Zaczarowany Dzień Nauczyciela
Za tydzień wielkie święto edukacji. Do wielkiego święta trzeba się przygotować, nie można przecież przystępować do świętowania z marszu albo też, nie daj Boże, o nim zapomnieć. Dopiero by się człowiek wygłupił.
Nie wiem, jak jest gdzie indziej, ale w Naszej Szkole zaczęły się wielkie przygotowania. Uczniowie uczą się wierszyków na pamięć, bo przecież w tym wyjątkowym dniu trzeba mówić do nauczycieli wierszem. Także rodzice – ach, jakich my mamy wyjątkowych rodziców – składają słowa do słów, aby złożyć nauczycielom swych dzieci niebanalne życzenia.
A co do kwiatów, to jestem pewien, że tego Dnia będzie rozpierać je jakaś dziwna energia i żaden nie zwiędnie. Drżą emeryci, dawni nauczyciele, jednak zupełnie niepotrzebnie, bo przecież nikt o nich nie zapomni. Od jutra telefony zaczną się urywać i każdy zostanie zaproszony do Naszej Szkoły.
A w Naszej Szkole z każdą chwilą robi się coraz bardziej mistycznie. Gdy nadejdzie ten Dzień, zawisną baloniki, rozwiną się kolorowe wstążki, zabrzmi muzyka i tłumy absolwentów, uczniów i rodziców wedrą się do środka, aby złożyć nauczycielom życzenia… kurczę, po raz kolejny mam poczucie, że moja wyobraźnia wyprzedza epokę. Więc jak to będzie?
Komentarze
Będzie jak w minionej epoce. Coraz bardziej minionej. Szkoła – skansen minionej epoki. Żywe, interaktywne muzeum.
Do dupy będzie. Pójdę do pracy czynić czynności wychowawcze. Wścieknę się na znudzone dzieci które przyjdą bo rodzice nie mają co z nimi robić. Moje własne znudzone dziecko też przyjdzie bo też nie mam co z nim zrobić.
Optymistka.
A co z dniem katechety?
Czy to w tym samym dniu wypada?
Co to za debilny pomysł ten dzień nauczyciela?
Dzień woźnego kiedy?
A kucharki szkolnej?
Palacza z kotłowni to chyba co wieczór jak wszyscy wyjdą?
Czy nauczyciele naprawdę nie maja poczucia obciachu?
@lidqa, ja też będę czynić czynności wychowawcze. Najpierw co prawda kawa i ciastko (wpłacaliśmy po 6 złotych, cha, cha – zawsze mi się śmiać chce, kiedy wpłacam te pieniądze, aby potem skonsumować ciastko z okazji mojego święta), a potem otrzęsiny, które musiałam wcześniej przygotować i przećwiczyć z dziećmi. Jakoś mi się to wszystko mało kojarzy ze świętowaniem.
Ale podobno są szkoły, które robią po prostu dzień wolny? To prawda czy miejska legenda?…
Margola
Margolko kochana, wybacz ten wybryk, mialam taki nastroj i palnelam co w duszy gralo. Przepraszam bardzo !
Parker.
Maja. Ale tylko ci, ktorzy mieli circumcision…
The show must go on. Chyba, że Parker ma inne propozycje. A może Ync?
Parker, a kto nas pyta??? Mam polecenie przygotować akademię, piszę w scenariuszu także życzenia od uczniów! I jeszcze wysłuchać w autobusie, ile to „trza” na te kwiatki na nauczycieli (którzy – o niebo skarz i pomścij – dostają jako jedyni podwyżkę!). Widzę, jak mi się stopa życiowa podnosi – z 2400 na 2500 – nie w kij dmuchał, ale dławię się z upokorzenia.
Pesymistka
Pamiętam, że gdy chodziłem do szkoły podstwowej to zwykle w dniu nauczyciela upijala się żona dyrektora szkoły – bardzo zacnego i cenionego pedagoga. Ona była zresztą zwykle pijana, ale z radości w ten szczególny dzien piła więcej niż zwykle i dopuszczała się skandali. Najczęściej roześmiana biegała w bieliźnie po szkolnych korytarzach i podworku. To robiło wrażenie, bo miała już swoje lata a i czasy były dość pruderyjne. I po jednym z nauczycielskich świąt dyrektor nie wytrzymał napięcia i umarł na serce. Oczywiście pogrzeb był galowy, cała szkoła w mundurkach zjawiła się na cmentarzu. I pamietam, że żona dyrektora, oczywiście pijana z powodu nieszczęścia. już po usypaniu mogiły rzuciła się na grób ze szlochem. Dramatycznie drapała ziemię palcami. Była bardzo sugestywna – jak dziś widzę tę cmentarną scenę.
Pozdrawiam
To jest kolejny przykład , że sowietyzacja pozostawiła bardzo trwałe ślady w oświacie, jest ciągle obecna. Ten sposób świętowania wymyślona za komuny. Dzień nauczyciela, hutnika, górnika, … . Akademie, odznaczenia, nagrody, kwiaty. Zawsze jakieś dzieci, Chopin, ciasto, kawa w szklance. Nie macie nic do gadania, to w zamian damy wam raz w roku święto. Żebyście poczuli się ważni, a my – władza – oczyścimy sobie sumienie.
Tego świata już nie ma. Ale Dzień Nauczyciela i inne akademie trzymają się dobrze. Stara, stetryczała, niedołężna, trzęsąca się – nasza poczciwa szkoła.
A jest Dzień Nauczyciela? Oficjalnie to chyba Dzień Edukacji Narodowej co czyni to „święto” jeszcze smutniejszym i żałosnym. Ync, zapomniałeś dodać że obowiązkowym punktem programu jest odczytanie listu od stosownego -przy tej okazji- ministra. I oczywiście ten podniecający stan oczekiwania, komu Dyrekcja da kilka stówek nagrody i czy doceni wysiłek minionego roku. Cha cha …
A w naszej budzie będzie inaczej. W Dniu Nauczyciela rano rozegramy mecz w kosza z reprezentacją klas maturalnych. Póżniej będzie uroczyste spotkanie z przedstawicielem kuratorium i dyrekcją. Pójdą jednak nie ci z nas, którzy wyciągnęli podczas wczorajszej dużej przerwy w trakcie konspiracyjnego spotkania los, zobowiązujacy do udziału w w/w oficjalnej imprezie. My w tym czasie będziemy na prywatnym gruncie /żona kolegi jest w senatorium,czyli chata wolna/ i zaczniemy biesiadowanie. Póżniej uczestnicy oficjalnej imprezy do nas dołaczą i wówczas wspólnymi siłami w oparach dymu i dobrych trunków będziemy kontynuować poprawianie świata i polskiej oswiaty, dyskutować o sporcie, samochodach i sprawach męsko-damskich. Właśnie w takiej kolejności. Będą wśród nas po raz pierwszy koleżanki i koledzy uzupełniajacy w naszej szkole etat. Powiedzieli, że godnie się wkupią, gdyż nas polubili. Trzymamy ich za słowo….
,,Pójdą jednak na nie ci z nas, którzy…”
@AdamJ@Pola,
Ja tam chciałem tylko dezaprobatę dla tej corocznej szopki wyrazić.
A to prawda, że największymi orędownikami tego cyrku są trójki klasowe.
Za nic z taka werwą się nie biorą jak za to „docenienie”.
@Brysia
Ci co mieli circumcision, święto Pesach mają zamiast Dnia Nauczyciela.
Termin narodzin mojej córki wypadał rok temu 14 października. Już myśleliśmy, że damy jej na imię Edukacja, ale skubana przeczuła i urodziła się dni wcześniej.
divak2 pisze:
„To jest kolejny przykład , że sowietyzacja pozostawiła bardzo trwałe ślady w oświacie, jest ciągle obecna. Ten sposób świętowania wymyślona za komuny. Dzień nauczyciela, hutnika, górnika, ? . Akademie, odznaczenia, nagrody, kwiaty. Zawsze jakieś dzieci, Chopin, ciasto, kawa w szklance. Nie macie nic do gadania, to w zamian damy wam raz w roku święto. Żebyście poczuli się ważni, a my – władza – oczyścimy sobie sumienie.
Tego świata już nie ma. Ale Dzień Nauczyciela i inne akademie trzymają się dobrze. Stara, stetryczała, niedołężna, trzęsąca się – nasza poczciwa szkoła.
”
Tak …sowietyzacja przeszła metamorfozę i w szkole mojej żony już na wejściu „straszy” ołtarzyk, co ja mówię ołtarz ku czci JP2 (dzień papieski), tak, Lenin czy też inny wódz mógłby pozazdrościć. O specjalnej wieczornicy już nie wspomnę.
Parker
No i dlatego Dzien Nauczyciela to dla nich „obciach” !
Kartko z podróży, fajna opowiastka.
W liceum, gdzie uczy moja córka, utarł się zwyczaj, że rankiem uczniowie wystawiają kabaret i jadą równo – jak walcem po wszystkich. Kabaret jest bez konsekwencji nijakich, o ile dobre obyczaje i poprawny jężyk ojczysty nie zostały spostponowane. Tego dnia wręczają też dyplon dwom nauczycielom, którzy zwyciężyli w dorocznym konkursie na „Belfra roku” (ogromnie ceniony). Potem dzieci mogą iść sobie do kina, na piwo albo gdzieś, bo mają wolne. Nauczyciele zaś popołudniu mają swoją imprezkę w restauracji, pubie albo i wyjazdową (fundusz socjalny – nikt niczego nie płaci. ) Zaproszeni są też wszyscy z administracji i obsługi. Tam, przy winku dyrekcja wręcza koperty i jakoś tak się porobiło, że oni bardzo lubią to święto.
Jaruta
Skąd wiadomo, że oni lubią to święto ? A jakby oni nie lubili, to powiedzieliby to otwarcie ? A jeżeli połowa lubi, a druga nie lubi – to co ? Jak znam życie, to raczej ta ostatnia wersja jest najbardziej prawdopodobna. Niech córka przyjrzy się wnikliwie opowie bardzo dokładnie.
belfer
Masz rację, jest tak jak piszesz. Najlepiej wychodzi nam stawianie ołtarzy. Stawianie ołtarzy w szkole to jest dramat. Uczymy dzieci-młodzież-dorosłych, że świat jest czarno-biały.
Tylko dwie możliwości:
– Piłsudskiego wielkim Polakiem był i trzeba czcić
ALBO
– Piłsudski podłym Polakiem był i trzeba go potępiać
Nie ma trzeciej możliwości.
AdamJ
W normalnej firmie świętowanie wyglądałoby tak:
– część pierwsza: siadamy i WSZYSCY rozmawiamy o naszej pracy – o tym co nam się udało, a co nie w minionym roku; jakie mamy plany i marzenia; co byśmy zmienili; mądry dyrektor opowiada za co przeprasza podwładnych i prosi rady co ma poprawić u siebie; wspominamy nasze konflikty i sprzeczki.
– część druga: kulinaria
Musiałby być spełniony jeden warunek: znaczna przewaga czasowników i zaimków w pierwszej osobie liczby mnogiej, nad czasownikami i zaimkami w pierwszej osobie liczby pojedyńczej. Krócej: szkoła profesjonalna.
Ync, świętowanie we współczesnej rzeczywistej firmie wygląda zupełnie inaczej i też nie wzbudza mojego entuzjazmu (z opowieści kolegów, rodziny, doniesień prasowych). Wybacz ale odnoszę wrażenie, że mylisz realny świat z utopią. Utopijna wizja też zresztą może być męcząca dla człowieka (patrz „Matrix”)
Utopijne brednie Ynca rozlwaja sie po calym blogu i nikt na to nic nie poradzi, bo nikt nie ma czasu.
AdamJ
Nie mylę realnego świata z utopią. Zgadzam się z tobą, dlatego napisałem „wyglądałoby”. Dlaczego w Polsce tak trudno znaleźć normalną firmę ? Było kiedyś o tym w Polityce, kilka dni temu słyszałem na ten temat ciekawą rozmowę w radiowej Trójce. „Podobno na Zachodzie jest inaczej – lepiej”.
Delikatnie mówiąc, my Polacy mamy pewien kłopot z relacjami między sobą. Widać to klarownie na terenie szkolnym. Skąd się to bierze ? Nie czas i miejsce na odpowiedź. Ciągle aktualne jest powiedzenie: Syberia zaczyna się na wschód od Wisły. Jedno tylko uległo zmianie: tą rzeką jest teraz Odra. To nie jest opinia pesymistyczna lecz realistyczna.
Ync, nie mam zbyt wielkich doświadczeń z zagranicznymi firmami, niemniej mój szwagier mieszka i pracuje w Niemczech (posiada obywatelstwo, wyższe wykształcenie, doskonale zna język, pracuje legalnie, firma nie należy do najgorszych – projektują zderzaki dla BMW, stanowisko całkiem ciekawe -projektant, zarządza też innymi pracownikami) i wcale nie jest zachwycony oferowanymi mu warunkami pracy i oraz panującą tam atmosferą. To tylko przykład ale nie sądzę, że Twoja mapa jest wiarygodna. Ludzie są, jacy są – nie tylko, a nawet nie przede wszystkim w Polsce.
Jeśli chodzi o Dzień Nauczyciela to i tak nie należy do najbardziej znienawidzonych przeze mnie świąt. Przebijają go: Wigilia (mam na myśli imprezę w szkole) i Zakończenie Roku Szkolnego. Są to oczywiście subiektywne odczucia, zasadniczo nie przepadam za imprezami, szczególnie zinstytucjonalizowanymi ale jako człowiek mimo wszystko tolerancyjny godzę się na nie zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym. Dostrzegam nawet ich dobre strony.
Kiedyś było tak: mieliśmy swoje gronko wzajemnej adoracji (dosyć spore). Co roku ktoś dostawał nagrodę, więc się cieszyliśmy, że to jeden z naszych, później było świętowanie.
Dziś też się spotykamy, w szkole na sztywno, po południu u siebie, na prywatnym gruncie. Jakoś trzeba odreagować. Nagrody przestały mieć znaczenie.
Uniwersytet Łódzki pobił wszystkich na głowę – z okazji święta edukacji narodowej odwołał zajęcia:D Takie obchody, jaka edukacja:D
Brysia,
Poczułam się lepiej czytając Twoje słowa. Nie potrafię znaleźć od kilku dni słów, które oddałyby mój stan „ducha” wynikający z faktu bycia wśród wypowiadających się na tym blogu. Zmierzam ku wyjściu …
Pozdrawiam
AdamJ
Jednak, tak zwani wszyscy, mówią, że poziom zaufania jest u nas najniższy. Wydaje się, że powszechne jest taka relacja w pracy (i nie tylko tam): pracownicy uważają pracodawcę za nieudacznika i krwiopijcę, a pracodawca uważa pracowników za szkodliwych i niekompetentnych obiboków, którzy ciągle gotowi są go oszukać, a nawet okraść. Dyskutanci w Trójce stwierdzili, że to zjawisko jest głównym hamulcem na drodze Polski ku nowoczesności (rozważali też różne aspekty religijności w Polsce). Szkoła nie jest tu wyjątkiem.
Dzień Nauczyciela- to święto , które nikomu nie służy-ani uczniom, ani nauczycielom. To bufonada- jakieś kwiatki, czekoladki, akademia i nagrodzeni nauczyciele-niekoniecznie za solidną pracę. Istne kuriozum. Dyrektor przyznaje nagrody według grafiku, nie zasług. Każdemu więc wyróżnienie przypada co 3-4 lata.Paranojaaaaaa)))).- jak za komuny ((((((Dla mnie okropne jest przyjmowanie kwiatków od dzieci- po co to ???Dostaję pieniądze za swoją pracę, więc nie oczekuję. Kwiaty lubię dostawać, ale od przyjaciół, syna i męża ))). Pozdrawiam
lara
Tak trzymaj ! Czy możesz to powiedzieć głośno w szkole ?
Mówię o tym głośno. Większość belfrów za tę opinię mnie ofukała)))