Pilne zadanie wg MEN: wzmocnienie pozycji ucznia i samorządu uczniowskiego w systemie oświaty

Barbara Nowacka powołała pod koniec marca br. Zespół ds. Praw i Obowiązków Ucznia. Jego zadaniem będzie wzmocnienie pozycji ucznia oraz samorządu uczniowskiego w systemie oświaty. Uczniowie będą mieć swojego rzecznika w szkole, w kuratorium oraz w ministerstwie. Gdy jakiś nauczyciel złamie prawo, dzieci i młodzież będą miały się do kogo zwrócić.

Zadaniem ww. Zespołu będzie też wypracowanie praw i obowiązków ucznia jednolitych w całym kraju. Skończy się radosna twórczość rad pedagogicznych i wymyślanie praw oraz obowiązków wg widzimisię dyrektora, nauczycieli czy innych pracowników szkoły (szczegóły tutaj).

Obecnie nieformalnym rzecznikiem praw ucznia jest pedagog szkolny, wychowawca oraz dyrektor. W razie problemów uczeń niby ma się do kogo zwrócić. Zwykle zaczyna od poskarżenia się wychowawcy na nauczyciela, który złamał prawo. Wychowawca rozmawia o problemie z kolegą czy koleżanką, więcej nic zrobić nie może. Gdy to nic nie daje, uczeń idzie do pedagoga szkolnego. Ten apeluje o przestrzeganie prawa, o empatię, o szacunek dla uczniów. 

Potem dziecko, o ile się nie zniechęci i ma odwagę, idzie do dyrektora. Dyrektor wzywa pedagoga, wychowawcę oraz owego nauczyciela i opieprza niczym archanioł Michał diabła. W tym opieprzaniu chodzi głównie o to, że trzeba tak sprawy załatwiać, aby nikt dyrektorowi nie zawracał głowy. Dobry pracownik to taki, o którym szef nic nie wie. O nas wie bardzo dużo, skoro musi wysłuchiwać skarg na nasz temat. Trzeba tak pracować, aby dzieci nie skarżyły. A zatem do roboty…

Kto powinien zostać szkolnym rzecznikiem praw ucznia? Uczeń czy nauczyciel? A może jakiś rodzic, absolwent, emerytowany nauczyciel? Ktoś ze społeczności szkolnej czy osoba z zewnątrz?