Przemoc seksualna: wszystkie szkoły do kontroli
Barbara Nowacka poleciła wszystkim kuratorom światy przyjrzeć się problemowi przemocy seksualnej w szkołach. Urzędnicy mają obowiązek skontrolować, jak szkoły reagowały na zgłaszane przypadki molestowania. Będą więc kontrolowane papiery, a te najczęściej są w porządku.
Urzędnicy lubują się w sprawdzaniu dokumentów, natomiast nie cierpią rozmów z ludźmi. Tymczasem wiele przypadków przemocy seksualnej kończy się na wychowawczej rozmowie, ustnych upomnieniach i innych pogaduszkach, które nie zawsze są protokołowane. Mogą więc sobie czytać kontrolerzy z kuratorium papiery, a i tak prawdy nie odkryją (info o akcji tutaj).
Jedyną kontrolę, która była prowadzona metodą rozmów, urządził nam w roku 2006 Roman Giertych, gdy piastował urząd wicepremiera i ministra edukacji. Wtedy do każdej szkoły w Polsce weszły „trójki” (policjant, prokurator i przedstawiciel kuratorium) i przepytały uczniów, rodziców oraz nauczycieli w kwestii przemocy w szkole (szczegóły akcji „Zero tolerancji dla przemocy w szkołach” tutaj). Poza tym wyjątkiem ze społecznością szkolną w takiej skali nie rozmawiano nigdy.
Kontrolowanie papierów to jak ocenianie smaków w restauracji na podstawie jadłospisu. Menu może być wspaniałe, liczy się jednak to, co naprawdę trafia na talerz. Ministra edukacji powinna to sprawdzić, natomiast kontrolowanie dokumentów oznacza pójście na łatwiznę. Menu nie śmierdzi. Cokolwiek w papierach kuratorzy znajdą, żadnej prawdy nie odkryją.
Komentarze
Dlaczego lewica kojarzy się zawsze z zakazami i nakazami? Przed rządami PiS był „zakaz nauki czytania i pisania cyferek” w przedszkolach, teraz zakaz prac domowych. Jeżeli tak dalej będzie rozwijać się ta radosna twórczość urzędnicza, to będziemy mieli zakaz nauczania czegokolwiek w szkołach? To osiągnięcia lewicy bezbożnej. Ta pobożna również, przez 8 lat, lubowała się w zakazach i nakazach.
Co to za moda?
Analogia menu restauracyjnego z papierami w sprawie przemocy seksualnej w szkołach jest świetne. Najwyraźniej pani ministra te analogie planuje odpuścić w swej pracy
W Charkowie zakończono budowę pierwszej „podziemnej” szkoły, która liczy 20 sal lekcyjnych i jest przeznaczona dla 900 uczniów (na dwie zmiany).
https://twitter.com/technicznybdg/status/1776265225613762909
@KC
Przecież nie zakazano prac domowych.
Nowy świat, nowe pytania
1. Gdzie w ważności spraw plasują się Gaza, Ukraina i zimna wojna z Chinami?
2. Jak zachować nadzieję, obserwując kampanię eksterminacyjną w Strefie Gazy?
3. W jaki sposób upadek hegemonii globalnej Północy zmienia krajobraz geopolityczny?
4. Czy istnieją nowe możliwości dla wschodzących organizacji Globalnego Południa?
@Płynna rzeczywistość
Dlaczego rżnie Pan głupa?
W klasach 1-3 jest zakaz zadań domowych, a nauka w tych klasach rozstrzyga definitywnie o tym czy matematyka będzie łatwym w uczeniu się przedmiotem, czy pozostanie traumą do końca życia: nie tylko przemoc seksualna może być tak traumatyczna.
W Rosji rozpoczęły się masowe protesty zwane „pustymi garnkami”.
@KC Może Pan jest nauczycielem nauczania początkowego? To dla mnie niespodzianka. Tak w normalnej szkole? Czyżby bez stosownego przygotowania pedagogicznego?
Po prostu do głowy mi nie przyszło, że w klasach 1-3 można uczniom zadawać pisemne prace domowe.
Może Pan zdawać zadania pamięciowe, np, z tabliczki mnożenia czy z dodawania i odejmowania małych liczb, nie ma problemu. Może Pan zadawać zadania w rodzaju „pokoloruj drwala”, tyle że zamiast drwala będą cyferki. Z kolei zadania pisemne dzieci mogą wykonywać podczas lekcji pod pańską kontrolą. Wydaje mi się też, że zadania typu „otocz pętlą wszystkie domki” też przejdą, ale wpisanie ich liczby w kwadraciku obok już nie. „połącz w pary” też jest ok. „połącz kreską od najmniejszego do największego” – też. Może też mieć Pan równanie 3+4 a obok 7 gwiazdek, z których 3 ma być pokolorowane na czerwono a 4 na zielono. Wydaje mi się, że nie jest tak źle, jak się Panu wydaje. Zresztą, w pierwszej klasie dzieci i tak najpierw muszą nauczyć się czytać, prawda? Zadania domowe MUSZĄ być tak sformułowane, by można je było zrobić samodzielnie, bez pomocy rodziców.
@KC,
Zakaz zadań domowych jest chyba raczej nowym osiągnięciem polskiej oświaty. Nic więc dziwnego ze są kontrowersje z tym związane wśród nauczycieli.
Albowiem raz belefer zawsze belfer. Cow widać i na blogu
„Zadania domowe MUSZĄ być tak sformułowane, by można je było zrobić samodzielnie, bez pomocy rodziców.”
Pomocy rodziców nie należy potępiać w czambuł, jezeli nie sprowadza sie do wykonania zadania ZA dziecko. W dzisiejszych czasach ma ona te dodatkowa zaletę, że pozwala na krótkie chwile wzajemnej interakcji w rodzinie, tej podstawowj komórki społecznej, bez pośrednictwa kmórki elektronicznej. Może nawet w ogóle dziecko w ten sposób zorientuje się, że ma w ogóle rodziców i skąd oni się wzięli oraz po co są. Niektóre dzieciaki może nawet wpadną na to, że przyszli na ten świat dzieki nim, a nie za sprawą jakiejś apki w smartfonie.
@eche
Po pierwsze, my tu dyskutujemy z pozycji rodziców dzieci 20+, ekstrapolując nasze wyobrażenia o szkole z tego, co pamiętamy z własnego doświadczenia uczniowskiego i rodzicielskiego na nauczanie dzieci w klasach 1-3. Ja na przykład w ogóle nie pamiętam pisemnych zadań domowych z podstawówki, całej, ale wiem, że one były. Ale kiedy po raz pierwszy? Nie wiem. W jakiej formie? Nie wiem. Czy na ocenę? Nie wiem, domyślam się, że w ostatnich klasach – tak.
Po drugie, nauczyciel(ka) nauczania początkowego ma za sobą 5 lat studiów wyższych. Gdzie, zakładam, uczy się m.in. psychologii dziecięcej i efektywnych metod nauczania. To, czy oceny numeryczne (2,5, 1-6, 1-10, a-f) w klasach 1-3 mają korzystny wpływ na uczniów (wszystkich? wybranych?) wiadomo chyba od dekad. Ja w każdym razie nie wyobrażam sobie choćby kartkówek w klasach 1-3. Za to wyobrażam sobie spacer z rodzicami, z którego dziecko przenosi się do szkoły – nie na ocenę! – dokładnie 5 kasztanów.
Po trzecie, szkoły podstawowe są jednocześnie obowiązkowe i rejonowe. W praktycznie każdej kasie jest jakiś dar losu. Czyli np. rodzic-alkoholik. Albo melina. Albo mama z tysiącem tatusiów. Albo niepełnosprawność psychiczna, Albo powalająca bieda. No i teraz proste pytanie: czy zadania domowe w takich warunkach służą wyrównywaniu szans najmłodszych, najmniej samodzielnych dzieci? Bo mnie się wydaje, że jeżeli szkoła ma te szanse wyrównywać, to poprzez zorganizowanie jakiejś świetlicy, ale nie takiej, w której rozbrykane dzieci czekają na rodziców, tylko takiej, w której pod kontrolą i być może z pomocą osoby dorosłej rozwiązują te zadania „niby domowe”. Tyle że szkoły podstawowe i nauczycielki nauczania początkowego to wszystko mają już dawno rozpracowane, a my tu robimy za erotomanów-gawędziarzy.
@Płynna rzeczywistość
W zasadzie @eche odpowiedział najstosowniej, więc poniżej gwoli uzupełnienia
1.Mam stosowne uprawnienia pedagogiczne.
2.Proszę o listę szkół nienormalnych
3..Pan rozumuje kategoriami „urzędniczych palantów” z wpisu gospodarza: „menu” wystarczająco dobrze oddaje smak potraw – nie zachodzi potrzeba ich skosztowania.
4.Sądzi Pan, że 17 – letni R.Kubica, mimo braku uprawnień nie potrafił po mistrzowsku prowadzić samochodu, a absolwenci AWF z doktoratem i habilitacją o specjalności: tennis lepiej grają w tenisa niż nastoletni Djoković czy I.Świątek?
5. Dlaczego 7 gwiazdek, a nie 8? BTW: uważa Pan, że po wprowadzeniu ustawy o mowie nienawiści 8 gwiazdek będzie się też do takiej zaliczało?
6. Mnie się nie wydaje – ja wiem. Wklejam Panu jeszcze raz:
„Niedawno oszacowałem, że „przy tablicy”, z dziećmi i młodzieżą spędziłem co najmniej 50 000 lekcji. Moje pierwsze przedszkolaki, w tym roku przystępują do matury. Prawdopodobnie, z uwagi na uwarunkowania systemowe, jest to unikalne w skali światowej zjawisko w nauczaniu szkolnej matematyki: obserwacja i analiza rozwoju umiejętności matematycznych od 5. roku życia do matury. Przede wszystkim obserwacja relacji: predyspozycje, inteligencja i praca własna „w domu”.”
A tu link: całą lekcje odpytywałem dzieci z tabliczki mnożenia, w dobrej szkole, w Gliwicach.
https://youtube.com/shorts/V27kUYpRZaY?feature=shared
Nawet gdybym nie posiadał uprawnień pedagogicznych, w przeciwieństwie do Pana, znam się na tej pracy.
6.Była u mnie przed pandemią mama z synkiem, 1 kl SP, z Monachium. Zdziwiłby się Pan jak obszerne ilościowo mają zadania domowe z matematyki niemieckie dzieci, zwłaszcza, że Panu takie rzeczy, jak sam Pan zauważył, nie przychodzą do głowy.
@Orteq
1.Dziecko rozpoczynające, w klasie 4. SP, naukę szkolnej propedeutyki matematyki musi swobodnie posługiwać się ok. 2 000 pojęć z języka metamatematyki. W latach 60. i 70. ubiegłego stulecia było 6 lekcji matematyki w klasie 5. i 6. SP. Obecnie nauczyciel ma do dyspozycji tylko 4 lekcje, a materiał jest w praktyce identyczny. W pierwszej klasie SP ponad połowa dzieci potrafiła wtedy czytać i znała „na wyrywki” tabliczkę mnożenia. Nie uczono tego wtedy w szkole, tylko zaznajamiano i egzekwowano tą umiejętność: nauczyć się trzeba było na zadanie domowe. Od czasu permanentnych reform w edukacji, polska matematyka z pierwszej dziesiątki wypadła w rankingach poza pierwszą setkę.
2.Technologiczne centrum świata zaczyna przesuwać się do Azji i z pewnością ma to związek z poziomem edukacji wczesnoszkolnej, szkolnej i akademickiej w zakresie matematyki.
@Płynna rzeczywistość
Wiem, że Pan jest zainteresowany osobiście budową idiokracy w Polsce: w 200-tysięcznych Kielcach działa 8 wyższych szkół gotowania na gazie, oczywiście prywatnych. Nie byłoby problemu, gdyby w Polsce, ekstrapolując wartości np. ze Szwajcarii, byłoby 16 państwowych uczelni wyższych z ostrą selekcja przy naborze, trzy poziomy matury. Poddając inflacji rzetelne wykształcenie akademickie, a tym samym i na pozostałych poziomach, skazujemy przyszłe pokolenia na skansen.
@KC
Ech, panie Krzysztofie. Pan pamięta połowę pierwszaków umiejącą czytać i liczyć do 100, ja pamiętam kolegów z klasy w podstawówce, mających problemy z tabliczka mnożenia… O płynnym czytaniu nie wspominając. A jak Pan myśli, jaki odsetek dzieci po szkole podstawowej jest w stanie napisać samodzielnie krótkie wypracowanie tak, żeby Gospodarza od lektury tego dzieła nie rozbolały zęby?
@Krzysztof Cywiński – 16:25
Chyba nie tylko technologiczne centrum świata zaczyna przesuwać się do Azji czy do innego Południa świata. Owszem, ma to związek z poziomem edukacji wczesnoszkolnej, szkolnej i akademickiej, w zakresie matematyki przede wszystkim
Głównie jednakże ma to związek ze przesunięciem znaczenia populacyjno-ekonomicznego z północy na wschód i południe globu.
Ta druga część znaczenia, tj. ekonomiczna, stała się ostatnio decydującą o tym i owym
Dwa kluby sportowe przyjęły po 30-tu młodzików.
W pierwszym wszystkich szkolno w 10-boju natomiast w drugim po okresie wstępnym potworzono 3-osobowe grupy najlepszych w danej dyscyplinie 10-boju.
Na spartakiadzie pierwszy klub zdobył tylko 3 medale a ten drugi aż 30 medali – po 3 w każdej dyscyplinie a przy okazji zwycięzcy ustanowili rekordy świata w tych dyscyplinach.
Który klub lepiej na tym wyszedł?
Ale po co tracić czas na dyskusję o metodach czyli JAK ROBIĆ nie określając celu czyli CO CHCE SIĘ ZROBIĆ.
@Orteq
Różnica jest taka, że na Zachodzie ludzie rywalizują ze sobą o to, kto lepszy i bogatszy a Azjaci współpracują we wspólnym dziele i dzielą się sprawiedliwie zyskami proporcjonalnie do wkładu.
„Perspektywy, które rysuje przed nami rok 2024, są tak ponure, że wielu wręcz odmawia ich rozważania. Tak jak niemieccy liberałowie w 1933 r. przewidywali, że Hitler szybko poniesie klęskę, tak dziś myślenie życzeniowe zaciemnia nasz osąd. Lunatykujemy – by zapożyczyć trafne sformułowanie Christophera Clarka, dotyczące okoliczności, które doprowadziły do wybuchu I wojny światowej – w kierunku zupełnie innego porządku międzynarodowego. ”
https://wyborcza.pl/7,179012,30863241,czy-rok-2024-bedzie-nowym-1933-tak-jesli-nadal-bedziemy-naiwnymi.html#S.TD-K.C-B.7-L.1.duzy
@lela22
Różnica jest taka, że na Zachodzie są prawa człowieka, 8-godzinny dzień pracy i socjalizm, a w Azji dwie wojny, terroryzm, gułagi i 50 milionów ludzi gnijących w chińskich obozach koncentracyjnych. Prawda, że piękne uogólnienie? Otwiera Pan lodówkę i wyjmuje, co chce.
Na pierwszy rzut oka list Nowak do Terleckiego jest miłosny. Ona „po babsku” wyznaje miłość Rysiowi „o kocim chodzie i cudownych srebrnych włosach”. Pod wpływem cytrynówki pisze o uwielbieniu, tęsknocie „śladzie jego ręki na jej dłoni”. I sprawa byłaby w stu procentach prywatna, gdyby nie to, że w ujawnionym liście pojawia się bardzo wiele całkiem przytomnie umieszczonych szczegółów, nazwisk, spraw o znaczeniu jednoznacznie politycznym. Dowiadujemy się, że Nowak zawdzięczała swoje stanowisko wpływowemu politykowi PiS, jakim bez wątpienia jest Terlecki; że szukała protekcji dla swojej pracującej w urzędzie miasta córki; że prowadzona przez nią polityka była nieustępliwym realizowaniem linii partii w małopolskich szkołach; że utrzymywała stałe kontakty z politykami PiS oraz z szefem IPN.
https://www.onet.pl/informacje/newsweek/krolowa-moralnosci-ona-po-babsku-wyznaje-milosc-rysiowi/xqq21ls,452ad802
Piszą, że PiS wygrał w wyborach do Sejmiku Łódzkiego. Więcej takich zwycięstw proszę.
Im lepiej wypełnione papiery, tym większe problemy w szkole!