktowaniem po macoszemu łaciny na I roku.
studiuję wetterynarię i (przynajmniej dla mnie) łacina to piekło. Jeszcze jakoś idzie pozapamiętywać nazwy wszystkiego i podstawową odmianę, ale nauczenie się wszystkich deklinacji standardowych i dla słów pochodzenia greckiego to aż za dużo.
Tym bardziej, że w zawodzie tylko świnia mówi do ludzi po łacinie.
Pamiętając z dawnych lat lektorat z łaciny na prawie w Poznaniu (p. mgr Wikarjakowa(?), czy nie cztery semestry? ale dwa na pewno, zakończone bardzo poważnym i trudnym egzaminem, zapytałem znajomą studentkę prawa z Uniwersytetu Szczecińskiego, czy pobierają tam te nauki. -A jakże, mamy zaliczenia i musimy opanować trzydzieści łacińskich sentencji.
I tylko tyle, zapytałem, a deklinacje, koniugacje, consecutio temporum, accusativus cum infinitivo…. Spłoszyła się i poszła sobie. Oto dno. Współczesnej szkoły, uniwersytetu…
Studiowałem historię na UŚl w Katowicach i łacinę klasyczną miałem przez 3 lata, łacinę średniowieczna przez 2 lata i każdy z tych lektoratów kończył się egzaminem. Szok….. i rzecz nie do przyjęcia.