Od listopada bez lekcji matematyki

W IV LO w Łodzi aż pięć klas od listopada nie ma lekcji matematyki. Dyrekcja bezskutecznie szuka nauczyciela. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym w mojej szkole, ludzie rzucili jeszcze bardziej kuriozalnymi przykładami ze swojej drugiej pracy, np. tym, że na lekcje trzeba posyłać woźną, gdyż nauczycieli brak. To nie jest problem tylko jednego liceum.

Nikt już nie liczy, ile lekcji przepada. Klasy tygodniami nie mają jakiegoś przedmiotu, ale dopóki nauczyciel jest na stanie, problemu nie ma. Przecież jak się wychoruje, to wróci i zacznie uczyć. Lepszy nauczyciel, którego wciąż nie ma, niż żaden. 

Przykład IV LO przekonuje, że dyrekcja nie może wybrzydzać. Powinna zatrudniać każdego, kto przyjdzie, nawet takiego, po którym od razu widać, że będzie często nieobecny. Niech pracuje nawet co drugi tydzień, byle tylko jakieś lekcje się odbywały. Młodemu nauczycielowi wystarczą trzy dni, aby się wychorować, stary potrzebuje trzech tygodni. Pracodawca musi być wyrozumiały.

Uczniowie chodzą do szkoły w kratkę, a nauczyciele jeszcze rzadziej. Dopóki frekwencja nie spada poniżej 50 proc., trzeba być zadowolonym. Miejmy nadzieję, że wiosną będzie lepiej. Trzymam kciuki, żeby IV LO znalazło jakiegoś matematyka (szczegóły sprawy tutaj).