Nauczyciele omijają zakaz zadawania prac domowych?
Prawo mamy głupie, więc go nie przestrzegamy. Taką postawę Polacy mają we krwi. Nauczyciele nie są pod tym względem wyjątkowi.
Kiedy więc w podstawówkach wprowadzono – zdaniem wielu pedagogów – głupi zakaz zadawania prac domowych (w klasach 4-8 można wyłącznie dla chętnych), niektórzy nauczyciele postanowili znaleźć sposób na złe prawo. Zadają uczniom prace domowe, tylko inaczej je nazywają (szczegóły tutaj). Czyżby mieli uczniów za głupich?
Wiele zależy od dyrektora szkoły. Zwykle dobrze wie, że na jego terenie łamane jest prawo. Albo coś z tym zrobi, albo uda, że sprawy nie ma. Wielu dyrektorów nie lubi konfliktów, dlatego bierze uczniów na przetrzymanie. Mówi im, że problem rozwiąże, ale tego nie robi.
Jako wychowawca nieraz dowiaduję się od uczniów, że jakiś nauczyciel nie przestrzega szkolnego prawa. Nie jestem nadzorcą swoich kolegów czy koleżanek ani też ich przełożonym. Mogę jedynie prosić, aby przestali tak się zachowywać. Zwykle wystarcza wiadomość, że uczniowie zauważyli problem i nie zamierzają siedzieć cicho.
Jeśli koleżeńska rozmowa nie pomoże, uczniowie pójdą dalej. Czasy, kiedy dzieci nie reagowały na bezprawne zachowania nauczycieli, przeminęły. Teraz nie tylko zareagują, ale też dopilnują, aby nauczycieli kara nie minęła. Po co to komu?
Komentarze
STARSZA KOBIETA PRZYWIĄZAŁA MUŁA DO SŁUPA. Z SALOONU WYSZEDŁ MŁODY REWOLWEROWIEC Z PISTOLETEM W JEDNEJ RĘCE I BUTELKĄ WHISKEY W DRUGIEJ. SPOJRZAŁ NA STARUSZKĘ I ROZEŚMIAŁ SIĘ
„HEJ BABCIU, TAŃCZYŁAŚ KIEDYŚ?”.
STARUSZKA SPOJRZAŁA NA REWOLWEROWCA.
„NIE,… NIGDY NIE TAŃCZYŁAM… NIGDY TAK NAPRAWDĘ NIE CHCIAŁAM”.
TŁUM ZEBRAŁ SIĘ, GDY REWOLWEROWIEC ROZEŚMIAŁ SIĘ
„TO TERAZ ZATAŃCZYSZ”.
I ZACZĄŁ STRZELAĆ W STOPY STARUSZKI. PO WYSTRZELENIU OSTATNIEJ KULI MŁODY REWOLWEROWIEC, WCIĄŻ ROZBAWIONY, SCHOWAŁ BROŃ I WRÓCIŁ DO SALOONU.
STARUSZKA WRÓCIŁA SIĘ DO SWOJEGO MUŁA, WYCIĄGNĘŁA DWULUFOWEGO STUCERA I ODBEZPIECZYŁA OBA KURKI. GŁOŚNE KLIKNIĘCIA NIOSŁY SIĘ WYRAŹNIE PRZEZ PUSTYNNE POWIETRZE. TŁUM NATYCHMIAST PRZESTAŁ SIĘ ŚMIAĆ.
MŁODY REWOLWEROWIEC RÓWNIEŻ USŁYSZAŁ TE DŹWIĘKI . CISZA BYŁA NIEMAL OGŁUSZAJĄCA. TŁUM PATRZYŁ, JAK MŁODY REWOLWEROWIEC WPATRUJE SIĘ W STARUSZKĘ I W WIELKIE, ZIEJĄCE OTWORY W BLIŹNIACZYCH LUFACH.
STRZELBY ANI DRGNĘŁY W DŁONIACH STARUSZKI, GDY TA CICHO RZEKŁA: „SYNU, CAŁOWAŁEŚ KIEDYŚ W DUPĘ MUŁA?”.
REWOLWEROWIEC PRZEŁKNĄŁ CIĘŻKO I WYKRZTUSIŁ,
„NIE PROSZĘ PANI… ALE ZAWSZE CHCIAŁEM”.
PIĘĆ LEKCJI DLA NAS WSZYSTKICH Z TEJ HISTORII WYNIKAJĄCYCH:
1 – Nigdy nie bądź bezrozumnym.
2 – Nie marnuj amunicji bez potrzeby.
3 – Whisky sprawia, że myślisz, że jesteś mądrzejszy niż jesteś.
4 – Zawsze się upewnij, że wiesz, kto ma władzę w ręku.
5 – Nie zadzieraj ze starymi kobietami. Długie życie czyni je mądrymi.
Młody Aborygen pyta matkę:
– Mamo, co to jest socjalizm, a co rasizm?
– Aa, dziecko, mądre pytanie. Socjalizm jest wtedy, gdy biali ludzie pracują każdego dnia, abyśmy my Indianie mogli dostawać wszystkie nam należne rządowe uprawnienia za darmo. No wiesz, na przykład darmowe telefony komórkowe dla każdego członka rodziny, darmowe mieszkanie, bony żywnościowe, EBT, WIC, darmowe szkolne śniadania, obiady, a w niektórych miejscach tez i kolacje; darmowa opieka zdrowotna, dotacje na media, darmowe wycieczki z północy do miasta za każdym razem, gdy w promieniu 30 km od wioski wybuchnie pożar, i tak dalej i tym podobne. To jest właśnie socjalizm.
– Ale, mamo, czy biali ludzie nie są na to wkurzeni?
– Jasne, że tak, kochanie. Wtedy to się nazywa rasizm.
– A jak się nazywa gdy biali ludzie nie pracują i siedzą na zasiłkach społecznych?
– Wtedy po prostu jest wysokie bezrobocie.
Jak z powyższego widać słychać i czuć, amerykańskie prawdy społeczne nigdy dotąd nie zostały wyjaśnione aż w tak przystępny sposób
Szkoła jest osobliwą instytucją. Jak każda instytucja bardzo trudno rozstaje się z nabytymi w ciągu dziesięcioleci (i więcej) wzorami postępowania, tylko w przeciwieństwie do innych nie jest faktycznie kontrolowana z zewnątrz. O ile dajmy na to działania byle urzędu skarbowego czy policji zostaną w ostateczności zweryfikowane przez niezawisłe sądy i to wymusza zmiany, to szkoła nie otrzymuje takich bodźców. Kto je nadzoruje? Kuratorium? Komisje dyscyplinarne przy wojewodzie? A skąd wywodzą się zgromadzone tam gremia? Ze szkół właśnie. To układ zamknięty. Jeśli dodać do tego, że rodzice nie mają czasu i chęci uczestniczyć w życiu szkoły, a zamiast Rad Szkoły w większości szkół funkcjonują ku wielkiej wygodzie konserwowania marazmu Rady Rodziców (choć na żądanie takiej Rady Rodziców szkoła jest zobligowana do ukonstytuowania Rady Szkoły), to szkoła nie ma żadnych bodźców by rezygnować ze schematów stosowanych od dziesięcioleci.
Dzięki temu nie ma znaczenia, np. że przepisy prawa oświatowego zabraniają (poza wyjątkiem zostanie w ustawowym trybie wprowadzony mundurek) ingerowania przez regulaminy szkolne w wygląd uczniów, a jedynie w ich strój. Wszystko zależy od koncepcji dyrekcji i rady pedagogicznej. Co z tego, że stosuje się oceny służące do weryfikacji postępów w wiedzy do dyscyplinowania uczniów (jedynki za zachowanie)? Co z tego, że zakazuje się w ogóle używania telefonów komórkowych w szkole, choć przepisy pozwalają wyłącznie na ograniczanie?
W dodatku szkoły ignorują wskazania Poradni Psychologiczno Pedagogicznych, mają tendencję nie do współpracy z uczniem tylko jego bezmyślnym dyscyplinowaniu na zasadzie check listy – jest przekroczenie, musi być kara. Wyznają zasadę lepiej wyeliminować potencjalne zagrożenie nawet kosztem praw ucznia czy też kosztem zwykłego człowieczeństwa – np zakazy wyjścia do toalety, albo ich limitowanie, albo chodzenie stadami. Ciągle pokutuje jakieś pojęcie „dobrego imienia szkoły” – całkowicie pozaprawne, wzięte z księżyca które jest wytrychem do wprowadzenia najdurniejszych czy dehumanizujących regulacji.
W szkole panuje zasada w wyniku której uczeń ma czuć, że jest jednostką drugiej kategorii, a nauczyciel z racji stanowiska jest istotą wyższą, ważniejszą mającą więcej praw – ma być policjantem sędzią i egzekutorem w jednym.
Tego nie zmienią kolejne ministry czy zmiany podstaw programowych, autonomia szkół się kompletnie nie sprawdziła, jest potrzebna radykalna zmiana.
Nie mówiąc o tym, że filozofia szkoły jako miejsca gdzie założeniem jest to by uczeń przyswoił sobie sztywny zakres informacji („program”) i wdrożył się do wojskowo-klasztornej dyscypliny jest przeżytkiem z punktu widzenia zarówno psychologii edukacyjnej jak i sprzeczna z ideami społeczeństwa obywatelskiego. Nadal formuje (w założeniu) karny tłum umiejący słuchać rozkazów.