Uczeń powinien nie wiedzieć
Zmieniają się cele lekcji. Dawniej uczeń miał wiedzieć i rozumieć. Obecnie ma przede wszystkim potrafić. Wiedzieć nie musi, najważniejsze, aby umiał. Nie musi też rozumieć tego, co robi, byle robił zgodnie z kluczem.
Byłem ostatnio szkolony przez fachowca, który jest fachowcem, ponieważ trzyma się blisko decydentów oświaty w Polsce. Wie zatem, co w trawie piszczy i jakie są najnowsze tendencje w edukacji. Zwrócił nam podczas szkolenia uwagę, aby w programach nauczania właściwie wpisywać cele lekcji. Jasno i wyraźnie powiedział, że cel „uczeń wie, zna itp.” wyszedł z użycia. Ma być „potrafi, umie itp.”. Niby nic, a wiele zmienia.
Omawiałem z uczniami „Pana Tadeusza”. Zwróciłem uwagę, że niektórzy sądzą, iż Telimena była matką Zosi. NIE ZNAJĄ zatem lektury oraz NIE WIEDZĄ, kto jest kim w dziele. Jednak nie przeszkadza im to wcale a wcale w pisaniu zgodnych z kluczem wypracowań. Zostali zatem właściwie przygotowani do matury.
Niektórzy nauczyciele dopatrują się w tym stylu nauczania realizacji zasad chrześcijańskich. To Chrystus przecież powiedział, że „nie wiedzą, co czynią”. My zaś to wprowadzamy w czyn, czyli tak uczymy, aby uczniowie nie mieli pojęcia, co robią. Wydaje się, że wychodzi nam to całkiem nieźle. Boże, wybacz!
Komentarze
Mam podobne zdanie na temat nauczania w polskich szkołach. Podstawowym celem jest zdanie matury, nieważne czy ktoś wie „co, dlaczego, w jaki sposób, po co” itp. Ważne jest jedynie trzymanie się kluczy maturalnych i to wszystko. Wystarczy zmienić trochę formułę zadania i już nikt go nie rozumie.
Takie moje zdanie.
Pozdrawiam
No działam przeciwko systemowi. I nie zamierzam wprowadzać uczniów w stan niewiedzy zostawiając ich jedynie z umiejętnością. Bo dziedzina, której uczę zmienia się dość szybko i bez wiedzy jak trudniej będzie im nabyc nowe umiejętności a stare mogą się zdezaktualizować.
Nowa podstawa programowa mi raczej tego nie ułatwi. A gdy wejdzie to będzie tragedia.
A w cele można wpisać cokolwiek, a robić to co właściwe.
Drogi Gospodarz wyjaśnił, na czym polega różnica pomiędzy zakuwaniem informacji (wie), interpretowaniem jej (rozumie) oraz wykorzystaniem przyswojonej ze zrozumieniem wiedzy w działaniu (potrafi).
Innymi słowy, wykazał odebraniem informacji, błędną interpretacją i wynikającym stąd przeciwskutecznym działaniem.
To ostatnie polega na upublicznieniu swej niekompetencji, w miejsce rewizji postawy dydaktycznej i właściwej kompetencji wykazaniu na stanowisku.
Tymczasem, wiedza, na jaką został eksponowany Gospodarz to po prostu współczesna wiedza o psychofizjologii uczenia się i sensie edukacyjnym procesu uczenia się.
Nic to, że dotychczasowe postawy belferskie, wynikające z ignorancji sprzed wieków, przynoszą efekty średniowieczne, bo człowiek tak, jak nie leczy się metodami sprzed 200 lat, tak nie uczy się w podobnie zamierzchły sposób, o czym donosi uprzejmie od 50 lat nauka.
Niedostępna i niezrozumiała, jak widać, dinozaurom 🙂
Oczywiście, belferski trick jurajski polega na tym, aby wyjść z twarzą, ośmieszając cele edukacyjne, czyli to, co w wyniku prawidłowego procesu edukacyjnego uczeń ‚powinien’ UMIEĆ ZROBIĆ.
Wedle belferskiego jurasik-parku, jest to zdanie testów.
Tym sposobem, taką fałszywą tezą, uzyskujemy wnioski o konieczności obrony dotychczasowego działania belferskiego i zyskujemy sympatie polityczno-społeczne, bo przecież, skoro jest tak dobrze to po co to zmieniać i ryzykować porażki – dzieci i szkoły.
Fałsz oczywisty, wystarczy poczytać ze zrozumieniem (wiedza + umiejętności!) podstawy programowe, aby przekonać się, że celem pracy belfra jest nie uczniowska umiejętność pisania testów i zdawania egzaminów, ale WYKAZANIE KONKRETNYCH KOMPETENCJI, również za POMOCĄ wspomnianych metod oceny.
Jakże szkoła ma uczyć, skoro sama nie wie, jak już wie – to udaje że nie rozumie a jak działa – to sabotuje doskonale znany sobie cel.
Jakże belfer ma uczciwie na pęsum zarobić, jeśli sabotując swą rolę i zadania – sprowadza swe działania, w obronie pracowniczego dolce far niente, do karykatury.
Opowiastki o krwiożerczych kompetencjach, gniotących egzaminami i testami zdrowe jądro szkoły i młodzieży, to błazeńskie i żenujące wymówki, mające ukryć niekompetencję i nieprzygotowanie intelektualne i zawodowe belfrów.
Dokładnie ten sam mechanizm działa we wszystkich patologicznych instytucjach publicznych tego państwa.
Państwa, którego szukająca tam pracy część obywateli uważa demokrację, naruszającą mafijne i występne interesy plemienne, za instytucję policyjną…haha.
Niestety, wpis Gospodarza, jeśli traktować jego słowa literalnie i bez cudzysłowu, to wpisanie się w taką, niechlubną rolę.
I nie jest niczym więcej, jak wyrazem głębokiej patologii pracowniczej instytucji, funkcjonującej przeciwskutecznie taką siłą roboczą.
No właśnie Gekko, w ramach swych kompetencji mądrze piszesz i nawet zrozumiale.
I po co zgrywać omnibusa?
Co my będziemy o takie duperele się spierać, czy dyslektyk ma prawo do pisania o edukacji, uczciwość środowiska lekarsko-farmaceutycznego czy zaproszenie na bal to korupcja.
Edukacja to jest przyszłość narodu, tym się zajmójmy.
Będziemy wtedy mieć i farmaceutów uczciwych i prawników kompetentnych.
To są skutki feminizacji oświaty 😉
Oto treść amerykańskich przyrzeczeń skautowskich.
Dla chłopców:
On my honor I promise that I will do my best:
To do my duty to God and my country;
To help other people at all times;
To obey the Scout Law.
Dla dziewcząt:
On my honor, I will try:
To serve God and my country,
To help people at all times,
And to live by the Girl Scout Law.
Chłopcy przyrzekają, że „zrobią” a dziewczęta, że „spróbują”…
zza kaluzy: „Chłopcy przyrzekają, że ?zrobią? a dziewczęta, że ?spróbują??”
Gdzie Pan to wyczytal?…
O ile znam angielski, to „I promise that I will do my best” znaczy „bede sie staral”
„I will do my best” dokladnie rzecz biorac znaczy „zrobie jak bede mogl/umial najlepiej”. Nie musi to oznaczac, ze calkowicie wykonam polecenie.
Pomyślałem sobie Gekko, że nie ma żyć w zapiekłości, nie piszę ironicznie.
Wyjaśnię ci, o co chodzi z tym Kodeksem Karnym, gdzie popełniasz błąd. W końcu jesteśmy na blogu nauczycielskim a to zobowiązuje.
W Kodeksie Karnym podobnie jak w życiu nie wolno wyrywać zdań czyli artykułów i paragrafów z kontekstu.
KK należy czytać w całości.
A teraz do przykładu.
Jeżeli jest grupa artykułów która mówi o korupcji to najpierw definiuję się korupcję zwaną w kodeksie łapownictwem, co pod tym pojęciem rozumiemy.
„Podmiotem łapownictwa czynnego (przekupstwa) może być każda osoba, która wręcza (daje), bądź obiecuje udzielić łapówki w zamian za załatwienie interesującej ją sprawy w urzędzie czy instytucji przez osobę przyjmującą korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę
Podmiotem łapownictwa biernego (sprzedajności) może być funkcjonariusz publiczny, lub osoba nie będąca funkcjonariuszem publicznym, ale pełniąca funkcję publiczną, przyjmująca (biorąca) łapówkę.”
Ja widzisz pada tu definicja łapownictwa biernego czyli sprzedajności urzędniczej którą zarzucasz nauczycielom. Żeby do przestępstwa doszło potrzebna jest osoba „każda osoba, która wręcza (daje), bądź obiecuje udzielić łapówki w zamian za załatwienie interesującej ją sprawy w urzędzie czy instytucji przez osobę przyjmującą korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę”
Zwróć uwagę na zdanie „w zamian za załatwienie interesującej ją sprawy”
Ale musi być tez osoba która te korzyść przyjmuje „Podmiotem łapownictwa biernego (sprzedajności) może być funkcjonariusz publiczny, lub osoba nie będąca funkcjonariuszem publicznym, ale pełniąca funkcję publiczną, przyjmująca (biorąca) łapówkę.”
Ale z kontekstu wynika, że w zamian za załatwienie interesującej ją sprawy bo to dalszy ciąg tej samej myśli, żeby tak literacko się wyrazić.
Kontekst, Gekko, kontekst, co poeta (ustawodawca) miał na myśli w prawie się liczy.
Ogólnie, nazywa się to intencją ustawodawcy.
Jak nie wierzysz, złóż doniesienie w prokuraturze a prokurator za publiczne pieniądze ci potwierdzi co napisałem.
A.L., xbelfer,
„Postaram się jak najlepiej”, „będę się starał”, „zrobię co w mojej mocy”, „zrobię jak bedę mógł/umial najlepiej”. Przynajmniej w części tych tłumaczeń występuje słówko „zrobię” a poza tym nie sądzicie, iż jak by nie patrzeć „próbowanie” jest semantycznie nieco słabsze zarówno od „postarania się jak najlepiej” jak i od (nawet warunkowego) „zrobienia co w mojej mocy”?
„Próbowanie” w porównaniu z nimi wygląda mi na takie „robienie na pół gwizdka”; „spróbuję i uda się – to dobrze a nie uda się, to no cóż,- próbowałam”.
Wszystko to jest oczywiście tytułem żartu a nie na poważnie. Ot, taka historyczna ciekawostka.
Zza kałuży, znów fajny tekst wysmażyłeś i tyle.
Proponuję stosować buźki po każdym zdaniu, aby nie było wątpliwości, co autor ma na myśli. 🙂
Wie, rozumie, potrafi – rzecz nie w tym, czy nauczyciele zdają sobie sprawę o co chodzi. Te zagadnienia są po prostu traktowane przez funkcjonariuszy instytucji kontrolnych w sposób instrumentalny.
Uczniowie będą pisali coraz lepiej testy. Teraz już umieją i potrafią a nie tylko wiedzą i znają.
Do celów lekcji mam wstręt (teraz sobie mogę na to pozwolić). Mam przed lekcją wpisywać, że uczeń wie, rozumie, umie, tańczy, śpiewa …. Tak naprawdę to zdaję sobie sprawę, że części wydaje się, że wie, część nie wie, a część nie chce wiedzieć. To tylko moje życzenie aby lekcję opanowali.
CKE wpadło na pomysł aby gimnazjaliści więcej umieli i potrafili. Zwiększyli ilość zadań zamkniętych. Teraz poprawi się średnia z egzaminów gimnazjalnych. Jeżeli uczeń mimo tego nie będzie potrafił, to winny będzie nauczyciel.
Włodarze oświaty w dalszym ciągu mydlą oczy społeczeństwu.
Za trzy lata będzie reformowana matura. Trzeba wykazać, że „nowe” jest lepsze. Przygotujmy się na trudne pytania maturalne:
– Czy prawdą jest, że Jurand pochodził ze Spychowa?
– Dysponując słownikiem wyrazów obcych, wytłumacz znaczenie słowa celebryta. Posługując się słownikiem pamiętaj, że wyrazy są ułożone w kolejności alfabetycznej.
Zza kaluzy jasne, ze chodzi tu o takie czy inne ciekawostki, a nie o lekcje angielskiego 🙂
Tak dla innej ciekawostki – bedac przez wiele lat nauczycielem w Kanadzie, kiedy uczen mowil mi: „Sir, I will do my best”, zawsze mu odpowiadalem „When you take your car to the garage, you don?t want the mechanic to do his best, you want him just to fix it. The same in a hospital – you don?t want the surgeon to do his best – you want him to cure you. Very much the same I want you to complete ….whatever.” 😀
Co ciekawe, rodzice, jezeli byli przy tej rozmowie zawsze mnie popierali.
PS Nie pisze tu uczen/uczennica/on/ona itd
Ale wracajac do meritum wpisu:
„Zmieniają się cele lekcji. Dawniej uczeń miał wiedzieć i rozumieć.
Obecnie ma przede wszystkim potrafić. ”
Bylem kiedys na szkoleniu – o szkoleniach tez tu sie wiele mowilo. Tak czy inaczej, kiedy skrzywilem sie – musialo to byc wyrazne, bo prelegent od razu to zauwazyl – no i wyrwal mnie do tablicy. Mowa byla wlasnie o „Dawniej uczeń miał wiedzieć i rozumieć. Obecnie ma przede wszystkim potrafić.” Wyciagnalem ksiazke spod pachy i powiedzialem (caly czas mam wyrazny akcent) Jim, tu jest slownik angielsko polski. Rozumiesz jak to dziala, prawda? Jezeli wystarczy tylko rozumiec jak to dziala, a nie umiec, to rozmawiamy po polsku. Rozumiesz jak dziala slownik, no nie?
Oczywiscie potrafienie jest wazne, ale bez zwyklego, tepego umienia daleko sie nie zajedzie. Natomiast rozumienie pomaga aby zajechac szybciej i czesto dalej.
„Nie musi też rozumieć tego, co robi, byle robił zgodnie z kluczem.”
Tak jak tu juz kiedys pisalem, nauczanie pod klucz i robienie zgodnie z kluczem wynika z
1. Masowosci egzaminow.
2. Centralizacji sprawdzania tychze egzaminow
3. Kosztow sprawdzania.
Egzaminow jest duzo i wszystkie musza byc sprawdzone jednakowo. Dlatego egzaminy upraszcza sie aby w miare rozsadnie pasowaly „pod klucz”. Tak jak wspominalem, przez wiele lat uczylem chemii IB. Sposob oceny, czyli „klucz” narzuca takie nauczanie – inaczej uczen nie dostanie ani 7 ani nawet 6.
PS Ktos juz mnie tu zrugal za powyzsza opinie i podwazyl moje kompetencje w tej dziedzinie. Jezeli to ma nastapic jeszcze raz chcialbym aby ta osoba zadeklarowala tak uczylem/am chemii IB, a nie powolywala sie na czyjes zdanie.
Gospodarz: „Zmieniają się cele lekcji. Dawniej uczeń miał wiedzieć i rozumieć. Obecnie ma przede wszystkim potrafić”
I dobrze. Nei wystarczy rozumiec jak rowiazac rownanie kwadratowe. Nalezy jeszcze UMIEC je rozwiazac.
Niestety, jak sie patrzy na bylejakosc wszystkiego dookola, to ma sie wrazenie ze wokol mamy tylko i wylacznei osobnikow ktorzy rozumieja. Ale neistety, nie potrafia. Pewnei dlatego glazura w lazience u moich znajomych loco Warszawa odpadla w tydzien po polozeniu. Glazurnik rozumial jak dziala klej. Ino nie umial skleic.
PS Jak sie latwo domyslic rozmowa z Jimem po polsku utknela w martwym punkcie, ku konsternacji prelegenta i uciesze tych ktorzy sie ze mna zgadzali – moze mozna ich ochrzcic mianem „gawiedzi” 😉
xbelfer 10 grudnia o godz. 18:37
Świetny ten przykład ze słownikiem. Oczywiście też upraszcza sprawę, ale w życiu bardzo często okazuję się, że wcale nie aż tak bardzo.
Wydaje mi się, że znowu wstrętne Niemce mądrzejsze. Z takich czy innych powodów, praktycznych, historycznych, przestarzale-pedagogicznych czy jakichkolwiek podzielili swój tok edukacji na ścieżki mniej i bardziej zawodowe i ogólne-teoretyczne. I (wyobrażam sobie, bo nie mam doświadczeń z pierwszej ręki) mają tam różne programy i różne cele i oczekiwania w zależności od toku/szkoły. Porównywałem kiedyś stopień specjalizacji kilku moich kolegów-Amerykanów pracujących jako inżynierowie procesu (?) produkcji układów scalonych. Był bardzo duży. I bardzo podobny do tego, jaki wynikał z programu studiów (widziałem podręczniki, rozmawiałem z nauczycielami i studentami) w dawnym ZSRR (politechniki w Kijowie, Leningradzie i w Moskwie). Mnie w Polsce uczono dużo więcej przedmiotów pokrywających zadziwiająco duży zakres elektroniki. Zadziwiająco zarówno dla Rosjan jak i dla Amerykanów. Widziałem w oczach lekkie powątpiewanie w to, czy się nie przechwalam albo czy przypadkiem moja wiedza nie jest raczej bardzo powierzchowna.
Dla nich te wszystkie „potrafienia”, „umienia” i „wiedzenia” to były elementy w zasadzie tego samego problemu. Umiesz to zrobić w sytuacji bezproblemowej? A co, jak pojawią się problemy? Umiesz podejść niekonwencjonalnie i znaleźć oryginalne rozwiązanie? Kogo obchodzi jak to zrobiłeś, ty masz umieć dogadać się z monterem, dostawcą, sprzedawcą jak i z konsultantem-profesorem uniwersytetu, doktorem z działu R&D (swojego i dostawcy maszyn/surowców), operatorem z linii swojej własnej fabryki i dyrektorem, przed którym będziesz prezentował swoje wnioski/postulaty. Masz rozumieć i umieć podstawy teoretyczne działania maszyn, procesów fizyczno-chemicznych, zasady przeprowadzan ia i analizy eksperymentów naukowych, związane z nimi koszta i inne ograniczenia. W sumie – ty masz rozwiązywać problemy, za to ci płacimy.
Jak potrzebna do tego była wiedza teoretyczna-encyklopedyczna to masz ją posiadać. Jak hydrauliczno-elektryczna to tak samo. Jak trzeba pożartować z profesorem żartami z Alicji w Krainie Czarów to masz to umieć. Jak z operatorem o Szekspirze a z profesorem chamskim językiem kląć jak szewc, bo akurat on lubi kląć – to też masz kląć. Jak w fabryce technikom płaci sie 60-70k a inżynierom „z linii” 80-100k to muszą jakoś na siebie zarobić. I mało kogo obchodzi jak ty zdefiniujesz swoje talenty. Umiesz przedyskutować różnice adsorpcji i absorpcji, napięcia powierzchniowego i przeróżnych energii z tym związanych to pewnie pomoże ci to szybciej i lepeij rozwiązać problem klejenia kafelków do ściany. A jak nie masz pojęcia o teorii i twoje kafelki nie odpadają to nikt ciebie nie zapyta o teorię. Czas goni, forsa goni, szef goni i rób co chcesz aby było zrobione i to dobrze. Jak tam dotrzesz – w zasadzie twoja sprawa.
Po pierwszym kolokwium z analizy na politechnice prowadzący zajęcia wziął mnie na bok i zapytał o szkołę, z której przyszedłem. Ponieważ zadania rozwiązałem dowodząc istnienia rozwiązania i jego jednoznaczności.
A on się uśmiechnął i mówiąc, ze mnie rozumie, przykazał mi abym nigdy więcej tego nie rozbił. „Proszę pana, tutaj jest politechnika i rozwiązanie ma być numeryczne i podkreślone dwa razy na czerwono”. Ta jedna lekcja praktyczności mi wystarczyła. Teraz jeżeli chcę robić po swojemu to nie mam wytłumaczenia, że nie wiem, czego oczekiwano.
http://demotywatory.pl/3596032/System-edukacji
@xbelfer
>PS Ktos juz mnie tu zrugal za powyzsza opinie i podwazyl moje kompetencje w tej dziedzinie. Jezeli to ma nastapic jeszcze raz chcialbym aby ta osoba zadeklarowala tak uczylem/am chemii IB, a nie powolywala sie na czyjes zdanie.<
1.Uczyłem w IB matematyki i fizyki(przedmiot przyrodniczy o programie i zasadach egzaminacyjnych(konstrukcja arkusza, typ zadań etc.) identycznych jak w przypadku chemii.
2. Znam(jako nauczyciel) uczniów, i to wielu, którzy z chemii na poziomie wyższym(HL) mieli 7.Nie byli to ludzie uczący się pod klucz.Może dlatego studiowali albo studiują w większości na uczelniach klasy Caltech, Cambridge, Oxford czy Imperial College…;-)
Ale oczywiście "gorszy materiał ludzki" być może potrzebuje nauki na pamięć, pod klucz i wg.schematów….
Mam niestety wrażenie, że uczniowie liceów szkolą się głównie w umiejętności mówienia, dobrze jeśli choć wspomaganego samodzielnie przygotowaną komputerową prezentacją. Co gorsza, to skupienie na gadaniu wpełza też na uczelnie. Tymczasem przypuszczam, że na rynku pracy absolwentom uczelni najbardziej potrzebne są umiejętności praktyczne, może bardziej przyziemne, ale solidnie opanowane. Wyobrażam sobie, że dotyczy to zwłaszcza absolwentów studiów licencjackich (nazywanych zdaje się studiami zawodowymi). Gdyby tak było naprawdę, to studia licencjackie powinny się kończyć raczej przekrojowym egzaminem praktycznym, a nie obroną czegoś w rodzaju namiastki pracy magisterskiej. No, ale podobno najnowsza ustawa o szkolnictwie wyższym właśnie taką możliwość zupełnie wykluczyła. Przynajmniej będzie więc konsekwentnie – egzamin maturalny z ważną rolą (?) minireferatu – prezentacji komputerowej, taki sam egzamin dyplomowy po licencjacie, i podobny egzamin po studiach magisterskich. Właściwie, dawno już mówiono, że obecni magistrowie osiągają przeciętnie poziom intelektualny dawnych maturzystów.
zzakaluzy: „Ponieważ zadania rozwiązałem dowodząc istnienia rozwiązania i jego jednoznaczności.
A on się uśmiechnął i mówiąc, ze mnie rozumie, przykazał mi abym nigdy więcej tego nie rozbił. ?Proszę pana, tutaj jest politechnika i rozwiązanie ma być numeryczne i podkreślone dwa razy na czerwono?.”
Trzeba bylo zmienic uczelnie. Natychmiast
S-21
Tu sa wyjatki z „klucza” czyli oficjalnego rozwiazania zadania dla sprawdzajacych.
Odpowiedz: colour due to splitting of partially filled d orbitals (at different energy levels)
Instrukcja: Words underlined are essential for the mark.
Odpowiedz: more frequent collisions;
Instrukcja: Do not accept more collisions. Musi byc slowo „frequent”.
Takich przykladow moge przytoczyc wiecej, lacznie z fizyka, ktorej tez uczylem.
Nie wiem jak podkreslic dane slowa we wpisie.
Tak czy inaczej instrukcja jest jasna: nie ma danych slow w odpowiedzi, nie ma punktow za te odpowiedz. I jak tu dzieciakom tego nie powiedziec?
PS czasami rzeczywiscie jest zalecenie „OWTTE” (or words to that effect), ale nie zawsze.
Trening zamiast edukacji.
Kogoś jeszcze to dziwi?
xbelfer: „Tu sa wyjatki z ?klucza? czyli oficjalnego rozwiazania zadania dla sprawdzajacych.”
Gdzie? Znaczy, w jakim kraju? Przeciez to totalny idiotyzm
Zadania i odpowiedzi, czyli klucze nie sa na kraje, tylko na regiony. Ten wyjatek pochodzi z Poludniowo-Wschodniej Azji.
Chodzilo mi o to, ze
1. Pytania stale sie powtarzaja
2. Odpowiedzi sa sztywno skodyfikowane.
3. Dlatego w pewnych wypadkach trudno nie uczyc „pod klucz”.
Zgadzam sie, ze to nie nauka tylko trening oraz ze to idiotyzm.
Troche tez zalezy od regionu. Na Dalekim Wschodzie liczy sie tylko stopien – nic ponizej 90% nie liczy sie. W Europie i w Kanadzie jest troche lepiej – jakas czesc uczniow uczy sie aby zrozumiec a nie duplikowac.
xbelfer
13 grudnia o godz. 16:36
Zgadzam sie, ze to nie nauka tylko trening oraz ze to idiotyzm.
– – –
A jednak idiotyzmem, w świetle współczesnej wiedzy o człowieku, jest przeciwstawienie „nauki” (rozumianej jako nauczanie) treningowi (będącym umożliwieniem zastosowania wiedzy i umiejętności).
Człowiek niczego nie uczy się przez „nauczanie” (najwyżej tresuje pamięć) i niczego mądrego w ten sposób nie robi.
Ale do tej wiedzy belfer musi zarówno dojrzeć, jak i nie stetryczeć, o co trudno w jednym. 🙂 🙂 🙂