Pożegnanie z łaciną

Licea wycofują się z nauczania łaciny, gdyż jest to sztuka dla sztuki. Znajomość podstaw tego języka nie jest wymagana podczas rekrutacji na jakikolwiek kierunek studiów, ani na medycynę, ani na prawo, ani nawet na filologię klasyczną.

W informacjach dotyczących rekrutacji na filologię klasyczną Uniwersytetu Łódzkiego podano, że liczą się punkty z języka polskiego i obcego, natomiast matura z łaciny nie jest wymagana (zob. info). Można też zapisać się na dwuletnie studia magisterskie – cały czas chodzi o filologię klasyczną – bez znajomości łaciny (wystarczy legitymować się dyplomem licencjackim lub magisterskim dowolnego kierunku studiów).

Nie jest potrzebna znajomość łaciny na medycynie. Uniwersytet Medyczny w Łodzi nawet nie uruchomił nauczania tego przedmiotu. Na swojej stronie internetowej informuje, że dopiero w planach ma wprowadzenie łaciny w medycynie. Będzie to jednak przedmiot fakultatywny, od dobrej woli przyszłego lekarza zależy więc, czy zechce go liznąć (zob. info). Nie ma łaciny na farmacji (zob. plany zajęć).

Łaciny uczą się przyszli księża, ale tylko przez rok (podaję na podstawie rozmowy z katechetą z mojej szkoły), więc ograniczone jest to do formułek liturgicznych. Na tym tle wyjątkiem wydaje się być filologia polska. Studenci tego kierunku muszą bowiem zaliczyć lektorat z języka łacińskiego (łącznie 60 godzin). Egzaminów z tego nie ma żadnych – ani w seminarium, ani na polonistyce.

W moim liceum łacina należała zawsze do żelaznej oferty. Niestety, to się kończy. Sprawdziliśmy bowiem, że na języku Rzymian nie zależy już nikomu, ani lekarzom, ani prawnikom, ani nawet filologom klasycznym. Skoro nie zależy uczelniom, to po co ma zależeć szkołom średnim? W nowej ofercie przedmiotów łaciny już u nas nie ma. Koleżanka, która uczy tego przedmiotu, musi się przekwalifikować albo odejść. Inne licea podejmują podobne decyzje, jedne już, kolejne niebawem. O tempora, o mores – ile osób jeszcze wie, co to znaczy?