Nauczyciele zbędni, urzędnicy potrzebni
Większość absolwentów kierunków pedagogicznych nie ma żadnych szans na zatrudnienie w szkole. Także nauczyciele, którzy z jakiegoś powodu pracę stracą, do szkoły już raczej nie wrócą. Ludzie bez powodzenia szukają jakiegoś etatu, czasem otrzymują propozycję wzięcia kilku godzin na parę miesięcy albo umowę na zastępstwo. Natomiast nic stałego i pewnego. Nie gardzi się żadną ofertą, nawet gimnazja mają wzięcie. Roboty dla nauczycieli bowiem nie ma.
Nie ma i długo nie będzie. Jeśli są jakieś wolne godziny, to przydziela się je dotychczasowym pracownikom. Kilka lat temu wszystkie godziny ponad etat były obowiązkowe zgłaszane do Wydziału Edukacji, aby urzędnicy mogli je przekazać bezrobotnym nauczycielom. Obecnie dyrekcje nie mają takiego obowiązku, mogą więc dawać swoim, ile chcą. A nawet muszą, aby tylko nauczyciel zarobił więcej i gmina nie musiała wypłacać dodatków wyrównujących (MEN wyznaczyło minimalne wynagrodzenie nauczycieli na poszczególnych szczeblach awansu). Obecna polityka wynagradzania przyczynia się do zwiększania bezrobocia wśród nauczycieli. Ci bowiem, co mają etat, dostają więcej godzin, a ci, co mają ich za mało, pozbawiani są i tego, co już mają, czyli wylatują na bruk.
Zmniejsza się liczba nauczycieli pracujących w szkołach, natomiast wcale nie zmniejsza się liczba urzędników zatrudnionych w oświacie. Nie tylko jest więcej urzędników, ale zrobili się oni coraz bardziej nerwowi. Szczególnie rozdrażnieni są, gdy widzą bezrobotnych nauczycieli. Sporo ludzi szturmuje Wydział Edukacji w nadziei otrzymania jakiejś propozycji. Niestety, urzędnicy kompletnie nie rozumieją, że człowiek w potrzebie potrafi być namolny. Jedna z moich znajomych, która szuka pracy w szkole, usłyszała, jak urzędniczka krzyczała do petenta: „Z tyłka mam te godziny pani wyciągnąć? Nie ma żadnych godzin. Proszę to zrozumieć i więcej mnie nie nachodzić”. Normą jest też przynoszenie czekoladek i innych drobnych upominków. Wszystko po to, aby urzędnik zapamiętał i polubił akurat mnie. Im gorzej wiedzie się nauczycielom, tym lepiej mają urzędnicy. Obecnie czują się niczym pączek w maśle.
Jeśli wszedłby w życie plan Balcerowicza (podnieść pensum, zwolnić tych, dla których nie będzie godzin), jakieś 100 tysięcy nauczycieli będzie do niczego niepotrzebnych. Część z nich ma szansę znaleźć zatrudnienie w oświacie jako urzędnicy. Ci bowiem będą potrzebni coraz bardziej. Do pracy w urzędach szkoli się obecnie masa nauczycieli (podejmują studia podyplomowe, idą na kursy itd.). Kto bowiem ma rozum, ten widzi, że polska edukacja urzędnikiem stoi.
Komentarze
Pozwolę sobie wkleić jako uzupełnienie felietonu Gospodarza fragment materiału Gazety Wyborczej sprzed kilku dni – „…od stycznia do września ubiegłego roku w administracji publicznej przybyło 26,3 tys. pracowników. Z wyliczeń GUS wynika, że w polskich urzędach pracuje już 462,9 tys. osób. Biurokratów przybywa systematycznie z roku na rok niezależnie od tego, kto rządzi. Jeśli takie tempo zostanie zachowane – a wszystko na to wskazuje – już na koniec 2011 r. będziemy mieć prawie pół miliona urzędników. W 1990 r. było ich tylko 159 tys….”
Pozdrawiam
Miły Panie Profesorze,
jak wpadł Pan na pomysł, o istnieniu rosnącej zależności odwrotnie proporcjonalnej pomiędzy ilością urzędników a zapotrzebowaniem na etatowe godziny pracy nauczycieli?
To jest najciekawsze pytanie, jakie wynika z Pana wpisu.
W pozostałym Pana tekście, każde zdanie może być samodzielnym źródłem skeczy kabaretowych o „Dziecku We Mgle”, jednak ze względu na powagę Pana osiągnięć i szacunek, jaki żywię, nie będę tych zdań komentował.
Czekam na lawinę jeszcze bardziej rozbrajających komentarzy z Pokoju.
Obiecuję: nie prowokowany, nie powiem nic więcej o tym, co Pan tu popełnił 🙂
Ale proszę o jedno – niech Pan dopisze sequel tego odcinka, pt. „Prokreacja zbędna, nauczyciele nieusuwalni”.
Pan wie o co mi chodzi? (przepraszam że pytam, jak w anegdocie Głowackiego…:) 🙂 🙂
Z pokłonami spod katedry 😉
Już od paru lat w moim wielkim mieście wojewódzkim znalezienie pracy w szkole dla osób, które nie posiadają tak zwanych wejść, graniczy z cudem. Nawet absolwenci magisterskich studiów, chcący nauczać języka angielskiego, niemieckiego mają minimalne szanse na zaczepienie się w szkole. Który z dyrektorów zatrudni dyplomowanego belfra? Lecz zawsze znajdą się godziny dla protegowanego przez przewodniczącego rady rodziców albo kumpla, ktory musiał odejść z OKE lub kuratorium lub też emeryta, który ma układy z dyrekcją.
Piszę to smutny, bom sam pełen winy: otóż kiedyś, gdy starałem sie o pracę w zakładzie poprawczym, w rozmowie z dyrektorem poszedłem, mowiąc kolokwialnie, na całość i powołałem się na jego znajomego, który o tym nie wiedział, co mi zresztą po latach delikatnie wypomniał szef podczas pożegnalnej imprezy w dniu jego odejścia na emeryturę. Dzisiaj takie numery by nie przeszły, są telefony komórkowe….
A jak dobrze mają urzędnicy , w Łodzi magistrat zamawia ciastka za 130 tyś. zł- tę rewelację wyczytałam ostatnio w necie. Czyż nie rządzi tam nam miłościwie panująca PO? Ta cudna partia od „taniego państwa”, piętnująca rozrost administracji za rządów wrażego PiSu?
Cóż, dziwię się zdziwieniu. Władają nami partie, które mniej lub bardziej otwarcie deklarują przywiązanie do etatyzmu (natomiast wszystkie dowodzą tego czynem). Tego trendu po dobroci nie da się odwrócić, potrzebna jest jakaś naprawdę spektakularna katastrofa. Albo UPR z większością w parlamencie.
http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=1203#comment-88428
Uwielny @Eltoro,
jestem podobnie jak Gospoś głupi i naiwny, podobnie jak Gospoś postrzegam rzeczywistość.
Korzystając zatem z okazji, że zechciałeś /sorry za poufałość/ zagościć na tym blogu, proszę, wyjaśnij tę zależność, którą podnosisz na wstępie swego postu, lub zadaj jej kłam.
Tylko, błagam, nie filozuj.
PS Co Ty ciągle robisz „pod katedrą”? /sorry x2 za intymne pytanie/
Rozwiej, jeśli raczysz, moje podejrzenia, bo przyznam, że są one wielce wieloznaczne.
Ukłony sprzed monitora z tyłkiem na obrotowym krześle 🙂
Gospodarzu!
Pański zwiąkowy szef wystąpił w propagandowym filmiku (wyświetlanym na seminarium z prezentację PISA2009, jest na stronie edufaktów)(razem z Handkem, Hall i podobnymi personami).
1.Filmik jako wielkie osiągnięcie przedstwawia tragiczną dla polskiej oświaty „reformę” Handkego i powstanie gimnazjów. Mógłby się Broniarz zapytać swoich związkowców co oni o tym „gigantycznym sukcesie” sądzą i ich zdanie zaprezentować.
2.Występ w filmiku był, zdaje się wysokopłatny(Fundacja Pearsons).Czy można się potem dziwić, że Broniarz bardziej MEN reprezentuje niż nauczycieli…;-)
Najlepszymi sprzymierzeńcami i obrońcami nauczycieli mogliby być rodzice. Ale nie są. Dlaczego ? – bo nauczyciele nie współpracują z nimi. Dlaczego nie współpracują ? – bo nie chcą. Dlaczego nie nie chcą ? – bo nie potrafią. Dlaczego nie potrafią ? – ….
W tym momencie warto zajrzeć do ZASADY DZIESIĄTEJ.
ZASADA DZIESIĄTA: unikać poszukiwania pomocy, rady. W żadnym przypadku nie zwracać się o to do: rodziców – to dotyczy nauczycieli, do nauczycieli ? to dotyczy dyrektora i uczniów.
Zaraz zaraz… To jak rozumiem praca po studiach pedagogicznych człowiekowi się należy? A ja głupi studiowałem jakieś inżynierskie kierunki, bo ponoć większa szansa na zatrudnienie… Błagam, skoro ilość absolwentów jest większa niż ilość stanowisk to… tym gorzej dla absolwentów. Przecież nikt im nie kazał iść do szkoły pedagogicznej… To już części społeczeństwa ma nie obowiązywać wolny rynek? Przecież decydując się na takie a nie inne studia powinno brać się pod uwagę też możliwość znalezienia pracy a nie tylko to, że będzie łatwiej, a potem się zobaczy. Jakoś nie wierzę w to, że wszyscy Ci, którzy kończą studia jako przyszli (bezrobotni) nauczyciele mają ten dryg i to podejście i tę ochotę do pracy nad szlifowaniem naszych młodych polskich diamentów…
Pozdrawiam.
ync:
… bo rodzice nie współpracują z nauczycielami. Dlaczego nie współpracują? – bo nie chcą. Dlaczego nie chcą? Bo część ma to w… bo Klan/Moda na sukces/mecz są bardziej interesujące niż własny dzieciak.
Zasada któraś tam: rodzice unikają poszukiwania pomocy, rady, w żadnym wypadku nie zwracać się do nauczyciela, bo a nuż ci dowiem się co powinienem robić (zawsze można w czerwcu wysłać sms-a i mieć z głowy).
I proszę sobie wyobrazić, że piszę to z punktu widzenia rodzica, który obserwuje pseudorodziców. Jeżeli ktoś uważa, że każdy stając się rodzicem zmienia się automatycznie w rozsądnego, względnie inteligentnego człowieka, to mogę mu tylko współczuć ograniczonych horyzontów i nieuleczalnego bujania w obłokach.
A wracając do wpisu: szkoda że profesor Balcerowicz nie widzi również związku pomiędzy dobrze wyposażonymi placówkami, a efektami. Może jednak mniej urzędników, mniej papierków, a więcej pieniędzy przeznaczyć na doposażenie szkół? „Ciekawe” czy wtedy byłoby lepiej, czy gorzej niż obecnie.
„szkoda że profesor Balcerowicz nie widzi również związku pomiędzy dobrze wyposażonymi placówkami, a efektami. ”
Ale jakie efekty? Przecież efekty są, wprawdzie nikt nie wie dlaczego, ale tym lepiej. Skoro jest tak dobrze, po co ładować niepotrzebnie kasę?:
http://www.perspektywy.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=3525&Itemid=106
Ufam,że Ci, którzy widzieli swój los w charakterze wznoszących kaganek oświaty to ludzie o wysokim IQ. Skoro spawacze stoczniowi w wyniku kryzysu w przemyśle okrętowym sklonni byli się przekwalifikować na psich fryzjerów, to bezrobotni nauczyciele mogą zrobić drugi fakultet i zająć się programowaniem, studiami inżynierskimi, lub opanować zawody przydatne w budownictwie, czy innych dziedzinach gospodarki. Od narzekania pieniędzy nie przybędzie.
http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_e_education_in_2009-2010_school_year.pdf
Demografia jest nieubłagana.
Gdy zaczynałem pracę w roku 1979 też był niż.Klasy w Warszawie w liceach po prostu liczyły po dwudziestu paru uczniów.Teraz liczą ponad 30.W gimnazjach też…
O drugiej stronie medalu pisał PFG na swoim blogu:
http://pfg.blox.pl/2010/09/Studiowac-pedagogike.html
piszą tez gazety:
http://wyborcza.pl/1,75478,8286201,Kierunek_pedagogika___wylegarnia_bezrobotnych.html
Jednak gdy popatrzymy na dane GUS o kierunkach studiów i liczbie studentów okaże się, ze 1,9 miliona studentów ponad 1/3 studiuje
nauki społeczne, gospodarcze i prawo, pedagogikę ok. 1/8
I już wiadomo: urzędnicy maja przewagę i na tym polu.
albert
,,Ale jakie efekty? Przecież efekty są, wprawdzie nikt nie wie dlaczego, ale tym lepiej.”
Wtajemniczonym wiadomo, dlaczego. Polscy uczniowie nauczyli się(to kwestia prostej techniki) rozwiązywać testy czytania ze zrozumieniem.
I można odtrąbić wielki sukces, bo 15-latek, ćwicząc od 4kl. szkoły podstawowej, dojdzie do wprawy w odnalezieniu we fragmencie podanego tekstu odpowiedzi na pytanie, np. Ile gąsek miała sierotka Marysia?(a)3; b)5;c) 7; d)żadnej. A jak osiągniemy 1. miejsce w Europie, to się okaże, że Europa dawno zrozumiała, że takie testy to małpom na inteligencję można robić, i poszukała innych rozwiązań.
„Większość absolwentów kierunków pedagogicznych nie ma żadnych szans na zatrudnienie w szkole.”
Ma Pan rację.
Jak zwykle częściową – lepiej byłoby napisać: duża część absolwentów…
Tylko, kto jest temu winien? I czy to źle?
Ze słów znajomej dyrektorki szkoły wynika, że wcale nie jest tak łatwo znaleźć dobrego nauczyciela.
Choćby dlatego, że Pan i Pana koledzy nie nauczyli tych bezrobotnych np. ortografii, stylu, kultury ( to a propos poprzedniego felietonu o stroju nauczyciela). Uczycie coraz gorzej – niedługo absolwenci polskich szkół zrównają się poziomem niekompetencji z absolwentami szkół amerykańskich…
Całkiem spora część absolwentów szkół pedagogicznych (ach, przepraszam – Uniwersytetów Pedagogicznych!) zwyczajnie nie powinna być nauczycielami z powodu braku predyspozycji, bo niechybnie uczniowie kiedyś włożyliby im kosz na głowę.
Z kolei ci, którzy byliby dobrymi nauczycielami są łakomym kąskiem dla lepszych, niż szkoły, pracodawców. Proszę mi wierzyć, dobrą sekretarkę ciężko znaleźć wśród średnio 200 kandydatek, jeśli tylko warunkiem koniecznym przyjęcia jest poprawność dyktanda sprawdzającego polską ortografię i interpunkcję oraz umiejętność przetłumaczenia średnio trudnego tekstu angielskiego. Wasze (ministerialne?) laurki, które dajecie absolwentom warte są funta kłaków – wielu pracodawców robi egzaminy sprawdzające podstawowe umiejętności na poziomie gimnazjum.
Nie widzę nic złego, jeśli dobrzy nauczyciele uczą więcej.
Gdyby jeszcze dyrektorzy mogli usuwać tych nauczycieli, którzy się zawodowo obijają, ale niestety nie piją w pracy, ani nie biją i nie molestują kochanych pupilków… Ale do tego trzeba by osłabić pański ZNP i zmienić Kartę Nauczyciela, nieprawdaż?
A urzędnicy?
To nie jest specjalność szkolnictwa. Zawsze i wszędzie są tacy sami.
Myślę, że polska edukacja ma większe problemy, niż poruszony przez Pana.
Taka opinia:
Mam wrażenie, poparte dotychczasowymi tu komentarzami, że nauczycielom (en bloc, jako grupie zawodowej) potrzebna jest pilna terapia społeczna i obywatelska.
Poziom demonstrowanych środowiskowo zaburzeń emocjonalno – percepcyjnych przekracza granice problemu wycinkowego a staje się – zagrożeniem społecznym.
W takim stanie nie można wykonywać zawodu, kształtującego przyszłość kolejnych pokoleń!
Takie terapie (choć indywidualne, sytuacyjne) są częścią wsparcia pracy wielu grup zawodowych w krajach cywilizowanych (np, dla policji, służb socjalnych i medycznych, lekarzy, strażaków).
Proszę nie traktować tego, co piszę ani jako dyskusyjnej zaczepki, ani prowokacji – to niestety jedynie zimna i zawodowa diagnoza.
Czynię ją w trosce o sens dyskusji, w której postrzeganie świata przez grupę zabarykadowane w katedrze darmowego pieniądza publicznego uniemożliwia komunikację ze światem.
W pewnym sensie obrazuje to porównanie komentarzy pod tym właśnie wpisem Gospodarza, nie mówiąc o samym wpisie.
PS – do pozamerytorycznych zaczepek nie mogę się odnosić ‚sine ira’, więc omijam sugerowane w nich ‚studio’.
Konieczność zwiększania kadry urzędników zobaczyłem dziś w TV. Pani Zewald, została zatrudniona jako Wiceprezydent przez Komisarza Łodzi (poprzednio była dyrektorem OKE). Po nowych wyborach objawiła się jako Doradca Wojewody. Jakoś przez tyle czasu Wojewoda Łódzka musiała, biedna obywać się bez doradzania przez tak WIELKI AUTORYTET – i jak mam się nie denerwować na to jak idiotycznie wydawane są moje pieniądze z podatków?
Proszę Państwa Blogerów, zwróćcie uwagę, że jesteśmy też rodzicami. Kiedy idziemy na wywiadówkę, rozmawiamy z ludźmi uczącymi nasze dzieci. Chcemy, by były one w rękach jak najlepszych, żeby pedagodzy, zarówno w przedszkolach, poprzez podstawówki i gimnazja, jak i w najbardziej elitarnych liceach, jak najlepiej uczyli i wychowywali to, na czym nam jak najbardziej zależy, czyli nasze pociechy. Ci ludzie powinni być naprawdę świetnie opłacanymi fachowcami. Tymczasem, wypowiadając się w różnych sytuacjach, np. pisząc blogi, zapominamy o tym i traktujemy belfrów jak dziewiętnastowiecznych proletariuszy, którymi należy pogardzać, dając im głodowe pensje i przy każdej okazji obrażając. Twierdzę, że naszym obowiązkiem jest płacić godnie tym, którzy kształtują nasze dzieci. Czyż nie? Pozdrawiam Gospodarza, z którym przeważnie, choć nie zawsze, się zgadzam i wszystkich uczestników BelferBlogu.
Szanowny Gospodarzu ,Święta Klaso Nauczycielska ,proszę tylko o zwrócenie uwagi – może to drobiazg – mamy kapitalizm . Jaki on jest , to jest , ale jego typową cechą jest bezrobocie . Ubolewam nad tym , zwłaszcza , że dotyka ono nie tylko nauczycieli .
@Eltoro
Pozwolę sobie odmówić terapii społecznej i obywatelskiej en bloc, wolę odmówić różaniec.
„Poziom demonstrowanych środowiskowo zaburzeń emocjonalno – percepcyjnych przekracza granice problemu wycinkowego a staje się – zagrożeniem społecznym.”
Eltoro- z zawodu wielki psychoanalityk, socjolog i znawca.
„W takim stanie nie można wykonywać zawodu, kształtującego przyszłość kolejnych pokoleń!”
Oczywiście że masz rację.
„Proszę nie traktować tego, co piszę ani jako dyskusyjnej zaczepki, ani prowokacji – to niestety jedynie zimna i zawodowa diagnoza.”
MÓWIŁAM! Conajmniej profesor psychologii a może i psychiatrii.
„Czynię ją w trosce o sens dyskusji, w której postrzeganie świata przez grupę zabarykadowane w katedrze darmowego pieniądza publicznego uniemożliwia komunikację ze światem.”
To dobrze że ktoś jeszcze się o sens dyskusji troszczy. Dziękuję! A w zasadzie jako reprezentantka: Dziękujemy!
„PS – do pozamerytorycznych zaczepek nie mogę się odnosić ?sine ira?, więc omijam sugerowane w nich ?studio?.”
No bo to co napisałeś było zaczepką bardzo merytoryczną 🙂
W Polsce, wg danych GUS, kierunki pedagogiczne studiuje 230 tysięcy osób. Dla takiej liczby absolwentów pracy nie będzie nie tyle „długo”, ile nigdy. Ale oni nie studiują dlatego, że chcą zostać nauczycielami, ale dlatego, że studia pedagogiczne uchodzą za łatwe – proszę przeczytać artykuł z Wyborczej, który linkował użytkownik whiteskies. Tym ludziom nie chodzi o pracę w szkole, ale o dyplom (patrz rządowe założenia do nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym – http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/73/10/7310/20091030_EEE_zalozenia_po_RM.pdf), więc wiedząc, że pracy dla nich nie będzie, pchają się na studia pedagogiczne drzwiami i oknami. Jeśli jednak nawet niewielka część z nich faktycznie myśli o pracy w szkole, szturmują szkoły i urzędy pracy i mamy, co mamy.
@ Łodzianinie,
jakże miło się tu (i ówdzie) z jakimś belfrem zgadzać, jak mi przychodzi z Tobą.
Ale tylko do tego miejsca (tym razem):
„…Ci ludzie powinni być naprawdę świetnie opłacanymi fachowcami…”
A dalej to już piszesz z milczącym założeniem że w zdaniu powyższym prawdą stałą jest „fachowcy” ergo niewiadoma i pożądana zmienna to: „świetne opłacanie”.
Jest inaczej i odwrotnie: im mniej fachowców w rosnącej grupie nauczycieli, tym średnia zarobków niższa.
A rośnie ta grupa – rozdymana buforem urzędniczym: co trzeci z urzędników w PL ma formalne (jakże ułomne obecnie zresztą) kwalifikacje nauczycielskie!!! (to a propos innego wątku tej dyskusji).
To jest przyczyna i skutek, w tej kolejności, bo to równanie opisujące sprawdzone reguły zarządzania.
W grupie otwartej, do której literalnie każdy może wejść (rekrutacja do zawodu!), generalnie – żadni fachowcy się nie utrzymają ani płace fachowych poziomów nie osiągną.
Najpierw pozbyć się niekompetentnych ‚zasiłkowców’, stworzyć kryteria selekcji i weryfikacji zawodowej, ograniczyć dostęp, silnie zdywersyfikować kryteria i poziomy płac – a potem zapomnieć o koszmarze armii partaczy żądających nierealnie fachowych zarobków.
Inaczej się nie da, sorry, ćwiczono to setki lat w cywilizacji.
To a propos doświadczalnych rad praktycznych, tak tu na blogu cenionych 🙂
Pozdrawiam.
@ time,
ano tak, w kwestii przyszłości Rzeczpospolitych (wynikających z młodzieży chowania) to jedynie politycznie i społecznie poprawna, wspólna Polaków inicjatywa:
Módlmy się!
Podobnie ja w sprawie autostrad, sieci informatycznych, ochrony zdrowia i…i… wszystkiego najlepszego życzę! 🙂
@MP
„Uczycie coraz gorzej – niedługo absolwenci polskich szkół zrównają się poziomem niekompetencji z absolwentami szkół amerykańskich?” – niestety uczymy tego, czego nam uczyc kaza, z braku czasu (przeladowane programy!) oraz pomocy naukowych na tym czesto poprzestajemy….
„Nie widzę nic złego, jeśli dobrzy nauczyciele uczą więcej.” – kogo mamy nauczyc wiecej? w mojej szkole „bijemy sie” o uczniow, zeby zrealizowac tzw. karciane godziny, ale coz – oswiata potrzebuje kolejnego stada urzednikow, ktorzy podaruja nam kolejne tomy wpelnione madrymi pomyslami….
Rozwiazanie jest proste, a nikt nie wpadl na to, zeby skonczyc z „przymusem nauki. Wszyscy debatuja o KN, co pare lat inne formuly egzaminow, a trzeba wrocic do podstaw.
Wystarczy zniesc drugrocznosc i obowiazek szkolny do 18 roku zycia. Kazdy 14-latek nadaje sie do prostej pracy fizycznej np. w supermarkecie, a nasze niezwykle opiekuncze panstwo zmusza go do siedzenia w szkolnych murach jeszcze przez 4 lata. I co ciekawe, emocjonalnie niedojrzalego! 6-latka rowniez zmusza do rozpoczecia edukacyjnej kariery.
Jak wiemy z historii – Polakom trzeba tylko czegos zakazac, a natychmiast sie zmobilizuja. Prosze zakazac poprawy ocen ndst a po uzyskaniu przez ucznia np.10 ocen negatywnych – zaproponowac mu pojscie do pracy i zniesc egzaminy, ktorych wyniki w zaden sposob nie odzwierciedlaja wiedzy uczniow –
„Wasze (ministerialne?) laurki, które dajecie absolwentom warte są funta kłaków” – wtedy n-le przestana wydawac bezwartosciowe „laurki”, bo nie beda do tego zmuszani grozbami np. utraty pracy.
MP napisal(a): „Uczycie coraz gorzej – niedługo absolwenci polskich szkół zrównają się poziomem niekompetencji z absolwentami szkół amerykańskich?”
Bylbym bardziej ostrozny w tych generalizujacych porownaniach ze szkolami amerykanskimi. O ile wiem, to w Polsce system finansowania szkol nie doprowadzil do znacznego zroznicowania zarobkow nauczycieli w zaleznosci od geograficznego polozenia szkoly, a zjawisko to w USA, kraju o liczbie ludnosci zblizajacej sie do 310 mln zamieszkujacej obszar o wielkosci kontynentu jest bardzo istotne.
Podaje za: http://www2.census.gov/govs/school/08f33pub.pdf
Zrodla finansow dla szkol publicznych w USA (podstawowych i srednich):
Federalne („Warszawa”): 8%
Stanowe („wojewodztwo”): 48%
Lokalne („gmina”): 44%, z czego 86% pochodzi z lokalnych podatkow od nieruchomosci, czyli jasnym jest, ze dzieci bogatych rodzicow beda uczone w lepszych warunkach przez madrzejszych nauczycieli a dzieci biednych rodzicow wrecz przeciwnie. „Dlaczegos biedny? Bo glupi. Dlaczegos glupi? Bo biedny.” Tak w znacznej mierze dziala oswiata w USA ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Wydatki przypadajace na jednego ucznia w stanie:
Nowy Jork: 17.2 tys. dolarow
Utah: 5.8 tys dolarow
USA (srednia): 10.3 tys dolarow
Wydatki przypadajace na jednego ucznia w rejonie/dystrykcie szkolnym majacym co najmniej 10 tys uczniow:
Newark (New Jersey): 23.5 tys dolarow
Alipne (Utah): 5.1 tys dolarow
Nauczyciele szkol srednich pracujacy w zamoznych przedmiesciach amerykanskich metropolii zarabiaja bardzo porownywalnie albo lepiej od pracownikow sektora prywatnego. Sa takie dystrykty szkolne na przedmiesciach, gdzie 40-50% nauczycieli zarabia ponad 100 tys dolarow rocznie, czyli tyle, ile inzynierowie z wieloletnim doswiadczeniem pracujacy dla duzych firm. Dyrektorzy szkol ponad 200 tys. Podobnie trenerzy szkolnych druzyn sportowych. Ale tez wielu nauczycieli ma nie tylko czteroletnie studia dajace tytul BS ale MS a nawet jest calkiem sporo nauczycieli z doktoratami.
Szkoly maja wlasne stadiony, boiska, baseny, sale sportowe, aule wielkosci sal koncertowych, warsztaty samochodowe, laboratoria elektroniczne, chemiczne, biologiczne, etc. Same parkingi przed szkolami maja powierzchnie zupelnie oszalamiajaca dla przyjezdnego z Polski. Na przedmiesciach nie ma systemu komunikacji publicznej (celowo – aby uczynic ten rejon mniej dostepnym dla nieporzadanych biedakow) a wiec szkoly maja swoje systemy autobusowego dowozu uczniow do szkoly, czyli kazda szkola zatrudnia kilkudziesieciu kierowcow i posiada kilkadziesiat autobusow.
Z drugiej strony nauczyciele szkol ulokowanych w centrach miast, tam gdzie uczeszcza najbiedniejsza klasa, zwykle czarni, Latynosi otraz imigranci, zarabiaja 30-40 tysiecy dolarow rocznie, czyli tyle co sprzataczka albo sekretarka. Warunki ich pracy sa calkowicie nieporownywalne z przedmiesciami: przestepczosc, gangi, zniszczone wyposazenie, okolo 50% uczniow szkol srednich nie konczy szkoly, brak zaangazowania rodzicow.
Niestety dla dzieci nowych imigrantow, w tym takich z Polski, nie stac ich na zakupienie mieszkania albo domu na przedmiesciach a wiec sila rzeczy ich dzieci ida do tych szkol, ktore sa w centrach miast i tak rodzi sie wrazenie o strasznym stanie amerykanskiej edukacji publicznej.
Zapewniam, ze dobre szkoly na przedmiesciach sa super-wymagajace i z pewnoscia duzo lepsze od najlepszych szkol srednich w Polsce. Nie ma sily: wysoko wyksztalceni, swietnie zarabiajacy i bardzo zmotywowani do pomagania i uczestniczenia w zyciu szkoly rodzice, swietnie oplacana kadra kompetentnych i wysoko wyksztalconych nauczycieli pracujacych w nowoczesnych, wrecz luksusowych warunkach plus w wiekszosci pozytywnie do zycia nastawiona mlodziez. Mlodziez, ktora widzi, co dzieje sie w gospodarce, widzi miliony miejsc pracy uciekajacych do Azji czy do Wschodniej Europy i jest ksztalcona na przyszlych kierownikow, finansistow, prawnikow, projektantow, lekarzy, nauczycieli czy urzednikow. Oni widza co czeka inzyniera lub programiste-klepacza kodu wiec boja sie i tez walcza o utrzymanie poziomu luksusowego zycia rodzicow. Glupi nie sa.
Czytelnik zza wody.
Dziękuję za ten wpis. Świetny, zimny prysznic na nasze gorące, rozgadane, elokwentne i temperamentne głowy.
Czy mogę cytować ten tekst na swoim blogu ?
Zróżnicowanie – boimy się tego jak ognia piekielnego. Zróżnicowanie systemu edukacji, szkół, programów, celów, zasad, metod, praktyk, ścieżek edukacji, nauczycieli. A przede wszystkim boimy się w szkole zróżnicowania poglądów.
Tak samo baliśmy zróżnicowania cen w sklepach w 1989 r. Pamiętam to jak dziś – przerażenie, że to samo masło ma różną cenę w różnych sklepach i w różnych regionach kraju.
@ zza wody…
duża frajda w czytaniu co napisałeś, tak właśnie jest.
Inny świat, bo inni ludzie.
Wskaźnikiem poziomu nauczania jest wynik cywilizacyjny a paliwem modelu oświaty – system polityczno-ekonomiczny.
System p-e w demokracji wynika zaś z jakości społeczeństwa.
Na kartoflisku nie wyroście kosmiczna technologia a w czasie nabożeństw nie narodzą się uskrzydlające zdolności.
Ale zawsze można się chlubić, że w testach OECD „mniej osób ma najniższy poziom”.
To, że mechanizmów napędzających rozwój talentów, od których zależy poziom cywilizacyjny nie ma wcale, to już nie jest zmartwienie operatorów kartoflanego kombajnu oświaty.
Kartofli na zacier i tak wystarczy i nie zabraknie, system działa, pożywić się można.
Oj, smutno pod katedrą, gdy się czyta o nauczycielach szukających swej niezbędności w podgryzaniu urzędniczych stołków zajętych przez własne koleżeństwo.
Cóż – horyzont wyznacza kierunek i nie jest to zasięg przekraczający jakiekolwiek wody – @ czytelniku zza wody 🙂
Pozdrowienia z okolic kartofliska 😉
@zza wody – brawo! Bardzo celny komentarz.
@Eltoro
🙂 Przecież wiesz,że („w kwestii młodzieży chowania”)
NIEPEDAGOGICZNIE
Powiedzieć komu,
że tępy z domu.
Pozdrawiam 😉
@ElToro
… potrzebna jest pilna terapia społeczna i obywatelska. Poziom demonstrowanych środowiskowo zaburzeń emocjonalno – percepcyjnych przekracza granice problemu wycinkowego a staje się – zagrożeniem społecznym.
@Dariusz CHętkowski
… wcale nie zmniejsza się liczba urzędników zatrudnionych w oświacie. Nie tylko jest więcej urzędników, ale zrobili się oni coraz bardziej nerwowi. Szczególnie rozdrażnieni są, gdy widzą bezrobotnych nauczycieli.
………………………..
Jest objaw i jest przyczyna.
Gdyby:
1)ograniczyć liczebność nerwusów z urzędów d/s oświaty, nerwusów generujących codziennie liczne przeszkody dla nauczycieli,
to może zaoszczędzono by środki na to aby –
2)zatrudnić w szkołach psychoterapeutów pomagającym pedagogom w szczególny sposób narażonym na wypalenie zawodowe.
Z drugiej strony, być może okazałoby się, wtedy, że spełnienie punktu 1 niespodziewanie pozwoliłoby zaoszczędzić również na postulacie z p.2.
Tu po raz pierwszy zgodzę się z ElBykiem. Nie ma co płakać, dzieci będzie coraz mniej, i nikt nie ma obowiązku zatrudniać produkowanych taśmowo i bez pojęcia pedagogów. Tylko wypada się zastanowić nad stanem szkolnictwa wyższego, zupełnie nie reagującego na zmiany czasów i potrzeb. Jeszcze bardziej powinni się zastanowić młodzi ludzie owczym pędem idący na studia „stuka dla sztuki”, w czasach kiedy mgr nie znaczy nic, bo stał się wyświechtany i powszechny. Co zresztą jest potrzebne w największej montowni UE? Tani, cicho siedzący robol, ot co. Ludzie, nie wysilajcie się, i nie łudźcie. Najlepszym pomysłem na ten kraj jest emigracja 😉
@ Mni,
prościej będzie zatrudnić w szkołach psychoterapeutów, w urzędach – nauczycieli i skierować ich ponownie do szkół.
PISA nas doceni (wzrost gęstości edukacji zdrowotnej w przeliczeniu na nogę stołka) a i urząd zatrudnienia zwiększy swoje zatrudnienie (dzięki redukcji kosztów zapomóg dla psychoterapeutów).
@ time – jak zwykle pedagogicznie czuła i wrażliwa, z wzajemnością 🙂
NIEMIŁOSIERNIE
wypędzić dziecko z domu
na naukę – byle komu
@ pez, miłe złego początki… 😉
@Eltoro- nie łudź się, ryba z bykiem się nie dogada 😉
Natomiast wszyscy którzy się łudzą i liczą na przyzwoitość i logiczne rozwiązania w tym kraju niech lepiej się przestana denerwować, bo szkoda zdrowia. Każdy „drze z sukna zwanego Rzeczpospolitą” jak największy kawał dla siebie, a te stołki w administracji powstające tysiącami to nic innego, jak kawałki sukna dla kumpli i pociotków polityków z różnego szczebla. Nie pozostaje nic, jak pasożytować na tym systemie, znaleźć sobie niszę, i po cichu przejść przez ten padół lejących się z politowania łez. Ludzie, nie denerwujcie się, macie tylko jedno, własne życie! Naprawdę, szkoda go! Chyba, że zrozumiemy co to jest demokracja, i zaczniemy z niej korzystać, wszyscy. Ale jako naród jesteśmy tak zaszczuci i podzieleni, że nie widzę szans. Pozdrawiam!
@Eltoro
Nie powinien nas również byle to leczyć, byle kto obsługiwać w sklepie, byle kto nami rządzić, byle kto itd… I tu oczywiście trzeba się z Tobą zgodzić w kwestii powiązania jakości pracy z wynagrodzeniem.
Gdyby to było takie proste, rynek i już.
pozdrawiam 🙂
@pez,
wszystko pięknie, ale ja przecież Cię właśnie przed złym przestrzegam, nie chwaląc wcale początków…
W tym, co teraz napisałeś, widzę jedna podstawową prawdę o rzeczywistości nauczycielskiej:
„…Ale /nie tylko-pm./ jako naród jesteśmy tak zaszczuci i podzieleni…Nie pozostaje nic, jak pasożytować na tym systemie…”
Właśnie o to chodzi – KTOŚ (kto, do licha?) nas dzieli i szczuje, więc pozostaje…to, o co nam chodzi.
– Kto niby, jaka siła zewnętrzna odpowiada za to, jak się zachowujemy i kim jesteśmy?
– Z jakiej racji niby ‚pozostaje’ tylko pasożytowanie, jeśli po prostu nie jest się pasożytem, niezdolnym do przeżycia w atmosferze tlenowej wolnego rynku?
To jest typowa selfsocjomanipulacja usprawiedliwiająca własne niecne uczynki.
Komuna te postawy wypielęgnowała i upowszechniła i tak oto skansen nauczycielski to jak wycieczka w mentalność robola gierkowskiego (czy się stoi, czy się leży). Kwintesencja mentalności homosowietycznej i tyle.
Proszę bardzo, jak kto nic innego nie umie, ale nie za moje podatki.
Tak oto, cher pez, trzeba czasem rybkę z byka 🙂
@ time,
ostatnia popegeerowska ekspedientka zniknęła wraz z wolnym rynkiem, podobnie będzie z lekarzami, kolejarzami etc.
Nie da się wrócić do matki-komuny w Polsce niepodległej.
Co nie znaczy, że niepodległej na zawsze…
Bo przecież ‚jak być powinno’, to dla nas tylko wymówka, a nie wskazówka, prawda?
🙁
@Eltoro, jak ty rybkę z byka, to ja Tobie: „odorna” rybka pod kopytka 😉
O jakim Ty wolnym rynku mówisz? Chodzi o to, że począwszy od MEN, a skończywszy na lokalnych kacykach gminnych którym się chce przekazać całość władzy nad oświatą nie ma mowy o wolnym rynku! Oni są zaprzeczeniem wolnego rynku, oni są przykładem pasożytowania na systemie, nepotyzmu, niekompetencji. Ja bym chciał wolnego rynku w oświacie, chciałbym aby zatrudnianie dyrektorów i nauczycieli było jak najdalej od władz lokalnych, bo jestem pewien, że w tych warunkach dobry nauczyciel miałby szanse na zatrudnienie i dobrą pensję. Kwalifikacje i kompetencje to ostatnia rzecz na jaka się patrzy zatrudniając nauczyciela, może poza większymi miastami, gdzie praca w szkole jest nieatrakcyjna. Co, mam być zbawcą systemu? Mam się zwolnić, żeby na moje miejsce wcisnęli jakiegoś znajomka? Kto się nie przystosuje, ten ginie, odwieczne prawo natury. Tak, to jest selfsocjomanipulacja, w pełni świadoma. Staram się możliwie dobrze wykonywać swoje obowiązki w ramach dostępnych mi i zapewnionych przez pracodawcę środków pracy- czyli kredy, i czarnej tablicy. Nie mam zamiaru dofinansowywać oświaty z własnej kieszeni, jak to robi większość nauczycieli. Więc nie przywołuj gierkowskiego systemu w odniesieniu do mnie, bo więcej jest Gierka w MEN-ie niż w zwykłym nauczycielu. Pozdrawiam!
@ peziu upojny,
już Cię lubię, jakbyśmy coś pod tę rybkę sobie chlapnęli…:)
Przełom w rybiej mowie nastąpił, jako żywo!
Czyli jednak – coś tu pachnie Twoją wolą i decyzją w tym losie…
Nie wszystko narzucili i siłom godność osobistom odebrali…
Kto się nie przystosuje…pod katedrę na wolność smaruje, pez.
Od 20 z górą lat.
Przysnąłeś, rybko i brzuszek Ci wyszedł na wierzch w tym rejsie 🙂
Oczywiście – wężykiem, wężykiem… 🙂
Z pobłażaniami w tomacie – zasyłam.
@Eltoro
Gdyby „jak być powinno” było dla mnie tylko wymówką, nie interesowałyby mnie ani wpisy Gospodarza, ani Blogowiczów (łącznie z Twoimi).
😉
@El Bysiu! Marna Twoja diagnoza, El Bysiu szacowny! Ależ ja jestem prawie wolny 🙂 Prawie. Nikt nie jest wolny w dzisiejszym świecie, nawet pod katedrą. Gdybym miał żyć tylko z oświaty, marnie bym skończył. Trzeba się przystosować. Choć boli to wszystko, bom pedagog z powołania, choć matuś miła ostrzegała. Choć już mało powołania, raczej mus przystosowania. Moja wolność polega na tym, że to mój wybór- tkwię, gdzie tkwię, dopóki pomysły jaśnie oświeconej MENdy nie zalezą mi za bardzo za skórę. Od 20 lat- ciągle to podkreślasz El Bysiu drogi! O 20 lat to się zmieniła tylko jedna rzecz:
Wcześniej nie można było słowa złego powiedzieć o władzy, bo słuchała, i mogła się zdenerwować. Teraz możesz sobie wyrzekać do woli, i tak cie nikt nie słucha. Wcześniej byliśmy w ZOO, a teraz jesteśmy w dżungli. Ale małpy te same. Kto się nie przystosuje ten ginie.
Pozdrawiam z katedry!
@ time
mnie też interesują różne rzeczy, ale nad fascynację pięknem podziwianym przez szybkę monitora (Gospodarz!) przedkładam własną działalność zmierzającą do upiększenia świata. Jeszcze piękniej jest, gdy upiększeni mi za to płacą.
Tak rozumiem różnicę pomiędzy wymówką (ach, ta szybka!) a wskazówką (do robienia czegoś, co można podziwiać).
Wzorce motywują albo wymigują, przy czym ta ostatnia postawa charakteryzuje ludy republik postsowieckich.
Porzekadło z Moskwy: nu, da, u nas diemakracja i wsio kak na zapadzie uże, tolko sowsiem oborotno – poetomu, szto eto nasza łuczsza, ciwilizationna put’. I kto inny, jak nie Putin może ich poprowadzić?
Pozdrowienia 🙂
@ rybko,
jesteś wolny jak drżący karp w galarecie – zdaje mu się że pływa, a on dogorywa.
Niestety, tak się kończy siedzenie okrakiem na brzytwie.
Myślisz – trochę mam z prawa a trochę z lewa, ale w ten sposób się nie przelewa (nawet rybkom) 🙂
Wypłyń z galaret katedralnych i pohalsuj na wolnym rynku a będziesz miał „bom /jak/pedagog” – po byku 🙂
ET – naucz się rosyjskiego zanim spróbujesz nim błyszczeć;-)
@Eltoro
Put’ jest rodzaju męskiego, inaczej niż w j.polskim. (to tak dla uściślenia)
Pozdrawiam 🙂
@Eltoro
Rybka śliska, się wywinie,
Tak na przekór- Twojej minie,
Dumy para bucha z pyska,
Lecz dla kogo te igrzyska?
Rybka śliska, z prądem płynie,
A Byk na arenie ginie!
Chociaż dumny,czasem bodzie,
Ale brodzi w mętnej wodzie!
Rybka wody się nie boi,
A Byk chociaż jeszcze stoi,
Wnet w otchłani się pogrąży,
Oto torreador dąży!
Jedna, druga, trzecia pika,
No i proszę- nie ma Byka!
😉 Z pozdrowieniami!
@ pez
🙂 🙂 fajne!
niestety, myślę – więc jestem
Pozdrowienia 🙂
@ SZP Rusycyści!
Macie rację, nie znam rosyjskiego na tyle, aby nim błyszczeć – nie o to mi chodziło. Rosyjska dusza, co jak Obcy – 8 pasażer nas 50 lat zapładniała, brzmi jednak odpowiednio straszno i smieszno jedynie w swej śpiewnej (naprawdę pięknej) mowie.
Tak, to prawda – język Obcego co przemawia z naszego wnętrza lepiej znać lepiej, dla mnie już za późno, jestem po IV części sequela 😉
Za kosmiczne wskazówki jednak dziękuję szczerze 🙂
ET
Nie jestem rusycystą, ale jak się jakimś językiem posługuję to poprawnie. I trochę tych języków znam…;-)
Eltro, proszę, powstrzymaj się o dodawania kolejnych durnych i nic nie wnoszących komentarzy.
Nie, czemu? Niech dodaje. Wiesz już że Eltoro utrzymuje z 13 (nie pomyliłam sie) darmozjadów ze swojego podatku. Wiesz jaki Eltoro jest bogaty??? Nie imponuje ci to??? Nie jesteś wdzięczny?