Ferie w mieście, czyli żenująca oferta
Urząd Miasta Łodzi chwali się, że przygotował 5 tysięcy miejsc w szkołach, ośrodkach kultury i innych placówkach edukacyjnych dla dzieci, które nigdzie nie wyjeżdżają na ferie (zob. info). Jak na półmilionowe miasto miejsc jest strasznie mało. Dzieci i młodzieży jest tu ok. 100 tys. Do tego Łódź jest biedna, więc wiele osób naprawdę liczy na wypoczynek w mieście. Może jednak należy patrzeć na jakość, a nie ilość?
Przejrzałem ofertę i zdębiałem. Propozycja jest tak żenująca, tak fatalna, że obraża dzieci. Większość szkół, które dostały dofinansowanie z UMŁ (miasto wydało prawie pół miliona zł), wyznacza limit miejsc, np. 25-30, czyli jedną grupę świetlicową, do tego każe się zapisywać wiele tygodni wcześniej. Jak te zapisy wyglądają, dobrze wiemy: zniechęca się dzieci, aby nie przychodziły. O wchodzeniu z ulicy podczas ferii w ogóle nie ma mowy. Jak ktoś przyjedzie do Łodzi, to nie zostanie do szkoły wpuszczony?
Zajrzałem na strony internetowe kilku szkół. SP 149, gdzie uczy się 424 uczniów, na ferie wyznacza tylko 30 miejsc. Szkoła ta informuje, że zatrudnieni nauczyciele to ludzie z pasją do pracy z dziećmi (zob. źródło). Fakty przeczą tej samoocenie. SP 170 oferuje 25 miejsc, o które trzeba się ubiegać w ramach rekrutacji. Na stronie internetowej szkoły czytamy: „Rekrutacja do 18. 01. Liczba miejsc ograniczona” (zob. źródło). Podobnie jest w innych podstawówkach. SP 29 – na 13 klas oferuje tylko 25 miejsc w ferie. SP 37 – 222 uczniów, a miejsc na ferie tylko 30. Są szkoły w Łodzi, które przyjmą 60-100 osób, ale to wyjątki. W większości zostaje dwóch nauczycieli, którzy zajmą się 30 uczniami (pełne info na stronie UMŁ).
Jeszcze gorzej wygląda oferta ośrodków kultury. Przede wszystkim trzeba za nią płacić: od 100 do 200 zł. Niby mało, ale dla tych, co nigdzie nie wyjeżdżają, może być to cena zaporowa. Z nóg zwala oferta Akademickiego Ośrodka Inicjatyw Twórczych. Instytucja ta jest tak twórcza, że na całe ferie wymyśliła dla dzieci dwa filmy do obejrzenia. Wstyd do potęgi. UMŁ informuje o tej ofercie na swojej stronie i zapewnia, że sprawuje kontrolę nad przedsięwzięciem. Chamstwo i bezczelność. Biblioteki mają trochę lepszą propozycję (dają za darmo dostęp do internetu), chociaż zajęcia pt. „Mój pierwszy kontakt z komputerem” nieco dziwią. To chyba dla seniorów, a nie dla dzieci.
Byłbym niesprawiedliwy, gdybym tylko krytykował. Śródmiejskie Forum Kultury nie bierze pieniędzy i oferuje coś ciekawego. Za wiele tego nie jest, ale przynajmniej ma dużą wartość. Przemysław Owczarek i Rafał Gawin prowadzą warsztaty twórczego pisania dla licealistów, warsztaty literackie dla gimnazjalistów, a dla młodszych dzieci Kinga Zajdel-Katarasińska prowadzi warsztaty czytelnicze. Polecam. Jak rodzic ma czas i pieniądze, może wybrać się z dzieckiem do kina i teatru. Tu oferta jest ciekawa (zob. info).
To przykre, że większość szkół jest tak nieprzyjazna dla dzieci. Nie winię za to nauczycieli. Pracownicy tak pracują, jak dyrekcja każe. W moim liceum sprawa jest prosta: kto tyra w ciągu roku szkolnego, ten wypoczywa w ferie. Kto zaś ma mniej obowiązków podczas lekcji, ten przychodzi do pracy w ferie. Poloniści sprawdzają prace stylistyczne w domu, a nauczyciele wychowania fizycznego organizują zajęcia w szkole. Jedyne zmartwienie – jak mi powiedział znajomy nauczyciel – aby przyszło jak najwięcej dzieci. Im więcej, tym lepiej. Dyrekcje, które wyznaczyły limit 25-30 miejsc i jeszcze zorganizowały rekrutacje na ferie, powinny zapaść się pod ziemię ze wstydu. A UMŁ powinien to skontrolować. Chyba że, jak to w Łodzi, każdy urzędnik ma wszystko w d…, a najbardziej dobro dzieci.
Komentarze
Ferie to czas urlopu nauczyciela (wg KN). Dyrektor czy OP nie może zmuszać nauczycieli do pracy w ferie. Jeśli już pracują, to na osobne umowy. Stąd pewnie limity – bo ilu potrzeba nauczycieli do opieki nad konkretnie liczebną grupa też regulują przepisy. I trzeba na te umowy mieć pieniądze.
Zdumiewa faktycznie oferta instytucji kultury czy zajęć pozaszkolnych – przecież poza feriami przed południem bywa tam mniejsze obłożenie, więc ze zwiększeniem ilości zajęć w tych godzinach nie powinno być problemu. Zwłaszcza przy dodatkowej kasie z UMŁ.
W kwestii czysto formalnej….Łódź nie jest ‚pół milionowym miastem’,jak arbitralnie stwierdza autor tego artykułu.Liczba mieszkańców Łodzi oscyluje wokół 700 tys.!
Miasto daje marne limity godzin za groszowe stawki. Do tego zmienia zasady – w poprzednich latach płacono za 45-minutowe zajęcia, w tym roku – za 60-minutowe, co tnie zarobek o 1/4. Stawka – ok. 10 zł za godzinę ( z tego, co słyszałam, bo umowy nie widziałam na oczy, a pracować kazano. Prowadzę zaj. komputerowe – część dzieci korzysta z nauk, reszta woli tylko ciupać w gry. W końcu są ferie, nie? Jak zabronię grać, to nie przyjdą i nie zarobię;-)
Gospodarz wyraźnie sadzi się do podstawówek. Słuszny krok, można by rzec, gdyby nie owa obrzydliwa pretensjonalność socjalistycznie usposobionego rodzica, który na ferie próbuje opchnąć swoją progeniturę Komuś kompetentnemu i z pasją. Najlepiej za darmo …
=> Mni
zdajesz sobie sprawę z tego, jak wielki procent społeczeństwa żyje w okolicach minimum socjalnego? Uważam, że zasmolonym obowiązkiem gminy jest zapewnienie opieki nad dziećmi w wieku szkolnym podczas ferii i wakacji. Opieki, niekoniecznie fajerwerków. Niech Ci będzie, że to socjalistyczne spojrzenie.
@Her
„Uważam, że zasmolonym obowiązkiem gminy jest zapewnienie opieki nad dziećmi w wieku szkolnym podczas ferii i wakacji.”
Sądzę, że przesadzasz. Decydując się na dzieci, miałem świadomość, że będę musiał je wychować, wykształcić, zapewnić opiekę. Ci, którzy nie mieli tej świadomości, niech nie zrzucają teraz swoich zasmolonych obowiązków na gminy.
W życiu nie skazałbym dziecka na pobyt w szkole w czasie wolnym – w hałasie, w zaduchu, w totalnym bałaganie. Syn tylko raz w tygodniu przez trzy godziny przebywa w świetlicy. Zawsze tego dnia wraca z bólem głowy, nie znosi tego jazgotu. I ja miałbym mu coś takiego fundować w ferie i w wakacje? Nie jestem zabójcą. I, Bogu dzięki, nie jestem nauczycielem!