Studenci domagają się pieniędzy za 10 kwietnia
Rok temu, w sobotę 10 kwietnia, odwołano zajęcia w większości uczelni. Ja też pojechałem do pracy na próżno. W tamten weekend nie przeprowadziłem także zajęć niedzielnych, gdyż je również odwołano. W pracy byłem, ale moja aktywność ograniczała się do rozmów z przypadkowymi studentami i wykładowcami o tym, co się stało. Czuliśmy już wtedy, że uczestniczymy w narodowej historii, nikt nie myślał o pieniądzach.
Kilka dni temu byłem świadkiem, jak studenci komentowali różne działania uczelni, m. in. wypominali, że nie oddano im pieniędzy za zajęcia, które zostały odwołane. Rok minął, a uczelnia nie rozliczyła się za 10 i 11 kwietnia 2010 roku. Studenci zapłacili za zajęcia, których nie przeprowadzono, a tak się nie robi, jawne oszustwo itd. Wszyscy pokiwali głowami nad tym, jak uczelnia oszukuje studentów.
Oczywiście, można by rozdzierać szaty i ubolewać nad upadkiem kultury wśród studentów. Można by załamać ręce nad materializmem młodych ludzi, którym tylko forsa w głowie. Można by pisać o braku szacunku dla zmarłych, zaniku uczuć patriotycznych i moralnym nihilizmie. Byłaby to jednak reakcja zbyt prosta. Tu chyba chodzi o coś więcej.
Mam wrażenie, że studenci traktują uczelnię nie jak świątynię wiedzy, lecz jak miejsce, gdzie robi się biznes. A skoro biznes, to grajmy w otwarte karty. Kto zapłacił za żałobę narodową? Czy wykładowcy wzięli pieniądze za odwołane zajęcia? Wzięli, dlaczego mieliby nie brać? Czy władze uczelni wzięły pieniądze za ten dzień? Wzięły, dlaczego miałyby nie brać? Ani wykładowcy, ani władze uczelni nie przekazali swoich dochodów na rzecz ofiar katastrofy, zresztą dlaczego mieliby to robić? Na tym dniu zarobiliśmy jak na każdym innym. Wychodzi na to, że za dwa dni żałoby zapłacili studenci. Trochę długo trwało, zanim to sobie uświadomili. A może czekali, aż minie rok, czyli zwyczajowy okres żałoby, i dopiero wtedy upomną się o swoje. Tak czy siak, sytuacja bardzo niezręczna, szczególnie w takim biznesie jak uczelnia prywatna.
Komentarze
„sytuacja bardzo niezręczna”
Alez skad!!! Nie moze byc jasniejsza!! Studentom NALEZY KONIECZNIE oddac pieniadze!
No chyba, ze wprowadzimy kontekst (patrz moj wpis pod Autora „Uczeń wygrywa ze szkołą w sądzie”):
„sytuacja bardzo niezręczna, szczególnie w takim biznesie jak uczelnia prywatna.”
Czyzby Autor uwazal, ze zbitka „uczelnia prywatna” czyni „prywatnosc” nieco mniej prywatna? Bardziej uduchowiona? Sklonna do poswiecen, jak Silaczka?
A moze „uczelnia” zostaje jakos zbrukana ta „prywatnoscia”? Mniej uczona, mniej eteryczna, sciagnieta do trywialnego poziomu walki o byt?
Takie to cyrki wyprawia z nami ta cudowna kontekstualnosc.
Dlaczego zajęcia w ogóle zostały wtedy odwołane? Czyżby tragedia była powodem do wolnego weekendu i kasy za friko dla wykładowców? Wcale się nie dziwię tym studentom, że proszą o pieniądze za to, co nie zostało wykonane. Umowa to umowa. Dużo osób by tak chciało: np. mechanik oddałby zepsuty samochód, wziął za to pieniądze z tłumaczeniem to przez tragedię nie naprawiłem samochodu. Nie można przez pryzmat wypadku samolotu odwoływać zajęć. A o moralnym upadku bym nie wspominał, ponieważ tzw „wolna” Polska niejeden raz pokazała moralny upadek: odwołując koncerty z powodu żałoby, nie oddając pieniędzy za bilety. Przechodząc do końca: żałoba to sprawa osobista, a zmuszanie i obrażanie ludzi, za to, że chcą swoich pieniędzy to moralny szantaż, tragedią, która nie dla wszystkich była Katyniem 2.
to ci studenci już zapomnieli co robili w tym dniu? czy aby na pewno wtedy mieli ochotę na odbywanie tych zajęć? Moi sami zanim jeszcze góra odwołała zajęcia stwierdzili, że idą do domu.
Witam,
przypomniało mi się inne zdarzenie z3 kwietnia 2005 roku, pracowałam wtedy też w prywatnej szkole, zajęcia się oczywiście nie odbyły, szkoła wzięła pieniądze, a nauczyciele nie dostali wynagrodzenia, a tez stawili się do pracy.
Pozdrawiam Gospodarza i wszystkich komentujących 🙂
Szanowny Panie Gospodarzu.
Ja mam wrażenie, poparte stanem prawnym i ustrojowym naszego Państwa, że początek biznesowemu charakterowi instytucji nadaje pobieranie przez nią opłat za cokolwiek.
A nie wrażenie tych, którym nie dostarczono towaru.
Tłumaczenie oszustwa i kradzieży świętym charakterem danego miejsca poboru i świadczenia, nie jest zgodne z kulturą i ustrojem ani stanem prawnym Państwa Polskiego, którego jest Pan urzędnikiem.
Tego typu standardy dotyczą innego, choć szeroko w naszym reprezentowanego państwa.
Jeśli w jakikolwiek sposób pozostałe treści Pana wpisu obrazują nie przewrotną prowokację polemiczną lecz rzeczywisty stan Pana morale i świadomości, to nie chce mi się tego komentować.
Tym bardziej.
Z enigmatycznymi retorycznie rewerencjami zasyłam :((((
Chciałeś, Gospoś, dobrze, ale i tak dyżurny, acz nieskalany… /niepokalany będzie lepiej…/ malkontent „cotowienajlepiej” Cię sponiewierał 😀
Teraz trafiłąm na ten tekst, miałam 10.04 2010 mieć zajęcia na studiach podyplomowych sponsorowanych przez Unię Europejską. Musieliśmy odrobić zajęcia, nic nie mogło przepaść