Pokój nauczycielski kaszle
Okazałem się złym nauczycielem, gdyż chorowałem przed feriami i z tego powodu byłem jakiś czas na zwolnieniu lekarskim. Jednak wielu kolegów i koleżanek zacisnęło zęby i dotrwało w pracy do ostatniego dnia zajęć. Od dzisiaj w Łodzi są ferie, można więc chorować.
W piątek przed feriami miało się wrażenie, że kaszle cały pokój nauczycielski. Prawie nie widać było zdrowych (pewnie gdzieś się ukryli). Na szczęście nikogo nauczyciele nie zarażali, gdyż uczniowie nie przyszli do szkoły.
Maturzyści dostali wolne z powodu studniówki, a młodsi sami sobie dali dzień wolny. Dla uczniów ferie zaczęły się więc wcześniej. Jedna klasa stawiła się prawie w komplecie, ale natychmiast wyszła ze szkoły na zajęcia w terenie. Dobry pomysł.
Czy dwa tygodnie wystarczą, żeby się wychorować? Normalnie pewnie tak, ale jak ktoś długo chodził chory do pracy, to mógł doprowadzić się do takiego stanu, że teraz potrzebuje znacznie więcej na wyzdrowienie. Obawiam się, że po feriach część nauczycieli wróci chora. Jak nas zobaczą uczniowie, znowu dadzą nogę do domu.
Komentarze
Szanowny Gospodarzu.
Praktyczna rada z własnego,osobistego doświadczenia.
Wróciłem z pracy, zjadłem obiad i nagle zaczęło mną telepać więc kładę się do łóżka i mierzę sobie temperaturę – 39,5 °C !
Biorę sobię wodę z miodem i cytryną a do niej dwie czubate łyżeczki Askorbinianu sodu i popijam sobie przez 4 godziny a potem kolejna porcja z czterema łyżeczkami Askorbinianu sodu czyli łącznie jakieś 25 – 30 gramów. Odpowiada to ok 24 – 27 g kwasu askorbinowego czyli witaminy C. Budzę się rano po 12-tu godzinach ZDROWY – temperatura w normie i świetne samopoczucie , spakowane walizki do ręki i jedziemy na wczasy.
Później każdego dnia profilaktyczne 1-2 łyżeczki Askorbinianu sodu rozłożone na cały dzień – szczególnie w okresie grypowym, gdy ma się bliskie kontakty z osobami chorymi.
Wit C jest dla naszego układu odpornościowego tym, czym amunicja dla żołnierza – w razie zagrożenia zapotrzebowanie na nią wzrasta kilkunastokrotnie .
Askorbinian sodu można kupić w sklepie internetowym – kosztuje 40-50 zł/kg
Chciałbym wrócić do zadań domowych i zmian w programie szkolnym, ponieważ nie dał Pan pod felietonem możliwości komentarza. Nikt nauczycielom w liceum nie pomoże, jeżeli sami nie zdecydują się założyć swoje własne przedstawicielstwo, stworzą własny program i z tym nie pójdą do ministerstwa. O tyle się zmieniło, że ministerstwo powinno wziąć te postulaty pod uwagę. Na tzw. akademików nie macie co liczyć. Większość z nich nie ma doświadczenia w dydaktyce szkoły średniej i nie ma odpowiedniej praktyki. Poza tym różnice w przedmiotach szkoły średniej oraz dyscyplinach naukowych, do których przyporządkowane są kierunki studiów są znaczące. Wreszcie, zacznijcie mówić w kategoriach efektów uczenia oraz nakładu czasu pracy potrzebnego do ich osiągnięcia. Możemy tutaj wziąć dwa elementy jako pewnik. Czas na realizację programu jest z góry ograniczony. Świat się zmienia, a zatem efekty uczenia się także. Z drugiej strony, naprawdę, to jest wszystko policzalne. Można wyliczyć w miarę dokładnie ile czasu jest potrzebne na opanowanego danego elementu treści kształcenia, ile godzin danego przedmiotu mamy w szkole, to ile realnie możemy danych jednostkowych efektów uczenia się zrealizować. Potem wystarczy wybrać które, i następnie, w miarę zmiany świata wkładać jedne, a wyciągać drugie. No i plus rozwój metod dydaktycznych. To jest wykonalne. Tylko to trzeba zrobić. Trudność polega jedynie (i aż) na zebraniu ludzi o odpowiednich kompetencjach. Z każdego przedmiotu, a w dalszym etapie spinającego poszczególne bloki przedmiotów i cały program. Jesteśmy w końcu 38 milionowym społeczeństwem 🙂
Och, laleczniku!
Nie bylo mozliwosci komentarza? Dla calych 38 milionow? A gdziez ona sie zapodziala, ta mozliwosc? Jakiejsis cudy niewidy musialy byc w tym niecalkiem doksztalconym spoleczenstwie
Do 60+
Ja jestem nauczycielem akademickim i podtrzymuję tezę z wpisu. Bardzo ładne wylistowanie pozycji literaturowych. Nauczyciele wywołanego liceum powinni się z nimi zapoznać. ALE. Wybrać to, co dla ich praktyki jest istotne. Natomiast nie ma być tak, że o programie szkoły średniej mają decydować utytułowani akademicy nadający ton. Patrzę na moją dyscyplinę naukową, wyczuwam kogo by tam wprowadziło, i źle to rokuje. Czyli krótko. Konsultacje – jak najbardziej, decyzja w rękach – nie. A to, że środowisko akademickie będzie sobie takie prawo uzurpowało, to z góry wiadomo.
A jak już mówimy o zajęciach na uczelni, sam takie prowadzę. Jest to fajny dodatek, ale nie zastąpi nauczyciela „na linii”. To nie ta droga. To ma być motywacja, indywidualizacja nauczania. Niestety, w znacznej mierze zajęcia na uczelni są albo wybiegiem marketingowym szkoły mającej tzw. aspiracje środowiskowe, albo wynika poniekąd z desperacji – braku kadry, durnych obostrzeń, ograniczeń czasowych, niedofinansowania itd.
Do Orteq
Pan Dariusz napisał felieton, który poszedł na główną stronę, a tam nie ma możliwości komentarza. Na blogu już można, i tak zrobiłem.
Przepraszam laleczniku drogi. Nie mialem zadnego pojecia o zadnej glownej stronie.
Jako post akademic jestem poza loop, wyglada na to