Ferie maturalne
Przerwa w nauce spowodowana maturą robi się coraz dłuższa. W tym roku uczniowie mojego liceum wracają na lekcje dopiero 14 maja (ostatni raz byli w szkole 30 kwietnia).
Do dwóch tygodni przerwy należy jeszcze dodać co najmniej tydzień wolności od języka polskiego i angielskiego. Nauczyciele tych przedmiotów będą bowiem na egzaminach ustnych, więc lekcje przepadną.
Matura ustna odbywa się w czasie lekcji. Dawniej były też sesje popołudniowe, ale odkąd miasto przestało płacić nauczycielom za egzaminowanie, pracę tę trzeba wykonywać od 8 do 16. Nie ma nadgodzin, nie ma dodatkowej zapłaty. Przepada za to mnóstwo lekcji z klasami młodszymi.
Maj w liceach to właściwie miesiąc wolności. Nawet jak są w planie jakieś lekcje, to egzaminatorzy nie mają siły, aby je sensownie poprowadzić. Wielu pracuje w weekendy przy sprawdzaniu arkuszy egzaminacyjnych. Po kilkunastogodzinnych sesjach w sobotę i w niedzielę wracają do szkoły na rzęsach.
W maju powinny być oficjalne ferie maturalne. Byłyby one tylko dla uczniów szkół maturalnych. Nauczyciele pracowaliby przy egzaminach i nie zawracali sobie głowy lekcjami.
Komentarze
„School`s out forever” – Alice Cooper, 1972. To był wtedy duży przebój. Mó sporo starszy wujek mawiał, że ludzie dzielą się na tych, którzy chcą się uczyć i tych, którzy w szkołę rzucają kamieniami.
Taka opinia o tym, skąd biorą się rosyjscy żołnierze. Bo regularnej armii już nie ma, użyźnia ukraiński czarnoziem, teraz zwalczą tam… ochotnicy. Co trzeba mieć w głowie, by na ochotnika pisać się na śmierć, własną lub cudzą, i co to ma wspólnego z edukacją?
Otóż wyobraźmy sobie rosyjską głubinkę. Na głubince pasiołek (czytać bez zmiękczania s przed i, jak w „silikon”), czyli wieś zabita dechami. I oto wraca tam Iwan, Wasia lub inny Pietia, który 2 lata wcześniej za morderstwo po wódce i na recydywie dostał 20 lat w kolonii o zaostrzonym rygorze, a on tu wraca do tego pasiołka jako wolny człowiek, w pięknym mundurze, obwieszony orderami bohater, kieszenie pełne rubli, mamie kupił kożuch, a sobie Ładę, i w knajpach groszem sypie jak pan jakiś. Patrzy na to sąsiad jago, Dima i myśli – ja też tak mogę, i to nawet bez więzienia, ot, zapiszę się do wojska, plakaty zewsząd takie piękne wzywają do wojenkomatu, trzask-praski babki (=kasa) same będą lecieć. Jakieś 2 tysiące dolarów miesięcznie to nie w kaszę dmuchał, jeśli na głubince bez munduru trudno zarobić więcej niż dolarów 300. A jeszcze ten sąsiad pokazuje jakiś dokument, a na nim napisane, że jako uczestnik SWO (= specjalna wojenna operacja) ma prawo, uwaga!, rozpocząć naukę ZA DARMO na lokalnym uniwersytecie. I tak oto śmierć własna lub z własnej ręki staje się jedyną realną drogą do awansu społecznego,jeśli nie własnego, to chociaż rodziny. Piękna wizja, prawda?
@Płynna rzeczywistość
Zaraz ci jakiś ruski troll, albo wolno-myślący samouk, odpowie że to nie prawda. 🙂
Potem gonimy z programem, bo ktoś wymyślił maturę w szkole! W technikach jeszcze dochodzi bałagan z egzaminów zawodowych! A Smolik dalej grzeje stołek!!!!