Episkopat walczy o oceny z religii i nie zamierza odpuścić

Episkopat oskarżył ministerstwo edukacji o dyskryminowanie dzieci, które włożyły wiele wysiłku w zdobycie ocen z religii, a teraz mają nie mieć z tego żadnej korzyści. Barbara Nowacka planuje bowiem wydać rozporządzenie zabraniające wliczania ocen z religii i etyki – przedmiotów nieobowiązkowych – do średniej.

Od wysokości średniej zależy rodzaj promocji: może być z wyróżnieniem (świadectwo z biało-czerwonym paskiem), albo bez. Konsultor Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski ks. prof. Piotr Tomasik uznał zamiary rządu za lekceważenie wysiłku dzieci, które chodzą na religię (szczegóły tutaj).

Wliczanie albo niewliczanie oceny z religii do średniej to nie jest drobnostka. Kościół dobrze wie, że gdy Nowacka wyda rozporządzenie, spadnie zainteresowanie, już teraz niewielkie, lekcjami religii. Po co chodzić na katechezę, gdy oceny z tego przedmiotu się nie liczą? Dlatego ks. Prof. Tomasik uderza z grubej rury w rząd i mówi o dyskryminacji. Kościół nie zamierza odpuścić, oceny z religii muszą mieć znaczenie.

Dla hierarchów kościelnych to nowa sytuacja. Za poprzedniej władzy niewiele brakowało, a religia stałaby się przedmiotem zdawanym na maturze. Czarnek już robił przymiarki do wprowadzenia egzaminu maturalnego z katechezy. Nie zdążył. Teraz nie tylko nie będzie żadnych egzaminów z tego przedmiotu, ale zostanie on niebawem osłabiony przez zakaz wliczania oceny z religii do średniej. 

Episkopat jest świadomy, że to nie koniec ciosów w katechezę. W dalszych planach jest zmniejszenie godzin religii o połowę (z dwóch tygodniowo do jednej), a może nawet zmiana zasad opłacania katechetów.